Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Yeez, jestem, podczytuję. Kiedy znajdę siłę i tyle odwagi, ile będzie potrzebne, odezwę się. Na razie cicho siedzę. Nie mam ochoty zaliczać kolejnej jazdy renty... A że głupia jestem...No cóż. To moja dupa boli, moje serce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po przeczytaniu wczorajszego wpisu "corobić" o odbieraniu dziecka od babci pierwszą moją myślą było: asertywnośc, asertywność, asertywność...stąd moja prośba - macie może jakies namiary na e-booki o tej tematyce? Z góry dzięki :) Smutna 20 - ON chce,żebyś była jego dziwką - powiedział Ci to wprost. A czy TY chcesz być jego dziwką? Chcesz by on był twoim alfonsem?Odpowiada ci taki rodzaj partnerstwa w związku ( o ile to jest związek a nie układ, w dodatku wygodny dla niego ) ? . Bo mam wrażenie,że nie bardzo . Kilka stron temu pisała tu "doświadczona w tej kwestii"...jest stroną "uległą" w związku ze starszym partnerem i jej to odpowiada, "ugrywa swoje" takim postępowaniem...poczytaj te posty i pomysl nad tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna... nie widze tu za grosz milosci ani prawdziwego zwiazku. Dla tego mezczyzny liczy sie tylko sex i zaspokojenie swoich potrzeb, dlatego potrzebuje uleglej dziewczyny. Moze Ci on czyms imponuje, nie wiem... ale milosci to tu nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 umowy❤️.... Renie ponioslo , jest tylko czlowiekiem jesli umiesz to wybacz bedzie ci lzej Renia powtorze sie ale... masz nie przerobione granice i nie przerobiona odpowiedzilanosc. robisz cos dla kogos wbrew sobie i twoj organizm sie buntuje. robisz z poczucia winy. dlaczego ? dlaczego doprowadzasz swoje zdrowie do ruiny ? czy tylko w ten sposob dopuszczasz powiedzenie NIE ? czy mowiac Nie musisz miec dla siebie usprawiedliwienie ? czy umiesz dopuscic NIE ... bo ... NIE ? bez wyjasnien i tlumaczenia nie wierze w przypadki :D pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie dziewczyny, te które sa na topiku od dawna oraz te, które doszły. Nie było mnie tutaj ojjj, chyba rok, a to za sprawa tego, ze postanowiłam zakonczyć ten chory związek.Zreszta chyba okoliczności jakie sie wtedy wydarzyły sprawiły, ze miarka sie przebrała. Pragne Wam podziekowac za wsparcie w tamtym trudnym okresie, za dobre rady, za pomocna dłoń, której nigdy nie zabrakło, a gdy trzeba było umiałyście wtlac kubeł zimnej wody na głowę.Jeszcze raz serdeczne dzieki. A teraz do rzeczy. Od roku jestem sama z dziewczynkami,, maz ( bo jeszcze niestety nim jest) na=dal przejawia jakies chore swoje zazdrosci, ale nauczyłam sie juz na to nie reagowac.Zal mi córek, bo strasza nie che sie z nim spoytykac, boi sie jego nieprzewidywalbych zachowan, molestowania psychicznego. Ale poradzimy seobi z tym. Czytam od wczoraj swoje stare wpisy i widzę jak bardzo zmienił sie sposób mojego myslenia, jaka droge musiałam przejsc do wyzdrowienia.Gdy rok temu czytałam wasze rady, opinie nie docierało do mnie mnóstwo faktów, teraz je zauważam. Mysle inaczej, bo mysle zdrowo, nie pozwalam nikomu nas krzywdzic, stawiam swoje warunki i żyje życiem swoim i córek.Jestem szczesliwa. Wiem, ze spoób myslenia sprzed roku był chory i dopóki człowiek sie z tego kieratu nie wyriw, nie będzie potrrafił normalnie i zdrowo funkcjonować.Pamietam jeszcze ten strach przed samotnościa, to ciagłe szarpanie sie z uczuciami miłosci, bólu, strachu. A jak sie okazuje, to nie była miłośc, mi sie wtedy wydawało ze go kocham i nie umiem zyc, teraz widze jakie to wszsytko było chore i ciesze sie jak cholera ze odwazyłam sie dać sobie szanse na normalne życie. I tego wam wszystkim tutaj życze z całego serca. Czeka mnie jeszcze jedna przeprawa, a mianowicie rozprawa rozwodowa, która juz za kilka dni. I teraz znowu wracaja do mnie stare emocje, ten cholerny strach przed