Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość duszek.weroniki
..yeez..bardzo piękny konkret.bardzo piękny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez :D może nie sprowadzajmy tego do sposobu siadania :P każda z kobiet na tym forum jest/ była uzależniona od swojego partnera, no więc wiadomo, że ciężko się z tych więzów wyswobodzić. Ja, jeszcze będąc z nim, momentami czułam się, jakkolwiek to zabrzmi, jakby rzucił na mnie jakiś urok :P jakby w jakimś sensie zawładnął mną tak, że był tylko On, liczyło się tylko to, żeby On był szczęśliwy, spełniony itp. itd. Takie typowo chorobliwe przywiązanie do obiektu- mężczyzny, jakby był bożyszczem :P No a że nie był to z mojej strony taki znowu czysty masochizm- to oczywiście, że wiele rzeczy mi się w nim podobało, począwszy od wyglądu na inteligencji skończywszy. On mnie fascynował, łatwo więc było mną manipulować. Był taki szorstko męski :D, trochę skryty, tajemniczy, na początku to się podoba. Później zaczynał wychodzić przykry charakterek. Przeraża mnie po prostu to jak sama mu się owinęłam wokół palca i to jak na mnie działał i to że o nim cały czas myślę, pomimo tego, co się wydarzyło :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
...odpowiedzialność ...bardzo ważne słowo...kto jest winien za to że się uzależniłem ? ja sam! ...wziąć ją na siebie to koniec odwyku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
...swego umysłu nie zbadasz za pomocą swego umysłu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
Dla wszystkich pań na topiku z okazji Walentynek ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ dziś dzień zaczął się pięknie... ale beznadziejnie skończył... Nawet nie mam sił pisać... Jak ja mam pokochać siebie... Siła Wyższa daj mi chęć i odwagę do działania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jestem winna
zaczelam czytac ten temat i dostrzeglam, ze to rzeczywiscie moze byc problem wystepujacy w moim zwiazku. wczesniej nie myslalam o tym, jak o przemocy psychicznej, ale jak czytam te wszystkie objawy i to jak postepuja w kolejnych waszych historiach, to zaczynam sie bac, ze w moim zwiazku bedzie tak samo. a teraz do rzeczy... oto objawy, ktore wydaje mi sie, ze mozna zakwalifikowac do molestowania psychicznego, w ktore wykazuje mezczyzna, z ktorym jestem: Agresja, zdenerwowanie, bardzo czeste, ktore wg niego jest moja wina, czesto mowi mi "wkurwiasz mnie", "masz urojenia", "nie wkurwiaj mnie", "kurwa, japierdole, nie wkurwiaj mnie" bez znaczacych powodow albo bez powodow w ogole. wystarczy, ze jakas drobna rzecz mi sie nie spodoba, ze zrobie cos nie po jego mysli, ze sie z nim nie zgodze w jakiejs niewaznej kwestii, ze odmowie mu seksu, bo boli mnie brzuch, ze zapomne wziasc czegos malo istotnego, ze mam zly nastroj, ze zdenerwowal mnie czyms... wg niego ja nie mam prawa do denerwowania sie, bo zawsze jak okaze moje niezadowolenie, on zaczyna sie bardzo denerwowac, jest zly i okazuje mi to swoimi slowami i zachowaniem, a kazde moje kolejne slowo wkurwia go jeszcze bardziej, nawet jak staram sie zlagodzic sytuacje, to ciagle go wkurwiam, co nie mija szybko. wystarczy ze zrobie jedna rzecz nie tak jakby chcial, wtedy jego zdenerwowanie dziala na zasadzie lawiny, jedna rzecz wystarczy zeby potem przez nastepny dzien czy dluzej czepial sie mnie o doslownie wszystko, krytykowal mnie cala, to co mysle, to co robie, to jak sie zachowuje, to jaka jestem, wszystko nagle zaczyna mu we mnie przeszkadzac, jestem zla, niedobra, wszystko jest moja wina, wszystko przeze mnie, jestem zlem wcielonym