Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość słodkaJA

Czy chciał WRÓCIĆ do Was eks?Jak tak to po jakim czasie od rozstania?

Polecane posty

Gość kopi_luvak
Cześć Dziewczyny, z wypiekami na buzi prześledziłam wątek, bo sama od paru miesięcy nie mogę pozbierać się po rozstaniu. Thuja, też przeczytałam tą książkę, o mężczyznach, którzy nie potrafią kochać. I wiesz co było straszne? Że ten mój związek był tak stereotypowy, tak doskonale wpisujący się w schemat. Nawet tekstów mój były używał tych samych. Ale jednocześnie to było pocieszające, że ktoś inny też już tego doświadczał, wielokrotnie. Tylko ja jestem głupsza od Ciebie, Thuja, ciągle mam nadzieję, że wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Thuja
Kopi, nie mów o sobie w ten sposób. Ja też zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie byłabym taka twarda, gdybym gdzieś go spotkała (jak przedmówczyni), albo dowiedziała się, że już znalazł sobie pocieszycielkę. Boję się tego i także dlatego tak stanowczo odsperowałam się od niego. Wolę nie wiedzieć, co się u niego dzieje, nawet jeśli tęsknię. Cały czas powtarzam sobie, dlaczego postanowiłam dać spokój i nieodmiennie stwierdzam, że postąpiłam słusznie. Poza tym wierzę, że takie rozstanie (kolejne zresztą- jestem pod tym względem rekordzistką) jest dobrym pretekstem, by się zatrzymać, pomyśleć nad sobą i nad tym, co tym razem nie wyszło i dlaczego. Ja taką wstępną analizę przeprowadziłam i stwierdziłam, że nie tylko faceci, których przyciągam, mają wadę fabryczną- także moje myślenie i podejście w wielu miejscach wymaga weryfikacji. Na wiele pytań muszę odpowiedzieć sobie sama. Poza tym...to banał , ale jeżeli nie jesteśmy szczęśliwe same ze sobą, nikt nie będzie w stanie nas uszczęśliwić. To trzeba mieć w sobie, tego trzeba się nauczyć , a nie czekać, aż szczęście przyniesie nam jakiś książę na białym koniu. Nie da się przyciągnąć zdrowego emocjonalnie, spełnionego i szczęśliwego człowieka, jeśli samemu jest się sfrustrowanym i niepogodzonym ze sobą. Przypomina mi się piosenka Madonny "Secret", gdzie śpiewa: "Póki nie pokochałam samej siebie, nie pokochałam nikogo innego". Chyba w tym sęk. Nie można wiecznie czekać na wielką odmianę i wielką miłość. Trzeba żyć tu i teraz, zaakceptować siebie i swoje życie, spełniać się, gdzie tylko to jest możliwe, a gdy człowiek będzie na to gotowy, miłość przyjdzie sama. Tak trzeba myśleć. To jedyna rozsądna metoda. A że- jak wnioskuję z doświadczeń moich znajomych- właśnie wtedy, gdy zapominamy i zaczynamy żyć swoim życiem, nagle pojawia się eks...to już inna sprawa. Grunt, by się na niego uodpornić. To gwarantuje tylko czas i stosowny dystans. Naprawdę, uważam, ze jakikolwiek kontakt, przynajmniej przez pierwsze miesiące, przynosi więcej szkody niż pożytku. Podsyca nadzieję i tęsknotę, a nasze myśli wciąż dryfują w kierunku człowieka, który- no przecież!- zranił nas. Nie mamy nawet pewności, czy on w ogóle o nas myśli, nie mówiąc już o tym, czy przejmuje się i tęskni równie mocno.. Dlatego tak ważne jest, aby mieć swoje życie, swoją własną przestrzeń, przestrzeń, na której możemy przetrwać największe kryzysy...kobiety, które tą przestrzeń zaniedbały, skoncentrowawszy się wyłącznie na mężczyźnie, po rozstaniu z nim zostają z ręką w nocniku. A do tego nie wolno dopuścić. Najważniejsze to myśleć: sama, czy z kimś- jestem wartościowym człowiekiem, który ma swoje życie i na pewno nie podporządkuje go wyczekiwaniu na zbawcę..;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak tak wiemy
"Trzeba żyć tu i teraz, zaakceptować siebie i swoje życie, spełniać się, gdzie tylko to jest możliwe, a gdy człowiek będzie na to gotowy, miłość przyjdzie sama. Tak trzeba myśleć. To jedyna rozsądna metoda. A że- jak wnioskuję z doświadczeń moich znajomych- właśnie wtedy, gdy zapominamy i zaczynamy żyć swoim życiem, nagle pojawia się eks..." skad ja tio kurwa znam i wiecie co .... musiałam zaczynac od nowa...czy oni sa jacy jebnieci czy co po chuj i po cholere wracaja socjopacji :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po 3 miesiącach powiedział mi że chce wrocić, po czym po 3 dniach powiedział że jednak mnie nie kocha i nie chce się z nikim wiązać. Ja juz nie wiem co mam robić;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelainea
Mój po 5 miesiacach chciał wrocic, wyznawał miłość a po miesiącu od tego znalazł sobie inna z która jest juz od 3 miesiecy. Usłyszał ode mnie ze zero kontaktu, ze nie chce sie z nim spotykać, ale sam nie wiedziec po co niby przypadkiem wpada do mnie do pracy, czasem napisze smsa...ale po co??? Ja wiem ze miala byc przyjazn, ze piekne gadki o utrzymywaniu dobrych relacji po rozstaniu, ale ja nie chce i on chyba tego nie rozumie. Nie jest natretny ale ja nie mam ochoty mowic mu coiagle sory, ale wolalabym zebys przynajmniej na jakis czas zniknal calkowiecie z mojego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Thuja
Psotnica: co robić? Olać! Nie pozwól się sobą bawić. Powtarzam to sto razy, tylko stanowcze odcięcie się przynosi ukojenie. Facet nie wie czego chce i Ty nie pomożesz mu w podjęciu decyzji; staniesz się jedynie ofiarą jego huśtawek emocjonalnych i zabawką,którą będzie mógł rzucać w kąt ilekroć mu się znudzi. Ktoś, kto już na tym etapie nie potrafi nazwać swoich uczuć, szanować uczuć drugiej osoby i kto nie potrafi zapewnić poczucia bezpieczeństwa, nie jest dobrym materiałem na partnera. I lepiej raczej nie będzie. Co do sytuacji mojej przedmówczyni: facet ewidentnie nie ma klasy i poczucia przyzwoitości; sam namieszał i nie ma nawet na tyle honoru, by się wycofać i na tyle szacunku do Ciebie, by uszanować Twoją wolę. Chyba, że sama nie chcesz się od niego odciąć, licząc, że jeszcze nie wszystko stracone, i tak naprawdę kontakt z nim jest Ci na rękę...na to pytanie musisz sobie odpowiedzieć sama. A jeśli naprawdę chcesz się od niego odciąć, chyba musisz dać mu to do zrozumienia z całą stanowczością na jaką Cię stać. Inaczej nie zaznasz spokoju. Bez odcięcia się od takiej toksycznej osoby i od przeszłości w ogóle, nie da się iść do przodu. Więc trzeba krótko i na temat. Ostatecznie- zmienić nr telefonu ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to sie nasluchałam
"Czy chciał WRÓCIĆ do Was eks?Jak tak to po jakim czasie od rozstania?" powiem tak...zaden eks do mnie nie w rocił a głownie z tego powodu ze na to im nie pozwolilam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gilda........
Hejka, Pamietacie mnie jeszcze? Chyba od roku jak nie wiecej nie udzielam sie na forum....nawet nie pamietam. Widze, ze zgniotka nadal udziela sie:) sorki ale jestem zbyt leniwa zeby to wszystko czytac ( za duzo stron) zreszta nie chce znowu do tego wracac:) a co u mnie? od dwoch lat nie jestem ze swoim eks i od tamtej pory jestem caly czas sama...totalnie o nim nie mysle i mam gdzies co sie z nim dzieje ( kontakt zerowy) raz na jakis czas czyli srednio hmm co pol roku glupi mail na skrzynke sluzbowa co slychac i to byloby na tyle:)a czy samotnosc mi sluzy? nie wiem...wiem , ze raz mialam mega dola to pomyslalam sobie o eks jak bylo fajnie i co by to bylo ale przeszlo mi szybko:) ten rozdzial w moim zyciu jest juz zamkniety:)) a co tam u Was dziewczeta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kopi_luvak
Thuja, ja to wszystko wiem, ale w teorii. Wiem, że faceci z książki "mężczyźni, którzy nie potrafią kochać" zwykle trafiają na panie spod znaku " kobiety, które kochają za mocno". Wiem, że mój problem ze sobą jest większy niż jego dylematy i rozterki. Mam swoje życie, mam oddanych przyjaciół- rozstanie było zresztą świetnym testem na szczerość wielu relacji, i smutnym trochę też:( Tyle, że cokolwiek teraz robię, jakiejkolwiek aktywności się nie podejmę - nie sprawia mi ona żadnej satysfakcji. Wypełniam czas. Jakby ktoś odbarwił moje życie. Szaro się zrobiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bedzie miał dziecko z nią... Po 3 latach byćia ze mną i oświadczynach zerwał ze mną i po niedłygim czasie znalazł sobie tą lafirynde i będzie miał z nią dziecko... czemu mnie to spotyka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psotnico.
