Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość już nie jest mi smutno
http://www.maszke.pl/2010/02/zmien-nastawienie-i-zacznij-dostrzegac-we-wszystkim-dobra-strone/ Przeczytajcie to. W tym jest tyle prawdy. Mnie odnalezienie tego sposobu zajęło 8 miesięcy...a tak naprawdę 2 lata. Czytajcie i DZIAŁAJCIE!!! Przypominam sobie słowa swojego byłego, tego za którym tak tęskiłam: rzeczywistość jest z takiej samej materii co marzenia. Wymarzyłem sobie Ciebie i jesteś. Co wieczór, przed snem i rano zaraz po obudzeniu układam sobie scenariusz swojego życia. I wszystko jest tak jak sobie to wymarzyłem. Nie wiedziałam o czym mówi. Teraz już wiem, że to działa:) Tylko ja byłam lekki niewypałem ;) (żart)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
angie666 każdy ma na to swój sposób. trzeba samemu przez to przejść, inaczej się tego wszytkiego nie zrozumie. najważniejsze to nie poddawać się i mieć świadomość, że TO MY JESTEŚM NAJWAŻNIEJSZE! buziak! od dziś zmieniam nik na: JESTEM SZCZĘŚLIWA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Aga__________
Napisałam pół strony i okazało się że kod niewłaściwy i mi zmazało...Teraz napiszę tylko tyle, że dla mnie za wcześnie by cieszyć się ze słonka i z wiosny, że jest mi źle zwłaszcza ze widzę że on jest szczęsliwy i nie ze mną, i że to nie ja jestem przyczyną jego szczęścia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uśmiecham się do Was
to ja, dawna już nie jest mi smutno:) Miałam dzisiaj cięzki dzień w pracy. Ledwo na nogach stoję. Ale zaraz peeling kawowo-solno-oleisty i lecę na trening. To poprawi mi nastrój. Wiem Aga co czujesz. Ja mam to samo ale nie ma co płakać na rozlanym mlekiem. Trzeba z tego wyciągnąc wnioski i żyć dalej:) Dzisiaj do mnie dotarła oczywista rzecz. Rzecz, którą wcześniej wiedziałam ale nie wbiłam sobie jej do pustego łba. Ja i wszystkie/wszyscy tutaj zostaliśmy już upokorzeni i dalsze upokorzenia nie powinny mieć miejsca. Zostaliśmy upokorzeni w momencie jak ktoś odrzucił naszą miłość. To jest tak wielkie upokorzenie i wstyd, że na to pozwoliliśmy, że powinniśmy dla takiej osoby umrzeć a nie żebrać o uczucie. Ktoś tu pisał o byciu niepotrzebnym odrzutem (chyba Zaza) i miał rację. Osoba, którą kochała upokorzyła mnie odchodząć do innej. I powinnam już wtedy zapaść się pod ziemię a nie upokarzać się dalej. Pomyślcie o tym jak bardzo ktoś Was upokorzył - to powinno pomóc przed wykonaniem następnego głupiego ruchu. Kiedyś do Was to dotrze. Walnie Was niczym grom z jasnego nieba i wtedy poczujecie większy ból niż bycie porzuconym. Nie słuchałam nikogo...teraz żałuję. Chociaż z drugiej strony wyciągnełam z tego wnioski:) Nigdy więcej. I w tym przyadku nie mam mowy o nigdy nie mów nigdy. Buziaki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety wracam na ten topik byłam z byłem tym razem 5 miesięcy a tak w ogóle 2 lata i za 3 dni był miesiąc zostawił mnie tym razem bo nie mogę znaleźć już 9 miesięcy pracy i według niego mało robię i teraz sama bez pracy kasy i jego minęło 6,5 godziny i jest mi zleeee matko jak go kocham on nie mnie lubi pierwszy facet marzenia dom dzieci ślub teraz niema nic jest gg blip nk piękne sms na dobranoc i teraz nie będzie pustka !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
