Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Optym...Słoneczko, bardzo Ci dziękuję 👄 Mogę tylko jedno napisać. Jak dobrze, że jest to miejsce i jak dobrze, że ja tutaj trafiłam. Nie wiem, w którym miejscu bym dzisiaj była gdybym tutaj nie trafiła. Postaram się skorzystać z Waszych rad, przemysleć wszytsko i poczekać, odpuścić, dać na luz.... Już wiem, że dobrze mi samej ze sobą. Nie ma we mnie strachu, niczego się nie boję. Bycie samą, daje niesamowite poczucie wolności i lekkości...więc to już mnie nie niepokoi. Przytulam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corobić....widzę, że mamy podobne dylematy. Jesteśmy świadome siebie i mamy charakterki.... Ja już jak wiesz przeszłam rozstanie. Przeżywałam to strasznie, myslałam, że umrę...ale mam poczucie, że w pewiem sposób odrodziłam się po tym doświadczeniu jak Feniks z popiołów. Jak wyżej pisałam już się nie boję, ale chcę mojego M tylko...no mam dylemat z tym uczuciem. Jakie ono jest naprawdę. Ja z całego serca powiedziałabym, że to miłość i mój M też, tylko...jestesmy ludźmi, różnymi bardzo z temperamentami może to tak wygląda, tak już jest. Może to też zalezy od sposobu bycia, usposobienia...dwie spokojne jednostki utworzą spokojny związek....statyczny, a Ci zadziorni...tacy już są i tak sobie życia układają. Najważnijsze, aby być szczęśliwym i się szanować i nie nudzić ze sobą :)...chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale sama tez widzisz, ze ten niby brak nudy tu jest toksyczny....przynjamniej ja tej toksycznosci nei lubie...ale tez sama se go wybralam. A teraz juz powoli wiem dlaczego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeśli piszesz o rozstaniu właśnei z tym m, to wydaje mi się, ze tak naprawdę nei rozstałaś się nigdy...podobnie jak ja..miesiąc byłąm osobno, ale nigdy nie do końca...nie umiałąm zamknąc finalnie furtki. Ale to ja mam problem, który usiłuję rozwizać , tlyko powoli mi to idzie,a le juz nei mam do siebie o to pretensji. Po prostu działam tak jak uważam za stosowne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co robić pozwól , że się nie zgodzę z jednym Twoim stwierdzeniem. Mówimy o zdrowych związkach, ale nie idealnych, a w takich zdrowych są próby sił .Oj są. W każdym, bo taką naturę ma człowiek, choćby broni własnych przyzwyczajeń. Oczywiście istnieją kompromisy, które pozwalają na ustalenie granic, które odpowiadają obu stronom. Ja oczywiście nie odnoszę się tu do sytuacji Niebo. Piszę ogólnie, bo i ty napisałaś ogólnie, że w związkach, gdzie jest miłość, nie ma próby sił. Są i właśnie są po to, żeby nauczyć się akceptacji siebie i akceptacji drugiego człowieka. Te próby sił, zakończone zdrowym kompromisem, w efekcie nie ranią żadnej ze stron. I to jest fajne. Jesli któryś z partnerów jednak czuje się z kompromisem źle, oznacza to, że dzieje się coś niedobrego. U mnie spokój. Masakryczna ilość pracy, ale jest dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze inaczej - w zdrowych zwiazkach opartych na wzajemnym poznawaniu, zaufaniu, bliskosci - nie ma miejsca na MANIPULACJE. A ja mam wrazenie ze partner Nieba wlasnie manipuluje, \"karze\" ja ostentacyjnym wychodzeniem z jej domu o tej samej porze. \"Jak ty nie chcesz po mojemu to zobaczysz\". Wie gdzie uderzyc bo Cie zna. Wie na czym Ci zalezy. On Cie zna nie po to by Wam sie lepiej razem wspolpracowalo, byscie stali sie sobie blizsi - tylko po to by cos dla siebie ugrac. Moge sie oczywiscie