Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zuzka48

Jesteś wdową lub wdowcem? Czy udało Ci się na nowo ułożyć swoje życie?

Polecane posty

Gość Gość

Dużo racji jest w twojej wypowiedzi, ale większy problem to była rodzina zmarłego współmałżonka. Dla nowego partnera to obcy ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atagA
6 godzin temu, Gość Gość napisał:

Dużo racji jest w twojej wypowiedzi, ale większy problem to była rodzina zmarłego współmałżonka. Dla nowego partnera to obcy ludzie.

Ale przecież nowy partner związuje się z wdową( wdowcem) nie rodziną zmarłego. Ok rozumiem jeszcze gdy są dzieci i im jest trudno zaakceptować nowego partnera (partnerki )mamy czy taty. Jednak rodzina zmarłego nie ma prawa robić wymówek bo oni życia wdowy czy wdowca nią niego nie przeżyją. Po śmierci współmałżonka te więzi trochę słabną siłą rzeczy. Moja rodzina jak i moi teściowie zawsze życzyli mi jak najlepiej. Mieli zdrowe podejście do sytuacji i nie wymagali abym swoje życie poświęciła na wizyty na cmentarzu tylko. Zawsze mi mówili, ze będą szczęśliwi jeżeli ja poznam kogoś i rownież bede znowu szczęśliwa.Miałam super teściów( oboje zmarli niedawno) Tak czy tak, rodzina wdowy czy wdowca nie ma prawa ingerować bo nie robimy nic złego. ” dopóki smierć nas nie rozdzieli ” Wywiązałam się z przysięgi. W moim sercu zawsze szczególne miejsce będzie zajmował mój Śp mąż, ale jest w nim tez miejsce na nowe życie 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Edward
8 godzin temu, Gość atagA napisał:

Ale przecież nowy partner związuje się z wdową( wdowcem) nie rodziną zmarłego. Ok rozumiem jeszcze gdy są dzieci i im jest trudno zaakceptować nowego partnera (partnerki )mamy czy taty. Jednak rodzina zmarłego nie ma prawa robić wymówek bo oni życia wdowy czy wdowca nią niego nie przeżyją. Po śmierci współmałżonka te więzi trochę słabną siłą rzeczy. Moja rodzina jak i moi teściowie zawsze życzyli mi jak najlepiej. Mieli zdrowe podejście do sytuacji i nie wymagali abym swoje życie poświęciła na wizyty na cmentarzu tylko. Zawsze mi mówili, ze będą szczęśliwi jeżeli ja poznam kogoś i rownież bede znowu szczęśliwa.Miałam super teściów( oboje zmarli niedawno) Tak czy tak, rodzina wdowy czy wdowca nie ma prawa ingerować bo nie robimy nic złego. ” dopóki smierć nas nie rozdzieli ” Wywiązałam się z przysięgi. W moim sercu zawsze szczególne miejsce będzie zajmował mój Śp mąż, ale jest w nim tez miejsce na nowe życie 😉

Bardzo fajnie napisane. To się nazywa zdrowe podejście. Powodzenia życzę bo wydajesz się być kobietą, ktora ma poukładane w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jestem tego samego zdania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młoda wdowa

gorzej jak się jest młodą wdową, wtedy nie pasuje się do żadnego środowiska, tkwi pomiędzy. Niby był reset i ok można zacząć od nowa, ale tak naprawdę ciągle jest przeszłość, w młodym wieku źle znosi się rozstania w ogóle i jak tuż po 20-tce ma się pozamiatane, to trochę słabo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atagA
7 godzin temu, Gość młoda wdowa napisał:

gorzej jak się jest młodą wdową, wtedy nie pasuje się do żadnego środowiska, tkwi pomiędzy. Niby był reset i ok można zacząć od nowa, ale tak naprawdę ciągle jest przeszłość, w młodym wieku źle znosi się rozstania w ogóle i jak tuż po 20-tce ma się pozamiatane, to trochę słabo.