i to przeze mnie on musi sie wkurwiac, to przeze mnie ma taki zjebany nastroj i dzien... czasami po prostu nie wytrzymuje tego, bo nie da sie z nim logicznie rozmawiac. wtedy po prostu ide sobie w swoja strone (mieszkamy osobno) i nie kontaktuje sie z nim. najgorsze jest to, ze nie mozna mu nic przetlumaczyc. jak wiele razy juz probowalam wyjasnic mu cokolwiek... ze przeciez nic takiego nie zrobilam, ze wcale nic nie zrobilam, ze nie zasluguje na takie traktowanie, zeby spojrzal na siebie zboku i zbaczyl jak on sie zachowuje, probowalam muwytlumaczyc, ze jego zachowanie bardzo mnie przygnebia, ze nie ma powodow zeby sie denerwowal, a jak spokojne podejscie nic nie daje, to zaczynam mowic po prostu zeby przestal, bo nie chce tego sluchac ani sekundy dluzej, wtedy on sie wkurwia jeszcze bardziej... nie ma sil czasami. ostatnio poklocilismy sie tak na ulicy. o jakas nic nie znaczaca rzecz. on zasugerowal ze wepchalam sie do jakiejs kolejki na uczelni. nie wepchalam sie swiadomie, przyszlam i zajelam ostatnie miejsce w posowajacej sie kolejce, nie wiedzialam, dlaczego kolejka z drugiej strony sie nie posowa, potem sie okazalo, ze ta druga kolejka byla jakby druga czescia tej pierwszej, ale skad moglam wiedziec skoro nie bylo mnie od poczatku. zreszta nikt nie mial do mnie pretensji z tamtej kolejki oprocz niego. w tym dniu poklocilismy sie tez rano, bo nie chcialam rano uprawiac seksu, tylko spieszyc sie na uczelnie. to go strasznie zdenerwowalo, wywolal awanture... a po tym gdy "wepchalam sie" do tej kolejki zrobil mi jeszcze wieksza awanture. normalnie pewnie w ogole by go to nie ruszylo, ale byl jeszcze wkurwiony po poranku, wiec kolejka byla punktem zaczepienia do zrobienia nastepnej awantury, nie dal sobie nic przetlumaczyc ze nie wepchalam sie umyslnie, ze nikogo innego to nie obeszlo, ze to byla ani wazna ani dluga kolejka, nic go nie obchodzilo... to byl powod zeby mnie zbesztac z blotem, zarzucic mi sto rzeczy, takich jak egoizm, samolubstwo, chamstwo, itp, itd, podniesionym glosem. w ogle nie chcial sluchac tego co mam do powiedzenia, tylko powtarzal w kolko jaka jestem zla i niedobra. kazalam mu isc, bo nie chce tego sluchac i poczekalam na tej ulicy, az odejdzie wystarczajaco daleko... potem na gg spytal kiedy wyjezdzam do domu czy cos takiego, odpowiedzialam ale juz po tym nic nie odpowiedzial. pyta sie o mnie, ale nie ma zamiaru mi nawet wyjasnic dlaczego sie pyta. czy to jest proba kontroli? chce wiedziec co robie, z kim, gdzie, kiedy, ale nic poza tym? od tamtej pory w ogole sie nie odzywa. ja powiedzialam sobie, ze bede twarda i sie nie odezwe dopoki mnie nie przeprosi i nie zrozumie swoich bledow. na razie jest cisza. ta sytuacja, ktora opisalam jest tylko jedna z wielu. bardzo czesto powtarzaja sie takie sytuacje. czasami wydaje mi sie, ze on szuka pretekstow do wyzywania sie na mnie. mial zly dzien, cos mu nie poszlo, cos sie nie udalo, co nie mialo zwiazku ze mna - gdy tylko sie spotkamy on obdarowywuje mnie fala negatywnosci. nic mu sie nie podoba, wkurza go kazdymoj ruch, moje slowo, moje zachowanie, chociaz nic nawet od niego nie chcialam, nic mu nie zarzucilam. gdy ma zly dzien, czyna mnie obwiniac o wszystko, zarzucac ze wszystko robie zle, krytykowac wszystko. ja zmeczona chodzeniem wokol niego na palcach nie mam juz ochoty wieczorem na zaden seks, a wtedy on dostaje szalu. zaciska piesci, denerwuje sie, wali w lozko, robi mine jakby chcial mnie zabic, zaczyna gloso oddychac jakby chcial opanowac narastajaca w nim agresje, zachowuje sie jakby mial mnie zaraz zbic i