Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość różyczka z kolcami

Czy jesteście szczęśliwe?

Polecane posty

Gość różyczka z kolcami

Chciałabym wiedzieć czy jesteście szczęśliwe po ślubie i jaki macie już staż? Czy to prawda, że po ślubie wszystko zmienia się na gorsze? A jak jest z Waszymi mężami? Czy przed ślubem było coś co wam przeszkadzało i teraz jest tylko gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwa niestety
Ja jestem przed ślubem, ale od tak dawna go pragnęłam, że już teraz w sumie chyba się wypaliłam i zamiast sie cieszyć, ja się martwię co będzie później. Borykam się z brakiem pracy od dłuższego czasu, zwyczajnie nie wiem jak nam się ułoży potem życie po ślubie, z teściami. Nie wiem jak porozmawiać z narzeczonym o kwestii finansowej po ślubie - ja od 10 lat byłam finansowo niezależna, a teraz oszczędności się kończą, a wesele mnie jeszcze dobije i przeraża mnie myśl, że bede na czyjejś łasce. Gdyby ktoś z boku mnie obserwował, to pomyślałby, że się wcale nie cieszę z tego ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem bardzo
jesteśmy razem od 10 lat, od 5 razem mieszkamy, więc ślub nic nie zmieni, a bierzemy cywilny i bez wesela, właśnie dlatego, żeby się nie narażać na koszty i stres ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaa powiem że
czasem mam wątpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaa powiem że
Chyba boję sie tego życia po slubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem bardzo
ja miałam wątpliwości przez pierwsze 3 lata, a potem już stopniowo coraz mniej, a teraz nie ma o czym mówić, jestem pewna :) mamy po 30 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem bardzo
ślub za miesiąc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misiaaaaaaaaaaaaaaa
Ja też czasem zastanawiam się jak to jest po ślubie... czy coś się zmienia... ale to chyba przez głupie gadanie ludzi. A nawet czytając na tym forum różne wątki... ale teraz staram się omijać takie z daleka :D Bo w sumie po co na darmo zawracać sobie głowe :) Wszystko przecież zależy od Nas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zmienia się na gorsze tylko wtedy, jesli ślubu nie brało się tak naprawdę z tej PRAWDZIWEJ miłości, tak mi się wydaje. Jeśli się kogoś szanuje to przed czy po ślubie powinno być w miarę tak samo dobrze. Jeśli ktoś się ukrywał przed ślubem ze swoim prawdziwym charakterkiem a po slubie, ponieważ juz 'nie ma nic do stracenia' wtedy wychodzi prawdziwe oblicze. Ślub powinno się brać z miłości a nie z obawy przed samotnością, bo 'tylko ten mnie chciał', nie dla korzyści materialnych lub bo tak mamusia kazała. Jeśli się slub bierze dla tych wszytskich powyższych powodów a miłości tam nie ma to spieprzy się po ślubie ZAWSZE. p.s. ja jestem po Ślubie 10 miesięcy i u mnie jest po ślubie nawet lepiej a przeciez przed było cudownie :) odp. na pytanie zadane w temacie: TAK, jestem szczęśliwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem bardzo szczesliwa, nie wiem kto nagadal Ci takich bzdur ze po slubie wszsytko zmienia sie na gorsze. u nas jest wrecz coraz lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh moze stazu nie mam ale po prostu dla nas to bylo mega wydarzenie a poza tym wrocilismy do trybu zycia sprzed slubu:d czyli jest tak samo ale mamy obraczki i troche inaczej w glowie:) ze musimy sie kochac i szanowac i nie klocic bo po co?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niecały rok po ślubie i 5 lat związku. U mnie zmieniło sie na lepsze ale tylko w tej sferze miłości i partnerstwa, ale to najważniejsze przecież. Niestety podobnie jak \"Dwa niestety\", problemy ze znalezieniem pracy nie pozwalają mi na całkowite cieszenie się tym związkiem. Na szczęscie mamy jeszcze oszczędności i mój ma pracę (niezbyt ja lubi ale ma), ja szukam pracy, wiem że moge liczyć na rodziców (ale nie chce tego wykorzystywać). Ale to właśnie o to chodzi ze mimo że mamy problemy finansowe to czuje się bezpiecznie, bo mój mąż mnie wspiera, pociesza. Być może ciężka próba przed nami, bo ja po zakończeniu studiów bede się starała o pracę gdziekolwiek nawet jeśli to będzie związane z przeprowadzką, a potem postaram się go ściągnąć