Myśle jednak, ze im się jest starszą i żyje w udanym związku jest trudniej. Byłam z mężem 25 lat i to był super udany związek. To kupa czasu i z wiekiem nabywa się doświadczeń, nawyków, przyzwyczajeń i jest trudniej jednak. Ważne, żeby uświadomić sobie, ze to co było już nie wróci. Nie szukać kogoś takiego samego, nie porównywać. Każdy jest inny i czasami warto poznawać różne osobowości i charaktery.Rozstanie boli i źle się je znosi w każdym wieku i bolą tak samo, ważne, żeby nie żyć ciagle przeszłością 🙂 Powodzenia 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atagA
Dnia 14.01.2020 o 22:12, Gość Edward napisał:

Bardzo fajnie napisane. To się nazywa zdrowe podejście. Powodzenia życzę bo wydajesz się być kobietą, ktora ma poukładane w głowie.

Wybacz, ze wcześniej nie odpisałam. Dziękuję za miłe słowa 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elźbieta

Fajny temat. Szkoda, że mało wdów się wypowiada....Jestem wdową od ponad 6 lat i w nowym związku od dwóch lat i jest cudownie. Mam 52 lata i znowu czuję ze żyję. Wszystko jest możliwe tylko trzeba mieć zdrowe podejście i dystans o którym pisze też kolezanka wyzej 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elźbieta

Fajny temat. Szkoda, że mało wdów się wypowiada....Jestem wdową od ponad 6 lat i w nowym związku od dwóch lat i jest cudownie. Mam 52 lata i znowu czuję ze żyję. Wszystko jest możliwe tylko trzeba mieć zdrowe podejście i dystans o którym pisze też kolezanka wyzej 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atagA

Fajny 🙂 Może malutkimi kroczkami temat ożyje 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wdowa

Mialam podryw podczas mojej żałoby i porozmawiałam chwilę z tym człowiekiem. Powiedzial ze wdowy sa kochane bo doceniają pozniej nowego mezczyzne, grubo sie pomylil w moim przypadku bo ja doceniam tylko mojego zmarłego mężczyznę. Po chwili rozmowy byl tak bezczelny i pewny siebie , z pewnoscia rozwodnik ktorego zona nie doceniała bo widocznie nie miala za co ;) myslal ze polecę na niego  i bede go glaskac i nosic na rekach a gdy zachoruje to bede opiekunką idealną. Nic z tych rzeczy, opiekunką bylam tylko raz mojego ukochanego, zasługiwał na wszystko co najlepsze. Wiem ze czeka na mnie, jestem tego pewna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jako mąż i nie mąż
8 godzin temu, Gość Wdowa napisał:

Mialam podryw podczas mojej żałoby i porozmawiałam chwilę z tym człowiekiem. Powiedzial ze wdowy sa kochane bo doceniają pozniej nowego mezczyzne, grubo sie pomylil w moim przypadku bo ja doceniam tylko mojego zmarłego mężczyznę. Po chwili rozmowy byl tak bezczelny i pewny siebie , z pewnoscia rozwodnik ktorego zona nie doceniała bo widocznie nie miala za co 😉 myslal ze polecę na niego  i bede go glaskac i nosic na rekach a gdy zachoruje to bede opiekunką idealną. Nic z tych rzeczy, opiekunką bylam tylko raz mojego ukochanego, zasługiwał na wszystko co najlepsze. Wiem ze czeka na mnie, jestem tego pewna. 