tym człowiekiem, ten ścisk żołądka, o kórym wiele razy tutaj pisałam. Mąz pokazał mi przez ten ostatni rok, jak bardzo przez te wszystkie lata mie nie nawidził.Fakt ze byłam w ciązy wychodzac za niego wypomina mi do dzisiaj.Czy ktos kto twierdzi ze kocha dzieci wypomina, ze ono powstało?? czy to wazne kiedy?? Jest, ja kocham moje dzieci całym sercem i nigdy do głowy by mi nie przyszło, zeby w ten sposób mówić. W zasazdie weszłam trez tutaj po malutka pomoc z waszej strony. Chce sie nie bać idąc do sadu i nie wiem za cholere jak sie tego uczucia pozbyć. Ale ja ze swojej strony pragne rózwniez słuzyć Wam rada i pomocą, jesli tylko będe potrafiła. Całuje Was mocno, szczególne pozdrowienia dla Renty, Corobić, Siódemeczki, Consekwencji i YEEZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj aweb chcesz sie nie bac idac do sadu... mysle ze oczekujesz od siebie rzeczy niemozliwej najlepsze co mozesz dla siebie zrobic to uznac swoj strach w tej sytuacji bo to zrozumiale co czujesz wiec daj sobie przyzwolenie na banie sie a moze cie zadziwic to co sie stanie, bo czasami przyzwolenie sobie na uczucie powoduje ze ono maleje lub idzie sobie wazne ze mimo strachu rozwodzisz sie, ukladasz swoje zycie od nowa i tak trzymaj skoro nie jestes juz z nim ... rozwod to tylko niemila formalnosc dasz rade napisz kiedy masz sprawe pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez- sprawe mam dokładnie za tydzień. Dzieki za rade z tym strchem, masz rację, ze to uczucie musi mi towarzyszyć, chyba kazdy będac w takiej sytuacji go przezywa. Może gdybym rozwodziła sie z kims kulturalnym, normlanym wygladało by to zupełnie inaczej. Czasami mam wrazenie, ze boję sie tego co nie znane, czegos czego nie potrafie przewidziec.Nie mam pijęcia jak taka rozparwa wyglada, co mam powiedzieć lub czego nie powiedziec.Złozyłam pozew bez orzekania o winie.Chcę to załatwic kulturalnie, obawiam sie jednak, ze z tym czlowiekiem to nie przejdzie, ze wyskoczy ze swoimi wyimaginowanymi zdradami i ze znowu to wszystko wróci, nie chde juz czuc tego co pzred rokiem, zbyt duzo czasu zajeło mi dochodzienie do siebie, wyleczenie sie z chorych emocji, wreszcie czułam ze wróciłam do normalności.Dlatego sie boje, bo nie chce obudzic w sobie tych złych przezyć, nie chce znowu tłumaczyc, ze oskarzana jestem o co czego nie zrobiłam. A M na zewnatrz uchodzi za człowieka bardzo kulturalnego, poważnego i ajk mam udowodnic to co działo sie w czterech ścianach??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb to co sie dziej w 4 scianach jest chyba nie do udowodnienia twoje slowo przeciw jemu i odwrotnie idz nastawiona na mowienie prawdy w sposob kulturalny moze on zrobi to samo nie znam sie na rozwodach nie bylam nigdy w takiej sytuacji moze odezwie sie jakas dziewczyna ktora ma to za soba pomysl na co masz wplyw i zabezpiecz sie a tym na co nie masz wpywu nie zamartwiaj sie na zapas bo nic nie zrobisz pewne rzeczy muszą sie stac i musisz przez to pzrejsc nie ma innej rady wytrzymalas rok bez niego teraz zostal tylko tydzien dasz rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za wsparcie, jestes kochana. Masz racje, może wypowiedza sie dziewczyny, które to przerabiały. A czy to prawda, ze ktos kto sie bardzo odgraza to w rzeczywistości tchórzem jest??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aweb nawet jak twoj maz bedzie wymyslal pod Twoim adresem jakies zdrady, mozesz spokojnie zaprzeczyc. Wiesz jak bylo i tyle. Zreszta mozesz to podac za powod rozwodu. Mimo, ze nie masz z orzekaniem o wine, to jakis powod rozowu musisz podac. Znecanie psychiczne moze byc jednym z nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aweb, od strachu nie uciekniesz, ale postaraj sie byc spokojna, opanowana, kulturalna. Wtedy taki czlowiek wzbudza o wiele wiecej zaufania niz jakis krzykacz i awanturnik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak to prawda rzuca gozby ze strachu a ty mozesz spokojnie powiedziec; wysoki sadzie to nie prawda, fakty sa takie i takie... to nie mialo miejsca.... napisz sobie na kartce i potrenuj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