Cześć, już do Was napisalam o mojej tęsknocie, bólu ... o tym, co nadal jest we mnie... I skasowałam to. Rozpamiętując coś, czego nie ma, nie pomoże mi i Tobie... Chce zapomniec, chcę zyć, uśmiechac sie i dać sobie szanse Tego i Wam zyczę, powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny. Głowy do góry, cycki do przodu. Świat nie kończy się na rozstaniu. Wręcz przeciwnie, Wasze życie dopiero teraz się zacznie. Dziękujcie losowi za to, co zostało Wam dane w chwili, gdy oni na własne zyczenie zniknęli z Waszego życia - to wielki dar - szansa na nowe, lepsze życie. :) U mnie życie płynie dalej. To już prawie 10 miesięcy, wszystko wyglada zupełnie inaczej.. Zupełnie inaczej niż miało wyglądać w moich planach i marzeniach sprzed roku. Z perspektywy chwili obecnej mój związek z byłym jest jakby zapamiętanym po długiej nocy snem, zupełnie surrealistycznym i nie dociera do mnie, że byłam kiedyś z tym człowiekiem, personalnie z tym człowiekiem. wiem tylko, że był w moim życiu piękny /a raczej piękny z wierzchu' epizod i nie warto już do niego wracać, Pora tworzyć kolejne. Są wzloty i upadki, na szczęscie niewielkie i rzadkie. Podobnie z uczuciami. Zakochałam się, wciąż w tym trwam. Tylko ostatnio boli fakt, że mój obecny partner 'strzela fochy' gdy pracuję i urywam szybko rozmowę nie mając czasu na pogaduchy całymi popołudniami, gdy pracuję nad tegoroczną maturą... Wszystko do przezycia jest. poza tym jest cudownie. Czekał na mnie ponad 2.5 roku. Kocha mnie... Chce ze mną być do końca.. A ja? Ja wciąż buduję w sobie zaufanie i uczucie. Mam nadzieję.... WIEM, że kiedyś będę potrafiła powiedzieć "kocham" :). Żyję nadzieją... nie! wiarą w cudowne DZIŚ. nie JUTRO. DZIŚ! :) moniaczek (wybacz jesli przekrecilam nick) - poniżona? ależ nie, Kochana! :) to on poniżył się i to bardzo! Zadaje się z panną w moim wieku mając na karku 35lat, tuż po rozstaniu ze swoją dojrzałą kobietą! Moniaczek - czyzby nie dawał Ci rady? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w ogóle sobie nie radzę
jestem 4 miesiące po rozstaniu. czytam te wasze historie i mnie boli serce. wyrywa się z bólu. czuję się jak niepotrzebny gałgan. jak ktoś zupełnie niepotrzebny. Z pewnej dziewczyny stałam się nikim. niczym niepotrzebny śmieć. kochałam mocno. nie, mój świat się nie zawalił. ale czuję się podle. zostawił mnie dla innej. jest z nią do tej pory. odszedł bez słów wyjaśnienia. może i to lepiej. bo nie chciałabym usłyszeć, że jest ona. ktoś lepszy ode mnie. zawsze tak jest, jak ktoś nas porzuca nasze poczucie wartości spada do zera. nie wiem cz to zależy od psychiki czy tak każdy ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie Dziewczyny (i chłopaki tez). Od niedzieli czytam Wasz topik, próbuję się pocieszyć i podnieść z mamrazmu rozstania. Wczoraj minął miesiąć od kiedy nie jesteśmy razem, ale dopiero po tym miesiącu wiem, że to już definitywny koniec, wcześniej dawał mi nadzieję, że jeszcze coś da się uratować, a ja głupia wierzyłam i chyba przez to, że się odzywałam do niego - pisałam na gg/ smsy, wyszło jak wyszło, w koncu miał mnie dosyć :( eh... a j nadal go kocham, tak bardzo, serce mi sie kraja, do niedzieli żyłam chyba w szoku, że już nie jesteśmy razem, ale mieliśmy ostatnią rozmowę (na gg) i kiedy napisał "chcę odejść" dotarło do mnie, że to już "game over", poryczałam się jak dziecko, cała się trzęsłam, nie chciało mi się żyć, straszne to było, jakby ktoś wyrwał mi serce ręką i jeszcze je zmiażdżył :.