...isz jakbyś się z głupim przez ścianę macała 😎

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jestem wdową od 5 lat.Mąż zmarł nagle,zostałam z dwójka nastoletnich dzieci.Obecnie mam 48 lat,mieszkam z mamą,dzieci są juz dorosłe,mają swoje życie.A ja?Chodzę do pracy,po pracy wracam do domu,wyjdę z psem,wracam do domu i tak w kółko.Oczywiście mam swoje problemy,jak każdy.Dbam o siebie,staram sie wyglądać na codzień dobrze i jak mówią koleżanki nie wygladam na swoje lata.Ale samotność mi czasem doskwiera i to mocno.Czasem mam przekonanie,ze chciałabym poznać kogoś,z kim mogłabym się zaprzyjaźnić i potem związać.Ale tak naprawdę nie robie w zasadzie nic w tym kierunku.Pracuje w dużej firmie,gdzie nie brak jest także mężczyzn. Wśród nich jest jeden,który pracuje u nas kilka lat,ale był w innym dziale.Z tego co wiem,to kawaler.Jest miły,uprzejmy,wiem też,ze nie pali co do alkoholu to okazyjnie.Od jakiegoś roku zaczął interesować się mną,wiem to od koleżanek.Jest o kilka lat  starszy.Z czasem zaczął rozmawiać ze mna,rozmowy kleiły się,nic nie było na siłę.Był bardzo taktowny,nie wypytywał mnie o moje życie,trochę mu opowiedziałam,ale nie chciałam mówić o wszystkim.On nie dopytywał,szanując moją prywatność.W ogóle jest stonowany,jakby nie chciał urazić mnie lub wejść w moja przestrzeń prywatności  bez pozwolenia.Gdy rozmawialiśmy pierwszy raz spytał,czy czasem nie narzuca się mi,bo jesli tak,to przeprasza.Odparłam,ze nie,że wszystko jest ok.Odniosłam wrażenie,że jest nieśmiały,boi się powiedzieć coś,co zanrzmiałoby dla mnie niewłaściwie.Pierwszy raz spotkałam się z takim facetem,który pod uwagę bierze moje samopoczucie a nie to,ze byc może on sam poczuje się smutno.Któregoś dnia powiedział mi,że chciałby bym została jego dziewczyną.Widziałam,jak wiele trudu go to kosztowało,jak bardzo był spięty gdy o tym mówił.A mimo to ja,nie wiem sama dlaczego,dałam mu do zrozumienia,że nie jestem zainteresowana.Przyjął to na spokojnie,przeprosił mnie i odszedł.W następnych dniach witalismy się jak zwykle,ale rzadko rozmawialiśmy dłużej.Próbowałam czasem żartować,ale widziałam,ze te jego żartobliwe odpowiedzi są jakby z musu.Czasem zdarzało nam sie razem jechać autobusem do pracy,ale rzadziej podchodził do mnie i rozmawiał.Domyślałam się,żę to z powodu "kosza" jakiego mu dała.Powiedziałam koleżance z pracy,że Jurek (tak ma na imię) chyba się na mnie pogniewał.Jurek?Niemozliwe-powiedziała.On by Ciebie na rękach nosił,ciągle za Toba patrzy.Ta koleżanka znała go dłużej niz ja.Powiedziałam jej o co poszło.Wtedy ona powiedziała do mnie:źle robisz dziewczyno.Chcesz być sama cały czas?Masz na wyciągnięcie ręki fajnego spokojnego faceta i ty dajesz mu kopa,zamiast się z nim umówić i być razem?Że jest starszy?Nie patrz na to.Patrz na to jaki jest dla innych i dla ciebie.Który z facetów tu pracujących jest podobny do niego?No właśnie.