Gość Pikunia Napisano Wrzesień 10, 2015 Dobrze Cie rozumiem, moja kotka umarła w lipcu i ....lipa. Do tej pory jest mi kiepsko i pusto. Najgorsze jest to, że nie mogę mieć drugiego kociaka, bo nie ma kto się nim zająć, jak wyjeżdżam. Przeczytałam ostatnio takie zdanie: KOT TYLKO RAZ ŁAMIE SERCE - JAK UMIERA.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Pikunia Napisano Wrzesień 10, 2015 Miało być powyżej "Cię" ale nie wskoczyło - sorki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś bardzo smutny Napisano Wrzesień 18, 2015 Pisałem pod koniec maja o tragicznej stracie naszego ukochanego Samuelka. Na początku czerwca, zupełnie przypadkowo i niespodziewanie pojawił się w naszym domu nowy futrzak Willson. Miał niespełna miesiąc. Pił mleczko i spał wtulony w różowe futerko swojego legowiska.Wypełnił nam od razu pustkę po stracie Samuelka. Znów trzeba było uczyć , gdzie jest kocia toaleta, że do ostrzenia pazurków najlepszy jest drapaczek. Potem stopniowo poznawał topografię naszego podwórka i sąsiedztwa. Zaprzyjaźnił się z ostrym psem sąsiadów, którego co ranek odwiedzał w jego kojcu. Potem uciekał na drzewo przed drugim psem, którego sąsiedzi trzymają w domu. Ten nie tolerował naszego Willsonka, domowy pupilek-zazdrośnik.Trzeba było często zdejmować kocurka z drzewa, a on i tak powtarzał następnego dnia swoją zabawę . Miał jeszcze jedno niebezpieczne przyzwyczajenie. Z upodobaniem lubił wchodzić pod samochody. Kilka razy udało się zapobiec tragedii. Niestety, 15 września po południu, nasz syn, wjeżdżając do garażu, rozjechał kocurka. Willy niepostrzeżenie wszedł pod samochód, kiedy nasz syn otwierał drzwi garażu. Miał zaledwie 4 miesiące. Pochowaliśmy go na podwórku, obok Samuela. W ciągu roku straciliśmy dwa kotki. To jakieś fatum. U ludzi na wsi koty biegają latami po polach, łąkach,podwórkach. Nikt specjalnie sobie nimi głowy nie zaprząta i nic złego się nie dzieje. A my mamy takiego pecha. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej wyleczyłem go z jakiegoś poważnego zatrucia, kiedy nie jadł prawie przez tydzień tylko wymiotował żółta śliną. Był piękny, bury, z białym krawacikiem pod szyją i białymi skarpeteczkami na łapkach. Jeszcze chyba większy pieszczoch niż Samuelek. Wniósł wiele ciepła i miłości do naszego domu. Był oczkiem w głowie nas wszystkich. Powiem wam jedno. Przynajmniej w naszym przypadku najlepszym lekarstwem po stracie kota był drugi kot. Nie wiem co dalej. Boimy się po raz trzeci przeżywać traumę po stracie kolejnego futerka, ale czas pokaże. Nigdy nie mów nigdy. Do zobaczenia Samuelku i Willsonku po drugiej stronie Tęczowego Mostu. Dziękujemy wam za wszystkie wspaniałe chwile, jakie z wami przeżyliśmy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Październik 22, 2015 Odejście zwierzaka to chyba jedna z najsmutniejszych rzeczy na świecie ;(. Naprawdę. Ważne jednak żeby mieć poczucie że zrobiło się wszystko aby jak najlepiej mu się żyło i żeby jak najgodniej odszedł. Jak zwierzak bardzo choruje wtedy ważne jest trafić na odpowiednią klinikę weterynaryjną. Ja z moją kotką chodziłam od małego do olsztyńskiej kliniki AS gdzie potem z czasem odchodziła na nowotwór (była przy tym w podeszłym wieku). Lekarze zrobili tam wszystko żeby Elza jak najlepiej przez to przechodziła. Nie dało się już niczego więcej zrobić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Październik 22, 2015 Ja mam trzy gryzonie i mimo, że nie mam z nimi kontaktu jak inni ludzie zpsem lub kotem, to sam fakt, że sie nimi zajmuje napawa mnie sentymentem, lubię na nie patrzeć/ Lubię jak się bawią, lubię dostarczac im rozrywek, nowych pokarmów. brać na ręce, pozwalac po sobie biegać, obserwowac emocje w oczkach. zwierzaki mnie wzruszają, a jeszcze bardziej- Wy;-) buziaczki