Ciebie poboli i przestanie a oni najprawdopodobniej całe życie bedą sie ze sobą męczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kopi_luvak
Psotnico, wytrzymasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość llllllalllla
ale czy Wy jestescie wstanie zrozumiec Psotnicy ból...cholera,,,,eh...ja z moim nie jestem 2 lata,,,.i choc wiem ze raczej nikogo nie ma,,,kocham gada,,...nadal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość złamane serce kobiety
mój nie chciał wrócić, ułożył sobie życie z inną (romansowali, gdy byliśmy razem) i nie chce miec ze mna nic wspólnego, dzisiaj drwi z tego, że ja po rozstaniu przeszlam załamanie nerwowe, traktuje mnie jak wariatke a nowa jest dla niego boginia i tak ja traktuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nawet nie wiece jak mi jest cholernie cięźko. Tak bardzo chce żeby był szczęśliwy, ale z drugiej strony chce żeby zniknął z mojego chorego życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my rozstalismy sie w piatek i narazie tylko pare sms wymienilismy a jest mi tak zle ze szokkk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnamegi
Dziewczyny jak ja Was rozumiem ...:(:(:(:(:(:( Wiecie, że dopóki nie będziemy szanowały same siebie i żaden facet nas nie uszanuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmm 121
pamietam kiedy to mnie spotkako pierwszych pare godzin po zerwaniu nic do mnie. nie dotarlo. pare godzin pozniej zaczelo bolec i swidrowac w glowie, ze to nieprawda. uchlalem sie strasznie pamietam nic mie pomagalo. potem jeszcze kilka krotnie chcialem rozmawiac... wyjasnic wszystko. na prozno. teraz jestem sam i cgyba juz nie mam ochoty na kolejne zwiazki. mimo kilku propozycji nie mam ochoty na powazne zwiazki. z kwiatka na kwiatek i tak mi teraz pasuje. Zapewne gdyby to ona chciala do mnie wrocic pewnie bym sie ustatkowal i wrocil do normalnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnamegi
A czy takie siedzenie na face i roztrząsanie wszystkie ma sens? Wszyscy chcemy trochę wypełnić tę pustkę co daje efekty minimalny i krótkotrwały :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamray
Hej w styczniu rozstałam się po 6 latach związku z chłopakiem, a właściwe ta historia zerwania wygląda tak. Mieliśmy razem spędzić sylwestra, ale on w ostatniej chwili wykombinował miejsca w jakimś klubie i chciał tam iść. Niestety ja się nie zgodziłam bo byłam chora (zapalenie oskrzeli i trochę koleżanek z pracy " jak cie kocha to z tobą zostanie") i powiedziałam żeby pojechał sam. On tak zrobił. Zadzwonił do mnie z życzeniami w sylwestra że się przeze mnie narąbał. ja mu odpowiedziałam że myślałam że po tych 6 latach zostanie ze mną. On ze złości się rozłączył. Nie odzywał się do mnie aż po 10 dniach dostałam sms o treści : "Jak ci się ta swoboda podoba? Kontynuujemy ten stan rzeczy?" Zdenerwowałam się strasznie Zero czułości, zero bliskości.Potrzebowałam przytulenia,wygadania się.I wtedy zaczęłam zwierzać się innemu na portalu społecznościowym. Czułam pustkę moje serce rozrywało się na strzępy. Mój chłopak próbował po tym wszystkim do mnie dzwonić na komórkę.Niestety byłam w pracy i zostawiłam telefon na górze.Po czym jak przyszłam odczytałam sms od niego że jak chce tak to oki, czy coś w tym stylu.... Zdenerwował się na mnie że nie odbieram .... po czym ja zdenerwowałam się czytając sms.... Chciałam dać mu nauczkę. Ten z portalu społecznościowego chciał się ze mną spotkać. Umówiłam się z moją koleżanką że u niej przenocuję i tak pojechałam na weekend spotkać się z nieznajomym. Był obleśny... wcale nie w moim typie, ale tak o to właśnie zaczęła się moja "zaj**ista intryga". Spotkałam się z nim nic do niego nie czułam .... wręcz był jakiś dziwny ale postanowiłam to wykorzystać