Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość słodkaJA

Czy chciał WRÓCIĆ do Was eks?Jak tak to po jakim czasie od rozstania?

Polecane posty

Nie napisze co u niej, bo nie wiem czy mogę, niech ona sama napisze. A tej historii, którą przytoczyłaś to jakoś nie kojarzę, niech mnie ktoś oświeci :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lot-komety
Moja pierwsza i naiwna miłość. pewnego dnia zniknal i przez 24 h nikt nie wiedzial co sie z nim dzieje, obrazilam sie i nie odbieralam telefonow, a gdy sie spotkalismy przez przypadek na imprezie nastepnego dnia po prostu powiedzial mi, że nie możemy być razem, bo moge przez niego miec duze problemy, moze stac mi sie krzywda. to byla nieprawda, tak naprawde zwiazal sie z inna dziewczyna, a mnie mowil ze wcale z nia nie jest (?), on dalej do mnie dzwonil wlasciwie nie wiem czemu. 'chce uslyszec twoj glos' i generalnie bardzo sie interesowal co u mnie, tamta w koncu tego rozstali sie. mialam jego rzeczy wiec musialam sie z nim spotkac po 1,5 roku, mialam jego klucze do mieszkania i inne drobiazgi. spedzilismy mily wieczor na dlugich rozmowach kiedy to przekonywal mnie, że chce ze mną być, bo nikogo nigdy tak nie kochal jak mnie, plakal przy tym, a to byl straszny widok bo zawsze byl twardzielem, majac w pamieci jak bardzo cierpialam przez niego pocalowalam go i powiedzialam, ze nie chce miec z nim juz nigdy nic wspolnego, naprzykrzal sie jeszcze przez jakis czas a potem dał sobie spokoj. kolejny moj facet poswiecal sie tylko pracy, przestal chciec ze mna sypiac, ponoc przez stres, nie mial dla mnie czasu. zerwalam z nim dla innego faceta. chcial wrocic kiedy rozstalam sie z tym nowym. nie wierze w cudowne przemiany, więc podziękowałam mu. także miałam sytuacje z facetem-bluszczem, nie dawał mi chwili wytchnienia od siebie, musialam sie z nim rozstac. nie dawal mi spokoju, kiedy prosby o swiety spokoj nic nie pomogly, kazałam mu s p i e r d a l a c, doslownie. mialam jednak wyrzuty sumienia, ze to powiedzialam (chociaz nie widzialam innego wyjscia) przez okres od mojego ' s p i e r d a l a j' do mojego 'przepraszam, ze sie tak wyrazilam' a trwalo to kilka dni mialam spokoj, po przeprosinach znowu sie zaczelo, co bylo kolejnym powodem zeby nie wracac do tego pana. ja wole byc juz samotna niz uzerac sie z kims po to tylko, zeby kogos miec. nie sprawdzili sie. pewnych rzeczy, pewnego cierpienia, ktore doskwieralo mi przy dwoch pierwszych z opisanych nie da sie naprawic zadnym slowem czy czynem, czasu nie cofną. trzeci byl niewinny, ale to nie byl facet dla mnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i takie wladsnie jestescie....
"ada_to_nie_wypada ja z moim byłym/ obecnym mieliśmy ze sobą minimalny kontakt przez smsy. Wysyłaliśmy sobie życzenia na święta urodziny czasami tak bez okazji, spotykaliśmy się od czasu do czasu a to przez przypadek gdzieś na mieście, czasami umówiliśmy się na łyżwy....aż pewnego wieczoru spotkałam go na urodzinach koleżanki. siedział w tym samym lokalu ale przy innym stoliku z kolegami i cały czas się na mnie gapił...i w sumie od tego chyba tak naprawdę się zaczęło. po tygodniu od tego zajścia napisałam mu smsa, żeby może wpadł na imprezę bo jest jakoś nudno, ja za bardzo nikogo nie znam...przyjechał.. zaczęliśmy gadać, wspominać stare czasy jak to było w liceum, jak się poznaliśmy i chyba zadziałała jakaś magia bo on mnie pierwszy pocałował... i ja pękłam powiedziałam mu, że bardzo tęsknie. Zaproponował powrót. W pierwszej chwili ogólne zaskoczenie, później konsternacja przecież ja byłam z kimś już w związku. Nie przespałam kilka nocy, biłam się z myślami czy 3 razy do tej samej rzeki się wchodzi. weszłam i jak na razie nie żałuje i mam ochotę nawet w niej zostać na dłużej........" NO TO JESTES ZAJEBISTA! bylas w kolejnym zwiazku i wrocilas po raz 3 do bylego! a jak zareagowal facet, z ktorym wtedy bylas? zenada.... szkoda mi go, a ty sie zabawilas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szingisa
Hej, jak u Was na froncie? Znowu jakiś zastój nastąpił... Ja tak ostatnio się zastanawiałam nad tym na co ja właściwie czekałam? Na cudowny powrót i przemianę wewnętrzną mojego Pana? Przecież to bzdura. Starego psa nie nauczy się siadać. Miałam dużo czsu na przemyślenia... Każdego dnia przypominałam sobie jak mnie potraktował i ile dla niego znaczyłam...Nic nie znaczyłam. Ktoś , kto z taką łatwością zostawia drugą osobę po prostu jej nie kocha i nigdy nie kochał... A nawet jeżeli zechce kiedyś wrócić , to co to dla mnie za pożytek? Ze wraca z braku laku... Staram sie podchodzić do sprawy trzeźwo dlatego nie mam na ten temat optymistycznego myślenia... Serdecznie Was pozdrawiam. Napiszcie co u Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak trzymaj Szingisa :] !!! Będą wzloty i upadki ale taka postawa jaką teraz prezentujesz jest jak najbardziej wskazana :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hej Luka !!