Żaden.Powiem ci,że takich facetów juz nie ma.Ale twoja sprawa,chcesz byc sama to sobie bądź.Tylko później nie mów jak ci samej ciężko.Pamiętasz jak się żaliłaś przed miesiącem ,że nie masz nikogo?Przemyśl to sobie jeszcze raz."Po rozmowie z koleżanka zaczęłam miec wątpliwośći co do tego,że odrzuciłam adorację Jurka.On był nadal dla mnie uprzejmy i miły,ale jakoś tak inaczej.Rozmowa z koleżanką rozdrażniła mnie emocjonalnie.W domu moja mama widziała,że coś mnie męczy.Spytała co.Powiedziałam jej o wszystkim.Powiedziała mi,że mam prawo ułożyć sobie życie tak,by mi było dobrze a nie wszystkim wokół.Nie krzywdzisz nikogo-powiedziała.Zasługujesz na to,by być szczęśliwą.Dla siebie samej.Mnie zabraknie,dzieci praktycznie sa juz na swoim a ty zostaniesz sama?Jeśli on chce z tobą być to daj mu szansę i sobie też."Pokazałam mamie zdjęcie w telefonie,jakie zrobiłam Jurkowi ukradkiem."Sympatyczny" oceniła mama."Zrób jak uważasz,ale nie miej później żalu do losu.-rzekła mama.Cztery dni przemyśliwałam to wszystko.Wzięłam jeden dzień urlopu(wiem od kolezanek,że jak mnie w pracy nie ma,wtedy Jurek chodził taki zasmucony i praca mu za bardzo ni szła).Zdecydowałam się."Chrzanic to co ludzie gadają.Ja mam prawo do bycia szczęśliwą i kochaną takie samo jak inni.To,ze jestem wdową nie czyni mnie gorszą.Pamięc o mężu zawsze zachowam i tego nie zmieni nic.Jurek wie,ze jestem wdową a mimo to chciał byc ze mną.A ja też chcę być z kimś,więc dlaczego nie z nim".Po pracy poczekałam na Jurka na przystanku (jeżdżę wcześniejszym kursem do domu,on wychodzi później z pracy,bo ma dalej szatnię i nie chce biec na łeb na szyję).Gdy przyszedł podeszłam do niego i najpierw go przeprosiłam a potem powiedziałam,że zgadzam się na to,byśmy byli parą.Zaskoczyło go to i nie mógł wydusić słowa.Potem powiedział,że nie muszę go przepraszać,bo nie mam za co.Że on juz przywykł do takich sytuacji.Zaprosiłam go na kawę i ciastko do cukierni.Oponował,że to on będzie płacił,ale uparłam się,że ja zapłacę w ramach zadośćuczynienia.Jesteśmy ze sobą 4 miesiące,i kazdego dnia widzę jak bardzo mu na mnie zależy.Od miesiąca w pracy wszyscy wiedzą,żę jesteśmy parą.Jakoś to przeszło bez echa.No i dobrze.A ja jestem szczęśliwa i zadowolona,syn i córka zaakceptowały mojego faceta (córka powiedziała no i dobrze,przynajmniej nie będziesz sama na codzień.Masz prawo być szczęśliwa a ja cieszę się z tego bardzo.)Syn tez ma dobry kontakt z Jurkiem,czasem razem oglądaja mecze piłki nożnejJurek powiedział moim dzieciom,ze nie zamierza zastępować im ojca,bo to byłoby  niezręczne.Ale jeśli tylko będzie mógł to pomagać im będzie w miarę swoich możliwości w kazdej sprawie i o kazdej porze dnia i roku.Jestem teraz szczęśliwa i kochana.Więc jak któraś z Was kochane wdowy będzie miała okazję na to,by swe życie uczynić szczęśliwszym,zróbcie to.Szkoda życia marnować na rozpamiętywanie o tym złym,co nas spotkało.Nasi mężowie (pierwsi) na zawsze zostana w naszych sercach,ale życie toczy się dalej i chodzi o to,by się nie dać zaszufladkować jako wdowa na wieki wieków.Swoje odcierpiałyśmy,i tez nam się należy kawałek szczęścia z życia.Nie dajcie się,trzymajcie się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę koleżanek po rozwodzie w nowych związkach. Żadna, ale to żadna nie mówi o nowym facecie "Jest fantastyczny, uwielbiam go, cenię go za..., tak bardzo Go kocham, jest wyjątkowy" za to każda idzie w deseń jak Lukamar