juz napisałam na kartce.Moge Ci przesłac na maila do weryfikacji ?? :) Jesli chodzi o opanowanie, to mój mąz jest w tym mistrzem, żadko kiedy podniósł na mnie głos, ale za to ze spokojej dowalał tak, ze szok!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
majkel.katowice :-) 🖐️ O mój Boże ! co za cudo nam tutaj dałeś !! W tym Liście do Syna jest zupełnie WSZYSTKO !!! ❤️ Zaraz sobie go skopiuję , muszę go mieć :-P na zawsze !!! Dzięki majkel !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aweb 😍 To się bardzo cieszę, że Tobie się udało.:D Zostań tutaj, bo Ty i Twoje życie to piękny przykład na to, jak ODZYSKAĆ SIEBIE. Jedno jest pewne. Skoro poradziłaś sobie z odejściem od m i jesteś tak pięknie konsekwentna, to poradzisz sobie i w Sądzie. :D W sumie mogę Ci poradzić, byś na początku nie mówiła za dużo. Bo Sędzia właśnie Ciebie zapyta ( jako powódkę), czy podtrzymujesz żądanie pozwu i dlaczego. Powiedz tylko, że podtrzymujesz żądanie pozwu i prosisz o orzeczenie rozwodu bez orzekania o winie. Że od roku występuje trwały i zupełny rozkład pożycia małżeńskiego. To wystarczająca przesłanka do orzeczenia rozwodu. Wtedy Sędzia zapyta m, co on w odpowiedzi na Twój pozew? No i zobaczysz, co powie Twój m. Rok to jednak dużo czasu i może on już przestał walczyć?. Skoro jest taki miły na zewnątrz, to tak będzie się starał zachowywać w Sądzie. Nawet jak będzie mówił o Twoich zdradach itd. to zachowaj milczenie. Bo Sędzia zmusi go do określenia, czy zgadza się na rozwód bez orzekania o winie, czy nie. Jeśli tak – to niech gada co chce. Po co masz go rozdrażniać. Bo jeszcze się rozmysli :D Niech da rozwód i spada. Będzie wtedy orzeczony rozwód na pierwszej rozprawie. Jeśli nie zgodzi się na rozwód bez orzekania winy, to niestety – Sąd będzie musiał badać, kto ewentualnie ma wine i jaką. Ale spokojnie. On będzie musiał te niby Twoje zdrady udowodnić. Nie Ty – swoja niewinność, ale on – Twoje zdrady. Postaraj się być spokojna, mówić powoli i odpowiadać na pytanie, które zada ci Sędzia. I tyle. To tylko pierwsza rozprawa, więc będziesz w najgorszym przypadku miała dużo czasu, by zabierać głos i przedstawiać dowody. Poradzisz sobie. Zdecydowanie. Ja to wiem :D Yezz 😍 Masz rację z tymi granicami. Wiesz, ja to robiłam dla mojego męża i dla dobra związku. Życie to sztuka kompromisu. Jeżeli warto, a ja myślałam, że warto. Pisała o tym blondynka 😍 i mądrze pisała. Starałam się. Ale w końcu padłam. Oczywiście robiłam to wbrew sobie i nie dziwi mnie to, ze organizm mówił mi coś innego. Od długiego czasu już to wiem. Z tym poczuciem odpowiedzialności też masz rację. U mnie wynika to z przeszłości (mój pierwszy m i jego choroba i śmierć). A co do mówienia NIE? Kiedyś miałam z tym problem, duży problem. Ale to w sumie ważna sprawa. Opieka nad teściową. Była i jest toksycznym i okropnym człowiekiem, ale myślałam, że sobie poradzę. Ale nie da się zapomnieć wcześniejszych 17 lat. I poczucia krzywdy też nie potrafiłam się pozbyć. I wściekłości na siostrę męża, ze znowu mnie wykorzystuje. No i mój organizm powiedział mi, że więcej NIE i już. :D Będę odwiedzać teściową i pomagać jej, bo uważam, że taki jest mój obowiązek. Ale już nic więcej. I daję sobie do tego prawo. JA SOBIE DAJĘ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb, najdroższa ❤️ ❤️❤️ moze kilka moich słow pomoze ci , chciałabym bardzo aby tak było, wiesz , ja mam rozwód za sobą , juz kilkanaście lat temu, znam to uczucie tego oczekiwania na ten dzień, i wiem co dzieje się w głowie i emocjach