Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Uwjwjwjwj
Masz dzieci?krewnych?rodzine?idz do nich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Mam dwie córki, mieszkają 100km ode mnie. Znają problem, jednak młodsza została "kupiona" przez tausia pieniędzmi i stoi z boku, a starsza zdecydowanie jest za mną i na tym się kończy. Wysłucha, prosi o zachowanie spokoju i milknie. Nawet staram się ją zrozumieć, ma swoje zycie, sama mieszka na stancji z innymi współlokatorkami, nie może mnie zabrać. Przyjaciólek ani koleżanek nie mam, wszystkie znajomości zostały zerwane, bo tak pasowało mężowi. Ostatni raz zaprosiłam koleżankę do domu ok. 5 lat temu. Położyłam wiązkę winogron, które w tym okresie były wyjątkowo tanie, a ten zrobił mi karczemną awanturę, że pasę dupę innym. Od tamtej pory unikałam tak zapraszania jak i wychopdzenia. To był ogromny błąd! Rodziny też nie mam w moim miescie, siostry mieszkają daleko i też pomimo znajomości mojego problemu starają się nie wtrącać, to najwygodniejsze. Nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki. Kiedy pracowałam, a miałam świetną pracę, pamietalam o każdym z rodziny, robilam drogie prezenty, ratowalam w różnych kłopotach, w podziękowaniu dostałam obojętność na mój ból . Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie, tylko że jak można liczyć na kogoś, kto znajduje się na samym dnie. Sam chaos w tym co piszę, nie jestem w stanie nawet się ubrać czy zrobić makijaż, a bez tego nie wyjdę na zewnątrz. Nikt dotychczas nie widział tak kiepskiego mojego wygladu. Zawsze zadbana, estetycznie ubrana, z makijażem, a dziś obraz śmierci. Nie lubię siebie takiej, nienanwidzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa.. właśnie Cię czytam i tak bym chciała Ci bardzo pomóc. Teraz to co na szybko przychodzi mi do głowy: 1. On nie ma prawa robić takich rzeczy. Ja chyba zadzwoniłabym po policję pod pozorem jego awantury, żeby sie przestraszył i otworzył Ci pokój. Co z tego że jest policjantem? Ale nie jest Bogiem, nie może wszystkiego! Pamiętam, jak kolezanka zadzwoniła do szefa swojego małżonka policjanta i on dostał reprymendę, że tak sie zachowuje. Szef okazał sie byc człowiekiem a po drugie taki zawód to osoba zaufania publicznego, więc obowiązuje go również jakaś etyka. 2. Spróbuj skontaktować się z niebieską linią. Oni mają w całej Polsce swoje punkty pomocy. Pomoc doraźną, ośrodki dla samotnych kobiet, psychologów i prawników. 3. Chyba czas na złożenie pozwu rozwodowego. Oczywiście rozwód z winy m. Leczenie depresji to m.in. dowód dla sądu. 4. Jeśli nie masz pracy a m. ma to staraj się o alimenty również dla siebie, składasz taki wniosek łącznie z pozwem. Wszystko wytłumaczy Ci prawnik. Skorzystaj z bezpłatnej konsultacji. 5. Pomyśl, czy tam gdzie jesteś, nie masz nikogo znajomego, bliskiego. Ani jednej osoby? Najważniejsze: płacz jeśli Ci tego teraz trzeba, ale nie w jego obecności, bo jego to jak widać nakręca. Płacz oczyszcza, ale nadmierny prowadzi do nikąd. Przechodziłam przez to. Ja płakałam, on się prawie śmiał ze mnie albo się odwracał na drugi bok. Więc jeśli potrzebujesz płaczu to dla siebie, nie dla świadków, a na pewno nie dla takiego swiadka. Nie bój się tego, ze jest policjantem. Jest Ci o tyle ciężko, że wierzyłaś we wszystko co on do tej pory Ci powiedział. Że wszystkich zna, ze ma układy? I co z tego? On tak sie boi Twojego działania, że wymysli wszystko, bo wie, ze Ty w to uwierzysz. To psychopata, który doskonale wie jak działać, zna te mechanizmy ze swojej pracy zawodowej. Niestety znam to środkowisko dobrze i wiem jedno: mąż policjant to czesto zły materiał na męża. Ich praca mocno rzutuje na związek w negatywnym sensie. Kobiety s,ą w perfidny sposób zastraszane. Mam drugą znajomą, która tkwi w tym, mimo że mąż policjant ją tłucze, bierze narkotyki i jest alkoholikiem. Ale ona nie przyjmuje żadnej pomocy. Nie słucha co się do niej mówi. Wszyscy jej powtarzają, zeby uciekała a ona swoje. Ręce opadają, bo już bardziej upokorzona być nie może:( Czy wiesz już, że przepełniła się studnia> Wierzysz? Co się ma