Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lora28

Najsmutniejszy Dzień Matki...

Polecane posty

Wiesz, trochę Cię nie rozumiem. Przeżywasz wielką tragedię po stracie swojego syna, a z dugiej strony popierasz aborcję. Piszesz, ze jest coraz więcej katów itd. Ale taka jest po prostu natura człowieka. Nie tylko w krajach gdzie aborcja jest zabroniona dzieci są bez opieki, katowane, a nawet zabijane. Jeśli nie chce sie dziecka, które już się poczęło można oddac go w inne dobre ręce, które okażą mu stokroc razy więcej miłości niż matka, która nosiła go pod sercem tyle czasu. Poza tym wydaje mi się, ze pierwsza wieść o dziecku, te pierwsze momenty mogą byc szokujące tym bardziej jeśli dziecko planowane nie było, nie pozwala na to sytuacja finansowa itp. Lęk o dalsze życie , myśli w stylu "Co będzie dalej?". Z czasem budzi sie instynkt macierzynski o czym powinnaś doskonale wiedzieć. Znajoma zaszłą w ciąże nieco poźniej niż ja, może miesiąc później. Była załamana. Zła, wściekła. Mówiła okropne rzeczy. Że nie chce tego dziecka [ujęłam to w bardzo delikatne słowa w porównaniu do jej słów]. Tłumaczyłam jej to co staram sie wytlumaczyc wielu dziewczynom, ktore decydują się na czyn aborcji. Z czasem pokochała maleństwo, ale w momencie kiedy pokochała je pełną miłością Bóg doswiadczył ja tak jak doświadczył Ciebie. Nie mogła sobie wybaczyć tych wszystkich złych myśli i gniewu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lora28 - strasznie mi przykro. Dla Twojego Synka (*)(*)(*) Ja pond 2 lata temu 12.03.2007 stracilam synka w 26tc dotej pory jest mi ciezko bez niego wyobrazam sobie jaki by teraz byl. Najszczesliwszym dniem byl dla mnie 17.06.2008 bo wtedy na swiat przyszedl moj drugi synek, ktory dal mi nadzieje na lepsza przyszlosc... Mamusie Anilkowe zycze wam duzo wiary i nadziei....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróżko,przeżywam stratę swojego dziecka,ponieważ było ono dla mnie cudem i kochałam je od momentu poczęcia.Sama nie poddałam się aborcji,nie terminowałam ciąży,nie wiem co się wtedy czuje,wolę nie wiedzieć... Staram się tylko powiedzieć,że każda kobieta powinna mieć prawo do tego,żeby zdecydować o swoim losie.Wiem,że aborcja jest okrutna i straszna.Jednak obie wiemy,że tego zjawiska nie da się wyeliminować i bez względu na wszystko,kobiety będą usuwały dzieci.To ich sprawa,nie mam prawa się w to wtrącać,mogę wyrazić swoją opinię,na pewno gdyby moja znajoma przyszła do mnie,starałabym się ją przekonać,żeby nie usuwała dziecka,ale gdyby mimo to postanowiła,że to zrobi to trudno.Pewnie szlag by mnie trafiał,ale nie miałabym prawa decydować za nią....O tym mówię. madziulek81 gratuluję,że masz przy sobie swój ukochany Skarb,ja na dzień dzisiejszy kiedy myślę o ciąży czuję okrutny lęk,mój mąż spytany,czy chciałby drugie dziecko odpowiedział,że chciał,ale na razie już nie chce,jeśli Bozia zabrał do siebie Patryka widocznie nie chciał,żebyśmy mieli drugie dziecko...Czuję w sobie straszną chęć przelania swojej miłości na kolejnego małego człowieczka,jednak nie jestem gotowa ani psychicznie,ani fizycznie( musi minąć minimum rok,żeby macica się zregenerowała,miałam 2 łyżeczkowania po porodzie).Mam nadzieję,że przez ten rok,jeśli los nam pozwoli,jakoś podratujemy swoje psychiki i może kiedyś jeszcze będzie nam dane cieszyć się kolejnym dzieckiem,nawet boję się o tym pisać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lora Źle mnie zrozumiałaś. Nie watpię, że przeżywasz to co się stało. Aż chciałoby się Ci pomóc, w niewiadomo jaki sposób. Ja po prostu NIGDY nie zrozumiem kobiet, które decydują się na krok zabicia swojej małej istotki. Jestem wyczulona na ten temat. Wyczytałam wiele ksiażek na ten temat. Polecam książkę \"Pozwólcie mi Żyć!