Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość śmiochowa.

Co zrobiliscie śmiesznego w dzieciństwie

Polecane posty

Gość olelele je
a ja bylam z ojcem w zoo. ogladalismy lwy i ten lew tak naskoczył na lwice i zaczął z nią kopulować. a ja na caly glos "o tato to tak jak ty z mamusia" pamiętam do dzis jego glupia mine i błądzące spojrzenia po ludziach. hahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Dawniej stały u nas budynki gospodarskie, obora i stodoła, bo dziadkowie byli rolnikami. Oba budynki były mocno zaniedbane, jako że po śmierci dziadka babcia już nie bardzo miała ochoty i zdrowia prowadzić tego dalej. Raz w oborze znaleźliśmy z bratem wapno i wymalowaliśmy nim okna :D Do obory prowadził też kabel z prądem, od dachu do dachu. Raz przyjechał na rowerze wujek do rodziców. Mój brat chciał się koniecznie przejechać, ale wujek nie pozwolił. I jak poszedł z rodzicami do domu, to brat rozkręcił mu ten rower tak drobno, jak tylko umiał, i pochował części :D Do dziś pamiętam widok siodełka zawieszonego na tym kablu z prądem... Oprócz obory i stodoły był też kibel w ogrodzie. Raz, jak byliśmy bardzo mali, rzucaliśmy z kuzynką jej frisbee. Drzwi od kibelka akurat były otwarte. Brat wycelował tym frisbee akurat do otworu kloacznego... Kuzynka frisbee już nie odzyskała :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Ze stodołą wiąże się dużo wspomnień, chyba najwięcej. To było nasze ulubione miejsce zabaw. Była tam góra pustaków i cegieł pośrodku, podwyższenie, gdzie trzymano siano, 'balkonik', gdzie były klatki z gołębiami (ale na długo przed nami)... Za naszych czasów był tam jeden wielki skład z rupieciami, fotele, szafy, walizki, stare zasłony, tego typu rzeczy. Ciągle robililiśmy tam różne bazy. Stodoła to też było najfajniesze schronienie przy zabawie w chowanego. Ale wracając do baz, zawsze się fajnie urządzaliśmy. Jedną z baz zrobiliśmy na pustakach. Pozasłanialiśmy ze wszystkich stron różnymi starymi zasłoniami, które miały robić za ściany (z zewnątrz więc baza wyglądała jak namiot cygański), a w środku z desek zrobiliśmy siedenia, były też krzesła, półki i w ogóle. Urządziliśmy też kibelek, taki strasznie malutki, gdzie chłopcy zawsze sikali ;x Zazwyczaj tam sobie 'pokazywaliśmy', wiadomo co :D Były piski, śmiechy i w ogóle. Moja babcia raz usłyszała nas, myślała, że robimy tam demolkę i chciała nas przegonić. Przyszła pod stodołowe drzwi, zaczęła się drzeć. Nie wiedzieliśmy, gdzie zwiewać! Na szczęście babcia nas nie pogoniła, bo nie mogła zmieścić się w przejściu, przy którym stała piła stolarska do cięcia drewna. Ale my się tak wystraszyliśmy, że w piątkę schowaliśmy się w tym ciasnym kibelku xd Jak babcia już poszła, to odetchnęliśmy z taką ulgą, że wszystkie ścianki kibelka od razu się rozdupcyły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Nad tą 'cygańską bazą' było takie rusztowanie z drewna, gdzie najprawdopodobniej trzymano siano. Dzięki pustakom mogliśmy się tam wspinać. Tam też zrobiliśmy kolejną bazę, ale długo tam nie posiedzieliśmy, bo znaleźliśmy lepsze miejsce: przybudówkę stodoły, gdzie było pełno drewienek do palenia w piecu, a gdzie można było wejść i od stodoły, i od zewnątrz. Powyścielaliśmy tam jakimiś czerwonymi puchatymi materiałami, porobiliśmy ławki, stół, nawet starszy kolega przyszedł narysować nam kredą graffiti na drewnianej ścianie i przyozdobił ramą xd Brat wstawił drzwi od strony stodoły. Postanowiliśmy zrobić w tamtym miejscu sklepik :D W stodole przed drzwiami do sklepiku brat narysował ducha kopcącego fajkę i sklepik zyskał nazwę "Kacper pali" :D Chcieliśmy tam sprzedawać co tylko znaleźliśmy w domu: nielubiane zabawki, zakładki do książek, gumki recepturki, gumki do mazania, jabłka... Brat tak się rozochocił, że nawet zrobił ogłoszenie o sklepiku i powiesił na słupie przed domem kolegi (wisiało jeszcze długo po zamknięciu sklepiku). Młodsza naiwna koleżanka zgodziła się być sprzątaczką. Jej pensję stanowił jeden grosz polski dziennie xd Też miała własną ławkę-łóżko w bazie. Znalazła w stodole starą firankę, która miała jej posłużyć za łóżko. Nie zwróciła uwagi na fakt, że śmierdziała moczem, bo mój brat jakiś czas wcześniej sikał na to^^Brat koleżanki był naszym ochroniarzem, który obserwował wejście do sklepiku ze starej bazy na rusztowaniu. On był naszym jedynym klientem: kupował robione przez nas papierosy xd Były tanie, po dwa grosze za sztukę. Składały się z pomalowanego pomarańczową kredką kawałka papieru zaklejonego taśmą przezroczystą, a wnętrze tytoń był zastąpiony skoszoną trawą wymieszaną z fusami z herbaty, również znalezionej w stodole. Podobno koleś to palił^^ Jego siostra zaś piła tę herbatę przygotowaną przez nas... xd To było chyba najbardziej naiwne dziecko w okolicy xd Raz koleżanki wmówiły jej, że jej ojciec ma sto lat, a matka roczek :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ughiiiczka
