Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość hendra111
witam :)! chyba wszyscy gdzieś poszli bo ciszzzzaaa ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa \"Eks wydawał sie być już ponad wątpliwościami. Sprawiał wrażenie dzieła wysoce zorganizowanego. Sprawiał wrażenie człowieka, który będzie wsparciem... a co najważniejsze, zapewni dzieciom spokój i swobodę wychowywania sie wśród wartości zrównoważonych i poukładanych. Wydawał się pełniejszy i bardziej poukładany niż ja byłam.\" Dokładnie jak mój. I też fascynowała go moja niezależność i siła... Zastanawiające są te podobieństwa... Tymczasem oni nie byli poza wątpliwościami.. działali według schematów które się sprawdzały... nie koniecznie przemyślanych i dogłębnie zrozumianych. Ja w tym moim poście piszę \"my\" gdyż identyfikuję się z kobietami, a to niestety leży w kobiecej naturze i ja czasem też coś takiego w sobie odnajdywałam, tyle że to było dawno jeszcze przed moim mężem, szukałam księcia na białym koniu, ale jakoże jestem osobą refleksyjną szybko z tego wyrosłam :D Jak już byłam z mężem zauważałam w nim niektóre cechy typowe dla facetów i szanowałam je. Pozwalałam mu być takim jaki jest. Nawet czasem zastanawiam się czy jako żona nie byłam nazbyt tolerancyjna...teraz i tak mnie zmieszał na równi z innymi żonami -na zasadzie wszystkie jesteście takie same. I na co mi to było :( Nic nie pamięta... nie potrafi być uczciwy wobec samego siebie, znajduje fałszywe usprawiedliwienia, ech szkoda gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra "sama nie wiem, czy to on jest niedobry, czy to właśnie dobrze, że on walczy z takimi moimi niezdrowymi zachowaniami. bo gdyby mu nie zależało to by odszedł, a dyskutuje, ściera się ze mną, próbuje dogadać" moim zdaniem kochanie twój facet jest w porządku... On chce coś z tym robić.. poluzuj wycisz się popracuj nad poczuciem własnej wartości nie panikuj.. skoro cię wybrał będzie z tobą, odpuść trochę... poczytaj książkę o kobietach które kochają za bardzo. Dal mnie twój facet po tym twoim poście zyskał w oczach. On widać chce pracować nad związkiem a to dużo... Spróbuj złapać dystans do swoich emocji bo jesteś bardzo w tym pogubiona i niepotrzebnie swe obawy przelewasz na niego... Zaufaj że będzie dobrze i poluzuj... Dobrze że tu się znalazłaś, oznacza to że chcesz nad sobą pracować, a to dobra droga. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taak marzenia zderzają się z rzeczywistością... Muszę zacząć za nimi podążać... myślę że powoli staję się do tego gotowa, a im bardziej jestem, tym większy widzę rozdźwięk między tym co chcę, a tym w czym tkwię. Tkwię w iście toksycznej pracy i robi się coraz gorzej... Albo ja widzę coraz więcej... I tu już nie chodzi o mnie... widzę toksyczne zachowania koleżanek w stosunku do toksycznych kolegów... Jakiś dziwny amok nastąpił...Jeden z nich jest gburowaty, niegrzeczny, leniwy, a one przymilają się do niego. I w dodatku jest nowy. Coś nie tak.. powinno być odwrotnie. Czy one chcą go zatrzymać na dłużej? I jeszcze przepraszają za to, że zażartowały, a on tego nie pojął... Istny cyrk. Ach czas zwijać żagle... Nastawić na inne wiatry.. tylko wielkich tu możliwości nie ma. Jedynie inna praca fizyczna. Jakby znalazło się coś w biurze to już by mnie tam nie było... nawet gdyby to chodziło o segregację korespondencji. Ani z kim pogadać, a i człowiek niepotrzebnie się denerwuje tym chaosem... Nie ma gdzie wykorzystać szarych komórek. Choć widzę, że cenią sobie moje zdanie, ale co z tego jak ja potrzebuję działać... chyba w końcu was opuszczę, i zacznę poważnie podchodzić do nauki języka... zdecydowanie muszę go poprawić, wzbogacić słownictwo, szkoda że zdolności nauki już nie te i paskudnie mnie to zniechęca.. A jak się pracuje z Polakami znajomość języka zanika :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hie hie .. odrastają mi moje poturbowane skrzydełka ;) I nie tylko mi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Enia chodź do nas :DD:DD:D:D:D Na brak ćwiczenia szarych komórek nie można narzekać, wręcz przeciwnie. Szkoła najwyższej jazdy. Nazwałabym moją pracę ciężką jazdą polską. Tu myśleć trzeba szybko i skutecznie. Toksyczność hmmm, wśród koleżanek nie ma. Zdrowa praca zespołowa. Szefow2a toksyczna, ale da się przezyć:D:D:D:D Ych. Dobrze mi tu w tej pracy. Lubię ją, cieszę się, że mogę się rozwijać. Szare komórki