Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

natalu... zwiazek z mezczyzna uzaleznionym od alkoholu?..... z tym problemem nie masz co walczyc, bo skazujesz sie na przegrana. Alkoholizm to choroba, ktora trzeba leczyc. Ale to nie Ty masz go leczyc, tylko on sam. Na samym starcie wybierasz osobe z problemem i to dosc powaznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla odprezenia - slaski dowcip :D Bylo sobie pewne malzenstwo, maz jak to Slazak, pracowal w kopalni a zona domem sie zajmowala. I zyli tak sobie kilka dobrych lat - a maz tak te zone wychwalal, tak ja kochal - ze kamraty z gruby zaczeli mu zazdroscic. No jak to tak - my ze swoimi babami wytrzymac nie mozemy, marudza nam, gledza, roztyly sie - a ci nadal jak dwa golabki? Musi byc jakis hak na nich. No wiec pewnego dnia zaczeli z nim dyskutowac o zonach, a ten jak nakrecony: a moja Stazyjka to swieta prawie, ona nigdy mi nie zrzedzi tylko podklada co lepsze kaski a jak ladnie mowi do mnie: Zefliczku roztomily... - E, tam, teraz dobrze miedzy wami to i ona mila ale wez ja na probe wystaw... Z poczatku nasz Zeflik sie bronil ze to nie w porzadku ale tak go koledzy namawiali ze wreszcie przystal na zaklad ze jego zona wcale taka swieta i idealna nie jest i idzie ja wkurzyc az milo. Postanowili ze przyjdzie do domu i jak bedzie mieso uwarzone to powie ze chcial usmazone i zrobi chaja albo na odwrot. Przychodzi do domu a tu zonka na stole stawia pelna miske kartofli i gotowana wolowine. A on na to: - Co zes mi tu babo postawila jo zech chciol usmazone. - To to Zefliczku mosz szczynscie bo zech polowe uwarzyla a polowe usmazyla... Rano opowiada co sie wydarzylo - a kamraty na to: - Nie moze byc, dzisiaj jak poda obiad to wyciep za okno, zoboczysz jak zocznie cie pieronic! Przychodzi z szychty do domu, Stazyjka jak zwykle stawia przed nim talerz z zupa a on go ciep! za okno. A Stazyjka naklada drugie danie, ogromno golonka z kapusta piyknie woniaca, nakorzyniono az slinka leci... I prask! Tyz za okno. Na to Zeflik: - Pierona, babo - co zes taki piykny obiod za okno wyciepla! - No bo zes ty Zefliczku moj wyciep pierwej zupe to zech myslola ze bydziesz obiadowac w ogrodku... I znow rano na grubie udowodnil kamratm ze jego zona to prawie swieta jest i cierpliwosci ma wiela na niego jak i milosci. Ale im to nie wystarczylo: - Musi byc cos na te babe, kazda taka sama i ona zolza tyz byc musi. Uradzili ze dzisiejszej nocy Zeflik zamiast isc do hazla za potrzeba - nawali w malzenskie lozko. Tak tez zrobil. Stazyjka widzac to pedem ubrala sie i poszla do tesciowej mieszkajacej w sasiednim familoku: - Matko, co sie robi jak sie dziecko zesro w lozko? - Wiszisz, Stazyjko, trzeba go umyc, posciel seblec i nowa czysta zalozyc a dziecku zmienic ubranie... - No to, matko, pedzcie tam do nos bo sie wasz syn zesral...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Aagaaa Masz świętą rację ja to wszystko wiem i dlatego tak bardzo się boję:( Wiem co to alkoholizm bo mam na to przykłady w mojej rodzinie - wiem ,że jak człowiek sam nie zechce nikt nie zdoła mu pomoc. Dlatego mam pewien pomysł. Bedzie ultimatum - chociaż nie powiem stara się uczęszcza na spotkania i naprawdę wiem ,że robi duzo aby z tego wyjśc ale przycisnę go do muru. nie wiem czy będę z nim czy nie ale pomogę mu napewno. Do Goniąc kormorany Wiesz tak własnie zrobię bo już o tym myłsłam. Na razie wyłączę się z tego - odizoluję tylko to takie trudno - jak jeden z Tobą mieszka a drugi wydzwania kilka razy dziennie. Prosiłam już żeby dali mi na razie spokoj ,że musze odpocząć ale nic z tego naciskają - a ja uciekam od podjęcia tej decyzji. Nie chcąc nikogo zranić i siebie ocalić masz rację wybiorę inna drogę -- nie bedę z nikim. tylko widzisz ja juz jestem taka, że lubię ludzi i chce być dla każdego dobra bo uważam ,że jak się daje ciepło ciepło powinno wracać. Ale tak nie zawsze jest to już wiem na przykładzie mojego męża on brał i brał a ja dawałam ,az mi w końcu zbrzydło. Także z ciężkim sercem ale zakończę obie sprawy -- jejku ale niech mąz mnie przestanie dotykać bo zamiast przyjemności mam odruch odtrącenia i aż mnie ciarki przchodzą ale nie te pozytywne i weż się oddizoluj. To jest naprawdę okropnie skomplikowane, zeby chociaż chciał sę wyprowadzić ale nie :((((( ale dziękuję Ci za radę:) Do zona31 No włśnie i tego się obawiam najbardziej - chociaż ja akurat nie obawiam się samotności bo bardzo dobrze sobie z nią radzę i nie mam na to czasu - no chyba,że wieczorami. ale no kurcze zawsze jest szansa, że ten drugi okaże się być tym księciem na białym rumaku:) Trzeba w coś wierzyć do licha. Do oneill no bo widzsz moja droga chodzi oto ,że kobieta żeby nie wiem jak się opierała to zawsze dąży do miłości i lubi być adorowana i tego mi nikkt nie zaprzeczy takie już jesteśmy:) Ja po prostu po latach zimna i wiecznie ponurej gęby trafiłam na kogoś kto był zupełną odwrotnością tego hams....a, skąpstwa, ponuractwa i tego mi było trzeba. No i mam dostałam dużą dawkę , ktora postawiła mnie na nogi a zarazem te nogi podcięła. Z zasady jestem szczerą , uczciwą osoba ludzie mnie lubią o ja ich też zawsze szukam w człowieku tego co jest dobre a nie doszukuje się jego wad i dlatego mnie to niestety gubi. Tak