( eh... niby miesiąć już, ale boli jak cholera :( pierwszy tydzień cały przeryczałam i przesiedziałam na łóżku, zero życia, i tylko żyłam (wtedy) nadzieją, że on jeszcze wróci... Byliśmy razem 14 miesięcy, ostatnie pół roku to dość częste kłótnie, głownie o brak czasu na spotkania, ale potrafiliśmy się dogadać, pogodzić, ja jakiś czas temu chorowałam poważnie, byłam już tym wszystkim załamana, myślałam, że nie wyjde z tego cało :( ale jakos przeżyłam, za to została mi depresja, która lubi wracac co jakiś czas... okres przed bożym narodzeniem był tez juz okropny, nie moglismy sie dogadac, on mial duzo pracy, ja nauki (studiuję) nie mielismy za duzo czasu dla siebie, i jeszcze te moje regularne kłopoty ze zdrowiem, czesto chodzilam smutna, żaliłam mu się choć nie chciałam, bo chyba nikt nie lubi zamartwiać ukochaną osobę... czasami wolałam zagryzc zęby i powiedziec, ze jest ok i jakos sama sie z tym uporac, tylko, ze jak potem to wychodzilo na jaw, to były awantury, ze nie mówię mu wszystkiego :( i mi i jemu było ciezko zaufac drugiej osobie, bo mielismy za sobą ciezkie przezycia z poprzednich związków, z czasem tez sie dowiadywałam, ze On tez nie mówil mi wszytskiego (np ze mial kryzys, bo jakis głupek pisal do niego na mój temat same kłamstwa, ale wyjasnilismy to sobie i On wiedzial ze to nieprawda, co o mnie pisano...) ale ja jakos to przetrawilam, ze nie podzielil sie tak powazną rzeczą od razu, tylko prawie po 4 m-cach... mówil, ze nie chciał mnie tym ranić... (wtf??) eh... :( Po ostatnim Sylwestrze zaczęło sie już bardzo psuć, on zaczął się oddalać, wymawiać pracą, nawet jak miał wolne, to mówil, ze jest zajęty i się nie spotkamy, a ja głupia czekałam, ze to minie :( ze jak przejdzie moja sesja i jego ciezki okres w pracy, to sie wszystko poprawi i będzie ok... ale tak nie było, sesja nie minęła, a ja usłyszałam, ze on nie chce życ w kłamstwie, ze bardzo się zmieniłam (to fakt, po najcięższym okresie w chorobie mialam juz inne spojrzenie na wszystko, z czasem w koncu udalo mi sie osiągnąć cos dla mnie waznego i to mnie zmieniło... nie byłam juz zakompleksioną dziewczynką). Teraz, to widzę, zę jak mi udało się zdobyć, to co próbowałam od bardzo dawna, to w zamian zaczęło się psuć miedzy nami, a raczej on sie oddalał, bo ja spokojnie mogłabym przetrwac te kłotnie i tez ciezki okres braku czas, zeby byc dalej razem. Może nie dawałam mu wsparcia jakiego potrzebował? :( widzialam ze jemu tez jest ciezko, starałam sie go wspierac, choc mi samej było niełatwo, głównie przez depresję, ale byłam przy nim, moze nie zawsze ciałem, bo zawsze sie popraostu nie da... eh... a i serce mi pękało jak widzialam, ze jemu jest ciezko :( a ja go jeszcze obciążam swoimi problememi, takie błędne koło :( nie wiedziałam, co robić - mówić wszystko, żalić sie, czy zacisnąć pięści i jakoś samemu przetrwac i nie dołować dodatkowo ukochanego... eh... :( wg mnie i tak źle, i tak niedobrze :( Nie mam już czego ratować, usłyszałam tylko, że to rozstanie to moja wina, że ja "zabiłam tą miłość", ze miałam szansę u niego, ale ją straciłam... Choć jeszcze miesiąć wczesniej pisał, ze jesli bym sie zmienila, to by do mnie wrócil... (w sensie zmienila --> głownie pokonała chorobę i depresję), napisal to, mimo iz jak mówil, mial zasade, ze "dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzi", nie wiem czy kłamał wtedy, ze wróci, czy co :( teraz widze, że to wg mnie nie było szczere... A jeszcze na początku lutego przyjął moje zaproszenie na spotkanie walentynkowe pod koniec miesiąca. Chciałam mu pokazac, ze mi nadal zalezy... i to