17 godzin temu, LUKAMAR napisał:

Jestem

"Jestem kochana, szczęśliwa, z dziećmi ma super kontakt". 

Nie chciałabym być " od biedy", nie zrobię tego komuś. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.06.2021 o 20:51, LUKAMAR napisał:

Jestem wdową od 5 lat.Mąż zmarł nagle,zostałam z dwójka nastoletnich dzieci.Obecnie mam 48 lat,mieszkam z mamą,dzieci są juz dorosłe,mają swoje życie.A ja?Chodzę do pracy,po pracy wracam do domu,wyjdę z psem,wracam do domu i tak w kółko.Oczywiście mam swoje problemy,jak każdy.Dbam o siebie,staram sie wyglądać na codzień dobrze i jak mówią koleżanki nie wygladam na swoje lata.Ale samotność mi czasem doskwiera i to mocno.Czasem mam przekonanie,ze chciałabym poznać kogoś,z kim mogłabym się zaprzyjaźnić i potem związać.Ale tak naprawdę nie robie w zasadzie nic w tym kierunku.Pracuje w dużej firmie,gdzie nie brak jest także mężczyzn. Wśród nich jest jeden,który pracuje u nas kilka lat,ale był w innym dziale.Z tego co wiem,to kawaler.Jest miły,uprzejmy,wiem też,ze nie pali co do alkoholu to okazyjnie.Od jakiegoś roku zaczął interesować się mną,wiem to od koleżanek.Jest o kilka lat  starszy.Z czasem zaczął rozmawiać ze mna,rozmowy kleiły się,nic nie było na siłę.Był bardzo taktowny,nie wypytywał mnie o moje życie,trochę mu opowiedziałam,ale nie chciałam mówić o wszystkim.On nie dopytywał,szanując moją prywatność.W ogóle jest stonowany,jakby nie chciał urazić mnie lub wejść w moja przestrzeń prywatności  bez pozwolenia.Gdy rozmawialiśmy pierwszy raz spytał,czy czasem nie narzuca się mi,bo jesli tak,to przeprasza.Odparłam,ze nie,że wszystko jest ok.Odniosłam wrażenie,że jest nieśmiały,boi się powiedzieć coś,co zanrzmiałoby dla mnie niewłaściwie.Pierwszy raz spotkałam się z takim facetem,który pod uwagę bierze moje samopoczucie a nie to,ze byc może on sam poczuje się smutno.Któregoś dnia powiedział mi,że chciałby bym została jego dziewczyną.Widziałam,jak wiele trudu go to kosztowało,jak bardzo był spięty gdy o tym mówił.A mimo to ja,nie wiem sama dlaczego,dałam mu do zrozumienia,że nie jestem zainteresowana.Przyjął to na spokojnie,przeprosił mnie i odszedł.W następnych dniach witalismy się jak zwykle,ale rzadko rozmawialiśmy dłużej.Próbowałam czasem żartować,ale widziałam,ze te jego żartobliwe odpowiedzi są jakby z musu.Czasem zdarzało nam sie razem jechać autobusem do pracy,ale rzadziej podchodził do mnie i rozmawiał.Domyślałam się,żę to z powodu "kosza" jakiego mu dała.Powiedziałam koleżance z pracy,że Jurek (tak ma na imię) chyba się na mnie pogniewał.Jurek?Niemozliwe-powiedziała.On by Ciebie na rękach nosił,ciągle za Toba patrzy.Ta koleżanka znała go dłużej niz ja.Powiedziałam jej o co poszło.Wtedy ona powiedziała do mnie:źle robisz dziewczyno.Chcesz być sama cały czas?Masz na wyciągnięcie ręki fajnego spokojnego faceta i ty dajesz mu kopa,zamiast się z nim umówić i być razem?Że jest starszy?Nie patrz na to.Patrz na to jaki jest dla innych i dla ciebie.Który z facetów tu pracujących jest podobny do niego?No właśnie.Żaden.Powiem ci,że takich facetów juz nie ma.Ale twoja sprawa,chcesz byc sama to sobie bądź.Tylko później nie mów jak ci samej ciężko.Pamiętasz jak się żaliłaś przed miesiącem ,że nie masz nikogo?Przemyśl to sobie jeszcze raz."Po rozmowie z koleżanka zaczęłam miec wątpliwośći co do tego,że odrzuciłam adorację Jurka.On był nadal dla mnie uprzejmy i miły,ale jakoś tak inaczej.Rozmowa z koleżanką rozdrażniła mnie emocjonalnie.W domu moja mama widziała,że coś mnie męczy.Spytała co.Powiedziałam jej o wszystkim.Powiedziała mi,że mam prawo ułożyć sobie życie tak,by mi było dobrze a nie wszystkim wokół.Nie krzywdzisz nikogo-powiedziała.Zasługujesz na to,by być szczęśliwą.Dla siebie samej.Mnie zabraknie,dzieci praktycznie sa juz na swoim a ty zostaniesz sama?Jeśli on chce z tobą być to daj mu szansę i sobie też."Pokazałam mamie zdjęcie w telefonie,jakie zrobiłam Jurkowi ukradkiem."Sympatyczny" oceniła mama."Zrób jak uważasz,ale nie miej później żalu do losu.-rzekła mama.Cztery dni przemyśliwałam to wszystko.Wzięłam jeden dzień urlopu(wiem od kolezanek,że jak mnie w pracy nie ma,wtedy Jurek chodził taki zasmucony i praca mu za bardzo ni szła).Zdecydowałam się."Chrzanic to co ludzie gadają.Ja mam prawo do bycia szczęśliwą i kochaną takie samo jak inni.To,ze jestem wdową nie czyni mnie gorszą.Pamięc o mężu zawsze zachowam i tego nie zmieni nic.Jurek wie,ze jestem wdową a mimo to chciał byc ze mną.A ja też chcę być z kimś,więc dlaczego nie z nim".Po pracy poczekałam na Jurka na przystanku (jeżdżę wcześniejszym kursem do domu,on wychodzi później z pracy,bo ma dalej szatnię i nie chce biec na łeb na szyję).Gdy przyszedł podeszłam do niego i najpierw go przeprosiłam a potem powiedziałam,że zgadzam się na to,byśmy byli parą.Zaskoczyło go to i nie mógł wydusić słowa.Potem powiedział,że nie muszę go przepraszać,bo nie mam za co.Że on juz przywykł do takich sytuacji.Zaprosiłam go na kawę i ciastko do cukierni.Oponował,że to on będzie płacił,ale uparłam się,że ja zapłacę w ramach zadośćuczynienia.Jesteśmy ze sobą 4 miesiące,i kazdego dnia widzę jak bardzo mu na mnie zależy.Od miesiąca w pracy wszyscy wiedzą,żę jesteśmy parą.Jakoś to przeszło bez echa.No i dobrze.A ja jestem szczęśliwa i zadowolona,syn i córka zaakceptowały mojego faceta (córka powiedziała no i dobrze,przynajmniej nie będziesz sama na codzień.Masz prawo być szczęśliwa a ja cieszę się z tego bardzo.)Syn tez ma dobry kontakt z Jurkiem,czasem razem oglądaja mecze piłki nożnejJurek powiedział moim dzieciom,ze nie zamierza zastępować im ojca,bo to byłoby  niezręczne.Ale jeśli tylko będzie mógł to pomagać im będzie w miarę swoich możliwości w kazdej sprawie i o kazdej porze dnia i roku.Jestem teraz szczęśliwa i kochana.Więc jak któraś z Was kochane wdowy będzie miała okazję na to,by swe życie uczynić szczęśliwszym,zróbcie to.Szkoda życia marnować na rozpamiętywanie o tym złym,co nas spotkało.Nasi mężowie (pierwsi) na zawsze zostana w naszych sercach,ale życie toczy się dalej i chodzi o to,by się nie dać zaszufladkować jako wdowa na wieki wieków.Swoje odcierpiałyśmy,i tez nam się należy kawałek szczęścia z życia.Nie dajcie się,trzymajcie się!