dla Was wszystkich, co kochali swoje stworki. Zwierzaczki to kwiatuszki. osłoda zycia, promyczki radości. Pozdrawiam cieplutko ludzie i ich zwierzęta a także zwierzęta i ich ludzi;-p Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość małag Napisano Styczeń 8, 2016 Nie można sobie poradzić. Przeżyć można, choć dziś - dzień po śmierci mojego Homera (niewyobrażalnie szybko zgasł - ta cholerna mocznica) mówię to z trudem, ale tak. Poradzić sobie? Nikt Go nie zastąpi. Zabrał ze sobą ogromną cząstkę dobrej mnie. Więc jak sobie poradzić z taką raną. Dopiero chyba, gdy i ja przekroczę granicę... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 11, 2016 Masz rację, nie można sobie poradzić ze śmiercią zwierzaka, z żadną śmiercią. Rana w sercu się goi ale blizna pozostaje, jakaś część nas również umiera wraz ze zwierzakiem.Kiedyś, kiedy nadejdzie czas spotkamy je wszystkie...wierzę w to... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ku pamięci Kici Napisano Styczeń 28, 2016 Dziś odeszła moja ukochana Kicia, ruda kotka. Diagnoza- ostra niewydolność nerek. Gasła w oczach mimo kroplowek , leków. Nadszedł straszny moment, gdy Pani weterynarz powiedziała, że już nic nie da się zrobić. Szok, niedowierzanie i pytanie- dlaczego to ją spotyka. Była najpiękniejsza, najbardziej łagodna, ufna i zawsze oddana. Mówiłam też do niej -córciu. Była członkiem rodziny. Odprowadzała mnie do sklepu i poznawała odgłos silnika samochodu, kroki, gdy wracałam z pracy. Rano budziła delikatnie przed budzikiem i mruczała , dopóki nie wstałam. Towarzyszyła przy porannej kawie. Spoglądam na parapet, na którym tak lubiła przesiadywać. Mój syn, patrząc smutnym wzrokiem odsłonił roletę - jak zawsze, by Kicia mogła obserwować wszystko, co dzieje się na dworze. Nawyk. Widzę ją, jak układa się przy laptopie i łapką dotyka klawiszy. Boli, strasznie boli. Łzy lecą bezwiednie. Już nic nie będzie tak jak wcześniej. I ta myśl, czy byłam wystarczająco dla niej dobra, czy mogłam zrobić coś więcej... Jak bez niej żyć, cały dom ją przypomina. Dziękuję, że była, że obdarzyła mnie miłością. Piszcie, jak poukładać sobie to wszystko. Jestem zrozpaczona, to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Będzie mruczała zawsze w mej pamięci. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 29, 2016 Już raz żegnałam kota i psa.Były w moim życiu długo, od dzieciństwa, a pożegnałam je jako dorosła osoba.Nie dało się żyć bez zwierzaków,są kolejne,a kot ma niewydolność nerek.Życie jest takie okrutne i niesprawiedliwe,że dobrzy ludzie i ich zwierzęta zawsze spotykają jakieś nieszczęścia, choróbska i inne atrakcje.Czytałam wasze posty,smutne i tyle nas jest:-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 29, 2016 jak poradzic sobie ze smiercia dziecka??? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 29, 2016 Dziecko to już inna bajka.Trudno pogodzić się z jakąkolwiek śmiercią,profesjonaliści są od tego,by pomóc. W razie potrzeby można brać jakieś leki,nie rozdrapywć ran pisaniem na forum.Znam przypadek kiedy pewna pechowa osoba kupiła sobie kota za 1800 zł,dziecko wyniosło go przed dom,wlazł na koło czy coś i osobiście go rozjechała wjeżdżając do garażu. Wszyscy byli w szoku,te biedne dzieci to widziały,rozpacz i obwiniali się wszyscy.Jedni się śmiali sąsiedzi, inni współczuli,a biedny kot przypłacił życiem brak opieki ze strony dzieciaków. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Styczeń 29, 2016 Niewydolność nerek to częsta przyczyna śmierci kotów i nic nie zrobimy,możemy tylko zapewnić leczenie jak długo to możliwe. Jednak większość kotów ginie w wypadkach,przez felernego właściciela, który nawet siatki na balkonie nie założy, a potem skarży się, że kot wypadł.Kot w domu nie powinien się szlajać się po posesjach sąsiadów i po ulicach to go nic złego nie spotka.Kastraty trzymają się domu i nie dorwie ich tak łatwo zły pies sąsiada, ani go nie przejedzie tak łatwo jak te nie kastrowane włóczęgi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 13, 2016 stracilam mojego Toma tydzien temu.i wciaz nie moge dojsc do siebie.Tak bardzo mi go brakuje.Wybralam go ze schroniska wsrod innych biednych kotow.Kiedy opiekun zapytal mnie ktorego kota chce odp :ktory z nich jest najdluzej tutaj...i dostalam Toma to bylo cudowne 9 miesiecy dziekuje kochany za to ze byles przy mnie.Odszedl bo dostal ogromna infekcje dziasel,zebow,nerek.moj weterynarz zapytal mnie czy pozwole mu odejsc i ja sie zgodzilam...zegnaj moj przyjacielu,tak bardzo Cie kocham i do zobaczenia w Niebie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 13, 2016 Współczuje ci bardzo:( moja kotka czesto choruje na dziasla i juz miala kilka zabiegów z zębami, zawsze w porę reagowalam bo kot moze szybko umrzec od tego, okropna infekcja moze wejsc. Musisz odczekać , przetrzymac ten bol, kazdy kotek jest wyjatkowy. Radze ci wziac nowego kotka. Takie juz nasze zycie kochana. Zawsze gdy twoj kotek bedzie czuł sie zle to nie czekaj bo to nie minie, trzeba ratowac bo on nie powie co mu jest i co go boli. Wez nowego kotka , wyciagnij jakas sierote z ulicy badz z schroniska, uratuj jakiemuś kotkowi zycie, daj mu szczescie a lepiej sie poczujesz. Pozdrawiam cie kochana , bol minie ale zawsze bedziesz go wspominać. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 13, 2016 Do Pani ku pamięci Kici - pani tez wspolczuje , pieknie napisalas, dopiero dzis odkrylam ten temat w tematach na kafe. Kocham was za to ze kochacie koty. Ludzie ktorzy kochaja koty to dobrzy ludzie. Kazda infekcje kotka trzeba leczyc, gdy choruje moja to nie mysle ze stracę kase, lecę i ratuje a byly juz ostre jazdy z nia, byly narkozy i inne rzeczy. Bardzo wam wspolczuje i weźcie naprawde inne kotki by pomoc przetrwac im zimę i głód :):) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 13, 2016 Minęły ponad dwa lata odkąd mój Eduś odszedł. Nie mogę sobie darować, że ja , pracująca w szpitalu, nie rozpoznalam nowotworu! Kocham Cię, mój najcudowniejszy kocie . Tęsknię każdego dnia :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 13, 2016 Jak sobie poradzić? Nie zatrzewiać się w bólu. Nie roztrząsywać i nie gdybać nad tym, nad czym nie mamy kontroli. Pamiętać te swoiste i niezapomniane wesołe chwile które mają tylko nasze pupile. Każdy ma inne...takie swoiste i niepowtarzalne. Przedewszystkim, przygarnąć następnego pupila z chroniska który tak bardzo potrzebuje domu, poczucia bezpieczeństwa i być kochanym. Przygarnąć, bo tylu czeka żeby je pokochać i nigdy, przenigdy nie porównywać do poprzedniego. Za każdym razem, Ci, którzy to zrozumieją, stajemy się jeszcze lepsi w stosunku do naszych następnych pupili. Pozdrawiam i trzymajcie się wszyscy którzy cierpią po utracie słoneczka. Przygarnijcie następne. One czekają na Twój dom. Nie zamykaj serca tylko pomóż ich braciom i siostrom które czekają samotnie w klatkach schronisk. P.S. Pochowaliśmy 2 ukochane miłości po długim i kosztownym leczeniu, ale mniejsza o to, kochamy naszą trzecią równie mocno bo ich wartość nie zna ceny pieniądza. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Tom gość Napisano Luty 15, 2016 kochani,dziekuje za cudowne slowa,patrze na zdjecia Toma i usmiecham sie do niego...dzis wzielam nastepnego futrzaka od osob ktorzy chcieli oddav go do schroniska ...(bo juz za duzy do apartamentu...)Witaj Puszku w rodzinie.....Jestescie cudowni,dziekuje i trzymajcie sie kochani.