Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Buszująca.. Nie poddawaj się, zrób coś dla siebie i dziecka: pokochaj siebie i dziecko i w nogi do Polski. Na co Ty jeszcze czekasz? Przecież gorzej być już nie może niż jest. Zapewniam Cię, że sytuacja już się nie zmieni, chyba że na gorsze. Nie gniewaj się na mnie za to co teraz powiem, ale uważam że straszny los zgotujesz swojemu synowi, jeśli natychmiast się nie otrząśniesz i nie odejdziesz. Nie szkoda Ci dziecka? Co masz z bycia z tym człowiekiem? Sama sobie odpowiedz. Z mojego punktu widzenia masz tylko znęcanie się psychiczne i upkorzenia i to samo Twoje dziecko. Jaką masz przyszłość z tym człowiekiem? Żadnej! Dziewczyno, bierz sie w garść i ratuj Was. Na pewno w Polsce znajdziesz kogoś, kto Cię wesprze, są w ostateczności ośrodki pomocy dla matek z dziećmi (sama dla siebie szukałam). Kochana, będzie dobrze, ale tylko jeśli uwolnisz sie od toksycznego partnera, który zatruwa życie Twoje i Twojego dziecka. Pamiętasz, kiedy byłaś szczęśliwa bez niego? Piszesz o tym.. Wracaj. Do swojego domu, bo tam dom Twój gdzie Twoje szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzidzia i Vikki.. Dziewczyny, ja kiedyś byłam z taki facetem i jedyna rzecz, która mi po nim została..to radość z tego, że odeszłam. Na początku też była tylko zazdrość i tylko trochę alkoholu ale kiedy powiedziałam, że chcę odejść, to zrobił się agresywny również niewerbalnie.. Spróbujcie się chociaż rozstać na okreslony czas, na miesiąc, dwa i zobaczycie, że świat jest piękny bez toksycznych facetów, tylko trzeba w to uwierzyć. Tacy partnerzy zabierają energię, siłę do działania, blokują rozwój osobisty, niszczą psychikę i wiele, wiele innych negatywnych aspektów życia rujnują. Zróbcie sobie bilans korzyści i strat, to wiele nie kosztuje i same rozliczcie swoje związki.. Możecie skorzystać z grup wsparcia dla kobiet uzależnionych od miłości, gdzieś o tym pisałam w tym wątku. Dzidzia, Vikki, gdzieś niedaleko czeka na Was nowe, szczęśliwsze życie, uwierzcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidzia86
Dziękuję Wam za słowa otuchy. Wiem, że nie jest i nie będzie to łatwe. Ja już próbowałam 2 razy odejść i na początku było bardzo dobrze. Radziłam sobie, urywałam kontakt, wierzyłam w nowe życie , robiłam coś z sobą.Ale pozniej opadały juz emocje, jakoś potrafiłam wytłumaczyc sobie jego zachowanie i wracałam. Było dobrze jakiś czas, a póżniej powtórka z rozrywki. Najgorsze jest to, że teraz nawet nie mam z kim pogadac kiedy jest żle, bo wiem ze pozniej bede tego załowała, gdy znowu bedzie dobrze. I tak jest w kółko. Dlatego ciesze sie ze tu trafiłam i swiadomosc ze nie jestem sama pomaga. Zdaję sobie sprawy ze tak nie powinno być i gdyby ktos mi kiedys powiedzial ze moj zwiazek tak bedzie wygladał to bym go wysmiała...a teraz moi przyjeciele próbuja mi to wytłumaczyc a ja nie chce sluchac... naprawde nie wiem dlaczego tak jest. i tak cięzko z tym życ...wiem ze mnie to niszczy. Umówiłam sie dzisiaj na wizyte do psychologa, mam nadzieje ze trafie na madrego człowieka, który bedzie wiedział jak mi pomoc. Jest jeszcze jedna kwestia. Powiedziałam o tym partnerowi , zreszta bardzo czesto próbuje mu tłumczyc jak jest, jak sie czuje i w chwilach tych rozmów potrafi przyznac mi racje.Chce isć ze mna do lekarza i tez chce chodzic na psychoterapie...czy myslicie ze jest szansa, czy któras z Was nie odeszła tylko pomogła? czy jest jakas nadzieja ze mozna sie z tym wspolnie uporać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidzia86