mowiąc szczerze nie wiem co zrobie ale raczej poslucham waszych rad imam nadzieje, że wyjdzie mi to na dobre pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu,... twoje zycie... twoje wybory... dla mnie , osoby postronnej, bez emocji alkoholik to problemy, zdrowiejacy alkoholik, gdy w organizmie zabraknie alkoholu, to juz dwa razy wiecej problemow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goniąc Kormorany Jejku jeku czytałam ten artykuł ale mądre rzeczy tam są zamieszczone. Powiem szczerze, że to co piszesz stawia mnie na nogi zaczynam inaczej patrzeć na wiele rzeczy i dziekuję za to:) wiem ,że powinnam zrobić wlasnie tak a jednak nie wiem czy tak postąpie --- chociaż bede sie starała .. ale ja jestem z tych miekkich delikatnych ludzi, ktorymi można maniplować. Jestem twarda np. do czasu telefonu ale kilka miłych słow i wybaczam mięknę. Stanowczośc to moja slaba strona niestety. Tak tak wiem bazuja na mnie bo jest im ze mną dobrze bo się zajmę, przytule, załatwię ............ to takie trudne. ale postaram się być silna tym razem bo niechę by moje dzieci miały nieszczęsliwa mamę. buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu 🌻 Pisałaś, że znasz alkoholizm, bo otacza Cie w rodzinie. Jest więc prawdopodobne, że jesteś DDA i osoba wspóluzależnioną. Alkoholizm jest chorobą i chora jest w zwiazku z tym cała rodzina alkoholika. Ty więc także. To tłumaczyłoby Twoje raczej nienajszczęśliwsze wybory partnerów życiowych. To niestety jest tak, że zdrowa emocjonalnie osoba raczej wybierze zdrowego emocjonalnie partnera. Chora osoba wybierze także chorego. U Ciebie może byc tak, że wpadniesz z deszczu pod rynnę. Z jednego molestujacego męża, w drugiego alkoholika. Może zastanów się, dlaczego ten partner jest dla Ciebie tak interesujący i pociągający. ?????? Często jest tak, że kobiety z rodziny z problemem alkoholowym wybierają za partnera także alkoholika. Pół życia spędzaja na tym, by pomagać rodzicom (ojcu) alkoholikowi, a drugie pól życia, by pomóc partnerowi-alkoholikowi. Myślą, że go zbawią, uratują przed zlym swiatem i nim samym. Nie udało sie uratować ojca, więc może uda się uratować męża. Zła wiadomość, a jednocześnie dobra jest taka, że TY osobiście możesz uratować tylko SIEBIE. :D Nie uratujesz żadnego alkoholika. Alkoholik może uratować się sam. Tylko i wyłącznie. I to najczęściej wtedy, gdy zostawi sie go samego i pomoże się mu ponosić konsekwencje swojego picia. To tyle o Twoich partnerach. Ważniejsze od ich problemów jest to, że to raczej Ty masz problem. Sama ze sobą. Nie jestes oryginalna. Każda z nas tutaj, jak wchodziła, to dowiadywała się, że jej problemem jest ona sama. I choć jest to trudne do przyjęcia, wierz mi, że można z tym żyć. Można uwierzyć w to, że to JA MAM PROBLEM. :D A dobra wiadomość jest taka, że wiele z nas potrafiło i potrafi robić cos ze swoim problemem. Ten topik służy własnie temu, by najpierw dostac akceptacje i wsparcie. Potem, by uwierzyć, że to ja mam problem. A potem, by zacząć się leczyć. Zostań więc z nami, czytaj, i korzystaj do woli. Ja zachęcałabym Ciebie, bys poszukała w pobliżu Domu Trzeżwości i poszukała grupy wsparcia , najlepiej Al-Anon i DDA. Moje życie zaczęło się wtedy, gdy tam trafiłam. Od razu poczułam, że tam jest moje miejsce. Twoje także. I wierz mi, że to jest super wiadomość. Bo kiedy weżmiesz się za siebie, zrozumiesz mechanizmy panujące w rodzinie alkoholowej, Twoje związane z tym dziedzictwo i zaczniesz realizowac program 12 kroków, wtedy Twoje życie się zmieni. Ty sie zmienisz. A zmiana w Tobie pociągnie wiele innych zmian. Także w Twoich partnerach. Bo rodzina to układ naczyń połączonych, zmiana u jednej osoby, wymusza zmiany u innych. Nie spiesz sie z podjęciem decyzji. Ty nie musisz wybierać. Podejmij tylko jedna decyzję. ZAJMIJ SIE SOBA. :D Tylko to ma sens. TY jesteś ważna. Twoje życie jest ważne. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WSPÓŁUZALEŻNIENIE: PRZEJAWY I SPOSOBY PRZEZWYCIĘŻANIA Współuzależnienie, zwane też koalkoholizmem, zaczęło być w sposób systematyczny opisywane i analizowane w literaturze przedmiotu zaledwie kilkanaście lat temu. Ta druga nazwa wzięła się stąd, że odkrycie typowych symptomów współuzależnienia dokonało się w ramach terapii rodzin alkoholików. Dlatego właśnie początkowo uważano, że współuzależnienie jest spowodowane stresem, wynikającym z bliskiego i stałego kontaktu z osobą uzależnioną. W miarę poznawania tego zjawiska stało się oczywiste, że problem jest bardziej złożony. Okazuje się, że gdy uzależnieni przestają pić, to symptomy współuzależnienia u ich bliskich zwykle nie znikają. Czasem stają się nawet silniejsze i jeszcze bardziej dokuczliwe. Kontakt z osobą uzależnioną prowadzi zwykle do pojawienia się symptomów współuzależnienia, lecz prawdopodobnie nie jest ani jedynym, ani podstawowym ich źródłem. Badania skłaniają do wniosku, że osobowość o cechach współuzależnienia kształtuje się już w dzieciństwie, pod wpływem zaburzonych więzi. Zwłaszcza pod wpływem więzi z uzależnionymi rodzicami. W takiej sytuacji dana osoba ma nieświadomą tendencję, by wiązać się w swoim życiu dorosłym i małżeńskim z ludźmi uzależnionymi. A gdy to się już stanie, wtedy pojawiają się symptomy