Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Właśnie tak jest jak piszesz, ktosssss, dość studiów, dość bycia najlepszą w pracy, zawsze mieć czas na dodatkowe zajęcia, łapać okazję \"dorobienia\" pieniędzy tylko, że to bardziej chodzi o zabicie czasu. Ale przychodzą wolne dni takie jak ten weekend, samotne spacery, samotne wyjazdy jakoś nie cieszą. Mało czytam, nie mam chęci. Na szydełkowanie wzrok już nie pozwala wieczorami, w dzień nie mam czasu, większość czasu spędzam poza domem, bo go nie lubię, duszę się w czterech ścianach. Cztery umowy, jestem inna, też uświadamiałam te \"zastępczynie\" i mimo to znajdowała się kolejna, która chciała spróbować, kiedy nikogo nie miał próbował kontaktu ze mną i oczekiwał mojego powrotu, teraz znów jest kolejna, być może na stałe, więc ja mam spokój - nie nęka mnie. Czas nieprzychylnie mnie potraktował, zaznaczył ostrymi rysami moją twarz co przy tym typie urody powoduje, że na pierwszy rzut oka wyglądam na nieprzystępną, mimo uśmiechu jaki wykrzywia mi twarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosiu, słonko, trafiamy na popaprańców, bo oni mają nas czegoś nauczyć. Moje toksyczne związki? 1.mama 2.pewien facet 3. pewnien facet 4. narzeczony , z którym nie pobraliśmy się 5. były mąż Popatrz ilu toksycznych ludzi przewinęło się przez moje życie, do momentu, kiedy nie zaczęłam myśleć o tym, że za każdym kolejnym razem trafiam na bardziej toksyczną osobę. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Właśnie dlaczego...Teraz już wiem. Wszystkie osoby pojawiły sie na mojej drodze, żebym wreszcie zauważyła SIEBIE! To takie proste, a jednocześnie trudne. Trzeba było aż rozpadu małżeństwa, żebym to odkryła. Ale dobre i to. Nie wiem, czy połowa życia za mną, czy może jestem u kresu, a może dopiero 1/3. Ważne, że dotarłam do siebie. I teraz już wiem, że kolejna toksyczna osoba nie jest mi potrzebna. Odkryłam jeszcze jedną sprawę. Wokół mnie byli normalni mężczyźni, którzy starali się o mnie, ale ja ich nie dostrzegałam. Ja po prostu nie patrzyłam na nich jak na obiekty godne zainteresowania. To byli spokojni, faceci z zasadami. Olewałam ich. Lubiłam jako kolegów, nic poza tym. Za to pociągali mnie faceci z problemami, faceci, których uważałam , że nawrócę na dobre drogi, ja ich nauczę jak żyć, wyciągnę z jakiegoś bagna. Właśnie! Nie interesowałam się tym, że sama mam ze sobą kłopoty, odkładałam siebie na bok. Ktosiu, nie ważne ile masz lat. Ważne, że dla Ciebie zaczął się czas, kiedy wreszcie możesz pomyśleć o sobie. Właśnie po to miałaś popaprańców, a teraz masz spokojną, może nieco nudną samotność. Masz to wszystko po to, żeby siebie przemyśleć i pokochać. Ja ze swojego doświadczenia wiem, że dopóki tego nie uczynimy, będą pojawiali się na naszej drodze toksyczni ludzie, bo bez miłości własnej każdy pozór zainteresowania, bierzemy jako akceptację nas samych. A to nie jest żadna akceptacja. To jest maska, iluzja. Toksyk to też chory człowiek, chory z braku miłości do siebie samego. On też potrzebuje akceptacji. Na ogół akceptacji swoich odmiennych poglądów. Przez chwilę więc, na początku stara suię, kiedy widzi , że usidlił, maska spada. A kobiety, które nie kochają siebie, brną dalej w taki związek, bo wystarczają im już same ochłapy i pozory. Zdrowe osoby nie pozwolą sobie na to. Bo się kochają, bo siebie akceptuję, bo nie gonią za miłością, bo nauczone są i czują , że w normalnym związku nie ma mowy o namiastkach jakichkoliek uczuć. Ktosiu. Nie wyrzucaj sobie, że dopiero teraz zaczynasz swoją drogę. Uśmiechnij się