Po za tym dziewczyny, trzymajmy sie razem. W grupie siła. Cieszę się, ze piszą tutaj osoby, które z tym sie uporały i sa szczesliwe. To naprawde dodaje wiary i daje nadzieje na lepsze zycie. Dziekuje Wam za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzidzia.. jeśli Twój partner chce terapii, to bardzo dobrze. Gorzej byłoby, gdyby nie widział u siebie problemu. Ale w takiej sytuacji, może jest nadzieja. Trzymam kciuki za Ciebie. Super, że działasz, że robisz krok do przodu. Ściskam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidzia86
Paulina... dziękuję bardzo:) Nie wiem czy to pomoże i czy rzeczywiście on pojdzie na ta terapie. Bo juz obiecywał mi, ze pojdzie, lecz niestety... Wazne jest jednak to, ze teraz ja mam swiadomosc ze równiez ja mam problem , a nie tylko on i moja siła pozwoli mi sie z nim uporać. Jesli i on wykaze ta siłe to bede dumna i bede sie cieszyc, z tym ze zawsze to ja byłam osoba która chciała pomoc, wesprzec, to ja tłumaczyłam błagałam i przejmowałam sie nim. Natomiast teraz wiem ze musze przede wszystkim zadbac o siebie. Ja zawsze byłam ta silna, która sobie radziła i która pomagała. Lecz teraz czuje ze juz sama nie daje rady. Ale dam rade i zachecam pozostałych do takiego nastawienia. To pomaga. I bycie tutaj tez pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Mnie też robi sie jakoś lżej na duchu jak wyżaliłam się choćby wirtualnie na forum. Wiem że inne kobiety tez mają problemy czasem o wiele poważniejsze a ja mam tendencję do użalania się nad sobą i zawsze wydaje mi się że wszyscy dookoła są szczęśliwi a tylko ja mam takiego pecha że nie mogę trafić na normalnego spokojnego faceta. Już 2 furiatów kiedys pogoniłam a wyszłam za mąż za 3 chyba najgorszego :O Nikt nigdy mi nie sprawił tyle przykrości i nie przysporzył tylu nerwów . Miałam takie chwile że chciałam mu wbić nóż w plecy ! Wczoraj był słodki i grzeczny jak baranek, twierdzi że mnie kocha tak samo jak na początku i nie wyobraża życia beze mnie, nawet powiedział że może iść na jakąś terapię żeby się wyzbyć tej wybuchowości, czy chorej zazdrości (choć uważa że to ja przesadzam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzidzia i Vikki Dziewczyny, jedziemy na tym samym wózku. Ale ja wiem, że jest wyjście. zawsze! Jeśli nie ma zmian, on nie chce terapii - to jak dla mnie koniec (u mnie tak jest). Jeśli chce coś zmienić autentycznie (ale nie samym gadaniem, ze kocha i zyc bez Was nie może) to można spóbować. Nie widzę innej alternatywy. Ja po prostu dałam wizytówkę prawnika i dopiero poskutkowało, zeby był spokój bo samym straszeniem słownym ani płaczem nic nie mogłam uzykać. Teraz jest jak anioł, ale dla mnie to już o całe 10 lat za późno. Wykorzystuję siłę na działanie. Chodzę do psychologa, czytam o tym jak wzmocnić siebie, zapisałam sie na terapię dla kobiet uzaleznionych od miłości. Chcę odejść spokojnie i w pełni sił, żeby nie popełnić po drodze jakiegoś błędu. Robię to dla siebie, żeby móc spokojnie na starość spojrzeć sobie