jeszcze stać? Nie martw się teraz. Zadzwoń na niebieską, pomogą. Poznałam ostatnio dziennikarkę, która miała takiego m. i wyrwała się z tego. Przetrwała w ośrodku dla matek z dziećmi, miała wsparcie psychologa, wikt, i prawnika. Teraz jak ją zobaczyłam po pół roku, to wspaniale wygląda, odżyła, znalazała pracę,wynajęła mieszkanie, m. płaci na nią i na dziecko alimenty i jest innym człowiekiem. Przychodzi ciągle do osrodka, ale teraz już tylko z wdzieczności. Uwierz, nie ma cudownej osoby ani recepty.. Jesteś tylko Ty i Twoje działanie, Twoja wewnętrzna siła. Nie skazuj sie dłużej na bezradność. Tak nie wolno. To Twoje życie. Jesteś najważniejszą istotą w tym życiu dla siebie. Proszę Cię bardzo, uwierz w to. Działaj! Ściskam Cię i jestem z Tobą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
W 1997r miałam skompletowane wszystkie potrzebne dokumenty do rozwodu i dałam się nabrać, zrezygnowalam. Dlaczego zrobilam ten błąd ?! Następnie w 2005r byłam już psychicznie gotowa, by odejść i znów ten sam błąd. Sama sobie jestem winna. Powtarzam te samy błędy nie wyciągając z nich wniosków. To obłęd czy uzaleznienie? a może strach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Paulina, jesteś - jak to dobrze, nie zdążyłam przeczytać jeszcze Twego postu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa.. Gdybym miała siostrę to bym pojechała do niej. Przecież to rodzina, nie wyrzuci Cię na bruk! Za bardzo izolowałaś się od sióstr i możesz teraz myśleć, że one nie chcą się wtrącać do Twojego życia. Porozmawiaj z nimi, przecież na kogo w życiu mamy liczyć? Jest rodzina, więc trzeba pomóc. Ciesz sie, ze córki sa samodzielne i nie trzeba ich do tego włączać. One doskonale wiedzą co się dzieje i prawdopodobnie przeżywają to na swój sposób, co nie znaczy ze wiedzą jak Ci pomóc. I jeszcze jedno; Czy kiedykolwiek próbowałaś się postawić i powiedzieć NIE? Teraz masz szansę: powiedz nie! Nie zgadzam się! Wyprowadź się choćby na kilka dni. Niech się boi. I broń Boże nie mów mu, gdzie i po co się udajesz. Nie mów, ze się leczysz. On nie może o niczym wiedzieć, bo wszysko wykorzysta przeciwko Tobie. Działaj po cichu ale konsekwentnie. Nie daj się dłużej zastraszać! Czy myślisz że poza nim nie ma już lepszego świata dla Ciebie? Jest! Jest! Tylko psychopata odebrał Ci poczucie godności i tego teraz nie dostrzegasz. Znam kilka kobiet w Twoim wieku i z podobnymi problemami, chodzą ze mną na grupy wsparcia. Wiele z nich już ma to za sobą i wiesz co mówią teraz? Że jedyna rzecz, której teraz żałują, to że nie odeszły wcześniej, że za długo czekały ale też że każdy czas jest dobry żeby odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hftdersesawes
moj byly chlopak zerwalam bo byl toksycznym czlowiekiem szarpal, obrazał,wmawial ze jestem glupia,pił i awanturowal sie nienawidze go mimo ze zerwalam 2 miesiace temu on wciaz chce wrocic błaga mnie o powrot tzn blagał bo wczoraj stwierdził ze kupil zyletki i podetnie sobie zyly nawet mi napisal o ktorej godzinie;/ pisał ze albo wroce albo sie zabije i mu to wszystko jedno;/ co chwila pisał dzwonił groził jest chory niepoczytalny zły boje sie go ale nie chce miec na sumienu co robic? nie zabił sie niby bo obiecałam ze wroce nie chce ale chciałam to odwlec najgorsze ze on chcial to zrobic w waznym dniu dla mnie sukinsyn bez sumienia;/ pomozcie co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa.. jestem z Tobą:)) Przemyśl proszę co napisałam. Piszę ze szczerego serca. Tak bardzo Ci współczuję ale jednocześnie bardzo bym chciała, zebyś coś zrobiła dla siebie. Piszesz, że miałaś kiedyś przygotowane dokumenty. Nie wracaj już do przeszłości, nie nakręcaj sie bo dasz rady teraz z takimi emocjami, nie udźwigniesz tego. Teraz wyznacz sobie kierunek! Przecież jesteś, żyjesz, co może być lepszego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Dziękuję Niebieską linię już przerabialam, kontaktowalam się drogą mailową. Otrzymalam wskazowki, które nie zawsze mogą być spelnione. Mieszkam w niewielkim 20-tys mieście, gdzie np. jest tylko 1 psychiatra (bez możliwości