Witam, jestem wdową od pół roku. Mąż alkoholik, kilkanaście lat nieszczęścia. Brak miłości czułości dobrego słowa. W moim życiu pojawił się on, już miesiąc po śmierci mojego małżonka. Widywaliśmy się codziennie prawie przez kilka miesięcy, bo remontował mój dom. Zaiskrzyło między nami, codzienna kawa, były obiadki. Zaprosiłam go z dziećmi na grilla, dom duży jest gdzie spać, przenocowałam ich. Były jeszcze dwa takie spotkania. Moja matka oburzona i brat też. Mieszkamy w jednym dużym domu. Mam zakaz spotykania się z nim, zapraszania, bo jego dzieci są nie dobre, będą do mnie pyskować i do reszty rodziny też. On samotny ojciec, dba o dzieci, pracuję od rana do nocy, ale jest zły bo ma tatuaże. Mieszkam w małej miejscowości, mam żałobę jeszcze. To są też ich argumenty. W moją matkę jakby diabeł wstąpił, darła się że nie ma córki i nie wpuści mnie do domu jak wyjadę z nim na weekend. Mam 43 lata, traktują mnie jak gówniarę.

Matka przepytuje moją córkę gdzie wychodzimy z kim się spotykamy, zarzuca jej że kłamie. Mam ochotę wyprowadzić się z tego domu, trochę szkoda bo trochę kasy włożyłam w remont, ale co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Od 11 miesięcy jestem wdową. Cowid zabrał mi męża. Ja sobie z tym nie radzę, nie mogę się z tym pogodzić. Małżeństwem byliśmy 28 lat. Mam totalnego doła zwłaszcza w takie dni jak dzisiaj, gdzie za oknem pogoda typowo depresyjna. Pracuję w domu i z ludźmi mało się spotykam. Może tutaj ktoś ze mną poklika. Chociaż siedzę przed tym monitorem i ryczę. więc miłym towarzyszem do pogaduszek nie jestem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Kari 1 napisał:

Od 11 miesięcy jestem wdową. Cowid zabrał mi męża. Ja sobie z tym nie radzę, nie mogę się z tym pogodzić. Małżeństwem byliśmy 28 lat. Mam totalnego doła zwłaszcza w takie dni jak dzisiaj, gdzie za oknem pogoda typowo depresyjna. Pracuję w domu i z ludźmi mało się spotykam. Może tutaj ktoś ze mną poklika. Chociaż siedzę przed tym monitorem i ryczę. więc miłym towarzyszem do pogaduszek nie jestem. 