do siebie i pomyśl : wreszcie zaczynam. Terz będzie lepiej. Ja też jestem mądra, mam dużo doświadczenia i wykorzystam to dla siebie. Nie dla koleżanki, nie dla sąsiadki. Dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siodemko7 - \"wklejam\" to dla Ciebie❤️ Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd — nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem \"wrzucony\" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. cztery umowy - bardzo mi sie podoba, to co piszesz; podejrzewam, ze jak juz \"wrocisz do siebie\", to bardzo szybko wyzdrowiejesz; trzymaj sie i \"nie zawracaj\"😍; Pozdrawiam wszystkie dziewczynki🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynia widać w Tobie wielkie zmęczenie. Zmęczenie monotonnością życia. Ale nie robisz nic, żeby to zmienić. Żyjesz w marazmie, martwisz się tym, nie jest Ci dobrze, ale tkwisz w tym. Dlaczego? Wydaje mi się, że paradoksalnie to lubisz. Przykłady z szydełkiem, czy książką podałam ot tak. W to miejsce można wstawić wszystko: kwiatki, rybki, innymi słowy jakąś pasję. Piszesz , że z racji wyglądu wydajesz się niedostępna. To nie tak, znam kupę ludzi o surowym wyglądzie. Owszem, pierwszy moment znajomości nie był ciekawy. Ale tylko pierwszy, bo kiedy te osoby zaczynały mówić, łamały wszelkie lody. Żyjesz kochana w żałobie po sobie samej. Zacznij się do siebie uśmiechać. Spójrz w lustro, ale nie krytycznie. Spójrz z miłością. Może czas Cię nie oszczędził, ale czy to jest wyznacznik tego kim jesteś? Samą siebie postaw na nogi, nikt poza Tobą tego nie zrobi. A umartwianie się, prowadzi do marazmu jeszcze większego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy, tak naprawdę przestałam się już użalać nad sobą, teraz tylko dopadają mnie takie momenty i może właśnie że teraz trwa to pchnęło mnie, by odezwać się na topiku. Jestem aktywna od kiedy wyjdę z domu, praca mnie pochłania, jest moją pasją ale kiedy wracam do domu, który jest dla mnie kompromisem, musiałam szybko znaleźć lokum by móc się wyprowadzić, widzę, że mogłam to zrobić inaczej, kupić coś innego. Próbuję polubić to miejsce, bo tu mam spokój. Jestem pełna sprzeczności, nastroje ciągle zmienne, raz się lubię bo jestem inna, innym razem myślę o sobie jak o nieudacznicy. Ta ciągła huśtawka jaką sobie funduję zmęczyła mnie. Na przykład - jestem w pracy ceniona i doceniana i myślę sobie: dlaczego mój eks ciągle mi wypominał moje powodzenie w pracy. Zazdrościł? Idę ze znajomymi na piwo, myślę sobie - wśród tego towarzystwa są osoby żonate/mężate i im wolno iść na godzinkę ze znajomymi a ja miałam szlaban nawet na rozmowy telefoniczne z rodziną, kiedy miałam na to chęć, z koleżanką też nie wolno mi było \"poplotkować\". Tak, masz rację - jestem zmęczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie potrafię się uporać z tym problemem: "Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem." Wiem, że mnie to zabija ale jest jak nałóg - nie potrafię się uwolnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynio:D Punkt dla Ciebie i to wielki. Zauważyłaś. Nałóg. Dokładnie tak. Popatrz słonko na to, co napisałaś. Jednak wracasz, żalisz się, ciągle przeżywasz, co było. Twoje myśli natrętnie krążą wokół przeszłości i tego, że cierpiałaś. To właśnie to Cię dobija, to właśnie to powoduje, że czujesz się zmęczona. Zrób takie doświadczenie. Jeden dzień nie wracaj do przeszłości. A potem usiądź i pomyśl jak się czułaś. Ty jesteś na etapie porównywania tego co było z tym, co jest. Analizujesz ciągle. Zauważyłam, że nie potrafisz się nie