wyboru), a psycholog jedynie prywatnie ( z funduszu nie ma). Tak, przyznaję, jestem zastraszona i nie wyobrażam sobie, co mógłby ze mną zrobić w momenie, kiedy się dowie, że gdzieś się poskarżyłam. Kiedyś próbował mnie otruć lub nastraszyć, gdzieś już o tym pisalam. Wszystko przygotował w łazience, zamknął się, i aby było bardzie spektakularnie założył czerwony ręcznik na okienko łazienki, coś zmontował lub rozpylił, tak że był nieznany mi odór, a następnie tam mnie wepchnął. Nigdzie tego nie zgłosilam. Od tamtej chwili dźwięk przekręcane zamka w łazience powoduje u mnie ogromny lęk. M. nigdy nie przekręca tego zamka, kiedy korzysta z łazienki, zamyka tylko drzwi, ale kiedy jest źle między nami, robi to ostentacyjnie. Wie, że się boję, a boję się prawdziwie. Z chwilą złożenia papierów o rozwód nie mogę zostać z nim ani chwili dłużej. Wiem na co go stać, na jakie okropności w stosunku do mnie, a do tego robi to perfekcyjnie. Kiedy dowiedział się, że leczę depresję, stwiedził, że jest świetnie, wszyscy będą wiedzieli że to z powodu twojej głupoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
O leczeniu niestety już wie. Powiedziała jemu córka, zrobila to w dobrej wierze, aby dał mi teraz spokój. Moje słowo NIE jest dla niego wyzwaniem do gnębienia mnie, do poniżania. Wycofalam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Ale co jest dziwne, m. jest cenionym pracownikiem, często nagradzanym. U niego w pracy uchodzimy za przykładne małżeństwo, taką właśnie otoczkę stworzył. W domu zimny, cyniczny drań bez cienia ludzkich uczuć. Dla mnie to kunszt godny nawyższego podziwu jak mozna być tak skrajnym człowiekiem o dwóch różnych osobowościach. Wg mnie to coś niezdrowego dzieje się z jego psychiką. W końcu pracuje w policji ponad 25 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, mój m też jest podziwianym i nagradzanym pracownikiem na bardzo wysokim stanowisku. Ale to niestety nic nie znaczy. To są dwie odrębne sprawy. Mam tylko taką nadzieję, że natchnęłam Cie do działania i już się nie wycofasz, bo skończysz albo w psychiatryku albo na cmentarzu, kiedy mąż psychopata Cię otruje swoim własnym jadem albo jakimś innym sposobem. Nie miej wątpliwości, że robisz dobrze. Rzuć go w cholerę. Niech wie, że jesteś dzielną i wartościową kobietą. Inaczej nigdy nie będzie Cię tak traktował a Ty siebie. Uwierz też w to, że nie zginiesz bez niego, tylko tak Ci się teraz wydaje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowa k
Paulina 36, Ty mój e-balsamie:) Już mi lepiej, musialam gdzieś te emocje wykrzyczeć. Każdą Twoją radę analizuję, stram się układać w głowie wg innych zasad niż dotychczas. Wiem, że czas na radykalne zmiany. W międzyczasie zrobilam delikatny makijaż, ubralam się "po ludzku" i idę na spacerek do nikąd. Słońce i odrobina świeżego powietrza dodatkowo pomoże. To dopiero trzecie moje wyjście od świąt. Zajrzę tu po powrocie, mam nadzieję, z bardziej optymistycznym nastawieniem do życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hftdersesawes Nie zabije się, nie martw sie o niego tylko o siebie. Prędzej Ty siebie zabijesz takim myśleniem. Dobrze zrobiłaś, ze odeszłaś. Źle sie stało, że obiecałaś mu powrót. Nie wolno dać się zastraszyć! Nie odbieraj smsów i telefonów od niego. Zablokuj jego numer telefonu w swojej komórce. Ja miałam takiego narzeczonego, było tak samo. Zadzwonił do mnie jego brat i powiedział, ze mój eks narzeczony dostał zawał serca i wiezie go do szpitala i to wszystko przez to, ze go zostawiłam. Powiedziałam: "To się nim opiekuj. Dobrze, że ma teraz Ciebie" i zablokowałam oba numery telefonu. Jeszcze potem mnie nawiedzał pod uczelnią (jednak nie umarł na zawał!) ale na mnie zawsze ktoś czekał, albo koleżanka, albo kolega lub brat. I potem odpuścił. Nie wolno dawać szans psychopatom! Jedyna dla nich szansa to psychoterapia u specjalisty! Trzymaj się dzielnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcę napisać do przypadkowej .Kochana mam wrażenie że odpuszczasz sobie bardzo szybko działanie ,lub nie podejmujesz go wcale .Może pomyślisz że nie mam prawa cię oceniać .Otóż wierz mi przeżywałam podobne stany ,opadały mi klapki na oczy po jego jednym dobrym słowie .Na tym forum zdobywałam wiedzę o tym co się dzieje .Nigdy nie byłam zależna od niego finansowo ,mieszkamy w moim domu .A jednak nie widziałam wyjścia ,bałam się tak jak ty zostać z nim sama gdybym podjęła jakies kroki .Mam ponad 50lat i mam nową pracę a długo siedziałam w domu .On nie pracował i ja .