współuzależnienia, które w jakimś stopniu tkwiły w tej osobie od dzieciństwa. Ktoś o dojrzałej osobowości raczej nie zwiąże się z osobą uzależnioną (przypomnijmy tu wspomnianą wcześniej kobietę, która zrezygnowała z zawarcia małżeństwa po tym, jak jej narzeczony po raz drugi w ciągu dwóch lat ich znajomości nadużył alkoholu). Jeśli problemy z alkoholem pojawią się w istniejącym już związku, to dojrzały współmałżonek potrafi reagować stanowczo i kompetentnie już na pierwsze przypadki nadużywania alkoholu. Trwanie latami w destruktywnym związku z osobą uzależnioną jest zatem znakiem, że także ta druga osoba weszła w ten związek z poważnymi trudnościami osobowościowymi. Po kilkunastu latach badań psychologicznych zostały już dosyć szczegółowo opisane podstawowe kryteria i symptomy współuzależnienia. Wśród autorów odnotowujemy jednak nadal spore różnice poglądów na ten temat. W Journal of Psychoactive Drugs (1986) T. Cermak twierdzi, że podstawowe symptomy współuzależnienia to: * lokowanie uczucia własnej wartości w zdolności do kontrolowania uczuć i zachowań swoich i cudzych, mimo oczywistych doświadczeń, że konsekwencje są odwrotne; * zaspakajanie potrzeb cudzych w sposób uniemożliwiający zaspakajanie potrzeb własnych; * zaburzenie systemu granic, zarówno w sytuacjach intymności jak i osamotnienia; * bierne trwanie w związku z osobą o zachwianej osobowości (alkoholizm, narkomania, chorobliwa impulsywność); * doznawanie bardzo bolesnych emocji lub utrata wrażliwości emocjonalnej w okresie przynajmniej dwóch lat, bez szukania pomocy na zewnątrz. Z kolei P. Mellody (1993, s. 177-8) sądzi, że podstawowe symptomy współuzależnienia to skłonność do następujących skrajności: * brak poczucia własnej wartości lub arogancja i poczucie wyższości; * nadmierna bezbronność wobec bolesnych przeżyć lub nadmierna odporność (brak wrażliwości); * poczucie, że jest się człowiekiem złym i zbuntowanym lub poczucie, że jest się kimś zupełnie doskonałym; * nadmierna zależność od innych ludzi lub nadmierna niezależność (utrata potrzeb i pragnień); * brak elementarnej dyscypliny i wprowadzanie chaosu we własne życie lub przesadne, natrętne kontrolowanie siebie i innych ludzi. Podsumowując dotychczasowe badania psychologiczne można powiedzieć, że współuzależnienie to nie tylko i nie tyle efekt życia w bliskim kontakcie z osobą uzależnioną, co raczej pewien typ niedojrzałej osobowości, pewna skłonność (związana z osobistą historią rozwoju) do błędnych sposobów reagowania na problematyczne sytuacje życiowe oraz na zaburzone zachowania innych osób. Przebywanie z osobą uzależnioną powoduje oczywiście pogłębienie się trudności związanych z osobowością posiadającą skłonności do współuzależnienia. Życie w bliskim kontakcie z alkoholikiem nie jest zatem jedynym źródłem współuzależnienia. Jest raczej okolicznością, która odsłania osobowościowe problemy partnera, które istniały już wcześniej. W oparciu o dotychczasowe analizy można stwierdzić, że współuzależnienie okazuje się odrębną formą zaburzonej osobowości i wymaga specyficznej interwencji terapeutycznej. Symptomy współuzależnienia nie znikną bowiem w sposób automatyczny po ustaniu problemu alkoholowego czy po zerwaniu więzi z osobą uzależnioną. Terapia współuzależnienia bywa często trudniejsza niż terapia uzależnienia. Po pierwsze, trudniej jest w tym przypadku o prawidłową diagnozę, gdyż zaburzone zachowania osoby współuzależnionej bywają interpretowane jako „normalna” reakcja na życie w bliskim kontakcie z człowiekiem uzależnionym. Po drugie, trudno jest przekonać osobę współuzależnioną, że alkoholizm współmałżonka nie jest jej jedynym problemem. Stąd decyzja o podjęciu terapii wymaga męstwa i łączności z Siłą Wyższą (por. P. Mellody, 1993, s. 179). Po trzecie, w Polsce oferta terapeutyczna w odniesieniu do współuzależnienia okazuje się zwykle mniej profesjonalna i gorzej zorganizowana niż oferta terapeutyczna dla ludzi uzależnionych. Najczęściej nie jest to terapia zamknięta ze specyficznym programem, lecz doraźna pomoc, uzyskana w ramach kontaktu z poradnią przeciwalkoholową, w poradnictwie rodzinnym, w ruchach samopomocy (Al-Anon, Kluby Abstynenta) czy w rozmowach z duszpasterzem. Z tego względu ważną funkcję w udzielaniu pomocy osobie współuzależnionej może odegrać ktoś, kto pełni szeroko rozumianą rolę doradcy duchowego. Pomoc ze strony doradcy duchowego jest konieczna od początku interwencji. Co więcej, jest ona zwykle najważniejsza i najbardziej potrzebna właśnie w początkowej fazie interwencji. Jeśli pierwszy kontakt ogranicza się do rozmowy z lekarzem czy psychologiem, to osoba współuzależniona — po otrzymaniu informacji, że ma ona problemy nie tylko z kimś uzależnionym w swym otoczeniu, także z samą sobą i z własnym życiem — przeżywa rozczarowanie i bunt, często wycofując się z dalszej współpracy. Pierwszym i chyba najtrudniejszym zadaniem doradcy duchowego jest motywowanie osoby współuzależnionej do podjęcia systematycznej pracy nad sobą w ramach terapii lub innej formy systematycznej pracy nad własną osobowością. Osoba współuzależniona jest zwykle przekonana, że to jedynie uzależniony powinien podjąć terapię i że tylko on musi się zmienić. Doradca duchowy powinien nie tylko pomagać takiej