hahaha niezle :) Ja jak bylam mala to siedzialam na balkonie i zobaczylam mojego wujka, wiec zaczelam wolac : ej! Uju! uju!. Uju-to mialo byc wuju, a ludzie chyba z czyms innym skojarzyli... :P Ja tego nie pamietam bo bylam bardzo mala... Albo jak bylismy nad morzem z mama i ona sie opalala a ja na niej siedzialam i sie bawilam. A mialam takie koraliki i wlozylam to mojej mamie do oka... :P Pamietam tez jak mialam napady zlosci :P Krzyczalam wtedy: Nie patrz na mnie!, potem: Nie mow!, a jak juz nie mialam co wymyslac to wtedy: Nie oddychaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Spoza wspomnień o stodole: - kolega posadził roślinkę pod ziemią pod szkiełkiem i co jakiś czas odkopywał, żeby sprawdzić, jak rośnie - zamiast chodzić do kolegi owy kolega od roślinki strzelał z łuku strzały z dołączonymi karteczkami z treścią - gdy było ciemno, bawiliśmy się w chowanego. Oczywiście w ramach kamuflażu ubieraliśmy się zawsze na czarno. Kuzynka ubrała jaskrawo białe spodnie i musieliśmy ją zakrywać... A jak ona szukała, to była porażka, bo wszyscy z daleka już ją widzieli i mogli zmienić kryjówkę :D - obok było amatorskie boisko do gry w nogę. Każdego wieczora chłopaki z okolicy się tam zbierali i grali. Koleżanka w ramach kibicowania powprawiała sobie wszędzie, gdzie się tylko zało (do rąk, we włosy, za gacie, za buty) buraczane liście i goniła obok boiska, śpiewając "Zielony króliczek, zielony króliczek!", a chłopacy zawsze ją gonili i wyrywali jej te liście - brat na gwoździu przebił na wylot dłoń na gwoździu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Raz poszliśmy z rodzicami w gości do sąsiadów. Nam się okropnie nudziło, chcieliśmy już do domu, ale rodzice byli zagadani. łaziliśmy więc po całym domu i znaleźliśmy kalendarze, takie dość duże, z politykiem Andrzejem Czerwińskim :D Brat porozwieszał te plakaty, gdzie się tylko dało: po drzwiach, po łożkach, zakrył jednym komputer... Nie poskutkowało. Więc wykombinował skądś budzik sąsiadów i nastawił, żeby dzwonił. Akurat wtedy rodzice postanowili już wrócić do domu. Ledwo zamknęły się za nami drzwi, a budzik się rozdzwonił i dzwonił coś długo... Chyba nie mogli znaleźć :D Raz bawiliśmy się w chowanego w nocy. Szukał taki kolega, Mateusz. Ja się schowałam w cieniu stodoły, żeby mieć blisko do 'wypukania się'. Ale Mateusz mnie zauważył i podszedł, mówiąc "Widzę cię przecież, przestań udawać". Ja go tak szybko złapałam za buta, jakimś wysiłkiem udało mi się ściągnąc tego buta i jak on go ubierał, to ja tak szybko pobiegłam się wypukać :D Potem on biadolił, że to niesprawiedliwe, ale wszyscy stanęli po mojej stronie^^ W zimie zbudowaliśmy sobie piękny zamek ze śniegu. Bawiliśmy się tam. Dzieciaki z sąsiedztwa naprzeciwko zrobili sobie mur śnieżny i bawiliśmy się w wojnę, bombardując się śniegiem. Oni się w końcu wkurzyli, bo przegrywali, i rzucili się na nasz zamek psując go! Ale się zezłościliśmy. Zaczęła się bijatyka na pięści xd Brat wynalazł ze stodoły patelnię i tak nią przyrżnał Mateusza w tyłek, że aż mocno się wygięła :D Tamten nie przzychodził do nas aż do lata... A ja kprzyszedł, to znalazł gdzieś tę patęlnię i wyrzucił ją na dach stodoły, chyba w obawie przed ponownym dostaniem nią :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa25