pracują, koleżanki cieszą, bo trzeba przyznać to zespół fajnie dobranych babek. I wspieramy się, oczywiście w zdrowych granicach, i żartujemy, lubimy się, ale przede wszystkim pracujemy. Enia to jak:D:D:D dobijasz? U mnie kochane blogi spokój, problemy codziennie, mniejsze, większe, ale....najważniejsze, że radzę sobie. Te dziewczyny, które wiedzą wewnętrznie, że już czas odejść, ale jeszcze się wahają, bo boją się jak to będzie, niech się nie boją. Będzie zjazd w dół. a potem stopniowe wychodzenie do góry. Nie pod górę. Do góry, a potem będzie fajna równina, odpoczynek, spokój i co najważniejsze podejmowanie decyzji za samą siebie. Teraz jestem na etapie radości, że żyję świadomie, że moje decyzje są moje od A do Z, że nie boję się podejmowania decyzji. Żyję, jestem, samostanowię. To jest piękne. Moje dorosłe, naprawdę dorosłe życie. Bez oglądania się na nikogo, na reakcje ludzi. To jest właśnie wolność. Odpowiedzialne decyzje podejmowanie świadomie, a nie na zasadzie strachu, bo co on-ona powie, jak się zachowa, nie na zasadzie, niech on-ona się wypowie, podejmie decyyzję za mnie, ja się podpiszę... Pozdrawiam kochane. Warto się rozwijać, warto czasem przejść piekło, krótkie, bolesne, żeby wydobyć się na powierzchnię. Zaczerpnąć powietrza i żeglować po swojemu, mając na oku cel...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy - dziękuję za zaproszenie! Z chęcią się do was dołączę. Nie ma to jak dobrze zgrany zespól - toksyny szefowych go nie zaleją :) Ale czy aby tam dla mnie znajdzie się miejsce? Ja ma trochę mało babską profesję... Buziaki 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kormoranie....❤️ czy ten cytat to z książki pod tytułem \"Brida\" ?:) Psycholog powiedziała mi dzisiaj \"pani nie wie co znaczy normalnie...co znaczy normalne związki...pani tego nie zna.......matka stosowała na pani przemoc potem pierwszy partner...potem ten teraz który jest okropnym człowiekiem i przebija wszystko.....i stosuje wobec pani ciągle przemoc nawet teraz .....\"....siedzę i się zastanawiam co znaczy normalnie.....kiedy relacje są normalne jak mam to wiedzieć skoro tego nie znam......a najgorsze jest to że skoro nie znam i nie mam od kogo się nauczyć to nie będę nawet wiedziała kiedy zaczyna się coś źle dziać...co znaczy normalnie???? Czy możecie mi pomóc mi rozwiązać tą łamigłówkę.....chcę wiedzieć chcę się nauczyć....... Zaczęłam pisać post o moim mężu post w którym przeprowadzam dowody bardziej samej dla siebie dowody na to że on jest psychopatą....ale utknęłam ,nie umiem na razie napisać więcej...od czegoś uciekam to wiem to czuję tylko nie wiem od czego tzn.wiem być może od prawdy.....nie chcę się tak bardzo torturować muszę chwilę odpocząć.... A moje kwiaty też zakupione jako mizeroty a coraz piękniejsze...nawet się nie spodziewałam że będą tak się pięknie uśmiechać do mnie:) Enia1......a jak Twoje kwiaty?? Pozdrawiam dobrej nocy życzę. P.s. A moje pragnienie..marzenie......wyprowadzić się stąd i zamieszkać nad morzem....za chwilkę wyruszam w podróż....samotniczą 4 dniową...nad morze...bardzo czekam na ten czas.....to czekanie na ten czas trzyma mnie przy życiu,jest napędem teraz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna... - rozumiem, ze dzieci zostawiasz pod na tyle dobra opieka, ze nie bedziesz musiala krazyc myslami wokol nich; mysl tylko o sobie, mnie sie to czasem udawalo, kiedy moj syn byl u moich rodzicow; wiedzialam, ze moja mama nie odstapi go na krok, podobnie jak jej pies; pamietam, jak juz bedac nastolatkiem skarzyl mi sie: mamo, babcia potrafi przyjsc o polnocy na ognisko, zeby sprawdzic co my tam robimy; powiedz jej cos, bo przeciez to obciach; o 3 nad ranem potrafila smazyc mu placki ziemniaczane, jesli akurat na nie mial ochote; nam, swoim dzieciom nie potrafila okazac milosci, choc nikt nie watpi, ze kochala i kocha bardzo; coz, taka jest i nie mnie ja osadzac, niemniej jestem swiadoma, jak to wplynelo - raczej niekorzystnie na moja \"zyciowa postawe\"; no, ale to mialo byc do Ciebie, nie o mnie:); rozumiem, ze nie doswiadczylas normalnego zwiazku, ale z pewnoscia masz choc \"blade pojecie\", moze mgliste wyobrazenie o nim; przeciez spotykasz ludzi, w tym pary; widzisz i slyszysz jak sie do siebie odnosza, jak na siebie patrza; Wierna... - na pewno wiesz co szczesciem nie jest, czyli cala reszta to wlasnie to uczucie; wystarczy, ze uswiadomisz