Żyjemy na wsi więc jakoś dawałam rade ,utrzymywałam go z renty ,miał czelność nic nie robić i rządac .Ale skończyłam z tym ,wzięłam los we własne ręce .Znalazłam pracę za granicą ,pojechałam tam w wielkim strachu ,na psychotropach .Ale już 3lata pracuję i nie w jednym miejscu ,zawsze ktoś mi poda pomocną dłoń.Jeżeli mogę ci radzić i stan twojego zdrowia wykluczając psychikę ci pozwoli ,znajdż sobie pracę z zamieszkaniem .Można opiekować się starszą osobą ,mieszkając z nią w Polsce lub za granicą .Popatrz na ogłoszenia w prasie .Ja też błąkałam się po polach i nie widziałam nic przed sobą .Życze powodzenia .Musisz wyjść do ludzi ,otworzyć się ,bądż sprytna ,na litość nie weżmiesz go ,z twojego cierpienia czerpie śiłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tajge...
witam wszystkich:) jeny..czytalam te niektóre Wasze wypowiedzi....:(te wszystkie historie są tak ze sobą połączone..niby inne.ale zarazem podobne..:(wiem co czujecie poniekąd..:( bylam w zwiazku 3 lata..wciąż myslałam że to jest mój ,,ideał,,mój wymarzony ktoś,jedyny..druga połówka...nie jesteśmy juz ze sobą i cierpię strasznie:(...chciał sie ze mna zobaczyć...ale nie zgodziłam się...ehhh..poprostu czuje wewnętrznie że to było zle..boję sie strasznie samotności..tego, że nikogo nie poznam bo mam klapki jeszcze na niego..nigdy nie bylam z nikim tak blisko..wystarczylo mi ze byliśmy obok siebie..nie chodziło o seks tylko o bliskośc i dlatego chyba tak trudno jest..:(bo wiekszosc facetów leci na,,dup..ę,,a tu było inaczej:((((ale ogolny schemat był podobny do wiekszosci wypowiedzi Was...mam wokół siebie przyjaciół którzy mnie wspierają i trzymaja kciuki bym zapomniala o nim..próbuję wszystkiego..zaczełam czytać ksiażki,rozwiazuje krzyzowki,hoduje szczypiorek:),byle czymś zająć mysli innym,...czymkolwiek... mam pytanie..czy jest choć jeden przypadek ,który udało się uratować???czy takie zwiazki z góry są skazane na niepowodzenie??? czy naukowo to niemożliwe?czy praktycznie to niemożliwe..? pozdrawiam wszystkich!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Przypadkowa k. przeczytalam co napisalas i tak bardzo,z calego serca chcialabym Cie objac i przytulic.Prosze Cie,walcz o siebie.Ty sprawiasz wrazenie,jakbys juz byla totalnie zrezygnowana.Dobrze Ci Veto napisala,mozesz wyjechac do pracy za granice,na dobre Ci wyjdzie i spojrzysz na wszystko z innej perspektywy.Moja mama ma 60 lat i jezdzi do Wloch do pracy7,nauczyla sie jezyka,odzyla...Prosze,sluchaj Pauliny,bo ona potrafi sprawic,ze czlowiek chce walczyc i wierzy w sens tej walki. U mnie masakra.Tak bardzo sie staralam,zeby byl spokoj,bo syn przyjechal,nie dalo rady.M przyszedl w sobote z pracy i szukal zaczepki...lecialy te jego patologie,teorie,ze jestem g...bo jestem rozwodka itp.itd.Bylam silna,nie dawalam sie..w koncu rzucil mi cos takiego; PO CO JA SIE Z TOBA ZWIAZALE,NIE JESTES TYPEM KOBIETY ZA KTORA FACECI LATAJA ZE STOJACYMI KU..... Przepraszam za dosadnosc. Dziecko spalo po podrozy,poszlam do pokoju, zwinelam sie wpol i te lzy znowu lecialy i lecialy....A z pokoju lecialy coraz gorsze slowa. On sie pakowal juz kilka razy wczesniej,ale ja go wtedy prosilam,zeby zostal,wczoraj tez zaczal....wpadl mi do glowy pomysl,ze to nie jest glupie,zeby on poszedl,to ja zostane z dzieckiem w tym mieszkaniu( wynajete 2 pokoje,stosunkowo drogo),pozycze od szefa kase,a potem bede skromnie zyla i dam rade....ale on nie p oszedl. moze ja jutro z nim porozmawiam i poprosze,myslicie,ze tacy psychopaci zostawia ofiare w spokoju,czy beda sie pakowac a potem wracac? Jeeezu,mam wrazenie,ze dluzej nie dam rady. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tajge...