był błąd. Nie wiem po co przyjął zaproszenie? Chciał sie najesc i obejrzec film w kinie za free??!! W niedziele chciałam jeszcze z nim pogadac (znów na gg) co było źle, ale odpowiedzial tylko, ze nie chce sie tłumaczyc ze swoich decyzji i ze nie jestem gotowa na taką rozmowe (moze i nie byłam, ale nie chciałam juz wracac do tej rozmowy za czas jakis, bo nie chce w nieskonczonosc rozdrapywac ran, tylko załatwic to od razu, bolało by bardziej, okropniej, ale przynajmniej miałabym to za soba... :( ) powiedział NIE naszej rozmowie, nie prosiłam więcej, bo więcej juz nie bede, skaowałam jego nr gg (nie wiem czemu nie zrobiłam tego od razu, w styczniu, po rozstaniu, tylko dołowałam sie i żyłam nadzieję, czytając jego opisy) i powiedzialam sobie, ze sie juz nie odezwe. koniec upokorzen :( Serce tak bardzo boli!!!!!!!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Hmmm 23 luty. 2010. bedzie dniem ostatecznego finiszu. Wczoraj rozmawialismy po raz ostatni na gg. Dzisiaj wszystko usuwam. Rozmowa w kwestii finansowej oddanie dlugow, jego w stosunku do mnie. W czwartek sie spotykam. I to koniec wszystkiego, zniszcze ten sentyment ktory mi pozostal. Bo chyba jedynie tylko to w sobie mam. Staje sie z dniem dzisiejszym zamknietym rozdzialem dla mnie. I KONIEC OSZUKIWANIA SAMEJ SIEBIE. mowienie sobie, ze zapomnialam w konuc to 10 miesiecy. przeciez ma dziecko. nie, ze mialam nadzieje, po prostu, jakos myslalam, ze po 4 latach bycia razem nalezy nam sie jakis kontakt. ale to bez sensu. kazdy z nas poszedl juz dawno jakas strona. jesli nie wyszla nam milosc, nie ma co liczyc na przyjazn - przeciez kur* to bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
nie pamietam waszych wszystkich imion, nie siedze juz tak czesto jak kiedys tutaj, ale staram sie byc na bierzaco. jedyne co powiem to do Zazy - jestes silna mloda osoba, pamietaj ze masz czas na wszystko, a czas tez ukoi kazda bolączke i kazdy żal w Tobie. jestes bogata osoba, stad moze to Twoje analizowanie swiata i zycia. dbaj o siebie. i te Twoje cocer spaniele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja osobiscie po roztaniu wlaczylam plyte kasi kowalskiej i pink i wyobrazalam sobie ze spiewam do niego" to the hell with ya" albo "niewmawiaj mi czy chcesz tez czy nie moj jestes i tak ciebie zjem" pink 1wsza plyta a kasi kowalskiej "gemini" pozniej przyszla faza ryku az zabraklo lez zasada klin klinem nie dziala bo krzywdzisz innych niewinnych .pozdrawiam i powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzuconaaaa
scali Ty chyba z Krakowa jestes?ja tez i jestem w podobnej sytuacji.. :( jak chcesz to mozemy w realu pogadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Nasze życie w naszym rękach ! Szkoda , że słonka dzis nie ma :) ale wiosna już pełno parą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jestem z Krakowa jak chcesz pisz na meila kocciak@gmail.com a może za niedługo się spotkamy :). Ja jestem jak mogę być bo mi nie wolno siedzieć że nie mam pracy :(.Ale jak bendę to możemy pogadać :0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm...rozstanie? Nie należy nigdy do przyjemnych rzeczy bez względu na to która ze stron zrywa. Pierwszą rzeczą jaką zawsze robiłam to usuwanie wspomnień - kasowanie smsów, chowanie zdjęć na dno szuflady, wyrzucanie nr gg (na jakiś czas). Tak unikałam rozpamiętywania. Kolejną rzeczą która mi pomagała była rozmowa z najbliższymi, dobra przyjaciółka to