Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

**___** _**___**_________**** _**___**_______**___**** _**__**_______*___**___** __**__*______*__**__***__** ___**__*____*__**_____**__* ____**_**__**_**________** ____**___**__** ___*___________* __*_____________* _*____0_____0____* _*_______@_______* _*_______________* ___*_____v_____* _____**_____** _______*****_______

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
kobiety, dziewczyny poradźcie co mam zrobić? W moim długoletnim związku nie układa się dobrze od dłuższego już czasu. Znosilam to jakoś, ale dłużej już nie potrafię. Od kilku dni nie wstaję z łóżka, dopadla mnie chyba depresja. Jestem za wszystko obwiniana. Podejrzewam, że mąż jest psychopatą. Obwinia mnie, wmawia różne rzeczy aż do momentu kiedy zobaczy mnie upodloną, kiedy zaczynam żebrać o pogodzenie czy rozmowę. Nie odpuszcza aż do chwili kiedy wypowiem słowa " jestem śmieciem" czy "jestem nikim". Nie mówi wprost, abym to powiedziala, ale ja już poznałam go na tyle, że wiem iż takie słowa uspokajają jego i daje mi wtedy spokój. Jego zawód - policjant. Wszystko dzieje się w 4 ścianach domu. Nikt nie wie o moim problemie. Na zewnątrz mąż przybiera zupelnie inne oblicze, przedstawia mnie swoim kolegom, szczyci się mną, a w domu wyłazi z niego diabeł. Ma do mnie żal, że zaczęłam się skarzyć innym. Nie wiem, co mam robić, jestem na jego utrzymaniu, byłam zastraszana. że w razie rozwodu "załatwi mnie", bo zna prawo i porawników (to akurat jest prawdą/. Powim prawdę, boję się jego, boję się zmian, boję się wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Czuję się jak przesłuchiwany przez niego świadek, stosuje manipulacje słowne aż przyznam się do winy. Z każdym rokiem jest gorzej, teraz jestem na dnie. Jutro spr,obuję zebrać siły, by pójść do psychiatry. Przypuszczam, że to depresja, kiedyś już leczyłam to wstrętne choróbsko. Przez prawie całe świeta spalam po tabletkach uspokajających, a on wtedy włącza dość głośno muzykę, chocia.ż na codzień jej nie słucha, i widzę jak ten mój stan daje mu poczucie satysfakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Każda z Was tyle przeszla, łatwiej więc będzie Wam ocenić czy to jest molestowanie psychiczne czy też nie. Dodam jeszcze, że przez całe nasze długoletnie małżeństwo za najdrobniejszą sprzeczkę byłam karana cichymi dniami, które bardzo źle znosilam i które zostawiły skazę na mojej psychice jak i na całym naszym małżeństwie. 2-3 miesiące cichych dni, to norma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam tu i ówdzie
na pierwszej stronie tego tematu jest link do takiej ankiety - odpowiedz na pytania i oceń sama, czy to przemoc psychiczna czy nie, czy to molestowanie czy nie jak dla mnie - tak, z całą pewnością :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
według ankiety znalezionej na innej stronie wychodzi mi też, że tak:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie :-) http://www.youtube.com/watch?v=-ISXumeGC1c Przypadkowa K Mogę tylko powiedzieć tyle - ani nie jest przypadkiem że przypadkowo siebie samą nazwałaś Przypadkową, ani to że myślisz o tym czy jest Twoje małżeństwo jak nie torturą, ani to że szukasz ratunku. Przepis na zwycięstwo: 1. wkurzyć się 2. kupić dyktafon i narywać męża - pokazać oblicze bliskim 3. udać się o pomoc do psychiatry i psychologa - zbudować fortecę przy pomocy ludzi, którzy wiedzą czym jest okrucieństwo 'napoleonków' i popaprańców emocjonalnych 4. zawziąć się w sobie, choćby na siłę :-) dasz radę :-) napoleonków jest wielu, niektórzy z nich niestety sa naszymi ojcami, mężami ... nie wyeliminujesz ich ze swojego otoczenia, ale możesz nauczyć się patrzyć na nich z innej perspektywy - Napoleon bowiem miał ledwo metr pięć w kapeluszu ;-) powodzenia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