ps.chciałabym jescze dodać ..że zrobił wiele dobrego...w moim życiu ..to muszę przyznać...dzieki niemu odzyslalam kontakt z córką (starsza)bo nie widzialam tego ,że wyrożniam młodszą..a starszej mniej czasu poiświęcam..jeśli chodzi o młodszą..pomógl mi by stala sie bardziej samodzielna..mniej płaczliwa...by bylo Jej w przyszlości łatwiej...wyręczal mnie od prac domowych..robilismy remonty..zmiany...ale ta Jego wybuchowość...nerwica....nie bylam w stanie tego opanować..i wszystko byla moja wina..ze prosil bym go uspokajala a nie podburzala...to byl oze skrajności w skrajnośc...:(i najgorsze że moje dzieci w tym musiały uczestniczyć:( to dla nich...jakos udaje mi się przetrwać...dla nich tylko żyję..bo już nie chće wielkiej miłości bo wiem ile to kosztuje:(((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca.. Myślę, że z tą rozmową to dobry pomysł, o ile on mówi to co rzeczywiście chce zrobić. Jeśli nie, to najwyższa pora rozejrzeć sie za mieszkankiem dla Was. Jesteś wyczerpana już, to czuć z Twoich wypowiedzi, dlatego trzeba zacząć działać. Nie dołuj sie jego słowami już więcej. Pomyśl, że mówi do Ciebie bardzo chory człowiek. Ty jesteś teraz współuzależniona od tej jego choroby i to jest najtrudniejsze w całej sytuacji. Ale to już koniec. Najwyższa pora na konkretne rozwiązania. Dobre dla Ciebie i Twojego synka. Masz pracę, utrzymasz się, dasz radę. Kiedy zaczniesz szukać mieszkania, już poczujesz wielką ulgę, już na tym etapie. Poczujesz sie samodzielna i to doda Ci skrzydeł do dalszego działania. Można żyć skromnie, ale w spokoju, w szacunku do siebie, bo to jest najważniejsza rzecz dla człowieka. Obudź w sobie człowieka z godnością!! Podnieś głowę do góry! Przecież życie nie kończy i nie zaczyna sie na cierpieniu. Uwierz, że gdzies czeka na Ciebie lepsze życie, spokojne, miłe, gdzie możecie z synkiem oboje żyć w godności, bez nerwów, upokarzania i niepotrzebnych łez. Jeśli to Ci się uda, to już będzie z górki. Uważam, że on przekroczył wszystkie dozwolone granice. Nie zwlekaj dłużej! Jeśli znajdziesz mieszkanie spakuj się i wyprowadź bez jego wiedzy, bo Cię będzie zastraszał, szantażował i poniżał. Twoje dziecko nie zasłużyło sobie na to. Ty też nie. Jeśli tylko możesz wychodź podczas takich akcji z domu. I działaj, szukaj dla Was lepszego życia. Ja bardzo w Ciebie wierzę. Czuję, że teraz wstąpi siła w Ciebie. Wkurzysz się i powiesz - NIE! Ja wychodzę! To musi być koniec! Jestem z Tobą! Ps. Czy synek wrócił wypoczęty, zadowolony z Polski? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tajge.. nieprawda, że prawdziwa miłość kosztuje. Prawdziwa miłość to szacunek do drugiego człowieka a nie "koszty" jak łzy, cierpienia i znoszenie upokorzeń. To nie jest miłość! Nie znam sytuacji, że komuś taki związek się udał. Osoby, które katują psychicznie swoich bliskich mają zaburzenia, które wynikają z różnych doświadczeń życiowych. Te zaburzenia wymagają od nich świadomości, że je mają a następnie podjęcia długotrwałej terapii i pracy nad sobą. Niestety tak zniekształcona osobowość nie dopuszcza zazwyczaj tej osoby do podjęcia jakichkolwiek działań. Raczej kończy sie na obietnicach czy też na krótszej lub dłuższej poprawie. I tak cierpią kolejni partnerzy, którzy padają ofiarą współuzależnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Veto 🌻 Bardzo zaimponowalas mi tym, ze zacisnelas zeby i opuscilas gnebiciela. Podziwiam twoja odwage i rozsadek ...mysle tu o twoim wyjezdzie za grance wbrew strachom i obawom. Jestes swietnym przykladem na to, ze Bog pomaga tym, ktorzy pomagaja sobie. Powodzenia 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inezzz32