podstawa. Nierzadko rozmową towarzyszyło dobre wino, ale my kobiety nie zalewamy się w trupa jak faceci;) Gdy już troszkę czasu minęło zawsze wpadałam na pomysł, żeby zrobić coś dla siebie!!! Kiedy jesteś w związku i kochasz to większość czasu i energii poświęcasz swojemu partnerowi. Kiedy się rozstajesz musisz zrobić coś dla siebie!!! Zapisz się na siłownie, znajdź pracę, pójdź na kurs językowy w ten sposób można się łatwo dowartościować. A jeśli złe myśli powracają w chwilach gdy masz za dużo wolnego czasu i jesteś sama to niezbędne są...porządki. Mały remanent w szafie to zajęcie na całe popołudnie i skuteczny zwalczacz złamanych serc:D Głowa do góry wszystkie "Eksie" zawsze nalezy pamiętać, że czas leczy rany a my jesteśmy silne!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie nic ciekawego.... Cisza z ex nadal .... Już nawet nie wiem ile to czasu:] Co raz mniej myślę o Nim...o tym co było...Jakby to było już x lat temu :] Jakby było nieprawdziwe :] Dziwne uczucie...Ale dziś byłam w Sephorze i powąchałam perfumy, których używa/ł i trochę mi się przypomnialo :] Zawsze zapachy wszelakie przywołują u mnie wspomnienia?:) Co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eh... scali :( to smutne :( wiem co czujesz, bo ja miałam podobną sytuację :( miał mi się oświadczać, we wrześniu ślub, a tymczasem... eh... wszystko się rozpadło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
przykre sa nasze historie,przykro jak zostajemy porzucone:( u mnie bez zmian,nie pomagaja dodatkowe zajecia,sprzatanie domu,ktory juz lsni czystoscia,nie pomagaja wyjscia ze znajomymi,bo jeszcze bardziej sie pograzam(nie wiem czemu) i intensywniej mysle o nim..chore to...ale dla poprawy nastroju podcielam wlosy,zaczelam bardziej dbac o siebie,choc nie narzekam na figure,ale wiecej spaceruje i biegam,do tego codzienne zabiegi typu peeling,maseczki itp...przyznam,ze dodaje mi to energii i mam nadzieje,ze bede wygladac ladniej:) a on...niech zaluje ,ze mnie stracil...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ______Aga_______
Rejsowa, jak ja Cię doskonale rozumiem. Mnie boli najbardziej to, że o dziewczynie która zna tygodnie mówi że chce być z nią na stałe. Jakie dziecinne podejście...nie wiedziałam że jest takim gówniarzem... Wydawał mi się taki odpowiedzialny i dojrzały, te 2 lata z nim spędzone były cudowne jak z bajki i dlatego teraz tyle wspomnien przeszkadza mi normalnie życ:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość od faceta
Witam serdecznie i współczuję...Przed cxhwilą zacząłęm czytać WAsze historie.Jedno wiem na pewno,że nie wolno stać w miejscu, robić cokolwiek, ti już coś, każde wyjście ze znajomymi, odrobina sporu, czy innej aktywności> Pamietacie swoją miłośc?Ona rodziła się powoli................................................................................... .......................................................................................................................................................................................... tak samo powoli musi zgasnąc.................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................... .......................................................................................................................................................................................................................................................................... KONIEC KROPKA CO WIDZICIE??? Niestety wygaszenie uczucia trwa o wiele dłużej, ta przerwa, to stagnacja w emocjach , one nie chcą odejśc TAK JAK BYŚCIE CHCIAŁY...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co jeśli
