Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wykladowca

Złamanie przysięgi cd.

Polecane posty

Był taki temat: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3911066&start=0 aha, ph tam Ci zaraz odpowiedam cytatami, ktore Ci obiecalem o łamaniu przysięgi małżeńskiej. Dyskusja zeszła na trochę inne tory, więc odświerzam. A moja teza jest taka, przysięga czyli pewne zobowiązanie, które podejmujemy jest łamana w ważnych punktach, zwłaszcza tych początkowych (zobowiązanie do miłości, dbania o drugą osobę). Zdrada i to co się dzieje w małżeństwie jest często nie powodem ale skutkiem wcześniejszego złamania przysięgi przez drugą stronę lub obie. Skutkiem prostego nie dbania o siebie. A to co jest mniej ważne bo jest na końcu formułki (bycie ze sobą) staje się ważniejsze od tego co jest na początku: miłość. Zupełne poplątanie i brak zrozumienia tego do czego się zobowiązujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettwwuess
swiezy, swiezosc, swiezo, odswiezac, odswiezam, odswiezasz, odswieza, odswiezamy, odswiezacie, odswiezaja identycznie jak odsniezac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettwwuess
a dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glos rozsadku
ztws :-))) hahahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettwwuess
aha, bo ja nie znam tego zasniezonego tematu ale znam sposob myslenia wykladowcy trzeba myslec prosta sciezynka i tak, zeby byly z tego trzy akcje charytatywne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glos rozsadku
to albo to olej sami albo sie nie wypowiadaj, Twoja decyzja :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glos rozsadku
ja niestety az tak prznikliwy nie jestem i sposobu myslenia nie znam, natomiast moglem sie w moim temacie przekonac jak zawile sa sciezynki niektorych umyslow ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie się wydaje, że niektórych przerasta związek małżeński i rozumieją go raczej jako trwanie przy sobie bez względu na wszystko niż dbanie o siebie i związek.... i stąd pojawiają się topiki, w których kobiety opisują jak to mąż ich nie kocha w różny sposób, ale jest i to najważniejsze.... miłość gaśnie po jakimś czasie, jeśli dwoje ludzi związało się tylko dlatego, że seks [mylony z miłością] był dobry, ale dogadać się nie potrafili, to trudno, żeby wytrzymali ze sobą jak to się wypali - bo w zdrowy związku należałoby mieć w partnerze nie tylko kochanka, ale i przyjaciela

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm jak nie złamać przysiegi gdy juz sie nie kocha? hmmm dbamy o męża ..gdy chce piwko kupujemy MU posłusznie podajemy pod nos...czasem i wódeczkę... potem idziemy do kościoła i żądamy rozwodu z powodu nadużywania alkoholu przez męża;) ok juz nic nie piszę:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ludzie trzymają się przysięgi, bo po rozstaniu często finansowo nie mają nic. Ale autorytety dla wielu ludzi (znowu nie piszę jakie) mówią, że w przysiędze nie chodzi o samą miłość ale o staranie się i chęć dawania miłości. Czyli to uczucie wynika z naszego postępowania wobec drugiego człowieka a nie samego czucia. A to już jest ogromna róznica. Przysięga powinna brzemić tak: będę starał się Cię kochać ze wszystkich sił, jak najlepiej będę potrafił a nie uproszczone, ślubuję Ci miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettwwuess
trzeba byc odpowiedzialnym kazdy problem mozna rozwiazac kiedy sie rozmawia nie nalezy myslec o sobie trzeba zyc dla innych cieszyc sie z tego, ze zyjemy dla innych zle chwile ubogacaja zwiazek prawdziwa milosc nie zwraca uwagi na wage partnera ani na jego stosunek wobec nas milosc to ciezka praca trzeba walczyc nawet kiedy ta druga osoba juz nie chce warto wybaczac zdrade bo ona moze zblizyc ludzi do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaproponuj ludziom praktyczna realizację tego co napisałeś to zaraz Cię zwyzywają: \"Polska nietolerancja jest naturalną odpowiedzią na jednolitość społeczeństwa. W kraju nad Wisłą wszystko, co odmienne, natychmiast zostaje dostrzeżone, wytknięte i... niestety, najczęściej wyszydzone.\" \"W kraju brakuje kultury, dobrego wychowania, za to panuje nienawiść.\" Śmiem twierdzić, iż wybaczenie zdrady, praca nad związkiem bez uzależnienia tego od postawy partnera (przynajmniej postawy krótkotrwałej bo siebie też trzeba szanować), cieszenie się z tego, że żyjemy dla innych, jest w Polsce zachowaniem nietypowym! I to jest powód wysmiewania się z takich zachowań. Ale tylko tacy ludzie umiejąc być szczęśliwy, bo cała reszta, jakaś sytuacja materialna, finansowa, formalna, zmieni się i tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się chyba nie wypowiadałam na poprzednim topiku. wypowiem się teraz bo ten temat mnie dotyczy...i boli. opowiem o moim myśleniu i doświadczeniach z przysięgą małżeńską. nie wiem czy drugi raz przysięgać będę umiała i od czasu rozwodu uważam przysięgi jakiekolwiek za kłamstwo. jedyna co można według mnie obiecać to że się będzie starać i wykazywać dobrą wolę. jak było ze mną? wyszłam za mąż bardzo zakochana za faceta, który owszem nie był ideałem, ale kochałam go. latałam na nauki przedmałżeńskie i całą uroczystość traktowałam bardzo bardzo poważnie. miesiąc po ślubie mąż miał wypadek tak poważny, że fakt że przeżył niektórzy nazywali cudem. w szpitalu przez 8 tygodni walczył o życie na intensywnej terapii. byłam przy nim, chodziłam do psychologa by jakoś dawać radę. pod koniec tych 8 tygodni w krytycznym momencie przeszłam załamanie i na 2 dni przestałam czuć. byłam jak pusta skorupa. 1,5 roku opiekowałam się mężem ciesząc się jego powrotem do sprawności, wybaczając szybko złe traktowanie mnie (bo chory i ma prawo). a później to już było tylko gorzej...kłamstwa, agresja, wieczne wiszenie na mnie i wykorzystywanie...i ja błagająca o wspólną terapię (sama chodziłam). w końcu facet stanął na nogach, znalazł dobrze płatną pracę, wrócił na studia...przy kolejnej próbie wyzysku mojej osoby kazałam mu wypierdalać. złamałam przysięgę, nie starczyło mi miłości, cierpliwości i ogólnie wszystkiego co potrzebne do utrzymania związku. byłam wściekła bo ponoć miłość góry przenosi i wszystko przetrzyma, a moja miłość umarła we mnie wbrew mojej woli. byłam totalnie wkurwiona gdy okazało się, że nie ode mnie zależy czy dotrzymam przysięgi, którą składam. teraz wiem że możesz sobie flaki wypruć, zaharować się na śmierć, chodzić do 5 psychologów i poświęcić wszystko i kij Ci z tego. los może ci zgotować taki tor przeszkód, że choćby nie wiem ile było sił i dobrej woli to przysięgi nie dotrzymasz. a najlepsze chęci, najuważniejsze przemyślenia, najwyższa ostrożność nie uchronią cię przed poślubieniem niewłaściwej osoby. obym nigdy więcej nie musiała nigdy niczego przysięgać. szczęśliwi ci którym los dał warunki w których mogą przysięgi dotrzymać z łatwością, głupcy ci którzy nie szanują takiej szansy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"jedyna co można według mnie obiecać to że się będzie starać i wykazywać dobrą wolę." - dokładnie to samo usłyszałem na pewnego typu "wykładach" :) ale jak się domyslasz, ludzie tego nie robią, a dlaczego nie robią, a bo dlatego, że nie tworzą związków z miłości (tylko 21% kobiet takie tworzy), o jak potem się mają starać, skoro mają już dom i dzieci? Może mają się starać, kochać i poświęcać mężowi? Dla nich takie myślenie jest wręcz chore. Ale tak naprawdę to są chore osoby, przesiąknięte chorym mysleniem, niezdolne do poświęcenia się dla swojego męża. "szczęśliwi ci którym los dał warunki w których mogą przysięgi dotrzymać z łatwością, głupcy ci którzy nie szanują takiej szansy." Kobieto, czy wiesz że te warunki są