do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem ponad rok po ślubie. Przez ten czas były różne problemy, bo najpierw ja zostałam bez pracy, potem mąż (prawie że), jednocześnie tkwiliśmy w remoncie i kasa była potrzebna na gwałt. Poza tym wiadomo - jak się siedzi w domu, to się człowiek po pewnym czasie robi nieznośny, i ja tak na pewno mialam;) Ale jakoś przetrwaliśmy, wspieramy się wzajemnie, nadal rozglądamy się za pracą (mąż ma pracę, ale szuka lepszej), żyć jeszcze dzięki Bogu mamy za co;) i kochamy się, i dzięki temu to przetrwaliśmy i będziemy trwać nadal:) tak więc nasze wspólne małżeńskie życie nie miało różowego początku, ale mamy nadzieję że w końcu los się odmieni, i jeśli tylko bedziemy razem, to bedzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ponad 10 miesiecy po slubie, czy cos sie zmienilo?? tak na lepsze!! moge z czystym sumieniem powiedziec, że jest nam lepiej teraz niz przed slubem :) jestem szczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po slubie prawie 2 lata, od 6 lat w zwiazku. Jest bardzo dobrze miedzy nami, wydaje mi sie, ze lepiej, bardziej sie rozumiemy, bo dluzej jestesmy razem i kazdego dnia ten staz rosnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi jest dobrze
jestem tak samo jak przed slubem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po ślubie dwa lata i dziecko
jestem bardzo szczęśliwa. Oczywiście zdarzają się kłótnie, ale z każdym dniem jest lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flaumenka
Ponad rok po ślubie i zdecydowanie mogę stwierdzić, że jest jeszcze lepiej :) Ponadto we wrześniu urodzi się nam nasze upragnione dziecko więc czego mogę chcieć więcej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rok po ślubie
jestem szczęśliwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
ale wiecie co, coś jednak w ludziach siedzi - jakaś skłonność do głupiego gadania, takie zakładanie a priori że po slubie wszystko sie zmieni i to wlasnie na gorsze. jeszcze przed zaręczynami kobiety w pracy mi kładły do głowy że na co czekamy, że juz powinniśmy, że fajnie jest mieć męza itd. teraz jak ślub coraz bliżej przeważają teksty typu "naciesz sie wolnością bo po ślubie Ci się urwie". nie, nie przejmuję się tym, ale mnie to WKURWIA. tym bardziej że nie mogę się jednoczesnie doprosić doprecyzowania jak niby się mam cieszyc wolnością (nie mówiąc o tym ze po 30 latach mam już tej wolności po dziurki w nosie i chętnie dam się odrobinę "zniewolić") i co niby mi się urwie po ślubie. najlepsze jest to że one mi to powtarzają w banalnych sytuacjach - kiedy np. wyskakuję na zakupy ciuchowe (bo spożywcze ich nei dziwią, wręcz przeciwnie, targanie siat jest jak najbardziej wskazane, a tego akurat unikam - robie zakupy i zostawiam w pracy, narzeczony odbiera je wracając ze swojej pracy i targa do domu; ja noszę to co może mi być potrzebne na bieżaco) albo gdy jedziemy Z NARZECZONYM do kina... skąd w ludziech takie tendencje do durnego gadania to ja nie wiem. jakby sie naprawde wszystko zmieniało na gorsze to tylko bezdennie głupia baba by wychodziła za mąż obecnie. i nie rozumiem gadania że lepiej życ sobie w wolnym związku niż w małżeństwie. niby co w tym lepszego? że można łatwo wyjśc z takiego związku? - też mi pocieszenie na litość boską, jakbym zakładała "wychodzenie" ze związku tobym nie wychodziła za mąż! że ludzie się o siebie starają? - to zależy wyłącznie od ludzi. że ma się poczucie swobody? - po jakimś czasie tą swobodą już człowiek rzyga wręcz, nei mówiąc o tym że to ponownie kwestia relacji międzyludzkich i samego pojęcia "swobody". a cały mój zal wziął się z tego że powiedziałam dzis w pracy ze wczoraj wyskoczylismy na spontana do kina. i sie wywiązała rozmowa tak głupia że aż mi przykro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babajagababa