mylic bo znam historie z opowiadan plus moje doswiadczenia ktore podpowiadaja taka a nie inna interpretacje (i uprzedzenia tez). Bo wlasnie taki jest moj obraz \"wlasciwego\" zwiazku (w ktorym sa tarcia, sa konflikty - ale nie powoduja zachwiania poczucia bezpieczenstwa tylko dwoje ludzi umie je rozwiazac bez uszczerbku dla zwiazku i siebie) - poznajemy siebie nawzajem, swoje potrzeby, pragnienia, zainteresowania - bo to jest przyjemnosc poznawac drugiego czlowieka (przynajmniej dla mnie, ale skoro nie bylo nigdy wzajemnosci to tak jak granie w szachy samemu ze soba podczas gdy partner sie przyglada); tzn poznaje, obserwuje innych, cieszy mnie ze wiem o nich wiele - ale nie robie z tego uzytku na ich korzysc (na niekorzysc tez nie bo to nieetyczne), nie sprawiam im przyjemnosci, niespodzianek bo sie zuzylam. Nie szukalam partnera ktory bedzie mnie poznawal, ktoremu bedzie zalezalo na moich potrzebach, pragnieniach, ktory bedzie wiedzial np jakie dania, ksiazki, filmy lubie (wciaz jest to dla mnie jakas egzotyka jak o tym mowie), co sprawia mi przyjemnosc a co przykrosc - bo nie bylo to wazne w dziecinstwie a wrecz przeciwnie - warunkiem akceptacji bylo posiadanie takich potrzeb jakie \"powinnam\" miec, te prawdziwe, indywidualne rozbijaly sie o mur, nie istnialy bo nie mialy prawa. Ale teraz wiem ze istnieje cos takiego. U mnie bylo to zawsze jednostronne i bezwarunkowe - ktos mogl byc dla mnie tylko znajoma osoba, kolega/kolezanka a ja znalam jego/jej potrzeby, upodobania, co lubi a czego nie. Dlugo nie zdawalam sobie sprawy ze mnie wlasnie tego brakuje. I od zawsze brakowalo. Ale to takie luzne dywagacje teraz, wrocilam do domu, wszystko bez znaczacych zmian tylko zaobserwowalam ze moje podejscie, postawa sie zmienila. Ja mam to naprawde w doopie. Jesli w mijej reakcji na gadanie jest lek to wyraznie go ubywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneilll...4U.... dziękuję za cenne uwagi. Zawsze to jest jakas podpowiedź, coś co pozwala mi przemysleć sprawę, zobaczyć temat od innej strony. Boję się, że może ja chcę bajki (po latach horroru, nie z partnerami, ale ze sobą przede wszytskim), a jak napisała 4Umowy w związkach zawsze są jakieś niuanse, zawsze są zdania podzioleno na różne tematy...ważne jak się je rozwiązuje. I oczywiście u mnie też takie tematy bywają, ale są pokojowo wyjaśniane, natomiast ta jedna kwestia jakoś tak.....zaognia. No cóż....to też zalezy od podejścia. Jak coś mam w doopie i mi nie zalezy, to przechodzę nad tym do porządku dziennego i nie robię afery. Natomiast jak nam na czymś zalezy to ...walczymy i to jest taka sytuacja, ale czy warto? Nie to nie....nie zmuszam ciebie i Ty nie zmuszaj mnie. Ale ja czuję, że to jest jakas kara...słusznie to zauważyła oneill i dlatego tak mnie to boli. 4Umowy...praca najlepsza :D zarobić można, zając myśli, a i często fizis zaangażować....same pozytywy. Miaa777, ja1972, Montia....❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo, skoro czujesz sie ukarana, to odpusc ten temat. Wtedy \"kara\" nie przyniesie zamierzonego efektu :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - naszym najlepszym przyjacielem jest INTUICJA. My ja czesto zagluszamy, kwestionujemy (co chcemy zyc w swojej bajce ktora sobie wymyslilysmy na takiej czy innej podstawie a ktora zwykle sie nie sprawdza - jest jedynie mysleniem zyczeniowym) - a ona nam ZAWSZE dobrze radzi czy podpowiada. Jak siegne pamiecia wstecz