niby nie smieszne, ale majac 5 lat topilam kota w beczce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-sama wbilam sobie widly w noge a zorintowalam sie o tym dopiero jak nie moglam sie ruszyc:) -przez pol godziny stalam w beczce do gory nogami i krzyczalam ratunku pomocy bo nie moglam wstac w beczce byla woda z kiszonej kapusty:) -wsadzilam z ciekawosci noge w szprychy po czym znalazklam sie na pogotowiu -zrobilam kotu smycz cos takiego jak szubienica na palu.im bardziej kot chcial uciec tym bardziej sie dusil,moj brat go uratowal -wrzucialam kota do pobliskiej rzeki i patrzylam jak plywa pod kra:)wyplynal:) -krecilam sie w koloko na hustawce i moje wlosy wplataly sie w sznurek trzeba bylo mnie obciac na krotko -ukradlam chrzestnej kluczyki i odpalilam jej maluszka dzieki bogu ze nie nacisnelam gzu czy cos:):):) -umylam walkie talkie mojego brata , hehe byl juz tylko do wyrzucenia -namietnie z siostra wyciagalysmy pale krow:):):)po czym krowy odchodzily w sina dal , mam nadzieje ze nikt sie nie zorientowal ze to my:) -palilam kiepy:) -ehhh duzo tego to wogole szok ze nie jestem inwalidka:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojjj..bylo tego troche... -rzucanie w ludzi cebula,ziemniakami,jajkami z pierwszego pierta -kiedys mieszkala na partezre wstretna pani helenka ,ktora byla wrogiem kotow i strasznie je tepila..wraz z moim sasiadem Mariuszem napisalismy do niej list i powieslilismy na klamce....cyt..."czy pani musi maczyc te biedne koty? miauuuu...miauuuu" nastepnie Mariusz nasral jej na wycieraczke a ja wsadzilam zapalke w dzwonek:))) -bawilam sie z Mariuszem w fryzjera i ogolil mi polowe glowy -bawilismy sie w malarzy...cala nowa tapeta w moim pokoju w malunki -uczylismy sie plywac w kaluzach sporo tego bylo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słit drims
Przy niektorych waszych historach leje ze smiechu :P a o to moje..... - Kiedys tak bardzo chcialo mi sie siusiu (miałam chyba z 4 lata) ze jak siadłam na sedes to zorientowałam sie ze klapa jest opuszczona - całe spodenki mokre - Brat nawydzwaniał na 0 700 i cala wina poszla na mnie - nie udalo mi sie do konca wybronic - wsadzilam sobie gumke zapachowa do nosa - z wielkim placzem i pomoca mamy jakos to sie wysmarkalo - bez krwi sie nie obylo bo na poczatku zaczełam dlupac palcem - mialam takie czerwone lakierki z kokartka ( strasznie ich nie lubiłam) i jak ganialismy z dzieciakami po osiedlu i skakalismy przez rowy to jedna moja noga wpadla :P tak smierdzialy ze wiecej ich nie zalozyłam - moja mama mialaduzo spódnic - pamietam ze ubierałam sie w nie i pamietam ze miala jedna taka dluga czarna - to zakladalam sobie ja na glowe i udawałam ze mam takie dlugie czarne wlosy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakładałyśmy z koleżanką spodnice na głowy i chodziłyśmy tak po mieście, sądząc ze mamy super oryginalne peruki ;//

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słit drims
- zawsze jak jechalam rowerem to udawałam ze jade na koniu i udawałam ze galopuje na nim :P - raz jak jechaam rowerem to chciałąm nauczyc sie jazdy bez trzymanki - tak sie stalo ze droga byla nieorwna i sie wywalilam (cale kolana poobdzierane) - bawiłam sie z bracmi w ciuciubabke - akurat ja miala teraz lapac i chcialam byc cwana i na czworaka zaczełam lapac- tak sie rozbrykałam ze glowa walnełam w szczytek drewnianyy łózka (ryk ogromny - ale do tej pory pamietam jak moj brat mna sie zaopiekował) - jak byłam mała poszłąm z babcia do kosciola.... siedziałysmy w ławkach - przy glosniejszych piesniach puszczałam baczki - myslalam ze nikt nie slyszy - a to blad :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość up ...........................
up up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Eh, znikłam na trochę, ale już jestem^^ Japa się cieszy na niektóre wasze wspomnienia, a copythat to już kompletny hardcore był :D:D:D Zwłaszcza z tymi widłami Ja jak byłam bardzo mała, to w ogóle naśladowałam swojego brata, we wszystkim. Jak jemu coś rodzice kupili, to ja musiałam mieć dokładnie to samo xd Obcinałam się tak samo jak on i wielu ludzi brało mnie za chłopaka ;o Do dziś mam nagranie, jak brat uśmiecha się do kamery. To ja też. Brat cmoka do kamery. Ja też. Brat macha do kamery. Ja też!