zgwalcic, ale zadna przemoc fizyczna nie nastepuje. obraza sie na mnie, nie odzywa sie, obwinia mnie o to, ze nie mogl wyzyc sie seksualnie. wydaje mu sie, ze mi sie musi chciec zawsze wtedy kiedy jemu. a jak mi sie nie chce, to jest wszystko inne wtedy tez zle. wszystko. jedna rzecz sprawia ze nie podoba mu sie nic. tak teraz sobie mysle, ze pieprze to, ze nie bede jego manekinem... ze nie bede znosic jego wahan nastrojow, jego humorow, jego obrazania mie, upokazania, obwiniania o wszystko, krytykowania wszystkiego, ciaglego mowienia ze go wkurwiam, ciaglego znoszenia jego zdenerwowania, tego ze ciagle mu sie cos nie podoba, po prostu nie bede tego znosic, nie dam rady. to wykancza psychicznie. czuje sie przez niego dobita, wyczerpana, zla, sfrustrowana, smutna. pewnie niedlugo za mna zateskni i sie odezwie, bedzie chcial porozmawiac. tak jak ostatnio. myslalam ze ostatnio rozmowa wszystko zlagodzi, ze powie ze przykro mu, ze nie chcial mnie obrazic ciaglym mowieniem, ze go wkurwiam, sugerowaniem, ze mam urojenia, ze wymyslam sobie wszystko, ze jestem wszystkiemu winna. ale nie. przyszedl, przytulil, usiadl na krzesle i zaczal kazanie. na temat jaka to jestem zla, jak zle postapilam, jak wielka krzywde mu wyrzadzilam przeciwstawiajac sie temu co mowi i majac jeszcze cos do powiedzenia. to miala byc wg niego rozmowa na pogodzenie. chcial mi klasc do mozgu jakies jego chore teorie, ze to ja jestem wszystkiemu winna. nie dalam sie, powiedzialam mu jak to wyglada z mojej strony, wydawalo sie ze zrozumial. ale historia powtorzyla sie, niestety, moze tym razem nie tak drastycznie, juz nie mowil az tak wiele razy ze go wkurwiam, ale pewnie znowu bedzie chcial porozmawiac. predzej czy pozniej. bo w koncu zacznie mu mnie brakowac, jak zawsze. zateskni za swoja lalka, z ktora wydaje mu sie ze moze robic co zechce. zateskni za poczuciem kontroli nade mna, zateskni za seksem, zateskni za byciem akceptowanym, za przytulaniem i glaskaniem, za okazywana czuloscia, za byciem potrzebnym i wysluchanym. i wtedy bedzie chcial najpierw "naprowdzic mnie na dobra droge", czyli zrobic mi pranie mozgu, jak to ja zle postapilam i jakie zlo mu wyrzadzilam, abym najlpiej go jeszcze przeprosila za jego winy i zeby wszystko dalej bylo dobrze do kolejnego wybuchu jego wkurwienia, spowodowanego oczywiscie przeze mnie wg niego. o nie. uswoadomilam juz sobie, jak bardzo on mnie nie szanuje i krzywdzi. od jakiegos czasu coraz skuteczniej z tym walcze, a skutecznosc ozacza tu wystuacje, wktorych udaje mi sie sprawic, ze nie musze go dluzej sluchac, co wcale nie sprawia, ze on zaczyna rozumiec. nie wiem czy uda mi sie sprawic, zeby zrozumial, bo on slepo wierzy w to co robi, mowi. jest gleboko przekonany o mojej winie i jego krzywdzie, ktora ja mu rzekomo wyrzadzam. jest gleboko przekonany o tym, ze ja zle mysle, zle robie, zle mowie, ze sie myle, ze nie warto nawet sluchac tego co mowie na temat naszych klotni, bo wg niego sie myle. zawsze. dlatego nie wiem czy jest sens z tym walczyc, czy uda mi sie cos osiagnac. na razie osiagnelam tyle, ze nie plaszcze sie przed nim, ze nie slucham tych bredni, ktore wygaduje jak nie chce, ze nie pozwalam mu wbijac mi do mozgu jego chorych teorii. uswiadomienie, zrealizowanie sobie sprawy z faktow mam za soba. nie pozwolenie na dreczenie mnie ciagle praktykuje, idzie mi lepiej, chociaz czasami jego zachowania wydaja sie rujnowac cale moje starania o to, aby nie dawac traktowac mnie zle. jzu wydaje mi sie ze jest prawie dobrze, ze bardziej mnie szanuje, gdy nagle przychodzi jego zly dzien i wszystko