w lustro i żeby w tym lustrze zobaczyć wreszcie swój niewymuszony uśmiech:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Paulina ja chyba też powinnam iść na terapię dla uzależnionych ale nie od miłości tylko od związku. Nie potrafię być sama. Kiedys jak związek się kończył to ja dosłownie wpadałam w panikę, szybko rejestrowałam się na jakimś portalu i chiociaż randki (na ogół nieudane) zapełniały pustke w moim zyciu. Byłam taka szczęśliwa że nareszcie poznałam kogoś kto mnie pokochał szczerze i chce ze mną spędzić resztę zycia. Niestety to zycie nie jest do końca szczęścliwe ale wolę to niż samotność. Masz rację że trzeba widzieć że partner chociaż sie stara i rozumie swoje błedy. Mój przeprasza i rozumie jesli chodzi o wybuchowość, natomiast nie widzi nic złego w swoim piciu a moim zdaniem to już problem alkoholowy. Moje małżeństwo trwa niecały rok, jesli będzie gorzej na pewno sie rozsypie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
DZIEWCZYNY KOCHANE! Nawet nie wiecie jakie to cudowne uczucie zajrzec tu i stwierdzic,ze ktos do mnie napisal,odniosl sie do mojej wypowiedzi,poradzil.Bardzo dziekuje, a w szczegolnosci podziekowania kieruje do ;Anna 66,Viki i Paulina36. Wiecie,mysle,ze moj powrot do Polski jest na chwile obecna niemozliwy a w kazdym badz razie wysoce nielogiczny oraz nierozsadny .z wielu wzgledow.Jestesmy tu 2 lata,ciagle nie mozemy sie przyzwyczaic i ciagle tesknimy( co wzbudza w moim lubym agresje,bo on nie rozumie za czym mozna tesknic w Polsce),ale pozytywem jest to,ze mam prace w biurze,czyli jakas stabilizacje finansowa,ze syn nauczyl sie jezyka.Dziewczyny,gdybym mogla cofnac czas,nigdy nie przyjechalabym tutaj,ale nie moge wrocic, bo pochodze z malego gorskiego miasteczka,gdzie o prace ciezko, o mieszkanie do wynajecia zreszta tez.Wiem,ze powinnam WIAC, w sensie wynajac jakis pokoj,spakowac rzeczy,ja to wszystko rozumiem,ale bedac wspoluzalezniona( o czym dowiedzialam sie z forum) mam trudnosci z podjeciem decyzji.Czuje sie tak slaba psychicznie jak jeszcze nigdy w calym zyciu.Gdy on robi kolejna awanture a ja zapuchnieta blagam go o litosc,mam ochote palnac sobie w leb.Przerazajace jest to co sie ze mna stalo...kiedy nastepuje faza,ze juz nie czujesz nic do oprawcy ,tylko nienawisc i obojetnosc,ze juz nie zalezy ci na niczym tylko na swietym spokoju,czy nadejdzie taki moment,ze mysli przestana sie klebic wokol jednego punktu,czyli jego...? Ktoras z dziewczyn pisala tu na forum o lekach,ktore pomagaja sie wyciszyc,ukoic bol,nigdy w zyciu nie bralam takich lekarstw,ale teraz chyba nie dam rady,tylko jak je zalatwic w Anglii. Pozdrawiam wszystkie Dziewczyny i zycze pieknego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednadruga
Buszująca w zbożu, pytasz kiedy przychodzi faza, ze chcemy juz tylko spokoju i wolności.Myślę, ze kazda z nas gdzie indziej ma tę granicę, u mnie przyslowiowa kropla, ktora przewazyla czarę, była straszna awantura z niczego, po bardzo milej nocy, gdy zupelnie sie tego nie spodziwalam. Cos wtedy we mnie peklo i zrozumialam, ze chocbym nie wiem jak sie starala, zawsze bedzie zle! Rozwiodlam sie. Niestety, teraz, rok po rozwodzie nastapil regres, znow zaczelam sie wiklac w chore uklady z nim... Dziewczyny, opamietajcie mnie i poradzce, co