Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość casta26
Ja sie przyznalam wczesniej, ze jedyna moja "wina" jest taka, ze za pozno odeszlam! I w tym sensie dalam przyzwolenie.ALe naprawde nie rozumiesz jak trudno jest wyjsc z toksycznego zwiazku! Tobie sie wydaje, ze to jest jak strzelic palcami...? Tu dziala wiele mechanizmow, m.in uzaleznienie, brak wiary w siebie, co jest niezbedne do usamodzielnienia sie. Ze juz nie wspomne o wstydzie i innych podobnych czynnikach. Na szczescie podjelam decyzje i sie jej trzymam. Mam nadzieje, ze wyszlam z tego silniejsza! I powtarzam raz jeszcze, ze nikomu nie dam powiedziec, ze byla w tym piekle moja wina. Nie zycze nikomu, tego co przeszlam, ale widac poza naszym gronem nie bardzo ludzie nas rozumieja. A co do tego "odplacania", to po prostu wierze w jakas elementarna sprawiedliwosc. Zwlaszcza, ze znam kilka takich przypadkow, w ktorych po latach slowa, okrytne slowa, wrocily do czlowieka, ktory je wypowiedzial. Wiem, ze pewnego dnia ci mezczyzni poczuja sie tak, jak my. Naprawde, uwazaj co piszesz, bo , szczerze, mozesz kogos zranic. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta26, na tym topiku już dawno zostało ustalone, że według wszystkich toksyków jesteśmy winne wszystkiego - gradobicia, wojen, trzęsięń ziemi etc. Teraz świńska grypa atakuje i ja naprawdę nie rozumiem JAM MOŻESZ nie poczuwać się do winy!! :O :D 4U❤️, trzymam kciuki, oddzwoń się w poniedziałek. aweb, zaczynam się martwić... :( Niebo, WIEDZIAŁAM! :D Duży buziak dla Ciebie. Dziewczyny ze stażem i nowo przybyłe, niech moc będzie z wami! Wszystko się uda, jeśli cel będzie określony. Pytacie się jak można z jednego toksycznego związku trafić zaraz w inny. Słowo kluczowe tu ZARAZ. Kiedy przerobicie wszystkie tłumione emocje, zaległości z przeszłości i nieuświadomione potrzeby, nakręcajace wasze takie a nie inne postępowanie, kiedy zaczniecie stosować w praktyce prawa jednostki i umowy tolteków, zaczniecie obdarzać siebie miłością, same zobaczycie, że to takie proste pomimo trudóqw pracy nad sobą :) Trzymajcie się🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Tez mi sie wydaje, ze zrobic z ofiary kata moze tylko toksyk. Chyba szczegolnie mezczyzna... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm trudna sprawa..... w moim przypadku jestem zmuszona tajemniczej "pomarańczy" przyznać trochę racji. Ujęła bym to jednak słowem WSPÓŁWINNA. Mój m. nie grał wszak w tą grę sam. Grałam z nim, latami. Znałam schematy i ulegałam im, oszukując i siebie i dzieci. Nie szukałam pomocy, wydawało mi się, że nic nie da się zrobić i skupiałam się na tym, jak bardzo cierpię, a on jest potworem. Jestem winna, że tego nie przerwałam odpowiednio wcześnie. I za to przeprosiłam moje dzieci. Uczony powiedział mi, ze za swoje dzieciństwo nie ponoszę odpowiedzialności-byłam dzieciem zależnym od dorosłych. Natomiast za wszystkie dorosłe decyzje odpowiedzialność ponoszę ja sama. Wzięłam to "na klatę", przełknęłam - bo nie w smak mi było przyznać się sama przed sobą, że to MÓJ błąd, że związałam się z taką osobą. To nie jego demoniczny i podły charakter trzymał mnie w tym związku. To moje decyzje. Tak, jestem współwinna. Jak bumerang wraca do mnie zdanie, przeczytane tutaj kiedyś- że chora osoba zawsze wybierze