6_rano_bezsenna Swietny dałaś przykład z tym Napoleonem, przepis także, dziekuję Czy dam radę? W obecnym stanie emocjonalnym wydaje mi się niewykonalne, ale wiem, że chcę to zmienić. Jestem niezwykle wrażliwą osobą, może nawet nadwrażliwą, tak więc wypracowanie patrzenia z perspektywy będzie bardzo trudne. Nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia i wizyty u psychiatry, czas się dłuży. Chcę wypracować w sobie jakieś cudowne metody na odporność, na obojętność. Czy wogóle jest to mozliwe? z osoby delikatnej, wrażliwej stać się cyniczną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trochę to może późno, ale przecież Zmartwychwastanie to nadzieja. Także na JUTRO. Tego wszystkim tutaj, w tym tak ważnym dla mnie miejscu, życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę dwie rzeczy 1. sytuacja w jakiej się znajdujesz podobna jest do sytuacji rozbitka wyrzuconego na jakiś dziki i nieprzyjazny brzeg - wydaje Ci się że to jest koniec a ja to widzę tak - wylądowałaś na skalistym brzegu - czyli uzmysłowiłaś sobie, że grunt po którym stąpasz, skalisty i kaleczący, zimny jak lód, czas parzący - trudno, jest masz go aktualnie pod stopami - ale co będzie jeśli tu pozostaniesz? - widzę także, że jak rozbitek, choć wycieńczona, masz wolę przetrwania i choć jak rozbitek, osłabiona i drażliwa, oszołomiona lekko, masz jasny cel, nie wiesz jeszcze jak go osiągniesz, wiesz jedno - chcesz przetrwać - widzę także, że skalista droga i brzeg są dlatego tak trudne, bo łajba jaką dryfowałaś dotąd była zaszczurzała, obmierzła i nieprzyjazna - wiem więc, że dobrze że się roztrzaskała o ten brzeg - w gruncie rzeczy to Twoje zbawienie :-) nie dziwne więc dla mnie że jesteś osłabiona, więc że widzisz siebie jako dużo słabszą niż jesteś ja wiem to, co Ty sama os obie odkryjesz za jakiś czas - że wrażliwość jest Twoją najcenniejszą bronią tutaj :-), 2. to naturale że jako przeciwległy biegun dla wrażliwości widzisz dla siebie teraz cynizm, ja wiem, że za jakiś czas zrozumiesz wrażliwość jako najpotężniejszą siłę, jaka daje Ci przewagę nad 'napoleonkami' :-) Pozdrawiam :-), dasz radę Dziewczyno, dasz radę ! masz skalisty brzeg do przejścia, pokaleczysz trochę stopy, będziesz ryczeć z bólu, będziesz przeklinać sól, słońce, deszcz, przeklniesz nie raz samą siebie, ale przecież wiesz że masz cel, prawda? więc się tego trzymaj ;-) Hallelujah i do przodu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam tu i ówdzie
"Cóż mam Ci powiedzieć Gdy łza słona spływa Po policzku moim I sił mi wciąż ubywa Stoję u bram nieba I pytam wciąż uparcie Kim jestem? Kim byłam? I jak serce dzwonu Które bije z oddali Wołam po kryjomu Czy sił mi wystarczy by żyć? Stoję na linii horyzontu I pytam wciąż siebie Jak żyć mam? Bez wspomnień Bez marzeń Bez duszy mojej drgania Bez tego co było wczoraj zakochania Kim jestem? Dokąd zmierzam? Patrząc wstecz uparcie A zegar czas odmierza Biegnąc w przód uparcie Do nieba kieruje te moje wołania Lecz niebo kamienne dzisiaj Głuche na moje wezwania Umieram więc dzisiaj Jutro zmartwychwstanę By zrozumieć siebie samą By umieć żyć dalej..." Wiersze Ewy Autor : E.D. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
6_rano_bezsenna Przeczytałam Twoją wypowiedź raz, drugi, trzeci...mądrość życiowa, inteligencja , słowa otuchy, idealne odzwierciedlenie tego, co czuję...Twoje słowa będą mi towarzyszyć w drodze do spokojnej przystani, obiecuję. Ktoś odesłał mnie z opisywanym problemem na ten właśnie topik, dobrze że tu zajrzalam. Dziś nie mam wiele czasu na pisanie, ale pozwolicie czasem wyżalić się tutaj, poradzić, wysłuchać? Takie słowa jak bezsennej są niezwykle motywujące do działania, to jak oaza dla pustynnego wędrowca... jak podanie ręki tonącemu. Tak właśnie je odebrałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa.. zadaj sobie pytanie, czy chcesz tak dalej żyć? Możesz, ale za jaką cenę? Za cenę zdrowia psychicznego i fizycznego. Ja takie molestowanie przypłaciłam rakiem. Tego właśnie chcesz dla siebie? Tego jesteś warta? Tak bardzo siebie nie kochasz? Za co siebie tak karasz? Jesteś nieszczęśliwa i uzależniona od chorej miłości. Przeczytaj to: http://www.kobieceserca.pl/Uzaleznienie_rozdzial_1.html Uciekaj gdziekolwiek, jest pomoc tutaj: http://www.niebieskalinia.pl/index.php?assign=mity&w=1280. Czy Twoja najblizsza rodzina wie o tym co się u Ciebie dzieje? Jeżeli nie to trzeba im powiedzieć. Pamiętaj, on Cię zastrasza, bo się sam boi, nie wie co sie z nim dzieje, jest psychopatą, ma poważne problemy psychiczne do natychmiastowego leczenia. Może się odważ i powiedz mu, że jeżeli tak dalej będzie robił to powiesz jego przełożonemu. Uwierz, to działa. Moja koleżanka tak zrobiła i jej mąż dostał naganę z pracy! Nic się nie bój, ale pamiętaj, że jak sama się nie weźmiesz w garść to się nie uwolnisz od tego toksycznego człowieka. Są sposoby, nie jesteś sama na świecie, jest tyle osób które Ci z pewnością pomogą tylko poproś o pomoc. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że to przemoc psychiczna. To w 100% przemoc i w dodatku chory związek, z którego jedynym wyjściem jest ucieczka a potem psychoterapia. Pamiętaj, że przy ukochanej osobie masz się czuć bezpieczna, kochana i szanowana, jeśli tak nie jest, to należy odejść. Pisz , znajdziesz to wsparcie. Idź do psychologa, ale Tobie jest też potrzebna pomoc kogoś bliskiego. Musisz mieć oparcie w kimś w realu. Pomyśl, może jest ktoś taki. Ściskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa,... dobrze, ze idziesz do lekarza, nie mozesz z tym problemem zostac sama. Czy masz wsprawcie w rodzinie? lub znajomych? Przestan ukrywac swoj dramat. Postaraj sie znalezc jakas prace, by chociaz w jakims stopniu miala wlasne srodki. Idz do psychologa, najlepiej takiego ktory zajmuje sie przemoca w rodzinie. Z policjantem tez mozesz wziac rozwod. On nie ma monopolu na zycie. Dajesz sie zastraszac, jemu to sie udaje. Ale.... To wszystko mozesz przerwac!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stawianie granic, ale nie innym lecz -sobie- jeszcze mi to "koślawo idzie" ... ale już się cieszę na samą myśl że i do tego doszłam, że coś się zaczyna we mnie dziać - tego mi zawsze brakowało/właściwie to nic a nic mi na te tematy nie było dane poznać - ważniejsze wydaje mi się -stawianie najpierw granic w sobie - a nie komuś - w samym sobie,... tak czuję, że tego potrzeba mi na dalszą drogę - właśnie tego -- odemnie tak wiele zalezy.................. przekraczanie tych niektórych granic - powoduje poczucie winy we mnie - nie lubie tego stanu/tych odczuć/bo to tak jakbym sie cofnęła znowu do jakiegos starego schematu,a ja nie chce juz tego ............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...bo "zakoszotwałam" nowego i chciałabym aby juz tak pozostało ...ale to jakos czasem sie gubi,,,, dlaczego ? i dlaczego tak długo to trwa? dlaczego gdzies potem to " odchodzi" ? gubi się ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I czuję się podle kiedy nie udaje mi się ... kiedy sama łamię własne reguły ... :-( jakbym sama siebie - zdradzała :-( ... kiedy jeszcze - " idę tam gdzie mnie nie powinno być, kiedy jeszcze robię coś czego juz nie powinnam robić " - nienawidzę tego !!!!!! rozumiecie??????? nienawidzę!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Artykuł. Czym jest uzależnienie od drugiej osoby? O uzależnieniu w związkach czy o współuzależnieniu mówi się często jako o podstawowym problemie, który nie pozwala człowiekowi stanąć na własnych nogach i podejmować własne wspierające go decyzje. Czym jest uzależnienie od drugiego człowieka, jak powstaje, czym się objawia i jak sobie z tym poradzić? Czym jest i jak powstaje? Człowiek jest uzależniony od innej osoby, jeżeli to od niej zależy ocena własna uzależnionego. Kiedy człowiek chce akceptacji od drugiej ważnej dlań osoby, a nie ma szansy tego uzyskać. I nie ma tu znaczenia czy to jest dziecko łaknące uznania ze strony pijącego rodzica, czy partner/ka nieobliczalnego partnera/ki czy podwładny „silnego szefa. Problem zaczyna się w momencie, gdy ważna dla nas osoba feruje wyroki, rzuca oceny nieobliczalnie. Za to samo raz można być nagradzanym, podnoszonym na duchu a innym razem zgniecionym słowem, skarconym wzrokiem czy ukaranym fizycznie. Jak wtedy zbudować zasady, na których opiera się funkcjonowanie świata? Jak dziecko ma ustalić, co jest „dobre, czyli nagradzane a co „złe, czyli powodujące negatywną ocenę? Uzależnienie najczęściej rodzi się w domu rodzinnym człowieka i potem jest życiowym „przekleństwem, z który nie umiemy poradzić sobie w kolejnych związkach i to zarówno przyjacielskich jak i partnerskich oraz relacjach w pracy. Ciągle usiłujemy odkryć, jakimi zasadami rządzi się ważna dla nas osoba. Staramy się ze wszech sił znaleźć klucz do jej serca. Zaistnieć w jej oczach jako wartościowa jednostka. Ale nie wiem, jak byśmy się starali, nie osiągamy celu, bo świat tejże ważnej osoby nie rządzi się ustalonymi regułami, ale podlega emocjonalnym impulsom. Kiedy drugi jest w złym nastroju, sfrustrowany, podniecony... wyładowuje energię na otoczeniu. Daje upust swojemu złemu humorowi w nieobliczalny sposób. Stąd niemożność ustalenia zasad, jakimi kieruje się on w życiu. Stąd nasze