sobie, czego Ci w zyciu brak i juz bedziesz wiedziala co znaczy \"normalny\"; i wydaje mi sie, ze juz powinnas przestac udowadniac sobie, ze Twoj M to psychopata; nie musisz sie juz kajac za to, ze nie potrafilas dluzej zniesc ponizenia; MASZ TAKIE PRAWO, prawo do szacunku; wynies z tego wypadu nad morze, jak najwiecej dla siebie - mnie przydalby sie jod, powdychaj go w mojej intencji - podnies glowe{love] Pozdrawiam wszystkie laski😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do stawiania sobie celow, to nie mysl dalej niz jutro; mniej oczekiwan, mniej rozczarowan, szczegolnie w tak niepewnych okolicznosciach, ze nawet na zludzenia czlowiek sie nie porwie; masz troje DZIECI, jestem pewna, ze jeszcze bedziesz szczesliwa; byle \"kutas\" nie jest Ci do tego potrzebny😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień Dobry dziewczyny :-) Przyszłam po krótkiej przerwie aby się z wami czymś podzielić.Otóż , chyba około rok temu miałam okazję pogłaskać konia , ucieszyłam się jak go zobaczyłam i podeszłam z moją córką bliżej , obie go głaskałyśmy , ale było coś takiego w moich odczuciach że jakbym go nie dotykała naprawdę , tzn jakby on był nie całkiem taki dostępny, i mi bliski, i był jakiś dystans , nie wiem jak to nazwać , jakby rózniła nas jakaś plastikowa szyba ...tak jakoś czułam się od niego odgrodzona atak bardzo chciałam czuc jego bliskość, taka prawdziwa , i bardzo chciałam żeby tak włąsnie poczuć ale nie było przebicia.... to mi wtedy cos dało do myslenia....ja nie wiem czy wy mnie teraz rozumiecie o co mi chodzi ... Kilka dni temu znowu było małe święto w naszej miejscowosci i znowu były konie, poszłam szybko do nich , tez z córką , najpierw się zapytałam czy mogę pogłaskać konie, i obie z córka znowu je głaskaliśmy , takie piękne te konie i taki respekt wzbudzają ale wiecie, teraz jak głaskałam te konie to już nie czułam tego dystansu i tej niepełnosci tylko czułam taką jedność , bliskość , i że on mnie dopuscił do siebie , to było piękne, córeczka zaliczyła przejażdzkę na tym pięknym koniu .... :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja dzisiaj pod sciane placzu... Chyba za bardzo cieszylam sie tym wyjazdem - mniejsza o to czym - cieszylam sie. Teraz mi cholernie smutno. Zginela mi jedna suczka - i to w dziwnych dosc okolicznosciach. Bo ona nigdy sie nie oddalala, nie wychodzila na ulice - ta druga owszem, ale Murphy nigdy, jak otworzylam drzwi frontowe to stala w nich i nawet zawolana z oporem wychodzila - uzywala tylnych drzwi i podworka. Czasem biegaly na lake albo za kotami ale nigdy dalej niz sasiednia dzialka. Byla wykastrowana wiec ruja nie wchodzi w gre... Maz zas dziwnie sie zachowuje. Najpierw - jak stwierdzilam tylko tak zwyczajnie ze to dziwne ze jej nie ma bo znam jej zachowania - uznal ze go o cos obwiniam. Nie bylo mnie w domu, wyjechalam do miasteczka na jakies poltorej godziny. Wczesniej maz probowal awanture zrobic ale go zgasilam, nie dalam sie wciagnac. O co - o nic, jak zwykle, bo ma zly humor z jakiegos tam powodu. A ja daje mu od jakiegos czasu do zrozumienia ze nie bedzie swoich fochow na mnie wyladowywal. I robie swoje a jego mam w doopie. Jego problem. On juz kilka razy ta suczke kopnal czy wyrzucal z domu jak np przyszedl wkurw*ony; ja niczego bron Boze nie sugeruje a jesli tak to jak Boga kocham, pojde do psychiatry ze mam jakies paranoje, moze to po matce i jej jazdach. Ale maz mnie kilka razy w waznych sprawach oklamal, robil cyniczne przedstawienie zeby ukryc prawde - wiec to nie tak do konca paranoja. I jak wrocilam to od razu zauwazylam ze jej nie ma bo biegly obydwie mnie przywitac - maz na dworze kwiatki podlewal, to sie go pytam czy Murphy nie widzial, on ze gdzies tam jest - a mnie juz tknelo ze jej nie ma. Jakos poczulam intuicyjnie. Wolam, szukam w domu, na dworze - nic. A maz sie gdzies zaszyl, potem wrocil - mowi ze szukal i jej nie ma ale na pewno poszla z psami od sasiadow bo ich tez nie ma (njesli by to zrobila to jakis wyjatek ale dajmy na to; poza tym to czy sasiadow psy sa czy nie ma - nie do sprawdzenia, chodzic do nich i pytac nie bede); potem zaszyl sie na caly dzien, wogole ze mna nie rozmawial, tyle tylko co wieczor - chodzili ze znajomym po lace i niby jej szukali, nie znalezli a on tak caly czas poza domem byl. Jak wrocil to malo co sie odzywal a dzisiaj wyprul rano bez \"pocaluj mnie w doope\" nawet. Wyraznie