Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość słodkaJA

Czy chciał WRÓCIĆ do Was eks?Jak tak to po jakim czasie od rozstania?

Polecane posty

Gość Lukaa888
llzzyy: W takim razie odpuść i daj mu i sobie czas. Mam 31 lat, co do reszty pytania pana Gościa to już odpowiedziałem na to wcześniej. A czy 5 lat temu pisałem dojrzale? - stanowcze nie, co to to nie, ale w tamtym czasie dojrzałym bym się nie nazwał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lllzzyyy
Byliśmy ponad 7 lat milosc od 2 liceum. Byliśmy bardzo dopasowani te same charaktery temperament i poglądy na świat. Jak dwie polowki. Przez caly ten okres nigdy się nie klocilismy po prostu sielanka. Uwielbialismy siedzieć w domu i gotowac. Bardzo mi tego brakuje :( nie mamy żadnych znajomych żyliśmy tylko dla siebie. Wszystko zniszczył on w sierpniu... Wiesz skończył super kierunek wszyscy od razu dostali prace tylko nie on... Zalamal sie wpadł w mala depresje a co za tym idzie odtracil mnie przestał okazywać uczucia i nie chcial sie widzieć.... Myślałam ze to wynik depresji wiec znosilam to bylam przy nim. Miał okropne wąchania nastrojów jednego dnia pisal ze kocha tęskni drugiego byk zimny a nawet chamski i mnie obrazal... Trzeciego znow kocha czwartego to samo..dodam ze przez cale 7 lat nigdy nie potraktował mnie zle. Wiec myślałam ze to nerwy z praca. W końcu dostal prace myślałam ze wszystko wróci do normy...nie wrócilo ... Pisal mi ze mam mu dać spokój to przestalam pisac po czym po 4 godzinach pisal mi czemu sie nie odzywam...na drugi dzień jak gdyby nic pisal ze mną... Jak tylko nie odpisywałam to id razu ze jestem zajęta i czemu mu nie odpisuje...widziec dalej się nie chcial..wkoncu nie wytrzymałam i sie spytałam a on ze juz mnie nie Koch mieliśmy mala awanturę nasza pierwsza w życiu i on mówi ze cos w nim peklo wtedy...eh jedna glupia kłótnia i on juz nie kocha... Napisal ze moze uczucia wrócą ale mam nie czekać...zerwalam kontakt wylądowałam u psychologa leki uspakajające... Po tygodniu zaczął pisac codziennie co robię jak mi minal dzien czy leze juz w lozeczku...teraz cisza znow ... Nie wiem co myśleć :( po 7 latach nagle stalam sie nikim a to zawsze on mówił ze ja go zostawie ze on nigdy...nie wiem czy jeszcze nie wyszedł z załamania mimo ze ma prace... Nie wiem..nie wierze to się dzieje na prawdę....:( bylam dla niego calym światem jeszcze nie dawno mi mówił ze po tylu latach wciąż ma motylki w brzuchu.... Dalabym sobie rękę uciąć za niego i teraz bym reki nie miała :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jednaowaka
!?! Myślałam, że temat umarł po całości, ale gdy po latach napisał luka nie mogłam się oprzeć aby czegoś tutaj nie napisać. Chłopie! A jednak dałeś radę i jakoś ci się ułożyło, brawo!!, chociaż po tym co wypisywałeś, myślałam, że jednak była w końcu wróci, ale kto wie, nie takie kwiatki w życiu widziałam ;-). Ciekawe czy łezka kiedykolwiek tutaj napisze??? Wam kibicowałam najbardziej. lllzzyyy, niestety choćby ludzie chcieli to nikt nie ulży Ci w cierpieniu, bo po prostu, może to trudno zrozumieć na początku - nie da się takiej osobie pomóc, musi ona przez to przejść sama. Może się wspierać pisaniem na forach, rozmową z przyjacielem, spotkaniem z terapeuta, itp, ale koniec końców musi sama przez to przejść. Nie chce rozmawiać - daj mu spokój!!, Luk dobrze prawi, chociaż trochę mu zajęło, zanim to zrozumiał. Daj czas na przemyślenie, nabranie dystansu do tego co było. Jeśli jest sam, to ma duże szanse aby ułożyć sobie w głowie pewne sprawy, docenić kogoś, itd. Jak ktoś się kręci przy nim to już d*pa, bo choćby nie wiem co, to pod wpływem trzeciej osoby nie ma szans aby zagubiona osoba podjęła decyzje dobrą dla nas i przede wszystkim dla siebie!, zawsze wygra ta 'nowość', bo nowe jest nieznane, ciekawe, fascynujące a stare popełniło tyle błędów... Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy, czy jest sens z kimś być, jeśli nie widzi się światełka w tunelu na poprawę? Jeśli czujemy, że coś się wypaliło, a zachowanie drugiej osoby tylko nas w tym utwierdza? Czy jest sens od razu wracać do siebie, na siłę starać się z kimś być? Moim zdaniem nie! Wiem co mówię, ale o tym może kiedy indziej :-). Czasami trzeba coś zakończyć, dać sobie szanse na zmianę, poznać, spróbować z kimś innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haha. Żeby po pewnym czasie zrozumieć że to był błąd, ale na powrót za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luka888
jednaowaka: pamiętaj, że moja historia to tylko polowa prawdy, nikt nie wie co druga strona wtedy myślała. Ja po prostu wylewałem swoje żale i obawy, wynikające z mojej niewiedzy i tego jak wtedy traktowałem bliskich i swoje życie. Uważam, że takie doświadczenia budują naszą siłę psychiczną i nas wzmacniają, nie wierzyłem byłej jak rzucała farmazonami typu: mądrość życiowa. Teraz po latach, uważam, że miała rację i w innych sprawach też miała rację. Ale takie coś, można stwierdzić po latach, jak się samemu to w końcu zrozumie. lllzzyyy: w zasadzie wszystko zostało już powiedziane, nie mam nic do dodania, poza tym, że śmiało wylewaj żale tutaj, bo nie ma nic gorszego jak trzymać to w sobie, a z doświadczenia paru osób wiem, że to bardzo pomaga :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jednaowaka
Luka, dobrze mówisz, ale nie do końca. Życie jest tak zaskakujące, że nigdy nie można być do końca czegoś pewnym a i nasze przemyślane decyzje też nie muszą być na 100% trafne. Zresztą co tutaj dużo mówić, od 4 lat jestem w związku, z byłym-obecnym, a nasza historia jest bardziej pokręcona niż wszystkie tutaj opisane. Pierwsza miłość, 7 lat razem - brak zrozumienia, szacunku, zdrada, rozpacz, nowe związki, potem małżeństwa, on ma syna ze swojego, ja mam córkę ze swojego. Życie, sielanka, do pewnego spotkania, wymienienia spojrzeń i bum! hokus pokus, 10 lat od rozstania, jedno przypadkowe spotkanie, spojrzenie i wszystko się zaczęło na nowo, a raczej nigdy nie odeszło. Wiele nerwów nas kosztowała ta decyzja, wiele się nasłuchaliśmy od znajomych, rodziny i co z tego, jesteśmy tam gdzie jesteśmy i w końcu tak naprawdę czuje, że jestem szczęśliwa, bo cały czas coś podświadomie mnie od środka gniotło (były-obecny) i nie pozwalało mi być na pełnych obrotach w związku już z byłym mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda ze ten temat umarl a jeszcze nie dawno bylo tu tak gwarno i cieplo bilo .... A teraz cisza...Lezka co u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luka888
jednaowaka: tak miało być :) Łezka, radzi sobie dobrze, z tego co kojarzę. Temat raczej nigdy nie umrze, zawsze się znajdzie jakaś zagubiona osoba, która na niego trafi... chyba, że kiedyś go skasują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co u lezki dokladnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cxytajaca
Łezka, odezwij się i napisz jak u Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dianaa92
Podobno pisanie pomaga, dlatego też spróbuję… Zacznę od początku. Poznaliśmy się w wakacje, oboje pracowaliśmy nad morzem. Ja miałam 18 lat, Adrian 19. Wakacyjny flirt przerodził się w miłość. Mieliśmy do siebie ponad 200 km i przez cały rok spotykaliśmy się co drugi, trzeci weekend. Oboje byliśmy dla siebie pierwszą prawdziwą miłością. Kiedy poszłam na studia, od razu zamieszkaliśmy razem. Nasz związek nie był idealny, ale szaleliśmy za sobą. W lipcu dostałam pracę, którą uwielbiam. Jak przez 4 lata siedziałam w domu i chodziłam tylko na zajęcia, tak teraz zaczęłam chodzić na wszystkie spotkania, na których poznaje innych ludzi z branży, rozwijam się. W sierpniu, na naszą piątą rocznicę, zorganizował romantyczną kolację na plaży i mi się oświadczył. Było naprawdę cudownie, jak z bajki. A potem się zaczęło… w październiku wróciłam na uczelnie, do tego praca, zapisałam się na zumbę, organizowałam jeden event. Nie miałam na nic czasu, ani sił. Wychodziłam rano, wracałam wieczorem. Nie mogliśmy kompletnie się dogadać, prowadziliśmy dwa osobne życia. Miałam dobrą pracę, kończę studia i jeszcze jestem zaręczona – lepiej być nie mogło. Uderzył mi do głowy ten sukces. Byłam strasznie zaślepiona, czułam się lepsza od innych. Przestałam zupełnie pielęgnować nasz związek. Przestałam szanować Adriana, upokarzałam, nie doceniałam, nie mówiąc już o jakimś wsparciu. Kiedyś moim priorytetem było mieć dom i założyć rodzinę, a w tamtym czasie powiedziałam Adrianowi, że dla mnie ważniejsza jest kariera. Rozmawialiśmy o tym, że jest źle, ale nic nie robiliśmy żeby to naprawić. Byłam tak zaślepiona, że nie zauważyłam jak rozpada nam się związek.. Myślałam sobie, że w końcu znów będzie dobrze. W połowie listopada wrócił z sędziowania, widziałam że go coś gryzie więc zapytałam co jest. Coś w nim pękło, zaczął płakać i mówił, że nie możemy być razem, bo to bez sensu, nie pasujemy do siebie, nigdy nie byliśmy szczęśliwi. On zastanawiał się nad tym przez miesiąc. Miał do mnie milion wyrzutów. Widziałam, że podjął decyzję. Przez dwa dni leżeliśmy przytuleni i płakaliśmy razem. Cierpiałam strasznie, on zresztą też. Prosiłam go, żebyśmy wszystko naprawili, jednak on był uparty. Powiedział, że chce żebyśmy byli przyjaciółmi, ze mogę mieszkać ile chcę. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziłam się do kuzynki. Kiedy się żegnaliśmy pocałował mnie. Tłumaczyłam mu, że to rozstanie jest wielkim wstrząsem dla mnie i zrozumiałam swoje błędy, że chcę by dał nam drugą szansę, a on cały czas powtarzał, że w tej chwili nie chce być ze mną. Spotkaliśmy się kilka razy, bo musiałam mu oddać rzeczy, dwa razy się kochaliśmy, raz z mojej inicjatywy, raz z jego. Wciąż miał nasz obraz powieszony, zdjęcia itd. Kiedy rozmawialiśmy to mówił, że jest niezdecydowany, ale nie chce mi dawać żadnych nadziei, mam żyć normalnie i znaleźć kogoś innego. Przez ostatni tydzień się nie odzywaliśmy, bo mu napisałam, że strasznie cierpię jak słyszę z jego ust, że nie chce być ze mną. Kiedy wcześniej dzwonił, nie chciałam za bardzo z nim rozmawiać, ale to on pytał co tam słychać, czy jest ok itd. Wczoraj się spotkaliśmy, by oddać ostatnią rzecz i jestem załamana.. on nie daje mi żadnych nadziei. Powiedział, że jest mu lepiej beze mnie, dużo lżej psychicznie. Im więcej czasu mija tym bardziej się upewnia, że dobrze zrobił, chce być z kimś kto będzie go rozumiał, dzielił zainteresowania, że my nie potrafiliśmy być razem szczęśliwi przez te 5 lat,, on już sobie nie wyobraża, żebym była jego żoną, żebyśmy stworzyli rodzinę. Nie tęskni nawet za mną, a tamten seks nic dla niego nie znaczył..Ogólnie ma do mnie milion wyrzutów co było nie tak.. Powiedział, że dużo rozmawia z innymi i tak związek nie powinien wyglądać. jak zaczęłam płakać to powiedział, że nie może patrzeć jak cierpię.. mówiłam mu, że cały czas się łudziłam, ze minie trochę czasu i uda nam się wszytko