jednym z moich podstawowych pytań egzystencjalnych!!!! Od lat zastanawiałem się dlaczego ludziom dane jest pewne otoczenie, i że gdyby było inne to postępowali by inczej. W tej chwili myslę, że to nie ma takiego związku ze sobą bo w każdej sytuacji mamy wybory. Czy prowadząc spokojne, dostanie życie nie zdradzę? Ale czy wtedy będę kochał? A jak zdradzę? To może wtedy dopiero docenię miłość i wytrwam w wiernośći? Zobaczę co mogę utracić. Bedzie to dla mnie cenne. Twój przypadek jest chyba szczególny bo Ty sama postrzegałaś swoją sytuację jako złą i zamiast zrobić co należy, musiał chodzić do psychologa i wspierać się, wyjaśniać. Nie miałaś jakiegoś poczucia spokoju w tym co robiłaś. Twój mąż okazał się po prostu egositą, skupionym na sobie a nie na was. Ty oczekiwałaś też kochania, zrozumienia i docenienia a nie tylko ON.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
He he heloł Wykładowca. Poczytam se w domku z ufoludkami i jak coś nam wpadnie do głowy to napiszemy:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wykładowca--> po rozwodzie odcięłam się zupełnie od kościoła. nie znoszę chodzić na śluby i jeszcze nie byłam na takim na którym nie byłby czytany hymn o miłości (jak ja nie cierpię tego tekstu). ludziom się wydaje że przysięga w białej kiecce odwali za nich całą robotę jaka jest w związku do zrobienia. że nie muszę się starać, bo święty węzeł małżeński utrzyma za nas więź miedzy nami. bo mogę na drugiego człowieka nasrać, ale wystarczy że powiem \"kocham\" i wszystko będzie dobrze bo przecież miłość, nie pamięta złego...Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. Ludzie stoją przed ołtarzem i myślą o tym że otrzymają to wszystko, a nie myślą o tym że zobowiązują się przede wszystkim dać to wszystko. (Spróbuj dać to wszystko komuś, a jedyne co pozostaje to poszukac psychiatryka). Według mnie przysięga to cichy zabójca miłości. co do warunków. powiem tak, że ja uważam to jakim jest się człowiekiem nie determinują do końca warunki. to wypadkowa genów, wychowania i serca. przy silnej woli można być dobrym siedząc w największej gnojowicy. tak jest na świecie że jednym jest łatwiej a drugim trudniej. ostatecznie wybór należy do nas. ja dokonałam wyboru...dobrego wyboru. uratowałam sama siebie przed cierpieniem. uratowałam to co mam najcenniejszego, swoje życie. dziś jest ono dobre i jasne. złamałam przysięgę...i czego mnie to nauczyło. tego że idea przysięgi jest zła, że to po prostu denny pomysł dawać coś komuś za pewnik. dla mnie przysięgi podobnie jak strach są zalążkami zła. a kochać nie ma nic wspólnego z przysięgać. nie myślę źle o sobie, ale żal mi porcji dziecinnej naiwności i wiary która uleciała ze mnie razem z tym doświadczeniem. uważam też ze jeśli ktoś rozumie co oznacza przysięga małżeńska tak naprawdę. jak wie co znaczy kochać, dbać, budować to tej przysięgi nie potrzebuje. a przysięgać przed Bogiem pędzą w większości ci, którzy nie rozumieją tego i czekają aż Boże Błogosławieństwo zrobi za nich. a par które naprawdę rozumieją na co się porywają przysięgając przed ołtarzem jest malutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałbym Ci jedno uświadomić. Twoje odcięcie się od koscioła jest wyrazem Twojego ogromnego żalu. Jednak Ciebie Kosciół nie zdradził. Co najwyżej mógł on zdradzić swoją pierwotną naukę. Zdradził Cię facet a wyznawane przez Ciebie zasady okazały się być inne, okazałaś się człowiekiem a nie herosem. Ludzie, w tym tez np. kapłani, okazali się zwykłymi ludźmi nie wykonującymi swojej misji, narzucającymi strachem zasady bez ich wytłuamczenia lub nie mające odbicia w nauce lub ją wypaczając. Dla mnie, osoby, która wg. prawa kanoniczengo jest poza nawiasem i jednocześnie wyznaje poglądy Ks. Wieckowskiego, wybitnego teologoa, który doknal aktu aposteazy, jest to b. osobiste. Ale wyznaje też pogląd