^^ Mam to chyba na kompie, więc jak ktoś chce, to mogę to zalinkować xd Bajeranckie też jest nagranie, jak brat chwali się, ile to cukierków dostał pod choinkę. Wyciąga pudło spod fotela, otwiera i gadając do kamery pokazuje: "O, tu mam złote pieniądze czekoladowe. A tu jest baton orzechowy. O, a teraz zjem Miki Macha." Odpakowuje tego batona, zjada, papierka miętoli, rozgląda się i... z rozbrajającym uśmiechem pod fotel xD Mimo że zostało to udokumentowane, mama papierka znalazła dopiero po miesiącu^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Raz poszliśmy w gości do kuzyna mojego ojca. Nam się okropnie nudziło, bo byliśmy tam jedynymi dziećmi. Chcieliśmy już wrócić do domu. W ramach protestu więc zaczęliśmy się na kolanach wokół własnej osi obracać po ziemi^^ Ale dorośli przy stole mieli ubaw! Kuzyn ojca się w końcu nad nami ulitował i przyniósł nam dwie szmaty, na których kręciliśmy się dalej, ale już nie było tak fajnie, bo szmaty się zakręcały i krępowały nam obroty^^ W ogrodzie zostało trochę piachu po remoncie. Używaliśmy tego piachu do zrobienia minimiasta^^ Każdy budował własny domek, z byle czego. Mateusz i Daniel używali drewienek :D Drugi Daniel próbował zrobić domek z rondla :D A mój przedsiębiorczy brat użył dwóch koleżanek do transportowania piachu na podjazd, a kolega, który nosił go na barana, pomagał mu robić ściany z płyt gipsowych :D:D:D A jaka willa piękna wyszła! Innym razem z kuzynką z cegieł budowaliśmy domki, które miały być jednocześnie piecami. Naprawdę w nich paliliśmy, fajnie się kopciło. Ale po jakimś czasie zapałek nam brakło. I brat dał mi pieniądze (chyba dwa zł) i wysłał do pobliskiego sklepiku. Ja proszę sprzedawczynię o 20 pudełeczek zapałek, ona mi daje i dziwnie się patrząc pyta, na co mi tyle. A ja z rozbrajającą miną: "Mama potrzebuje" :D Nie kłamałam, bo ona potem nam pozabierała te zapałki i przez długi czas jej starczyły^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Z bratem raz mieliśmy taką fazę, żeby się bawić w pojedynki na Dzikim Zachodzie. Poskładaliśmy pistolety z kolorowych klocków i strzelaliśmy do siebie. Raz przyszła do mnie Natala z matką. Matka poszła gadać z moją matką, a my poszłyśmy do ogrodu. Przyszedł do nas brat i proponuje, żeby się pobawić w strzelaninę. Żeby pokazać, jakie to fajne, usiadł na plastikowym dziecinnym krzesełku i każe mi udawać, że do niego strzelam. No to strzeliłam. On, udając, że dostał, pada z krzesełkiem na plecy na trawę. Po chwili zrywa się na nogi z krzykiem i biegnie do domu. Okazuje się, że plecami wylądował prosto w psim gównie :D:D:D Dłuuugo o tym gadała cała okolica^^ Nasze matki też to widziały, też prawie się poskładały ze śmiechu :D On w ogóle ma szczęście do kupek, bo raz narobił mu na bluzkę z przodu ptak i nie chodził z tym kilka godzin, bo nie zauważył. Ale z tego akurat się nie śmieję, bo niewiele przed tym wydarzeniem mnie ptak narobił na dłoń i przyjaciółka rodziców wycierała mi tę kupę czerwoną włóczką :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Wracając do strzelania, brat dostał kiedyś od kolegi pistolet na kulki. A że dorwaliśmy się do kamery ojca, to postanowiliśmy nagrać scenę zabijania! Przyszła do nas Kaśka (ta, co piła naszą stodołową herbatę) i ona miała być ofiarą. Ja robiłam za operatora, a brat był mordercą. No i gdy kamera ruszyła, to brat targnął za włosy Kaśkę^^, przystawił pistolet do pleców i strzelił. Kulki nie było, ale odgłos było słychać, więc Kaśka wiedziała, kiedy zacząć udawać zastrzeloną. Tyle że ona zamiast padać jak martwa, po prostu... mdlała xD Tyle dublów było, a ona dalej mdlała zamiast padać martwą. W końcu brat po kryjomu włożył kulkę do pistoletu, przystawił do jej tyłka i strzelił. Kaśka wydała takie ciche 'ołł!', uśmiechnęła się i znowu zemdlała :D Raz z tym pistoletem była trochę niesamowita historia, już raczej nieśmieszna. Była u nas babcia, siedzieliśmy przy stole, a brat obracał w rękach ten pistolet. W końcu jakoś tak wyszło, że babcia zaczęła się kłócić z ojcem (swoim synem). Bratu to nie odpowiadało, zaczął krzyczeć, że się zabije. Przystawił pistolet do skroni, ale oni nawet nie zwrócili na niego uwagi. Przestawił lufę na policzek i strzelił. Aż odskoczył, jak dostał kulką! Okazało się, że pistolet był naładowany... Niewiele brakowało, a mógłby się zabić... Swoją drogą ja też raz zetknęłam się z dosyć poważnym niebezpieczeństwem. Naprzeciwko naszego domu po drugiej stronie ulicy była szkoła z takim fajnym podjazdem i ogromnym parkingiem. Wzięłam rower i zaczęłam zjeżdżać z tego podjazdu, bo było fajnie. Ale podjazd prowadził do drogi akurat na zakręcie, a zakręt był zasłonięty przez mur. Tak, że nic nie widziałam. A zjeżdżałam prosto na ulicę, zawracałam i z powrotem na górę. I zjeżdżam po raz kolejny, wyjeżdżam na ulicę, i nagle jak mnie coś nie dziabnie w bagażnik! Okazało się, że jechało auto i prosto w bagażnik mnie walnęło. Facet zahamował z piskiem opon, ja zsiadłam z