\"wydane przez wydawnictwo sióstr loretanek z Warszawy. Ksiazka opisuje listy kobiet, ktore usunęły ciążę i jakie męki nękają je przez reszte zycia i świadectwa kobiet, ktore w ostatnim momencie sie wycofały. Piękne świadectwa. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o kurcze..śledzę ten topic od początku, z prawdziwym cichym wzruszeniem...ale teraz po prostu mnie zaryło..taki rozdźwięk między tym co piszesz o swoim dzieciatku a Twoja postawą wzgl. aborcji...Nie chodzi o to , że wiemy że nie możemy nic zrobić jeśli ktoś na nią się zdecyduje, bo to rzecz oczywista, ale ..na litość...wróżka ma słuszność wg mnie. Ja nie potępiam kobiet które popełniły aborcję, nie wiem co bym zrobiła będąc na ich miejscu, nie wiem wszystkiego ale wiem jedno, nie mogłabym napisać/powiedzieć po stracie dziecka z pewnością !:\"uważam,że powinno to być w Polsce legalne.\" Ciebie tez za Twoją opinię nie potepiam ale totalnie nie jestem w stanie tego zrozumieć..przyzwolenia serca na takie coś jak aborcja. Życzę siły i spokoju w sercu...🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróżko,dla mnie też kobiety,które usuwają ciążę nie zasługują na pochwalę,sama ciąży też nie byłabym w stanie usunąć.Wiemy tyle,na ile nas sprawdzono....Sama mówisz,że czytałaś książkę o kobietach które zdecydowały się na ten drastyczny krok i sama widzisz,że ich cierpienie zaczyna się dopiero po wszystkim,dopiero wtedy zdają sobie chyba sprawę z tego co zrobiły,wtedy kiedy jest na to za późno...dlatego napisałam,że powinna być legalna,ponieważ czy chcemy,czy nie,to zjawisko istnieje.Cała masa kobiet zamawia środki usuwające ciążę w jakiś dziwnych podejrzanych miejscach,próbuje usuwać na własną rękę,nie wiem,wydaje mi się,że gdyby to wszystko było jakoś inaczej,wtedy może byłoby mniej tego typu zachowań.Nie wiem,rozmowa z psychologiem zanim to się stanie,z kimś kto uświadomi dziewczynie wszystkie konsekwencje takiego zachowania i poda możliwości radzenia sobie jeśli zdecyduje się,że jednak dzieciątko donosi.Może wtedy mniej kobiet poddawałoby się temu zabiegowi.Gdyby kobieta czuła,że nie jest sama. O to mi chodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zbędna jest taka nadzieja i niestety zgubna.. Przytoczę może dziwny przykład. Spójrzmy na legalizację marihuany. Holandia m.in. zalegalizowała ten narkotyk [słabszy czy twardy, ale zawsze narkotyk] w swoim kraju. I właśnie przez to coraz więcej ludzi popada w uzależnienia w tym kraju. Młodzi ludzie krzywdzą samych siebie już od najmłodszych lat. Bo przecież można, wsytarczy pokazać dowodzik. Tak samo byłoby z aborcją. nastolatki zachodzące w ciążę byłby najczęstszymi pacjentkami w klinikach aborcyjnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
;( wiecie kiedyś spacerowałam sobie po cmentarzu obok maleńkich nagrobeczków ;( płakałam jak bóbr oglądając zdjęcia tych małych dzieciątek, były poukładane na grobie zabaweczki, po prostu myślałam, że nie wytrzymam tak bardzo mi było smutno nawet teraz łzy cisną mi się do oczu jak przypomnę sobie niektóre wierszyki jakie tam pisały ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam 20 lat nie jestem mamą, tylko napisałam jak bardzo mi było smutno i ciężko po tym :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj wazy 14 je roznie