Silna kobieta, Paulina36 Bardzo dziękuję wam za słowa otuchy. Tak, mam zamiar być szczęsliwa. I chcę zrobić wszystko, żebyśmy z córką mialy spokojne, szczęśliwe życie. [zgłoś do usunięcia] Eutenia "Dlaczego aż tak bardzo pomagałas mu finansowo?" Dlaczego? Bo sobie sam nie radził? Albo może ja uważałam, że sobie nie poradzi. Bo jestem DDA i czułam potrzebę zajmowania się nim, ratowania, czułam się odpowiedzialna za niego. Wiem, wiem chore. To dorosly facet a odpowiedzialna to jestem za siebie i dziecko. Teraz to wiem, ale ciężko mi było pozbyć się tej potrzeby kontroli, poczucia winy, jeśli mu nie pomagałam. Ale teraz wiem,że to niewłaśniwe podejście. Skupiam się teraz na sobie i na córce. I wierzę, że będzie dobrze :-) przypadkowa k "Kiedyś próbował mnie otruć" Przypadkowa, to naprawdę nie są żarty, ten człowiek jest psychiczny bez dwóch zdań. Paulina bardzo mądrze ci radzi. Wiem, że się boisz, że tysiące myśli kołacze ci się po glowie, ale postaraj się na tą chwilę wyłączyć myślenie a włączyć działanie. Czas uciekać. I tylko na tym próbuj się skupić. Na tym jak, kiedy, w jaki sposób działać. Trzymam kciuki i przytulam. Będzie dobrze tylko pozwól sobie na to :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36. Jestes moim dobrym duchem, i potrafisz postawic na nogi...dziekuje Ci moja kochana. Syn wrocil bardzo zadowolony,wyszalal sie z kolegami , posmial sie,psychicznie odpoczal...patrzylam wczoraj jak spal...i taka sie czulam dumna i szczesliwa,ze on jest..... Dzis rano dostalam od swojego toksyka bukiet kwiatow( SZOK),i przyniosl mi nawet kawe z restauracji ,taka na wynos....przysiegam,ze on jest nienormalny,bo pisalam co bylo wczoraj. W tygodniu pracujemy na inne zmiany i widzimy sie rzadko i w przelocie( pozostaje gnebienie czasem kilkugodzinnymi telefonami z czepianiem sie), w kazdym badz razie w piatek , na spokojnie z nim pogadam i poprosze,zeby nas zostawil... Jestem wykonczona psychicznie....ale ...walcze,powolutku. Dziekuje Paulina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Dziewczyny. Czytam te posty i wiem,ze osoba wspoluzalezniona postrzega sama siebie przez pryzmat ocen partnera.I oczywiscie to jest zupelnie nienormalne...ja to wszystko rozumiem,ale wiecie jak bardzo ciezko jest sie z tego wyzwolic? Mysle,ze jak osoba wrazliwa i niepewna siebie trafi na kogos, kto ja bez przerwy ocenia i krytykuje...to jest w dwojnasob pograzona. Moim absolutnym idealem jest Oneill,ktora napisala w jednym ze swoich postow,ze bardzo sie kiedys wszystkim przejmowala...az doszla do stanu,ze jak komus sie cos nie podoba to ma wypier....,heh,bardzo lubie jej jezyk i wszystko to co pisze.Boze,jak ja chcialabym juz byc na takim etapie rozwoju...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evita selma
Czy człowiek który przez 2 miesiące non stop sie czepial bo ja nie mam nic bo takie biedne jak ja beda chciały wszystko od niego zabrac, bo ja nie chciałam u niego pracowac(choć pracowałam na tyle ile mogłam popołudniami po pracy) bo jestem bez serca a po chwili wróc do mnie bo przysięgałąm bo ludzie gadają (nigdy nie było bo cie kocham bo potrzebuję) , Najlepsze jest to że wygadywał mi ze ja nawet poscieli od matki nie dostałam a pózniej cy moge go ubezpieczyc bo musiałby duzo płacic. Teraz po upływie 2 miesiecy od wyprowadzki jest taki jak przed slubem i zastanawiam sie czy jest taka zmiana mozliwa czy to tylko taktyka ebym wrócila. Ja ju jestem zmeczona tymi jego nastrojami tydzien temu spotkałam sie z nim i przez ok 3 godz krzyczał ze to przezemnie ze