mnie unika. Albo ja mam k*rwa jakas paranoje... Serio mowie, chyba jednak pojde do tego psychiatry po wakacjach. Jak mam pierd*lca to sie zaczne leczyc a jak nie - to przynajmniej bede miala pewnosc. A to ze nie ufam nie wzielo sie z sufitu. Kilka dobrych lat temu, gdzies w 2002 jeszcze, dostalismy pare bassetow od znajomych, psy rodowodowe ale ktos sie chcial ich pozbyc, podejrzewam ze nie mial czasu sie nimi zajmowac. Pies mial raka i wkrotce potem musielismy go uspic. A suka byla potwornie glupia, raz ja krowa kopnela bo polazla gdzies na lake, raz ja samochod potracil na podworku - wyszla z tego, nic powazniego sie jej nie stalo, ale od tamtej pory trzymalam ja na tylnym podworku. I raz jakos na chwile wzielam ja na front, polazla gdzies i wrocila jakas taka pokiereszowana. Ale nie wygladala na bardzo poraniona, tylko pod wieczor jakos oklapla, pomyslalam ze jak jej sie nie poprawi to pojedziemy na drugi dzien do weterynarza - mielismy tylko jeden samochod, maz jezdzil nim do pracy to byloby mozliwe dopiero po jego powrocie. Rano psa nie ma. Chodze po calej wsi, wolam, szukam. Nic. Maz wrocil z pracy i wzial syna, samochod i jezdzil tez po calej wiosce. Mowil ze jakis sasiad ja gdzies tam widzial... Zeszlo kilka godzin, na drugi dzien to samo. Finalnie okazalo sie, ze suka zdechla w nocy, maz ja wyrzucil na stara farme bo - uwaga - \"nie chcial mnie martwic\". Pewnie liczyl ze suka ozyje - stad ten caly cyrk z wypytywaniem, opowiadaniem bajeczek i jezdzeniem po wsi ostentacyjnie. Sam mi to powiedzial... Zdziwilam sie ze nie powiedzial od razu prawdy, przeciez stalo sie i juz, trudno, takie rzeczy sie zdarzaja. Pozniej wiele razy nie mowil prawdy choc przeciez i tak wyszla na jaw - i reagowal co najmniej oburzeniem jesli nie agresja i obwinianiem kogokolwiek kto pod reka - mnie w szczegolnosci. Jak z tymi sekstelefonami... I on nie widzi w swoim postepowaniu nic zlego - zle jest to ze ja je upubliczniam, on tak sie zachowuje bo to wina otoczenia, moja, dzieci, pogody... On sie boi wylacznie opinii innych i rozliczenia z postepowania - nie ma wyrzutow sumienia ani swiadomosci ze robi komus krzywde. Dziewczyny, ja naprawde chce zachowac trzezwosc umyslu i nie chce dac sie zwariowac! Chce umiec spojrzec obiektywnie w miare; chyba nie potrafie... Nie teraz. Jest mi starsznie przykro, smutno i brakuje mi pieska, byla z nami trzy lata, znajda, przywiazalam sie i ona do mnie tez. Jesli cos jej zrobil to mu zycze sku*wysynowi jak najgorzej i wcale sie tego nie wstydze. Bo jak potrafisz skrzywdzic zwierze to i skrzywdzisz czlowieka. A on jest do tego zdolny - jak nikt nie widzi, jak czuje sie bezkarnie i jak jest to ktos od niego slabszy, kogo sie nie boi. Bylam swiadkiem wiec wiem co mowie i to juz nie jest paranoja. Jeseli sie jednak okaze ze przemawiaja przeze mnie uprzedzenia (co tez jest dowodem na cos) - to ja naprawde wybiore sie do tego psychiatry i zaczne sie leczyc. Jesli Murphy wroci i okaze sie ze jednak gdzies wywedrowala, zrobila sobie przerwe... Ale jakos dziwnie czuje ze nie wroci, podpowiada mi to intuicja... Chcialabym sie mylic. Naprawde. Sorry, Dziewczyny, musialam sie wygadac. Dzieki ze mamy tutaj takie miejsce. Bo wiem ze jesli sa w nas jakies emocje nie wolno ich dusic w sobie, trzeba je okazac - a tutaj jest to nie tyle dozwolone co nawet wskazane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill... strasznie mi przykro i przytulam Cie mocno ❤️ Sama mam suczkę i .... chyba mogłabym za nią zabić. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł ją skrzywdzić, albo co nie daj Bóg...jeszcze gorzej. Nie masz paranoi...uważam, że intuicyjnie coś wyczuwasz, a jeśli intuicja Cię zawodzi (co oby!!!!!) to masz prawo tak myśleć, bo takie masz ze swoim M doświadczenia życiowe, że one mogą Ci to sugerować, a nie tam żadna paranoja. Już tak jasne...obwiniaj się o chorobę psychiczną... jeszcze tego brakowało.... Zwyczajna dedukcja i głębokie przemyślenia i szukanie odpowiedzi...co mogło się stać.... No życzę Ci z całego serca, aby psinka się odnalazła.... może sama wróci ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak mi się skojarzyło z tym co oneill opisuje odnośnie swojego M i dziwnych zachowań. Mój M tez miał dziwne zachowania, a jedno mi utkwiło bardzo, bo prawie nie dostałam wtedy zawału. Wróciłam jak zwykle po pracy do domu. Dom pusty, nikogo nie ma. Chodzę sobie po domu, przebrałam się ktoś zadzwonił, pogadałam, ja do kogoś zadzwoniłam... Minęły chyba 2-3 godziny. Nagle wychodzę z sypialni a tutaj na schodach leży jakby nieżywy M. Myślałam, że ja zejdę...w domu cisza, nikt nie wchodzi, nie wychodzi a tu jakby z nieba spadł.... Wiecie on tak przesiedział po cichu na strychu, żeby mnie 'złapać' na 'czymś", bo może go zdradzam, prowadzę podwójne życie, jakąś rozmowę by podsłuchał i mia DOWÓD wreszcie. Chore to...takich przykładów mam bardzo dużo. Jak ja to znosiłam....może jak Wierna 🌻 napisała. Skąd ja mam wiedzieć jak jest normalnie...skoro nigdy tego nie zaznałam, skoro ani w domu rodzinnym, ani w swoim dorosłym życiu nie miałam normalnie.... chyba. Wczoraj M napisał na komunikatorze kilka zdań... jakby rozmawiał z jakaś kobietą i tłumaczył jej, że ma problemy z komunikatorami i że napisze do niej maila i papa i cos tam miłego.... hahahahaha No k....a jeszcze takich cudów to nie ma żeby z kims rozmawiać a u kogoś innego, żeby się ta niby rozmowa wyświetlała....hahahaha No desperat, myśli, że mnie wzruszy, albo że ja się zaraz uaktywnię i się odezwę. ;) Ani Boże mój.... Tylko o czym to świadczy? Czy tak się zachowuje ktoś kto kocha????? Ale ta naprawdę, mądrze, dorośle, dojrzale.... Cyrk to jest i ostra jazda bez trzymanki a nie miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezly lol :O Ale mogl przeciez pluskwe zamontowac... K*rwa co za egzemplarze, ja pierdasze! I wiecie co - w doopie mam stwierdzenie zeby nie mierzyc innych wlasna miara; jakos zawsze dobrze na tym wychodzilam (ale zwykle wtracala sie zasada w/w) - jesli ja bym tego nie zrobila komus to szukam kogos kto tez by tego nie zrobil. Ja bym czegos takiego nie zrobila i mam prawo wymagac zeby moj partner tez takich rzeczy nie robil, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prawda oneill 🌻 Ja komuś nie robię głupot, nie śledzę, nie szukam dziury w całym, nie podejrzewam, nie oskarżam, nie jestem chorobliwie zazdrosna... i chcę, aby on był taki dla mnie. A nie ciągły strach...co on sobie we łbie umyśli? Co jego chory umysł sprofanuje? A jaki ja mam na to wpływ? Zerowy.... Więc w każdej sekundzie naszego wspólnego życia była jedna wielka niewiadoma... co nowego wymyśli? Będzie ze mną tydzień, miesiąc czy 3 miesiące i znowu się wyprowadzi.... Jak planować cokolwiek z takim człowiekiem????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z nieprzewidywalnym nic nie zaplanujesz - a jesli juz to bedziesz sama zmuszona do ciaglego zmieniania planow az stwierdzisz ze Twoje zycie to jedna wielka prowizorka, erzac, opakowanie zastepcze, wyrob zyciopodobny... Maz niestety tez jest osoba nieprzewidywalna (potrafi przesadzac drzewa z roku na rok bo w zeszlym pasowaly mu tutaj z w tym juz gdzie indziej; podobnie z innymi roslinami ktore juz sie rozrosly - dlatego tak wiele ich nie przezywa ale on nie wyciaga wnioskow) i nie da sie zaplanowac nic, musze za kazdym razem go wykluczac i dawac poprawke na jego obecnosc bo inaczej sie nie da. Ewentualnie zaplanowac na tyle szeroko by moc potem plany jakos dostosowac do sytuacji. To jest skur**ynsko meczace! Dzis mowi: jedziemy we wrzesniu na te rocznice do kolezanki a potem do Pragi na 3 dni. Jutro powie: nie ja nie jade. I co - mam bilety rezerwowac - jak? To nie jest ze wsiadam do autobusu czy samochodu i pyk! - jestem na miejscu. To jest podroz ktora trzeba zaplanowac. A jak on tak raz jedzie raz nie - to jak niby mam to zrobic?> Rezerwuje wiec bilety dla siebie wylacznie - nie mam innego wyjscia. Inna rzecz - praca ktorej poszukuje. Ma opcje kilku kursow doksztalcajacych do wyboru. dzisiaj mowi: zrobie ten. Jutro: nie, ten nie - zrobie tamten. I tak bedzie przez lata: ten-tamten siedzial na zasilku bo widze ze mu to odpowiada. Sam nie wie czego chce i tak jest od lat - plany ma dalekosiezne ale na godzine. Potem mu sie zmieniaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill 😍 Może nie będzie tak zle. Może on wyczuwa, ze go podejrzewasz i dlatego tak się dziwnie zachowuje. Po prostu. Ale też mogło być i tak, że on się o coś wkurzył, kopnął zwierzę, i tak nieszczęśliwie, że zdechła. I mógł gdzieś usunąć zwłoki.To jest też prawdopodobne. Mój mąż też, jak się wkurzy, to potrafi kopnąć zwierzę. Potem żałuje. Ale już się mleko rozlało... Bo zwierzę nie zrozumie, że jemu tak .....się kopnęło. Bardzo Ci wspólczuję, bo pies to jak członek rodziny. I żal bardzo. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