tez zastanowiło mnie stanowisko autorki dot aborcji....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie tak by było jak mówisz Wróżko,tylko czy nie lepiej byłoby gdyby ktoś się zajął taką nastolatką,pokazał jej jakie ma alternatywy,jeśli zdecyduje się zachować swoje dzieciątko,a co czeka ją jeśli podejmie inną decyzję...Miałaby szanse podjąć decyzję,teraz zostaje praktycznie sama z problemem i często podejmuje decyzję najokrutniejszą z możliwych,której potem żałuje do końca życia.... Laryss ja także jak jestem na cmentarzu i patrzę na grobki dzieciaków ledwo daję radę czasami...Wtedy tłumaczę sobie,że to koledzy mojego synka,Pawełek mówi,że takie Aniołkowe Przedszkole...najbardziej żal mi tych dzieciaczków których rodzice jakby zapomnieli....drewniane krzyże,które wyglądają jakby zaraz miały się przewrócić i malutkie,gliniane grobki całe porośnięte których już prawie nie widać,żadnego znicza,nic... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lora nie wiem co przeżywasz ale naprawdę podziwiam Ciebie i inne Aniołkowe Mamy. sama jestem mamą od 6 miesięcy i nie wyobrażam sobie tego jakby mojego synka miało zabraknąć. co do cmentarza to ja mam tam maleńką siostrzyczkę. byłaby starsza ode mnie o rok, ale nagle w 40 tyg ciąży jej serduszko przestało bić. mama do dziś nie wie dlaczego. zawsze jak chodzę na ten maleńki grób mam łzy w oczach...wszystko było dobrze aż do tego wieczoru w dniu terminu porodu...rano mama była na ktg, wszystko było dobrze...wieczorem jej córeczka odeszła...ona urodziła ją na następny dzień...też nie było jej dane usłyszeć krzyku swojej córci. ale podniosła się po tym. urodziła jeszcze 4 dzieci. życzę dużo siły. synek czuwa nad Wami, macie swojego prywatnego Aniołka. dla Patryczka dla Justynki dla wszystkich innych maleńkich Aniołków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała_Agatka mój pierwszy brat(byłby najstarszy) zmarł w 3 miesiącu swojego życia...zapalenie płuc.Nie potrafiłam sobie uzmysłowić,co czuli moi rodzice,teraz już wiem...Mam starszego brata i siostrę,czyli jednak rodzice się nie poddali,mam nadzieję,że kiedy minie już odpowiednio długi czas,ja także się odważę i będę potrafiła przekonać mojego męża...Dużo zdrowia dla Twojego synka,a dla wszystkich Aniołków (*)(*)(*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lora a mogę zapytać czy zasięgłaś pomocy psychologa? Rozmowa z księdzem tez dużo by dała. Uwierz. Trzeba tylko wybrac dobrego kapłana. Kurc ze tak bardzo chciałabym Ci pomóc, ale nie wiem jak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prosiłam o pomoc psychologa już w Łodzi,jakoś nie doszedł do mnie....jedynym wsparciem tam,był właśnie ksiądz,rozmawiałam z Nim jak z bratem,trzymał mnie za rękę i płakał ze mną,do tej pory utrzymujemy kontakt.Patryczka urodziłam w swoim mieście,po porodzie również prosiłam o psychologa,poszłam,pani psycholog okazała się byłą dziewczyną mojego kolegi,więc raczej nie była to taka wizyta o jaką mi chodziło...Gdzieś trzy tygodnie temu,obudził mnie ból serca i taki okrutny lęk,mąż chciał dzwonić po karetkę,bo myślałam,że się wykończę,nie wiedziałam,co się ze mną dzieje,po kilkudziesięciu minutach przeszło....Zapisałam się już do kardiologa,ale w ten sam dzień byłam na wizycie u innej psycholożki,która stwierdziła zespół stresu pourazowego i powiedziała,że sama,bez leków sobie z tym nie poradzę,w związku z tym dostałam skierowanie do psychiatry...Pani psychiatra powiedziała jedno\" dziewczyno,najgorsze dopiero przed Tobą,współczuje Ci,sama to przeżyłam...