sobie chorego partnera. Zdrowa kopnęła by go w dooopę po pierwszej akcji. Jestem współwinna. Dlatego -psycholog, terapia i ciężkka praca nad sobą. I działa:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla 👄 to za twoj ostatni post do.... jest tu od dawna ale malo sie udziela do... dlaczego sie nie zaczernisz ? kiedy i czy wogole... napiszesz cos o sobie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Ulla, Troche sie zgadzam, ale nie do konca. Pisalam wczesnie, ze jestem winna tylko temu, ze tego wczesniej nie przerwalam. Ale przyznaj przed soba, czy to rzeczywiscie wina? Konczenie kazdej relacji damsko-meskiej jest trudne, a toksycznej, w ktorej sa dzieci..? I szczerze mowiac, nie jestem winna temu, ze stalam sie niezdolna do opuszczenia takiego zwiazku, bo to ten zwiazek mnie taka uczynil! To, o czym piszesz, ja nazwalabym moze wspolodpowiedzialnoscia, ale nie wspolwina. Mozna sie czepiac slowek, ale dla mnie to duza roznica. Ja powtarzam sobie slowa "pamietaj, nie jestes niczemu winna", bo wierze, ze tak jest! A ztym odchodzeniem z takiego zwiazku...Wiesz, to jest naprawde ciezkie, niektorzy zbieraja sily latami. Nie moglabym powiedziec takiej kobiecie, ze jest winna, czy wspolwinna. Ona jest moze niezdolna... moze slaba. Oby tylko chwilowo. Zycze nam wszystkim wyrwania sie z takich zwiazkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tej chwili mam straszne wyrzyty sumienia,że ja to wszystko niszczę. Że ja się odalam od niego. nie nie chcę aby było dobrze. Ale jak ma być dorze jak mówię źle się czuję i nie mam ochoty na seks, a on trzy razy próbóje mnie podejść a później się obraża i jeszcze mówi że ja to robię dla przekory, czy on nie rozumie tego że dzisiejszym zachowaniem nie zmarze tego co było kiedyś że to we mnie siedzi i boli. Żal mi jest strasznie naszych wspólnych narzeń o stworzeniu domu, żal tego co robił jak pracaował na ten dom jak wszystko potrafił zrobić, ale zawsze było to że bez niego sobie w życiu nie poradzę. Jak nieraz mówił jak mnie zabraknie znajdziesz sobie chłopa, ale pewnie nie bo ci się podobają sami geje. Najchętniej wyjechałabym z domu na kilka dni gdzieś n odludzie. tam gdzie będę mogła być w końcu soba. Jest osba jak wiecie która mnie wspiera, ale nawet od niej chcę ucieć, choć ciągnie mnie do niej jak nie wiem co. Potrzebuję czasu aby sama ze soba sobie poradzić. tak się teraz zastanawiam co wpłynęło na niego że chce ze mną rozmawiać, że chce mi dać buzi jak idę do roboty? Przecież od prawie czterech lat tego nie robił. Jak chciałam porozmawiać zawsze było bo ja teraz... nagle się wszytsko odmnienia, czy tylko dlatego że powiedziałm że chcę rozwodu i w tej chwili gdy mu to powiedziałam zaczą mnie straszyć żę powie moim rodzicom o tym, udawał że dzwoni ale ja już wtedy miałam dość szantażu i sama zadzwoniłam i im to powiedziałam. nie uwarzam moich rodziców za toksycznych. naprawdę nie wiem jak ująć to w swoława ale do dzisiaj czuję się winna jak robię coś co nie jest po ich mysli . Oni nie pija nie palą. Dopiero przy awanturze z rozwodem powiedziałm że będę palić przy nich a mam 30 lat i się z tym ukrywała przed nimi. W sumie jak popatrrze na swoje życie każda moja decyzja była od kogoś innego uzalezniona, najpierw babckia, bo mnie wychowała rodzice, a później