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmamaCzesia Napisano Luty 16, 2016 Jesteś wielka :-) Wiem, jak to jest, serce na razie uchyla drzwi Puszkowi bo do tej pory należało tylko do Toma ale wkrótce otworzy je szeroko a Ty znów będziesz szczęśliwa :-) Wymiziaj Puszka ode mnie :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość goTomść Napisano Luty 16, 2016 Wymiziam Puszka z przyjemnoscia.Dziekuje za wspaniale slowa(czy ja wspomnialam ze mam tez seniora ktorego uratowalam od smierci 5 lat temu i nazwalam Rocky,tak wrzeszczal zeby mu pomoc i ja go uslyszalam)Mam Rockiego i Puszka I ciagle oplakuje Toma.Kocham Was za to ze nmoge pisac to wszystko i mnie rozumiecie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Luty 17, 2016 Zawsze gdy umrze kotek to przygarnijcie odrazu nowego ktory was potrzebuje. Jednemu daliscie szczescie to dalej dawajcie innym kotkom. One beda szczesliwe i wy tez bo znow poczujecie nowa milosc kota, poczujecie bicie jego serduszka .... warto. Dając szczescie sami bedziecie szczesliwi. Kotki czekaja :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmamaCzesia Napisano Luty 17, 2016 Oooo, to widzę gośćTom że masz szczęście do małych kocich nieszczęść jak ja :-) Moje dwa obecne to również znajdy po ciężkich przejściach. Mój nieżyjący Czesiu tez był pechowy i potrzebował dużo uwagi i opieki, pewnie dlatego do dziś nie mogę pogodzić się z jego śmiercią (a to już 1,5 roku). Kto raz kochał kota ten nie da rady funkcjonować bez tych cudownych mruczycieli :-) A dziś dzień kota, pamiętamy, wspominamy, rozpieszczamy, kochamy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 12, 2016 Wczoraj odeszła Kira. Miała 10 lat. Zachorowała na dziąsła - któryś z kolei raz. Zawsze się z tego wykaraskała, trochę antybiotyku, steryd, karmienie strzykawką - było dobrze. Choroba jednak nawracała. Miała mieć usunięte zęby, ale przez to, że była delikatna, czekałam, aż "nabierze ciała" i będzie mogła bez ryzyka przeżyć narkozę. Nie doczekała się... Kira była wspaniała, delikatna, subtelna, a przy tym nazywaliśmy ją "gadającym kotem", bo, patrząc w oczy, miauczała kocim basem, co było dziwne w związku z jej delikatnością i posturą. Ale to wspaniałe wspomnienia z jej życia, a mój ból i wyrzuty związane są z tym, że nie potrafiłam być z nią gdy odchodziła. Mała drgawki, bałam się jej śmierci. Jestem samolubnym tchórzem, nie pozwoliłam jej uśpić pomimo jej wielkiego, niewyobrażalnego cierpienia i bólu, bo chciałam ją zatrzymać jeszcze, a potem, gdy była już przy końcu swojego kociego życia, nie potrafiłam być z nią. Gardzę sobą Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość z kotemmm Napisano Marzec 12, 2016 Poplakalam sie, czytajac Wasze wpisy:( jestescie dobrymi ludzmi, wlascicielka Kiry tez, chociaz nie potrafila z nia byc w takiej chwili..... ja bylam przy swoim piesku, umarl na moich rekach, patrzac mi w oczy....ten widok przesladuje mnie do dzis, nic nie mozna bylo zrobic, mysle, ze on tez to wiedział, a jednak mam jakies poczucie winy, to zostanie do końca.....do czasu, az spotkamy sie za teczowym mostem:( Teraz moj 9 letni kot choruje na niewydolnosc nerek, poki co, jest dobrze, ma odpowiednia diete i wszystko, co tylko chce, rozpieszczam jak moge i ciesze sie kazda chwila....:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Tom Napisano Marzec 12, 2016 Moi kochani,chcialam podziekowac za to ze moge napisac tutaj co czuje po smierci mojego ukochanego kotka Toma.Jestem z Wami i bardzo dziekuje za wsparcie.Moje dwa koty pozdrawiaja Was bardzo serdecznie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość darii711 Napisano Marzec 13, 2016 W piatek rano stracilysmy z mama Bazylka - mial 20 lat, piekny wiek. Z poczatkiem roku chorowal na trzustke lecz dzieki walce wyszedl z tego a byl strach, ze go stracimy. Tydzien temu zlapal infekcję gornych