roweru i tak się zaszokowałam, że wszystko mi się trzęsło, miałam ochotę się rozpłakać, ale nerwy mi nie pozwalały. Facet wysiadł z auta, podchodzi, pyta się, czy coś się nie stało. Też wyraźnie przestraszony. Przynajmniej okazał się porządny. Pyta się, gdzie moja matka. Ja wskazuję i pokazuję, że to 'ta w ogrodzie w żółtej bluzce'. A los chciał, że i moja mama, i moja sąsiadka były w ogrodzie i obie miały żółte bluzki :D I obie też przyleciały! Dopiero po chwili się okazało, która to która. Długo nie mogłam dojść do siebie, a zadrapanie na bagażniku mojego składaczka, którego nie mam od wielu już lat, pewnie jest do dzisiaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Brat miał pecha do kaleczenia Natali, a ja miałam pecha do psucia innym zębów :D Raz się bawiłyśmy na hamaku koleżanki. Rozhuśtałyśmy się dosyć poważnie, a ja jeszcze przypadkiem koleżankę popchnęłam i ona spadła zębami prosto na murek pod spodem... Zęby nie wyleciały, ale pomiędzy jedynki wypłynęło jej dziąsło i obrzydliwie to wyglądało :( Innym razem znowu zjeżdżałyśmy tym podjazdem od szkoły. Ona zjechała jakoś tak nieszczęśliwie, że uderzyła twarzą w mur na zakręcie. ZNowu jej się coś z zębami. Potem zwalała na mnie, że ją popchnęłam, ale to nie była prawda i się obraziłyśmy na siebie dość długo :D Innym razem ja skaleczyłam Natalę. Przypadkiem gibnęłam kolaską u niej w ogrodzie i rączka wyrżneła jej prosto w zęby, jedynka jej się uksyła i Natala nie chciała mnie widzieć z miesiąc^^ Ale żeby nie było, ja też raz się poszkodowałam. Skakałyśmy z koleżanką od hamaka w liście z muru na podjazd. Kupa lisci była olbrzymia, więc nic się nie mogło stać, jak skakałyśmy z dwóch metrów. Ale liście w końcu porozsuwały się na boki i jak skoczyłam, to ręką prosto o asfalt walnęłam^^ Potem chodziłam z usztywnieniem na prawej ręce dwa tygodnie. To akurat było przedszkole, nie podstawówka, więc nie ubolewałam nad tym, że nie mogłam pisać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upuupu
Ej, niech się więcej osób wypowiada :( Ja raz wpadłem w pokrzywy z rowerem Właziłem do psiej budy i chciałem nocować z psem Gdy miałem 8 lat przykleiła mi się jakaś folia do spodu buta. Ludzie się ze mnie śmiali, a ja nie wiedziałem, czemu. Dopiero po paru latach dowiedziałem się, że to była prezerwatywa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polajna
Bawiłam się z bratem w dom mody :D na siłę przebierałam Go w sukienki :) woziłam małe kotki w wózku, robiłam kotlety z mąki i farby i piekłam je "na grillu", którym była kuchenka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CośTam
-Mieszkam koło rzeki i zdarzyło się tak, że przez kilka dni były ulewy więc przybrało wody aż pod domy(na górce) byłam mała wzięłam odkurzać pusty w środku weszłam do wody usiadłam i płynął ze mną, miałam wielki ubaw ale jak znalazłam się za daleko brzegu musieli mnie ratować:P -Mieli się wprowadzić nowi sąsiedzi no i razem z młodszą sąsiadką pisaliśmy im listy zboczone do tego rysunki i na balonach wpuszczaliśmy za ogrodzenie.. ale wstyd mam nadzieje, że nie kojarzą że to my...;p -Postanowiliśmy z grupką sąsiadów iść szukać przygód.. poszlismy do starego dziadka do niego szło się lasem wzdłuż rzeki. Jak doszliśmy ja wyszłam i zaczęłam mu lać płynem na deski (ktore mial na schody) nie widziałam, że to widzi.. gonił nas z siekierą jakoś uciekliśmy krzycząc. Sądsiadka styrkała się z brzegu do rzeki i wymiotowała:D -Po komuni podczas białego tygodnia przed mszą chciałam się pobawić poszłysmy na huśtawke na drzewie i akurat huśtała się moja sąsiadka, wieli konar się ułamał i prosto mi na twarz.. idąc w białej albie chyba nie musze mówić jak wyglądałam z 'pocharataną twarzą':P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