przez ten czas jak oczekuje sie dnia rozprawy , ale nie o tym chce ci napisac , UWIERZ mi , to PRZED jest najgorszym etapem, chwilą , jesli tak moge to nazwać, bo jak juz jest się TAM i sprawa sie toczy , owszem ja czułam łomot serca , ale to był całkiem inny lęk , ja jeszcze nie byłam wtedy tak swiadoma osoba jaką jestem teraz , ja odczuwałam tam lęk, mnaprzeciwko mnie mój eks małzonek, taki zawsze był mądrala :-P a tam sie nawet wysłowić nie potrafił , łezki w oczach , niczego nie potrafił powiedzieć, odpowiedzieć , był MALUTKI , tam zobaczyłam go jako malutką rzucającą się pchełkę , a tyle zła potrafił wyrządzić, ( kryłam przed nim każda obdukcję lekarską , kiedy mnie pobił wieloktornie albo dał mi z " byka " prosto w twarz , i nie tylko , taki to był oto mały człowieczek , tam był na rozprawie na straconej pozycji , na rozprawie miałam sędziego, faceta, ale mu dał popalić , pozew złozyłam ja , orzekając o winie eksa , i taki tez wyrok zapadł po pierwszej rozprawie :-P ❤️ uwolniłam sie od kata i psychola aweb, rozumiem twoje obawy , wiem o co chodzi, ja cie dokładnie rozumiem, yeez dobrze ci doradziła , ja od siebie moge ci jeszcze tak powiedziec, jesli na tych parę chwil tam postarsz sie za wszelką cene opanować siebie, ,a to zresztą samo przyjdzie , będziesz tak jak yeez mówiła ci - idz nastawiona na mowienie prawdy w sposob kulturalny - i - nawet jak twoj maz bedzie wymyslal pod Twoim adresem jakies zdrady, mozesz spokojnie zaprzeczyc. Wiesz jak bylo i tyle. opowiesz twoją prawdę i tym wygrasz , zobaczysz ze tak będzie, tam w sądach są też tylko ludzie i oni juz dobrze są w tym temacie obeznani , cwaniaczki i inne typy są im dobrze znani , oni to mają na codzień i wiedzą co i jak , ten lek przed rozprawą naprawde nie jest dla ciebie wrogiem, przyjmij go jako sprzymierzeńca , dzieki niemu prędzej się zbierzesz tam w całośc i bedziesz potrafiła się obronić , o jedno słowo mniej , to tez jest i bedzie istone , przetrzymasz tam te kilka chwil, nawet sama sie potem zdziwisz jak to krótko trwało , zobaczysz ze wszystko dobrze sie skończy , bądz sobą i nie strac nad soba kontroli , to juz będziesz na wygranej pozycji , oczywiscie nie pozwolisz sobie na wmaiawianie czegos ze strony twoejgo m w stronę ciebie , przeciez z tym własnie zamiarem własnie tam idziesz, aby jego nikczemne i bezpodstwane zarzuty odperzeć jako NIEPRAWDZIWE ! pamietaj, twój chwilowy strach, lek, czy obawa to twoi najlepsi teraz sprzymierzeńcy, chocbys myslała i czuła ze tak nie jest. Powodzenia aweb !! ❤️🌼 zobaczysz , będzie dobrze ! przeciez nie przyznasz sie do czegos czego nie zrobiłas, prawda ? trzymam kciuki za Ciebie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aweb - bardzo rozumiem Twoje uczucia, ja mam podobnie, tyle że ze mną jest jeszcze gorzej ;) - mimo że nie jestesmy już razem ponad półtora roku - ja się dopiero ZBIERAM do złożenia pozwu. I właśnie czuję to co Ty - strach. I ten strach (choć oficjalna wymówka to brak czasu i kasy na adwokata ) nie pozwala mi zrobić tego kroku. Raz jest on mniejszy, raz większy, czasem już jestem pewna że zrobię to jutro/pojutrze/w weekend/po urlopie itd. I nie robię, bo się boję. Ze będzie tam opowiadał jakieś niestworzone historie to mniejsza - tak sobie tłumaczę jak dziewczyny tutaj, że po prostu odpowiem "To kłamstwo Wysoki Sądzie". Najbardziej boję się, że będzie znowu szantażował dzieci, bo ich nie oszczędzał jak odchodziłam, obarczał ich winą za to co sie stało i starszliwie im mieszał w głowach (np do 13 letniego syna, bardzo spokojnym tonem: nie wyprowadzaj sie z mamą; jak się uprzesz to ona nie pójdzie; bez Ciebie nie pójdzie, bo ona tak baaaardzo Cię kocha; wiesz przecież jak mama bardzo Cię kocha, prawda synku? ale jesli pójdziesz za nią to nasza rodzina sie rozleci i to będzie Twoja wina!!! itd itd wtym