robic, by nie myslec o nim obsesyjnie i usamodzielnic emocjonalnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takajedna... Z mojego punktu widzenia tylko Ty sama możesz uciec od chorej miłości. Tylko praca nad swoimi emocjami do tego prowadzi. Nie ma innej drogi. Jeśli nie pokochasz siebie, to nie będziesz umiała wyznaczać granic w związku, a bez tego ani rusz do zdrowych relacji. Szacunek trzeba mieć najpierw do siebie samego a to oznacza właśnie wyznaczanie granic innym. Pierwsze kroki to terapia u psychologa lub na grupie wsparcia. Czytaj na temat uzależnień, dzieki temu dowiesz się jakie popełniasz błędy i będziesz wiedziała jakie sytuacje są do zaakceptowania a jakie nie powinny mieć miejsca. Sama świadomość, że jesteś uzależniona jest już dużym krokiem. Ja tak zaczynałam i teraz wiem na czym stoję. Trzeba sobie uświadomić, że priorytetem w życiu nie jest facet a my. Nie można naszego życia uzależniać od kogoś, tego nie wytrzyma ani partner ani my. Czyli ja jestem na pierwszym miejscu, jestem ważna dla siebie, mam zainteresowania, akceptuję siebie, pracuję nad sobą. Jeśli w pełni siebie zaakceptujemy wtedy jest szansa na zdrowy związek. Podsumowując; najpierw pracujemy nad sobą a potem wchodzimy w relacje. Nie widzę innej drogi do szczęścia. I nie ma co się bać, nic złego nie może się stać, tylko tyle złego doświadczmy, na ile sobie pozwolimy od kogoś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca.. pamiętaj, że zawsze jest wyjście a usprawiedliwień, żeby nie podjąć decyzji znajdzie się mnóstwo. Znam to z mojego życia, ale kiedyś nadchodzi kres tego wszystkiego i wtedy już nie znajdziesz żadnej rozsądnej wymówki, bo ból będzie nie do zniesienia. Życzę Ci, abyś nigdy nie musiała się przekonywać o tym. Naprawdę nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia. W wierszu Twardowskiego jest taki wers: "Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno". To okno jest przed Tobą. Uwierz tylko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednadruga
Paulina36, dziękuję. Wiem - jestem uzależniona, moje zycie kreci sie wokol niego, chociaz wiem, ze to psychopata. Gdy jestem z nim, to po krotkich chwilach szczescia czuje tylko ból zadawany przez niego i obrzydzenie do siebie... A gdy mnie ignoruje, to ja glupia, zamiast czuc ulgę i spokój, odczuwam pustke i na sile szukam kontaktu z nim... Chodzilam na terapie, czytam rozne publikacje o toksycznych zwiazkach. Teoretycznie wiem wszystko, rozum wie, a emocje glupieją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takajedna.. wszystko zależy od Ciebie. Wszystko. Tylko sobie to napisz na kartce i czytaj codziennie. Pracuj dalej nad sobą, nie zatrzymuj się, bądź konsekwentna, w końcu będzie za to nagroda. i mocno wierz w siebie, wierz dopóki nie padniesz. Powtarzaj sobie, że jesteś wspaniała, mądra i piękna i zasługujesz w życiu na to co najlepsze. Nie żyjemy za karę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vikki.. piszesz: "Niestety to zycie nie jest do końca szczęścliwe ale wolę to niż samotność." A skąd masz takie przekonanie, że będziesz samotna? Tego sam Bóg pewnie nie wie...Więcej pozytywnych myśli! Myśl dobrze o sobie każdego dnia. Każdy ma jakieś zalety, tylko trzeba je w sobie