O, polajna, dzięki twojemu grillu przypomniały mi się nasze eksperymenty gastronomiczne :D Otóż jak był jeszcze piasek po remoncie, to postanowiliśmy z bratem i kolegą Piotrkiem zrobić zupę. No i nazbieraliśmy buraczanych liście (pełno tego paskudztwa rosło, używaliśmy tego, do czego tylko się dało, z koleżankami robiliśmy sobie z nich koszyczki na ulubione figurki zwierząt). Do starego rondla ze stodoły nalaliśmy wody, rozpaliliśmy ognisko w piasku i zaczęliśmy to gotować. O matko, jak cuchło! Aż się brzydzę przypominać sobie ten zapach :D Potem się kłociliśmy, kto ma tego spróbować. Jako że nikt nie chciał, to daliśmy trochę psu (na siłę wlaliśmy do pyska) i biedaczek wymiotował... Wymiotował też z innego powodu. Z bratem i Piotrkiem brakowało nam rozrywki. W stodole znaleźli stare kable. I... powiesili na belkach je, dowiązali kawałek drewna owinięty matami do kąpieli i były huśtawki :D Z bratem godzinami się na tym huśtaliśmy, śpiewając piosenki z reklamy o oleju z pierwszego tłoczenia i kopiąc się wzajemnie. Buty mieliśmy brudne od pyłu z pustaków, więc zostawały ślady na ubraniach. Tak często się na tym huśtaliśmy, że pewnego razu mój kabel się urwał i wyrżnęłam plecami na ziemię. Coś z pół minuty nie mogłam wstać :D Ale jak tylko wstałam, to zaczęłam wyzywać mojego brata od najgorszych i go gonić, bo on się śmiał. Ale okazał się honorowy i naprawił moją huśtawkę^^ Ale te huśtawki to było za mało. Z Piotrkiem powiesili na poczwórnym kablu... stary fotel :D Fotel nie bujał się na boki, ale obracał się wokół własnej osi w niesamowitym tempie. Super zabawa to była^^ Jako że lubiliśmy eksperymentować, dwa nasze psy otrzymały darmowy przejazd. Pierwszy, Bolek, tak się zapatrzył w jeden punkt, że głowa mu automatycznie chodziła w tę i we w tę. A drugi, ten od buraków, zwymiotował^^

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Z takich krótszych: - brat się rozebrał, bo chciał się przebrać. Ale nie miał w co. Mojej mamy nie było w domu, więc w samych majtkach wybiegł na podwórko i na oczach sąsiadów obiegł wokół domu :D Kuzynka zrobiła mu zdjęcie przez okno... - w bazie w przybudówce stodoły raz urządziliśmy grę w kuku na rozbieranego. Przyszło coś około 10 osób, w tym taka Katarzyna i jej chłopak Konrad, których nie lubiliśmy. Postanowiliśmy sobie wzajemnie pomagać, żeby oni nie mieli szans. I też tak było. Piotrek przekazywał mi te karty, które aktualnie potrzebowałam, a jak przegrywałam mimo wszystko, to udawał, że nie zgadł :D Katarzynę ograliśmy tak, że była tylko w majtkach i koszulce. A mama nas zwęszyła! Na szczęście Katarzyna zdążyła się ubrać, zanim mama doszła do nas, inaczej byłaby draka... - za naszym domem był taki lasek, dżungla wprost. Uwielbialiśmy tam się bawić w rycerzy. Raz poszliśmy z naiwną Kaśką, Natalą i moim bratem. Brat był królem, Kaśka królewną, a my z Natalą rycerzami. Brat i Kaśka brali ze sobą ślub. Natala tak się wydzierała, śpiewając ślubną melodię, że mama usłyszała i zabroniła nam tam chodzić... - brat znalazł jakieś drągi metalowe w stodole, z których sobie zrobił miecz. Ten miecz był całkiem całkiem. Brat był na tyle dumny z niego, że spacerował z nim po głównej ulicy, nie zważając na dziwne spojrzenia ludzi... - brat zrobił łuk, z którego po zlikwidowaniu stodoły strzelał do mnie, gdy siedziałam na pustakach i podziwiałam okolicę :D - znaleźliśmy 'pnie' po słonecznikach, których korzenie oblaliśmy rozpuszczalnikiem i podpaliliśmy. Fajne pochodnie były :D - brat dostał szlaban na sztuczne ognie w zimie. Podpalał więc zapałki i wyrzucał w górę :D Podpalił też kawał tektury, którym też podrzucał, wstyd był co niemiara przed sąsiadami... - obok mnie wybudowano bardzo ładne bloki mieszkalne, ogrodzone, a przed ogrodzeniem był parking. Z Natalą na tym parkingu odbijałyśmy piłką. W końcu jakiś facet, którego nazwałyśmy mężem różowych skarpetek (jego żona nosiła takowe) zaczął nas wyzywać, że tu nie wolno, że to nie nasz plac... Pomijając fakt, że dawniej te tereny należały do mojej babci ;x Przeniosłyśmy się. Kilka metrów dalej na ulicę (która była mało ruchliwa). Prowadziłyśmy bardzo głośno rozmowę przy dalszym odbijaniu, w której obgadywałyśmy faceta, co trochę nazywając siebie nawzajem innym imieniem, żeby nie poznał, kim jesteśmy :D Kilka dni później mijałam go na ulicy, było mi głupio, ale chyba mnie nie poznał^^ - krzywo odbiłam raz piłkę na pewnej łące, która wpadła do głębokiego rowu, a ja w pogoni za tą piłką z rozpędu wpadłam za nią...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