oskarżać. Bo mogłaś lepiej się wyprowadzić, mogłaś spotkać kogoś innego. Warto spróbować - tylko tyle, spróbować zacząć inaczej patrzeć na to wszystko. Wyprowadziłam się tak jak się wyorowadziłam, ale są tego dobre strony - mam spokój. Spróbować zastanowić się, czego dokładnie nie lubisz w swoim domu i próbować to zmienić na ile się da. Piszesz - w pracuy jestem doceniana, a mój ex bla bla. Po co wracasz? Po co się męczysz? Zacznij mówić inaczej. Jestem warta tego, by mnie doceniano, a skoro robią to w pracy, to cieszę się z tego. Był taki moment - długi w moim życiu. Nie umiałam nie patrzeć wstecz. Mówiłam dokładnie to samo. Nie umiem, nie potrafię, to silniejsze. Skarbie. Umiem, potrafię, kwestia tego, żeby chcieć. Z najgorszych nałogów się wychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośśśśśśśśśśśśśśśśśśś
Cztery umowy Dziekuje ... postanawiam ,może nie jutro ,ale na pewno w przyszlym tygodniu jeden dzien bez powrotu do przeszlosci,do Niego,do dziecinstwa...tylko przyszłoścc nic wiecej...przeciez bedzie dobrze ,,nie moze byc inaczej...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosiu....nie przyszłość. Teraźniejszość:) Jeśli zaglądasz w przeszłość, to dobrze, ale nie po to, żeby tam zostawać i cierpieć, ale po to, żeby się czegoś nauczyć. Wracam do przeszłości. Patrzę na siebie okiem obserwatora, żeby zobaczyć jak się czułam, znaleźć przyczyny tego, dlaczego dałam się wciągać w chore związki. I nic poza tym. Czasem wracam, żeby spotkać się z sobą z tamtych lat. Jeśli potrzeba, po to, by się wyzłościć i wypłakać. Ale emocje, płacz, potrzebne mi są nie po to, żeby zaspokoić głód cierpienia, tylko po to, żeby komuś wybaczyć, sobie wybaczyć. Przyszłość...Nie wiemy jaka będzie. O przyszłości myślę raczej w kategoriach celu. Ale nie rozmyślam nad nią na zasadzie martwienia się, czy zakładania czegokolwiek z góry. Przyszłość to moje marzenia, ale żeby je zrealizować, muszę być tu i teraz. A teraz jestem jaka jestem. Teraz mam 35 lat, dużo doświadczeń, dzięki którym poznaję siebie. Teraz mam dzieci, o które muszę zadbać. Teraz mam pracę. Mam cudownych przyjaciół. Teraz jestem sama, ale staram się cieszyć każdym dniem. Ktosiu...bądź w teraźniejszości. Z czasem nauczysz się spokojnie i bez lęku, bez cierpienia zaglądać w przeszłość. Z czasem nauczysz się bez lęku myśleć o przyszłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabita
Ewo. Czy ja mogłabym do ciebie napisać? Nie byłam molestowana psychicznie i nie nadaję się do tego topiku. Nie będe tu pisać, nie moge, zresztą moja historia bije chyba wszystko na głowę. Potworność tego, co się stało zabiła mnie. Najgorszy potwór, który wam zrobił krzywdę, to świętojański robaczek w porównianiu z moim m. Z mojego zniszczenia już się podnieśc nie można. Chciałabym porozmawiać z Człowiekiem. Nie z psychologiem,bo psycholog odebrał mi jedyną rzecz dla której po tym wszystkim żyłam - moje dziecko. Z ofiary zrobiono zbrodniarza. Chcę porozmawiać z Człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna czytelniczko dokładnie nad tym się zastanawiałam co jest ze mną nie tak, bo przeciez dwóch niezadowolonych gości pod rząd to coś nie tak prawda? on w jednej chwili z słodkiego czułego faceta zamienia się w wielkiego focha :( a ja potem zachodzę w głowę co znowu zrobiłam nie tak, bo zanim sie dowiem to minie trochę czasu .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zona1 - nie warto się nad tym zastanawiać, lepiej pomyśleć co cię uszczęśliwia i jak to osiągnąć. Prawdopodobnie jaj ja to mawiam za bardzo się podkłądasz... dużo dajesz nie oczekując nic... Zastananów się ajkie masz oczekiwania wobec związku... jak twoim zdaniem powinien wygląać... zapisz sobie na kartce i głeboko schowaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabita
Trudno. Nawet tu nie dostanę pomocy. Nie powinnam była pisać. Przepraszam, że prosiłam o Człowieka. Zapomniałam że proszę o coś, co nie istnieje. Istnieją tylko frazesy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabita .....poczekaj, na pewno Ewa się odezwie.Może po prostu nie być jej w tym czasie na forum. Wszystkiego dobrego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zabita! poczekaj! Ewa na pewno zaglądnie na forum i Ci odpisze proszę Cię o trochę cierpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zabita Ewa ma pod swoim nickiem maila ... napisz do niej... (pod starym nickiem ma)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorry Ewo - wyszło "zabita Ewa" :D Ona by nie odpisała na maila :D to było do osoby o nicku "zabita" - te nicki czasem przyprawiają o ból głowy zwłaszcza jak są przymiotnikami :D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ból duszy
tak mi ciezko...nie to ze jak cham i tyran zachował sie w stosunku domojej osoby to jeszcze teraz nie widzi problemu w sobie oczywiscie moja wina- ja go sprowokowalam- i wszystko ma w glebokim powazaniu bo kredyt dostał na mieszkanie i wg niego dziewczyny beda za nim szalały bo mieszkanie i samochód w koncu bedzie miał- 5 min spokoju a furia z byle bzdetu.eh:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy 🖐️❤️ Bardzo ci dziekuje co mi przekazałaś. To dla mnie ważne. yeez ❤️🖐️ moze ciebie trzyma i nie chce puscic -poczucie niesprawiedliwoscie Dotyczy mnie.Przyznaję sie. Kiedy nastąpi we mnie, że wybacze tym którzy mnie skrzywdzili najmocniej , wiem że nastapi wielki krok naprzód u mnie. Bo niewybaczenie też potrafi człowieka zatrzymac w miejscu. A ja nie mam czasu na to żeby pozostawać w tyle i tracić terazniejszość. Zbyt wiele już straciłam życia. Dlatego tak bardzo zalezy mi żeby wyjść z przeszłości i nie wracać tam , poprostu móc spokojnie zamknąc za nią drzwi. Tak mi dopomóż Bóg. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, dziewczyny :) Po raz trzeci próbuje coś sklecić i odnieść się do waszych postów i wciąż mi coś przeszkadza :D Zacznę od dołu: siódemka -> \"Dlatego tak bardzo zalezy mi żeby wyjść z przeszłości i nie wracać tam , poprostu móc spokojnie zamknąc za nią drzwi.\" Tak sobie pomyślałam, że nie całkiem znów o to chodzi. Przeszłości się nie wyprzemy, ona na zawsze pozostanie z nami. Chyba chodzi o to, by wracać do niej we wspomnieniach bez lęku. Kiedyś napiszę o swoich rozliczeniach z nią (wszak jestem w połowie DDA), teraz tylko powiem, że zaakceptowałam ją, zrozumiałam i nie budzi ona już we mnie żadnego sprzeciwu ani żadnych negatywnych reakcji. ból duszy -> nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mylisz sprawę molestowania z nieumiejętnością panowania nad sobą Twojego partnera. Wiem, że obydwie nie są do zniesienia, ale mechanizmy działania są zupełnie inne. zabita -> tu piszą wyłącznie Ludzie. Twoja opinia jest krzywdząca dla innych dziewczyn , które tu się udzielają :O zona31 -> \"dokładnie nad tym się zastanawiałam co jest ze mną nie tak...\" - \"a ja potem zachodzę w głowę co znowu zrobiłam nie tak...