to NIGDY sie nie mylila. Nawet jesli wiodla mnie wyboistymi, trudnymi drogami a czasem ciemna sciezka przez las - to zawsze do prawdy, zawsze na koncu tej drogi bylo moje dobro i moje bezpieczenstwo. Nawet wtedy kiedy sie balam zrobic jakis krok (to chyba dywqersja mojego wewnetrznego dziecka) to intuicja przekonywala mnie ze powinnam dzialac. Tak jak ostatnim razem. Kosztowalo mnie to wiele ale oplacilo sie w ogolnym rozrachunku. Wazne jest zeby zdjac wreszcie te cholerne rozowe okulary i zobaczyc prawde. Ktora moze nie jest tala piekna jak nam sie wydawalo, jakbysmy chcieli ja widziec - ale jest prawda. Powoli pozbawiam sie zludzen - czasami bywa to bolesne ale w rezultacie prowadzi do uwolnienia. A czym sa rozowe okulary? Mysleniem zyczeniowym, wiara w cos czego nie ma, co jest naszym wyobrazeniem; przypisywaniem oczekiwanych wartosci ludziom, zdarzeniom, rzeczom... I zdjecie tych okularow na poczatku rodzi smutek - tzn uswiadomienie sobie ze wiekszosc tego w co wierzylismy to wytwor naszej wyobrazni. Rodzi smutek i rozczarowanie, taka wewnetrzna zalobe. Ale potem powracamy do rownowagi juz silniejsi i wolniejsi, choc niektorzy moga byc odrobine zgorzkniali przez jakis czas bo mimo wszystko zbyt wiele oczekiwali od swiata, zbytnio go idealizowali...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie:) Tak cztery umowy masz rację - ja się źle wyraziłam, napisałam o związku idelanym faktycznie ( hmmm...może ja mam tlyko taki w głowie ) choc po przemysłeniu ( bardzo krótkim:-) ) wiem, że sa tarcia i rzeczywiście pytanie jak sie je rozwiaże, tak żeby nie bolało, a jełsi nawet trochę poboli to nie tak, że czuje się, że to nie jest zupełnie po mojemu i każda ze stron dała coś z siebie. Oneill ostatnio dużo mysłe o intuicji i staram się jej słuchać w przypadku synka - a jak wiadomo gorzej ze mną:) Ale dochodze do wniosku, ze ZAWSZE spadam na cztery łapy, więc jestm przekonana, że i w przypadku moich osobistych kłopotó też tak będzie. Pozdrawiam serdecznie🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisze o tych okularach dlatego bo przypomnialam sobie swoja rozmowe z kolezanka ktora podobnie jak ja podchodzila z sercem na dloni do kazdego zagubionego przypisujac mu pozytywne cechy "tylko sie tak zagubil ale w normalnych warunkach, obdarzony miloscia, ufnoscia i bezpieczenstwem ukaze cale swoje dobro"... Jak sie to konczylo mowic nie musze... U mnie zreszta bylo tak samo. I ta wlasnie kolezanka zapytala mnie: jak sie czuje po zdjeciu tych okularow. Ja na to: rzeczywistosc jest mniej barwna, raczej szarawa - ale przynajmniej prawdziwa. Nie przypisuje juz nikomu cech ktore chcialabym w nim/niej widziec. Nadal obserwuje ludzi bo to jakby wpisane w moja nature. Ale nie interpretuje (nad-interpretuje?). Mimo wszystko bardzo sie z tego ciesze. Ze pozbylam sie wreszcie zludzen ktore prowadzily mnie na manowce. Moje wewnetrzne dziecko jest juz wieksze, wyroslo z niemowlectwa. Ale nie jest szczesliwe. Jest smutne. Nieufne. Zamkniete w sobie. Wie ze nie otrzymalo tego co mu sie nalezalo i zastanawia sie czy mialo do tego prawo skoro nie otrzymalo. Ale ciesze sie ze ruszylam z miejsca bo wciaz widzialam niemowle ktore potrzebowalo ogrom milosci, akceptacji i ciepla. Niestety, wyroslo na opuszczone, samotne dziecko ktorego potrzeby nie sa wazne, ktorego potrzeb nikt nawet nie zna i poznac nie chce. I to je bardzo boli. Czy to znaczy ze doroslam, dojrzalam juz do zaopiekowania sie