gdy chciałam być trochę wolna spadłam z deszczu po rynnę. Przepraszam za błędy piszę po ciemku/ Znowu się zamykam w sobie. A dla moich rodziców nikt kogo ja wybiorę nie będzie idealny, zawsze znajdą jakieś ale, a mi się teraz wydaje, że chaciał od nich uciec ale mi się to nie udało, i teraz ja wszelkich sporach jestem miedzy młotem a kowadłem. Dlaczego ja zawze biorę pod uwagę co powiedzą rodzice, a przecież to jest moje życie i powinam iśc swoją drogą. pamietam cytat nie wiem skąd: nikt za mnie nie umrze wiec nie mów mi jak mam żyć. Okrutne ale prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
aszx, A propos "winy"... Sluchaj, nie miej wyrzutow sumienia! To nie Twoja wina, ze konczysz ten zwiazek!!! Takie jest moje zdanie i kropka! Jesli moge sie podzielic moim doswiadczeniem. Gdy 2 lata temu kupilam bilet do Polski, zaczely sie łzy, przepraszania, kwiaty i obiecanki. I chociaz bardzo sie balam, to uleglam i wrocilam. Kilka miesiecy temu uslyszalam od niego, ze mial nadzieje, ze jednak nie wroce, ze to bylo bez sensu i ze bardzo zaluje tego, ze mnie przeprosil! Widzisz sama, czy bylo warto! Pozdrawiam Cie cieplo i zycze Ci sily i odwagi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta26 napisałam tylko i wyłącznie o sobie. Nie oceniam i nie komentuję zachowań czy odczuć innych kobiet:-) Tak siebie widzę, wiem, powtarzam, że grałam w tę gre, sama, na własne życzenie. Mało tego - nie słuchałam nikogo, kto mówił mi, że to jest chore. W związku, gdzie role podzielone są na kata i ofiarę, obydwoje ma pewne predyspozycje do odgrywania którejś z ról. Ja byłam wieczną męczennicą, cierpiącą za miliony. Ja - ta dobra, troskliwa, uległa i czuła i on - potwor bez uczuć. Razem w tym uczestniczyliśmy. Razem. Jestem wspólwinna. Moje zadanie na teraz to dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, że wchodzę w takie chore relacje - to był mój drugi toksyczny związek. I, Bóg mi świadkiem, ostatni. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Ulla, rozumiem. To Twoje odczucia. Moje sa troszke inne i ciesze sie, ze spokojnie sie nimi dzielimy. Rowniez nikogo nie oceniam, dlatego poirytowala mnie oceniajaca wypowiedz "do...". Trzymam za Ciebie kciuki w postanowieniu! pozdrawiam cieplo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta26 to, co napisałam o współwinie nie oznacza oczywiście , że do końca życia mam zamiar się umartwiać i chodzić w worku po ziemniakach:-) Wzięłam na siebie pół winy i teraz robię duuuuzo, zeby nie powtórzyć dawnych błędów. Co do poczucia winy przy rozstaniu z m.......to owszem, było ogromne. Że zostawiam tego bidulka całkiem samego.... Ale to był dalszy ciąg chorego myslenia... Teraz śmiać mi się chce momentami sama z siebie:-) Bo o ileż piękniej jest żyć spokojnie, normalnie.... I Tobie tego zyczę spokoju ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olaa1985