Fajnie, że znowu piszesz :) Mówisz, że u byłej fajnie i jest szczęśliwa, a skąd to wiesz ;p ?? Odzywa się do ciebie ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adraste
U mnie sytuacja wyglądała tak: Byliśmy ze sobą 4 lata, było nam razem wspaniale, rzadko się kłóciliśmy, byliśmy dla siebie jak przyjaciele. Po pewnym czasie zauważyłam, że stał się jakiś taki małomówny, zaczął się ode mnie odsówac. Gdy spytałam się go co się dzieje i czy mnie nadal kocha powiedział, że jest zmęczony i ze nie wie co czuje. Stwierdziłam, że dam mu czas aby sobie wszystko przemyślał i nie odzywaliśmy się do siebie ponad tydzień. Później dowiedziałam się od znajomej, że poznał inną... Byłam na niego wściekła, że tak mnie potraktował i nie odzywałam się do niego przez jakiś miesiąc. Potem on zaproponował abyśmy się spotkali bo chce mi wszystko wyjaśnic (pfff....zdradził mnie co tu wyjaśniac). Na spotkaniu powiedział mi, że żałuje tego co zrobił i że chciałby cofnąc czas (oczywiście tamta dziewczyna go wystawiła i odeszła do kolejnego faceta w dodatku naszego wspólnego znajomego). Nie zgodziłam się na powrót. Po kolejnym miesiącu zadzwonił do mnie z płaczem, że nie może beze mnie życ, że nie radzi sobie beze mnie, że się zabije i takie tam standardowe teksty...wróciliśmy do siebie, mówił mi, że sie zmieni dla mnie, że nigdy nie przestał mnie kochac, i że cały czas tęsknił. Wróciliśmy do siebie na 9 miesięcy po czym znowu zostawił mnie dla tej samej dziewczyny o.0 Powiedział mi, że mnie kocha i że jestem najważniejszą osobą w jego życiu i że sam nie wie dlaczego zaczął o niej znowu myślec i że wie, że mnie rani i że jest dla mnie toksyczny i że zasługuje na kogoś lepszego bo jestem kobietą do kochania na całe życie...(skoro jestem taka ważna dla ciebie to dlaczego mnie zostawiłeś do cholery, smieszne to wszystko....) Od tego zdarzenia minął tydzień a ja go kocham tego drania i strasznie tęsknie. Chciałabym aby zadzwonił do mnie, że wszystko przemyślał, że jednak nie chce ze mnie rezygnowac. Nie mogę jeśc, biorę tabletki nasenne aby w ogóle zasnąc, koszmar :((( Nie wiem jak sobie radzic z tym bólem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolejna smutna historia. :( chyba naprawdę nie mamy szczęścia do facetów. trzymaj się jakoś Adraste! a u mnie to nie wiem o co chodzi. mój ex nie znalazł sobie nikogo nowego (nawet nie szuka), natomiast jego podejście do mnie jest kolosalnie zaskakujące. jego opiekowanie się mną, pomoc w każdej chwili, autentyczne przejmowanie się moimi problemami, częste spędzanie czasu, wspólne wyjścia, spacerki, rozmowy...itp. wszystko jest jak dawniej, jest tak samo fantastycznie, oprócz jednej rzeczy - my już nie jesteśmy przecież razem. natomiast kontakt jaki mamy ze sobą wskazywałby zupełnie na coś innego, jednakże mój ex powiedział, że nie chce się z nikim wiązać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adraste
sama_nie_wiem_co rzeczywiście twój facet się dziwnie zachowuje i ciężko cokolwiek doradzic, jeśli chcesz z nim byc to może postaw mu ultimatum, że albo będziecie ze sobą albo zrywasz tą znajomośc. Czasami facetem trzeba potrząsnąc aby coś do niego dotarło. Próbowałaś z nim porozmawiac na ten temat? Może ma jakieś problemy, o których nie wiesz? Ja tam się na razie nie odzywam do mojego i mam nadzieje, że wróci jak zatęskni...Któraś z was miała może sytuacje, że chłopak chciał drugi raz wrócic? Nie wiem nawet na co mam teraz liczyc z jego strony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adraste rozmów mieliśmy naprawdę mnóstwo (i pewnie jeszcze dużo ich przed nami). wyjaśniają sporo, nasze spojrzenie na obecną sytuację itp. mój ex powiedział mi wprost, że nie chce się z nikim wiązać na stale