Dzień dobry przeżyłam, projekt oddany, ojciec bohater, ja winna wszystkim potknięciom, koleżanka - dobrze że była, bo przecież na mnie polegać nie można - w dużym skrócie tak to wyglądało zostałam oszukana - po raz kolejny oneill - bez kompromisów jak pisze Kormoran, bez kompromisów, mój ojciec jest takim samym człowiekiem jak Twój mąż jadę na weekend do przyjaciółki, potem do kuzynki, po powrocie rozliczę się z ojcem tak, że on się tego nie będzie spodziewał takie bydlaki liczą na nasz strach, na to, że skoro zrobili nam opinię wariatek, to na tyle w to uwierzyłyśmy, że boimy się parę z ust puścić no cię tatuś przeliczy w takim razie - tym razem mu nie daruję są ludzie, którzy znają prawdę i pomogą mi zmyć to gówno, którym tatunio mnie obsmarował przy wszystkim na szczęście dla mnie ta koleżanka widziała na bieżąco co się dzieje, ona nie pomoże, nie mam do niej o to żalu ale przynajmniej wie, że ja nie mam paranoi wiecie, czasem to ta kropla przelewa czarę, gdy się już nie ma nic do stracenia - to jest to niebezpieczeństwo, gdy za bardzo się człowieka gnoi, staje się nieobliczalny - tatunio dokonał masakry na mojej duszy, kłamstwem, oszustwem, zdradą rodziny, manipulacją tatunio przekona się co córcia potrafi i tatuniu smaż się w piekle ty i twoja kochanica, zmontuję ci je na ziemi bezkarnie nie można ludzi krzywdzić nie można, nie wolno ! dlatego oneill, nie to co opisujesz to jakbym czytała zeznanie z tatusiowego postępowania, zawsze kryło się za tym coś podłego intuicja, jej głosu osobiście już nie bagatelizuję grzeczne dziewczynki, orędowniczki syzyfowej pracy u podstaw, żmudnie i uparcie pchające wózek z nieszczęściem, zdradą terapiami, samotnością NIE - TATUNIU TYM RAZEM NIE, JUŻ NIE ! zmyję z siebie i pamięci mojej Matki gówno jakim nas obsmarowałeś, a te twoje zasługi - udław się nimi żadem honorowy mężczyzna nie wypomina dziecku tego że dawał na jego wykształcenie i pomaga, gdy to ma problemy, bez względu na wiek wpycha mi zlecenia jakich nikt nie chce, od ludzi uzależnionych albo zadłużonych i niewypłacalnych - powiedziałam KONIEC TATUNIU KONIEC KOCHANICO TATUNIA ZGNOIĆ CZŁOWIEKA JEST BARDZO NIEBEZPIECZNIE - JESTEM CIERPLIWA, DŁUGO CZEKAŁAM I DŁUGO ZWLEKAŁAM, DŁUGO SIĘ BAŁAM I DŁUGO DAŁAM SOBĄ PONIEWIERAĆ WCZORAJ POKONAŁAM SAMĄ SIEBIE JUTRO NALEŻY DO MNIE, BO OD WCZORAJ TATUNIO DLA MNIE NIE ISTNIEJE MAMA MAWIAŁA 'NIE DA SIĘ NA CUDZYM NIESZCZĘŚCIU ZBUDOWAĆ SZCZĘŚCIA' TATUNIO ... KOCHANICA ... NIEBEZPIECZNIE JEST RANIĆ LUDZI DO SZPIKU KOŚCI, NIEBEZPIECZNIE JEST DRAŻNIĆ DZIKIE ZWIERZE, NIEBEZPIECZNIE JEST IGRAĆ Z OGNIEM ATAWIZM TO ATAWIZM "ZAKLINACZ KONI" SIĘ KŁANIA I PIELGRZYM, KOŃ PORANIONY TAK JAK JA JESTEM PORANIONA I UPODLONA - TATUNIO I KOCHANICA NIEBEZPIECZNIE JEST GNOIĆ LUDZI NIEBEZPIECZNIE TATUNIU !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Dziewczyny! Potrzebuje porady, bo glowa mi puchnie od myslenia!!! Bede wdzieczna za jakiekolwiek uwagi... Sytuacja wyglada nastepujaco : rozchodzimy sie z mezem, mamy synka, maz chce zaczac nowe zycie. Mieszkamy w Anglii. Boje sie mojego meza, wiec z jednej strony chcialabym jak najszybciej znalezc sie w Polsce, ale... W Polsce nie mam nic. Musialabym wrocic do rodzicow i mieszkac z synem w malym pokoiku, synek nie ma tam mozliwosci zeby pojsc do przedszkola, a ma juz 4 lata i po prostu musi isc do dzieci! Tutaj syn zaczyna szkole od wrzesnia. Jest zapisany i go przyjeli. Problem w tym, ze maz chce , zebysmy sie wyprowadzili, a ja pracuje wieczorami i potrzebna by mi byla opieka nad synem (maz nie chce). Chcialabym zdostac w Anglii jeszcze z rok... Zaoszczedzic kase i wtedy wrocic do Polski. W Polsce musze skonczyc studia, tzn napisac prace (zostawilam studia po 4 roku, zeby przyjechac do meza) i musze je skonczyc w tym roku albo w nastepnym, bo pozniej musialabym powtarzac od poczatku. Do rodzicow po prostu nie moge wrocic, bo tam ugrzezne!!! Za 1500 zl sie z synem nie utrzymam, a nie wiem, czy maz bedzie mi przysylal kase, bo on ciagle zmienia zdanie! I tak jestem w kropce... Popatrzcie z boku i poradzcie mi cos, prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
wracac do polski juz teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Boje sie go naprawde... On wszystko wywinie do gory nogami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil....