Witaj, chciałabym napisać Ci kilka słów otuchy, jednak nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Mogę zaoferować jedynie swoją zdalną obecność. Wirtualnie przytulić. Najgorsze sytuacje są wtedy kiedy nas zaskakują, zabierają coś co wydawało się, że jeśli było wczoraj i przedwczoraj i dziś, to jutro też będzie. Nie jesteśmy wtedy przygotowani i ten smutek jest wtedy niewyobrażalny. Nie ma się co przed nim bronić. Trzeba to przejść, musi minąć czas i trzeba to przepłakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Kari 1 napisał:

11 miesięcy jestem wdową.

Żałoba jest związana ze stratą, stratą z którą nie możemy się pogodzić, z brakiem. Nie cofniemy czasu, nie dopowiemy więcej niż zostało powiedziane, nie cofniemy słów. Ważne jest to żeby w tym wszystkim nie zadręczać siebie, czego nie zrobiłam, co mogłam zrobić lepiej. Myśl o tym co było dobre, co sobie daliście, co się udało.

Ulga w cierpieniu przyjdzie dopiero wtedy gdy pogodzisz się z tym co się stało, z brakiem, z tym że będzie inaczej.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do robięjaklubię dziękuję, że się odezwałaś. Dziękuję za wirtualne przytulenie. Nie jest lekko ale staram się żyć, bo mam jeszcze nastolatkę na wychowaniu. Zastanawiam się tylko, kiedy ten ból i tęsknota zelżeje.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, Kari 1 napisał:

Do robięjaklubię dziękuję, że się odezwałaś. Dziękuję za wirtualne przytulenie. Nie jest lekko ale staram się żyć, bo mam jeszcze nastolatkę na wychowaniu. Zastanawiam się tylko, kiedy ten ból i tęsknota zelżeje.  

W buddyźmie jest takie przekonanie że wtedy gdy puścimy stratę. Pogodzimy się ze stratą, że to nie wróci.

Ja rozwiodłam się po 18 latach, z mojej inicjatywy a mimo to czasami czułam to uczucie. To pustka, tęsknota za tym co było a nie ma. Tylko że ja tęskniłam za czymś co było dawno temu a czego od dawna już nie było. 

22 lata temu umarł mój ojciec. Mimo, że mieliśmy mizerny kontakt, bo był uzależniony od alkoholu i nie umiał okazywać uczuć ja przeżyłam żałobę. W takich sytuacjach mamy skonność do idealizowania osoby, a wiadomo było różnie. 

Boimy się zmian, ale one przychodzą czy tego chcemy czy nie. Ważne by nie utknąć w przeszłości na tyle by nie iść do przodu. Macie teraz siebie, jesteście sobie potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do robięjaklubię    Tak jak piszesz  muszę przejść żałobę. Nie wiem ile mi to zajmie ale wiem jedno, nigdy się z tym nie pogodzę. Nie szukam winnych bo to nic nie da, a tylko się nakręcam. Jestem już w takim wieku, że nie będę niczego zaczynać od nowa. Nie mam już rodziców ani rodzeństwa Takie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Kari 1 napisał:

Do robięjaklubię    Tak jak piszesz  muszę przejść żałobę. Nie wiem ile mi to zajmie ale wiem jedno, nigdy się z tym nie pogodzę. Nie szukam winnych bo to nic nie da, a tylko się nakręcam. Jestem już w takim wieku, że nie będę niczego zaczynać od nowa. Nie mam już rodziców ani rodzeństwa Takie życie.

Nie chodzi o to by pogodzić się z tym, że los zabrał Ci ukochaną osobę, ale z tym że to nie wróci, żeby nie żyć ciągle w bólu w przeszłości. Ból jest potrzebny i trzeba przez to przejść byle nie tkwić w tym za długo. Pamiętać dobre chwile.

Jeśli chcesz odpowiedzieć na wiadomość danej osoby wystarczy kliknąć cytuj pod wiadomością, wtedy ta osoba dostaje powiadomienie.

Zacząć od nowa to nie zawsze związek. Od nowa to poukładać wszystko po nowemu. A kiedy to się stanie, nie zamykać się w czterech ścianach, spotykać się z ludźmi.

Kiedy ja miałam trudny czas bardzo pomagały mi spacery, rower, bieganie mimo, że musiałam się do tego zmuszać czułam się po tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×