odnaleźć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36. Jestes madra i kochana Kobieta, a wiersz Twardowskiego znam jeszcze z liceum.....Wlasnie najtrudniejsze jest podjecie decyzji i Ty to rozumiesz,bo to przerabialas.Dla osob,ktore tego nie doswiadczyly decyzja wydaje sie banalnie prosta...Wiesz co mnie w jakis taki nonsensowny sposob powstrzymuje przed odejsciem?Mam 35 lat,cale zycie(tzn.kiedy bylam normalna,przed spotkaniem mego oblubienca) uwazalam,ze na milosc nigdy nie jest za pozno,ze moze ona sie zdarzyc w kazdym wieku,ale on mi ciagle dokuczal,ze jestem stara,ze on mi dal OSTATNIA szanse na normalnosc,i takie tam,az sama w to uwierzylam i wpadlam w obsesje swojego wieku(Tobie moge powiedziec,nie wstydze sie...)ja wiem,ze to jest durne,ale nie umiem sobie z tym poradzic.Wyslalam dziecko do Polski na ferie i taka jestem szczesliwa,ze biega z kolegami,odpoczywa....a ja po przyjsciu z pracy mialam kolejna awanture,ze osmielilam sie pospacerowac w slonku i nie przyszlam natychmiast w ciagu pol godziny do domu. Zawsze bieglam cala spocona,predko,szybko,a dzis mysle o Was, o tym forum i czuje sie silniejsza.Dobranoc,do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
...w kontekście mojej sprawy którą zaprzątałem ...na tym forum przed świętami... urodziło mi się takie pytanie w konkluzji....wydarzeń. ...zaobserwowałem pewną rzeczywistość i rozejrzałem się dookoła. jest tylu ,,facetów,, dobrych,pracowitych, wielu z ich nawet przystojnych. wg oceny kobiet. ....rozejrzałem się śladem ostatnich moich doświadczeń i obejrzałem kilka związków które nie podejrzewałem nawet o chore relacje . proszę powiedzcie mi jak to jest że jeśli kobieta ma wybrać to z całego zbiorowiska , padnie na takiego,,banderasa ,,zasmarkanego. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca.. tak całkiem na spokojnie.. Przygotuj się mentalnie do ucieczki od niego, nawet jeśli to ma trwać jakiś czas. Napisz sobie sama maila, ile dajesz sobie czasu. Czytaj to codziennie. Czy za granicą nie masz możliwości wyprowadzenia się? Może jest ktoś, kto Ci tam na miejscu pomoże, wesprze. Nie skazuj się sama na samotność, bo umrzesz w środku a jesteś - pomimo swojego rzeczywiście już zaawansowanego :) wieku - potrzebna synowi. Jak on może Ci mówić, ze jesteś stara? Ja mam rok więcej i czuję sie młoda. Jak to możliwe, że człowiek, z którym dzielisz życie i łoże mówi Ci takie rzeczy? Nie zgadzaj się na to. Powiedz mu, że jesteś piękna i młoda i że uwielbiasz siebie teraz najbardziej na świecie. Kobiety po 30-stce to najfajniejsze laski jakie znam. Głowa do góry! Pracuj nad sobą. jego nie zmienisz - zaakceptuj ten fakt to i emocje trochę opadną. Cudów nie ma. Są tylko: praca i zbiegi okoliczności:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moj-byly-to-socjopata
Wczoraj mi napisal ze mnie nienawidzi, ze ma nowa dziewczyne itp i ze wina za rozpad zwiazku lezy po mojej stronie poniewaz go nie wspieralam jak bylo trzeba-czyli wtedy jak on chlal jak swinia,przyjezdzal samochodem do mnie po 8 tyskich i kiedy robil awantury to jak on twierdzi powinnam pomoc i trwac a nie w akcie desperacij zerwac:/ nienawidzi mnie tez za obelgi i wyzwiska bo mowilam ze jest glupi,pojebany ze pije i krzyczy na mnie,ze kilka razy mnie szarpal,ze grozil mi swoim samobojstwem,a pozatym to ja jestem ta zla mimo ze zaproponowalam kolezenstwo po zerwaniu i troszczylam sie o to zeby nigdy sobie krzywdy nie zrobil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moj-byly-to-socjopata