\" Dowiedziałam się,że przede mną okresy agresji,totalnego milczenia,dołów,wkurzania się,że inne kobiety są w ciąży a ja nie,wchodzenia do sklepów z ubrankami dla dzieci i wychodzenie z nich z płaczem,atak który miałam również był spowodowany tym,co sie stało.Organizm do tej pory chroniły hormony ciążowe,teraz wszystko się jak ona to określiła\"rozpada\" i moje ciało zaczyna odczuwać fizyczny ból po stracie dziecka z którym psychika już się zmaga od 6 miesięcy,czyli od chwili,kiedy dowiedziałam się,że Patryczek najprawdopodobniej od nas odejdzie....Dostałam leki i informację,że one i tak mi nie pomogą,mam zażywać jedynie w razie wyższej konieczności,bo to po prostu trzeba przeżyć...tTak więc staram się walczyć dopóki mi starczy sił,w końcu nie mogę się poddać,jest Pawełek,mój mąż,dla Nich muszę żyć,skoro przy porodzie Bozia oddał mnie rodzinie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lora Mogę wiedzieć ile masz lat? No to widzę, że masz bardzo ciężką drogę za sobą. Z tego co pisałaś, to jeszcze wiele przed Tobą, ale wierzę w głębi serca, że dasz radę to wszystko pokonać przy pomocy twoje ukochanego synka Pawełka i cudownego męża. Mam nadzieję, ze masz w rodzinie oparcie i ciepłe, czułe słowo wtedy, kiedy tego potrzebujesz. Wierzę, że gdy Twoje ciało i przede wszystkim psychika dojdzie do normy zdecydujecie się na kolejną ciążę i tym razem będzie wszystko w porządku. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneczka277
Płaczę i płaczę..... Strasznie współczuję wszystkim mamusiom, których dzieciaczki odeszły do nieba i których dzieci są chore. Jesteście bardzo,bardzo,bardzo dzielne! ! ! 🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼........Życzę wam aby już nigdy nie przytrafiło wam się w życiu nic złego i żebyście po tym wszystkim odnalazły szczęście:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 29 lat i dlatego też boję się,czy powinnam w ogóle myśleć o kolejnej ciąży....wiadomo,że kobieta po 30 roku życia nie jest już tak płodna jak 20 latka,poza tym wzrasta ryzyko wystąpienia wad rozwojowych u płodu.Po 30 roku życia zalecane jest wykonanie amniopunkcji w celu wykluczenia wad u płodu i tak sobie myślę,co by było,gdybym kolejny raz zaszła w ciążę i nie daj Boże okazałoby się,że moje dzieciątko jest chore...Pomijam fakt,że gdyby się urodziło oczywiście zajmowalibyśmy się nim,ale nie mogę wyobrazić sobie wtedy tej ciąży i jakby mi lekarz powiedział,że może być jak z Patrykiem,przecież wtedy bym chyba całkiem oszalała z rozpaczy.Nic to,zobaczymy co nam los da,mówię sobie,że wszystko jest zapisane gdzieś na górze i choćbyśmy nie wiem co robili,nie zmienimy przeznaczenia....Mój lekarz zaleca mi założenie Mireny,żebym póki co miała \"spokój\" na moje pytanie,że przecież ją się zakłada na 5 lat i jak będę miała 34 lata to już całkiem nie powinnam starać się o drugie dziecko,stwierdził,że nie mam racji,bo kobiety teraz późno zachodzą w ciążę i będzie wszystko ok,a ryzyko istnieje zawsze.Myślę,rozważam wszystkie za i przeciw,wiem jedno,przez ten najbliższy rok nie powinnam w ogóle dopuścić do ryzykownej sytuacji... Aneczko,dziękuję za ciepłe słowa,Tobie również życzę,żeby w Twoim życiu przenigdy nie spotkało Cię nic podobnego,jak