Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Glicynia.....\"Nie chcę się zmieniać i \"pacykować\" ale czy to nieuniknione? Gdyby nie te samotne wieczory i noce, samotne wyjazdy i pustka........ Dlatego praca i praca...........\" Nikt nie mówi że masz się \"pacykować\" to nie o to chodzi,chciej zmienić swoje myślenie i chciej skorzystać z osiągnięć kosmetyki ,Moja Droga czasami zwykła kreska na oczach czy też odrobina tuszu na rzęsach czyni cuda..... Kiedy sama sobie zaczniesz się podobać nabierzesz również pewności siebie .... Wiesz o tym,że pierwsze wrażenie jest najważniejsze tak właśnie od niego wiele zależy,jeśli wewnątrz Ciebie jest skarb ....więc i niech ten skarb będzie pięknie przyozdobiony:) A tak swoją drogą to gdzie chcesz kogoś poznać , w pracy?? Tam już chyba poznałaś wszystkich spędzając tam tyle czasu,może jakiś spacer.....wyjdź ze swej skorupki,proszę,spójrz na siebie innymi oczami i troszkę mniej samokrytyki,bo to Ci na pewno nie pomoże.... Jeśli chodzi o mnie .....uświadomiłaś mi że we mnie nie ma nadziei na jutro,dziękuję. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to teraz ja tu popiszę a przynajmniej mam taką nadzieję,że system mnie znowu nie wyrzuci:) Niebo....dziękuję za ciepłe słowa......nadal nie ma we mnie myślenia że coś osiągnęłam nie myślę ciągle takim kategoriami,najwidoczniej poczucie straty przesłania wszystko inne a może po prostu zbyt wiele od siebie wymagam. \"nie wszystko na raz\" to słowa które słyszę od dłuższego czas u w swoim życiu,chyba coś w tym musi być..... Niebo.... chciałam Cię prosić o ostrożność w relacjach z M. Wydaje mi się że angażujesz się w to wszystko cała sobą(mogę się mylić) ale ja też nie czułam jak wchodzę w ten \"układ\" coraz głębiej pomimo,że postawiłam sama sobie i jemu granice.......o tym ,że matnia zaczęła działać i ja w tej matni przekonuję się dopiero dzisiaj,nigdy wcześniej nie myślałam nigdy aż tak o związku czy o mężczyźnie ja w tym czasie,czy to nie zastanawiające i nie śmieszne.....ja która się odcięłam w każdy możliwy sposób,ale odpowiem, to ani nie zastanawiające ani śmieszne po prostu ta nić owija w niewidoczny i nienamacalny i nieuchwytny sposób,kiedy już dusi stwierdzamy tylko,że brakuje nam powietrza..... Trzymam za Ciebie kciuki i życzę jak najlepiej🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kormoranie❤️:) tak rozmawiałam ze sobą i z Bogiem, w taki sposób wierzyłam i zawierzyłam Życiu,Losowi.......i w taki sam sposób na przekór wszystkiego z wiarą stawałam do każdej bitwy,nie raz się bałam ale walczyłam ......wygrywałam ciężko było ale wygrywałam pokonywałam własne lęki i szłam na przekór z wiarą i nadzieją na jutro.......tylko widzisz wtedy walczyłam dla kogoś.....dzieci,rodzina.....a teraz tak wiem,powiesz dzieci przecież są, tak oczywiście że tak,ale ja widzę,że w tym całym moim życiu nie ma mnie....jakbym nie istniała............ja muszę ja chcę odnaleźć siebie i po raz pierwszy zawalczyć o siebie dla siebie......odnalazłam siebie w maju zeszłego roku wtedy po latach po raz pierwszy przywitałam się ze sobą ponownie,ale na krótko, późniejsze miesiące ukształtowały mnie na jego podobieństwo i każdego dnia zatracałam siebie............do tej pory nigdy przez te lata nie działo się tak że ja stawałam się podobna jemu,jedyna nadzieja dla mnie jest tylko taka,że w krótkiej chwili zauważyłam co się ze mną dzieje,to bolało najbardziej...............i właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego,że muszę odszukać siebie..................skupię się teraz nad tym,to jest teraz najważniejsza rzecz dla mnie odzyskać swoje jestestwo. Dziękuję Ci za każde słowo jesteś dla mnie wsparciem jak Anioł Stróż stoisz i pilnujesz mnie:) abym nie zboczyła,bardzo dziękuję❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy....❤️ Tobie również dziękuję za myśl i za serce:) może jednak zacznę od tematu Twojego syna rzeczywiście jest niepokojące Jego podejście do tematu \"miłości \"pozostawionej w Polsce. Kieruje się żalem w stosunku do Niej ,wiemy że to nie jest dobra droga. Możemy zobaczyć bardzo wyraźnie jak dzieci powielają błędy rodziców,przez całe lata patrzył na Was dwoje w jakiś sposób uznał,że tak też można żyć skoro Wy już tyle lat razem.... Oczywiście żadne słowa nie pomogą i nawet nie ma szans wytłumaczyć Mu tego. Cóż pozostaje?? Nie wiem ile syn ma lat,czy może pozwolić sobie na taki samodzielny wyjazd? Bo tu chyba nie ma innego wyjścia jak pozwolić Mu na samodzielne podejmowanie decyzji. Sam fakt że w ciągu trzech miesięcy ich \"związek \" był tak burzliwy świadczy o tym,że prawdopodobnie Oni nie będą razem któreś z Nich nie wytrzyma tej huśtawki. Ale dopóki On sam nie przekona się na własnej skórze nie trafią do Niego żadne argumenty,każda kolejna próba przekonywania Go będzie kończyć się konfliktem między Wami a jeśli nawet w końcu posłucha Ciebie żeby pozostawić to za sobą w przyszłości może mieć żal że stanęłaś Mu na drodze do szczęścia, tym bardziej że z czasem ten \"związek \" wyidealizuje. Jeśli chodzi o mnie będę się okopywać jeśli tylko to pomoże ..........krzyczę i płaczę zawsze po \"spotkania\" czy też \"rozmowach\" z M...........ale nie płaczę z żalu za nim ,raczej z żalu za utraconymi nadziejami na wspólną przyszłość z żalu nad utraconym zaufaniem do niego i płaczę bo coraz bardziej zaczynam rozumieć jak wielka przepaść nas dzieli,ta przepaść jest chyba nie do pokonania,pomimo,że wiem tak wiele nadal myślę dość często \"to niemożliwe\".........czy widzę nadzieję dla niego?? Tak widzę. Przy ogromnej wierze,determinacji,miłości wewnętrznej,sercu wszystko jest możliwe i dziwna rzecz jaką zauważam w tej chwili przed chwilą napisałam ,że nie znajduję nadziei dla siebie ale znajduję nadzieję dla niego.............i znowu jest on....i walka dla niego i dla niego.........pomimo,że nie kocham tego człowieka..........to zależy mi na nim jako na człowieku.....stąd wynika moja postawa gotowości..............tylko dlaczego ja nie znajduję człowieka w sobie tylko znajduję go w innym człowieku???? To są kolejne pytania na które muszę sobie odpowiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kormoranie napisałam ,że w maju zeszłego roku odnalazłam na nowo siebie......... po latach spotkałam siebie.................tzn że ja już sama dla siebie istniałam..........ale kiedy odszedł ten człowiek to i ja przestałam istnieć.........teraz mam najtrudniejsze zadanie ......odnaleźć siebie bez Niego.......nie powiem że jest to niemożliwe bo nie ma rzeczy niemożliwych ale bardzo trudne dla mnie tym bardziej przy moim notorycznym braku czasu i pędzeniem do przodu......w takich realiach nie mam kiedy wyciszyć się odkopywać,czeka mnie bardzo trudna,ciężka praca.........ale podobnie jak nie boję się bać:) tak samo nie boję się trudu:) dziękuję:)❤️ A Twoje uwagi są tak trafne,dotykają samej istoty rzeczy.....to jest piękne!! Chyba muszę kończyć na dzisiaj,życzę wszystkim dobrej nocy. Vacancy a dla Ciebie buźka bo nie pożegnałam się z Tobą w poprzednim poście,ale tak się śpieszyłam aby wysłać by znowu gdzieś nie pofrunęło..:)❤️ Ewo❤️❤️masz dar wlewania w serca nadziei🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna... - moj syn ma lat 20-scia /prawie/; zrobie wszystko, zeby stad nie wyjechal przynajmniej w ciagu najblizszego roku; 19 maja zaczyna roczne studia ESL /English as a Second Language/; znajomosc jezyka nawet jesli nie w USA, to w Polsce rowniez mu sie przyda; tlumacze mu i prosze; on nie buntuje sie stale, czasem jak go cos dopadnie, to marudzi; licze, ze z chwila kiedy pojdzie do szkoly zmieni swoje myslenie; teraz nie ma stalego zajecia, najzwyczajniej w swiecie nudzi mu sie; bardzo licze na te szkole; podobnie, jak pisala Niebo... 😍- moj syn jest moim przyjacielem; dluzszy czas mielismy tylko siebie, ufamy sobie, zawsze mowimy prawde; wiem, ze on sie liczy z moim zdaniem; to dobry dzieciak, choc czesto \"najezony kolcami\"; ale ja go moge nawet po tych kolcach glaskac:) Masz podobnie jak ja - o sobie myslisz w ostatniej kolejnosci; jak na ten moment, stracilam nadzieje, ze kiedys to zmienie, bo nawet nie jestem pewna, czy chce; szczegolnie dzisiaj jestem zdolowana; przypadkiem w amerykanskiej tv trafilam na \"Liste Shindlera\"; sama rozumiesz, w jakim jestem nastroju; jestes cudowna, wrazliwa i madra kobieta; dasz sobie rade ze wszystkim, a ja naprawde rozumiem i wiem czego Ci zal; a Czlowiekiem jestes Ty wlasnie i kazdy czlowiek na pewno to widzi; przytulam😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, Kochane.... ❤️ Bardzie dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Ewo, Kormoranie...szczególnie Tobie, za wnikliwość za widzenie, słyszenie, czucie. Z tym netoperkiem było smieszne, ale coś w tym jest, bo pamiętasz i przytaczasz cos co napisałam dawno temu i już ja sama o tym zapomniałam, ale nie Ty... jesteś kochana ❤️ Wszystko co napisałyście analizuję i biorę sobie do serca, bo juz nie raz doświadczyłam sama i na przykładzie innych, jak cenne i trafne jest Wasze wsparcie. Bardzo dziękuję. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by się połozył... Podejmujemy decyzje, wierzymy, że dla nas najlepsze, a bywa, że nie do końca. Szkoda. Najgorsze są rozczarowania, chciałabym ich uniknąć, szczególnie, że w moim przypadku i z tym M było tych rozczarowań juz trochę... Słyszałam, że człowiekowi co 7 lat zmienia się charkter, a ja własnie dwa tygodnie temu rozpoczęłam kolejną siódemkę ;) i powiem uczciwie, że coś we mnie się zmieniło, cos pękło....może to zbieg okoliczności, może nie, ale... tak czuję. Bardzo podobało mi się jak pisalyście o moim synu. On sam o sobie powiedział, że jest moim obrońcą przed M, bo ja nie widzę tego co on widzi i on lepiej wie, a przede wszystkim nie wierzy mojemu M, że on się może zmienić...oczywiście nie okazuje tego M i ich kontakty są w porządku. Miłego dnia Kochane... i duzo siły, samozaparcia i wiary w lepsze jutro Wam zyczę 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna ❤️ strasznie Ci współczuje tego momentu życia, w którym się obecnie znalazłaś. Przeprowadzenie operacji to chwila, cicha ciach, decyzja, narkoza, ruchy...nie ma problemu, ale najgorsza jest rekonwalescencja, dochodzenie do siebie, leczenie ran... I Ty teraz jesteś w takim stanie, ja tak to widzę. Podjęcie decyzji to zaledwie początek, ale pomyśl ile z nas odwleka ten moment w nieskończoność...może i ja do nich należę? Sama już nie wiem, ale bardzo Ci zazdroszczę tego, że pomimo przezyć Ty już podjęłas decyzję... i trwasz w niej. Masz w sobie tyle ciepła, serca i siły Jesteś Wielka Wierna... bardzo Cię przytulam i wierzę, że uda Ci się wsyztsko co zaplanowałaś. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ......... Ja zauważyłam, że mój syn chce być takim moim obrońcą i gdy widzi że ja sobie nie radzę to próbuje stawać po mojej stronie i w jakiś sposób mi pomagać. Coraz bardziej to widzę i wiem też, że tak nie powinno być. Mój syn powinien wiedzieć, że ma silną matkę która sama sobie radzi .... i do tego dążę :-) Wczoraj była znowu taka sytuacja..... Mój syn miał komunię i teraz dzieci maja \"biały tydzień\". M. przyjechał do kościoła a później chciał ze mną rozmawiać. Ja powiedziałam, że po pierwsze nie umawialiśmy się na żadne rozmowy a ja mam swoje plany. Oczywiście tak jakbym mówiła w próżnię bo M. dalej swoje ..... że może byśmy się przeszli na spacer itd... Ja znowu, że NIE bo jestem zajęta ............. to oczywiście pytania: a co masz takiego w planie??? czym jesteś zajęta??? (no najlepiej by mu pasowało żebym zaczęła mu się tłumaczyć..). I w takich momentach właśnie syn, który słyszał całą \"rozmowę\" mówi: Nie słyszałeś że mama nie ma czasu? ............ Oczywiście jestem wdzięczna synowi, że mnie rozumie i nie toleruje nacisków i nachalności ojca ale chciałabym sobie z tym sama radzić i żeby mój syn to zobaczył że sobie sama radzę bo przecież nie jego rolą jest wspieranie mnie ....... Swoją drogą jako ojciec mógł taki spacer zaproponować synowi ..... a nie \"uwiesić\" się na mnie ................ Tylko, że wtedy jakby nasz syn nie zechciał iść na żaden spacer to umie to jasno i wyraźnie powiedzieć i choćby ojciec mu złote góry obiecywał to on będzie trwał przy swoim NIE. I żadne wsparcie mu nie potrzebne bo sam sobie umie poradzić .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebieska.... 🌻 A ja doskonale pamiętam, jak mój 3 letni synek trzymał mnie za rękę jak lecielismy samolotem i ja się bałam i pocieszał mnie. To było słodkie, a ja panicznie boję się latać...i tak ma do dzisiaj. sama nie wiem co dobre.... a jak by miał wzorzec takiej silnej matki, która wszystko może, pomoże, załatwi to może myslałby juz od dziecka, że kobieta to MUSI twardo stać na ziemi i MUSI być dzielna i wszytsko znieśc...a tak to wie, że sa różne sytuacje w życiu i najwazniejsze to umieć z tych sytuacji wyjśc zwycięsko. A skoro Twój synek jest taki asetywny i ani ojciec, ani obietnice go nie przekabacą to....masz zucha syna :D Dobrze to wróży.... Mój Boże przypomniała mi się komunia mojego....dawno to było. Wysłałam zaproszenie i do jego ojca... nie przyszedł, zero kontaktu...i tak już od niemal 20 lat. Przykre. Nawet był czas, że dla mojego fajowego synka takiego drania wybrałam na ojca...:O ale może wtedy mój syn nie byłby taki jaki jest, a jest superancki koleś i takiego go kocham najbardziej na świecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ojej miało być........ Nawet był czas ŻE MIAŁAM ŻAL DO SIEBIE, że dla mojego fajowego synka takiego drania wybrałam na ojca... Cos mi zjadło taki wazny tekst. sorrki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 🌻 Trudno powiedzieć co dobre, co lepsze ... trzeba to jakoś wyważyć i nie popaść ze skrajności w skrajność ;) Ja dążę do tego żeby być coraz silniejsza i sama sobie radzić z natręctwem, nachalnością, naciskiem, presją M. Takie zbyt silne czasami reagowanie syna w moje obronie mnie martwi bo to jest jeszcze dziecko i wydaje mi się, że to zbyt dużo na jego "barki". Gdybyśmy nie wybrały takich ojców to nie byłoby takich dzieci ;) ...jeśli chodzi o kwestię biologii, genetyki .... M. ma taki swój niby argument, że dziecko powinno mieć rodziców pod jednym dachem bo tak powinno być ...... i oczywiście to ja nie zapewniam naszemu synowi prawidłowego rozwoju .... Już nawet przestałam mu tłumaczyć co ja myślę na ten temat i że ja nie chciałabym żeby naszemu synowi "wbił się" do głowy taki wzorzec rodziny .... żeby przypadkiem nie wydawało mu się że tak powinna wyglądać miłość i być w ten sposób okazywana ..... Nawet mu raz powiedziałam, że nigdy nie chciałabym żeby nasz syn wyrósł na takiego człowieka jak on, jego ojciec ......... ale "spłynęło" to po nim i pewnie się tylko z tego otrzepał jak mokra kura bo on i tak uznaje i wierzy tylko w swoje racje ..... Ostatnio znalazłam taki artykuł: 30 kwietnia 2009 O ojcach inaczej 703. Rodzina bez ojca też ma swoje zalety Rozwody, a ostatnio wyjazdy mężczyzn za granicę do pracy powodują, że dzieci wychowują się bez ojców. W prasie, również wśród psychologów pojawia się dość banalne, schematyczne spojrzenie na takie rodziny. Tacy dyżurni chłopcy do bicia! Jak trzeba znaleźć przyczyny jakichś patologii, to jako pierwszy powód wskazuje się rozbite rodziny, dzieci bez ojców, ostatnio co prawda modne zaczęło być też molestowanie seksualne. Często nie dostrzega się, że prawdziwym problemem jest bieda, niskie, wykształcenie, alkoholizm i to one powodują rozbicie rodziny, wraz z dalszymi patologicznymi konsekwencjami, a zwraca się uwagę na to ostatnie ogniwo, czyli brak ojca, nie zastanawiając się, jaki ten ojciec mógłby być. Ostatnio sporo takich banałów pojawiło się w "Dzienniku" przy okazji omówienia badań Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli: Konsekwencją wychowywania się dzieci w kobiecym świecie zdaniem ekspertów mogą być problemy w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami, ale też niższa samoocena niż u rówieśników wychowanych w poczuciu bezpieczeństwa pełnej rodziny. Efektem wychowania bez mężczyzn może być także to, że młodzi chłopcy lekceważą kobiety: nauczycielki czy matki. Według kulturoznawcy Doroty Jareckiej ukształtowani w ten sposób mężczyźni mogą manipulować kobietami, ale też mieć trudność w zawieraniu męskich przyjaźni. Wychowane bez ojców dziewczynki zbyt wcześnie zaczynają z kolei interesować się mężczyznami, szukają brakującego im męskiego autorytetu w romansach z kolegami. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki natomiast nie mają od kogo uczyć się relacji między kobietą a mężczyzną, co sprawia, że mogą mieć problemy z budowaniem własnych związków w dorosłym życiu." Bardzo mi się więc spodobała wypowiedź znanego psychologa Janusza Czapińskiego, który spojrzał na ten problem całkiem inaczej, słusznie dostrzegając, że przecież nie jest obojętne, jaki to jest ojciec! Psycholodzy piszą banały, nie uświadamiając sobie, że w ich książkach istnieją idealne rodziny z pozytywnymi wzorcami, a rzeczywistość znacznie odbiega od tego modelu. "Dziecko uczy się, podpatrując zachowania dorosłych. Kiedy w jego otoczeniu nie ma mężczyzn, nie ma skąd czerpać wiedzy na temat ich sposobu zachowania się wobec innych ludzi czy radzenia sobie z problemami" - twierdzi Robert Fudali, pedagog z Uniwersytetu Zielonogórskiego, mając pewnie na myśli książkowe wzorce, a nie męża pod pantoflem u żony czy pijaka, który maltretuje rodzinę! Tak więc prof. Czapiński słusznie, chyba po raz pierwszy to czytam, zwraca