Nie wiedziałam, że po ślubie już nie można gdzieś z mężem spontanicznie wyskoczyć, do kina, na kolację... To świadczy o jakości życia tych kobiet, co Ci tak dogadują. A może to starsze pokolenie? Co nie rozumie tego typu wspólnego spędzania czasu, bo jedyne wspólne wyjścia to do ciotki Mietki na imieniny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm., no ale co sie przejmujesz taki glupim gadaniem? ludzie tacy sa ze zawsze beda gadac i przynajmniej czesc z nich bedzie wrednie i zlosliwie wbijac szpile za szpila. jakby czlowiek sie mial tak denerwowac kazda taka sytuacja to wypalilibysmy sie wszyscy do 30stki :) zgadzam sie z wypowiedzia wyzej, ze to zwykla zawisc i tyle ... bo one pewnie tak nie maja. przyznam sie, ze mnie tez denerwuje takie glupie gadanie i robienie przez niektore kobiety z siebie wielkiej cierpietnicy .. to takie ... \"matkopolskie\" ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też się osłuchałam takiego gadania, jak pisze czarna koala, i to sporo. I nadal to słyszę. My akurat jesteśmy takim małżeństwem, że nadal wychodzimy, jeździmy w różne miejsca, chodzimy na spacery, jeździmy na rowerach itd, generalnie rzadko bywamy w domu, ale to akurat nam obojgu odpowiada. I za każdym razem takie koleżanki robią wielkie oczy jak mówię że np wczoraj byliśmy w fajnej knajpce albo widzieliśmy fajne miejsce, i zawsze slyszę "my to już nigdzie nie chodzimy, chce wam się tak..." ;) Każdy mnie przestrzegał przed małżeństwem, że niby co? mąż mnie w łańcuch zakuje i przymocuje go do kuchenki, czy jak??? że jakaś wolność się urwie itp - no sorry, ale ja nie wyobrażam sobie "wolności" jako szlajanie się po imperezach czy sypianie co noc z kim innym;) dla mnie wolność to jest robienie tego co mi sprawia przyjemność, a jeżeli mój mąż mi w tym towarzyszy - to jest to podwójna przyjemność:) Prawie wszyscy moi znajomi, młodzi ludzie, niedawno po ślubie, ciągle siedzą w domu, i jedyne gdzie wychodzą, to na obiad do teściowej w niedzielę, i razem do kościoła. Co się dzieje?!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rok po ślubie
No wlaśnie, my też dużo razem wychodzimy, robimy różne rzeczy, ale też sporo siedzimy w domu, bo nam to pasuje, oczywiście bez przesady. Też mamy takich znajomych, przed ślubem wyjazdy, imprezy, wyjścia, a teraz (wszyscy ok. rok, dwa po ślubie) dzieci, pieluchy i wizyty u teściowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Laura, powiem Ci ze my tez juz od jakis 2 lat tyle nie imprezujemy co wczesniej, bo zwyczajnie nie bardzo jest z kim. wiekszosc znajomych pozamykala sie w 4 scianach i nie chce im sie uaktywniac zycia towarzyskiego. od czasu do czasu uderzymy na jakas domowke, czasem karaoke, czasem tance - ale to sprawy sporadyczne. czesc znajomych tlumaczy sie dziecmi i zwiazanym z tym brakiem czasu. moze .. nie wiem jak to jest bo my jeszcze we dwojke. ale widze np. po moim bracie i jego zonie, ze im posiadanie dziecka nie przeszkadza zbytnio w spotkaniach towarzyskich. wiec po czesci to tylko pewnie wymowki. my przynajmniej raz w tygodniu wychodzimy gdzies tylko we dwoje: kolacja, spacer, rowery, kino. ja bym chyba oszalala jakbym miala siedziec w domu przed kompem, zycie urozmaicajac sobie gotowaniem ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie w rodzinie z ojca na syna i z matki na córkę panuje taki żart i teraz mój mąż go powtarza \"Żeńcie sie po co macie mieć lepiej jak my\". Tak naprawdę to tez uważam ze po slubie u nas się zdecydowanie polepszyło, nie to zeby było źle wcześniej ale teraz jest lepiej (ciekawe jak na to patrzy mój luby :P). Nie wiem może po trzydziestce nam się znudzi wychodzenie, albo jak się pojawia dzieci. Teraz to lubimy wychodzić ze znajomymi do baru, lubimy sobie na koncerty czasem wychodzić, kina za bardzo nie lubimy ale żeby sie ukulturalnić to raz na ruski rok się pójdzie i coś obejrzy ale są to filmy typu \"Wlatcy móch\" albo \"Epoka lodowcowa\" albo inne bajki, bo raz poszliśmy na coś gdzie napisy trzeba było czytac to ja usnęłam a mój przysypiał, nie to że nie umiemy napisów czytać ale u nas jest takie kino że albo czytasz napisy albo oglądasz film. Czasem sie jakiegoś grila zrobi, czasem jest tak że my idziemy do znajomych albo ja ide z kimś na piwko a mąz idzie z kimś, ale zazwyczaj staramy sie żeby się spotkać na mieście czy iśc razem, oczywiście wesela i imieniny ciotek też zaliczamy. Wogóle mój mąż ma nowych kolegów, tzn zna ich tak ponad rok dopiero i z poczatku podchodzili do mnie jako do jego żony jakbym była taką typową żoną która wrzeszczy, zabiera całą wypłatę, biega po domu z wałkiem i nie puszcza na piwo :P a teraz się wyluzowali