już pisałam,na szczęście takich przypadków jest mało,chociaż z tego co widzę,coraz częściej kobiety tracą swoje dzieci.Albo po prostu wcześniej nie zwracałam na to takiej uwagi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mama ja,obejrzałam Twój link i płaczę,wspomnienia wróciły....Piękna,jeśli jesteś szczęśliwą mama,rozrywa serducho kiedy nie ma dziecka przy Tobie...Patryka rodziłam 11 godzin...bóle co 2 minuty,później już co minutę,malutki mi nie pomagał,dobrze,że mąż był przy mnie,bo bolało jak cholera,miałam bóle krzyżowe....ostatnia faza porodu trwała króciutko,lekarz nie zdążył się nawet przygotować....a później cisza....ta cisza,która brzmi w mojej głowie jak najgłośniejszy dźwięk....wtedy też zaczęłam tracić kontakt ze Światem,mąż wyszedł z sali ze łzami,z tego co mówił zrobiło mu się słabo,bo pył pewny,że odejdę razem z Patrykiem,a ja pamiętam tylko krzyki lekarzy,że krwotok,dzwońcie po anestezjologa natychmiast....wyciskali ze mnie łożysko niemalże na siłę,starałam się je urodzić,lekarz jeszcze w tym wszystkim wykonał masaż szyjki macicy,żeby wyszło,później całkiem odpływałam,przestałam kontaktować,nic nie mówiłam,patrzyłam w jeden punkt a wszystko działo się jakby poza mną,podobno to od tego krwotoku....i obudziłam się na sali jak już nikogo nie było,a ja leżałam po łyżeczkowaniu....Zawieźli mnie z powrotem na oddział ginekologiczno-położniczy,tam na mnie czekał mąż,jak się później okazało,musiało być ok.5 rano(wszystko zaczęło się ok.17 poprzedniego dnia) Patryś urodził się o 2:40) Na drugi dzień,ginekolog zamknął drzwi od sali i powiedział mi,że go cholernie wystraszyłam,bo myślał,że będzie już po mnie.....dziękuję Bogu za życie,ale w tym wszystkim,zamiast się z niego cieszyć ciągle myślę o Małym...czy jestem niewdzięczna...?W dniu wypisu ze szpitala,był pogrzeb Patryczka,chwiałam się na nogach miałam ochotę zabrać tą białą trumienkę ze sobą i uciec do domu,kiedy goście sypali ziemie na Jego grobek czułam jakby każda jej łopata była rzucana we mnie .....Dwa dni po wyjściu ze szpitala znów do niego wróciłam,bolał mnie brzuch,okazało się ,że powstał w nim skrzep i znów oksytocyna,tabletki wywołujące skurcze,liczyli na to,ze samo się oczyści,później kolejny zabieg.....a dwa dni po zabiegu laktacja....słyszałam płacz dzieci na oddziale obok i mleko samo spływało...ściągałam je i płakałam,wylewałam do zlewu i miałam wrażenie,że więcej nie dam rady znieść,że życie jest do kitu i Bóg mnie karze najokrutniej...A później pytania dziewczyn z innych sal,Ty już po? gdzie masz dziecko? koszmar.....I tak jest do tej pory....sąsiedzi patrzą na mnie podejrzanym wzrokiem,niektórym już powiedziałam,przestali pytać,ale każdego dnia trafiam na jakąś miłą panią z pytaniem jak tam małe.....To jest nie do zniesienia,staram się trzymać,ale są dni,kiedy po prostu nie daję rady....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lora, jestes jescze mloda Kochana! 29 lat to nie 40. A nawet 40-ki rodzą zdrowe dzieci :) Zobaczysz, jeszcze się doczekasz kojejnego dzidziusia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coz na pocieszenie moge napisac jedynie,ze czas leczy rany,ja pochowalam moja coreczke w 2005r,kilka miesiecy pozniej urodzil sie moj synek,ledwo przezyl,przedtem bylam pewna ze juz nigdy nic nie bedzie takie samo jak przed jej smiercia,ze juz nigdy nie bede potrafila sie smiac...potrzeba czasu zeby wszystko wrocilo do normy.Teraz znow jestem w ciazy,odnosnie