Kto jak Kościół? Jak chcesz się rozwijać duchowo odrzucając naukę, nie czytająć PS gdzie akcentowana jest milosc do człowieka i poswiecenie sie? Chcesz się tego uczuc z TV i od innych, zagubionych ludzi? Bo to co piszesz przysiędze, dokładnie to samo usłyszałem tam. A wię są tam też ludzie wybitni i mądrzy. ja dokonałam wyboru...dobrego wyboru - bo zrozumiałas podstawową rzecz, że to człowiek jest świetoscia i musi siebie szanować, myslisz ze Ci ktorzy siebie i kogos do czegos zmuszaja sila, szantazem i strache szanuja i kochaja siebie i drugiego? piszesz o strachu, dokladnie to jest z tamtej strony saczone, ale ja osobiscie sie tym nie przejmuje, co niby mam zrobic, u mnie co roku dochodzi do takich sytacji, przychodzi ksiadz na kolede i cieszy sie ze mam taka nietypowa, bo wielodzietna rodzine, na tle parafii jest to ewenement, potem zaglada do kartoteki i nagle zmienia swoje zachowanie o 100 stopni, zaczyna sie zloscic i mowi slowa strachu, to ja mu o milosci i zapraszam na indywidualna rozmowe, nie przychodzi, czy za to mam winic Kosciol? nie, moja droga jest podwójne trudna bo nie jest wytyczona, latwo jest opierac sie na innych, ktorzy mowia ze jesl tak to tak, a co jesli sie myla? w przysiedze masz na 1 miejscu milosc, kto tego dotrzymuje, masz racje że mało osób, przysięga jest notorycznie przez ludzi łamana, tak było u Ciebie Jeśli się rozpatruje co jest dobre a co złe, to trzeba spojrzeć na skutki. Pozostanie w jakiejś sytuacji kosztem zniszczenia siebie, swojej psychiki i mozliwosci odczuwania milosci jest zle natomiast jesli tam odnajdziemy spokoj, pokor, milosc to bedzie to dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wykładowca--> przepraszam jak odpowiadam nie na temat, ale czasem gubię wątek w twoich wypowiedziach. nie zastawiam się nad tym czy kościół mnie zdradził...raczej rozczarował, że nie jest tym za co od dziecka go uważałam...dla mnie to bardziej jak żal dziecka które odkrywa że nie istnieje święty mikołaj. poznałam mojego partnera, który jest ateistą. pokazał mi swój sposób myślenia. poszłam za nim i odnalazłam spokój. odnalazłam wartość życia, poczucie własnej wartości i bezpieczeństwo....zamiast strachu, potępienia i wstydu. Dziś nie wiem czy wierzę w Boga...na pewno nie wierzę jednak w to ze kościół (jakikolwiek zresztą) jest taki jakim On chciałby go widzieć. co do rozwoju duchowego to teraz szukam go gdzie indziej. na świecie było/jest tylu mądrych ludzi, tyle mądrych książek poza PŚ, że mogę się bez niego obyć. zresztą pojęcia przysięgi i miłości mają się dobrze i bez religii. możne nawet bez niej jest łatwiej pojmowalne. jeśli chodzi o samą miłość to myślę że wielu ludzi ma błędne o niej wyobrażenie. że miłość to bajka, że jest wieczna (nie jest, bo niedbana umiera szybciej niż kwiaty doniczkowe bez wody), że jest za nic lub mimo wszystko. ogólnie wiele osób myśli że miłość to to uczucie wewnątrz i faktycznie wielu ludzi ma w sobie to uczucie składając przysięgę. i wiem że eks do końca takie uczucie miał w sobie. tylko ze to czucie, czy myśl zakodowana w głowie \"kocham\" to dopiero zalążek miłości, która jest wszystkim co czynisz. jeśli nie czynisz miłości to przysięga jest złamana. ja mam jeszcze taką myśl, że w kubku herbaty podanym w trosce jest milion razy więcej miłości niż ślubnej obrączce wsuniętej na palec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm czasami słowa są takie niedoskonałe. Ale spróbuję. Gwiazdeczko nie chciał bym przejść tego co Ty. Nie współczuję, podziwiam Cię za to. I zazdroszczę. Bo masz pewien dar dostrzegania rzeczy których ja nie widzę. Tego Ci zazdroszczę. Oczywiście czasem dar odbieramy jako klątwę, ale nie mnie to oceniać. Wracając jednak do przysięgi. Nie wiem czy to w jakikolwiek sposób Ci pomoże, ale nie złamałaś przysięgi. Przysięga nie jest kontraktem. W przysiędze