osobie w przezwyciężeniu typowego w pierwszej fazie buntu, rozgoryczenia, zniechęcenia, czy lęku. Powinien także ukazywać osobie współuzależnionej pozytywne motywy podjęcia pracy nad sobą. Motywami tymi jest miłość do samego siebie i do najbliższych oraz nadzieja na nową przyszłość. Motywy czysto psychiczne (przezwyciężenie trudności osobowościowych, dążenie do lepszego nastroju emocjonalnego, uczenie się skuteczniejszych strategii rozwiązywania problemów) nie są tu wystarczające. Miłość i nadzieja jest największą siłą motywacyjną. Drugim zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej, by zdobyła się na odwagę całościowego, dojrzałego rozumienia samej siebie i własnej sytuacji. Chodzi tu o odwagę popatrzenia na siebie nie z perspektywy bycia ofiarą, lecz z perspektywy wspólnej historii życia z osobą uzależnioną. Odwaga ta prowadzi do odkrycia prawdy, która wyzwala. Do odkrycia prawdy, że obie strony mogły inaczej postępować i dojrzalej reagować w obliczu pojawiających się trudności oraz że obecnie obie strony — a nie tylko uzależniony - powinny wnieść wkład w budowanie nowej teraźniejszości i przyszłości. Odwaga oznacza też uznanie faktu, że nie tylko uzależniony jest poraniony fizycznie, psychicznie, duchowo, społecznie, moralnie. Również osoba współuzależniona doświadcza problemów osobowościowych związanych z całą swoją historią życia. Przeżywa określone trudności z emocjami, ze sposobami myślenia, reagowania, z nawiązywaniem kontaktów międzyosobowych. Pomoc w rozumieniu samego siebie i własnej sytuacji wymaga wprowadzenia osoby współuzależnionej w płaszczyznę antropologiczną, czyli taką, która uwzględnia całego człowieka, a nie tylko jego sytuację psychiczną. W tej perspektywie trzeba odróżnić osobę od osobowości. Osoba to coś więcej niż ciało, psychika, sfera duchowa. Osoba to coś więcej niż nawet suma tych wszystkich wymiarów. Osoba to ktoś, kto nie tyle składa się z ciała, psychiki i sfery duchowej, ile raczej ktoś, kto wciela się w te sfery, posługuje się nimi. Kryterium dojrzałości człowieka jest nie tyle obecny stan jego osobowości, co raczej jego sposób kierowania swoją osobowością i sytuacją życiową. W czasie terapii współuzależniony może nie przezwyciężyć wszystkich mechanizmów, sposobów myślenia i przeżywania, związanych ze współuzależnieniem, ale może zająć wobec nich zupełnie nową postawę. Może stać się nową osobą, z nowymi sposobami postępowania i budowania więzi, doświadczając nadal — przynajmniej częściowo — osobowościowych konsekwencji współuzależnienia. Zajęcie nowej, dojrzalszej postawy wobec siebie i świata oznacza przede wszystkim nauczenie się kompetentnej miłości wobec samego siebie. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest zatem ukazywanie kryteriów takiej miłości. Osobie współuzależnionej grożą skrajne postawy wobec samej siebie. Może ona litować się nad sobą i koncentrować na swoim poczuciu krzywdy z powodu życia z człowiekiem uzależnionym. Może też odnosić się do siebie z agresywnością i okrucieństwem, „karząc” się w ten sposób za swoją sytuację życiową. Obie te skrajności są zachowaniami niedojrzałymi i destrukcyjnymi. Tymczasem kompetentna miłość oznacza przyjmowanie własnej rzeczywistości z prawdą i miłością. W kontekście miłości pozytywne prawdy o nas stają się źródłem radości i siły, a prawdy negatywne nie prowadzą do rozpaczy czy okrucieństwa, lecz mobilizują do przezwyciężania trudności oraz do rozwoju. Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd — nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej. Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony — ponosząc konsekwencje własnej choroby — uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie — zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych — nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie. Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne. Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony — na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że — zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony — alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 — 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego. Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 109-118 opr. ab/ab Copyright © by Marek Dziewiecki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd — nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej. Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony — ponosząc konsekwencje własnej choroby — uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie — zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych — nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie. Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne. Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony — na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że — zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony — alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 — 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego. Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 109-118 opr. ab/ab Copyright © by Marek Dziewiecki wyślij znajomym Zobacz także: Krystyna Sztramska, Kontuzja Henryk Witczyk, Krzysztof Bronk, Natchnienie i prawda Pisma Świętego Autor nieznany, Zabłyśnij na katechezie. Długa droga do ważnej prawdy Paweł Rozpiątkowski, Klienci bez głowy Josh McDowell, W poszukiwaniu pewności: Kto decyduje... Marek Dziewiecki, Prawda i miłość, czyli proza i poezja życia Roman Darowski, Definicja filozofii człowieka Roman Darowski, Swoistość filozofii człowieka Roman Darowski, Filozofia człowieka Benedykt XVI, Kościół potrzebuje waszej wiary, idealizmu i wielkoduszności Komentarze internautów: Dodaj swój komentarz Syn i mąż........ (Helena, 2008-11-11 07:00:09) Witam,mam problem od... więcej skomentuj tę wypowiedź syn i mąż (malgosia, 2008-12-01 11:08:34) moja rada to... więcej skomentuj tę wypowiedź impuls do działania (Magda, 2007-08-21 13:50:43) Witam, wszystkich więcej skomentuj tę wypowiedź nie daje sobie rady ze sobą (anetta, 2007-05-25 13:26:50) tak bardzo szukam... więcej skomentuj tę wypowiedź ja tez... (as, 2007-10-10 12:27:31) Czesc! chcialabym... więcej skomentuj tę wypowiedź porada (maria, 2008-08-10 07:28:40) jeśli mogę ci... więcej skomentuj tę wypowiedź pomyłka (m, 2007-03-27 11:24:32) Proszę księdza nie... więcej skomentuj tę wypowiedź MELODY (W, 2008-03-03 23:15:45) Hej. To nie pomylka... więcej skomentuj tę wypowiedź Współuzależnienie to gorzka prawda (Ola P, 2006-10-27 16:25:00) Zgadzam sie z Ilona.... więcej skomentuj tę wypowiedź współuzależnienie (Urszula Wójcik, 2006-11-13 14:55:04) Podpisuję się pod... więcej skomentuj tę wypowiedź Taki pewien pomysl (Anka, 2007-03-28 15:43:06) Zgadzam sie, ze... więcej skomentuj tę wypowiedź alkoholizm (Ania, 2007-10-27 18:35:34) To bardzo bolesna... więcej skomentuj tę wypowiedź Poprzednie wypowiedzi: 1 2 3 Benedykt XVI | Biblioteka audio i wideo | Czytelnia | Dane nt. Kościoła | Edukacja Ekonomiczna | Felietony, komentarze | Filozofia | Galeria zdjęć | Inne nauki | Integracja Europejska | Internet i komputery | Jan Paweł II | Katalog adresów | Katechetom i duszpasterzom | Kultura | Księgarnia religijna | Liturgia - na dziś i na niedziele | Mapa serwisu | Msze św. - gdzie, kiedy? | Nauczanie | No

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam bardzo yeez - słowa o zmęczeniu były 4U, nie Twoje, Ty pisałaś o niesprawiedliwości. Dalej był cytat z postu glicynii. Ale żeby zaraz \"insynuacje\" i to w nawiązaniu do cytatu ... :O A nawiasem mówiąc: dlaczego odniosłaś te słowa w \" \"do siebie?..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poqtnica
Czyż to nie piękny zwyczaj???: Według irańskiego kodeksu karnego skazany na ukamienowanie za cudzołóstwo mężczyzna jest zakopywany w ziemi do pasa, a kobieta - po szyję. Rzucane kamienie nie mogą być zbyt duże, by nie spowodować śmierci od razu. Jeśli skazanemu uda się wydostać z potrzasku, zostaje - wedle islamskiego prawa - uwolniony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, łatwiej wydostać się będąc zakopanym do pasa.... Czytam i dochodzę do wniosku, że nie jestem uzależniona - super! Czytam i widzę, że najtrudniejsze mam za sobą - super! A teraz postanowiłam zrobić coś dla siebie - zmiana diety, więcej ruchu - na początek wystarczy. Byleby nie kolejny słomiany zapał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Renta11 Bardzo się mylisz Nie zaliczam się do tej grupy. Tego pana poznałam , pisałam z nim rozmawiałam, spotkałam się i był trzeżwy zawsze Rok prawie to dużo i on był zawsze trzeźwy - wiec nie takie pobudki mną kierowały a przedewszystkim była to miłośc, ciepło , troskliwość i umiejętnośc słuchnia. A chce pomoc bo kocham i tyle:) czy coś w tym zlego ??? Po za tym moj obecny mąz nie pije więc rownież pomylka. Po prostu może nie wszyscy mieszczą się w ogolnie przyjetych normach - no nie. a jeśli chodzi o problem to tak mam jak prawie wszyscy jestem zastraszona przez ojca i boje się narazić innym ludziom - boję się ze krzywdzię ludzi na ktorych mi zależy> Buzialki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natalu, \"jestem zastraszona przez ojca i boje się narazić innym ludziom - boję się ze krzywdzię ludzi na ktorych mi zależy\" Trzeba zrobic porzadek z ojcem w sobie, w swojej glowie, w swoich emocjach. A krzywdzisz siebie bo Ci na sobie nie zalezy. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynio... trzymam kciuki 🌻 Wszytsko dosłownie WSZYSTKO co najlepsze jest w nas, my same możemy osiagnąc co chcemy... trzeba tylko odrobinę silnej woli i wytrwałości. Wierzę, że tym razem Ci się uda. Przychodź... zawsze tutaj znajdziesz wsparcie i dobre słowo :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu - myslalam bardzo podobnie do Ciebie ze sklonnoscia do \"nie krzywdzenia innych\" - pozwalalam tym samym na krzywdzenie siebie. Musi byc rownowaga. Inaczej jakie to zycie? Pozwalalam na to zeby \"przyklejaly\" sie do mnie przerozne ofiary losu i uwazalam ze powinnam im zadoscuczynic za ich \"nieszczescia\" dajac to co potrafie itp. Jak sobie o tym przypominam to mnie krew nagla zalewa ;) Tez jakies takie odrzuty, losery mialy u mnie wysokie notowania; chlam ktorego nikt nie chcial a ja z checia porwalam jak diabel dusze i cieszylam sie jak Murzyn blaszka :D :D :D Byl czas kiedy sama przed soba sie tego wstydzilam - tych zwiazkow (nie tylko z mezczyznami, ogolnie z ludzmi) bo jesli ludzie z ktorymi sie zadajemy o nas samych swiadcza to... niestety nienajlepiej swiadczyli o mnie. Bylam taka j*bana samarytanka ktorej wszystkich jest zal i ktora przygarnie kazdego odrzutka bo \"oni tacy biedni\" itp. Smiac mi sie chce z tej dawnej mojej pseudofilozofii. Bo z taka postawa to ja sie tylko meczylam. Pomagajac innym wspierajac ich wyciagajac za uszy z goowna - nie myslalam o sobie. Nie mialam wiec swiadomosci ze taka sytuacja pcha mnie w przepasc. Na dzien dzisiejszy uczciwie powiadam - wole byc sama niz ratowac rozbitka. Nie stac mnie na to. I nie wstydze sie tego. Kiedys za takie mysli naublizalabym sobie od egoistek i kamiennych serc i ze jak ja tak moge wogole, co ze mnie za czlowiek! A moge, a mam prawo do zdrowego egoizmu, jesli nie chce pomagac to tego nie robie, nie ma przymusu, nie czuje wyrzutow sumienia ani wstydu. Od pomagania sa instytucje. I co najwazniejsze - nie czuje juz uklucia w sercu i potrzeby zaopiekowania sie, uszczesliwienia kogos kto wydaje mi sie opuszczony, nieszczesliwy, samotny, niesprawiedliwie potraktowany etc. Bo tacy ludzie w wiekszosci mnie przyciagali (slynne mylenie milosci z litoscia charakterystyczne dla DDD/DDA). Swiata nie uszczesliwie, nie zmienie - moge zmienic siebie, wlasne zycie i tylko to zrobie najlepiej. Kazdy ma wlasne zycie, wlasny bagaz ktory niesie - jedni sa zaradniejsi inni mniej - i nic na to nie poradzimy. To ze moja dobra znajoma zyje na granicy nedzy nie jest powodem by oddawac jej polowe (lub wiecej) swoich dochodow bo jest mi jej zal, bo jej wspolczuje itp. Bo to tylko ona sama moze zmienic, a moze nawet taki stan jej z roznych wzgledow odpowiada (w pewnym sensie, bo nie wierze zeby komukolwiek bylo z bieda wygodnie)... I tak jest we wszystkich przypadkach. Kiedys pamietam jak czulam sie wrecz winna, bylo mi glupio i wstyd gdy spotykalam sasiadke zyjaca w ciezkich warunkach z kilkorgiem dzieci a ja mialam wlasny biznes i powodzilo nam sie niezle (pomijajac fakt ze prowadzenie interesu nie ma nic wspolnego ze zrywaniem pieniedzy rosnacych ot, tak sobie, na drzewie); dochodzilo do tego ze jej unikalam - jakie to teraz kretynskie sie wydaje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a tak wogole to sie wczoraj monstrualnie wku**lam. Na urzedasow/biurokracje/burdel w urzedach. Jutro wracam do domu. A wczoraj po poludniu dostaje pismo ze skarbowki w sprawie... rozliczenia nabycia masy spadkowej po mamie ktora zmarla w... grudniu 2003 roku! Z zastrzezeniem ze jesli nie dokonam tego w przeciegu 7 dni roboczych to place kare 2500 zl! K*rwa jego mac i spolka! Ale postanowilam sobie ze taki goowniany papierek humoru mi psul nie bedzie, widzialam sie z kolezanka sprzed lat, nagadalysmy sie i opily hektolitrami kawy prawie do polnocy. Bylo super, fajne wspomnienia i wogole mnostwo tematow do oplotkowania - tych mniej i tych bardziej powaznych. Dzisiaj z rana zadzwonilam do tego urzedu i mile zaskoczona porozmawialam z przesympatycznym i profesjonalnym panem ktory to pismo do mnie wyslal, oczywiscie odnotowal ze wyjezdzam i ze bede dopiero w lipcu (trudno zeby ratowalo ich 7 dni skoro czekali 5 lat), poinformowal mnie co i jak bedzie potrzebne (odpis z ksiag wieczystych ale to mi corka zalatwi, wystarczy wystapic na dziennik podawczy i oni wysylaja do domu) - i jeszcze pogadalismy sobie o parcelach, cenach, wartosciach itp. Potem zadzwonilam na ksiegi wieczyste ale pani tam nie dosc ze odebrala po kilku minutach to jeszcze niezbyt komunikatywna byla - ale dowiedzialam sie co mi bylo trzeba. Jeszcze jakis czas temu to bym panikowala itp - a teraz - co bedzie to bedzie, lba mi nikt nie ukreci. Maz dzwonil ze ta babka do ktorej mial chodzic na terapie skierowala go do innej osoby (nawet z nim nie rozmawiala, tylko telefonicznie, ale to ta sama ktora w 2003 roku ze mna rozmawiala i po tej rozmowie poczulam sie jeszcze gorzej, mniejsza z tym zreszta) a ta druga z kolei chcialaby bysmy do niej razem przyszli. Ja tam nie mam nic naprzeciwko, nawet lepiej. Tylko zastanawiam sie jaki sens bo ja go tak za bardzo nie widze... Pisze "nie widze" bo taka jest prawda, nie pisze ze go nie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, ktore mnie wspieraja - dziękuję wam za to. Ale ja juz naprawdę nie mogę !! Każda z was pisze \"TY JESTES NAJWAŻNIEJSZA \" tak tak łatwo powiedzieć. ale ja wlasnie musze zadecydować co mam zrobć z tym fantem. Ludzie mi mowili wile razy jesteś za dobra za uczuciowa. i jak stwierdził mąż ŁATWO SIĘ MNĄ MANIPULUJE Kurcze siedzie teraz i rycze z tej niemocy Wszyscy mi radzą tak a moje serce mowi inaczej. a njagorsze jest to ,że nie wiem wlasnie co wybrać rozsądek czy uczucie ?? Glowa mi juz peka. chciałam rozstać się z mężem ale on nadal ze mną mieszka - latwiej by było gdyby się wy[prowadził po szopce jaką mi urządził i torzy dzieciach :( ale zostałał bo ja idiotka juz tak mam ,że jak kmuś dzieje się krzywda i widzę ,że cierpi to mi zaraz zal i go zatrzymałam -- NIE WIEDZIEĆ CZEMU KurcZe jak ja się boje On naprawdę się smienił - może zrozumiał - może wystraszyl -- i nie rozumiem jego postepowania inny facet dowiedziawszy się ,ze zona ma kogoś by ją wyzwał , może pobił i napewno zostawił ALE ON NIE =-- on twierdzi ,że mnie