zaczyna sie znowu. znowu "go wkurwiam". gubie sie w tym i nie wiem czy jest po co sie starac. czy to ma sens. czy da sie to naprawic, uleczyc. i jeszcze fakty, ktore moga pomoc w ocenie sytuacji: on pochodzi z rodziny patologicznej - ojciec jest zniszczony przez alkohol, pil kiedys bardzo duzo, bil jego matke, z bratem musieli go trzymac sila. teraz ten ojciec nie pije juz, ale jak bylam u niego domu to zauwazylam jak zle zwraca sie do jego matki. krzyczy na nia. nazywa ja "glupia malpa", itp. o ona na to nie reaguje, jakby to bylo normalne... nie chce skonczyc jak jego matka. w dodatku on mial zryte dziecinstwo nie tylko przez tego ojca. obracal sie w bardzo zlym srodowisku, prawie cale gimnazjum i szkole srednia pil z kumplami z osiedla tanie wina, spirytus. bardzo duzo, na trzezwo nie chodzilo do szkoly. teraz od 2-3 lat pije rzadko, nie ma z tym poblemu, nie byl nigdy nalogowcem, bo inaczej pewnie mialby z tym problem. tak mniej wiecej wyglada moja sytuacja w tym zwiazku. prosze o jakies opinie osob patrzacych na to z dystansu, postronnych, bo sama za dlugo w tym siedze, by obiektywnie oceniac fakty, chociaz naprawde staram sie... pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
Ewo ❤️ ❤️ ❤️ "Więc poszłam, po raz pierwszy świadomie, wiedząc czego chcę." Jak tego dokonać? Jak w końcu wiedzieć czego się chce? Nie potrafię się odnaleźć za mocno wciąga mnie świat zewnętrzny, mam blokadę w wyrażaniu siebie... I jeszcze... Jak się pozbyć asekuranctwa... Nie potrafię... Mogłam dziś powiedzieć przyjacielowi prawdę. Jak mi jest bliski, jak czuję pokrewieństwo dusz. Nie sądzę żeby to była miłość... Do miłości trzeba więcej trzeba przekroczyć ten asekurancki próg... Myślę, że on też, też się asekuruje, boi się lepiej zostać przy pewnym niż iść w niepewne... choć, mówi mi takie czasem osobiste rzeczy... I w ten sposób, jak i ja bym dokładnie powiedziała. Nie wiem czego chcę. Lubię jego towarzystwo, lecz spotkanie z nim jest już raczej mało prawdopodobne...Ani ja ani on nie zdobyliśmy się na odwagę. Czego się boję... że jeśli coś powiem, coś się zmieni i już nie będę czuła się przy nim swobodnie. Pieprzony tchórz ze mnie... Z drugiej strony... jeszcze nie czuję się gotowa na związek... sama nie wiem... czuje przy nim taki spokój i radość...może to złudzenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
cieszę się że twój Urwis dał ci zgodę na miłość... Ze zaszła tak zmiana... gratuluję sukcesu. Mówiłam, że on to kiedyś poczuje ;) Ewuniu jest w tobie tyle miłości, że nie miał szans :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
prawie 40---- słuzy do tego pytanie-kim jestem JA? co jest moją najcenniejszą wartościa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
NIE JESTEM WINNA-- przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś bo to jest odpowiedzią na pytanie którego jeszcze nie postawiłaś. ..zadbaj tylko o siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
wszystkim SERDUSZKO na walentynki od jedynego faceta na ,,babskim,, forum iiiiiJJJJJJJJJAAAAAAAAAhhIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