oraz że zależy mu na mnie jak na przyjaciółce (ciekawe, bo 4 miesiące temu mówił zupełnie coś innego), nie chce by nasza znajomość się urwała, jednak nie ma w tym z jego strony głębszego uczucia. nigdy nie zrozumiem facetów. SZOSZONOWA!!! ratuj! Ty zawsze potrafisz spojrzeć trzeźwym okiem na te wszystkie sytuacje. poradź coś, napisz... cokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej hej :) Dawno mnie nie było ale naprawdę strasznie dużo pracuję, dziś mam wreszcie day off :] Adraste...bardzo prawdopodobne jest to,że będzie chciał wrócić... jak widać ten typ tak ma ... Tylko pytanie zasadnicze: po co? Bo pewnie za jakiś czas znów mu się zechce urozmaicenia ... Powinnaś Go kopnąć w dupę, ot co! Wiem, wiem...łatwo powiedzieć...kochasz itd. ale uwierz...raz pozwoliłaś wrócić, pozwolisz drugi i będzie tak cały czas... w kółko... bo jesteś dla Niego 'pewniakiem' więc dlaczego nie korzystać też z innych atrakcji... do Ciebie zawsze będzie mógł wrócić jak mu się znudzi....przykre ale niestety prawdziwe... sama_nie_wiem_co ...kochana... a jak wyglądają Wasze relacje fizyczne?:] Śpicie ze sobą? Są pocałunki, przytulanki? Bo jeśli tak to zwyczajnie jest mu wygodnie... Facet ma zapewnione podstawowe potrzeby oraz ma się im opiekować i o kogo troszczyć (niektórym przez to rośnie ego i czują się spełnieni i po prostu muszą mieć taką osobę;) ale jest też wolny, więc teoretycznie może robić co chce i spotykać się z kim chce (mimo,że tego teraz nie robi ale ktoś zawsze może się pojawić...mega wygodne!) ...czy jest to relacja bardziej przyjacielska? A może rzeczywiście postaw sprawę na ostrzy noża... powiedz,że zwyczajnie boli Cię taka relacja bo Tobie na Nim zależy i nie chcesz mieć przyjaciela ale faceta... I zniknij, nie kontaktuj się, żadnych spacerków, sms'ków i innych typowo związkowych zachowań...I daj mu czas...Niech zobaczy jak mu jest bez Ciebie... Niech zatęskni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka.ania
Cześć, mam problem, a ten temat pasuej, prosze o trzezwe opinie, bo mi ciezko to ocenic bez uczuc;/ Rozstalam sie z chlopakiem (prawie 3 lata razem) byly starszne klotnie i okropne slowa padly z jego ust, dowiedzilam sie, ze podrywa on pijene "chetne" na imprezach, przyszedl na pewna impreza nawet z jakas i tanczyl z nia.. no bardziej smialo.. Teraz on znowu sie do mnie odzywa "po kolezensku" a ja nigdy nie zapomnialam mu slow ktore wypowiedzial, nawet nie przeprosil. Dlaczego on chce ponownego kontaktu ze mna, jak juz prawdopodobnie z jakas inna sie spotyka? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szoszonowa jak zawsze Twoja wypowiedz daje porządnego kopa. :) dzięki wielkie. :) nie sypiam ze swoim byłym, nie przytulam się, nie całuję. nie ma żadnej fizyczności - w końcu nie jesteśmy już razem, wiec nie wiem dlaczego miałabym z nim chodzić do łózka, tulić się itp. pod tym względem jest miedzy nami dystans. natomiast pozostałe relacje są bardzo bliskie, takie bardzo mocno przyjacielskie. a pomysł ze zniknięciem jest bardzo dobry, ale dość trudny do zrealizowania, m.in. dlatego, że razem pracujemy w tym samym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) sama_nie_wiem.... no i bardzo dobrze,że nie ma!!! Z doświadczenia wiem jak ciężko się oprzeć komuś, kto przecież jeszcze niedawno był Nam najbliższą osobą... I te pocałunki, przytulanki i seks wydają się naturalne... Dzielna dziewczyna! :) Hmmm... rzeczywiście, to,że razem pracujecie to spora przeszkoda... ale może po prostu ukróć te Wasze spotkania do minimum koniecznego, czyli własnie w pracy.... bądź miła ale zdystansowana... Nie chcę Cię jako kobiety, niech wie,że przyjaciółką też być nie możesz bo zwyczajnie siebie krzywdzisz... Może to Go właśnie otrzeźwi... jak zobaczy,że nie ma Ciebie blisko, odczuje Twój brak...bo tak trwać to możecie jeszcze długo i długo ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eefkaaa