frustracje, niska samoocena i... przenoszenie tych wzorców na następne pokolenia. Jak się objawia? Nasze myślenie jest nieustająco skierowane na zadowolenie drugiej osoby. Chcemy, by była spokojna, bo tylko wtedy jest „obliczalna, oceniamy swoje postępki w kategoriach, jak ona mogłaby na to zareagować, czy to się jej spodoba czy nie, jak ona postąpiłaby w tej sytuacji, jakie będą konsekwencje naszej decyzji, działania, reakcji... Jesteśmy w stałym wewnętrznym kontakcie z drugim człowiekiem niezależnie od odległości, jaka nas dzieli i czasu, który upłynął od fizycznego rozstania z nią. Można powiedzieć, że do oceny siebie, swoich postępków, wyborów, uczuć, myśli używamy cudzego zestawu przekonań, opieramy się na cudzym kręgosłupie, cudzy głos „gada nam w głowie, posługujemy się cudzymi emocjami, cudzą oceną, cudzym zestawem przekonań, ocen, sądów. I nie ma znaczenia czy tego drugiego postrzegamy jako cudowna osobę, bez której nie potrafimy żyć, gdyż tylko ona nas dowartościowuje, czy też uciekamy, nienawidzimy, złościmy się na nią i nie chcemy za żadne skarby powielić jej wzorca zachowań. Jej „obecność jest nieunikniona i właściwie niezbędna, albowiem sami nie stworzyliśmy dostatecznie mocnego, stabilnego własnego „kręgosłupa psychicznego. Albo pozwoliliśmy go sobie zniszczyć. Nawet osoba z wysoką samooceną natrafiwszy na partnera „nieobliczalnego, czy takiegoż przełożonego w pracy, nauczyciela, współpracownika może stracić zaufanie do swojej oceny. Zbytnie zaangażowanie w więź i potrzeba zaakceptowania właśnie przez tego człowieka, rodzi zagrożenie uzależnienia się od niego, gdyż to on zaczyna nadawać nam wartość. A przy braku reguł, którymi operuje druga osoba, zaczynamy się gubić. Jak sobie z tym poradzić? Teoretycznie sprawa jest prosta. Wystarczy zdecydować, w co wierzymy, co jest dla nas wartościowe w życiu, co chcemy w życiu osiągnąć na poziomie wartości. Ale dokonanie tego jest długotrwałym procesem „budzenia siebie do niezależności. Punkt oceny dotyczący nas samych przenosimy z zewnątrz do wnętrza. Dzień po dniu zastanawiamy się, co jest dla nas ważne, szczególnie w dziedzinach, które sprawiają nam największe trudności. Dobrze jest rozmawiać o takich sprawach z osobami, które darzymy zaufaniem. Pomocne może być sięganie do książek poradników, w których przystępnie omówiony jest dokuczający nam problem i są praktyczne wskazówki, co robić na co dzień, aby sobie z nim poradzić. Jedno jest pewne, aktywnie działamy, obserwujemy siebie, badamy swoje uczucia, docieramy do intencji, które w ten sposób chcemy zrealizować. Bierzemy życie w swoje ręce. To nie świat ma nas zaakceptować, to my sami mamy dokonać tego dzieła akceptacji siebie a wtedy okaże się, że i świat zewnętrzny jest nam bardziej przychylny. __________________________ 🌼__________________________ Człowiek, który wyszedł z domu z niskim poczuciem wartości, z niedosytem miłości, całe życie usiłuje wypełnić tę lukę z pomocą innych ludzi. I niewątpliwie wielką pomocą jest przyjazne nastawienie innych osób, wsparcie, inspiracja, ale... problem polega na tym, że nas to nigdy nie „nasyca. Zawsze nam mało. Sto pochwał nie równoważy jednej złej oceny. Nasza samoocena ma tendencję do „zjeżdżania w dół przy każdym potknięciu, niewłaściwej reakcji, nawet krytyce skierowanej do innych osób. To do nas odnosi się powiedzenie „uderz w stół a nożyce się odezwą. To my sami siebie nieustannie krytykujemy. To my źle reagujemy na komplementy, zazdrościmy innym pochwał i sukcesów, nie doceniamy własnych osiągnięć. A więc do dzieła! Zacznij od zmieniania swoich nawykowych reakcji. Po pierwsze przebuduj sposób myślenia. Od dzisiaj ucz się myśleć twórczo, to znaczy tak, by Twoje ciało reagowało rozluźnieniem i zadowoleniem, a nie skurczem i utratą energii. Każdorazowo, gdy oceniasz się negatywnie obniżasz swoje możliwości i odbierasz sobie energię na przyszłość. Być może uważasz, że krytyka jest twórcza i tak byliśmy wychowywani i w domu i w szkole. Ale czy lubisz, gdy inni inspirują Cię krytyką? Czy z ochotą zmieniasz to, co inni skrytykowali? A pamiętasz chwile, gdy ktoś pociągał Cię do pracy czy do wysiłku zachętą, wspólnym przeżywaniem radości, wizją osiągnięcia pociągającego celu? Jak się wtedy czułaś? Czy wysiłek był przykrością, poświęceniem, powinnością? Uczyń z siebie swojego przyjaciela i zacznij inspirować