\" DLACZEGO?? Dlaczego jesteś nastawiona jak kamerton na faceta? Co może być z Tobą \"nie tak\"? Chyba tylko to, że wciąż jesteś gotowa tańczyć tak jak Ci zagrają. Ten czy drugi czy następny. A gdzie w tym wszystkim jesteś TY? Jak chcesz mieć TY? :) 4U -> tak trzymać, wódki jej polałabym własnoręcznie, gdybym nie wiedziała, że preferuje piwko ;) Tylko z jednym się nie zgodzę - z Twoją odpowiedzią dla ktoś: \"On nie odszedł, bo ja jestem gorsza, on odszedł, bo jestem inna.\" On odszedł bez względu na to jaka byłaś Ty czy Ktoś. On odszedł, bo taka była jego wola, kaprys, szleja pod ogonem czy cokolwiek innego. Przestańcie cudze decyzje wiązać ze sobą!! I to, że wrócił, bo \"byłaś lepsza\" - to bzdura wierutna! Wrócił, bo na tą chwilę było mu tak wygodnie, kochane rybeczki :O glicynia -> \" Może właśnie niepowodzenia w znalezieniu kogoś pomału obniżały moją samoakceptację, Widocznie muszę się zmienić by ktoś mnie zechciał?\" , \"Mam sobie powtarzać, że ja jestem dla siebie najlepszą przyjacółką - przecież to oczywiste, przecież to wiem, ale od życia oczekuję czegoś więcej - dawania i brania, wymiany!\" , \"Miałam cichą nadzieję, że kogoś spotkam, ktoś mnie wesprze ale nie robiłam nic w tym kierunku... A jak tego czasu jest dość, jest go tak dużo, że masz już dość siebie samej bo tylko ty i ty i ty i nikt więcej? \" Dlaczego jest Tobie źle z sobą samą? Zastanów się. Z Twoich postów wynika, że Ty nie wyobrażasz sobie życia w pojedynkę, bez kogoś u boku. Mówisz o wymianie... ale jakoś tak to widzę, że liczysz wciąż na wsparcie. Jesteś kobietą-bluszczem? A zastanawiasz się czasem nad tym CO Ty możesz dać?.. Jesteś niepogodzona ze sobą, masz okropne zdanie o samej sobie. W takim stanie jesteś łatwym łupem dla kolejnego toksyka :O Zgodzę się z yeez - jesteś zmęczona. Samą sobą?.. \"Widocznie muszę się zmienić by ktoś mnie zechciał?\" NIE! Żebyś Ty sama siebie jeśli nie pokochała, to chociażby polubiła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie jestem kobietą bluszczem. Przeciwnie, jestem zbyt silna. Po tym jak się wyprowadziłam ktoś o mnie powiedział - ambicja kosztuje, czasem warto spuścić głowę by nie być w życiu samemu. Przyznałam rację tylko w części - ambicja kosztuje. Moim marzeniem od zawsze była rodzina, taka z tradycjami, kilkorgiem dzieci, domowym jedzonkiem, ogródkiem z warzywami, najlepiej wielopokoleniowa. Ni, nie mną w roli kury domowej, ale współ.... we wszystkim - nie tylko w pracy ale i w decyzjach. Mam jedno dziecko (wczesna śmierć męża), potem związek w odpowiednim wieku na dzieci ale się okazało, że on dzieci nie ma i nie może mieć. Zaczęło mu przeszkadzać moje dziecko. Ze spokojnej, ciepłej, ambitnej (praca zawodowa z dość wysokiej półki) osoby, która z łatwością godziła pracę w domu z pracą zawodową, zrobiłam się kobietą walczącą. O co? o swoje prawa w obcym domu, o prawo do spokojnego życia mojego dziecka, o prawo zachowania pracy, o prawo do zestarzenia się w naszym domu z ogródkiem i pięcioma kurami, o prawo do depilowania nóg, o prawo do ufarbowania włosów, o prawo do wizyty u kosmetyczki i o wiele innych praw.... Śmieszne? Tragiczne!! Cieszę się, że to się skonczyło, ale lata zaniedbania swojego ciała, swojej duszy zrobiły swoje. Był stres, były leki, było tycie, było odchudzanie - zostały ślady nad którymi nie panowałam. Nie lubię siebie za to, że byłam tak naiwna i uległa. Nie chcę się zmieniać. Jestem wartościową osobą, ale to widzi się dopiero kiedy dam się poznać. Najpierw widzą oczy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabita
Przepraszam za zamieszanie. Wszystkich i ciebie Ewo też. Nie napiszę. Już uporałam się ze swoim problemem. Problemem matki, której uwielbiany przez wszystkich mąż okazał się pedofilem i której psycholog wdrukował nienawiśc do mnie jako sprawczyni wszelkiego zła. Urządzono na mnie polowanie na czarownice. Ale już dobrze. Już wszystko dobrze. Przepraszam jeszcze raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośśśśśśśśśśśśśśśśś
i nie całkiem blondynka rozwiała moje myśli od wczoraj ,jak napisala mi 4U ,ze jestem inna i dlatego sobie poszedł...nie on poprostu zakochał sie w innej ,,to normalne i odszedl do innej ,a ja mu byłam potrzebna tylko w sprawach zawodowych...i to jest dla mnie najbardziej podł e ,ze mnozna klamac w uczuciach...ale widocznie ten typ tak ma:),a ja sie dalam nabrac jak 15 latka ,nie myśle m,ze te pietnastolatki sa pewnie mądrzejsze niz ja w sprawach mesko-damskich:)i najbardziej mnie boli to ,ze pozwoliłam sobie na to,że ktos mnie tak potraktował ,zobił ze mne idiotke ,obrazil ,zwyzywal ,,ja bylam naiwna i ciągle twierdzilam ,ze to moja wina i się plaszczylam,pisalam a on kłamał...no cóz za długo to trwalo...i to jest moja wina ,ze dałam sie nabrac,ze chce niby drugą szanse ,bo gdybym wtedy tutaj trawiła ,poczytała troche mądrych ksiązek ,kopłabym mu w d......ale nie ,,,,,musialam dotknąć dna....ale nigdy wiecej .... Wracam do przeszłosci bo zastanawiam sie co ze mna nie tak skoro kazdy związek jest toksyczny mniej lub bardziej....powoli znów chowam sie w swoje skorupie jak to m ialo 10 lat temu...może wtedy nikt mnie nie bedze skrzywdzil ,jak nie pozwole sobie na żadne uczucia wobec płci przeciwnej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"i to jest moja wina ,ze dałam sie nabrac\" Dziewczyno! Nie ma w tym żadnej Twojej winy!! Byłaś ufna, bo kochałaś - i to jest właśnie naturalna kolej rzeczy, tak właśnie powinno być! Bo po osobie, którą darzymy miłością, żadnej podłości się nie spodziewamy. Gdzież tu jest miejsce na winę? To JEGO wina. Jego wina, że kłamał. Jego wina, że zawiódł. Jego wina, że wytarł w Ciebie nogi, jak w chodniczek i poszedł dalej. Jakaż jest Twoja wina? Że kochałaś?.. Ktoś, uwierz, z Tobą wszystko jest \"tak\". Tylko przestań się płaszczyć, dostosowywać i brać na siebie wszystkie grzechy świata! Jesteś jaka jesteś, nie oczekuj tylko wciąż, że ktoś Cię skrzywdzi. Taka postawa Tobie przede wszystkim szkodzi. Ty jesteś warta docenienia, a kto tego nie widzi - trudno, to nie Twój problem. MUSISZ się dowartościować! glicynia -> jeśli mogę doradzić: nie szukaj nic na siłę. Co ma być to będzie. Ale cóż jest wart wygląd zewnętrzny? Wszystkie się zmieniamy z upływem lat :) i nie to jest ważne. Ważne jest to, jak sama siebie postrzegasz. Tak Ciebie widzą inni. Jeśli się skupiasz na tuszy czy cellulicie, otoczenie właśnie TO będzie widziało. \"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidzialne dla oczu.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośśśśśśśśśśśśśśśśś
do nie calkiem blondynka dziekuje ,masz rcje ,brakuje mi wiary w siebie,bo nigdy nie łsyszalam ,ze jestem fajnym dzieckiem ,ze ładnie cos robie bo nigdy nie słyszałam ,ze jestesm wyjatkowa..tego mi trzeba bylo juz w dzieciństwie ,zeby yraz nie brać wszystkich grzechow swiata na siebie....masz racje...kazdy popełniony blad przeze mnie jest rozpatrywany od czynników pierwszych i sama sie tym dołuje...tak własnie jak po tym oststnim "związku"""niby lepiej ,ale ciagle myśle ,ze gdybym wtedy a wtedy innazcej zrobiła ,powiedziała...ta moja pamiec z dokaldnościa do słowa ,daty ,okoliczności... to ja chyba teraz byla kobieta -bluszcz -teraz to widze....ale dlaczego...bo nie miałam poczucia przynalezności do nikogo w dziecinstwie ..nie wiem... Ciekawi mnie