Zostala mi po nim para zlotych kolczykow-chce je odeslac wczesniej probowalam oddac ale nie chcial-teraz mnie nienawidzi i ma nowa laske moze jej nawet dac te cholerne kolczyki ja ich nie zaloze nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Dziewczyny ja mam juz dorosłe dzieci, miąłm kilka związków troche romansów a moje małżeństwo zraziło mnie juz kompletnie do związków i facetów. Jeśli bym sie rozstała to nie chce juz nikogo a sama nie potrafie być, dlatego napisałam, że wole być w tym związku (JESZCZE) niż sama. U mnie jest problem mojego odtrącania go. On nie rozumie że zrobił xle i mam prawo sie złościc mam prawo mu nie ufać a wczoraj znowu sie wieczorem obraził bo powróciłam do jego przepicia ostatnio pieniędzy i że juz mu nie ufam. Strasznie go to zabolało. Nie mogę go też straszyc odejściem bo też wywołało to burzę. On ma taki charakter że nie byłby z kobietą która go nie chce, nie kocha, nie ufa mu. On nie chce byc z nikim na siłę, jesli się zorientuje że go już nie kocham i chcę naprawdę się rozstać to będzie wolał sam pierwszy mnie zostawić żeby być górą (choć będzie cierpiał) - tak mi wytłumaczył. Okłamuje go więc że kocham, choc naprawdę to tylko przywiązanie i niechęć do zmian. Jestem z nim póki jest mi jesxcze dobrze tez finansowo. Mamy plany on twierdzi że bardzo sie stara a ja sie czepiam o drobiazgi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Kiedyś mnie przepraszał zawsze pierwszy wyciągał rękę do zgody, był potem taki miły i czuły chciał zawsze rozmawiać o problemach żebym mówiła o wszystkim co mnie boli to on będzie starał sie wszystko naprzawić a teraz dzieje sie to coraz rzadziej. teraz jest bardziej obrażalski, nie chce rozmawiać i często to teraz ja wyciagam pierwsza rękę. dzisiaj na spokojnie porozmawialiśmy i on obiecał że postara sie poprawić to o co mam pretensję ale żebym ja tez nie przesadzała i czasem była bardziej wyrozumiała i nie wyolbrzymiała. Myslę że przy dobrych chęciach z obu stron da się to jeszcze naprawić. Za 1,5 jedziemy na wczasy, może to uzdrowi ten związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Sorry że tu przynudzam, ale jeszcze naszła mnie pewna refleksja. Pisałyście że wasi faceci straszyli was samobójstwem. U mnie jest odwrotnie. Ja go straszę czasami że sie zabiję otruję, a on zamiast wtedy sie starać to robi ze mnie wariatkę. Chcę wzbudzać w nim poczucie winy, chciałbym w takich chwilach np. kłotni żebym dostala zawału i żebym wylądowała w szpitalu żeby on miał wyrzuty sumienia i zobaczył do czego doprowadził. Często kiedyś udawałam że mdleję, że mi słabo, często przy nim płaczę, i kiedys to na niego działało. Udawałam że sie trzęsę z nerwów. Był wrażliwy na moje łzy, teraz już nie. Widzę że nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vikki 🌻 ' Ja go straszę czasami że sie zabiję otruję, a on zamiast wtedy sie starać to robi ze mnie wariatkę ' Wiesz, wydaje mi się, że to nie on robi z Ciebie wariatkę. To jest Twoje zachowanie... Dobrze, że już wiesz, że nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj_były_to_socjopata