tym dzieckiem - czy ze nie poradzilam sobie wlasciwie z niemowleciem, nie dalam mu tyle milosci i akceptacji by wyroslo na szczesliwe, usmiechniete dziecko? Tego nie wiem. Ale mam nadzieje sie dowiedziec. Bo nie odczuwam wyrzutow zaniedbania, zajelam sie swoim wewnetrznym, odrzuconym i opuszczonym dzieckiem jak moglam. Ktos mi w tym bardzo pomogl. Pisalam juz o tym. Przestalo plakac. Zaufalo mi. Bylo spokojne. I teraz pojawilo sie to kilkuletnie, nieszczesliwe dziecko. Jak probuje wracac do niemowlecia to ono spi i jest bezpieczne, powoli zanika ale wciaz tam jest. Zanika dlatego ze juz zostalo wyleczone. A ja czuje ze opieka nad tym smutnym dzieckiem jest ponad moje sily. Ale tak samo bylo gdy spotkalam sie z moim wewnetrznym niemowleciem, czulam bezradnosc. Nie wiedzialam jak sie mam nim zajac, co mam zrobic zeby nie plakalo... Mysle ze potrzebuje jeszcze glebszego kontaktu z tym dzieckiem, zrozumiec je i dac mu dokladnie to czego mu trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane gdybym umiała odczytać intyucję to pewnie by mnie tutaj nie było....ani żadnej z nas ...no lae cóz... Oneill pisala o rózowych okularach ..i własnie zawsze je miałam ...bo juz w dzieciństwie marzyłam sobie ,ze swiat jest inny,ze mam kochającyh rodzic ow,fajna rodzinę ,swoj pokój...radośc ,usmiech w domu...a kiedy nagle spadały te okulary był ból ,samotność..kazdy związek widzę przez okulary własnie różowe...teraz tez tak było....i to moje wyobrażenie ,ze on mnie potrzebuje a ja jestem szczesliwa bo moge byc potrzebna....a jak spadły okulary tzn.On mi je zrzucił...doznalm szoku ,cierpienia ,bólu...bo przeciez ja widzialam to inaczej...a było inaczej,jest inaczej....Mysłam ,ze czas leczy rany,,,to juz tyle czasu ,było dobrze bo nie kontaktowaliśmy sie ,nawet w sprawach służbowych prosiłam kogos innego.ale wczoraj do mnie napisał w sprawach słuzbowych,bardzo oficjalnie ,bez zbednych słow.Myślę ,ze Ona mu tak poradziła.....zreszta ja tez tak mu odpisałam....ale znów mnie \"rozwaliło\".przepłakałam całe popołudnie bo przeciez to było tylko moje wyobrażenie ,a On przeciez traktowął to tylko jako sprawy słuzbowe....to poco mi to wszystko pisał ,mówił ..poco...ja chyba mam jakąś nerwice natrectw ,ze słowo dla mnie jest tak samo wazne jak czyny,..sam a nie puszczam słow na wiatr ..sa bardzo wazne w moim życiu ...i pamietam te słowa te ,które mnie zraniły i te które dawaly mi radośc.. to ja KTOSSSSSSSS.Pamietam ,ze mialam kiedyś na kafeterii nic ....fajnie ,ze znalazłam Was tutaj ,tylko szkoda ,ze nie wcześniej kilka miesięcy... Oczywiscie fajnie ,ze jestescie ogólnie a nie ,ze ztego własnie powodu...Miłegp dzionka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Medalion...przytulam Cię. Trzymaj się...jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...fajna piosenka Tomka Lipońskiego, stara, ale super tekst i muzyka...polecam. Ja to nawet miałam cały pokój na różowo...a to było daaawno temu, pewnie Dody ani Joli Rutowicz ;) nie było jeszcze na świecie. Boże... to ile ja mam lat, hehe Tak sobie rózowy świat stworzyłam wokół siebie, który taki wcale nie był. Zobaczyłam to i zrozumiałam jak miałam kilkanacie lat, może 12-13? Od zawsze tata był alkoholikiem, ale w domu się mówiło, że lubi wypić. Było bardzo źle. jak dzisiaj wspominam... Boże jak moja mam mogła nam to zrobić? Horror. Jako zdrowa powinna chronić dzieci. Ale...pisałam o tym nie raz. Do dzisiaj moi rodzice uważają, że...nic takiego się nie stało, że w niemal każdym domu tak było, że przecież pił, ale nie bił, pił, ale dawał pieniądze na życie. I tak wdrukowałam w siebie sposób pojmowania rzeczy nie takimi jakie są naprawdę... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błekitne widzisz ja sobie teraz zdaję sprawę ,ze cale zycie chcialam miec rózowe okulary...wszytsko widziałam najlepiej ,nigdy nie chciałam ich sciągnąc....a potem ból,płacz...bo jest inacxzej Ja ostanio tez słysze od mamy,ze ona przezyła 40 lat piekła /małzenstwo/gdzie ojciec pił często ,awanturowł sie...do mnie dotarło niedawno,że Ona mówi tylko o sobie,,,,a my bylismy dziećmi nie umieliśmy sobie poradzić...a Ona dorosła inaczej wszystko przyjmowała....i mogła sobie poradzic ..mogła odejsc .ale tkwiliśmy w tym \"bagnie\"...teraz nie moge sobie emocjonalnie poradzić...moi bracia tez maja kłopoty czy to w wyrazaniu uczuć,czy w zdrowym podejściu do związku...ale i tak nikogo to nie interesuje bo przeciez jakie mam kłopoty jak jestem sama...no własnie chociaz taki ,ze jestem sam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam sobie wasze posty i powoli docieraja do mnie wszystkie bledy myslowe, ktore zrobilam do tej pory. nie obce mi jest male placzace wewnetrzne dziecko, rozowe okulray, niesienie pomocy wszystkim, chowanie swoich wlasnych potrzeb w buty. do tego pijacy, bijacy ojciec, tyran, matka dewotka, nie potrafiaca powiedziec nie. schowam sie u was na chwile jak moge 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie to nie bajka
o co chodzi z ta malo dziewczynka o której tutaj tyl episzecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postanawiam poprawę... schowaj się ...i korzytystaj z rad dziewczyn bo są one bardzo mądre....czsaami sie przekomarzają ale jak to baby:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postanawiam poprawę... schowaj się ...i korzystaj z rad dziewczyn bo są one bardzo mądre....czsasami sie przekomarzają ale jak to baby:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postanawiam....🖐️ Jesteś jedną z nas...Witaj. Życie... to długi temat. Dotyka naszych najczulszych wewnętrznych żali, które przez zycie narastają, a które swój poczatke mają z dzieciństwa, często z niemowlęctwa. Ale może bardziej fachowo poczytaj...tutaj: http://www.tenjaras.webpark.pl/wewnetrzne_dziecko.html Miłego weekendu ja juz zmykam z pracy.... 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo...- ten upor Twojego m przypomina mi dziecieca logike:) : na zlosc mamie/babci zrobie sobie siusiu w majtki; skoro fajnie mu sie u Ciebie spedza popoludnia, w tym jak sie domyslam:) objada frykasami, ale spie u siebie/choc w wynajetym mieszkaniu, choc wczesniej mieszkalem tutaj 24 h na dobe/, to nie ma zadnego wytlumaczenia dla takiego zachowania, jest ono co najmniej nielogiczne; przestan nalegac, zobaczysz jak to zadziala😍; Medalion - powiem Ci szczerze, ze zawsze dziwilo mnie, iz wiekszosc dzieci wyroslych w rodzinach alkoholowych, gdzie pije ojciec - obwinia matki; ojca sie tlumaczy - czlowiek chory; moim zdaniem matka tez nie jest zdrowa, jesli tkwi w takim ukladzie, moze jest nawet bardziej chora od alkoholika; to byly inne czasy, moze rodzice nie mieli takiej swiadomosci jak my, moze nie mieli mozliwosci, wiec obwinianie ich nie ma sensu; jestesmy tu i teraz, mamy swiadomosc wlasnego problemu, wiec zrobmy cos; stalo sie, trudno, przeszlosci sie nie zmieni; Wierna... - wychodz juz z tych \"okopow\", pobylas sama ze soba wystarczajaco dlugo, wracaj do ludzi😍 Ewcia - ja rozumiem - nieregularnie, ale nie zeby w ogole!