moje uczucie wybuchnęło szybko i jego też? tak nagle? ma nagle zgasnąc? och jak ja bym tego pragnęła! sport nie pomaga a jeszcze bardziej wzmaga tęsknotę, wyjścia też. niech to wszystko szlag trafi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
Aga--rozumiem co czujesz,ale nie ma innego wyjscia jak to przetrwac,tyle u mnie jest tak jak we wpisie powyzej..wszelkie wyjscia wiaza sie ze wspomnieniami ,z nawrotem emocji,roznego rodzaju wyjscia ze znajomymi(baaardzo rzadko)tez wiaza sie z tym,ze jak wypije piwo to mam ochote do niego dzwonic,a muzyka w tle gdzies plynaca kojarzy mi sie z nim,z naszymi tancami i wogole poki co wszystko kojarzy mi sie z nim..zakochane pary ktore widze wywoluja we mnie smutek,bo mielismy tyle planow na zblizajaca sie wiosne,a on oszukal mnie:( wiec ile czasu potrzeba bym mogla normalnie zyc:(?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ___Aga______
Najgorsze jest to że on jest z nią szczęsliwy a mi jest okropnie, zostałam obcą osobą:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uśmiecham się do Was
Warte przeczytania! "...Większość ludzi tworzy związki uczuciowe z myślą o tym, co mogą zyskać, a nie co moga wnieść. Celem związku jest uwidocznienie tej naszej cząstki, którą postanawiamy okazać, a nie pojmanie i zagarniecie – wybranej cząstki drugiej osoby. Cel wszelkich związków – i wszelkiego życia – jest jeden: być i decydować, Kim W Istocie Jesteś. Mówienie, że dopóki nie zjawiła się ta szczególna osoba, byłeś “nikim", jest niezwykle romantyczne, ale niezgodne z prawdą. Co gorsza, wywiera na nią ogromny nacisk, aby stała sie tym, czego się po niej spodziewasz, a czym nie jest. Nie chcąc ciebie “zawieść", próbuje się nagiąć do twoich oczekiwań, aż w końcu opada z sił. Nie jest już w stanie sprostać swojemu wizerunkowi w twoich oczach. Wypełnić ról, jakie jej przydzielono. Narasta poczucie krzywdy. Potem przychodzi gniew. Wreszcie, chcąc ratować siebie (oraz związek), nasi ukochani zaczynają upominać się o swoje, działać zgodnie ze Swoją Prawdziwą Istotą. Wtedy mniej więcej mówimy, że się ,,zmienili". Deklaracje, że odkąd ta specjalna osoba dzieli z tobą życie, czujesz się spełniony, są urocze. Lecz nie chodzi o to, żeby związać się z drugą osobą, aby ciebie dopełniła, ale aby dzielić z nią swoją pełnię. W tym zawiera się cały paradoks ludzkich związków: Nie potrzebujesz tej szczególnej osoby, aby doświadczyć w pełni, Kim Naprawdę Jesteś, a... bez drugiego jesteś niczym. To zagadka i cud ludzkiego doświadczenia, zródło radości i frustracji. Potrzebne jest głębokie zrozumienie i całkowite oddanie do sensownej egzystencji w obrębie tego paradoksu. Niewielu to potrafi. W wieku, w którym wkraczasz w związki, jesteś pełny oczekiwań, roznosi cię energia, serce masz szerokie, a duszę ochoczą. Jednak po wejściu w wiek średni, między czterdziestym a sześćdziesiątym rokiem życia, niektórzy prędzej, inni później, nieuchronnie rozstają się ze swym najwspanialszym marzeniem, porzucają najszczytniejszą nadzieję i zadowalaja się tym, co jest. To takie proste, a tak boleśnie niezrozumiale, tragicznie wypaczone: najwspanialsze marzenie, najwyższe wyobrażenie, najmilszą nadzieję związaliście z drugą osobą, a nie ze swą Jaźnią. Powodzenie