w jaki sposob i jak długo do takiego pozytywnego stanu dochodziłas ,w akim sie znajdzujesz??zazdroszcże Ci,a zawsze wydawało mi się ,ze jestem silna,samodzielna,konsekwetna itp...tak mnie odbieraja ,a ja jestem słaba.. Pozdrawiam ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ktosss ❤️ tu nie o poczucie przynależności chodzi... nie jesteś przedmiotem do który musi do kogoś należeć, jak tak się czujesz tak cię traktują. Ty należysz przede wszystkim do siebie. Nie słyszałaś że jesteś fajna, dobra w czymś, że jesteś potrzebna? Powiedz to sobie sama. pochwal siebie za sukcesy które osiągasz dojrzyj je... dlaczego one są wartościowe tylko w momencie gdy ktoś je zauważy? Dlaczego patrzysz na siebie cudzymi oczami? czas to zmienić. Bo właśnie dzięki temu stajesz się poddatna na manipulacje. właśnie dlatego jesteś słaba. Spisz wszystkie swoje dobre cechy na kartce... swoje osiągnięcia. Przyda ci się to nie tylko w budowaniu poczucia własnej wartości ale i przy pisaniu cv :) Czytaj tą kartkę tyle razy aż w te sukcesy uwierzysz i staną się naturalną częścią ciebie. Bo teraz jesteś od nich odgrodzona. Nikt nie ma interesu by chwalić cię za twoje sukcesy, bo to oznacza, że ty jesteś w czymś lepsza... Zwłaszcza nie oczekuj tego po facecie :D. Ale ty masz w tym interes, więc bądź z siebie dumna. I ciesz się gdy cię pochwalą - to będzie taki ekstra dodatek. Ja też kiedyś rozwalałam wszystko na czynniki pierwsze, co powiedziałam nie tak, co mogłam zrobić inaczej. Ale dlatego, że byłam izolowana, zależało mi na każdej znajomości, na każdym dobrym słowie, bo wciąż miałam przy swoim boku ideał, a ja czułam się gorsza, bo nie mogłam realizować siebie. W tym stanie psychika roztrząsa wszystko. To się zmieni jak poczujesz się ze sobą lepiej w samotności, jak zaczniesz dostrzegać swoją prawdziwą wartość, a nie taką jakiej postrzeganie narzucają ci inni. Z sercem ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Acha i pozwól sobie być niedoskonałą. Jesteśmy tylko Ludźmi. I to nie o doskonałość w życiu chodzi. O miłość, tę prawdziwą, o życie w poczuciu szczęścia i spełnienia... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zabita - czuje w Tobie przeogromna gorycz. Gorycz niesprawiedliwosci. Najpierw jednak mala uwaga - tutaj nie ma konkursu na to ktory z naszych partnerow jest gorszy (klasyfikujac od robaczka swietojanskiego poprzez bydlaka a na sk*wysynie konczac) czy tez ktora z nas bardziej cierpiala/cierpi. I Twoje podejscie tak jak w pierwszym poscie moglo kogos urazic, a na pewno zdeprecjonowac problem innych Dziewczyn. OK, wierze ze mowily to Twoje emocje bardziej niz Ty sama. Masz do tego prawo. Do emocji - jakimi by one nie byly. Masz prawo czuc top co czujesz. Masz prawo cierpiec. Ale nie umniejszaj cierpienia innym. Widzisz, wiele z nas ma zdolnosc empatii, zrozumienia - ale nikt nie ma zdolnosci odczuwania tak samo i tego samego co my w czasie rownoleglym. Tzn jesli Ty cierpisz bardzo, ogromnie itp - ktos moze Cie zrozumiec, czesciowo wczuc sie w twoja sytuacje - ale Toba nie bedzie. Kazdy z nas ma swoje cierpienie ktore KAZDEGO Z NAS BOLI NAJBARDZIEJ! Tak juz jest ten swiat urzadzony. My tutaj staramy sie dzielic tym co czujemy - a takze wlasnie dzieki zdolnosci empatii spojrzec na problem innych i cos doradzic, postarac sie o obiektywizm, o spojrzenie z dystansu - bo sama, jak sadze, nie potrafisz zdystansowac sie do swoich problemow - i to jest calkiem normalne. Nikt nie potrafi bo to dotyczy nas samych, naszych spraw i naszych emocji. A ja nie odczuwam tego co X, Y czy Z - moge sobie co najwyzej wyobrazic, wczuc sie w jej/jego pozycje, emocje - ale nigdy nie bede odczuwala dokladnie tego co ta osoba. Ale im wiecej we mnie bedzie empatii i otwartosci na drugiego czlowieka - tym lepiej potrafie doradzic, spojrzec na problem obiektywnie. I im wieksze moje doswiadczenie zyciowe budowane nie przezyciami ale wnioskami jakie z owych przezyc wyciagam. To co piszesz jest bardzo trudne (teraz ustosunkowuje sie do Twojego ostatniego postu); prosze Cie nie wymagaj od nas tutaj zbyt wiele; dziewczyny na pewno Cie dostrzegly ale moze nie potrafily sie odniesc do Twojej wypowiedzi (szczegolnie po tej wstepnej, jak ja czytalam to niezbyt mi spasowala - zreszta szczerze o tym pisze). Trudne nawet do zrozumienia dla kogos kto przez to nie przeszedl. Na pewno, niewatpliwie jest to ogromny cios, zwalajacy z nog - dowiedziec sie ze nasz partner to pedofil. I ze potrafil ntak zmanipulowac wszystkimi ze racja nagle jest po jego stronie. Musisz czuc sie bardzo bezradna. Bez mozliwosci walki o sprawiedliwosc. Sadze jednak ze teraz myslisz emocjami a sprawiedliwosc dla Ciebie jest - moze trzeba o nia jakos powalczyc, moze brak Ci osoby ktora spojrzalaby na to mniej emocjonalnie i znalazla slabe punkty... Teraz chyba potrzebujesz przezyc te kleske doglebnie, do konca - po to by sie odbic od dna i dostrzec nadzieje. Bo ona jest na pewno. Pozwol sobie na cierpienie i chwile inercji po przegranej. Pisze czesciowo z wyobrazni bo nie mam zadnych szczegolow, napisalas bardzo enigmatycznie a ten ostatni post to co mialo byc - obrazilas sie na swiat? Bo nikt nie odpowiedzial? Twoj problem jest jedyny i najwiekszy, najwazniejszy dla Ciebie - pisalam juz powyzej. I czasami trzeba poczekac nim znajdzie sie ktos kto bedzie mial cos do powiedzenia wlasnie Tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napiszę najpierw do zabitej...potem reszta. Zabita włos mi się zjeżył na głowie, kiedy przeczytałam drugi Twój post. Czytałam na tym forum różne wpisy ,ale czegoś takiego nie. Ja na ogół jestem człowiekiem spokojnym, ale to co napisałaś o m. spowodowało, że zacisnęły mi się pięści, może dlatego, że ja jestem walnięta na punkcie dzieci. Wszystkich - moje, nie moje, nie ważne, ważny ich spokój i prawo do normalnego rozwoju. Przytulam serdecznie i podziwiam, bo jesli radzisz sobie, to to jest cudowne. Musisz być wspaniałym i niezwykle silnym człowiekiem. Nie całkiem blondynko :D:D Tak, fakt, napisałam , że odszedł, bo jestem inna. I dalej tego się będę trzymać. Jestem inna, nie pasuję do jego poglądów, nie pasuję do jego systemu wartości. Nie daję nabierać się na emocjonalne gierki, nie daję mamić się kłamstwom większym i mniejszym. Otrzeźwiałam, on zobaczył, że ja już nie żyję złudzeniami, że ja akceptuję moje wartości, nie dam więcej się zamotać. Proste więc, odszedł, bo tu już nic nie wskóra. Bo przestałam być potrzebną do utrzymywania iluzji, do zabawy. Jego decyzja. W zasadzie moja, bo to ja wywaliłam, to ja powiedziałam dość. On zaakceptował i poszedł. I dobrze, ma do tego prawo, to jest jego życie, może robić z nim co zechce. Ja nikogo nie będę przy sobie trzymać. Już nie. Do tego pisałam - że jesteśmy inne. Ja powtórzę co powiedział mój terapeuta. \"Zapomnij o dwóch połówkach tego samego jabłka. Dwoje kochających się ludzi, to dwa odrębne jabłka tego samego gatunku, toczące się w tym samym kierunku\". Właśnie. Parafrazując. Dwoje odrębnych ludzi, o podobnych wartościach idących ramię w ramię, w tym samym kierunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×