stylu). Duzo mnie kosztowało, aby emocje moje i dzieci sie uklepały, teraz jest naprawdę dobrze i boję sie znów problemów... Ale przeciez wcale nie musi tak byc, prawda? Wszystkie dziewczyny piszą, jakimi wielkimi tchórzami są Ci nasi mądrale w Sądzie. Ja byłam z racji wykonywanego zawodu (bywam biegłą sądową) wiele razy w Sądzie i nic a nic mi to na zmniejszenie strachu nie wpływa. :( Słabo Cie Aweb pocieszyłam, co? Ale moze damy jakoś radę, co Ty na to? A moze jakiś kubełek zimnej wody od forumowiczek dla mnie by sie znalazł, zebym wreszcie załozyła tę sprawę o rozwód, i co za tym idzie uzyskała rozdzielność majątkową, rozliczyła ten rok podatkowo z dziećmi jako samotna matka, podział majatku potem, no i przede wszytskim alimenty (M nic na nie nie daje - czasem córce jakiś prezent). Kiedyś tak jak Ty Aweb nie rozumiałąm wielu wpisów tu na forum - rozumiem juz bardzo dużo. Wszystko okazało się prawdą :) No to musi też byc prawda z tym rozwodem że nie am sie czego bać, no nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasiaa27s
Witam wszystkie Panie.. Juz od dawna jestem na tym forum..Od jakiego czasu tylko jako czytelniczka. Wszystkie tutaj kobiety sa wspaniale.Kazda ma inna historie ale jedno nas laczy.Bol i Chec szukania pomocy, wsparcia, akceptacji, milosci, szczescia.Mozna tak wymieniac bez konca.. Ponad rok zajelo mi opracowanie koncepcji napisania ksiazki.Analizy, rozmowy z psychologiem,kobietami takimi jak my..Do Was Apeluje.. Szukam kobiet ktore sa gotowe opowiedziec swoja historie na lamach ksiazki,Dlaczego?.. Aby ostrzec inne kobiety..Wyostrzyc ich zmysly.. Niewazne z jakiego srodowiska jestes.Biedna , bogata, wyksztalcona, laczy Nas ten sam problem.. Jezeli ktos chce pomoc sobie i innym prosze o kontakt. Wystarczy zdanie..,,Tak, chce opowiedziec o swoim zyciu,,.Anonimowosc zapewniona. Licze na Was Kobietki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj jakos gorzej sie czuje..moze to dlatego,ze z nim rozmawialam- sposob w jaki ze mna rozmawial – ten pelen smutnu glos i brzmienie jak ofiara – a to nie ma kredytow na koncie, nie ma samochodu takze musi autobusem jechac...chyba liczy na to,ze uda mu sie mnie na zal tak jak zawsze zlapac.. Zapytal sie mnie jak sie czuje, czy jestem szczesliwa w zwiazku z odejsciem- to pytanie mnie zdenerwowalo – jak moge byc szczesliwa?!czy on byl az taki zly? Ja wiem,ze on jest teraz b nieszczesliwy i czuje sie okropnie i dlatego jest mi go zal, i znowu serce mnie boli..ale ja nie mam sily juz sie litowac, i przez cale zycie mu matkowac, byc wsparciem.. Ja nie potrafie mu pomoc, wyleczyc go z jego problemow, zaburzen – on ich nie widzi nie widzi tego,ze manipuluje, nie widzi ,ze ja chcialam dobrze a on i jego zachowania przyczynily sie do mojego odejscia... Z drugiej strony serce mi peka jak przewijaja mi sie slowa; ze my jestesmy dla niego najwazniejsze, nas tylko kocha, obrazy np; jego radosc jak bylismy razem w 3...wiem,ze nas na swoj sposob kochal, ale to czemu tak czesto ranil, obwinial, czemu ja tak czesto przez niego plakalam? Moze za duzo wymagalam? Ale tego zeby zyl noemalnie, pracowal, zebysmy mogli gdzies wyjsc, zeby nie robil jazd, nie wypominal, nie obwinial..tak mi ciezko z tym wszytskim- moze ja nie bylam jeszcze gotowa na odejscie?czasami juz tak mocno ta gotowosc czulam ale czasami b sie balam i najbardziej wlasnie tego uczucia- zalu nad nim,ze jest chory, zaburzony, samotny Czuje czasami tak jak Kasia3000,ze przeciez nie pil, nie bil, nie zdradzal...moze ja za duzo wymagam?ale nie z 2 strony wiem,ze ja nie mam sil na zycie z tymi jazdami a one by sie nie skonczyly;o n dalej by zyl w nieodpowiedzialny sposob praca) malo ambitny,alo konkretny –gdybym sie czepiala (jak to nazywal) odpowiadalby – co znowu masz atak”..co doprowadzaloby do klotni,wyzwisk, cichych dni.. Sorry