nie mam serca i td a pozniej jakby olsnienie i całkiem z innej beczki było miło i ciepłe słowa żebysmy poszli do psychologa(sam nie tylko razem). w tygodniu też telefonicznie do psychologa razem wszelkie moje próby zeby poszedł sam to nie razem az w końcu powiedział ze sam to nie pójdzie bo ja zrobie z niego wariata, Teraz tez sie z nim spotkałam całkowita zmiana był taki jaj przed slubem. Nadal mu nie ufam i nie czuje sie przy nim bezpiecznie. a teraz taka odmiana czy to mozliwe czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehh dziewczyny pisałam parę stron wcześniej:/ Wszystkie tkwicie w tych chorych relacjach i ja wiem jakie to jest uzależniające/rujnujące psychikę. U mnie toksyczny związek się zakończył ale problemy po nim nie :/ Moje wewnetrze. wiem wiem, powinnam skakać do góry i czuć się najszczęśliwsza kobietą na ziemi ale nie jest tak i muszę sobie popisać. Próbuję i walczę ale czuję się jak śmieć bo nie dość, że 3 lata łez i upokorzeń to jeszcze zostawił mnie dla innej. Zazdrość mnie zżera, czuję się jak przegrany nikt. Sama, samotna, niekochana, niechciana nawet przez takiego psychopatę. A on zakochany. Boli :/ Nie wiem co zrobić aby uwierzyć że jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa. Chwilami mi lepiej, chwilami, ale generalnie 3 miesiące masakry..cały czas o tym wszystkim myślę, jestem apatyczna, nic mi się nie chce, czuję się brzydka i beznadziejna. I co? To było wszystko na co zasługuję w związku z facetem???? Cały czas mi wmawiał że jestem rozlazła i głupia ( tymczasem skończyłam prawo i ekonomię, znam 3 języki obce) więc co jest jeszcze takiego co mogę zrobić aby udowodnić sobie że nie jestem głupia ani brzydka ??? :(((((( I nic nie warta. A tak się czuję - NIC NIE WARTA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PRZEBACZENIE Gerald G. Jampolsky, Bośnia 1998 Przebaczenie to przepis Na szczęście. Brak przebaczenia jest przepisem Na cierpienie. Czy to możliwe, Aby wszelki ból - Bez względu na przyczynę - Niósł w sobie ziarno Przebaczenia ? Hodowanie myśli o zemście, Brak miłości i współczucia Rujnuje Nasze zdrowie I odporność. Upór przy uzasadnionym gniewie Przeszkadza nam doświadczać Spokoju Boga. Wybaczenie Nie oznacza Zgody na występek; Nie oznacza aprobaty Oburzającego zachowania. Przebaczenie oznacza Zerwanie Z bolesną przeszłością. Przebaczenie oznacza Koniec rozdrapywania ran, Które ciągle krwawią. Przebaczenie oznacza Życie i miłość W teraźniejszości, Pozbycie się cienia przeszłości. Przebaczenie oznacza Wolność od gniewu I agresywnych myśli. Przebaczenie oznacza Pozbycie się złudzeń Na zmianę przeszłości. Przebaczenie oznacza Nieodmawianie Swojej miłości nikomu. Przebaczenie oznacza Uzdrowienie rany w sercu Zadanej przez zapiekłe myśli. Przebaczenie oznacza Ujrzenie światła Boga W każdym, bez względu Na jego zachowanie. Przebaczenie nie jest tylko Dla innych - ale dla nas, Dla błędów, które popełniliśmy Dla winy i wstydu, W których z uporem trwamy. Najważniejsze To przebaczyć sobie Za odejście od miłującego Boga. Przebaczenie oznacza Przebaczyć Bogu i naszym Fałszywym myślom, Że byliśmy kiedyś Porzuceni przez Boga i samotni. Wybaczyć w jednej chwili Oznacza zamknięcie Klubu Zwlekających. Przebaczenie otwiera drzwi Dla Ducha, byśmy Czuli się jednym ze wszystkimi I wszystkim w Bogu. By wybaczyć - Nigdy nie jest zbyt wcześnie. By wybaczyć - Nigdy nie jest zbyt późno. Ile potrzeba na to Czasu? To zależy od ciebie. Jeśli uznasz, że to nigdy nie nastąpi, To tak się stanie. Jeśli uznasz, że potrwa to sześć miesięcy, Tyle ci to zajmie. Jeśli uznasz, że potrzebujesz