nie ma kar umownych. Przysięgi nie może ktoś traktować jak przyznania władzy czy własności nad drugim człowiekiem. Jeżeli ktoś poniża lub wykorzystuje Cię na podstawie przysięgi automatycznie przestaje ona być przysięgą. Tyczy się to każdej przysięgi nie tylko małżeńskiej. Niestety do przysięgi małżeńskiej dodano poważne konsekwencje w postaci prawa kanonicznego i cywilnego. To w znacznym stopniu przesunęło rozumienie przysięgi małżeńskiej w stronę kontraktu. Więc nie złamałaś przysięgi natomiast rozwiązałaś "kontrakt" otaczający tę przysięgę. I mam jeszcze taką małą prośbę. W bardzo czytelny i mądry sposób mówisz o miłości i innych sprawa. Jeśli mogę Cię prosić dziel się tymi myślami z ludźmi. Ja też tego potrzebuję. Wykładowco -> jesteś strasznie zagubionym człowiekiem. Nie plącz tego bardziej;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do gwiazdki
kobieto, jak ja Cię rozumiem.... a ja nadal tkwię w zwiaku, który związkiem już zupełnie nie jest. I tez zaczynam "losing my religion". Jakoś tak ostatno ta piosenka jest mi bliska, a te słowa to złotą czcionką powinny byc wypisane na ścianie domu tych, co potępiają drugiego nic nie wiedząc: "szczęśliwi ci którym los dał warunki w których mogą przysięgi dotrzymać z łatwością, głupcy ci którzy nie szanują takiej szansy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
philozoph--> chciałabym ci wierzyć w to nie złamanie przysięgi, ale nie potrafię. bo mogłam walczyć do utraty tchu, być inna wyrozumiała. pod koniec byłam bardzo zmęczona i moja empatia była bliska zeru. nie mam żalu do siebie że złamałam, bo wiem że ta przysięga z tym człowiekiem w tych okolicznościach była nie do utrzymania. jestem praktycznie pewna że eks mógłby napisać podobny post do mojego...że się starał, ale nie umiał tego utrzymać. fakt czasem zachowywał się jak potwór, tyle że to zachowanie było częścią jego osobowości i częścią jego choroby. i ja w swoich problemach i ciężarze też pewnie bywałam potworem. może ja nie do końca rozumiem słowo przysięga, ale dla mnie to zrobić to co się rzekło bez względu na okoliczności. i tak zdefiniowana przysięga jest dla mnie źródłem zła. to co ty podałeś jako definicję przysięgi ja nazwałabym obietnicą dobrej woli. ja byłe małżeństwo postrzegam jako dar (jak zresztą wszystkie bolesne sprawy które mnie spotkały), który nauczył mnie bardzo dużo o życiu. tak na marginesie to wszystkim, którzy lubią fantastykę polecam cykl o mieczu prawdy Terry Goodkind'a...może naiwna historia, może napisana słabo, ale to ona nauczyła mnie, że moje życie zleży tylko ode mnie i będzie tylko takie jak je sobie sama zbuduję. do gwiazdki--> nie daj się, walcz o swoją drogę do szczęścia i olewaj tych którzy cię za nią potępią...nie są warci istnieć w Twoim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypowiadam się na temat
Czytam temat ten, jak i poprzedni. Wczoraj przestudiowałem kilka artykułów w sieci na temat przysięgi małżeńskiej. Zadziwiające jest iż w przepisach Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego podaje się za odwołanie treści katechizmu ze ST i NT, zaś KK przyjmuje prawo kanoniczne zmieniane kilkakrotnie przez człowieka. Mimo tego iż jestem wyznania rzymskokatolickiego, śmiem stwierdzić iż treść przysięgi może godzić w drugiego czlowieka w przypadku jej złamania przez jednego z małżonków. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego pozwala na ponowne zawarcie małżeństwa w razie zlamania przysięgi malżeńskiej ale tylko temu malżonkowi, który nie dopuścil się jej zlamania i wg mnie jest to bardzo dobre prawo. Niewierność ślubom małżeńskim najczęściej uważana jest za cudzołóstwo i (lub) wszeteczeństwo. Jednak Nowy Testament przez słowo wszeteczeństwo rozumie pewne inne seksualne odchylenia (I Kor. 6,9; I Tym. 1,9.10; Rzym. 1,24-27). Dlatego zboczenia seksualne, w tym homoseksualizm, uważane są za nadużycie popędu seksualnego i naruszenie boskiego planu względem małżeństwa. Jako takie stanowią powód do separacji lub rozwodu. Ze strony http://www.adwent.pl/ustawy/prawo_nowela.html Nawet jeśli Pismo Święte zezwala na rozwód z powodów wyżej wspomnianych, jak również z powodu porzucenia przez niewierzącego współmałżonka (I Kor. 7,10-15), to Kościół i osoby zainteresowane pojednaniem powinni podjąć gorliwe wysiłki celem nakłonienia małżonków do okazania sobie nawzajem Chrystusowego ducha przebaczenia i odnowienia. Kościół powinien odnosić się do pary małżeńskiej z miłością, jeśli chce towarzyszyć jej w procesie pojednania. W przypadku gdy pojednanie nie zostanie osiągnięte, strona, która pozostała wierna stronie, która naruszyła przysięgę małżeńską, ma biblijne prawo do uzyskania rozwodu i zawarcia ponownego małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zettwuuess
a kto mowi ze ja mam taka opinie? wypisalam od razu wszystkie bzdury, zeby reszta dyskutujacych nie musiala juz ich przytaczac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gwiazdeczko oczywiście masz rację w swojej interpretacji. Jednak jest coś co lepiej zaobserwować na przykładzie innej przysięgi. Także na moment oderwę się od przysięgi małżeńskiej. Na wstępie zaznaczę że to nie ma nic wspólnego ze służbą zdrowia. Więc przysięgę Hipokratesa zostawmy w spokoju. Złożyłem kiedyś przysięgę że "uratuję każdego fraglesa" i tu była lista fraglesów. Nie jest w mocy ludzkiej uratować każdego. Więc jeśli nie dam rady kogoś uratować nie narusza to mojej przysięgi. Ale jeśli stchórzę, odpuszczę, oleję to złamię ta przysięgę. Bardzo trafnie nazwałaś to "warunkami". I analogicznie jeśli ja nie mogę uratować człowieka, a ty nie możesz znieść poniżenia powoduje to zwolnienie z przysięgi. Oczywiście nie zwalnia to z odczuć jakie daje sumienie. Ja też czuje się winny jeśli mi się nie uda, kiedy moje ręce okażą się za słabe, kiedy moja wiedza jest zbyt skromna by ochronić czyjeś życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm fragment wypowiedzi kogos z was o tym ze powinno sie wybaczac zdrady jest.. bardzo kontrowersyjny. Wszystko byloby pieknie ladnie gdyby wtedy druga osoba nie stwierdzala ze moze zdradzac z kimkolwiek bo malzonek ma swiety obowiazek wybacza.. :/ nie mowie ze tak jest zawsze ale w duzej ilosci przypadkow.. niestety rzadko sie zdarza ze, ktos tak zaluje, ze nie zrobi tego drugi raz po wybaczeniu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
philozoph-->bardzo mi się podoba twoje porównanie fraglesowe, takie sympatyczne. choć i tak sumienie może podszeptywać że można było coś zrobić inaczej, więcej ćwiczyć i ogólnie zrobić coś inaczej tak żeby można było jednak wszystkie fraglesy uratować. dalej można dyskutować że jeśli okoliczności mogą zwalniać z przysięgi, to kiedy? wtedy gdy w biegu do fraglesa dostaniesz zadyszki, bolesnej kolki, czy jak padasz bez życia bo bieg cię wykończył. gdzie jest ten moment od którego wolno czuć się zwolnionym z przysięgi? przecież każdy zinterpretuje to inaczej? ja sama nie wiem czy biegłam za krótko czy za długo. jedni mówią mi ze za długo się męczyłam inni mówią co mogłam jeszcze zrobić. ja twierdze, że uratowałam swoje życie...ale było w moim postępowaniu tez to o czym piszesz tchórzostwo i odpuszczenie. nikt nie wie co by było gdybym walczyła dalej, czy szczęście po grób czy stoczenie się na dno. moim zdaniem tak względnie przysięgi definiować się nie powinno. wtedy jedna pani będzie się czuła zwolniona z przysięgi jak jej maż przywali, a druga jak zapomni kupić kwiaty. istota przysięgi jest taka, że nigdy nie wiemy co przysięgamy i to jest moim zdaniem źródło tego ze przysięga nie może być dobra. a tylko niektórzy mają farta że mogą jej dopiąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×