😍 Pozdrawiam wszystkie dziewczynki😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy Nie obwiniam Jej ,ojca tez nie tłumaczę ,zreszta on nie żyje więc to mu nie potrzebne,ale jak pamietam ,niewiele by sobie z tego zrobił....No własnie to my mamy swiadomośc tego ,ze wychowaliśmy sie w takiej rodzinie i moze dlatego szukamy odpowiedzi dlaczego tak musiało być...przecież zazdrościliśmy innym dzieciom normalnych rodzin( ja przynajmniej tak),dlaczego musimy teraz walczyc z przeszłoscia.. pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Medalion - nie chcialabym zabrzmiec \"z ambony\", czy innej \"trybuny honorowej\", ale moje myslenie i dzialania koncentruja sie na: jak sie z tego \"szamba\" wykaraskac; wolno mi idzie, niemniej wciaz do przodu; pozdrawiam i \"spadam\";

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z checia posiedze u was i poczytam. Niebo blekitne: dziekuje za linka, bede miala lekture na wieczor. Vacancy tez zastanawialam sie nad tym obwinianem matki za pijanstwo ojca i widze, ze to chyba jakis schemat. ja naczytalam sie juz duzo ksiazek, zaczynajac od pozytywnego myslenia przez psychologiczne ksiazki o samoakceptacji itp. mysli w nich zawarte starczaja mi moze na tydzien lub dwa, pozniej o wszystkim zapominam i robie dalej tak samo. obecnie nie jestem w zwiazku, przez ostatnie dwa lata spotykalam sie z 6cioma roznymi mezczyznami, znajomosci te trwaly srednio 2-3 miesiace po czym zakanczalam znajomosci. mam 30 lat, nieudane malzenstwo za soba, dzieci boje sie miec do tej pory ale to chyba normalne u takich przypadkow jak ja. pozdrawiam was rowniez i dzieki za mile przyjecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was wszystkich 🖐️❤️ Kot mi moze powiedzieć i uświadomić - co to znaczy - katarsis/catarsis. (?) Proszę , jeśli ktoś wie, napiszcie mi kilka słow o tym. Z góry serdecznie dziękuję. ❤️ :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
haha , miało być KTO a nie Kot haha, ok, :D :D 🖐️ Pozdrawiam wszystkich !! ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Witam, Pisałam w tym temacie jakiś czas temu, parę osób udzieliło mi naprawdę fajnych rad,tylko że wtedy chyba nie bardzo jeszcze rozumiałam,w jakim położeniu się znajduję. W dniu dzisiejszym już całkowicie rozumiem. Przypomnę się,jeśli pozwolicie...Jestem aktualnie w 5 miesiącu ciąży, mieszkam z tym facetem; to,co on wyprawia,przechodzi ludzkie pojęcie. Pisałam o tym,że zabrania mi kłaść na kanapkę więcej niż jeden plasterek szynki, że niesamowicie znęca się nade mną psychicznie,no i niestety fizycznie również. Nie katuje mnie (jeszcze) tak jak się nieraz zdarza; on bije tak,żeby nie było widać,ale żeby bolało. Już nawet nie chodzi o to,że boli...Ja panicznie boję się,że coś mi zrobi,coś poważnego,mnie albo dziecku i jak widzę ten amok w jego oczach,to po prostu...:( Oprócz tego,ostatnio rozmawiałam na ten temat z ciotką (bardzo inteligentna kobieta :)) i po tej rozmowie dopiero zaczęło do mnie docierać...ta cała powaga sytuacji. Że on się nie zmieni. Że będzie coraz gorzej. Nie dostaję żadnych pieniędzy do ręki,nawet głupich 2 zł na wodę,bo często robi mi się słabo np.w autobusach. Nie mam obiadu w domu,dlatego jeżdżę do rodziny. O to też są awantury. Dostałam ostatnio za to,że zrobiłam sobie balejaż. Wzbudza we mnie poczucie winy z tak