kocha i bedzie walczył. Zglupiałam już dokladnie. I jest coś dziwnego w tym naszym ukladzie ponieważ tyle lat było źle , lodowato i ponuro i cicho - odzywalismy się tylko po to by się klocić . a teraz są rozmowy, nerwy też owszem ale nie rozmawiałam tyle przez ostatnie 10 lat co teraz przez 2 miesiące ???? I co ciekawego pewnie mnie nikt nie zrozumie ale np. Ja jestem zdecydowana i mowie -- \" MASZ SIĘ WYPROWADZIĆ \" ON USZY KULI I ZOSTje -- on chce odejśc ja go zatrzymuje a potem żaluje --CZY KTOŚ TO ZROZUMIE bo ja sama siebie juz nie rozumiem - zglupieje w koncu i dwioza mnie do wariakowa. Wczoraj np. rano pyta czy wszystko w porządku za chcwile mnie denerwuje / potem wojna w domu po powrocie z pracy wychodzimy z dzicmi / wieczorem miły, spokojny oświadcza , że wyjedzie na parę dni aby odpocząc i mi dać odpocząć. JASNE fajnie i juz jestem zła - ale mam namieszane w głowei no nie. DRUGI PAN Zabroniłam dzwonić - przestał dal mi na razie spokoj ale ciągle mi powtarza, że mnie kocha, że beze nie jego życie nie ma sensu ,że tęskni,jest mi wdzięczny za każde iłe słowo za kazdy gest - nawet za to ,że krzyczę i się wydzieram bylebym tylko była - nie zostawiał go. BOŻE tak ciężko podjąc jakąs decyzje. dojdzie do tego ,że w koncu wejde w taki stan niemocy ,że zrobie cos okropnego - choc zawsze myslałam że nie jestem do tego zdolna ,że jestem silna--ALE JA JESTEM JUŻ TAKA SLABA Zstawić obu - obaj bedą cierpieć Odejśc od jedengo a być z drugim też xle WSZYSTKO ŹLE Raz czuje ,że chce być z tym -- drugim razem ,że z tym drugim Kurcze rozetnę się na poł i będzie z głowy Ja naprawdę nie chcę nikogo skrzywidzić Już jestem taka załamana mam takiego dola,że nic nie robie, nic mi się nie chce -- w domu brudno, stos prania, naczynia w zlewie a mi ręce opadają - dobrze, że dzieci w szkole/ bo mama zaplakana i rozdarta!!!!! POMOCY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BŁAGAM NIECH KTOŚ TO MI POMOŻE JAKOS tak bym wyszła z tegocało i nikt nie ucierpiał :(((((((( TAK BARDZO SIĘ BOJĘ :(((( Bo zależy mi na mężu i kocham tego drugiego / napewno --- ale jestem na niego wściekla jak pijebo wydzania co 15 minut / najchętniej to by mnie porwał i nie wypuścił i wierzcie mi ten mężczyzna nosiłby mnie na rekach ( tylko jak dlugo) Drogie panie jak tak czytam asze wypowiedzi uważam ,że jesteście duzo mądrzejsze ode mnie - może doświadczenie a może po prostu czysta logika i trzeźwe myslenie. Ja w życiu zawsze kierowałam się sercem - nie myslałam, nie wymagałam - chciałam tylko być kochana bo miłośc to jedyny motor, ktory mnie napedza. Pieniądze nie są ważne, piekny dom, samochody to nic. Ja jestem niezależna finansowa, nie jestem na utrzymaniu męża - radzę sobie chociaż splacam multum kredytow ale co tam wszyscy je mają. Nie ważne wiec dla mnie jest czy ktoś jest bogat czy biedny -- ważne by miał zdrowe , silne ręce i cieple serduszko a reszta jest to poradzenia sobie -- czy mam rację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOSSSSSSSSSS
do NATALU JA CHYBA JESTEM OSTANIA OSOBĄ ,kóra moze Ci doradzać,bo sama jestem taka jak Ty .Nie mam rodziny ,nie mam męża,więc nie muszę wybierać....ale wiesz co mamy wspólnego ,to to ,ze zawsze chciałysmy miłosci ,ciepła ,niewazne bogactwo.....dlatego ten Pan mimo ,ze pije jest dla Ciebie wazny bo Ci e kocha ,,,a tego zawsze chciałysmy.Widzisz ja tez mam za soba tylko takie związki ,ze za kilkasłow,zainteresowanie ,nawet krótkie byłam gotowac zrobić wszystko bo mi się wydawałao ,ze ktos mnie kocha ,wreszcie....ale to tylko ja kochałam ,a oni mnie wykorzystywali. I jeszcze jedno co mamy wspolne to to ,ze chcemy wszystkim pomagac,to własnie faceci wykorzystują nasza dobroc i wrażliwosc i udaja ,ze sa krzywdzeni przez nas a my tego nie chcemy,,,,,widzisz mnie ktos ostatno oszukał w tak pewrfidny sposó,,znalzl moj czuły pukt,wiedziął ,ze jestem wrazliwa i jak wymyslił historyjkę ,ze tamta kobieta umarła...to ja oczywiscie dłąm mu driga sznase na pwrót.....widzisz dla niego to nic nie by lo zwykłe kłamstwo ,a ja jak sie dowiedziłam ,za 2 dni ,ze to nieprawda ,doprowadziłam sie do stanu osiagniecia dna ,dobrze ,ze tutaj trafiłam.Jedno Ci powiem ,dziewczyny tutaj mają rację,ze trzeba myslec o sobie też...chociaz nam w tym stanie trudno to zrozumiec...widzisz dla mnie najgorsze było nieto ,ze on kogos innego kocha ,tylo to ,ze mnie okłamal i wykorzystał ....no cóz..Nie wiem co Ci poradzic ,moze pomysl o dzieciach co czuja jak płaczesz ,jak jestes rozdarta,,,,tez sie matrwia ,widzisz ja do dzis pamietam jak zapłakaną twarz mamy po kolejnej awwanturze ojca alkoholika....Natalu sama musisz zdecydowac z myslą o sobie i dzieciach a potemu mezczyznach ....moze postaw ich na kolejnym miejscu w Twoim życiu ,chociaz na jakiś czas.....Sciskam Cię mcno,dasz radę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu... Możemy radzić, doradzać... Możemy wspierać i wysłuchwiać... Możemny gdybać... Ale to Ty Kochanie doprowadziłaś do tej sytuacji, Ty ją stworzyłaś wokół siebie i jedyną osobą, która może Tobie pomóc w rozwiązaniu tego jesteś TY sama. Tak to już jest...nie mozna miec ciastko i zjeść ciastko. Natalu, duża dziewczynka jesteś. Nie możesz uszczęśliwiac innych i uszczęśliwiać siebie i podejmowavc tylko