Szoszonowa, Luka... wy ciągle na straży złamanych serc :) pamiętam jak tu pisałam (ok 280 strony), wyjechał na 3 miesiace, nie odzywałam sie... wrócił. I w weekend majowy tego roku mnie zostawił... znowu. Kurwa no! co ja jestem zabawka? Czy naprawdę tak go zraniłam swoją zazdrością i tym że nie chciałam (sytuacja rodzinna mnie zmusiła do podjęcia takiej decyzji) z nim zamieszkać? Poprosił moich rodziców o moją rękę, zrobiliśmy listę gości na wesele, dzwoniliśmy za świadkami, orkiestrą, salą, fotografem... To było 3 miesiące temu... Czytam esy z tamtego okresu i nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam niedawno... "nie kocham Cię już, jednak nie jesteś tą jedyną" Jak człowiek który mówił niedawno że chce być ze mną, przysięgał że kocha i nigdy więcej mnie nie zostawi, że chce być ze mną i tylko ze mną, że tylko ja go interesuję i już na zawsze będziemy razem może zmienić zdanie w ciągu 3 miesięcy i stwierdzić że już nic, że koniec. Wiem, pojawiła się znów nasza wspólna znajoma, zawsze go kręciła, zawsze chciał ją zdobyć... i teraz próbuje... Prosił by byli razem, ciągle służy pomocą, spotkaniem... ona powiedziała póki co "nie". Ale kto wie czy nie zmieni zdania? Mi powiedział, że nie twierdzi że do mnie nie wróci, że mam szanse u niego 50:50... A ja głupia mimo tych rozstań (3 poważne- kilkumiesieczne) ciagle go chce. Spotykamy się nadal... rodziny nie wiedzą o tym rozstaniu... przez ostatnie 2 tyg praktycznie ciągle u niego spałam. U niego i z nim. I popełniłam błąd... Usłyszałam że jestem nachalna... a ja tylko chciałam mu pokazać że jestem blisko, że kocham i będę o niego walczyć. Głupia idiotka.. Byliśmy w wesołym miasteczku, cudownie się bawiliśmy, wygrał mi pluszaka, starał się żeby było romantycznie a ja ciągle się śmiałam i pokazywałam że jestem tak naprawdę osobą wesołą i szczęśliwą. Ciągle staram się taka przy nim być, śmiać się, wygłupiać, zartować. Znów i znów... znów bardziej o siebie dbam, stroję, ćwiczę, odchudzam (nawet nie specjalnie, jestem tak nerwowa że prawie nic nie jem przez tą sytuację...)... Trochę mi lżej niż przy innych rozstaniach bo wiem że mogę do niego przyjść i się przytulić, pocałować (choć po ostatnim komunikacie że jestem natretna dostaje tylko takie "cmoki" w usta)... Ale to jest złe bo ciągle czuję jakby był mój. Cholera! i chcę żeby był mój ;( Luka... czy ja do Ciebie czasem nie pisałam na maila? Co ja mam zrobić żeby odzyskać go tak na zawsze... wiem że jakby wrócił to musimy razem zamieszkać... Boże pamiętam jak po ostatnim rozstaniu, po prawie 3 miesiącach bez kontaktu nagle dostałam sms: jesteś moją jedyną. A gdy wrócił... tu na forum nawet cieszylam sie ogromnie... chce tak znów.... prawie 5 lat razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Hej Luka !!" Od ponad pół roku praktycznie nie mamy ze sobą kontaktu, a skąd wiem czy jest szczęśliwa ?? Hmmm, po prostu wiem :) "anka.ania" Bo nie jest pewny tamtej ??, bo z tobą łatwiej ??, bo ciebie zna ?? To co, że kręci, jest z inną, idzie tam gdzie mu łatwiej i trzyma rezerwę :) "eefkaaa" Na jakiej straży :P, jak my nie potrafiliśmy nawet swych złamanych serc upilnować, a co dopiero innych :D Maila od ciebie sobie nie przypominam, a jak już to musiało to być bardzo bardzo dawno temu. C do twojej sprawy, to powiem jedno, powroty są dla ludzi silnych psychicznie, potrafiących puścić coś w niepamięć, potrafiący kochać bez względu na wszystko i przede wszystkim chcący być NAPRAWDĘ ze sobą, dla ludzi którzy czegoś się nauczyli, docenili, ułożyli sobie w głowie co jest najważniejsze w życiu. W innych przypadkach powroty są bezcelowe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eefkaaa