uwagę na ten problem, że nie każdy wzorzec ojca jest pozytywny, a niepełna rodzina nie musi być gorsza. Jak pisze: "Ja sam byłem wychowywany tylko przez kobiety. Ojca może widziałem dwa razy w życiu. I wcale tego nie żałuję. Być może to, że jestem osobą tolerancyjną, jest efektem tego kobiecego wychowania? Często nawet, gdy widziałem ojców kolegów, cieszyłem się, że nikt na mnie nie wymusza pewnych zachowań, bez żadnego tłumaczenia. Nie żąda szacunku tylko dlatego, że tak musi być. Na pewno jednak pozytywną funkcją mężczyzny w domu jest dawanie poczucia bezpieczeństwa. Może być ostoją, choćby materialną. Mnie samemu brakowało ojca jako gwaranta, że nic złego nas nie spotka. Kogoś, kto w razie katastrofy, zachowa zimną krew". I ogólnie prof. Czapiński rozprawia się z mitem pełnej rodziny z ojcem jako czymś, do czego za wszelką cenę należy dążyć: "W domu potrzebne są oba wzorce - kobiety i mężczyzny. Jeżeli jednak któregoś brakuje, nie musi to być żadną tragedią. W Polsce w rodzinach ojcowie często mają rys autorytarny, wymagający i wymuszający bezdyskusyjne posłuszeństwo. Zarażają taką hierarchiczną postawą dzieci. Przekazują wzorce dziobania i walki o przywództwo. Może dobrze, że nie wszystkie dzieci się tego uczą? Jeżeli zaś ojciec jest patologiczny, to dzieci, a szczególnie chłopcy, taki model powtarzają. Poza tym ojciec nie jest jedynym źródłem wzorcotwórczym, jeżeli chodzi o męską rolę. Istnieją media, dzieci podpatrują zachowanie swoich starszych kolegów, którzy często są dużym autorytetem". Co więcej, prof. Czapiński wcale nie uważa, że jakimś problem są sfeminizowane szkoły: "Może to dobrze. W polskim społeczeństwie jest wyraźny seksizm. To seksistowskie nastawienie jest na pewno dużo silniejsze u mężczyzn. Wyobraźmy sobie nagle olbrzymi napływ mężczyzn do szkoły. Mógłby się wręcz przyczynić do większego nasilenia postaw seksistowskich. Kobiety prezentują mniej uprzedzeń. I to ma na pewno pozytywny wpływ na wychowanie społeczne dzieci". Wydaje mi się, że bardzo dobrze, iż prof. Czapiński zwrócił na to uwagę, istotnie w Polsce częściej mężczyźni prezentują autorytaryzm i seksizm, postawy, które są szkodliwe we współczesnym świecie. Jak najbardziej rodziny jedynie z matką powinny chodzić z dumnie podniesioną głową, nie dać sobie wmówić ani psychologom klepiącym banały, ani różnym patologicznym rodzinom, ale pełnym, że one to coś gorszego. Oczywiście najlepiej, gdy między ludźmi panuje miłość i rodzina jest szczęśliwa, nie ma co jednak na siłę szukać dziury w całym i wmawiać, że rodzina niepełna to zawsze jakiś problem. Problemem jest jedynie rodzina patologiczna, gdzie jest pijaństwo, przemoc, czasem skrajna bieda. W takich rodzinach dzieci uczą się złych wzorców. Niech się więc psychologowie zajmą takimi rodzinami, gdzie dzieci wychowują się na patologicznych wzorcach, a nie normalnymi rodzinami, w których dzieci wychowuje dzielna kobieta. W czasach PRL nie było zresztą takiego biadolenia, dzielne matki były wspierane przez państwo, żłobki, przedszkola były tanie oraz występowały różne udogodnienia w pracy. To wraz z nowym systemem pogłębił się seksizm i autorytaryzm przy jednocześnie rosnących aspiracjach kobiet i ich coraz lepszym wykształceniu. Niebawem poglądy wyrażane przez prof. Czapińskiego mogą się stać powszechne, przestanie się klepać banały o wartości pełnej rodziny, nawet gdy promuje szkodliwe wzorce, co na dłuższą metę wymusi zmianę szkodliwych postaw mężczyzn. Tekst oparty na dwóch tekstach z "Dziennika", autorstwa Klary Klinger, Ojcowie wyjechali. Tylko kobiety wychowują dzieci, i jej wywiadzie z prof. Januszem Czapińskim, "Dziennik", 27 kwietnia 2009 (dostępne również www.dziennik.pl), cytaty pochodzą z tych tekstów. Maria-Dora (18:09)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ids123