sekundy, Wystarczy sekunda. Całym sercem wierzę, Że pokój nastąpi na świecie, Kiedy każdy z nas Zacznie wybaczać Wszystko wszystkim i sobie. ________________________ ❤️ ________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Eutenia. Dziekuje za piekny wiersz,wydrukowalam i wezme ze soba do domu;-) Zaleta mojej pracy jest to,ze moge co jakis czas zajrzec do internetu,oczywiscie do Was... Jak tu przyjechalam to przez prawie 2 lata pracowalam bardzo ciezko fizycznie,czasem na nocki po 12 godzin,poniewaz w siebie nie wierze,nie przyszlo mi do glowy,ze moge poszukac lepszej pracy...Na szczescie moj szef dowiedzial sie od jednej z kolezanek,ze skonczylam w Polsce studia i jak odeszla ksiegowa, to zaczelam pracowac na jej miejscu.Dziewczyny, co ja przezylam,heh...Zakompleksiona na maksa, nie wierzaca kompletnie w swoj angielski osoba( czyli ja) musiala nagle zaczac odbierac setki telefonow,odpisywac na maile,zdawac szefowi raporty o rozchodach i przychodach,ciagle mialam spocone rece i metlik w glowie,ale teraz po 5 miesiacach,wiem,ze daje rade i to tez jakos mnie tam wzmocnilo....M powiedzial mi,ze szef z cala pewnoscia wybral mnie jako NAJMADRZEJSZA Z WSZYSTKICH GLUPKOW, jakie dla niego pracuja....He,he,jakie to zabawne...ubawilam sie po pachy....;-( Dzieki temu forum zaczelam sie otwierac...chce sluchac,czytac Wasze historie i opowiadac o swoich przemysleniach,bo do niedawna nie moglam o tym z nikim pogadac.mialam blokade. PAULINA 36 PRZYPADKOWA K WIERNA CZYTELINICZKA EUTENIA YEEZ MAJA ONEILL ANNA 66 I WSZYSTKIE DZIEWCZYNY,KTORE TU PISZECIE....JESTESCIE CUDOWNE. do zobaczenia wieczorem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
Cześć dziewczynki:-) evita selma Nie daj się nabrać, oni już tak mają, jak czują że tracą nad nami kontrolę to są w stanie powiedzieć wszystko żebyśmy znów zaufały. A jak zaufasz bo zacznie się cyrk od nowa. Miałaś odwagę odejść, a pierwszy krok najtrudniejszy, wszystkie jesteśmy z Ciebie dumne:-) Jak pisałam mój m zrobił awanturę w piątek i tak do soboty do południa jechał po mnie. Nie mógł sobie darować że na mnie to nie działa. Widziałam jak on się gotuje, co chwila nowe teksty i zagrania aby tylko mnie znów rzucić na kolana. Mówił żebym nie udawała że jestem taka twarda, on mnie nauczy pokory bo ostatnio sobie za dużo pozwalam, kto to słyszał żebym śmiała mieć własne zdanie... W końcu mnie wyprowadził z równowagi i zaczęłam krzyczeć i trzaskać drzwiami, w końcu usiadłam przy stole i mówię mu żeby też siadałał i skoro "jestem skończona" jak to on mówi -to weźmy rozwód. tak na spokojnie do niego mówię, bo nie ma sensu cię ciągle szarpać... A on nagle zmiana o 180 stopni, smutek na twarzy, jak ja mogłam coś takiego powiedzieć, on przecież nigdy nie użył słowa rozwód, on mówi "jesteś skończona" "wy*dalaj k*rwo" ale rozwód to nigdy a ja taka nieczuła jak ja mogłam. Teraz jest milutki, uśmiechnięty, przytula całuje.... Zauważyłam że ja się go boję, że boję się mówić co myślę żeby mnie nie uderzył. I boję się że stchórzę i nie doprowadzę do rozwodu. Może macie jakieś rady dla mnie, jak przetrwać te 3 miesiące (do wyjazdu do Polski) żeby pielęgnować w sobie tą decyzję i nie dać się zastraszyć ponownie. Wyrzucam codziennie jeną swoją rzecz, bo i tak wszystkiego nie wezmę ze sobą. Pomyślałam że to będzie takie symboliczne kończenie z tym życiem. Ale wiecie, to wcale nie łatwe, jak niosę tą rzecz do śmieci to mam myśli że to mi się jeszcze przyda i żeby to zostawić, i muszę sobie tłumaczyć że mi się na pewno nie przyda bo mnie tu nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×