aborcji,na poczatku nawet o tym myslalam ,ze strachu przed tym co moze mnie znowu spotkac,nie bede sie rozpisywac co i jak z detalami,ale na 90% pewne jest ze nie donosze ciazy do momentu gdy bedzie dalo sie utrzymac przy zyciu dzieciatko,wiec czekam,gdy przejezdzam kolo zakladu pogrzebowego jakies dziwne przeczucie mowi mi ze wkrotce tam zawitam,ale nie mialam odwagi sama nic z tym zrobic,wziac tabletek poki byl czas...a teraz moze przyjdzie mi za to zaplacic najwyzsza cene...ale wciaz mam nadzieje i odliczam kazdy dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lora moja mama mnie urodziła mając 38 lat!! mi nic nie jest, mamie tym bardziej!:-) Poza tym zagrożenie dla dziecka i matki jest wtedy gdy kobieta decyduje się na PIERWSZE DZIECKO po 30tce. Ty już masz synka, w sumie dwie ciąze za sobą. Wierzę, że nabierzesz sił i uda Wam się z kolejnym maleństwem:) To co przeżyłaś względem zachowania ludzi z Twojego otoczenia to na prawdę przykre, ale Ci ludzie po prostu nie wiedzieli co przeżyliście. Wyobrażam jak bolesne musiały być dla Ciebie te doświadczenia w szpitalu po urodzeniu małego, mi na samą myśl serce kraja się z żalu. Wiem, że może niewiele to da, ale pomyśl sobie, że Twój maluszek jest teraz razem z Bogiem, tam na pewno nie jest mu źle. Wiem też co to znaczy matczyna miłość i tęsknota. pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aniania "nie mialam odwagi sama nic z tym zrobic,wziac tabletek poki byl czas...a teraz moze przyjdzie mi za to zaplacic najwyzsza cene.." Wiesz piszesz o zabójstwie własnego dziecka jakby to było coś normalnego co powinnas zrobić,a nie zrobiłas. Czasem zadziwiają mnie teorie kobiet, ktore tak wiele przeżyły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lora i znów się popłakłam czytając Twoja historię. przypomniał mi się mój poród...i ta cisza o której Ty piszesz.....mały urodzil się słabiutki, niedotleniony, był calutki siny, wręcz granatowo - popielaty, nie płakał, nie mógł złapać oddechu...jak się urodził krzyczałam, pytałam co z nim, czy żyje, lekarz tylko mnie uciszał, nie chciał nic powiedzieć, w końcu w tym amoku usiadłam i zobaczyłam moje maleństwo...do dziś budzę się często w nocy i go widzę...moje malutkie dziecko, szare, chudziutkie i bardzo długie... odśluzowywane...na szczęście po chwili cisza została przerwana...mały zapłakał...dla mnie to była najdłuższa chwila w moim życiu...i najpiękniejszy dźwięk na świecie, płacz mojego wytęsknionego, wyczekanego, ukochanego synka. czułam że umrę jeśli coś mu sie stanie...ale on jest i potem z każdą chwilą nabierał coraz więcej sił. szczerze to nie wiem co bym zrobiła jakby coś mu sie stało. Ty masz męża masz synka masz dla kogo żyć. co do Twojego wieku to masz dopiero 29 lat! moja mama swoje najmłodsze dziecko rodziłą w wieku 42 lat, zresztą poprzednie w wielu 35 więc też nie za wcześnie.jak jeden tak drugi jest zdrowiutkim pełnym życia chłopakiem :) moja ciocia pierwsze dziecko rodziła w wieku 36 lat! też zdrowiutkiego synka ma. trzymaj się, dla Siebie, dla Męża, dla Synka tego tu na Ziemi i tego tam w Niebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróżko,wiem,że ludzie są ciekawi i póki daję radę,odpowiadam na pytania,tylko,że to czasem jest okrutnie męczące.... O ciąży jak mówiłam mogę na razie zapomnieć,ale być może kiedyś odważę się zaryzykować,może los nam w tym dopomoże... ;) Aniania*** współczuję,że również straciłaś córeczkę i uwierz mi,rozumiem