Luka... ale ja jestem w stanie wybaczyć, duzo zrozumialam... i naprawde sie zmienilam... tej szansy juz nie zmarnuję... jesli takowa będize...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"eefkaaa" To, że ty chcesz to jedna kwestia, drugą kwestią jest to, że on także musi chcieć. Niestety tu jednostronna miłość nic nie pomoże :) Do kochania trzeba dwojga, nie sztuką jest kochać, sztuką jest być kochanym... Dlatego myślę, że danie za wygraną będzie najlepszym wyjściem, jak jesteście sobie pisani to uwierz, że z czasem to wyjdzie, czas weryfikuje wszystko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heja. Czy któraś z Was miała taką sytuację, że facet nie powiedział jej konkretnie nara (prawdopodobnie po prostu chciał mieć otwartą furtkę). Najpierw jakaś tam kłótnia, po kłótni słowa "daj mi teraz spokój", wiec rozsądna kobieta daje spokój i nie nalega, po tyg gdy kobieta już sobie ułożyła w głowie, że to koniec on się odzywa i stwierdził że "daje czas tobie i mnie". Oczywiście nie spotkał się, nie powiedział ze to robi - tylko po gówniarsku i egoistycznie uciekł bez odzewu... Był to związek trudny, on typ chamski, zimny i obojętny zero komplementów tylko krytyka itp. Ona często płakała przez niego, a on zmęczył się jej płaczem. Chociaż On ubiegał się o nią 2 lata i 2 lata byli ze sobą. i pytanie czy ktoś był lub jest w podobnej nie wyjaśnionej syt? w której niby czeka na jego odzew ale ma nadzieje ze się nie odezwie bo wie że tak będzie lepiej? i oczywiście cierpi itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eefkaaa
wlasnie mi powiedzial ze ma kogos... siedze u niego i mam dosc... poznal ja wczoraj i juz jest pewny ze wszystko sie im ulozy... i powiedzial ze juz nie mam szans... KURWAAA!!! chce umrzeć, umrzeć teraz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"eefkaaa" Puknij się w łeb ! :D, a nie myśl o śmierci... Uwierz, nie jest tego wart, bo nie zasługuje na ten przywilej abyś dla/za niego umierała, a już na pewno nie zasługuje na ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny! Od piątku czytam Wasz wątek (niestety wszystkiego nie dałam rady przeczytać) i postanowiłam "dorzucić swoje 3 grosze". Z moim mężem jesteśmy 10 lat (w tym 7 lat po ślubie cywilnym i 4 lata po kościelnym). Wszystko przez 9,5 roku było pięknie (kłótnie, czy sprzeczki były, jak to w każdym związku), jednak w październiku 2010 r (nie cały msc po tym jak się wprowadziliśmy do naszego 2 wymarzonego mieszkania) znalazłam w necie pod zdjęciami jakieś panny, jego wpisy (że ma piękne "kopytka", że jest spełnieniem jego marzeń, wszystkim czego on pragnie oraz jego "klaczkowatym stworzonkiem"). To, że panna wyglądała jak "czarownica" - dosłownie, to już inna kwestia. Byłam w strasznym szoku jak to zobaczyłam, więc oczywiście jak można się domyśleć zrobiłam mu awanturę. Najlepsze to jest to, że on pojechał do swojego kolegi w Katowicach i tam ta panna była, co zobaczyłam na zdjęciach jego kumpla ze wspólnej imprezki ( w necie). Pojechał, bo jak mówił, chciał się z nim spotkać itp. Zapewniał mnie że nic z nią nie było, ale jak tu wierzyć facetowi, który umieszcza takie opisy pod zdjęciami panny, a później się z nią "niby przypadkiem" spotyka się u jego kumpla na weekendowej (!) imprezce?! Powiedziałam, że chce rozwodu, że nie będzie mnie tak traktował, że mam dosyć jego zachowania. On oczywiście przepraszała, mówił, że nic nie było między nią a nim, bo zobaczył na żywo jaka ona była straszna i nie wie czemu tak o niej wtedy pisał. Po jego przeprosinach i obietnicy poprawy, wybaczyłam mu to i