..KUDE... POZNIKAŁY....POSZŁY SOBIE ...SAM JESTEM......hallllllooooo ...jest tu kto????????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie chodzi mi ta cholera .Internet mam radiowy ,wiadomo wiocha i nie ma łączy telekomunikacji .A twórczość kwitnie na tym forum niesamowicie .U mnie cisza nie wchodze w żadne rozmowy .Robie swoje ,bo zwojować nic nie zwojuje ,nie dotrze już nic do niego .Ciesze się bo w kwietniu wyjeżdzam i zajmę się sama sobą .Dystans ,dystans do samej siebie i problemów ,tego mi trzeba.Przez przypadek to jest coledz Stivensona /piszę jak umiem /,płatny ale każdy może się ubiegać o stypendium .Poczytaj w necie o zasadach ,jesteśmy w unii .Ale angielski oceniają też i akurat w tym coledzu liczy się czas pobytu w UK. Syn pojechał do pracy ,ale dorobek artystyczny i sprzęt miał już w Polsce .Fotografuje od podstawówki i wygrywał konkursy itd.Walentynki jutro ,ale już dzisiaj przesyłam wam łączke 🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taką mam chęć ucieczki ,wiem że to nic nie rozwiążę .Ale tak sobie na boku kombinuje ,robiłam to całe lata .Uciekałam ,i jak mnie ta kombinacja dopada terz to sobie myślę ile problemów zastanę nie rozwiązanych jak wrócę .Mówię o ucieczce fizycznej i psychicznej ,bo ja ciągle uciekałam ,a potem jak wracałam to było jeszcze gorzej .Trzeba rozwiązywać problemy a nie od nich uciekać.Albo uciekać i nie wracać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wierna czytelniczka
Nie jestem winna- Ty się boisz tego człowieka. Czy takie uczucie też odkryłaś w sobie wobec M?? Kiedy ja przeczytałam Twoją opowieść to najbardziej mnie w niej uderzyło pomimo,że tego nie powiedziałaś, ogromny LĘK. Dusze. weroniki ... swego czasu powiedział "zaakceptuj jego nie zmienialność i rób swoje" . To zdanie jest najwłaściwszym i podstawą od której trzeba zacząć. Pozdrawiam również Walentynkowo:))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jak zwykle ostatnia, chociaz zalezy z ktorej strony; u mnie sie jeszcze nie skonczyl piatek 13-nastego; nie powiem, zeby byl pechowy, raczej szczesliwy; wymusilam na mezu zakupy i wizyte u mojej siostry; nachlal sie ze szwagrem i teraz spi jak zabity, a wczesniej domagal sie spelnienia obowiazkow malzenskich, teraz nie jest w stanie ich wyegzekwowac; a mnie w to graj!; robie wszystko, lacznie ze staniem na glowie, zeby do tego nie dopuscic; zyyyyyyyyygac mi sie chce na mysl o seksie z nim; mowiac szczerze, dziwie sie dziewczynom, ktore cierpia z powodu rozstania z oprawcami; o ile jestem w stanie zrozumiec, ze trudno jest to zrobic, ale cierpienia nie moge pojac; ja oddalabym wszystko, zeby moj chcial sobie pojsc w pizdoo; Moja rodzina z pewnoscie jest dda i ddd i ktos musi przerwac wreszcie ten zaklety krag i chyba wypadnie na mnie; pewnie nie bylabym taka pewna siebie, gdybym nie miala \"zaplecza\", jak zauwazyla - taka jedna co czyta - na szczescie wiem, ze jest ktos, kto czeka na mnie z otwartymi ramionami w Polsce; ale ja wiem, ze kolejnosc musi byc zachowana - zanim zrobie krok naprzod, uporam sie z przeszloscia; sama sobie musze z tym poradzic i wiem, ze poradze poniewaz bardzo tego chce; Where are you - blue sky...? kisses;) Happy Valentines Day every one❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No coz no coz Dlaczego smutno Kochana? Bo dzis Walentynki? Ja po zastanowieniu, czy żałuję, że spędzę je sama stwierdzam, że nie! Mam zamiar sprzątać piwnicę, a po południu pójdę do kina lub koleżanki. I nawet ta piwnica jest z miłości do siebie :-D :-p No coz no coz - przytulam 🌻 A wszystkim przesyłam ogromne SERDUCHO ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezu, a co Wu tak z tymi Walentynkami? Przez ponad 30 lat nie bylo walentynek i zylismy. Przylazly skads i teraz obejsc sie bez tego nie mozna. Nie wiem, tak to jakos odbieram i odbieralam od poczatku. Jak sie kogos kocha, jak na kims zalezy - to walentynki sa codziennie - a nie raz w roku wiechec a przez reszte dni fochy albo morda rozdarta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jejku...tyle