Pisałyście że wasi faceci straszyli was samobójstwem. U mnie jest odwrotnie. Ja go straszę czasami że sie zabiję otruję, a on zamiast wtedy sie starać to robi ze mnie wariatkę. Chcę wzbudzać w nim poczucie winy, chciałbym w takich chwilach np. kłotni żebym dostala zawału i żebym wylądowała w szpitalu żeby on miał wyrzuty sumienia i zobaczył do czego doprowadził. Często kiedyś udawałam że mdleję, że mi słabo, często przy nim płaczę, i kiedys to na niego działało. Udawałam że sie trzęsę z nerwów. Jestes nienormalna!!!!!!!! jak mozna wzbudzac litosc w ten sposob? moj były mnie tak straszył i powiem ze za grosz zacunku do niego nie mam po tym a ty idz sie leczyc!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
PAULINA 36. Dziekuje,dziekuje,dziekuje.Mozesz mi napisac ile mniej wiecej czasu zajela Ci praca nad soba,ktora sprawila,ze jestes taka silna i madra?Ile czasu tkwilas w chorym zwiazku? VIKKI Nie jestes wcale nienormalna,tylko pelna leku i ciagle kochasz....i chcialabys wzbudzic zainteresowanie i wspolczucie partnera...Jeezu,chcialabys,zeby cos Ci sie stalo,bo on poczuje wyrzuty sumienia...Co moge powiedziec?Dla osoby ,ktora nie przezyla takiego zwiazku postawa tego typu pewnie jest zalosna,a ja Cie rozumiem i przytulam...zyczac Ci,zebys sie uwolnila ....pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Może i wyolbrzymiam, może jestem histeryczką, tak chcę bardzo wzbudzić w moim mężu poczucie winy i skruchę. Dzisiaj dzwoni co 1/2 godziny mówi że kocha, przyznaje się że czasem za ostro reaguje i obiecuje to zmienić - tylko że ja juz nie wierzę. Wiem że znowu cos go zdenerwuje i wybuchnie zanim zdąży pomyśleć. Jestem bardzo pamiętliwa nawet jak jest dobrze to we mnie siedzi jakaś zadra. Musiałoby naprawdę dużo czasu upłynąć w sielance żebym nabrała na nowo zaufania i przestała myśleć o złych chwilach. Bardzo chciałbym tez chodzic na jakąś terapie grupową, otworzyć się, wygadać, może posłuchać jakiś rad. Fajnie że tutaj mozna tak o wszystkim pisać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️Witajcie Wszystkie Dziewczynki! 🌻Milo mi poznac wszystkie Kobitki,ktore mnie nie znaja,a rownoczesnie nadal uwazam,ze tyrania,znecanie,molestowanie itd.rozplenia sie jak zaraza.No coz,jest jak jest.Wojny na swiecie,agresja w domu-na razie taki swiat sobie stworzylismy.Ale mamy czas na dzialanie.A zaczyna sie od zmiany siebie i sytuacji wokol siebie.Jak sie nie jest zastraszonym,robi sie to skutecznie.Wiec zycze Wam-nie dajcie sie zastraszyc,a jezeli juz sie to stalo,to tez jest z tego wyjscie-wyjsc z zastraszenia.Ja wyszlam 2 razy.Watpie,zeby komus jeszcze udalo sie mnie zastraszyc,zebym przestala dzialac skutecznie.Wam sie to juz udaje.Czytajcie,zdobywajcie wiedze,zmieniajcie siebie,zmieni sie sytuacja.Bedzie Wam sie coraz lepiej zylo,coraz spokojniej i radosniej. 🖐️❤️Anno 66-witaj,milo Cie jak zwykle przeczytac.