absurdalnych powodów...:( Próbuje mi wbić do głowy,że jestem głupia,że do niczego się nie nadaję,że będę złą matką,że bez niego sobie nie poradzę...Wprowadza tak absurdalne zakazy i nakazy,że szok. Na moje witaminy albo mój obiad nie ma,ale na jego piwo zawsze jest. Chleje codziennie,chociaż on nie potrzebuje alkoholu,żeby dostać agresji. Wyzywa mnie, moją rodzinę...sprawia,że czuję,że jestem nic niewarta. A mam jeszcze tyle rozumu,żeby wiedzieć,że tak nie jest. Boję się. Chcę od niego odejść,ale potrzebuję siły. Nie mam jej.:( On uśmiechnie się,przeprosi i ja już mięknę...Ja wiem,że to błędne koło. Ale już nie wiem jak sobie z tym poradzić. Wydaje się,że to takie proste; spakować się i odejść. Nieprawda,to wcale proste nie jest. Piszę bardzo chaotycznie,bo nie wiem jak pozbierać wszystkie myśli. Obwinia mnie o wszystko...twierdzi,że to,że mnie bije,to moja wina,bo ja go prowokuję. Od niedawna wrócił do pracy (po 4 miesiącach bezczynności...którą wyładowywał na mnie); myślałam,że może przestanie pić i coś się zmieni. A gdzie tam. Chleje więcej i częściej,wścieka się coraz bardziej regularnie, wyznacza mi nieraz porcje żywieniowe,nigdzie mi nie pozwala wychodzić, kontroluje mnie,straszy...:( A ja tak bardzo chcę z powrotem zacząć żyć, śmiać się...I nie potrafię odejść,bo taka słaba jestem.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katharsis - oczyszczenie, czesto jest to straszliwy wybuch emocji, po ktorym nastepuje spokoj....dzien placzu, po ktorym przestajesz czuc cierpienie....straszliwa awantura, po ktorej czujesz sie lepiej bo wyrzucials z siebie emocje.... (a poza tym powinno byc gdzies w googlu :P )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Abssinthe 🖐️🌼 Serdecznie ci dziękuję !! Potrzebowałam wiedzieć na już i stąd , jeszcze raz dzięki !!!!!! :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to samo przez 18 lat
do karotka00 kochana - przez zupełny przypadek teraz własnie trafiłam na ten temat i czytając Twój problem widziałam siebie :( mo koszmar zaczął się 18 lat temu i tak samo jak ty nigdy nie miałam na tyle siły by odejść.Po kolejnych awanturach i rekoczynach były z jego strony przeprosiny, a ja naiwna wierzyłam, że to kiedyś się zmieni na lepsze. Nie mogłam nigdzie wychodzić z domu sama, za każdym rogiem czaił się mój kochanek. Miały miejsce awantury o przysłowiową " za słoną zupę " i to cholerne poczucie winy, że to ja jestem przyczyną tego wszystkiego. Dodam, że nigdy nie dałam mu powodu aby myslał, że mogę mieć kogoś na boku. W tym roku minie 18 lat od naszego ślubu i co? I nic!!!!! Jest taki sam jak był . Teraz dopiero jestem gotowa żeby od niego odejść i stwierdzam z przykrością, że mogłam zrobić to już dawno. Oczywiście to ja muszę znaleźć sobie mieszkanie i się wyprowadzić gdyż mój podły " mąż " stwierdził że prędzej mnie poćwiartuje niż się wyprowadzi. W tej chwili żyjemy zupełnie oddzielnie, ja w jednym pokoju z synem, on w drugim, ale mimo to, podłości z jego strony nie ma końca. Wierzę Ci że bardzo trudno jest podjąć właśnie tą konkretną decyzję, ale uwierz facet który tak się zachowuje i bije kobietę NIGDY się nie zmieni. Pomyśl o dziecku. Moje na nieszczęcie musiały patrzeć jak ojciec bije ich mamę i wyzywa od najgorszych. Teraz wiem, że nie powinnam była do tego dopuścić. Życzę Ci z całego serca dużo siły w podejmowaniu ważnych dla Ciebie i dziecka decyzji. Przytulam Cię mocno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×