Hej wszystkim potrzebuje waszej pomocy. moja mama po smierci mojego taty wdała się w związek z gosciem, który znęca sie nad nia psychicznie. W dodatku był w więzieniu z wyrokiem za znecaniem sie nad rodziną. w skrócie tylko powiem ze ją okrada, poniza, wyzywa, ciągle się kłóci i okłamuje. i zdradza. Jest nawet podejrzenie ma drugą babe którą kantuje tak samo. Nie pracuje tylko żyje na jej rachunek. Jego kłamstwa są tak oczywiste dla wszystkich tylko nie dla niej. Po kłótni wraca z kwiatami i łzmi w oczach i obiecuje poprawę a ona ciągle wierzyMama odwróciła sie od córek, wnuczek i całej rodziny. Mówi że to jej życie i mamy się odczepić. Już nie wiemy co robić. To co dzieje się z tą kobietą to dla wszystkich szok. Co robić? Pomózcie. Moze też znacie jakąć dobrą literaturę co by jej sie oczy otworzyły... to trwa już prawie trzy lata:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lubiłam tego Profesorka... ale teraz Go uwielbiam. Super gościu, świetnie pisze. Bardzo mi się podoba jego tok myslenia i zgadzam się z nim....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 🌻 Ja go wcześniej nie znałam ale też wcześniej żyłam w "innym świecie" ... ...również zgadzam się z jego poglądami w tym temacie :) (innych jeszcze nie znam) ...nie dlatego się zgadzam, że akurat są mi na rękę bo myślę podobnie ale dlatego że są ludzie, którzy umieją spojrzeć na problem z innej strony i zdają sobie sprawę że pełna rodzina, za wszelką cenę, może przynieść ogromne spustoszenie ..... a złe wzorce będą się ciągły, przekazywane z pokolenia na pokolenie ..... I może w końcu więcej będzie się mówić o micie pełnej rodziny gdzie w czterech ścianach rozgrywa się dramat ale na zewnątrz stwarza się pozory .... gdzie po cichu psychicznie niszczy się drugiego człowieka .... no ale trzeba trwać bo tak trzeba, tak musi być, przecież rodzina musi być razem ...... i męczcie się jak się kiedyś wybraliście .... i męczcie się dla "dobra" dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.... tak może za mocno się "wykrzyczałam" ale ostatnio ciągle jestem atakowana słowami: rodzina powinna być razem i już! bo tak musi być! a ja żyje ostatnio ciągle odpierając te ataki ..... dobrze, że idzie mi coraz lepiej (przy wsparciu również innych osób i czytając to forum) i coraz bardziej jestem przekonana do słuszności swojej decyzji, swoich poglądów i coraz mocniej wyrażam otwarcie moje opinie w tej kwestii a coraz mniej mnie obchodzi to że ktoś się ze mną nie zgadza bo akurat komuś byłoby po myśli, żebym ja zmieniła zdanie ( i na siłę tę zmianę wymuszają posługując się argumentami które padają w najczulsze moje miejsca).... w końcu najbardziej dla mnie liczy się to co ja czuję i nie chce już i nie będę już dostosowywać się do innych kosztem siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebieska... 🌻 Ja jestem takim dzieckiem z pełnej rodziny. Mój brat naduzywa jak tatuś i ma zrypaną psychę, że się tak wyrażę. No ja tez musiałam i muszę pracowac nad sobą i ciagle coś w temacie odkrywam, bo tyle jest tego, że trudno tak za jednym razem ocenić co było, co się stało i gdzie lezy problem. Potem takie odkopywanie siebie trwa latami, dlatego naprawdę lepiej jest zyć w niepłenej rodzinie, ale w spokoju, miłości i szacunku. Tylko jest jeden podstawowy aspekt sprawy... trzeba to wiedzieć trzeba zdać sobie sprawę trzeba wyciagnąc rękę i szukać wsparcia trzeba umieć z tej wiedzy skorzystać. Nawet przez ten rok kiedy ja tutaj zawitałam. Ile było dziewczyn, które przyszly i zniknęły. Chciałabym wierzyć, że zasięgneły porady i coś z tym swoim zyciem zrobiły, ale nie czarujmy się odeszły, by znowu ciepieć... mam nadzieję, że jeśli nawet tak się stało to wrócą. Myślę, że to co my tutaj przezywamy, nasze problemy to jest ogromny problem społeczny OGROMNY, a my jesteśmy tylko promilem tych, które chciały coś z tym zrobić i robią...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ids123 Mam Kochana dla Ciebie dwie wiadomości dobra i złą. Dobra jest taka, że w każdym momencie z takiego chorego uzależnienia, bo to nie miłośc, a często tak niektórzy to pojmują mozna się wyleczyć i jest to absolutnie i 100% wyleczalne. Zła to taka, że TYLKO ta osoba, która jest uzalezniona może podjąc walkę. Jak z każdym nałogiem, musi chcieć. Nikt jej nie zmusi do niczego. Musia sama chcieć przerwać ten chory związek. Niestety...osoby trzecie mogą być bardzo pomocne, ale wtedy jak już taka sobą będzie chciała sama się wyzwolić. Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 🌻 zgadzam się z tym co napisałaś ...........największym problemem (moim zdaniem) większości tych kobiet jest brak wsparcia ........... same próbują gdzieś szukać czasami ale ich wiara w siebie jest już tak mocno zachwiana, że poddają się i to wszystko ciągnie się latami ........ albo szukają a nikt im nie wierzy i nikt nie chce pomóc a same są za słabe (zazwyczaj bardzo słabiutkie i całkowicie uzależnione) jeśli zostają to przynajmniej wiedzą co je czeka .... ............ a już najbardziej tragiczną wersją jest tkwienie w takim związku dla "spokoju" innych, dla dobra wszystkich tylko nie swojego ..... i "czekanie" aż w sposób naturalny problem się jakoś rozwiąże (bo może np. zapije się na śmierć - przepraszam, za może za drastyczny przykład) - a później życie z poczuciem winy bo komuś się życzyło tak a nie inaczej po to żeby w końcu samemu móc spokojnie i godnie żyć .... tylko w tym wszystkim najczęściej są jeszcze dzieci .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiecie... dzisiaj mi M powiedział, że jestem dla niego niedobra, że bardzo się zminiłam, że kiedyś byłam lepsza...dla niego. Hmmm...daje do myslenia. ALe mówię Kochanie kiedy jestem niedobra? Czy krzywdzę Cię w jakis sposób? Usłyszałam, że jestem niedobra bo myślę tylko o sobie. A ja jemu na to...jak chcę awansować i lepiej zarabiać, żebysmy mieli w budżecie więcej to jestem niedobra dla niegO? Czy jak chcę coś robić w domu, remontować, polepszać, upiększać, to jestm niedobra dla niego bo to nie jego dom (na papierze)? Ale przecież chcę, żeby zamieszkał ze mna i chcę tym wszytskim się z nim dzielić? To jestem niedobra? Czy jak chcę schudnąć i chodze na siłownię to jestem niedobra bo myslę tylko o sobie? Przecież myslę tez o nim, żeby był dumny ze mnie, że mając tyle lat nie jestem jakimś zapyziałym troglodytą tylko kobietą z która lubi się pokazywać. I jak dbam o zdrowie to mysle tylko o sobie? Przecież on chce miec przy sobie kobietę, która będzie go wspierała, pracowała na równi i była podpora i opoką w trudnych chwilach. No kurde.... Czy ja źle myślę? Bo mój M mówi, że ja myslę tylko o sobie... A błagam go od 5 lat, żeby rzucił palenie i co? Doopa. Dla siebie? Chyba nie. Proszę, żeby zamieszkał ze mną, i co? Doopa. Staram się o jak najlepsze realcje z jego synkiem z powodzeniem. Dla siebie? A pewnie :D ale przede wszytskim dla M. Tak mówi, bo ja już nie tańczę jak on zagra. Już nie nadskakuję. Nie wyprzedm jego potrzeb. Szanuję siebie, swój czas, to kim jestem... Przeciez kocham Go i jestem z nim. Dla niego to za mało... bo wczesniej byłam oodana, poddana i w ogóle bez własnego ja. Dzisiaj pisła, że źle się ze mną taką czuje, odpowiedziałam, że ja robię wszytsko jak najlepiej a jak jemu z tym źle...to jego problem. Zołza chyba jestem :P hehe ALe zołzy mają lepiej w życiu... podobno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maraguta
witam nie wiem czy ktos pamieta ale pisalam tu jakis czas temu o moim mezu i o tym, ze postanowialm odejsc. nie moglam Wam opisac wczesniej co sie dzialo bo prze kilka tygodni mieszkalam u rodzicow a oni nie maja internetu, teraz jesdnak jestem juz w swoim mieszkaniu wiec pisze. maz po tym jak przeczytal list od razu przyjechal do domu moich rodzicow, ja zdarzylam im jednak juz wczesniej opowiedziec o tym jak wygladalo moje zycie i w momencie gdy on przyjechal powiedzialam ze i owszem mozemy porozmawiac ale w towarzystwie mojej rodziny. na poczatku krecil, mowil, zebym przemyslala decyzje, ze 12 lat to duzo, ze oboje powinnismy dac sobie jeszcze zanse i pracowac nad naszym zwiazkiem. po 20 minutach przyznal sie choc nie wprost, ze uzywal wobec mnie przemocy. na szczescie nie robi problemow w pracy, mysle, ze wie kto wiecej by na tym stracil. codziennie atakuje mnie mailami i telefonami na zmiane przepraszajac i grozac ale staram sie ze spokojem dawac mu do zrozumienia, ze nie czuje sie winna dlatego ,ze go zostawialam i, ze nie zaluje decyzji. wciaz zwlekam ze zlozeniem wniosku rozwodowego mysle, ze to bedzie wymagalo jednak troche wiecej sily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maraguta 🌻 Miło, że nas informujesz. To miód na moje serce takie wiadomości. Cieszę się, że kolejna mądra kobieta walczy o swoje lepsze, a przede wszytkim spokojne życie. Pozdrawim ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo! ❤️ Uśmiechnęłam się jak przeczytałam Twój wpis i to bardzo szeroko .... :D ....dlatego, że ja też usłyszałam od M. podobne słowa: "ale się zmieniłaś,w ogóle Cię nie poznaje, kiedyś byłaś inna ..." ...to przecież dla mnie był komplement :) znaczy, że na prawdę się zmieniam a on biedny stoi w miejscu i kręci w kółko i nie może się z tym pogodzić, że już nie ma kontroli ..... Wspaniałą zołzą jesteś! Niebo!! Bardzo mi się podoba Twój stosunek do tego, że umiesz tak na to spojrzeć i potrafisz powiedzieć, że jeżeli on tego nie rozumie i nie akceptuje to, to jest jego problem! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebieska 🖐️ hehe ...kiedys byłas inna... tak tak, taka jaką on chciał, taka jaką on sobie (soory) ulepił, uformował. Taką jaką inni by chieli żebyś Ty/ja była. Była dla wszystkich nie dla siebie. I dobrze, że tutaj jestesmy. I wcale nie pojmuję tego jako chorego feminizmu, ale skoro faceci chcą partnerek mądrych, świadomych, wykształconych, świetnych organizatorek (pogodzić pracę i wychowywanoie dzieci) to ze WSZYSTKIMI konsekwencjami. Czyli jesteśmy dla siebie pełnoprawnymi partnerami...we wszystkim. Ja Ciebie szanuję ty mnie też, ja zajmuje się dziećmi i domem (to cięzka paraca), Ty pracujesz poza domem, nie ma ważnych i wazniejszych są równi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maraguta! Ściskam Cię mocno!! .....prośby na zmianę z groźbami - to chyba taki styl niektórych (sama to przeżyłam i dalej przeżywam choć z czasem to słabnie gdy trafia na nieugięty coraz mocniejszy grunt) ......... czuje, że Cię traci, nie radzi sobie z tym, nie spodziewał się tego ........... i będzie teraz próbował albo po prośbie albo po groźbie ...... takie małe tuptające dziecko, które chce żeby mu oddać zabawkę ;) ..... taka cecha im towarzysząca: nieumiejętność pogodzenia się z faktem, że ktoś ma prawo odejść jeśli w związku się dusi a nie rozwija ... A jeśli komuś na prawdę zależy i na prawdę kocha to chyba powinien spojrzeć na siebie .... dlaczego tak się stało? i zacząć od pracy nad sobą a nie od "tuptania" Każdy ma swój czas do podjęcia ważnych dla siebie decyzji, czas spokoju, zebrania sił ............ ważne by iść dalej do przodu dla własnego dobra, myśląc o sobie, dla własnej godności! Ciepło pozdrawiam!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wiosennie:-) Niebo...kilka dni temu wywołałaś mnie do tablicy, więc oto jestem;-)A tak naprawdę to jestem tu codziennie, bo od tego miejsca zaczynam swój dzień:-) Czytam tez po kolei wpisy z części I.Ten topic to dla mie źródło nieocenionej pomocy,ispiracji i siły.I mam do niego szczególny sentyment, bo od niego zaczęła się moja \"przemiana\".Czytałam,zaczęłam układać sobie pewne rzeczy w głowie, działać małymi kroczkami, aż któregoś dnia po prostu wynajęłam meszkanie,zostawiłam wszystko i odeszłam. A dziś? Mija właśnie czwarty miesiąc mojego nowego, wolnego,innego życia życia...I jest ..cudownie!:-)Czuję się tak, jakby ktoś odetkał mi uszy i zdjął klapki z oczu.Konwalie pachną intensywniej, trawa jes zieleńsza, a ptaki śpiewają głośniej i piekniej;-)Ale nie zawsze jest kolorowo.Bywa różnie, bo przecież przez 20 lat moja głowa wrzucona była jakby w koleinę, jakiś tor. A teraz wypadła z tego toru, ma więc prawo kiwać się to na jedną to na drugą stronę...No i czuję, że nabiera siły z każdym dniem, i kiwa sę coraz słabiej i coraz rzadziej.I wiem, że będzie jeszcze lepiej;-)Co prawda przede mną rozpoczęcie formalnych spraw urzędowych,znalezienie własnego kąta, ale jakoś na siłę nie przyspieszam i staram się nie martwić na zapas.I jak wczoraj usłyszałam w filmie \"Ogród Luizy\"...\"nie ma Wczoraj, jest DZIŚ, a Jutro dopiero przyjdzie o świcie, i to nie wiadomo czy do nas\"...(coś w tym stylu;-)Najtrudniej radzę sobie z tym, że chwilami strasznie współczuję mojemu M....bo taki biedny, wychudzony,miotający się,bo sobie nie poradzi..Ale przecież to jest dorosły i dojrzały człowiek, a ja nie chcę do końca życia być Matką Teresą.W końcu trzeba kiedyś ponieśc konsekwencje swoich zachowań. I jeszcze jedna myśl zainspirowana artykułem o niepełnych rodzinach...Ja też 20 lat kwiłam dla dobra dzieci.Ale dziś, po tych kilku miesiącach widzę , że to było najgorsze co mogłam robić moim dzieciom.Dziś moje dziecko ( bo drugie już wyfrunęło;-),jest nie tym dzieckiem co kilka miesięcy temu.I choć też bywa różnie, bo wiek dojrzewania nałożył się z rozpadem rodziny, to jest jakoś inaczej, szczerzej, spokojniej, rozmowniej, bliżej,cieplej,całuśniej, i w ogóle:-)I to kolejny dowód na to,że dobrze zrobiłam odchodząc. Nie potrafię doradzać cokolwiek piszącym tu dziewczynom, ale trzymam za każdą z Was z osobna kciuki i ściskam bardzo bardzo serdecznie:-)A Ciebie Niebo w szczególności:-) I dziękuję, że jesteście:-) I proszę bądźcie:-) Będzie dobrze:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×