siebie myślą, słowem i działaniem. Zacznij zauważać i chwalić siebie za drobne osiągnięcia. Sukces składa się z małych kroczków. Możesz wprowadzić rytuał zasypiania z pozytywnym podsumowaniem swoich dokonań w ciągu dnia. Co dałaś radę zrobić dzisiaj? Co nowego wprowadziłaś do swojego życia? Jaki sukces odniosłaś na drodze do zbadania swoich wartości i ustalenia, do czego dążysz? Jakie podjęłaś działania? O ile łatwiej przychodzi Ci to dzisiaj niż miesiąc temu? Ciesz się nawet najmniejszą zmianą na lepsze. Dodawaj sobie otuchy. Powtarzaj sobie pochwały, którymi zostałaś obdarzona w ostatnim czasie. Pisz w specjalnym zeszycie o swojej wytrzymałości, o swoim sprycie by przetrwać, by zdobyć uznanie, by osiągnąć coś, na czym Ci zależało. Doceń swoją przeszłość. Popatrz na siebie młodszą oczami z tamtych czasów i pochwal siebie za zachowania, które pozwoliły Ci przeżyć. Bo dałaś radę. Żyjesz i masz teraz szansę wykryć mechanizmy, które doprowadziły Cię do stanu, w którym jesteś i zmienić je na takie, które będą wspierać Cię w wędrówce w pożądanym kierunku. Zadawaj sobie pytanie, co zyskałam dzięki trudnościom, które były moim udziałem? Czego się nauczyłam? Do czego mnie te zdarzenia, sytuacja zmotywowały? Jak to wpłynęło na moje umiejętności życiowe? Jak moje „nieustające zasługiwanie uformowało mój charakter? Jakich cech nie wytworzyłabym, gdybym miała życie usłane różami? Każdy kij ma dwa końce. Koniec zły, bolesny, jest nam zazwyczaj dobrze znany. Teraz zainteresuj się drugim końcem, szukaj sensu doświadczeń, których byłaś uczestnikiem. Badaj tak zwane „wtórne korzyści, czyli to, co przy okazji zyskujesz lub przed czym jesteś chroniona. Nasze wewnętrzne impulsy, płynące często nieświadomie, a oparte na przeszłych doświadczeniach, miały swój sens w tamtym czasie, gdy się ich uczyliśmy. Wtedy były dobrym wyborem. Dzisiaj już nam nie służą. I trzeba wewnętrznie „uaktualnić dane, odkryć przeszłą funkcjonalność naszych przekonań i reakcji i świadomie przekształcić je w inne. ❤️❤️❤️ Początkowo nie będzie to automatyczne. Więc nie karz siebie za to, że nie udaje Ci się zmiana w stu procentach od razu. Raczej skacz z radości, gdy powiedzie Ci się chociaż w jednym procencie. To już pierwszy krok! Dopieszczaj swoje ciało. Nie krytykuj tego, co Ci się nie podoba. Raczej dawaj uwagę temu, co lubisz. Jedz to, co służy ciału co daje energię i jest dobrze trawione. Nie musisz polegać na zewnętrznych zaleceniach (kolejna dieta cud!). Masz okazję zbudować własny „kręgosłup oceny w sprawie żywienia. Twoje ciało cały czas wysyła informacje do Ciebie, co mu służy a co nie. Kiedy siedzisz na niewygodnym fotelu i oglądasz telewizję dostajesz delikatne sygnały, żeby zmienić pozycję. Zajęta filmem nie słuchasz ich. Ciało zwiększa natężenie sygnałów. Może głuszysz sygnały pastylkami lub alkoholem. Ale... ciało nie daje za wygraną. W końcu wstajesz z fotela stękając i jęcząc, bo ból jest okropny. Przeklinasz swoje ciało. Za co? Za swoją głuchotę na jego wysiłki przywrócenia dobrostanu? Czyż nasz przewód pokarmowy nie sygnalizuje, że jemy nie to, czego potrzebuje? Czyż nie wysyła często nieprzyjemnych sygnałów, by nas obudzić do zauważenia błędów, które popełniamy? Więc miast wstydzić się „efektów specjalnych zapachowo-dźwiękowych, zacznij badać, co je wywołuje? Jesz za szybko? Nerwowo? Krytykując siebie? Niestarannie żujesz? Popijasz płynami, nie produkując dostatecznej ilości śliny, która zawiera enzymy pomagające w trawieniu? Jesz za dużo pieczywa, a może mięsa? Za mało warzyw? Surówki Ci szkodzą? Gotowane warzywa przynoszą ulgę? To Ty masz odkryć swoje potrzeby. Tylko Twój organizm powie Ci, co jest dla Ciebie dobre. Więc zaprzyjaźnij się z nim i naucz „czytać w nim jak w księdze. Dotleniaj swoje ciało w taki sposób, by było to dla Ciebie przyjemne. Koleżanki chodzą na aerobik i namawiają Cię na to samo. Ale może Ty wolisz samotne spacery lub tańce południowoamerykańskie? A może do Ciebie pasuje joga, wyciszenie? Może rower? To ma być Twój czas relaksu, odmiany od codziennych obowiązków, wyłączenie nerwowego myślenia o obowiązkach, zagrożeniach, konsekwencjach... Naucz się relaksować swoje ciało i przeładowaną zdarzeniami psychikę. Zamiast siedzieć pod telewizorem i biernie podążać za migotliwymi obrazami, feerią morderstw i zalewem przemocy, daj swemu ciału i psychice