- z koleżankami podglądałyśmy przez lornetkę z 10 lat starszego chłopaka, który na balkonie w pobliskich blokach chodził w samych szortach^^ On nas w końcu zauważył i zaczął na nas gwizdać, a nam było głupio i chowałyśmy się w trawę :D - podjechałyśmy raz na rowerach pod te bloki z Natalą i młodszym dziewczynkom sprzedawałyśmy karteczki z WITCH... - na polu ze zbożem pośrodku stały kręgle od studni, na których uwielbiałyśmy wysiadywać. Były obtoczone pokrzywami. Z koleżankami zrobiłyśmy sobie test odwagi i skakałyśmy w te pokrzywy. Natala się wystraszyła i najpierw pobiegła do domu założyć dłuższe spodnie... - młodszej koleżance zachciało się pić, gdy była u mnie razem z Natalą. Dałam jej więc swoją colę. Gdy piła z gwinta, ja uderzyłam (celowo!) dłonią w butelkę, jej ona wypadła z rąk i cała się oblała colą :D Plamy nigdy nie zeszły, a my z Natalą miałyśmy polewę. Złośliwe dziecko byłam :D - często gadałyśmy godzinami tak, że ja siedziałam w domu przy oknie na stoliku, a one na werandzie na zewnątrz. W ten sposób bezkarnie je nagrywałam na radio, gdy śpiewały :D Do dziś mam kasetę z wykonywanymi przez nie hitami takimi jak "Przez zielony staw płyną łabędzie dwa", "Czarne oczy", "Bob Budowniczy", "Miś Uszatek", "Mydełko Fa", "Pszczółka Maja"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
Co do wylewania, też mam pecha. Kiedy indziej była naiwna Kaśka ze swoją koleżanką u mnie i jak im nalewałam wodę, to oblałam tę koleżankę po spodniach... Kiedy indziej jeżdżąc po okolicy z zapasami w postaci picia i owoców robiłyśmy przystanki przy ulubionych okolicznych psach (i nie tylko). W ten sposób ja po kryjomu karmiłam labradora sąsiadów wiśniami, a Natala i Kaśka próbowały nakarmić krowę :D Pewnego wieczora naszych znajomych goniły jakieś podejrzane łyse typy (były w naszym wieku). Znajomi przybiegli do nas, bo było najbliżej, a łysole za nimi i zaczęli się bić. Udało nam się ich pokonać jabłkami (jako że u nas był sad i do dziś jest wiele jabłonek). Do dziś mam przed oczami widok, jak brat rozkwasił na wpół zgnite jabłko na łysej pale jednego z typów :D Gdy zwiali, ponabijaliśmy jabłka jabłka na kolce na bramie w ramach postrachu, jako że niby głowy naszych wrogów (łudziliśmy się, że w ciemności nie widać). Tamci jednak już nigdy nie wrócili^^ Brat z kolegą jechali na jednym rowerze. Rower się przegibnął i kolega wyrżnął głową w płotek przydziałkowy sąsiadów, łamiąc go :D Z tego, co wiem, do dziś nie mają pojęcia, dlaczego płotek był rozwalony Kiedyś jechaliśmy całą rodziną do rodziny mojej mamy, jazda była długa, a nam się nudziło. Więc z bratem wyrzucaliśmy papierki przez okna samochodu, mając z tego fajną zabawę. Nie reagowaliśmy na upomnienia mamy. Ja raz tak celnie rzuciłam papierkiem, że ten przeleciał po szybie jadącego za nami :D Fajnie to wyglądało. Ale facet jechał dość długo za nami, aż w końcu na czerwonym świetle wysiadł z samochodu i przyszedł nas opieprzyć. To już nie było fajne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
A brat lubi wkurzać innych i inni lubią wkurzać jego. - raz kuzyn tak się wnerwił, że związał brata paskiem (ręce i nogi) i ten miał zajęcie na około godzinę, żeby się uwolnić :D Dziś kuzyn ze swoją cierpliwością jest zakonnikiem, pozdrowienia^^ - brat uwielbiał wykręcać rodzicom taki numer, że brał słuchawkę od telefonu, udawał, że wybiera połączenie z ciotką zza granicy i że z nią rozmawia. Wyglądało to banalnie, ale rodzice jakimś cudem za każdym razem dawali się nabierać - dawniej mieszkaliśmy w takiej miejscowości nad jeziorem. Jako że był nad tym jeziorem fajniusi spacerniak, to zawsze tam spacerowaliśmy. Po jeziorze pływały statki te takie zasilane kołem. Brat zawsze imitował to koło rękami i oddawał odpowiednie do tego odgłosy (tfutfutfutfu, tfutfutfutfu). Przechodzący ludzie nie wiedzieli, czy wypada gapić się na tego dzieciaka...^^ - brat dostał karabin na wodę. Spacerując oblewał obcych ludzi :D To był jego pierwszy i ostatni spacer z tym karabinem - dostał pod choinkę od nerwowego dosyć wujka saksofon zabawkowy. Tak mu się spodobał, że bez przerwy grał na tym saksofonie. Wujek się w końcu zdenerwował i zabrał mu to. Brat odzyskał zabawkę dopiero tuż przed wyjazdem wujka. - role w końcu się odwróciły i wujek zatriumfował. Jako że w jesieni są olbrzymie chrząszcze ( http://www.jaworzno.pl/nasze-miasto/przyroda-i-ekologia/Ogrodnica_niszczylistka.jpg ), a wujek się ich wcale nie bał, kładł je sobie na... język. Brat panikował, wrzeszczał, płakał, a wujek był usatysfakcjonowany xd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narzeczona89.21l