Kochane do Was napisałam i zeżarło :O Może później skrobnę znowu... A Teraz Kochane życzę Wam z okazji Walentynek i zawsze dużo i jak najwięcej miłości własnej..... Bo od niej wszystko się zaczyna... Buziaki śle z zasypanej po pas mojej wioseczki :P ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️ ❤️ :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie walentynki mogłyby nie istnieć... :O Nie pamiętam ani jednych spędzonych miło... A dziś? Hmm, przysłał mi piękne kwiaty... :O I zrobiło mi się smutno... Zaczęłam się wahać czy na pewno dobrze zrobiłam... Wiem, głupie kwiaty o niczym nie świadczą, a on zrobi wszystko bym mu wybaczyła... Tylko, że tak naprawdę się nie zmieni prawda? Przecież nie można nagle zrozumieć? Znam odpowiedź na te pytania, ale i tak po raz pierwszy od miesiąca poleciały mi łzy... Wcale nie jest tak dobrze... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
a ja dzisiaj mam doła mega doła zamykam sie w domu i w swoim świecie w piżamie i szlafroku do bani jest ten dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
rok temu miałam wspaniałe Walentynki i dlatego to takie trudne dla mnie i te mysli ze on kogos w tym roku zaprosi gdzies na kolacje i da kwiatka cięzko mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mecze sie dzisiejszego dnia. Moj chlopak zostawil mnie kilka dni temu po 3.5 roku zwiazku. Przeszlismy b.wiele, mam stwardnienie rozsiane, on schizofrenie, choroby zblizyly nas jeszcze bardziej, bylismy ze soba zawsze, mieszkamy za granica, mialam tylko jego. Odszedl, bo kocha mnie ale raczej jak przyjaciolke, ma mase problemow, konczymy jedne studia, idziemy na drugie, ale te beda platne, a jego nie stac. Brak poparcia z rodziny, mysli o powrocie do Polski, gdzie bedzie ciezej, ale studia za darmo, nie spotyka sie z nikim innym. Chce byc sam, mowi, ze ma tyle problemow w swojej glowie, ze w tym momencie nie potrafi byc ze mna w zwiazku. Kocham go nad zycie, on tez mnie bardzo kocha, ale o milosc mu chyba nie chodzi. Jest praktycznie sam, mase znajomych, ale nikt nie pomoglby mu w potrzebie, z rodzina nie ma prawdziwego kontaktu, dlaczego chce zostac ze wszystkim sam...? Co myslicie na ten temat? Dlaczego odszedl..? Happy Valentine\'s day...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Ewa ❤️ uwielbiam czytać to co piszesz jest w tym pozytywna energia ,która mi się udziela tak jak teraz jak zbaczam z drogi to wtedy Ty tym co piszesz potrafisz mnie nakierować na ta właściwą drogę i zmienia mi się myślenie znowu na normalne nie wiem dlaczego moja głowa robi mi ciągle "psikusa" myślę dobrze,jest ok przez jakiś czas a potem jakieś czynniki zewnętrzne powodują, że moje myślenie się zmienia na nieprawidłowe i tak w kółko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje za Twoja odpowiedz.. wczoraj przyszedl do mnie i caly czas przytulal. Podziekowal ze go wpuscilam i ze zgodzilam sie porozmawiac. Ja tylko sie usmiechalam, bylam serdeczna. Pokazal mi zdjecie na swojej komorce- moje zdjecie i powiedzial, ze to jego ulubione i ze nigdy go stamtad nie wykasuje. W taki serdeczny sposob odszedl.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
...tak Ewo w Raju....bardzo ważne słowo - -ĆWICZYĆ SIĘ W WYRAŻANIU SIEBIE.. ..słowem.pismem.pieśnią .tańcem ----ja uwielbiam łupanie kamieni.... wypowiedzieć swe emocje nie bać się a wejść jeszcze głębiej...ciało pamięta więcej i lepiej potrafi wypowiedzieć się...zaufać ciału.. -co znaczy WYRAZIĆ .WYRAZ.DOKONAĆ WYRAZENIA..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×