Twoje dylematy z początku tej ciąży.Może to zabrzmi strasznie okrutnie,ale kiedy kobieta przeżyje lub jest w trakcie przeżywania podobnej tragedii milion myśli przychodzi do głowy,nawet takie,których normalnie nie byłaby w stanie wziąć pod uwagę.Również myślałam o terminacji ciąży i nie dlatego,że nie kochałam mojego dziecka,tylko w chwili,gdy dopada nas taka wiadomość,kiedy cały Świat wali się człowiekowi na głowę,człowiek szuka jakiegokolwiek wyjścia z sytuacji,nawet jeśli miałoby być ono bardzo radykalne,myśli wtedy biegną jak szalone,jesteśmy w stanie zrobić rzeczy o których normalnie nawet nie chciałybyśmy słyszeć....Stało się inaczej i dziękuję losowi za to...W którym tygodniu ciąży jesteś?Jesu,na serio Ciebie rozumiem i tak strasznie mi Ciebie szkoda,bo takie czekanie wybitnie rozbraja.To jak ciągłe siedzenia na bombie zegarowej,która jakkolwiek nie wybuchnie będzie niezbyt ciekawie...Zakład pogrzebowy to omijaj z daleka,póki możesz,jeśli będzie trzeba,skorzystasz,póki co,staraj się nie myśleć o najczarniejszym scenariuszu.Wiem,łatwo mi się mówi....Jak byłam w ciąży nic nie było w stanie mnie podnieść na duchu,żyłam jakby z wyrokiem,odliczałam każdy dzień,myślałam,że kiedy Malutki odejdzie,ten koszmar się skończy i dla Niego i dla nas,tylko,że On dopiero wtedy się zaczął...Życzę Tobie z całego serca,żeby Tobie życie napisało lepszy scenariusz,ten w którym na końcu świeci słońce...Gdybyś chciała z kimś porozmawiać,odezwij się🌼🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała_Agatko mój Patryś ważył 1260 gram i miał 42 cm.I z tego,co sobie przypominam(pamiętam wszystko jak przez mgłę) też był strasznie siny,lekarz mówił,że zmacerowany,ale nie miałam szansy,żeby Mu się przyglądnąć.Pielęgniarka zabrała Go szybko,dopiero na moje słowa" ochrzcijcie Go,chcę Go zobaczyć" chciała mi Położyć Patryka na piersiach,ale nie byłam stanie tego znieść,to pokazali mi jego ciałko z daleka,zawinięte w ligninę.Był piękny,taka malutka istotka,miał rączki zgięte w łokietkach i nóżki podkulone,był w pozycji embrionalnej...niestety nie było Mu dane nigdy zapłakać....Nie potrafię wybaczyć sobie tego,że wtedy nie przytuliłam mojego Aniołka,ale byłam w szoku,wszystko tak szybko się działo....Do tej pory wyrzucam sobie,że nie poszłam do prosektorium się z Nim pożegnać.Wiem,z kroplówkami i wycieńczona nie doszłabym tam pewnie,ale tak okrutnie boli,że nie dane mi było zobaczyć jego paluszki,dotknąć policzka,ucałować to maleńkie czułko przed odprowadzeniem na drugi Świat....Mąż podobno trzymał mnie za głowę,kiedy Patryś leżał na takim stoliczku,ja nie wiem,co się działo,nie pamiętam tego wszystkiego :( :( :( Widok maleńkiej,skulonej istotki również do mnie wraca a potem myśl druga,jak mogłaś Go tak zostawić,nie pożegnać nawet....wkurzam się na siebie,chciałabym cofnąć czas....jeden dotyk,jeden jedyny.....chciałabym,żeby mi się przyśnił,ale do tej pory niestety...śnił mi się pogrzeb,Patryk nie.