trochę. Mamy kilka imprezowych par wogóle jedni przed ślubem jedni po ślubie ale wszyscy mają czas i na przyjemności i na obowiązki. Ale takich jak tu piszecie domatorów i osoby którym nie chce się wychodzic to nawet do tego nie trzeba ślubu. Mój mąż ma siostrę, w ciągu ich kilkuletniej znajomości to trochę przykre ale nigdy dosłownie nigdy nie byli nigdzie poza domem rodziców, mieszkają u jednych i czasem jeżdżą do drugich, ona ma kontakt tylko z jedną koleżanką która mieszka obok on wogóle z nikim nie ma kontaktu. Czasem my ich wyciągamy na koncert czy coś, chętnie przyjadą dobrze się bawią ale żeby sami z siebie cos wymyślili to nie. Przed sylwestrem to zawsze jest tak że próbują sie wkręcić gdzieś z nami, ale my nie zawsze możemy ich gdzieś wziąć. Nie wiem może tak lubią, ale jak ja bym miała ich jako przykład małżeństwa to chyba bym wolała zostać panną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy masz racje, często właśnie nie ma takich par które chciałyby z nami wychodzić więc wychodzimy sami, niektórzy nasi znajomi też się powyprowadzali z miasta i tylko jak przyjadą w odwiedziny to sie spotykamy, ale mamy tych właśnie znajomych męża teraz juz naszych z którymi jeszcze można wychodzić. Co do dzieci to ok wiadomo że trzeba przy maluch u siedzieć i na takie mocniejsze imprezy sie go raczej nie zabierze, ale wyjść pod parasol gdzieś z maluchem można przecież. Mamy taką parę, troszkę rzadziej się z nimi spotykamy odkąd maja dziecko ale a to sie umówimy na wspólny spacer albo wyjście do parku, albo jak cos się na mieście dzieje a to pod parasolki my na piwko oni na trzeźwo, a to na grila ich wyciągamy czasem, albo idziemy do nich albo oni do nas gdzie my się z Piotrusiem pobawimy a oni mają trochę spokoju bo nie muszą tak go pilnować. Czasem wyjdą też z innymi znajomymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfb
U nas też jest problem głównie ze znajomymi niestety. Sporo znajomości się jakoś rozjechało z braku czasu, część ludzi powyjeżdżała, a z resztą ciężko się zgrać tak, żeby wszystkim odpowiadało. Albo nie mają czasu, albo akurat kasy brak, albo uczelnia, albo praca. Więc jednak najczęściej wychodzimy sami, co bardzo sobie zresztą chwalimy :) Ale lubimy spędzać czas z innymi ludźmi i to ogólnie takie słabe, że jak my czegoś nie zaplanujemy i wkręcimy w to znajomych to już nie ma komu się postarać :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja miałam koleżankę w liceum
Zapoznała faceta, w połowie pierwszego roku poleciała z nim zamieszkać, pourywała wszystkie kontakty, bo ona musi ugotowac uprać posprzątać, posiedzieć z miśkiem i nie ma czasu. Ja na studiach zapoznałam inne towarzystwo i z nimi mielismy wspólne tematy w między czasie zapoznałam mojego przyszłego męża i mieliśmy zawsze czas dla znajomych dalej staramy sie mieć mimo tego że też zamieszkaliśmy razem po slubie. W każdym razie jej faceta wychodzącego z kolegami na piwo w pewnym momencie zaczynałam widywać częściej niz ją mimo że byłyśmy na jednej uczelni. Jak bylismy na czwartym roku to on ją zostawił dla innej i no cóż nagle jej się zachciało odnawiać kontakty ze znajomymi i szukac nowych znajomych. Raz z nią poszłam sie spotkać na piwo okazało sie że nie mamy wspólnych tematów do rozmów, inne nasze koleżanki które ona wcześniej olała to wogóle nie chciały z nia mieć kontaktu. Ostatecznie nasz kontakt tez się urwał bo ona wróciła po studiach do domu a ja zostałam z mężem tam gdzie żeśmy studiowali, czasem sie przypadkowo spotkamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aann//
A ja wam powiem ze jezeli komus odpowiada siedzenie w domu to nic nikomu do tego bo to tylko jego sprawa i nikt nie ma obowiązku chodzenia na imprezy. Jezeli chodzo o mnie i mojego narzeczonego to niestety ostatnio jak wracamy z pracy to padamy na ryj ze zmeczenia i nie w głowie nam imprezki. Spotykamy sie ze znajomymi, np grill, piwko itp. Chodzimy do kina, do restauracji ( niestety z braku kasy coraz rzadziej). Średnio wychodzimy gdzies raz na tydzien lub raz na 2 tygodnie. Czasem czesciej, czasem rzadziej róznie to bywa. Jestem szczesliwa i nie czuje zeby mi jakos strasznie czegos brakowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×