powiem tak, bo może spojrzenie z boku okaże się ozdrowieńcze... pokaż mi swojego męza, a powiem ci kim jesteś.... kim jesteś, będąc z oosobą która tak traktuje zwierzeta???? gdyby ktoś kopnął mojego psa, ciężko by tego pożałował/..... na co ty narażasz te zwierzęta? szkoda tych psów na taki dom... i ty też jesteś za to odpowiedzialna, będąc razem z człowiekiem (?) tego pokroju co twój facet....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, jednak chyba musze sie nad soba zastanowic... Sasiad z naprzeciwka znalazl pieska, schowala sie u niego w stajni miedzy krowami, cala w gownach; mysle ze sie czegos przestraszyla i uciekla... Wstyd mi teraz troche za te moje podejrzenia. Do mojego/jej przedmowcy/czyni - maz w mojej obecnosci juz sie nie zachowuje agresywnie wobec zwierzat czy czlonkow rodziny - odkad upublicznilam takie zachowanie, powiedzialam i mowie publicznie jesli cos takiego mialoby miejsce. Mogl to zrobic pod moja nieobecnosc - wiec jestem w punkcie wyjscia, zdana na domysly. A tego chce uniknac bo wiem jakie spustoszenie spowodowala paranoja mojej matki, nie chce isc jej droga. Nie zgadzam sie ze: twoj partner/przyjaciel swiadczy o tobie. Swiadczy o naszych ukrytych kompleksach co najwyzej. Wiesz, ja juz sobie dosc wyrzucalam odpowiedzialnosc za brak dzialania przez jakis czas (w pierwszej czesci topiku) ale wybaczylam sobie bo zaczelam dzialac, zniknal strach. A Ty chcesz wpedzic mnie z powrotem w kolowrot poczucia winy? mam nie tylko dwa psy ale i inne zwierzeta i im sie jakos krzywda nie dzieje... Bardzo krzywdzace i niesprawiedliwe sa slowa: szkoda tych psow na taki dom. Najpierw sie zastanow potem powiedz bo mozesz walnac z grubej rury i zamiast zamierzonego efektu ( ja to wszystko co Ty piszesz juz wiem, poczytaj moje wczesniejsze posty; z reszty tlumaczyc sie nie bede bo nie mam z czego a Ty mysl sobie co chcesz) mozesz kogos zranic bezmyslnie. Nie czyn drugiemu co Tobie niemile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil....
Na pewno nie chciałam ranić dla ranienia.... ja bardzo kocham zwierzęta, wiem też że kobiety mają tendencję do wybaczania facetom złych rzeczy, ale ja mam taki mechanizm, że nienawidze typów krzywdzących zwierzęta... no i dzieci... w ogóle najbezbronniejsze istoty... po prostu dziwie się Oneil że mądra babka żyje z kimś takim, z kimś kogo się obawia tzn. jego zachowań... sama się wpędzasz w poczucie winy, że może masz chorobę psychiczną... sorry, ale on Ci daje powody do myślenia, że mógł coś zrobić psu.. nawet jeżeli "tylko" go kopnął... powinien dostać za to w ryj... najlepiej z glana... ja niestety nie stosuję przemocy w odpowiedzi na przemoc, bo to ślepa uliczka, ale takim bydlakom by się należało,... mówisz, że partner nie świadczy o nas, tylko o kompleksach.. pewnie się ściślej wyraziłaś, ale czy to nie o to samo chodzi? bo każdy ma jakieś kompleksy... nie wstydzisz się, że żyjesz z kimś, kto taki pozim reprezentuje? ja wcale nie chcę Cię wpędzić w poczucie winy, tylko zastanawiam sie do czego Ci ten trep???? zarabia chociaż dobrą kasę? bo tylko to by tłumaczyło Twoje trwanie przy nim, jeślibyś nie umiała na siebie zarobić, a on byłby jedynym żywicielem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie no, naprawde to mnie zmartwilo. Nie powinnam nikogo podejrzewac. To nie w porzadku... Niewazne kto to jest i czy zrobil jakies bydlo wczesniej. Co bylo a nie jest nie pisze sie w rejestr. Strasznie mi glupio ze tak myslalam; ze bylam podejrzliwa ze cos psu zrobil. Moze i emocje wziely gore i zaczelam rozpamietywac chwile kiedy byl nie fair. Niestety, bylo ich sporo. Czesto zmienia zdanie, mija sie z prawda, przesadza drzewa bo juz mu w dawnym miejscu nie pasuja, jest nerwus, traci panowanie nad soba z byle powodu, oskarza mnie o opowiadanie o tym co on zrobil publicznie, do socjalu, do innych ludzi z ktorymi sie stykam. Opowiadanie o tym jak on sie zachowuje to moja jedyna bron. Nie mam rodziny ani bliskich ktorzy by mnie wsparli, dotad nie umialam sie bronic, umialam tylko przetrwac, bierny opor... Teraz choc tak potrafie - zwrocic sie do odpowiednich sluzb. A ze mezowi nie ufam - niestety, zapracowal sobie na to swoim postepowaniem przez ostatnie 9 lat. Mimo wszystko cos mnie to nauczylo - ze musze zajac sie soba, ze musze wyleczyc ta swoja nieufnosc, podejrzliwosc. Moze z wiekiem to sie tak przeksztalcilo - i z iloscia napotykanych ludzi ktorym nie mozna ufac, polegac na nich... Oczywiscie miala w tym swoj udzial moja dysfunkcja. Powinnam skontaktowac sie z terapeuta, moze nawet z psychiatra - nie zaszkodzi a moze pomoc. Zabiore sie za siebie po wakacjach, na razie nastawiam sie na odpoczynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil....
tak oczywiście :-o on jest taki biedny misio, a ty niedobra mu nie ufasz, fe... kobieto, dlaczego masz mu ufać??? ty pójdziesz na terapię, żeby mu ufać i nie podejrzewać????? idź na terapię, ze by sie z nim rozstać, bo z takimi menelami nie ma zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil....
jeszcze pytanie, czego ten pies sie przestraszył??? może swojego "pana"???? a może to "pańcio" go zamknął z krowami.. jakoś dziwnie sie zachowywał i znikał, jakby jednak coś miał na sumieniu...? powiedz wolisz uznać, że masz kolejny wyimaginowany problem pod tytulłem nieufność? jakby to wszystykim trzeba było ufać....!!! nie wszyscy są godni zaufania... więc wolisz wymyślać sobie problemy, żeby nie dostrzegać, że twoim podstawowym problem jest pytanie, co ty robisz a takim gościem pod jednym dachem????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do oneill - wiesz, mozna wszystko powiedziec, nawet ch*j ci w d*pe - tak, ze czlowiek bedzie cieszyl sie na przygode. Wiec nie tylko forma lecz tresc. Ja tez kocham zwierzeta, dlatego sie nimi otaczam. Pozwalaja mi odetchnac od podlosci niektorych ludzi, zwierze nie ma w sobie pokretnosci, manipulacji i jest wierne, przyjazne. Jeste materialnie niezalezna, obecnie mam duzo wyzsze od niego dochody bo maz jest na bezrobociu. A jestem dlatego ze do czegos sie zobowiazalam - tzn on sie publicznie zobowiazal (czy ja sie w tym momencie tlumacze czy tylko wyjasniam?) ze pojdzie na terapie itp itd ze znajdzie prace itp itd - wyprowadzic sie to nie takie proste jak sie tu troche wroslo, przywyklo, chlopaki maja szkole (mlodszy w okolicy, znaja go tu, ma kolegow)... Uwazam wobec takiego stanu rzeczy ze wyprowadzic to ja sie moge zawsze (nie wyjde na tym gorzej, troche zalatwiania bedzie ale to taki collateral damage); nawet juz wiem dokad najchetniej bym sie wyniosla - ale na dzien dzisiejszy to wywazanie otwartych drzwi. 90% mojego doroslego zycia bylam niezalezna materialnie i mialam wlasne mieszkanie - tutaj sie troche zmienilo bo na poczatku chcialam cos dla siebie wywalczyc, dlatego w tym tkwilam - a potem to jakos z rozpedu. A moze mi zal tego domu bo jak sie wyprowadze to popadnie w ruine? Jest jeszcze jedna rzecz - za czesto wyjezdzam i mam przerwe, normalne zycie - jakby nie te wyjazdy to pewnie juz cos bym z tym zrobila... A moze to jeszcze nie moj czas. Wywalczylam jedno - nie ma agresji. Czasem dymi (wylacznie do mnie, on po prostu ma problem ze zloscia, z gniewem i ma z tym isc na terapie) ale ja jego "dymy" odbijam dajac do zrozumienia ze to nie moj problem tylko jego. Skutkuje na tyle ze pomyj juz na mnie nie wylewa. Dlatego byc moze balby sie cos komu- czy czemukolwiek zrobic. Bo wisi nad nim socjal, policja i psychiatra. Ale czasem sama sie sobie dziwie - moze to tez kwestia mojego "zestawu przystosowawczego"; ze tego wlasnie nauczylam sie w zyciu i tak z rozpedu dzialam podswiadomie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×