za ten metlik, ale to jest wlasnie odzwierciedleniem tego co dziej sie w mojej glowie.. w sobote mam sie z nim pierwszy raz poprzeprowadzce zobaczyc, ma mala odwiezc, nie wiem, boje sie go zobaczyc- smutego,zdolowanego, i tego,ze bedzie mowil o swoim nieszczesciu.. Staram sie ucinac rozmowy tel, tylko do rzeczy zwiazanych z mala,on probuje wchodzic glebiej, ale wiem, ze jak mu pozwole – to sie wciagne spowrotem..tu sie bronie ale tez czuje wyrzuty sumienia,ze tak mu robie,ze to przeciez na jakis sposob byl bliski mi czlowiek i nie powinnam tak go traktowac- boze jakie to trudne! Czlowiek, ktory wiem kochal mnie b na swoj sposob i dochodzi do mnie,ze nie potrafil chyba w inny, nie wiem czemu czy z wlasnej wygody , nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poa...pamiętam strach przed pierwszą wizytą u adwokata, przed drugą, przed kolejną. Potem strach przed wizytą, o której wiedziałam, że pokaże mi pozew. Potem strach , bo wiedziałam, ze adwokat zaniósł pozew do sądu. Potem strach, bo przyszła odpowiedź sądu, że ten nie zwolni mnie z kosztów postępowania, i kolejny strach- bo przyszedł moment opłacenia pozwu. Skąd strach? Każda z tych sytuacji wydawała mi się nieodwracalna. Myślałam, że oto właśnie, przypieczętowuję coś. Coś ważnego. Ileś lat temu jednym podpisem przypieczętowałam związek z tym człowiekiem. Wtedy się nie bałam. A teraz ileś kroków, które trzeba zrobić, żeby odkręcić... Przede mną sprawa rozwodowa. Z orzekaniem. Boję się jak diabli, mimo, że jeszcze nawet nie mam terminu pierwszej rozprawy. Wiem, że mam obok siebie człowieka, który mi pomoże, to mój mecenas. Ale on nie będzie mówił za mnie. On po prostu będzie, w momentach spornych będzie reagował, ale on nie przeżyje za mnie. Poa. Jedno co wiem dzisiaj...Każdy strach odchodzi. Kiedy już decyzja została dokonana, strach odchodzi. Opowiedziałam mecenasowi - strach i wstyd minął. Przeczytałam pozew, strach odszedł. Złożyłam pozew, był spokój, opłaciłam go, strach się ulotnił. Dokonałam. To słuszne decyzje. Strach jest naturalny. To są decyzje dotyczące przyszłości. Ja do pozwu podeszłam teraz drugi raz. Za pierwszym razem, 2 lata temu, po pierwszych wizytach u adwokata wycofałam się. Teraz dobrnęłam, mimo strachu, aż do momentu, że oczekuję na termin rozprawy. Ktoś, kto twierdzi, że się nie boi pewnych decyzji, albo jest zdrowy i rozumie, że inne decyzje to bagno, albo jest pozerem i psychopatą i nie rozumie, czym tak naprawdę jest tego typu wybór. Kochane moje w weekend przeprowadzam się do swojego maleńkiego mieszkanka. Cieszę się- będę mieć spokój, z drugiej strony boję się, bo jakikolwiek by nie był teść, z awanturami, ale w sytuacjach awaryjnych jest. Kiedy pójdę do siebie, nie mam co liczyć na czyjąkolwiek pomoc. Opiekunka małego trafiła tydzień temu do szpitala. Zadzwoniła informując mnie, że mały jedzie z nią karetką do szpitala. Ostatnie kilka dni to właśnie teść jest z synkiem a ja mogę spokojnie pracować. Kiedy już będę u siebie, nie mam co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Ale poradzę sobie. Mam już zaplanowanie w zasadzie wszystko. Przyjedzie mój przyjaciel - spec od abstrakcji, wielkich hec i planowania przetrzeni :D Pomoże mi jakoś urządzić moje 26 metrów kwadratowych:D:D:D Kuzyn pomoże przewieźć mi dobytek. Mam tydzień urlopu na zorganizowanie się, dopięcie i opracowanie dojazdów do szkół, przedszkoli i pracy:D Trzochę mi smutno. Ostatnie trzy lata spędziłam tu. 65 metrów kwadratowych z awanturami. Tam 26 bez awantur. Wiem, łatwo nie będzie. Ale przecież całe to małżeństwo sama ciągnęłam ten wóz. I psychicznie i finansowo i wychowawczo. Po co mi to bagno? Lepiej samej. Przynajmniej wiem , że na siebie mogę liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was kochane dziewczyny i dziekuje wszystkim za zainetresowanie moją