🌻 Ja jestem,ucze sie wiecej BYC,zyc pelnia zycia. Uwazam,ze sa na swiecie tacy mezczyzni,ale Ty moze bierzesz kazdego pod lupe i widzisz moze czasami nawet to,czego nie ma-na wszelki wypadek.Poza tym-mysle-ze to chyba jeszcze nie Twoja pora,abys weszla w zwiazek,choc moze chcesz,albo nie-nie wiem.Ja zrobilam to za wczesnie troche.Teraz dokonczenie pracy nad soba-a bardzo niewiele mi braklo zajmuje mi wiecej czasu,bo rownoczesnie nie mialam wyjscia,tylko pracuje nad soba i zmiana(skuteczna i wystarczajaca) sytuacji w zwiazku.Tzn.mam wyjscie-odejsc,ale zmarnowac w tak wielkim stopniu poprawiona sytuacje?...........Bylabym to juz zrobila,lacznie ze zmiana kraju,ale w momencie,gdy podjelam decyzje-sytuacja zmienila sie diametralnie.Wczesniej dalam zwiazkowi czas do czerwca i w czerwcu mialam podjac ostateczna decyzje.Jeszcze go nie ma-czerwca znaczy. Obserwuje i robie swoje.Czuje sie szczesliwa,bo dobrze mi samej ze soba.Z innymi tez.Z rodzina tez. Nadal kocham siebie,zycie,swiat,ludzi,zwierzatka i roslinki.Boga oczywiscie tez i coraz bardziej,a moze glebiej?A moze jedno i drugie? A wracajac do Ciebie-moze jeszcze nie dozdrowialas na tyle,zeby sami zdrowi pojawiali sie obok Ciebie.A poza tym mysle,ze nikt we wspolczesnej cywilizacji nie jest calkiem zdrowy.Mysle,ze sedno tkwi w tym,na ile potrafimy BYC ze soba,z innymi ludzmi,z rodzina,na ile wierzymy-sobie,Bogu,rodzinie,ludziom,na ile nauczylismy sie kochac,rozumiec,na ile dajemy innym ich prawa(a to zalezy,mysle od tego,na ile dajemy sobie.)mowiac krotko: bo do tanga trzeba dwojga,do tanca zespolowego-zespolu zgranego.Mysle tez,ze nie z kazdym nadajemy na tych samych falach.Mozemy byc dobrymi,zdrowymi ludzmi,ale jak fale sie nie zgraja na 1-na czestotliwosc,to czy cos z tego wyniknie sensownego?Moze byc buczenie w radiu np.,albo szumy,trzaski,nie zestroimy czasami dobrze 2-ch gitar,a juz tym bardziej kilku. Koncze na razie.Zycze Ci dalszych sukcesow waznych dla Ciebie,Twojego rozwoju,rozwoju Twojej duszy itd.itp.Po prostu-wszystkiego jak najlepszego.;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca - co prawda nie mnie, ale pytałaś ile trwa takie wychodzenie z chorego układu. Jesli o mnie chodzi - od momentu jak weszłam na to forum (od tego wszystko sie zaczęło :) ) do odejścia od niego minęło półtora roku. Od momentu gdy odeszłam do dojścia do takiego stanu, że byłam na siłach złożyć pozew o rozwód kolejne ponad 2 lata (to tak przy okazji pochwalę sie , ze właśnie załozyłam sprawę o rozwód :) ). Czyli ile? 4 lata. Duzo? Moze. Ale jak bardzo było warto!! WARTO! Uwierzcie - naprawdę istnieje inny, piekny świat! Bez tego ciągłego lęku, huśtawki nastrojów, bez tego poczucia, że już dłużej tego nie wytrzymam, bez modlitw aby umarł (tak, tak... bywało). Bez tego bezsilnego płaczu.. Istnieje naprawdę! Czytajcie forum, piszcie, szukajcie w internecie, czytajcie ksiażki, chodzcie do psychologów i na grupy wsparcia. Co tylko sie da. Bo przenicować mózg na drugą stronę to trudne (swój mózg, nie jego). Nie zrażajcie się cofkami. Gdybym wtedy na początku drogi wiedziała, że to będzie aż tyle - nie uwierzyłabym chyba. Gdybym wiedziała ze będzie tak cięzko.. Ze będe potrzaskana dosłownie na drobniutkie kawałeczki. Ale było warto! Nie oddałabym tego co teraz mam za nic! A wszystkie róznice tkwia tylko w mojej głowie. Z nikm sie nie zwiazałam i nie dąże do tego. NIe zmieniłam pracy ani w żaden jakiś szczególny sposób nie zmieniło sie na pozór moje życie. A jest tak inne! Któras tu pisała, że jest stara.. Ja byłam z nim 25 lat. A sama mam 48 . Dla wszytskich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×