dalej próbowaliśmy żyć dalej. W tym czasie założyłam sekcję siatkówki w swoim obecnym mieście i poznałam grupę fajnych ludzi. Mój mąż początkowo chodził ze mną za grę, jednak po pewnym czasie przestał. Oznajmił mi, że kolega z siatkówki się we mnie zakochał, że to się czuję, ze on jest fajny i byłabym z nim szczęśliwa (!), że kolega się wprowadzi do nas, a jemu oddamy część za mieszkanie itp. Musiałam non stop walczyć o to, żeby przestał mi mówić o kimś kto jest dla mnie tylko kolegą. Przyznam się bez bicia, że kolega bardzo wpadł mi w oko (uśmiech, oczy), ale dopóki między mną, a moim mężem nie zaczęło się robić źle, kolegi wcale nie widziałam.Mój mąż twierdził, ze ja się w nim zakochałam itp, ale to nie było zakochanie, lecz zauroczenie, co uświadomiłam sobie dopiero po kilku msc od naszego poznania się. Zresztą to był mój pierwszy raz odkąd jestem z mężem (nigdy wcześniej żaden facet tak mi w głowie nie zakręcił), za to on już miał kilka wpadek tego typu, więc nie powinien mi tego wypominać. Ja w przeciwieństwie do niego, nie pisałam zboczonych komentarzy pod zdjęciami innych osób. Nie ważne. Wytłumaczyłam mu to i miałam wrażenie, że przyjął to do wiadomości, ze miedzy mną a kolegą nic nie było i że to wszystko wyolbrzymia. Niestety, w lutym 2011 znowu znalazłam w necie Jego wpis (już pod zdjęciem innej koleżanki- nie tego typu jak poprzedni, ale jednak się pojawił, co miało się już nie powtórzyć). Złamał słowo, więc powiedziałam że to definitywny koniec. Wyprowadziłam się do rodziców, jednak On po 2 dniach zadzwonił, powiedział, ze tęskni, kocha, ze jestem jego skarbem, że nie chce rozwodu itp. Spotkaliśmy się w neutralnym miejscu na kawie, porozmawialiśmy po czym wróciłam do rodziców. I co zrobiłam? Wybaczyłam mu znowu, no bo do 3 razy sztuka. Po tym kilku dniowym rozstaniu, wróciłam do naszego wspólnego mieszkania i jakoś wszystko powoli zaczęło się znowu między nami układać. Aż tu nagle na początku kwietnia mój mąż oświadczył, że mnie nie kocha, że już od ślubu kościelnego mnie nie kochał, że go zmusiłam do ślubu itp. Później mówił, ze kogoś poznał, za chwilę mówił, że nikogo nie ma, że chce iść do zakonu, później, ze chce mieć rodzinę i dzieci, ale z tego związku dzieci nie będzie, ze ja ich nie chciałam (co jest wielkim kłamstwem) i wiele wiele innych rzeczy, których nie będę opisywała, bo zabraknie miejsca :(( Wyprowadził się z naszego mieszkania prawie 3 msc, temu w tym czasie widzieliśmy się tylko kilka razy. Próbowałam ratować to małżeństwo, mówić mu, ze zrozumiałam błędy jakie popełniałam (bo nikt przecież nie jest idealny), że musi dać nam szansę, ze nie poddam sie bez walki. Jednak histeria, płacz do słuchawki, ze go kocham i nie chcę innego itp nie pomogły. Pytałam się go po co w takim razie było to nowe mieszkanie, po co plany o dzieciach, wakacjach skoro (jak twierdzi) nie kocha mnie od jakiegoś czasu (mimo, że jeszcze na dzień kobiet kupił mi kwiatki i zamówił dla mnie dedykację w telefonie "I just call to say i love you"!) Mówił, że ja tyle razy mówiłam o rozwodzie, wiec teraz on podjął decyzję i koniec. Nie ma odwrotu. Byłam na rozmowie u mediatorki/psycholog , to stwierdziła, że mój mąż może mieć zaburzenia psychologiczne (jego ojciec ma niestety takie) Mąż nie chciał skorzystać z poradni małżeńskiej, powiedział, ze to koniec i już. KU****A tak po prostu!!! Byłam bliska popełnienia samobójstwa, ale dzięki wsparciu znajomych, rodziny ten etap mam na szczęście za sobą. Rozmawiam z jego znajomymi, to każdy twierdzi, ze mój mąż zgłupiał, jeden kumpel użył nawet sformułowania, ze jest "pier...ty". Nikt nie rozumie jego zachowania, oprócz oczywiście teściowej u której byłam i która stwierdziła: "Jak cię nie kocha to ja