zwiazku mierzyliście tym, do jakiego stopnia ta druga osoba sprostała waszym wymaganiom, i odwrotnie. Lecz jedyną prawdziwą miarą jest to, do jakiego stopnia sprostałeś własnym wymaganiom wobec siebie. Związki są uswięcone, poniewaz zapewniają najwspanialszą życiową okazję – w istocie nawet jedyną i niepowtarzalną okazję – kształtowania doświadczenia twej najwyższej koncepcji własnej Jaźni. Zawodzą wtedy, gdy postrzegasz je jako najwspanialsza życiową szansę kształtowania doświadczenia twej najwyższej koncepcji Jaźni drugiego. Niech każdy z partnerów martwi się o swoją Jaźń – czym jest, co robi, co posiada; czego pragnie, poszukuje, doświadcza; co daje, tworzy; a wszystkie osobowe relacje świetnie spełniłyby swoje zadanie – i świetnie przysłużyłyby się partnerom! Niech każdy z partnerów martwi się nie o drugiego, ale tylko i wyłącznie o siebie. Ta nauka może się wydać dziwna, gdyż uczono cię, że najdoskonalszy zwiazek to taki, w którym troszczysz sie wyłącznie o drugą osobę. Ale powiadam ci: przyczyną nieudanego związku jest skupienie uwagi na partnerze, przybierające wrecz formę obsesji. Jaki jest? Co robi? Co ma? Co mówi? Czego chce? Czego żąda? O czym mysli? Czego oczekuje? Co planuje? Mistrz rozumie, że to wszystko nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, jaki ty jesteś w stosunku do tego. Osoba najbardziej kochająca to taka, która skupia sie na sobie, na swej Jaźni. To dość radykalny pogląd... Po bliższym zbadaniu okazuje się, że nie. Jesli nie potrafisz kochać siebie, nie możesz pokochać drugiego. Wielu popełnia błąd, gdyz dąży do pokochania siebie przez miłość do drugiego. Oczywiście, nie zdaja sobie z tego sprawy. Nie jest to świadome działanie. Odbywa sie w ukrytych pokładach umysłu, które nazywacie podświadomoscia. Myślą sobie tak: “Jeśli tylko bedę kochał innych, oni pokochają mnie. Wówczas bedę kochany i bede mógł pokochać sam siebie." Druga strona medalu wyglada tak, że mnóstwo ludzi siebie nienawidzi, ponieważ mają wrażenie, że nikt ich nie kocha. To urojenie, ponieważ w rzeczywistości inni ich kochają, ale prawda nie ma znaczenia. Choćby nie wiem ilu ludzi deklarowało im swą miłość, i tak będzie to za mało. Po pierwsze, nie wierzą ci. Podejrzewaja, że próbujesz nimi manipulować – coś uzyskać. (Jak ktoś może darzyć ich miłością takimi, jacy naprawdą są? Nie. To jakaś pomyłka. Tobie o coś chodzi! O co ci właściwie chodzi?) Siedzą zastanawiając się, jak to możliwe, ze ktoś ich kocha. Więc ci nie wierzą i każą ci to w jakis sposób udowodnić. Musisz wykazać swoją miłość. W tym celu mogą cię poprosiś, abyś zmienił swoje zachowanie. Następnie, jeśli dojdzie już do tego, że są w stanie ci uwierzyć, natychmiast zaczynają się martwić, jak twoja miłość zachować. Toteż aby nie utracić twojej miłości, zaczynają zmieniać swoje postępowanie. W taki oto sposób dwoje ludzi dosłownie się w związku zatraca. Wstepują w związek z nadzieją, że sie odnajdą, a w rezultacie się gubią. Zatracanie własnej Jaźni jest najczestszą przyczyną rozgoryczenia w tego rodzaju parach. Dwoje ludzi łączy się ze sobą, licząc na to, ze nowa całość okaże się wieksza od sumy poszczególnych składników, i odkrywa, że jest ona mniejsza. Czują sie pomniejszeni w stosunku do tego, jacy byli osobno. Mniej zdolni, mniej atrakcyjni, mniej ekscytujacy, mniej radośni, mniej zadowoleni. Dzieje sie tak, poniewaz naprawde są mniejsi. Wyrzekli się większej części swej tożsamosci po to, aby być i pozostać w związku z drugą osobą. Stosunki między dwojgiem ludzi nie po to zostały ustanowione. Ale w taki właśnie sposób są doświadczane, i to powszechnie. ...." Uśmiecham się do Was Promyczki! Damy radę! Wierzę w to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Dziwne to jakieś, ale coś w tym prawdy jest. Zatracanie siebie na rzecz drugiej osoby, niby taka troska, niby jak damy jej aż tyle, to ona pokocha nas tak mocno, a to tylko takie niby jest !