witam wszystkich, mam ogromny problem i nie wiem co mam ze soba zrobic... bardzo kocham mojego faceta, jestem z nim juz 7 lat, jakos od dwoch lat, zaczelam go ponizac przy kazdej klutni, wqrza mnie to ze on duzo gada i jak cos powiem to dla mnie to wystarczy a on gada i gada... i wtedy zaczynam, wyzywac ponizac, traktowac jak gowno:(((((((((( choc tak o nim nie mysle, po takiej klutni, zaczynam tego strasznie zalowac, plakac mi sie chce, nie potrafie nad tym zapanowac!!! :((((( ostatnio moj chlopak mnie uderzyl(dosc lekko) w sumie mozna to nazwac mocnym szturchnieciem zeby mnie opamietac, wybil mi palca i znowu zaczelam rzucac wyzwiskami, ostatnio nawet rowaza rozstanie ze mna, choc mu tlumacze ze tak o nim nie mysle, ze to w zlosci, chce sie zmienic i nie wiem co z tym zrobic, BLAGAM POWIEDZCIE CO MOGE ZROBIC???jestem idiotka wiem, moze dla kogos to wydawac sie glupota, ale nprawde to jest silniejsze ode mnie, co zrobic prosze!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery Umowy ❤️ Przypomniałaś mi, że dzisiaj mija moja 2 rocznica ROZWODU :) Tak dalece to dla mnie historia, że nawet o tym nie pomyślałam. Zdecydowanie mam ciekawsze rzeczy do roboty w życiu. Stwierdzam zdecydowanie, że to była bardzo dobra decyzja. Szkoda, że tak późno. Będę Cię w poniedziałek wspierała myślami i dobrą energią ***********

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego mi teraz to robi, gdy wie ż e mnie może stracic? Ja już go nie kocham tak jak dawniej, ktoś mi pokazał ze miłość nie znaczy mieć kogoś na własność : jezeli kochasz puść to wolno, jeśli wróci jest twoje jesli nie nigdy tego nie było; Teraz się stara bo wie że sobie poradzę, k........a juz tylko o coś raz proszę jesli nie idzie tego zrobić idę sama, tak było dzisiaj, ale jak jak się źle czuje a on ma ochotę na d...... (przykro miże tak pisze ale zaczynam to już tak odbierać, że dopóki mu daję jestem jeszcze jego) to i 4 razy podchodzi , tylko jest teraz jedna sprawa bo ja już mówię nie. Prz\ytula mnie tylko wtedy gdy czegoś chce. Próbuje różych chwytów, przytuli i za chwilę chce czegoś więcej. Wiem, że pisał wcześniej jaki się stał miły i czarujący, ale naprawdę wszystko zmierza zawsze ku jednej drodze. Pr\epraszam,że te wszytkie żale, ale w tym momencie nic nie potrafię wam doradzić. Nie umię pisać pieknymi zdami. Nie umię poradzić w chwilach trudnych bo sama jeszcze nie potrafię się z tego wszystkiego wyrwać. Wiem tylko jak to boli. Gdy cały czas w gowie tłucze ci się mysł że wyrządzasz jemu krzywdę. Ostatno zaczęłam się zastanawiać czy ja go kidykolwiek w życiu kochałam, czy tylko ja nie pragnęłam tego ay czućs ię kochana. tak ciężko jest mi ubrać wszystko w słowa, ale jak zaczynam sobie wszystko przypominać od trzeciego roku życia (mojego oczywiście) wiem co mnie zawsze bolało brak akceptacji, w wieku trzech lat o mały włoś mnie już by nie było i to pamiętam jak wczoraszy dzień i to sprawiło że zawsze się różniłam od wszystkich,(jedynie zima której nie lubie jest pora roku w której mam spokój, inne pory roku dają sie we znaki, że wszystko co dziś jest moge zaraz stracić. Ja już bez swoich prób samomójstwa (wcześniej o tym pisałam) już trzy razy że tak powiem ktoś dał mi w ostaniej chwili koapa w d....... i dalej żyję. Ostani raz ledwo mnie uratowali . Mam swoją alelrgiie, ktrórej nie życze najgorzszemu z spośród ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aszx - Podobno z uzaleznienia od innej osoby mozna wyjść tylko przez ból :/ (tzn podobno z każdego nałogu). Ja tam nie wiem dokładnie bo w sumie pierwszy raz w życiu sie uzależniłam i to właśnie od niego. I wiecie co w sumie to jest dziwne :/ Bo ja jestem ambitna osobą, która jak bardzo czegoś chce i jej zalezy to to osiągnie. Kiedyś schudłam z 64 do 56 kg i trzymam te wage juz od kiklu lat. Cięzko było jak nie wiem, ludzie mnie podziwiali, że się "katuję", ale chciałam i dałam radę. To samo z innymi rzeczami np w szkole. A tu? Kurczę :/ Sporo sie nastarałam zeby go zdobyć. Bo był jedynym facetem który mnie nie chciał. I ja głupia zamiast dac spokój i zainteresować się tymi, którzy interesuja sie mna to dawaj zabrałam się za niego i mówie: zobaczysz, że będziesz mój. I go zdobyłam... :/ Brakuje mi tej silnej woli teraz, zeby powiedzieć, że ten człowiek mnie niszczył przez tyle lat i nie jest mnie wart. Tzn wiem o tym, ale czuję wielkie rozczarowanie i czasami tak strasznie boli, że tak jak pisała aszx już nie wytrzymuję. Wpadam na głupie pomysły, że nie chce mi się zyć, to znow w euforie żeby sobie kogos znaleźć i wtedy mi przejdzie. Ale to nie jest prawda :/ Wiem, że trzeba sie najpierw wyleczyc z tej "choroby".Znieśc ten straszny ból. Bo ja się czasem czuję gorsza od innych: jakaś brzydsza, grubsza, głupsza itp. Koszmar :/Także potwierdzam słowa Casty, że wyjść z tego jest bardzo ciężko. Wiem, że może mi to zająć nawet kilka lat, ale może jeszcze nie jest za późno na normalne życie? :/ Mam 23 lata. Jesienna Róża i Casta - miałam podobne sytuacje jak wy o których nie wspominałam. Ostatni raz jak się widzieliśmy byliśmy na dyskotece i zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że muszę usiąść bo się przewrócę a ten... obraził się na mnie, że taka chorowita jestem i rozważał czy warto być z kimś takim na przyszłość. Ciągle mi coś: jakieś migreny, zasłabnienia itp. Tylko dziwne, że zawsze te migreny miewałam z jego powodu i naprawdę nie udawałam, strasznie mnie głowa bolała, nie mogłam patrzeć na światlo i czuć żadnego zapachu. I to samo miałam tez z wychodzeniem. Kiedyś tuż przed imieninami mojej koleżanki wysadzil mnie z auta i kazal isc samej bo ja bede rozmawiala z nia a nie z nim. Obiecalam ze przyjde z nim i bylo mi strasznie glupio, ze musialam isc sama :/ Ech :/ Wieceie co, lepiej takie cos napisac, bo wtedy wiem, ze dobrze robie ;) Pozdrawiam Was Wszystkie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
olaa, jutro jest poniedzialek. Idziesz do pierwszej przychodni w swoim miescie i zaczynasz terapie. Nie ma innej mozliwosci! Zycze wytrwalosci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"chora osoba zawsze wybierze sobie chorego partnera" - zgadzam się z tym stwierdzeniem. Ja jestem po raz drugi w toksycznym związku, bo nie wyzdrowiałam po pierwszym. Zresztą jestem przekonana że nasze życiowe wybory w dorosłym życiu są zdeterminowane przez nasze dzieciństwo, od tego jak zostaliśmy wychowani itp. Ja w dzieciństwie nie miałam lekko, mama uważała mnie za gorszą i głupszą od siebie i brata... ojciec nadużywał alkoholu, rozwiedli się jak miałam 7 lat. Po pierwszym koszmarnym związku zakochałam się dosyc szybko w moim mężu i mimo tego, że były sygnały ostrzegawcze i czerwona lampka to ja i tak w to wlazłam, bo oczywiście myślałam że moja miłość do niego go wyleczy(jest uzalezniony od marihuany). Na tej stronie 'kobieceserca.pl' są bardzo dobrze opisane te mechanizmy i ja je bardzo dobrze rozumiem. Nie wiem jak to będzie z moim mężem,tzn. z nami... zaczynam w poniedziałek terapię grupową dla współuzależnionych. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak to się stało że po raz drugi jestem w toksycznym związku? Bo po pierwszym nie zgłosiłam się po pomoc do psychologa, chociaż myślałam o tym ale nie miałam zbytnio czasu na to, bo musiałam iść do pracy by utrzymać córkę, zaprowadzałam ją do przedszkola... Czytałam tylko książki psychologiczne, internetu nie miałam. Teraz mam net i bardzo dużo na temat toksycznych związków wiem, a dopiero pare dni temu dowiedziałam się że jestem kobietą która kocha za bardzo, chociaż nigdy bym tak o sobie nie pomyślała bo nie jestem wylewna jeśli chodzi o uczucia i potrafię na męża się dąsać, wydrzeć itp. Może jestem bardziej kobietą uzależnioną od miłości?? W dzieciństwie miałam deficyt tego uczucia i teraz jestem jego głodna - tak czuję że tak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
december, widocznie masz w sobie przemożną potrzebę bycia kochaną ❤️. W takim stanie właśnie nawet ochłap uczucia zapełni tę pustkę i będzie się wydawał czymś wyjątkowym... Ale nikt inny jej nie zapełni. Ty sama masz to zrobić. Dziewczyny maja cholerną rację, kiedy piszą o tym, że pokochać siebie to jest pierwszy krok ku zdrowieniu. Obdarz siebie miłością. Taką, jakiej chciałabyś doświadczyć od faceta, rodziców, dziecka, bliskich - pokochaj siebie całą, taką jaka jesteś, ze wszystkimi mankamentami i przywarami (wiesz, że nad tym będziesz pracowała, ALE NIE OCENIAJ SIĘ w trakcie pojednania z samą sobą, to jest ważne! pozwól sobie na bycie niedoskonałą: tak często używamy zwrotów "jestem tylko człowiekiem", "każdy może się mylić" itd, a tak rzadko PRZYZNAJEMY SOBIE prawo takim właśnie człowiekiem być...) PS. Plotę dzisiaj, wiem, wybaczycie mi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 umowy- w poniedzialek i ja bede z Toba myslami.Od samego rana wysle ci dwie garscie spokoju i opanowania i licze , ze je zlapiesz . Dasz rade trzymaj sie cieplo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skopiowane z innego forum. Daje do myślenia: --- Droga, którą człowiek kroczy, ma za zadanie uwalniać go z własnych ograniczeń - tych zewnętrznych i wewnętrznych. Czasami odbywa się to łagodnie... a czasami brutalnie (dla emocji). Gdy po serii "niewyjaśnionych" bóli, cierpień, tęsknot itp. człowiek wychodzi z siebie i staje obok... to pojawia się pierwszy wyraźny stan: JESTEM OBSERWATOREM. OBSERWATOR nie oznacza stanu, w którym nic się nie czuje... i trwa się w nirwanie. To oznacza, że pojawia się dostęp do mądrości własnej i do mądrości, która przychodzi z zewnątrz. OBSERWATOR tez odczuwa stan cierpienia, jest to jakby następny etap samego siebie. Ten pierwszy pojawiający się OBSERWATOR (świadomie pojawiający) w pewnym momencie na tyle się umacnia, że sam staje się "użytkownikiem życia", przestaje być obserwatorem. Pojawiają się kolejne wyzwania, kolejne etapy drogi... i znów pojawia się OBSERWATOR. I tak to trwa... to proces ciągły... może przyspieszać, a może się umocnić na określonym etapie. Każdy kolejny obserwator jest lepszym, pełniejszym, spokojniejszym objawieniem samego siebie. OBSERWATORZY to przyjaciele. Im więcej pojawia się kolejnych obserwatorów... tym pojawia się więcej przyjaciół w nas samych, myślę, że to po prostu wzrasta miłość do siebie samego. Bo ufamy sobie.. i nie występujemy przeciwko własnym potrzebom... a z czasem nie szukamy własnych potrzeb w drugim człowieku... tylko szukamy podobnie odczuwających osób. Wtedy zanika kompulsywna potrzeba dopasowywania się. A pojawia się potrzeba wolności i miłości, która nie ogranicza samego siebie ale też nie ogranicza drugiej osoby. ---

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Chcialabym poruszyc ten temat czy w zwiazku z toksykiem kobieta jednakowo jest winna bo uzalezniona. Czesto uzaleznienie nie jest przyczyna pozostania w takim zwiazku, lecz inne sprawy, jak to, ze maja silne poczucie obowiazku utrzymania zwiazku malzenskiego ze wzgledu na przysiege koscielna. Nastepna sprawa, nie chca rozbijac malzenstwa ze wzgledu na dzieci, chca chocby dla nich utrzymac pelna rodzine, aby dzieci mialy ojca. Nastepnie sprawy finansowe, wspolne kredyty, wspolny majatek, mieszkanie. Czesto brak pracy. Czesto brak wyksztalcenia. Kobiety nie maja dokad pojsc. Czesto boja sie opuscic toksyka, boja sie jego zemsty, czy nawet smierci z jego rak. Czesto taki gnebiciel grozi pobiciem czy smiercia, szantazuje dziecmi. No wiec w wielu przypadkach to nie jest jakies tam uzaleznienie czy "nadmierne kochanie" tylko dosc przyziemne sprawy. A nawet jakby ktos kochal (nie uwazam, ze jest nadmierne kochanie czy przesadna milosc, bo milosc albo jest albo jej nie ma i na ogol milosc jest dosyc slepa) kogos, to nie znaczy, ze ten kochany ma jakiekolwiek prawo wlasnosci czy prawo kontroli, nie mowiac juz o gnebieniu psychicznym czy fizycznym. Casta ❤️ Eutenia ❤️ Cztery Umowy ❤️ Maja ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️🌼Jesienna Rozo, wlasnie te sprawy o ktorych piszesz,jezeli trzymaja przy partnerze,to jest wspoluzaleznienie-oczywiscie to jest moje zdanie.A dlaczego-jak zadzwonisz,gdy bedziesz mogla,to wyjasnie Ci moje rozumienie. Pozdrawiam Cie cieplutko❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak-nie przepraszaj,ze mnie nie rozumiesz,gdybym do Ciebie osobiscie pisala,uzylabym troche innej tresci i formy.Pisalam do Wszystkich Dziewczyn.Kazdy rozumie po swojemu,kazdy czegos nie rozumie.A jezeli wylazi ci,jak piszesz,poczucie winy,tzn.,ze jeszcze funkcjonujesz w poczuciu winy.Rozumiem Cie,ja tez tak swego czasu funkcjonowalam i czasami bylo mi bardzo ciezko,zbyt wiele tez spraw,slow mowionych przez ludzi,bralam do siebie ,odnosilam to do swojego zycia i-czesto czulam sie winna.To jest normalne do pewnego momentu-wychowano nas tak,ze za to,co uwazamy,ze zle robimy,czujemy sie winne i-ewentuanie jeszcze-powinnysmy zostac ukarane,czasami,gdy sie nie doczekalam na kare,bo nie bylam juz z rodzicami-sama sie karalam,nieswiadomie,np.nawet nie wiedzialam kiedy-niechcacy(nieswiadomie)-uderzylam sie,np.w noge.Zdalam sobie z tego sprawe,gdy moj kumpel-psycholog,spytal sie mnie:czy ty czasami sama sie nie karasz? O ile dobrze pamietam,to ciezko mi bylo dac sobie NAPRAWDE prawo do bycia czlowiekiem,do tego,ze mam prawo bladzic,potem czasami czulam sie winna,a potem do konca dalam sobie prawo do bycia czlowiekiem i pozwolilam juz sobie popelniac bledy,przestalam czuc sie winna.A teraz-traktuje to,co sie dzieje,jako nowe doswiadczenie-o ile jest nowe,a jezeli sie powtarza,to znaczy dla mnie,ze jeszcze czegos w sobie nie zmienilam,nie zmienilam wiec tez reakcji i-obserwuje siebie nadal.Juz mi nie jest ciezko,czasami z kazym dniem lzej mi sie zyje,czasami z dnia na dzien cos w sobie zmieniam,czasami czuje,ze przeskakuje swoje mozliwosci-Ty tez tak potrafisz i kazdy.To jest tylko kwestia czasu i...wiary w siebie,w Boga,czy-jak niektorzy to nazywaja inaczej-w swoje wyzsze ja,w sile wyzsza. Co do wybaczania-to Tobie bedzie lzej,na razie wybaczaj moze sobie,jemu-jeszcze zdazysz,zreszta-wybor nalezy do Ciebie.Ale pod slowem najblizsi-ja rozumiem niekoniecznie meza-to tez sa dla mnie dzieci,rodzice,przyjaciele,szwagierka-po prostu te osoby,ktore sa bliskie mojemu sercu,z ktorymi sie dogaduje,ktore rozumiem,ktore mnie rozumieja,niekoniecznie te,ktore kocham.Jak rozstawalam sie z moim 2-gim mezem,jeszcze go kochalam,sam-codziennymi agresjami,ciezkimi do zniesienia-pomogl mi przestac go kochac. Co do poswiecania sie dla dobra sprawy,to-jaka dobra sprawe widzisz,gdy sie poswiecasz-zostajac z oprawca,tyranem,despota,zmuszaczem,panem i wladca?Chyba,ze Cie zle zrozumialam. Wybaczam nie po to,zeby sie poswiecac.Wybaczam po to,zeby mi bylo lzej samej ze soba,czyli-ludziom ze mna tez lzej,ale niekoniecznie mezowi,z ktorym zamierzam sie rozstac.Tzn.z moim obecnym zamierzam byc. To,ze sie motasz,to normalne wg.mnie.Ja tez czasami sie motam,nim jestem czegos pewna.W koncu sie odmotuje.Ty na pewno tez. Pozdrawiam Cie bardzo cieplutko,trzymaj sie,nie dawaj sie-tyranom i nie tylko-ZMUSZAJACYM,CZASAMI NAWET NIBY-PROSBAMI-tez.❤️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️- mmak-a ciezko mi bylo dac sobie prawo do bycia czlowiekiem,bo za dlugo bylam traktowana jak rzecz,przedmiot,ktory mozna przesunac,potraktowac,jak ktos chce,a ja sie zgadzalam,bo...bylam dzieckiem,a potem-niedojrzala dorosla.nie pozwolono mi dojrzec,dorosnac do moich lat,a potem ja sama,bedac dorosla,przez jakis czas nie wiedzialam,jak sie to robi. nie liczono sie tez,oczywiscie,z moimi uczuciami,z moim zdaniem itp.itd. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 Umowy...❤️ Trzymaj się Kochana. Od rana o Tobie myslę... będzie dobrze, bo nie może być inaczej. To tylko sprawa, którą musisz załatwić i zapomnieć. Przytulam Cię mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrezygnowałam z orzekania o winie. Ja znam prawdę, a to- no cóż - kolejny papierek w moim życiu - ważne , że ja jestem świadoma i wiem, kto i co zawinił. Papierkami ścian nie wytapetuję, nie będę pokazywać nikomu. Ważne, co ja czuję. Kolejna rozprawa 23 lutego, bo nie zgadzamy się co do wysokości alimentów. Tu nie ustąpię na krok. Niech sąd rozsądzi. Czuj.ę się dziwnie. Coś we mnie umarło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 Umowy.... Kochana, nie smuć się. Rodzi się nowa jakoś Twojego zycia...Twojego i Twoich dzieci. Z alimentami tez bym nie odpuściła... trzymam kciuki za rozsądek Sądu. Ściskam 🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️ A ja dzisiaj znowu idę na spotkanie do fundacji, cieszę się... Toksyk sie uaktywnił, cały weekend skamlał... te same oklepane numery. Słowa mnie nie wzruszają ani pisane ani wypowiadane...liczą się tylko i wyłącznie czyny... których przez ponad 5 lat zabrakło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×