nic nie zrobię". Zero pomocy z ich strony, mimo, ze tak wiele ze sobą przeżyliśmy.Mimo, ze mój mąż napisał pozew (i mi go przysłał) to mu oznajmiłam (po konsultacji z panią mediator sądową), że taki pozew nie zostanie przez sąd przyjęty, a jeśli już to nie da nam rozwodu, tylko skieruje do poradni małżeńskiej. Zresztą w pozwie były same kłamstwa i oświadczyłam mu, że nie zgadzam się na pisanie kłamstw na temat naszego małżeństwa. Któregoś dnia (nie gadaliśmy bodajże tydzień) powiedział, ze przyjeżdża do domu bo chce obgadać sprawę rozwodu itd. Napisałam mu że nie chcę go widzieć, że jest za wcześnie, muszę ochłonąć itp. Odpisał, że rozumie, ale i tak przyjedzie. Później zaczął mi pisać, ze chce się rozwieść w pokoju, żebyśmy zostali przyjaciółmi itp (!) Poinformował mnie, że nie odchodzi ode mnie ze względu na inną, na co mu odpisałam, że dopiero niedawno mówił co innego. A on na to: "G lat 28, przystojny, piękny uśmiech, oczy, zauroczenie, zakochanie"> Napisał, ze nie ma kochanki, lecz utraconą godność. Długo musiałam mu pisać, że nie ma nikogo, ale jak widać, nie przyjął tego do wiadomości, Pozwu jak nie było, tak nie ma dalej, a rozmawiamy tylko poprzez e-mail, smsy o sprawach mieszkaniowych (sprzedaż mieszkania itp). Przestałam walczyć i zrozumiałam, ze nie jest wart mnie i mojej miłości (o czym nawet mi pisał po tym jak oznajmił, że mnie nie kocha, nawet przepraszał za sytuację, że ma wyrzuty sumienia, bo wie, ze ja cierpię itp.) Najciekawsze to to, że jak napisałam mu ostatnio emaila z zapytaniem co robimy ze sprzętem RTV (jak się dzielimy), filmami, książkami i innymi rzeczami, to mi odpisał "OK". Ręce mi opadły! co to znaczy "OK"? odpisałam mu, ze OK to może sobie pisać, jak bym poprosiła go, żeby kupił mleko po drodze do domu, a nie jak pytam się np za ile mieszkanie sprzedajemy itp!. Odpowiedzi oczywiście nie było (czekam od piątku) i zakładam, że może jeszcze przez jakiś czas się nie pojawić. Wiem, że 3 msc to bardzo krótki okres czasu, ale ja już ten najgorszy etap mam za sobą (dzięki wsparciu wielu osób), tak mi się wydaje. Miałam chwile zwątpienia, obwinianie siebie, ale zrozumiałam, że wina zawsze leży po obydwu stronach. Ja próbowałam ratować to małżeństwo, on nie, ja będę żyła ze świadomością że chciałam spróbować, on ze świadomością, ze przeżył z kimś 10 lat i nie próbował tego naprawić. Przepraszam, że tak dużo napisałam, ale to i tak jest w "wielkim" skrócie. Cieszę się, że trafiłam na tą stronę, bo dzięki niej i Waszym historiom zrozumiałam, ze nie ma sensu błagać o miłość. Czy wróci? Nie wiem, ale ja wiem, że już bym go nie przyjęła. Pozdrawiam Was Dziewczyny serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vivenneta
hej, co u Was słychać???? co tak ucichło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziś zrobiłam coś co powinnam zrobić na początku tego roku, gdy mój ex mnie rzucił. mianowicie - spakowałam wszystkie jego rzeczy jakie miałam w domu (zaczynając od najmniejszej maskotki, jaka od niego kiedyś dostałam a kończąc na grubych książkach), dałam ignora na gg, wywaliłam numer z komórki, zablokowałam jego profil na faceboooku...itp. odcięłam się zupełnie. koniec. kropka. powiedziałam sobie dość! mam dosyć tego jak mnie traktuje. byłam naiwna myśląc, że jeszcze się zastanowi, przemyśli i do mnie wróci albo chociaż da mi drugą szansę. co z tego, że pokazywałam mu, że mi na nim cały czas zależy, że jest dla mnie ważny skoro on nic nie robił w tym kierunku. to ode mnie zawsze wychodził pomysł wyjścia gdzieś razem, pójścia do kina czy teatru, jakiegoś wspólnego spędzenia czasu. fakt, że się na to godził ale z jego strony nie ma żadnej inicjatywy. owszem, nasze kontakty stały się koleżeńskie, zawsze ze sobą pogadamy, pomaga mi... super, prawda? no ale oprócz tego to było bardzo dużo sytuacji, w których bardzo mnie uraził, sprawił mi przykrość i w ogóle pokazał, gdzie tak naprawdę mnie ma. i jego teksty, że on nie chce mi robić nadziei, że nie chce mnie skrzywdzić, że mu na mnie zależy ale sam nie wie czego chce. a potem znów mi opowiada, że był w jakimś klubie i impreza była drętwa, że był w innym klubie, że w następnym. trochę wątpię by chodził tam tylko po to by posiedzieć sobie przy stoliku sącząc soczek. a z byłą dziewczyną to dobrze zachować kontakty koleżeńskie, zawsze przecież może się okazać kołem ratunkowym. nie wyjdzie mu z jedną, drugą, piątą, dziesiąta, to raptem sobie o mnie przypomni i się zacznie, że on sobie wszystko przemyślał i chce do mnie wrócić, ze był kompletnym idiotą, że mnie zostawił, że to był największy błąd w jego życiu...itp. STOP! nie ma! szanse swoją miał ale wolał latać za jakimiś innymi ciziami to co mnie to teraz obchodzi, że mu się tak raptem odmieniło? lepiej mieć kogokolwiek niż być samotnym? w d**ie to mam i tyle. koniec, nie chcą mieć z nim nic wspólnego. kończę ten etap w swoim życiu. było, minęło, 10 lat może straciłam ale może tez się czegoś nauczyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehhh ci faceci z nimi zle a bez nich jeszcze gorzej;( ja z moim ex-em rozstałam sie 9 miesiecy temu... zostawił mnie dla innej Pani i nawet nie miał odwagi mnie o tym fakcie poinformowć... Pobawił sie i jakież było moje zdziwienie kiedy to nagle obudził sie i chciał do mnie wrócic... Ze to niby ma tylko mnie i nigdy na nikim mu tak nie zalezało :) ehhh brak słów .... Dostał ode mnie kopa i myslałam, ze dotrze do niego to, ze nie jestem kołem ratunkowym... Ale cóż mysliłam sie... co jakis czas pisze do mnie, dzwoni... proponuje kino itp. rzeczy... mimo ze nadal jest z ta pania szuka ze mna kontaktu... i wiecie co zastanawiam sie po jakiego grzyba to robi? moze wy znacie odpowiedz:) bo ja nie mam pojecia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nigdy nie zrozumiem facetów. i coraz częściej skłaniam się ku temu, że oni sami siebie nie rozumieją. a gdy facet ma 2 laski to jest w idealnym układzie. jak nie ta do druga, a jak nie druga to pierwsza. i pewnie na horyzoncie pojawia się własnie trzecia. no przecież zawsze trzeba sobie jakąś furtkę zostawić. nie chce generalizować, ze wszyscy faceci tacy są. pewnie istnieją wyjątki ale nie trafiłam na takich jeszcze. albo trafiam na jakiś macho, którym daję jasno do zrozumienia, że mają spadać, albo na jakieś totalne ofiary losu. i tak źle i tak nie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to co piszesz to świeta racja... ale ja się zastanawiam jak można byc tak wyrafinowanym, bez uczuć, bez żadnych zasad moralnych.... Nie rozumię tego jak facet może zrobić kobiecie tyle krzywdy a potem chce wrócić tak jakby nigdy nic sie nie stało.... I nie uwierzę w to, że trzeba coś stracić by docenić co się miało:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a to już jest zagadka, na która nikt nie zna odpowiedzi. można tylko przypuszczać, że faceci biorą nas na uczucia i że jak zbajerują nas słodkimi słówkami przepełnionymi uczuciami to od razu polecimy za nimi na koniec świata i wybaczymy wszystkie złe rzeczy, które nam wyrządzili. jedne tak robią a inne powiedzą kategoryczne nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myślałam, że po zerwaniu całkowitego kontaktu z byłym będzie mi łatwiej a tu jest całkiem na odwrót. jeden dzień minął a ja mam takiego doła, że siedzę i ryczę. widocznie muszę się wyryczeć i jakoś się potem pozbierać. poradźcie coś, bo naprawdę czuje się fatalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×