drog oddechowych, niestety od drugiego kota, do tego okazalo sie, ze ma serce chore i tak kardiolog byl w szoku ze taki wiek z wada serca ktora dopiero wykryl. Kilka dni ostatnich Bazylek mieszkał u weta dr. Hildebrand swietny znany weterynarz, moze ktos zna. Bazylek dostawal obrzek pluc i sie dusil dlatego musial byc pod namiotem tlenowym, na ktoplowkach i lekach aby mogli go obserwowac i w pore zareagować. Jeździlysmy do niego codzienne, nie bylo poprawy, on juz nawet nie chcial z namiotu wyjsc bo wiedział, ze to mu pomaga. W piatek gdy juz naprawdę bylo fatalnie, Bazylek spojrzał swoimi oczami dużymi na mame i westchnął - on juz chcial odejsc, podjelysmy decyzje o eutanazji. Zabralysmy do domu ostatni raz ciałko zeby ostygl, pozegnalysmy sie i został zakopany w ogrodzie. To byl duzy bialo czarny kot z duzymi pistacjowymi oczami - tak pistacjowe. Byl ulubiencem mamy, spali razem, pracowali razem. Bardzo sie kochali. Trzymał w domu mores nad reszta stada. Pozostał wielki smutek i pustka, pustka ktora czuc pomimo pozostałych kotow. To byl czlonek rodziny. Mial ulubione zwyczaje, miejsca, jedzenie. Czas ponoc leczy rany lub przyzwyczaja nas do bolu, pozostaje ogromna tęsknota. Ile by czlowiek dal by chwile zdrowiutkiego Bazylka wróciły.... Pamiętajmy o naszych mniejszych czlonkach rodziny w futerku. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 13, 2016 mój kot jeszcze żyje, ale już musi mieć kroplówki co drugi dzień. Weterynarze proponują zostawić go przy życiu dopóki jeszcze będzie chciał jeść. Już dwa lata choruje na niewydolność nerek, a ma dopiero 7 lat. Problem w tym, że to chyba mój drugi i ostatni w życiu kot:-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość olo018 Napisano Maj 23, 2016 Witam,12 maja podjeliśmy decyzje o uśpieniu naszej ukochanej pusi miała 8 lat, w styczniu przestała jeść i u wet dostała zasztrzyk przeciw zapalny miała gorączkę,ale to nic nie dało nie jadła wiec zostawiliśmy ją u wet ,miała też problemy przy oddychani,okazało się że ma wodę w płucach zrobili jej punkcje i na następny dzień to samo ale dostała zastrzyk odwadniający i na 3 dzień zabraliśmy ją do domu. Okazuje sie że maiała jakiś guz czy coś podobnego na klatce piersiowej,ale po powrocie do domu zaczęła jeść chodź miała ok 4,4kg a wcześniej ponad 5kg, i dostała tabletki na odwodnienie 1/4 na dzień i tak było do początku maja gdyż znów zaczęła coraz mniej jeść i ponownie 3 zastrzyki odwodniające ale nic nie pomogło więc zostawiliśmy ją u wet ponownie punkcja jakaś komora tlenowa i nic w końcu miała tylko 2,7 kg więc nie było na co czekać,była taka kochana!!,ale chyba cierpiała bo ostatniej nocy w domu kiedy ją głaskałem to tak mruczała żałośnie że szok. Straszna pustka w domu normalnie aż huczy w uszach,wszyscy jesteśmy zrozpaczeni wszystko co się pomyśli to to że już je nie ma wszystko jest do czasu jak była,nie wiem czy może nowy kotek zapełni nam tą pustkę w sercach ale jest totalna tragedia,łzy same lecą ciężko się zasypia,serce się krajało jak patrzałem na cierpienie moje córki,bo to był jej kotek ,kiedy to minie bo boli i boli chodź wiem że już nie cierpi nasza pusia . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmamaCzesia Napisano Maj 25, 2016 olo018 doskonale rozumiem Twoją rozpacz ale koniecznie przygarnij nowego kotka, kochaj go i nie porównuj...cały czas wszystkim powtarzam że koty pozostawiają nam miłość w spadku po to abyśmy przekazywali ja kolejnym zwierzakom. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość olo018 Napisano Maj 29, 2016 mamaCzesia dzięki za słowa otuchy!,podjęta decyzja o nowych kotkach będą dwa bo pustka w domu rozrywa mi serce normalnie,nie ma ochoty wracać z pracy do domu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach