Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zwykła kobietka69

Żony, które wiedzą o romansie męża

Polecane posty

Gość SSabiiiinna
gdyby żony dawały swoim mężom to co dają inne obce kobiety, faceci by nie zdradzali, taka prawda. Sama spotykam się z takim,prawdę mówiąc dla kasy, on natomiast coś tam czuje, ale mnie to już najmniej obchodzi. Sam nie raz opowiada, że ma zadbaną żonę, ale nawet najlepsze kosmetyki nie oszukają zegara biologicznego. On jest bardzo cenionym prawnikiem, ma pozycję, duże zaplecze finansowe, ale najbardziej mu zależy na spędzaniu czasu z młodą dziewczyną. A mi to pasuje, mam własne towarzystwo, a z nim spotykam się parę razy w tygodniu, i zmyślam wymówki żeby się go jak najprędzej pozbyć. Czysta biologia której się nie oszuka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie ze lenka nieglupia
babka wybrala zycie w tym pseudo układzie , czy nie lepiej byloby sie rozwiesc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do saaabiinna
ładnie to podsumowałaś że , gdyby żonki się nie starzały i zawsze miały te 18-20 lat, to ich mężowie być może nie szukaliby młodych kochanek fakt , te młode dają to czego żony jakoś dać nie są w stanie...czyli młodość wina żon....że im lat przybywa mam pytanie....masz patent na zachowanie wieku 18-20 lat? byłabym zainteresowana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykorzystuje meza i tyle
Mysle, ze on wie, ze ja wiem. A poniewaz wiem i go znienawidzialam to mam czas na slodka zemste. Po pierwsze zbieram dowody zdrady, ewidentne. Po drugie korzystam z mezowskiej karty kredytowej bo moj maz odkad ma kochanke zrobil sie bardzo hojny. Po trzecie, odkladam sobie kase na po rozwodzie. Na pewno pare groszy extra sie przyda. Nie mam zadnych wyrzutow sumienia. Maz ma mloda cizie. Wiem jak wyglada, wiem gdzie mieszka. I udaje, ze o niej nie wiem. Jestem wyrachowana suka, wcale sie z tym nie kryje wiec co robie: - wyjatkowo o siebie zadbalam, kupilam kilka kompeltow seksownych koszulek i bielizny - maz az zapytal czy przypadkiem kogos nie mam przy okazji mamy wyjatkowo udany seks - podszkolilam sie w sztuce kulinarnej - gotuje same ulubione rzeczy meza, codziennie mowie mu jaki jest super fajny i widze jak jego rosnie - od czasu do czasu zapewniam mu rozne ulubione jego rozrywki I widze efekty, maz coraz mniej sie widuje ta mala kurwa. Poczekam jeszcze troszke i zloze pozew z orzeczeniem o winie. Mam dowody, w sadzie powiem, ze probowalam ratowac malzenstwo na wszytkie sposoby ale moj maz woli inna. Oskubie go do ostatniej pary majtek bo mu sie to nalezy. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwasss
Czyli jesteś bardzo wyrachowaną osoba. Ja po prostu odeszłam, żeby dać mężowi szansę na szczęscie. Idiotka ze mnie. Mogłam jeszcze zarobić na tej zdradzie a tak, żyję tylko z własnej pracy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykorzystuje meza i tyle
No wlasnie, idiotka z ciebie. Ty tez masz prawo do szczescia a jednak twoj ex jakos o tym nie myslas. Unioslas sie honorem, grasz kobiete z klasa a w duszy pewnie zalujesz ze sie nie odegralas. Ja duzo sie nacierpialam, bylam szczesliwa, wszytko nam sie ukladalo a tu nagle zyczliwi doniesli, z kim, gdzie i kiedy. No i co mialam zrobic? Powiedziec mezowi "Kochanie, wiem, ze juz mnie nie kochasz ale jak ciebie tak wiec odchodze, zostawim wszytko a ty badz szczesliwy". Niedoczenie. Niby dlaczego mam wszytko ulatwiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka - Lenka
Nie myślałam, że jeszcze znajdę czas w przedświątecznej krzątaninie, na szczęście dzieci odwaliły za mnie dużo pracy. Odpowiem na uwagi... doktorowa House - nie, nie zapomniałam, że mam jedno życie. Zamiast trwonić je na "walce o wolność" wolę poświęcić na przyjemniejsze cele. Dzieci już częściowo pełnoletnie, reszta też nie wymaga takiej opieki mam dużo czasu dla siebie i swoich zainteresowań. W zakłamaniu nie żyję, cała rodzina wie o naszej sytuacji, dzieci również. I właśnie dzieci - to one są mi wdzięczne, że w domu nie ma kłótni, nie ma "przepychanek rozwodowych". Mnie rozwód dzisiaj jest niepotrzebny, żyjemy w separacji[fakt, na papierku jej nie mamy] ale może za jakiś czas... Czuję się osobą wolną, mam moralne prawo poderwać jakiegoś przystojnego pana[byle stanu wolnego], a jak już poderwę i poczuję do niego miętę będę się starała o rozwód, bo wówczas mnie będzie on potrzebny. Poniżona się nie czuję - mieszkam z współlokatorem, który jest ojcem moich dzieci... Agnie - nie jestem kurą domową, przepracowanych mam ponad 20 lat, nadal pracuję, nieźle zarabiam... Fakt, pracowałam na 2 etatach - w pracy i w domu, dziećmi opiekowała się moja cioteczka, później chodziły do przedszkola... SSabiiinna - fakt, lat mam tyle ile mam, kobieta po 40, młódką nie będę już nigdy, chociaż jestem zadbana, wysportowana to tu i ówdzie występują mankamenty... ale mój ślubny też dawno stracił swój urok... łysina widoczna, mięsień piwny na miejscu, zmarszczki widoczne, nie uprawia sportu, ma czas na knajpki, piwko, drinki [tam poznali się] - a ona, jego wybranka tego nie widzi??? No i jeszcze problem kasy... Nie mieszkam z nim dla niej... Nawet po rozwodzie nie pogorszyłaby się moja i dzieci sytuacja materialna, akurat w tym potrafilibyśmy nawet bez sądu się dogadać... A ja wychodzę z prostego założenia... kto z małżonków chce sobie życie na nowo ułożyć, niech włoży w to trochę wysiłku i zakończy ten związek... Mój mąż, tatuś dzieci z nimi chce spędzić święta - rozumiem i jestem z tego powodu szczęśliwa. Ja nie chcę w tej fikcji uczestniczyć, w sobotę po południu wyjeżdżam do mojej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brawo Lenka
i tak trzymaj, mądra z ciebie dziewczynka nie ma sensu wozić się z rozwodem dla samej idei rozwodu, bo po co, ? rozwód robimy wtedy gdy jest nam do czegoś potrzebny takiej postawy bardzo się boją kochanki, one nie mogą się pogodzić z tym, że żona nie podaje im męża na tacy, nawet tu na kafeterii próbuję wjeżdżać na ambicje żonom, aby odwaliły cały trud za męża. Ale jakie ambicje....a może raczej brak logiki brak przewidywania? A tu brzdęk....żony gloupie nie są....a rozwód to tylko papierek.....i po co im papierek bez istotnej potrzeby? A zdrajcy nie śpieszą się do rozwodu...czasem nawet brak rozwodu jest im na rękę znam takiego...już 8 lat jest w nieformalnej separacji....a jego kochanki są przekonane że nadal mieszka z żoną i że to żona nie daje rozwodu.....wesołe ....że kochanki których jest kilka, nawzajem o sobie nie wiedzą i dzielnie czekają na wspólne życie...i nie wiedzą że on już 8 lat mieszka w osobnym mieszkaniu bez żony, i że to mieszkanie jest przeznaczone na przelotne panienki i orgietki....wesołe kawalerskie życie ten facio ma nadzieję że jak się już nabawi i życia użyje, to wróci do żony a ona mu wybaczy.....ale ona nie wybaczy co mi wiadomo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka - Lenka
Brawo Lenka Może jest w tym i trochę mojej wygody... Ale po cholerę mam się szarpać ze sprawami rozwodowymi, dlaczego mam mojemu ślubnemu udawadniać, że to przez niego...dlaczego ja mam odejść... to jest nasz wspólny dom, oboje na niego pracowaliśmy - dlaczego mam się wyprowadzać z 3 dzieci???? ON złamał przyrzeczenie, niech się teraz sam gimnastykuje jak z tego wybrnąć... na tacy rozwodu mu nie podam, ale zgodzę się jeśli sam o niego wystąpi i wcale nie będę jędzą - mogę nawet zgodzić się bez orzekania o winie.Niech mój pan i władca pomyśli o tym, jak sprzedać dom i podzielić się wspólnym dorobkiem - do cholery, niech w końcu ten zdradzacz też do pracy powoła swoje szare komórki, jak do tej pory są one darmozjadami, jakoś u niego nie funkcjonują... Kochanka na boku i owszem, ale zachować się jak mężczyzna nie potrafi. Niewiele pisałam o jego wybrance, ok 20 lat młodsza od niego, nie znam jej, aczkolwiek wiem jak wygląda, mnie nie nęka, dzieci również... Jeżeli tak się kochają... na to wpływu nie mam, ale do cholery nie wyprowadzę się z 3 dzieci tylko dlatego, aby pan mógłby sobie uwić gniazdko... On zdradził, zakochał się, a może tylko tak mu się wydaje - niech odejdzie...rozwód mu dam, spłacę jego część domu[pomoc rodziny], niech sobie idzie... Nie pozwolę sobie na to, żeby po 20 latach małżeństwa ocknąć się z ręką w nocniku.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz Lenka
to ty i tak jesteś "dobra dla zwierząt" bo ja będąc w podobnej sytuacji , nie tylko że nie zamierzałam się wyprowadzać z dziećmi z domku, ale nawet uważałam że domek w całości pozostaje przy rodzinie a o spłacie jakiejkolwiek nawet mowy nie ma, bo to on zawiódł więc porzucając rodzinę automatycznie porzuca cały majątek rodziny. W końcu nasz dom ma też wartośc sentymentalną i jest domem naszych dzieci, do którego będą mogły wracać gdy im nie wyjdzie w dorosłym życiu. I tak się stało, dom pozostał przy rodzinie a ja nic nie spłacam z czym on się pogodził bo wie że jest jego wina, ale jednocześnie chyba też chce aby porzucona rodzina miała swój azyl w postaci domu , nawet stara się pomagać (roboty w ogrodzie i remonty w domu), jednak ja jestem zbyt zraniona aby brać jego pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz lenka---> ty wiesz ze nikogo nie mozna od tak wyrzucic z domu? trzeba dom sprzedac i nie ma tu znaczenia czyja wina. Lenka podoba mi sie twoje postepowanie :classic_cool:🖐️ najłatwiej by było pajacowi abyś to ty wszystko załatwiła a tak traktujesz go jak sublokatora ;) BRAWO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lenka wiesz trochę cię rozumiem ale twoich tłumaczeń w ogóle co za trud rozwodu? pozew to owszem trud jednej osoby- potem chcąc nie chcąc i tak uczestniczą w nim obie strony na tym samym poziomie więc trudem nazywasz napisanie pozwu? bo inne rzeczy i tak nie ominą żadnego z was - niezależnie od tego kto tez pozew wniesie- to nie Ameryka, że podstawia ci się pod nos papiery rozwodowe , ty podpisujesz i kwita. Owszem możesz do sądu wysłać albo adwokata albo pełnomocnika ( ja rozwodziłam np moją siostrę) ale robisz to niezależnie od tego kto ten pozew wniesie więc o co chodzi? rozumiem, jest ci dobrze jak jest i ok- twoja sprawa ale tłumaczenia dotyczące rozwodu są bzdurą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
Do Lenki ja też tkwię w takim "lokatronym" malzeństwie, osobne sypialnie itd. z innych powodów niż Ty, ale też ważnych. mam takie same odczucia co do rozwodu jak ty, ale myślę jeszcze o jednej rzeczy. Otoz, gdy załuzmy, spotkamy juz tego wyśnionego faceta, czy nie okaze się, że w sądzie duzo stracimy? Bo to wtedy NASZA wina będzie. I nieważne co bylo wczesniej, masz kogos, ty jesteś winna. To mnie troche bardziej nakreca do rozwodu niż inne powody, myślałas o tym z takiego punktu widzenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
"załóżmy" oczywiscie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a można tak jak ja
jakie dzielenie majątku? Przecież mój mąż przez lata okradał rodzinę na rzecz kochanki, romans kosztuje, a romans trwał w wielkiej konspiracji z cudzą żoną Oszacowałam, że kochanka kosztowała bardzo dużo, a z procentami to nawet więcej niż wynosi wartość domu Więc nie ma dzielenia majątku , natomiast ja z rodziną dopominam się od kochanki i jej męża ,a potem od jej dzieci jak dorosną, aby zwrócili to co ona kosztowała a co ukradli z mojej rodziny, a są to spore kwoty a upominać się to ja potrafię i mam oryginalne możliwości, być może kochanka nawet w łeb sobie strzeli ale zwrócić musi co ukradła a mężuś zdradzacz?....boi się...bardzo....i słusznie...on wie no i jakie dzielenie majątku? Być może prawnie udałoby mu się wywalczyć podział, ale wtedy straciłby znacznie więcej, i długo by się nie cieszył, i on o tym wie no cuż, kradzione nie tuczy kochanka zwróci to co z kradzionego skonsumowała, mam wiele możliwości na odzyskiwanie długu, a procenty rosną finezyjnie a skutecznie, sprawiedliwości stanie się zadość, nie powinno się okradać szczególnych kast społecznych...bo nie popłaca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flirtownik
no coz rownouprawnienie kobiet i mezczyzn jest piekna bajka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem...
A ja rozumiem lenkę. teraz ją rozumiem. Kiedyś bym doradzała rozwód. Sama jestem po rozwodzie (nie z powodu zdrady, mąz miał napady furii itp więc troche niebezpiecznie się z nim żyło). Wiem, ze podjełam dobra decyzje o rozwodzie (nie dąło się żyć z eksem), nie zmieniłabym nigdy tej decyzji ale teraz wcale nie jestem super szczęśliwa. Minęło kilka lat, a mi ciężko jest znaleźć "druga polówkę" Przestałam wierzyć że kiedykolwiek będe jeszcze szczęśliwie zakochana. Gdybym miała wybierać pomiędzy samotnym życiem (ciągłą nadzieją na szczęśliwą miłość i ciągłymi rozczarowaniami) a życiem z normalnym współlokatorem, ojcem dzieci, zdrowym psychicznie facetem, który sobie po prostu żyje obok - chyba wybrałabym to drugie. Tylko pomyślałabym o separacji, żeby zabezpieczyć się prawnie przed spłacaniem długów męza itp. Niby są obwarowania dotyczące wzięcia kredytu, ale wcale nie jest tak trudno wziąć duży kredyt bez zgody małżonki. Nie chciałabym zostać z kasą do spłacania, więc w tej kwestii próbowałabym się jakoś zabezpieczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość właśnie trafiłas w 10
właśnie trafiłaś w dziesiątkę, chodzi o te słowa...że ciągle czekasz niespełniona na nową miłość i nic nie wychodzi bo własnie jeśli ktoś decyduje się na rozwód, to należy zdecydować się na realną samotność do końca życia.......tak trudno sobie TO wyobrazić?..............a przecież to właśnie jest najbardziej prawdopodobna wersja przyszlości Oczywiście czasami się zdarza nowa i udana miłość.....ale to tak rzadkie jak CUD...nie liczcie na to A wy ciągle popełniacie podstawowy błąd....łatwo rozwodzicie się....bo oczywiście za rogiem czeka książę na białym koniu....jakie to naiwne A potem są rozczarowania Raczej realnie pomyślcie przed rozwodem, i nie rozwodźcie się tak łatwo i szybko, bo po co wam to. Czasem lepiej mieć współlokatora i dobrego ojca swoich dzieci...pod jednym dachem a MIłość......niekoniecznie ma być najważniejsza....bywa że miłość ....lepiej jak jej nie ma Rozsądku i pragmatyzmu życzę wam kobietki...zanim się rozwiedziecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się rozwiodłam i mam drugiego męża, drugą rodzinę i drugie życie- więc różnie to bywa- ale ja mam w tej chwili 30 lat- i mogłam czekać, jakoś żyć ale bałam się , że na starość zostanę sama, zniszczona, samotna nieszczęśliwa- bo czego od takiego człowieka oczekiwać ? zresztą rozumiem takie stawianie sprawy- ostatecznie lepszy jest wróg na własnej krwawicy wyhodowany....jeśli komuś jest lepiej tak jak jest - to przecież to jego życie a nie życie obserwatorów ja bym się bała tylko ,że prędzej czy później współlokator podstawiony pod ściana odejdzie do kolejnej kochaneczki- a zegar biologiczny jednak tyka...dzieci wyjdą z domu....i kto wie , kto wie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Ike
to istotne argumenty, bo lata płyną tylko nikt nie jest w satnie zapewnić że w drugim małżeństwie nie będzie powtórki z rozrywki jesteś jeszcze młoda , więc i patrzysz z innej perspektywy a kobiety są nagminnie zostawiane w późniejszym wieku, tak po 40-ce lub po 50-ce, a nawet później, dla młodych kochanek, nie ma gwarancji że nie zostanie się później w samotności takie samo ryzyko jest w drugim małżeństwie, oczywiście bywają wyjątki, ale dlaczego każda z was uważa że jej się przytrafi ten wyjątek? Pozostanie w niezbyt udanym małżeństwie....nie jest optymalnym rozwiązaniem, ale małżeństwo i rodzina to nie tylko seks i uczucia, to jest znacznie więcej....a to "więcej" może być dobrym fundamentem na całkiem udaną budowlę.....oczywiście "diabeł" kryje się w szczegółach..........z wrednym patologicznym potworem ...nie warto zostawać, ale jeśli jest dobry i stara się...to warto się zastanowić Można pozbyć się miłości w sensie uczuć do takiego współlokatora, a wtedy już nie boli i nie oczekuje się Problemem bywa jedynie seks, bo zwykle taki pseudo mąż nie chce rezygnować z seksu z żoną , mimo że ma kochanki. A dla żony to może być problemem , nie jest proste decydować się na seks dla samego seksu dla potrzeb fizjologicznych gdy ma się świadomość że taki mąż musi być zarażony wszystkimi chorobami, bo jest z pewnością zagrzybiony i zasyfiony.gdy wiadomo że jest oblepiony ropą ze swych kochanek , lub zgniłą spermą mężów tych kochanek. W rezultacie żona nie chce z nim seksu , a przecież dalej jest kobietą , i to może stanowić problem. Problem do rozwiązania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko nikt nie jest w satnie zapewnić że w drugim małżeństwie nie będzie powtórki z rozrywki no- nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości- najszczęśliwsza żona w jednej sekundzie może stać się najnieszczęśliwszą wdową np więc w ten sposób bym raczej wolałabym nie rozumować pewnie że ja mam 30 - ale wam dziewczyny nikt czasu nie cofnie- dziś macie ile? 40? może niektóre 50- a co będzie za dziesięć lat? za dwadzieścia? moja mama rozwiodła się w wieku 52 lat- ma pasje, znajomych, trochę zwiedza- jej mąż też zaczął ją zdradzać- a gdyby z decyzją czekała jeszcze 10 lat? jej szanse malałyby z dnia na dzień ja też mogłam czekać jeszcze z 10 lat.... dlatego uważam , że warto przemyśleć co dalej? bo do młodości żadnej z nas nie idzie a kto wam zagwarantuje, że się mężusiowi naprawdę za 10 lat nie zbierze do rozwodów? to oczywiście moje zdanie naprawdę wasze zdanie rozumiem i szanuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem....
ale to wszystko to jest takie gdybanie. Równie dobrze drugie małżeństwo może nie wypalić. I też w wieku 40 lat kobieta może zostać sama. Tak samo jak współlokator za kilka lat zdecyduje sie odejść. Nie ma idealnego rozwiązania. A co do braku seksu. Równie dobrze kobieta może sobie znaleźć kochanka. Oczywiście wolnego. Skoro współlokator może mieć kochankę to czemu kobieta nie może mieć kochanka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość s.d.k.p.l
Ja nie wiem, czy mój mąż ma romans czy nie, nie mieszkamy razem (emigracja zarobkowa). W każdym razie małżeństwem jesteśmy głównie na papierze i mówiąc szczerze zwisa mi to, czy mnie zdradza (pewnie tak). Moje uczucie wypaliło się już dawno, traktuję go jako kolegę, który ma obowiązki względem naszego dziecka - płaci na jego życie i studia. Mnie też finansowo pomaga, za co jestem mu wdzięczna. Pomijam już fakt,że mnie ubezpiecza. Mam 45 lat i nic mnie już w życiu nie czeka. Na żadną nową miłość nie czekam i nie chciałabym,żeby mi się coś takiego w życiu kiedykolwiek przydarzyło. Nie zamierzam nikogo poznawać i przechodzić wszystkiego od początku - pierwsze uniesienia , pierwsze problemy, pierwsze kryzysy, kłótnie itp. Ja to już przerabiałam z moim mężem i po cholerę mi "powtórka z rozrywki". Na razie nie zamierzam sie rozwodzić - bo i po co? Jeśli ktokolwiek poda mi jeden rozsądny powód dla którego kobieta w moim wieku powinna się rozwieść to chętnie posłucham i jestem gotowa się zastanowić. To,że z męzem nic mnie już nie łączy,poza dzieckiem i finansami, to inna sprawa. Mam się rozwieść dla samej idei? Też kiedyś byłam bojowa i myślałam,że to nieetyczne i niemoralne żyć w takim kłamstwie, że lepiej się rozejść, jak wszystko już wypalone. Zmądrzałam - a raczej stałam sie realistką. 20, 15,10 lat temu rozwodłabym się. Bo miałbymam szansę ułożyc sobie ponownie życie. A teraz.....a kto by zechciał starą babę... A i ja tez już bym nie chciała nikogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka - Lenka
Odwiedziłam rodziców i wróciłam, na prośbę dzieci, teściowej i cioteczki.Jednak jutro zasiądę z moim ślubnym przy wielkanocnym stole... Ike - nie rozumiesz moich tłumaczeń, co za trud wnieść sprawę rozwodową, zdradzacz w zasięgu ręki... niby nic... pofatygować się do sądu mogę, pozew też nie ciężki, ale....... Nie bardzo chcę wypowiadać się o naszej sytuacji materialnej i naszych innych układach, ale postaram się odpowiedzieć. Dom wybudowaliśmy na działce podarowanej nam przez ciocię mojego męża, działka duża, prawie 1,5 ha, z dostępem do jeziora, obok las, 10 km od wojewódzkiego miasta a to wszystko na Mazurach!!!, prowadzimy małe gospodarstwo agroturystyczne, teściowa i jej siostra tyrają, my im pomagamy... Ciocia[osoba samotna] chciała tylko zapewnienia jej opieki... Mieszkamy, ciocia z nami, wychowała nasze latorośle, do cioci. po śmierci męża wprowadziła się jej siostra[moja teściowa].Jeszcze dla jasności - ciocia z mamą mają osobne mieszkanie, j nie wchodzimy sobie w paradę, mamy oddzielne wejścia... To są układy rodzinne, nie jestem pępkiem świata - nie ja dyktuję warunki, nie ja chcę je rozwiązywać... Dlaczego ja miałabym jednym podpisem pod formularzem rozwodowym przekreślić spokój kilku istot? 3 dzieci, teściowa i jej siostra... Ci ludzie są dla mnie bliskimi istotami... Może kiedyś spotkam pana moich marzeń, może kiedyś dojdę do wniosku, że chcę sobie życie ułożyć od początku - opuszczę ten dom, zostawię dzieci [będą już pełnoletnie] i rozpocznę nowe życie. A jeżeli zostanę samotna??? trudno, ale ja tak wybrałam... zawsze jednak mogę liczyć na jakieś wnuki... w piaskownicy z nimi się pobawię Mój małżonek Może, gdybym była młodsza, może, gdybym miała męża pijaka i nieroba inaczej bym myślała.. Czy ja mam to rozwalać, czy ja mam uciekać z podkulonym ogonem? Czy ja mam zajmować się wyszukiwaniem mieszkań dla 3 rodzin??? Jego pani mieszka w małym pokoju, w internacie swojej szkoły, jej dziecko wychowują jej rodzice. i co? mam uciekać po 20 katach małżeństwa z podkulonym ogonem? Zostawić wszystko??? Niech brudną robotę odwala ta osoba, która powinna brud swój sprzątnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem...
tak jak mówiłam wcześniej, rozumiem lenkę i jej podobne kobiety. Być może zrobiłabym to samo gdybym była na Waszym miejscu. Rozumiem Wasze motywy działania. Tylko się zastanawiam nad jednym, tak mi dzisiaj przyszło na myśl. Gdyby mnie mąż zranił (np zdradą) nie umiałabym mu tego wybaczyć a co za tym idzie, byłabym złośliwa względem niego, denerwowałby mnie, drażnił itp. Jak sobie z takimi uczuciami radzicie? jak mnie mój eks mąż zranił, po prostu odeszłam od niego, rozwiodłam się, nie mamy żadnego kontaktu (fakt, że nie mamy dzieci) nie musze patrzec na niego, nie boli mnie już to co mi zrobił bo po prostu wymazałam go z życia. natomiast nie da się wymazać z życia człowieka który żyje obok nas. Nawet jesli tylko jako wspóllokator, to musicie na niego patrzec, rozmawiać - jak sobie tak na co dzień radzicie z uczuciem krzywdy którą Wam wyrządził?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do..a ja powiem
odpowiem za siebie poczucie krzywdy...odzywa się, ale staram się szybko takie uczucia wsadzać do szuflady i ..zamykam ją ale nie o to chodzi....takie zranienie musi mieć czas aby trochę się zabliźnić, a sprzyja temu wygaszenie uczuć do męża, właśnie TYCH uczuć, na to miejsce warto zostawić sobie inną postawę...jakaś grzeczność, uprzejmość, wsparcie w codziennym ciągnięciu wózka finansowo-rodzinnego...jedynie trzeba pilnować aby nie pokochać znowu bo boli....tak jakoś wewnątrz siebie mieć emocjonalną barierę w stosunku do takiego współlokatora, uczucia zawieszać gdzieś indziej, wszędzie byle nie na nim, żadnych kłótni bo po co, żadnych złośliwości....pilnować siebie aby nie poczuć bliskości do niego bo boli....i życie ze świadomością że w każdej chwili on moze zniknąć odejść rozwieść się....to życie tu i w tej chwili obok niego....ze świadomością że już jutro ..może być życie tu i w tej chwili bez niego. A dopóki jest....jakoś trzeba dbać o swoją pogodę ducha dla dzieci i dla siebie...a on korzysta z tego niejako przy okazji, a dzieci, rodzina i wszystkie układy finansowo-rodzinne i osobowe...tylko korzystają na tym ....bo trwają w mało zmienionym kształcie Nie wszystkie kobiety potrafią ...wygasić i schować swoje uczucia do męża...nie łatwo jest zrezygnować świadomie z kochania męża gdy się bardzo kochało...ale jest to warunek pogodnego życia wobec współlokatora......to tak jak strzał w świadoność ...że On to OBCY, tylko obcy i nie jest przyjacielem, ale poprawnym współlokatorem jest w stanie być...............to jest inna płaszczyzna współdziałania A rozwodzić się nie ma sensu w niektórych przypadkach...bo po co? Myślicie że rozwód automatycznie zapewnia szczęście i wszystko wkłada na właściwe miejsce? Nieprawda. No i istnienie rodziny z udziałem współlokatora nie ogranicza wolności i korzystania z życia..chcesz jechać na wyspy Bora-Bora? - to jedziesz jeśli cię stać, . Chcesz iśc do kina czy na imprezę?- to idziesz . Chcesz mieć przyjaciela, czy przyjaciół?- to już od ciebie zależy, tylko od ciebie. Współlokator nie jest w stanie pozbawić cię wolności, bo to zależy od ciebie i od twojego charakteru, albo się czujesz wolna (nawet w więzieniu) albo pozwalasz sobie czuć się zniewolona (nawet poza więzieniem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka - Lenka
I po świętach - pogoda dopisała, zostały podarowane mi dwa dni na relaks. A od jutra znów do pracy... a ja powiem... Gdyby ta zdrada nastąpiła we wczesnym stadium małżeństwa, pewnie inaczej bym reagowała... Po kilkudziesięciu latach już burza hormonów przebrzmiała, została miłość, ale taka pełniejsza, oparta na wzlotach i upadkach, dokładniej ujmując powiedziałabym, że pozostała przyjacielska miłość, wszelkie zauroczenie dawno zaginęło. A ta przyjacielska miłość to wspólne dbanie o rodzinę, zrozumienie nawet w trudnych sytuacjach i chwilach. Zawsze wspieraliśmy się i nadal wspieramy. Owszem, mam urazy do mojego męża, czasami wydaje mi się, że lepiej byłoby, aby zniknął z mojego życia na zawsze. Być może on myśli podobnie. Kiedy dowiedziałam się o zdradzie pierwszą myślą było powiesić kochankę na pobliskim drzewie. Potem przyszła refleksja - gdyby on jej nie chciał, żadną siłą by go nie przymusiła... Gotowa byłam wydrapać mu ślepia... A później opamiętanie, mamy 3 dzieci, one nie mogą być pozbawione domu rodzinnego, ojca, matki - kochaj nas niezależnie czy jesteśmy małżeństwem, czy nie... W tej sytuacji kobiety zazwyczaj kobiety podejmują decyzję, co dalej - zazwyczaj decydują się na rozwód i zakładają sprawy rozwodowe... Moi znajomi też sugerowali mi - zostaw palanta, odejdź, znajdziesz sobie faceta, jesteś atrakcyjną babką... Jak sama odejdę nie jestem pewna, czy nie stracą na tym dzieci, a tak pewnie byłoby... Zostałam, ustaliliśmy nowe "zasady współżycia pod jednym dachem" do momentu rozwodu. Staram się żyć własnymi sprawami, staram się nie wnikać co mąż postanowi... Jak chce niech rozwali wszystko... Tylko komu rozwali, mnie? raczej dzieciom... O nowym związku na razie nie myślę, nie czuję potrzeby, ale... nigdy nie mów nigdy... Męża rzadko widuję, nie piorę mu gaci, nie gotuję ulubionych obiadków, czasami coś zniknie z lodówki, na drugi dzień zapełnia ją na nowo, nie kłóci się, nie bałagani, nie zrzędzi... no i podpisuję się pod tym co napisała do...a ja powiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zyciowa
Lenka, fajna babeczka z Ciebie. Odezwij sie jesli szukasz warminskiej kolezanki do pogadania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przecztałam wszystkie wypowiedzi. Po cześci moge zrozumieć argumenty niektórych z Was, ale nie temn, ze nie przeszkadza Wam życie w takim \"upadłym małzenstwie\". Wydaje mi sie, że to nie tylko wygada ale i strach przed formalnym byciem samej. Nie rozumie tez jaki jest probklem ze złożeniem pozwu rozwodowego. Nie trzeba być nawet profesjonalistą by go napisac w dwie godziny- także z orzeczeniem o winie. Ktoraś napisała otrójce dzieci, wszystkie duże, najmłodsze chyba 15 lat. Nie rozumie, kiedy ma przyjść pora na zajecie sie swoim zyciem? jak będziecie miały po 60 lat? Załatwiłabym goscia na cacy, z orzeczeniem o wini. Ale już totalnie zaskakoczyła mnie wypowiedz jednej z kobiet , ktora ma plan zemsty, i wiedząc o tym, że dziad ją zdradza z nim sypia. Co Ty szacunku do swojego ciała nie masz? Było gotowac te obiadki, być miłą, ale dawac wiedząc ze robi to z kim popadnie? To dla mnie za dużo nawet jak na super zemste (tym bardziej że sama swteirdziła, że go znienawidziła). Dla mnie szok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna w todze
przedstawię sytuacje nieco hipotetyczną, ale bardzo możliwą w Waszym wykonaniu. Jesteście żoną zdradzacza, dajecie przyzwolenie, rozmawiacie o kochance. Za rok, dwa np zakochacie sie i wtedy zgidnie z prostym rozumowaniem zaczniecie sie spotykać, sypiac, słowem zdradzac, bo przeciez jezeli on to robi to czemi nie Wy? Wtedy facet zazwyczaj odczuwa niepohamowaną miłość do żony i bardzo chce odbudowywac małżeństwo. Wy chcecie sie rozwiść, on nie. Składacie pozew, by sie wyswobodzić już nie z orzekaniem o winie jak to byłoby możliwe teraz ale za porozumiem stron. Jak facet bedzie sprytny wynajmnie dobrego prawnika to i orzeczenie o winie się załatwi i to Waszej. Jesli godzicie sie na układ przez lata w którym mąż sypia np z innymi kobietami, przyzwalacie na zdrady i to nie skutkuje rozwodem, to potem niestety taki argument, że mąż zdardzał wczesniej to Wy teraz jest raczej kiepski i mało skuteczny. Trzeba kuć żelazo póki gorace, albo załozyć, że z nikim nie beziecie sie nigdy wiązać, ani sypiać, a tym bardziej by ktos sie o tym dowiedział...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×