takie decyzje, które będą maksymalnie idelane dla wszytskich. Tak się nie da zyć. Nie ma takiej mozliwości. Zastanów się kto jest najwazniejszy w tym wszytskim...TY? Mąż? Drugi Pan? Teraz Kochanie ja tak uwazm nie podejmiesz dobrej dla siebie decyzji, bo nie masz do tego dystansu. Jesteś sama rozemocjonowana, rozedrgana... I najlepsze chyba co mogłabyś dla siebie zrobić, to TY, a nie mąż wyjechać. Conajmniej na 2 tygodnie i zero kontaktu z każdym Panem. Pobyć tylko Ty i Natalu....Ty i Twoje ciało i Twój umysł i Twój rozum... wsłuchać się w siebie. Dziewczyny wiedzą co mówią, że najlepiej byłoby odstawić obydwu na jakiś czas, może na zawsze, może za jakiś czas dokonasz wyboru. Obawiam, że kogokolwiek nie wybierzesz teraz, będziesz zawsze tego żałowała, bo to nie jest dobry czas na podejmowanie tak ważnych żytciowych decyzji. Uspokój i wycisz... Pozdrwaim ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktossss Nie obraź się, ale.... jesteś dobry bo głupi, jesteś głupi, bo dobry. I ja też taka byłam. Wszyscy byli wazniejsi ode mnie....moi mężczyźni, mój syn, rodzice... Moją misja zyciwoą było dopieszczanie innych. Nie wchodzenie w konflikty. Postępowanie takie, które nie przysparzałoby mi wrogów. Wszyscy Niebo lubli, kochali...a tak naprawdę WYKORZYSTYWALI moją dobroć, a może raczej moją głupotę. Zdrowy egoizm, martwienie się o siebie, o swoje zycie, zdrwoie, zasobność.... O szczęście i miłośc włąsną...przede wszystkim. Juz ponad rok na tym topiku i praca z psychologiem i... pomału przewartościowywuję podejście do żcyia. Wczoraj były u mnie przyjaciółki, z którymi dawno się nie widziałyśmy. Zauwazyły.....moją siłę i stanowczość. I nie chodzi o to, że przestałam być lubiana i stałam się niemiła...nieeee!!! Stałam się osobą wazną dla siebie, a przez to i dla innych. Stałam się wymagająca dla siebie, ale i dla innych. Szanuję siebie, a przez to i inni mnie szanują.... mam nadzieję ;) Ale powaznie to czuję to... i jest to nowe i bardzo fajne uczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błękitne Tak wyjechać jak najdalej - zapomnieć na chwile. ale moje dzieciaczki one bedą tęsknic ja też:( Cały świat wiruje - oj te tabletki Jesteście bardzo miłe wszystkie , ktore mnie tu wspieracie - bardzo wiele to dla mnie znaczy - dziękuję z całego serduszka KTOSSSSSSSSSS :) bratnia duszyczka - dziękuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOSSSSSSSSSS
Natalu Podobno jest tak ,ze wszystko co sie dzieje ,nie dzieje się bez przyczyny... Może to doświadczenie ma Cię czegos nauczyc..... Zobaczysz póznniej.....narazie się wyłacz od ...facetów:) badz Ty i dzieciaczki....one Cie bardziej potrzebują niż "twoi "faceci i nic nie chca w zamian.....Sciskam Cie mocno i daj sobie czasu.....a moze się samo wszystko ułozy.. czego Ci życzę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu, żyjesz pod dużą presją, ciśnieniem. Czujesz, że MUSISZ podjąć decyzję. A ty chyba nie jesteś gotowa na podjęcie decyzji... A im bardziej czujesz, że POWINNAŚ to zrobić tym bardziej się czujesz przytłoczona i jeszcze trudniej jest ci określić co tak naprawdę chcesz. Najlepiej gdybyś mogła pobyć sama. Podziękować obu panom na jakiś czas. Ale nie możesz. OK. A co jakbyś nie zrobiła NIC? Powiedz wszystkim, że się zaplątałaś w swoich uczuciach i potrzebujesz czasu, żeby podjąc jakąś decyzję. Pozbądź się presji, nic nie musisz. Nikt nie ma prawa cię zmuszać do niczego. Także podjęcia decyzji. Wycisz się, wsłuchaj w siebie, spróbuj określić swoje uczucia do męża, do drugiego pana. Poobserwuj ich reakcję, na ile uszanują twoją decyzję. Jaka będzie ich reakcja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dawno nie pisalam (ale czytam Was codziennie). Teraz sie wtrace. Natalu zobacz jak kazdy Twoj post swiadczy o tym co napisala Ci Niebo - zawsze stawiasz potrzeby innych na pierwszym miejscu. A gdzie Ty w tym wszystkim jestes? To maz, to ten drugi, to znow dzieci tesknic beda jak wyjedziesz - no owszem beda ale nie wyjezdzasz na stale, masz prawo do odpoczynku, do spokojnego przemyslenia swojego zycia. I nie mysl, ze nie rozumiem Cie - az za dobrze bo postepowalam identycznie. Dopiero przewartosciowanie pewnych spraw, zachowan, przemyslenie - wlasnie z dala od meza - pomogly mi sie wygrzebac z kompletnego bagna w jakim tkwilam. I wierz mi, ze postawienie swoich potrzeb na pierwszym miejscu nie czyni z nikogo zlej matki - wrecz przeciwnie matka spokojna i zadowolona jest na pewno wieksza podpora dla dziecka niz zestresowana i przerazona kazdym dniem. To TY musisz podjac decyzje, zgodnie z wlasnymi oczekiwaniami, pragnieniami. A u mnie jakos do przodu. Maz sie uspokoil, chociaz czasami cos tam pod nosem rzuca malo pochlebnego dla mnie. Mam to w doopie - ot takie brzeczenie komara - upierdliwe ale w sumie zranic nie moze. Juz nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOSSSSSSSSSS
DO NIEBO BŁEKITNE NIE OBRAZAM SIĘ ,czesto sobie powtarzam ,ze jestem głupia bo jestem dobra i inni to perfidnie wykorzystują...widzisz ,,,wiem ,ze brakuje mi stanowczości ,wtedy gdy na kimś mi zależy....bo w pracy staowcza,konsekwentna ,silna tak mnie postrzegają ..a w srodku mała ,zagubiona dziewczynka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×