wytchnąć. Wykorzystaj kasety z nagranymi „instrukcjami rozluźniania się, słuchaj łagodnej muzyki, naucz się głęboko i płynnie oddychać, poznaj smak przebywania w wewnętrznej ciszy. Jeśli jesteś w bardzo głębokim uzależnieniu, skorzystaj z fachowej pomocy. Kursy dla dorosłych dzieci alkoholików są świetnym sposobem, by zrozumieć swoje mechanizmy obronne, swoje zapętlenia i wydobyć się z nich. Szukaj grup wsparcia, korzystaj z warsztatów lub innych zajęć grupowych, na których wspólnie można rozwiązywać podobne wyzwania. Nie będziesz samotna ze swoim problemem. Staniesz się automatycznie jedną z wielu, nie gorszą, nie zasługującą na odrzucenie, ale dzielną, bo szukającą rozwiązania. Jeśli nie ma grupy, korzystaj z zajęć indywidualnych. Gdy cieknie kran, wołasz hydraulika. Gdy szwankuje psychika, zwróć się do terapeuty. Ale nie po to, by Cię poprowadził za rękę przez życie, ale by pomógł Ci odbudować Twoja moc, Twoją siłę wewnętrzną, odzyskać Twoje prawo do szczęśliwego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Jestem już po wizycie u psychiatry. Tak jak przypuszczałam, depresja z zespołen nerwicowo-lękowym. Mam skierowanie na psychoterapię szpitalną, muszę umówić termin, tylko że dziś po kilku nieudanych próbach połączenia tel. odpuścilam sobie. Zrobię to jutro, a do chwili psychoterapii ratować mają mnie leki, recepta już zrealizowana. Po wywiadzie i rozmowie psychiatra zalecił mi kompletną tajemnicę przed mężem, gdzie mam się udać. Będzie to trudne do realizacji, ale właśnie tak bym chciała, aby nie wiedział gdzie zniknęłam. Wsparcie rodziny jest bardzo ważne, on może mi tylko zaszkodzić, a co nie daj Boże..mogę ulec jego przeprosinom czy namowom bym odstąpiła od skorzystanie z psychoterapii. Czuję się podle, jednak zrobilam pierwszy krok ku życiu...ku innemu zyciu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa.. bardzo dobrze zrobiłaś, a teraz małymi kroczkami do przodu, do swojego szczęścia. Nie czuj się podle, możesz być tylko dumna z siebie teraz. M powiedz, że wyjechałaś odpocząć, bo jesteś zmęczona, ale dopiero jak będziesz juz poza domem, żeby Cię nie ścigał i nie naciskał. Nie wycofuj się teraz, właśnie zaczęłaś walkę o siebie! Ściskam i nic się nie bój. Będzie dobrze, zobaczysz sama. To, że się teraz boisz, to naturalne, ale nie pozwól. żeby strach Cie zdemobilizował do dalszego działania. Jeśli sama się z tego nie wyrwiesz, to nie ma takiej osoby, która Cię wyciągnie. Możesz teraz polegać tylko na sobie i na swojej ukrytej gdzieś głęboko sile. Dasz radę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidzia86
Witam Was serdecznie! Postanowiłam tutaj napisać, bo juz sama nie potrafię sobie poradzić, a moje zmienne nastroje doprowadzają mnie do szału. Jestem w związku od ponad 2 lat ( z dwoma przerwami ok.4 miesięcznymi). Moj partner męczy mnie psychicznie, a ja nie potrafię odejść. Mimo ze odeszłam 2 razy to wciąz w tym tkwie i nie potrafie tego zakonczyc.Moi przyjaciele tyle razy tłumaczyli mi, że tak nie można żyć, że sie zmieniłam. Oni wciąz sa przy mnie, jednak widze ze bardzo chca mi pomoc, ale nie wiedza jak. Moj partner naduzywa alkoholu i praktycznie zawsze gdy wypije mnie obraza. Kontroluje moj tel, poczte, nie mam wogole prywatnosci. Uwaza ze sama jestem winna ze nie moze mi zaufac, bo mialam przed nim dwóch partnerów. Pozatym kazde moje wyjscie jest dla niego próba zdrady, upicia sie i sypiania z innymi facetami. Kiedy jest przy mnie boje sie ze napisze do mnie jakis kolega i bedzie awantura, nawet jesli dostawałam zyczenia na swieta to od razu była awantura. Kazdy facet który powie mi czesc jest potencjalnym kandydatem , ze mnie cos łaczyło z nim.Jestem osoba wykształcona, zawsze byłam pewna siebie i ambitna, cieszyłam sie z zycia, a teraz nic mnie nie cieszy i czuje ze sama juz nie daje rade. I nie potrafie odzyskac wiary w siebie, nie potrafie z nim skonczyc. Wybaczam mu wszystkie obraźliwe słowa. I jest dobrze parę dni, a pozniej znowu to samo. Kłótnie i obwinianie mnie o wszystko. Dodam ze nasz zwiazek jest zwiazkiem na odległość.Najgorsze jest to ze ja zawsze go usparwiedliwiam i szukam winy w sobie i ja znajduje.NIgdy mnie nie uderzył, ale nie opuszcza mnie mysl ze to kiedys zrobi. POnadto zawsze byłam osoba opanowana, spokojna,natomiast przy nim nie kontroluje juz tego co mówie i wyzywam go. Co mam robic? czy jest szansa ze kiedys bedzie normalnie? jak mam sie uwolnic od tego? Zawsze mówiłam ze tomiłość mojego zycia, a moze to poprostu uzaleznienie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie,
ze to nie milosc, ale wlasnie uzaleznienie. Czytaj dziewczyno ten topik, poza tym stosowna literature na temat zwiazkow toksycznych, uzalezniajacych, nawet niedawno ktos podal linka. Zastanow sie nad soba i staraj sie, niekoniecznie natychmiast, ten zwiazek zakonczyc. Uda Ci sie, w pore dostrzeglas problem. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Dzidzia twój post troche pasuje do mojego życia. Znalazłam ten temat szukając pomocy w necie bo jestem nieszczęśliwa w związku z powodu wybuchowości mojego męża czasem myslę o rozstaniu ale potem jak wszystko wraca do normy to mi złośc przechodzi. Biorę leki na depresje i leki uspakajające. Jak sie pokłócimy albo jak on pije to biorę je w nadmiarze. Po alkoholu jest agresywny. Jak jestem cicho i nic mu nie truję to jest dobrze ale jak zacznę sie jego czepiać to jest bardzo źle. Wczoraj wściekł sie bo mu powiedziałam że nie potrafie tak zyc i juz myśle o rozstaniu. Bardzo go to zabolało, napił sie nie poszedł do pracy i jeszcze po południu sie na mnie wyzywał, za to że dzieciom to odpuszczam wszystko a on popełni czasem mały bład a ja juz chcę go wyrzucić z domu jak smiecia. Doszło do tego że wywalił miske z jedzeniem na podłogę i wyrzucił ciastko za okno. Czasami zachowuje sie jak wariat. Wczoraj wiecrem juz rozmawialismy spokojnie a dzisiaj rano powiedział że ładnie wyglądam i czy... idę na randkę. Wpadłam w szał rozwaliłam ciastka po pokoju, stłukłam talerz, wzięłam 2 tabletki na uspokojenie i pojechałam cała sie trzęsąc do pracy. Jest chorobliwie zazdrosny a takie teksty o randkach albo że mi sie znudził i mam ochote na innego h.... doprowadzazją mnie do szału. Nie potrafie odejść mimo że go juz nie kocham. To już nie miłość to bardziej strach przed samotnością i nadzieja że bedzie lepiej (przez jakiś czas było naprawdę dobrze)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Dzidzia twój post troche pasuje do mojego życia. Znalazłam ten temat szukając pomocy w necie bo jestem nieszczęśliwa w związku z powodu wybuchowości mojego męża czasem myslę o rozstaniu ale potem jak wszystko wraca do normy to mi złośc przechodzi. Biorę leki na depresje i leki uspakajające. Jak sie pokłócimy albo jak on pije to biorę je w nadmiarze. Po alkoholu jest agresywny. Jak jestem cicho i nic mu nie truję to jest dobrze ale jak zacznę sie jego czepiać to jest bardzo źle. Wczoraj wściekł sie bo mu powiedziałam że nie potrafie tak zyc i juz myśle o rozstaniu. Bardzo go to zabolało, napił sie nie poszedł do pracy i jeszcze po południu sie na mnie wyzywał, za to że dzieciom to odpuszczam wszystko a on popełni czasem mały bład a ja juz chcę go wyrzucić z domu jak smiecia. Doszło do tego że wywalił miske z jedzeniem na podłogę i wyrzucił ciastko za okno. Czasami zachowuje sie jak wariat. Wczoraj wiecrem juz rozmawialismy spokojnie a dzisiaj rano powiedział że ładnie wyglądam i czy... idę na randkę. Wpadłam w szał rozwaliłam ciastka po pokoju, stłukłam talerz, wzięłam 2 tabletki na uspokojenie i pojechałam cała sie trzęsąc do pracy. Jest chorobliwie zazdrosny a takie teksty o randkach albo że mi sie znudził i mam ochote na innego h.... doprowadzazją mnie do szału. Nie potrafie odejść mimo że go juz nie kocham. To już nie miłość to bardziej strach przed samotnością i nadzieja że bedzie lepiej (przez jakiś czas było naprawdę dobrze)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U osob uzaleznionych od alkoholu czesto występuje syndrom otella. Poczytajcie sobie u tym w necie. Jest to nieuleczalne, mozna jedynie lagodzic zaburzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Dziewczyny,dziekuje,ze tu jestescie,dziekuje,za wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Trafilam na to forum stosunkowo niedawno i kazdego dnia czytajac Was czuje sie odrobinke madrzejsza.Dziewczyny,wiecie co mi sie przydarzylo?Mieszkalam w Polsce,wychowywalam samotnie syna po rozwodzie i bylam najszczesliwsza kobieta na ziemi.Milam prace ,gdzie spotykalam przyjaciol kazdego dnia,konczylam zaocznie studia,w weekendy jezdzilismy z synem na rowerach,czytalismy na glos,odwiedzalismy ludzi...czulam sie ladna,madra,pomomo,ze biedna,czulam sie wspaniale...teraz nie moge w to wszystko uwierzyc,ze tak bylo,ze ja taka bylam.Nie chce sie rozwodzic o tym,jak to poznalam swojego m,nadmienie tylko,ze wcale go nie chcialam,on jednak zabiegal,byl wytrwaly,czuly....wyjechal z kraju,pisal do mnie,dzwonil kazdego dnia i po pol roku dolaczylam do niego,za kolejne pol roku przyjechalo do nas dziecko....no i sie zaczelo na maksa.Moj m poczul,ze ma mnie w garsci.Zaczely sie awantury,agresja no i to co najbardziej lubie -straszenie,ze odejdzie do innej kobiety.Ja to kiedys wszystko opisze,nie uwierzycie,chwilowo nie mam jeszcze sily....Wyobrazcie sobie,wzielam do innego kraju dziecko,ktore zmienilo szkole,jezyk,otoczenie,zostawilo swoj biedny lecz bezpieczny kat,patrzylam jak nie moze sie przystosowac,jak czuje sie gorszy i kazdego dnia plakalam,a moj m dodatkowo szalal,robil nam o wszystko tak potworne jazdy,ze wlasciwie nie mozna tego opisac.Gdy juz biegalismy wokol niego z wywalonymi jezorami,kiedy bylo super slodko i cukierkowo,on nagle wymyslal powod ,byle tylko dac upust swojej zlosci,a ja plakalam,wilam sie przed nim,prosilam,blagalam,z niezaleznej kobiety zrobil szmate,ktora go za wszystko przeprasza.Dziewczyny,jak zaczelam Was czytac to stwierdzilam,ze m wykazuje klasyczne dzialania; krytyka na kazdym kroku,wpajanie poczucia winy za wszytsko,odciecie mnie od rodziny i znajomych,wysmiewanie,negowanie moich osiagniec i ciagle przypominanie,ze zrobil mi laske wiazac sie ze mna bo jestem GORSZA,poniewaz jestem po rozwodzie,dodatkowo nachalne ogladanie sie na ulicy za kobietami,wpedzajace mnie w doly,ciagle porownywanie z innymi itp.itd.Dziewczyny,jestem sama w obcym kraju z dzieckiem,o ktore sie zamartwiam,do kraju nie moge wrocic bo Maly musialby powtarzac 2 lata w polskiej szkole,a po drugie w moim mieszkaniu zamieszkala Babcia,zyje z psycholem,ktory mi pierze mozg i czuje sie zupelnie,zupelnie bezsilna.Czesto boje sie,ze psychika mi calkiem siadzie i kto wtedy zajmie sie dzieckiem,czuje sie nikim.Przepraszam,ze sie rozpisalam i prosze DZiewczyny,pomozcie stanac na nogi,juz nie dla mnie,dla mojego dziecka.Bede tu do Was pisac. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Czytałam o syndromie Otella, aż tak zazdrosny to mój nie jest. Nie podejrzewa mnie o nic ale to pewnie tylko dlatego że jestem pod telefonem, wie gdzie jestem i co robię. Gdybym zniknęła na całe popołudnie i nie odbierała tel. pewnie od razu by pomyślał że mam randkę. Zawsze sie wkurza jak tel. nie odbieram. Kiedys ktos do mnie zadzwonił przez pomyłkę dziwny to był tel od jakiegoś faceta żonatego który zaczął gadać że jeszcze nie może dostac rozwodu itp.. mąż zabrał mi tel i nawtykał temu komuś a potem zaczął sie wydzierać kto to był, czy daję dupy, itp... Potem sie uspokoił i zrozumiał że pomyłki sie zdarzają, ale pierwsza reakcja była od razu - zazdrośc i agresja. Często mi mówi że gdybym go zdrzdziła to zniszy i kochanka i mnie. Sam sobie tym życie zmarnuje ale nie zniósłby tego. To jakieś obsesje - chciałbym żeby to leczył. O dziwo jest pewny siebie, uważa się za przystojnego, jest towarzyski i nie zachowuje sie jak ktos niedowartościowany i niepewny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vikki 7.
Buszująca w zborzu myślę że powinnaś jednak wrócic do kraju. lepiej niech dziecko później skończy szkołę ale będzie bezpieczne. Twoje nerwy i stres nie sa tego warte. Lepiej wam będzie jak odetniecie sie od tego drania. wiem co czujesz bo jak ja mam dni kłótni i szykanowania mnie to jestem psychicznym wrakiem, tylko że u mnie to się zdarza tylko czasami, większość czasu jest normalnie dlatego jak jest dobrze to nie myślę już o rozstaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa Layla*********
helllloł;) kochane dziewczyny nie mam nawet czasu czytać Waszych postów jestem bardzo zaganiana chciałam Wam napisac ze warto ryzykowac! ja odeszłam , jak narazie nie żałuje dostałam koleją szanse od życia! i ktoś bardzo mi pomogł nie wiedzialam co bedzie co bede dalej robic! ale zaczelam wierzyc wierzyc w lepsze jutro! i teraz zacznie mi sie remont nowego mieszkania! ciesze sie jak nie wiem - oczywiscie nie zapeszam! teraz mam spokoj , jestem wolna od krzyku planuje i aranżuje swoje mieszkanko , co mnie bez reszty absorbuje jestem z Wami kobiety i czuje że.... jestem szczesliwa!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×