kiedyś mama prała ciuchy w brodziku a ja jej towarzyszyłam i w pewnym momencie otworzyłam klapę od kibla i zaczęłam myć sobie buzie... mama się odkręca i pyta: "córcia co ty robisz?" a ja jej na to "myju, myju" ;p (2lata) pewnego razu zostaliśmy z bratem sami w domu bo mama rano poszła po pieczywo... brat wpadł na cudowny pomysł i podpalił sobie piżamę. Kiedy materiał zaczął się szybko zajmować zamiast przynieść jakieś naczynie z wodą i go oblać to wzięłam szufelkę i zaczęłam go okładać gdzie popadnie ;p na szczęście udało nam się ugasić "pożar" i bratu się nic nie stało. (8 lat) Wkładałam też różne rzeczy ze śmietnika do buzi, kiedy nikt nie patrzył (1.5 roku) Wyjadałam suchą karmę z miski psu sąsiada ;p (7 lat) Kiedyś ojciec uczył mnie jeździć na rowerze... miałam z tyłu włożony długi kij i on trzymał za niego kiedy powoli jechałam. No i niespodziewanie puścił mnie samą nic mi nie mówiąc, a ja kiedy sobie uświadomiłam że go przy mnie nie ma, tak się wystraszyłam, że nie zdążyłam zahamować i potrąciłam elegancką panią a ta runęła jak długa na beton i starła sobie gębę. (6 lat) Ganiałam małe bezdomne koty, jak któregoś złapałam to wkładałam do wózka i to był mój dzidziuch ;) Miałam z bratem gorący okres kiedy napieprzaliśmy się jak opętani. Pewnego razu jak nikogo w domu nie było zrobiliśmy taki dym że rozpieprzyliśmy szybę w drzwiach pokojowych i przybiegła sąsiadka z mordą że zaraz na policję zadzwoni. ;p Zabawa w doktora z kolegą też nie jest mi obca ;) Oj dużo tego było jak sobie przypomnę - napiszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryjuj56ju
To tera moje grzechy :D - będąc mała zawsze gdy mama gdzieś wychodziła to ja się chowałam. Pewnego razu znów wyszła a po kilku minutach ja chciałam się schować i wlazłam do wersalki do środka. Niestety coś się zacięło i sama nie mogłam wyleźć i dopiero poźniej sobie przypomniałam że mama poszła coś załatwić. Siedziałam w tej wersalce chyba ze 3 godziny :o - wyskoczyłam z okna na wysokości chyyba 4 czy 5 metrów - nie wiem jakim cudem sobie karku nie skręciłam :o - z koleżanką chodziłyśmy po sąsiedzkich ogrodach i kardłyśmy warzywa i owoce, raz z łowów przyniosłam do domu chyba ze 20 kg jabłek... - będąc na spacerze trafiłam na byka sąsiadów, nie miałam pojęcia że on teraz tam chodzi., gnał za mną chyba z pół km, potem były druty kolczaste więc się zatrzymał, miałam dużo szczęścia bo kilka później ten byk kogoś poturbował i osoba trafiła do szpitala - znalazłam na ulicy portfel z pieniędzmi ale mnie kolega nastraszył ze wsadzą mnie do więzienia bo dojdą do wniosku że ukradłam komuś więc portfel zakopałam w ogródku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ibidem
My przy drodze sprzedawaliśmy jabłka po dwa grosze, ale to się wnet skończyło, bo mama nas pogoniła :D U kolegi skakaliśmy z pierwszego piętra z dachu na trawę, to było makabryczne ;x Gdy byliśmy w wieku przedszkolnym, to chodziliśmy na teren podstawówki, tam była fontanna, w której moczyliśmy papier toaletowy i rzucaliśmy nim do sufitu. Przyklejało się :D A potem nas gonił jakiś łysy nauczyciel :D W mojej byłej miejscowości był park z dzikimi zwierzętami, między innymi z sarnami i jeleniami. One żywiły się paszą ze zmielonych kasztanów. Raz kolega brata puścił plotkę, że jak się temu ośrodkowi zawiezie kasztany, to się dostanie pieniądze. Nazbieraliśmy tego ze dwadzieścia kilo i z pomocą ojca coś dwa kilometry pod górę, w deszczowy dzień na wózku na zakupy wieźliśmy, żeby na miejscu okazało się, że oni pieniędzy za to nie dają :D Ale zwierzęta przynajmniej skorzystały. Ja ze szybami też miałam incydenty ale już w starszym wieku. Gdy miałam 14 lat, tak się wkurzyłam, że zaczęłam walić w szybkę w drzwiach łazienki i ona w końcu się rozleciała, a ja blizny mam do dzisiaj :D Za drugim razem brat mnie zamknął w pokoju ze szklanymi drzwiami, ja koniecznie chciałam wyjść, żeby mu dokopać, więc kopnęłam w drzwi i trach, zdjęcia rozwalonej szyby mam do dziś :D Pamiętam też jak sąsiad z dołu rzucił kapciem w szklane drzwi do swojego mieszkania i też poszła szyba... Bratu z koleżanką (gdy ten miał okres na oglądanie gołych panienek, 10-11 lat, coś około tego) wycinałyśmy u koleżanki z gazet jej mamy gołe baby i jak z tym szłyśmy do mojego brata, to jej mama się nas spytała, co my tam niesiemy, a my z głupimi uśmiechami: "Zwierzątka dla mojego/jej brata, bo on się nimi interesuje" :D Za drugim razem ta sama odpowiedź, tyle że zamiast 'zwierzątek' były 'motylki' xd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×