ponieważ wpadłam mu bardzo w oko. Odwiózł mnie po spotkaniu do domu, bo nie chciał żebym się tłukła autobusami. Więc ja stwierdziłam że skorzystam. Wiedział później gdzie mieszkam i prosił czy może do mnie przyjechać za tydzień.... Nie za bardzo chciałam, ale.... zaświtał mi w głowie "kolejny genialny pomysł". Zaprosiłam go. Zrobiłam sobie z nim zdjęcia i zaraz po odjeździe mojego pseudo partnera wrzuciłam je na portal społecznościowy. Wiedziałam że się doniesie ponieważ miałam w znajomych także znajomych mojego chłopaka. Byłam perfidna chamska i nie znałam litości.Wiedziałam że go to mocno boli. Wytrzymałam tak miesiąc czasu. Nie widząc żadnych rezultatów swojej intrygi i czekając że się odezwie w naszą rocznicę a dokładnie 5 marca. Wykasowałam zdjęcia. Było mi wstyd i głupio. Brakowało mi go,ale moja duma nie pozwalała mi się do niego odezwać. Wiedziałam że zrobiłam świństwo. Wiedziałam że muszę jakoś go zdobyć. Zaczęłam się odchudzać,malować ubierać ..ogólnie zaczęłam ładnie wyglądać. Około maja spotkaliśmy się przelotem pierwszy raz popatrzyliśmy na siebie.... serce waliło jak oszalałe. Ale na tym się zakończyło. Wtedy postanowiłam się odezwać do naszych znajomych wspólnych znajomych.... żeby zacząć to ratować.. On się zdenerwował jak się dowiedział że byłam. Dodatkowo na tym spotkaniu dowiedziałam się że bardzo szybkosię po mnie pocieszył. Bowiem jeździł do jakiejś koleżanki?? Lecz moja znajoma stwierdziła że chodzi tylko o sex.. co mnie dobiło.Zobaczyłam wtedy że straciłam go na zawsze.... Mój brat zaczął brać mnie na imprazy.tam zaczęłam chlać.. zobaczyłam że chłopaki się do mnie kleją.Całowałam się na sali publicznie, byłam pijana.... i wiedziałam że się doniesie do mojego mężczyzny no i sie doniosło. Opierdzielił mnie na gg powiedział że zachowuje się jak k**wa"...... i miał rację. Wtedy zaczęło do mnie docierać co ja robię co ja zrobiłam ze swoim życiem.... Mój chłopak w końcu się zemną spotkał. rozmawialiśmy kulturalnie... po tym wpadłam w depresję, mam doła nie chce mi się żyć.Najgorsze jest to że nie patrzy na mnie tak jak dawniej.... patrzy jak na koleżankę.. jestem zdruzgotana, wszystko zniszczyłam swoimi intrygami, swoim zachowaniem... Chciałam dać mu nauczkę,a ukarałam siebie i to na całe życie.Straciłam go a to na nim mi tylko zależało... Wstaje rano i nie chce mi się żyć.... Wiem że jestem wredną suką.... Teraz od czerwca wszelkimi siłami chce do niego wrócić bo czuje że on był tym jedynym... niestety on mnie już nie chce... tylko mnie rani. Nic już nie czuje do mnie. Mimo tego że mnie zdradził chce z nim być:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamray
Macie jakieś sposoby na to żeby oczarować swojego byłego?? Czy w ogóle w moim przypadku istnieje taka szansa? Bo już próbowałam i nic z tego nie wychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Thuja
Jestem przeciwna jakimkolwiek intrygom ( dobrze, że jedna z przedmówczyń zdała sobie z tego sprawę), a tym bardziej "czarowaniu byłego". Jeśli wypuścił nas z rąk, znaczy to tyle, że mu nie zależy. Pytanie: czy warto płaszczyć się, wysilać i marnować swoją energię na to, by przypodobać się komuś, kto nas zranił? Energię powinno się poświecić na to, by odbudować swoje życie, swoją samoocenę , bo ta samoocena powinna być uzależniona od nas samych, nie od akceptacji byłego! Wiem, że to brzmi brutalnie, ale sama przeszedłszy przez fazę, "Jakby go tu oczarować", skumałam, że jednak jego uznanie i akceptacja nie jest mi potrzebna i nie będzie decydować o moim samozadowoleniu. Poza tym- gdyby taki eks dowiedział się o tych wszystkich wysiłkach, jakie podejmujemy, by go "oczarować", chyba niezbyt by go podjarało, wręcz przeciwnie. Dlatego sądzę, że żadne intrygi i czarowanie nie jest nawet w połowie tak dobre, jak zajęcie się sobą, jakkolwiek jest to trudne. Jeżeli celem wszelkich naszych działań jest przypodobanie się komukolwiek, trudno mówić o szacunku do samej siebie. Nie ma też chyba nic bardziej atrakcyjnego i pociągającego niż osoba, która żyje własnym życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uważam ze czas i brak kontaktu to jedyny ratunek aby coś odnowić a jeśli nie to i tak ten brak kontaktu i czas działa na korzyść:]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Thuja