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lora,poryczalam sie,bo przypomnialo mi sie to co sama przeszlam,mnie rowniez pielegniarka nie pokazala malutkiej,dopiero gdy przyszlam do domu opamietalam sie i pojechalismy spowrotem do prosektorium,tam mi powiedzieli ze dopiero po sekcji bede mogla ja zobaczyc,czyli na pogrzebie,zadnego psychologa,zadnego wspolczucia,jakby nic sie nie stalo,ale zdazylam ja zobaczyc w trumience i sie pozegnac,choc mialam na to jedynie chwile...tak bylo w Polsce,tutaj gdzie mieszkam rodzice dostaja osobny pokoj w szpitalu,moga dziecko wykapac,ubrac,pozegnac sie z nim,i tak to powinno wygladac. Teraz jestem w 17tygodniu,juz kilka razy bylam w szpitalu,powiedzieli mi ze z moja przypadloscia nic sie nie da zrobic,jedynie czekac,panicznie boje sie tego co niemal nieuchronne,dlatego wolalam wczesniej wywolac okres,niz powtorzyc to co bylo wczesniej,kto tego nie przezyl,nie zrozumie jak tragiczne jest to przezycie i stad te oceny i jad w moja strone,ale nie mialam odwagi,gdy ostatnio robili mi usg,poprostu balam sie patrzec na ekran,zeby nie robic sobie zludnych nadzieji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniania***właśnie to sobie wyrzucam,że kiedy wyszłam ze szpitala na te dwie godziny przed pogrzebem,nie byłam w stanie ruszyć tyłka do Niego do prosektorium.To był taki cholerny,paraliżujacy strach,połączony z rozpaczą,myślałam sobie,że jak tam pójdę, zostanę z malutkim,lub stracę całkiem głowę a za chwilkę miał być Jego pogrzeb....Mąż mówił,żebym nie szła,bo po kilku dniach i po tej sekcji mogę nie dać rady znieść widoku Patryczka.Posłuchałam Ich,a teraz sobie myślę,że nie powinnam,że zniosłabym każdy widok,to przecież był mój synek kochany i straciłam jedyną okazję,żeby się z nim zobaczyć.O współczuciu nie mówię,w szpitalu pielęgniarki były miłe,ale ta,która przy porodzie była,tragedia,zerwana w środku nocnej zmiany z łóżka,odzywała się do mnie po chamsku,a potem kiedy prosiłam,żeby ochrzciła moje dziecko razem z lekarzem powiedzieli" ale po co,to i tak już jest Aniołek" nie miałam siły na kłótnie,serce mi pękało....Prosiłam męża żeby zrobił zdjęcie Patrykowi,cokolwiek,nie był w stanie wtedy,rozumiem.Może gdyby była inna położna,mielibyśmy fotografię Aniołka.Zostało mi po nim ostatnie zdjęcie z usg i nagrane w telefonie bicie serduszka wtedy kiedy jeszcze leżał sobie żywy w moim brzuchu,dokładnie w dzień Kobiet.....Nie było czasu na spokojne pożegnanie,które ma ogromne znaczenie dla rodziców,niestety,nie wszyscy o tym wiedzą.... Strasznie mi Ciebie szkoda,jesteś bardzo dzielna,17 tydzień,to tak dużo a z drugiej strony,tak mało....Nie wiadomo jak długo będziesz czekała i czy dzieciątku się uda jeśli przyjdzie wcześniej na ten Świat,masakra....skąd ja to znam.....miałam alternatywę,albo malutki umiera we mnie albo się rodzi żywy i umiera po kilku dniach....koszmar jakich mało....Twoje dzieciątko jest pewnie zdrowe i rozwija się dobrze póki co?Tym bardziej podłe jest to,że musisz czekać....Mi lekarze mówili,że dobrze byłoby utrzymać ciążę do 30 tygodnia kiedy dziecko waży już bodajże więcej niż 1200g,wtedy są większe szanse,że je utrzymają przy życiu jeśli się urodzi.Trzymam za Ciebie kciuki,wspieram myślami jak mogę,przytulam mocno.Siłę w sobie znajdziesz,kosztuje Cię to strasznie dużo ale dasz radę,cokolwiek by się nie działo.Kiedy ja patrzyłam w ekran usg,myślałam sobie "Boże dlaczego,dlaczego On tak cierpi",chciałam z jednej strony uciekać,a z drugiej napawać się ostatnimi chwilami z moim dzieciątkiem...Współczuję Ci.Pisz do mnie,nie jestem w stanie pomóc,ale chociaż wysłucham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aniania Przepraszam.. niepotrzebnie napisałam mój ostatni post w kierunku Twojej osoby. Być może, a zarazem zapewne nie da się opisać tego żalu i strachu jaki w sobie gromadzisz, a ja głupia i nieświadoma tego osoba bezpodstawnie Cię oceniłam. Przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×