sprawa, choć wiem, ze same macie mnóstwo problemów i serdecznie współczuję. Bardzo chcetnie zostane z wami, jesli tylko moja decyzja i moje postepowanie w ajkikolwiek sposób mogłyby Wam pomóc, to będe bardzo szczesliwa Kasia27- bardzo chetnie pomoge Tobie w pisaniu ksiazki, jesli ona ma być przestroga dla innych kobiet.Przez wiekle lat prowadziłam pamietnik, sprzed slubu jaki i kilka lat po, jest tam wiele cennych informacji, jesli mogłyby sie na cos przydac, bardzo proszę. Sama nawet myślałam, zeby taką historię opisac i opublikowac. Cztery umowy- jak dobrze rozumiem ten ciagły towarzyszacy nam strach, kazda moja wizyta u adwokata to cały dzien myslenia od rana jak to będzie, co ona powie, co zaproponuje, a faktycznie wychodze zawsze od niej podbudowana.Zreszta to ja bardzi chciałam jak najszybciej otrzymac ten rozwód, to ja wystapiłam z pozwem, ale kiedy otrzymałam termin rozprawy obudziły sie lęki, nie o małżeństwo, nie o niego, ale o siebie, strach, ze znowu wróca te chore emocje,ze znowu zacznie sie jakies wygadywanie. Poa kochanie dziekuję bardzo za wsparcie, Wasze rady sa niezwykle cenne, kazda ma za sobą jakis inny bagaz doswiadczeń inne przezycia z jakże podobnymi do siebie osobnikami :( Siódemko- ja tez mam fceta sędziego, zadzwoniłam do sadu i zapytałam.Mam nadzieje, ze nie będzie trzymał strony facetów. A mój M przez całe zycuie uchodził za inteligentnego, ułozonego i spokojnego faceta.Dlatego jak moim rodzicom powiedziałam jak wygladało moje zycie z nim , a przyznałam se do tego po 10 latach, nie chcieli mi uwierzyc, Zresztą mało kto wierzył. Koleznaka moje, z która na nowo zaczełam sie przyjaźnić po odejściu od M powiedziała mi, ze gdyby mnie nie znała, to w zyciu nie uwierzyłbay w moje słowa, ze ten człowiek mógł w ten sposób sie zachowywac. Dlatego wiem, ze w sadzie będzie dokładnie tak samo, to on biedny, to ja zła zona, co go zdradzała na kazdym kroku, to mi nie mozna było ufać. pamiętam histoei jak krótko po slubie poszliśmy na balet na Jezioro Łabedzie i po wyjściu mój mąz mi wmawiał, ze ja niczego innego nie robiłam tylko patrzyłam sie na genitalia aktorów tańczacych w rajstopkach. Nie wiedziałam wtedy czy mam sie śmiac, czy płakac.Ale teraz jak sbie to przypomne, to oczy łzami mi nachodzą. Rento- Kochana, Twoja rada odnosnie krótkiej wypowiedzi w sadzie wydaje sie sensowna, ale czy ja nie mam nic mówić na temat tego jak wyglądało nasze małzenstwo, o tym ze mnie inwigilował, śledził, nagrywał, oskarżał o zdrady, o to że nie łozył na rodzine i naduzywałm alkoholu?? On jest nieswiadom tegp dlaczego ja z nim nie chcę byc, on taki dobry, biedny, a ja straszna zgreda co w dodatku pali papierosy, co sie puszczała na parwo i lewo.Nawet ostatnio jak dzwoinił ustalic wizyte z dziećmi, to zapytał " z kim sie teraz pieprzysz?? z dyrektorem??" Sama nie wiem co robić. Ale dzięki, ze uświadomiłas mi, ze to on musi moją wine udowodnic a nie ja. O tym ze rozprawa będzie krótka poinformowała mnie adwokat, ona uwaza ze jakieś 15 minut. A może jakbym powiedziała coś takiego: Wysoki sadzie, małżenstwo nasze od samego poczatku było oparte na braku miłosci i zaufania ze strony męza,od roku nie mieszkamy ze soba,prosze u orzeczenie rozwodu bez orzekanai o winie" Sama nie wiem kurcze, mam metlik w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawde powiem, oczywiscie,tylko prawdę, wierze mimo wszystko w sprawieliwosc instytucji Sądu. Poa- jeszcze wracając do Twego wpisu, chciałam Ci powiedziec, ze skoro przez półtora roku nie jestes z tym tyranem, skoro zdobyłas sie na odwagę by odejśc, mysle, zxe juz najwyzszy czas uczynic kolejny krok na przód.I to nie dla papierka , ze będziesz miała rozwód, ale wierze święcie w to, ze wtedy poczujesz sie na prawde sobą.Wiem jedno, ze jesli nie zamkniemy jednego działu, nie będziemy miały najmniejszej szansy na normalne zycie.Wiem jedno, ze jesli będe po rozwodzie, to z pewnoscia rozpoczne nowy etap w moim zyciu, bez chorych emocji, chce wreszcie poznać smak szczescia, nie tłumaczyc sie z tego że nie jestem wielbłądem, móc cieszyć sie tym ze jest wiopsna, albo inna pora roku . Jak zaczęłam chodzic do psychoterapeuty to robiłam soebie taki spacerek przez park za kazdym razem.Pewnego dnia usłyszałam śpiew ptaków.I doznałam szoku!! te ptaki cwierkały przeciez zawsze, co tydzień, gdy tamtedy przechodziłam, pachniało jesienia, potem zima, następnie wiosna, a ja tego niegdy nie czułam.Nie czułam, bo moje mysli, moje emocje skierowane były tylko na M.A kiedy zaczełam sie uwalniać z tego piekła odkryłam, ze wokół mnie jest zycie i to piekne, cudowne, ze smakiem i zapachem. To było straszne przezycie, bo z ręka na sercu powiem Wam że dostałam szoku, jakbym przez lata siedziała pod ziemia i nagle wyszła na zewnątrz. i pamietam ten yusmiech co wreszcie pojawił sie mojej twarzy.Napisałam to, bo wiem, ze jak będziesz miała juz wszystko choc tylko formalnie zalatwione, nie bedziesz juz jego żoną, to odkryjesz piękno siwata.Zobaczysz.Bierz sie w takim razie za pisanie pozwu.Skaładaj go, teraz czeka sie krótko, jakies półtora miesiąca na sprawę.Trzymam kciuki kochana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSssss
Dziewczyny, czytam Was cały czas, na razie jako obserwator i "pomarańcza". Pisałam o uzależnieniu od kochanka, o tym, ze nie umiem odejśc, choć wiem, ze to raniący mnie układ. Nie wiem, czy on intuicyjnie wyczuł, ze ja szukam pomocy, ze coś knuję...W każdym razie wczoraj wieczorem zadzwonił jakby nigdy nic, po czym sprowokował kłótnię, zwalając na końcu oczywiście wszystko na mnie - ja go nie rozumiem, nie ufam, dręczę psychicznie i on juz tak nie moze. Po czym powiedział, ze odchodzi i mam do niego więcej nie dzwonić. A ja durna teraz tęsknię i znów myślę, co zrobiłam źle. Podskórnie czuję, ze inna jest przyczyna tego zerwania, ze ta afera była pretekstem do tego, zeby mozna było odwrócić kota ogonem i zwalić winę na mnie. I niby rozum swoje, a serce w rozpaczy! Dziewczyny, widzę, ze macie duuużo gorsze ode mnie przeprawy, wogóle nie do porównania. Ale ja nie mam komu się wygadać, nie wiem,gdzie szukać wsparcia, zracjonalizować sobie to, co się stało. Nie umiem jeśćani spać...Spadam po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
też was czasem podczytuje i skrobnęłam nawet kilka słów niedawno ;) chodzę do psychologa po dwuletnim związku z dorosłym dzieckiem alkoholika i następnego dnia po każdej wizycie zdołowana jestem, potem mi przechodzi ;) i na szczęście zaczynam rozsądnie myśleć... a dołujące są takie rzeczy, jak dowiadywanie się, że facet zapewne wcale mnie nie kochał, tylko był ze mną z samotności, tylko dlatego, ze o niego dbałam... gdybym nie zerwała, to trwał by w tym kłamstwie nie wiadomo ile, pewnie póki by nie spotkał innej... dopiero wczoraj przed kolejna wizytą uświadomiłam sobie, ze w zeszłym roku od czerwca do pażdziernika rzucił mnie cztery razy, i po dwóch dniach wracał, a ja go przyjmowałam... nie jesteśmy razem od pół roku, ale pastwi sie tak nade mna nadal, jak ma podły humor i czuje siewłaśnie samotny, to zwraca się do mnie, aj a głupia z nim gadam...gdybym go tak przyjmowała dalej, to skończyłabym jak jego matka, czyli z psycholem u boku... dołujące jest też to, że nawet jak by mnie kcohał tak jak mówił, to i tak nie miałam szans z jego problemem, bo jest tak poraniony z dzieciństwa, ze nie umie żyć normalnie i zajedzie siebie i rodzinę, jeśli ją założy, powieli schemat z domu... i dołujące jest tez to, że dowiedziałam sieod psychologa, że taki człowiek nie ma szans na normalne, w sensie sczęśliwe życie, póki nie przerobi solidnej terapii u specjalisty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×