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Nie słyszeliście nigdy o tym, ze PRAWDZIWA MIŁOŚĆ - jest na tyle silna, że nie trzeba o nią walczyć, że ona sama w sobie jest na tyle silna, że się obroni ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Kiedyś miałam się niedziel - powodowały że myślałam, wciąz bezustannie myślałam o wszystkim co nasze było, co z nim związane było... Kiedyś bałam się wieczorów - samotnych - bez niego... Kiedyś obawiałam się świąt - bez życzeń, bez pocałunków, bez trosk, bez jego obecności... Kiedyś bałam się bólu, bałam się zimy, bałam się dnia, nocy, bałam się... Dziś? Dziś niedziela jest dla mnie przyjemnościa - chwila na zastanowienie, odpoczynkiem od tygodnia, momentem na zajecie sie soba, polowaniem paznokci, zrobieniem sobie maseczki... Czasem błogim. A to wszystko inne? Zmieniło się, świat pozostanie zawsze taki sam, ale to my sami możemy ubarwić wszystko. W końcu poza zasadą naczelna: 1) CZAS CZAS CZAS CZAS - który płynie i pomaga... jest też zasada: 2) Wszystko co się dzieje, nie dzieje się przypadkowo - wszystko ma swój sens i cel... A Może dzieje to się po coś? Zapytamy po co? Skąd tyle bólu dla nas? Nie za karę, bo na to nikt nie zasługuje, nie na poniżanie nie na takie coś. Więc czemu zapytacie dalej. Powiem wam, by spojrzeć na wszystko z innego punktu widzenia, bo może wszechświat chce Wam pokazać, że droga ktora szliście nie jest ta Wasza drogą? Kochani uwierzcie mi ZERWIJCIE KONTAKTY odetnijcię się od tego wszystkiego, zamknijcie rozdziały, ktore powoduja ze cierpicie, nie pozwolcie sami siebie na własne zyczenie sie ranić. Nie wyszło, trudno, idziemy dalej, takie zycie, nie ten to kolejny. Skoro się popsuło, to widocznie tak musiało być, widocznie dzieli was wiecej niż łaczy skoro nie jestescie w stanie tego poskładac do kupy. Pamietajcie nie wyszła miłość, to nie łudzcie się ze PRZYJAŹŃ SIĘ UDA. Skoro miłośc nie miała siły by przetrwać. Już nie ma Was teraz jestescie Sami na polu bitwy i od Was samych zalezy jak to wszystko rozegracie ! Tylko i wyłacznie od Was ! Wiec zawalczcie o swoje własne tylko i wyłacznie swoje zycie ! Z pozdrowieniami Bezimienna. 3 mam kciuki za wszystkich. CHOCIAŻ aktualnie na dziś notke swoja dedykuję Adze naszej. KOCHANA - wierzę w Ciebie, i jestem dla Ciebie codzień, choć watpisz w swoje szczescie, chociaz życie tyle rzuca Ci pod nogi, spojrz na to jaka stałas sie wartosciowa dojrzała kobietą. Kims kto cholernie duzo rozumie. Kimś kto ma w sobie tyle ciepła, tyle troski, ktoś kto nie potrafi przejsc obok cierpiacego. To wszystko powoduje ze jestes tak wspaniała Kobieta. Bezcenną. Wierze cała soba, zę ktoś doceni w Tobie to wszystko. I nie bedzie dziekował za to co robisz, czynisz dla Niego, bedzie wielbił Cie za sam fakt, ze JESTEŚ. Pamietaj - każdy głeboki upadek prowadzi do wielkiego szczescia... ! Cierpliowsci Słońce... Niedlugo będzie to Twój czas. Kocham. !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×