Sto procent zgody z Angenelą. Zresztą, stale to powtarzam. Taki detoks praktycznie nie ma wad. Jak się delikwent zrehabilituje, to świetnie, jak nie, czas i dystans zdąży wypłukać z nas sentymenty ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ł-e-z-k=a
Daawono mnie tu nie było i niestety wpadłam napisać tylko tyle... chociaż nie wiem jakbym chciała, chociaż nie wiem jakbym się starała nie zapomnę o nim i nie przestanę kochać :( stracona po prostu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lejdis0708
Witam. ja jestem w beznadziejnej sytuacji, byłam z chłopakiem 7 lat choc jestesmy młodzi mamy po 22 lata, bylismy swoimi pierwszymi partnerami, ja zawsze traktowałam zwiazek bardzo powaznie wiazałam nadzieje, on chyba nie bardzo bo on zrywał ze mna juz 3 razy, ale zawsze po miesiacu dwuch sie schodzilismy, bo on chciał choc moim błedem było to ze ja od razu sie na to godziłam nie musiał o to walczyc bo bardzo kochałam...ostatnio w naszym zwiazku czeto sie kłócilismy, zamieszkalismy razem ja oczekiwałam jakiejs stabilizacji deklaracji zareczyn a on uciekał od tego tematu....teraz ze mna zerwał powiedział ze mu nie zalezy i nigdy nie bedzie ze nie chce ze mna byc itd wiem ze była w to zamieszana jakas dziewczyna ale to chyba było przelotne bo to jakas 16 latka...tym razem uniosłam sie honorem i nie odzywałam sie wogóle, nie czekalam na telefony na nic, po miesiacu dzwoni, bo chce usłyszec mój głos wypytuje co u mnie, mówi ze ta dziewczyna to tylko kolezanka, ze lubi gdy jestem twarda i nie płacze, ze taka mnie uwielbia i ze jak wróci z zagranicy to sie odezwie....za tydzien napisał sms ze; "pewnie cie to nie ucieszy ale jestem w jednym kawałku w pl" nie odpisałam....twraz nie wiem co myslec...minał tydzien a ja narobiłam sobie nadzieji tesknie wiem ze kocham ze jest młody i sam nie wie czego chce...ale chciałabym aby wrócuił;/ moze jestem głupia ale kocham go...myslicie ze skoro sie odezwał to znaczy ze chce wrócic? ze jest jakas szansa aby wydoroslał i zrozumiał?ze wróci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cocacolazero
Pewnie nikt mnie tu nie pamięta ale pisałam tu równo rok temu po tym jak mnie rzucił facet, świat mi się wtedy zawalił. Dziewczyny ja wiem, ze to co napiszę i tak do was nie dotrze ale błagam - nie czekajcie na powrót - ja czekałam, chcialam naprawiać (bo mówil ze to z mojej winy) żyłam tylko ciągłą nadzieją. Nie wyobrazałam sobie życia z kimś innym - reszta facetów to była dal mnie drewno. Do maja. W maju poznałam kogoś innego i jak pomyśle ze moglam za tamtym tesknić to mi teraz niedobrze. już po rozstaniu-dużo pozniej dowiedziałam się ,ze pod koniec już kręcił z inną. Otworzcie się na nowe doświadczenia b tylko to może was uratować. szkoda waszego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Thuja
Sto procent zgody z przedmówczynią. Ja sama jestem obecnie na etapie "niewzruszenia" i obojętności na innych mężczyzn, co jednak nie oznacza, że tęsknię i chcę wrócić do tego ostatniego. Nadal się z niego "leczę" i idzie bardzo dobrze, od sierpnia cisza zupełna. Pokusa skontaktowania się- zerowa. Myśleć, myślę o nim czasem, ale też coraz mniej. A jak Wam idzie, dziewczyny? Do przodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×