odbudować, to powiedział "ale ja nie mówię że tak nie będzie. Teraz nie chce Ci dawać nadziei" Jak wróciłam do domu to już do mnie dzwonił, pewnie się martwił, ale nie odebrałam, nie chce z nim już rozmawiać, a tym bardziej go widzieć, bo za każdym razem kończy się płaczem.. Wszystko jest w porządku jak rozmawiamy o codziennych sprawach, śmiejemy się, a później kiedy rozmawiamy o nas, nie mogę uwierzyć, że on jest taki stanowczy. Powiedział, ze nie podejmie tego ryzyka, żeby dać mi szansę. Ale nigdy nie powiedział, że mnie nie kocha. Nie wiem co robić, cały czas mam nadzieję.. Postanowiłam, ze przestanę się odzywać, może wtedy zrozumie? Albo zupełnie o mnie zapomni… Kocham go bardzo i żałuje tego jak się zachowywyłam przez ostatnie miesiące. Nie mogę pojąć, dlaczego on pamięta tylko kłótnie i złe chwile z naszego związku. Jakby wymazał całe szczęście… jak było mu źle, to dlaczego się tak oświadczył? jak go o to zapytałam to powiedział, ze myślał że będzie lepiej po zaręczynach…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zostawił po 6 latach... Rok temu było to samo... Rozstanie z jego inicjatywy, tak z dnia na dzień " nie był szczęśliwy", "nie może mnie dłużej oszukiwać", "nie czuje nic do mnie"... To jest taki ból tym bardziej, że rok temu przeżyłam to samo. Ale wróciliśmy do siebie po 2-óch miesiącach i było cudownie. Docieraliśmy się, rozumieliśmy... W każdym aspekcie naszego związku było lepiej. Prawie przez cały związek nie wspominał mi o dzieciach, ślubie, aż tu nagle miesiąc temu mówił, że za 2 lata chciałby dziecko... Nie rozumiem jego decyzji i nie potrafię się pozbierać :( To stało się 3 tygodnie temu, a ja przez te 3 tygodnie nie pamiętam ani jednego dnia, bo każdy dzień przeleżałam albo przepłakałam w łóżku... Znajomi próbują mnie wspierać, ale mam ich niewiele - tych prawdziwych, którzy sami się mną zainteresowali. On teraz się nie odzywa, ja też postanowiłam, że będę trzymać dystans - zero kontaktu. Ale ja nie wiem co dalej robić... Wszyscy mi mówią, że "muszę żyć dalej, układać sobie życie", ale ja nie mam na to siły... Boli mnie to jak można przestać kogoś kochać z dnia na dzień? A tydzień wcześniej seks i zapewnienia miłości, czułość, rozmowy... Przez cały związek nigdy mnie nie skrzywdził - słowem, czynem. Zawsze się rozumieliśmy, byliśmy dla siebie jakby stworzeni... Nawet teraz gdy próbuje myśleć o nim źle to nie potrafię... No po prostu masakra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie rozstanie nastąpiło po 14 latach razem…. Mamy wspólne dziecko, pracujemy razem i było mi z każdym dniem jeszcze ciężej. To były najgorsze dni mojego życia. W akcie desperacji posunęlam się do zamówienia na ukochanego uroku miłosnego na http://urok-milosny.pl , nie oczekiwałam wiele. A jednak On wrócił i znów mnie pokochał. Teraz jest między nami niczym na początku znajomości…. coś pięknego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salamala
Przebrnelam przez całe 407 stron! Pomagało mi to w bezsensownosci, która teraz mnie otacza? Czy ktoś tu jeszcze zaglada? Udziela się? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem, 2,5 miesiaca po rozstaniu, prawie 5 lat zwiazku z jedna polroczna przerwa do czerwca 2015, teraz znowu to samo, prosby, lzy, nic nie dziala, chyba czas sie odciac moze to cos da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciuskot
ja właśnie jestem tydzień po rozstaniu, moja wielka, jedyna prawdziwa miłość w życiu. bylismy razem ponad rok, po 3miesiącach przepychanek, kłótni on chciał się rozstać jednak po 2 tyg wróciliśmy do siebie i było nam tak dobrze, zaczelismy sie dogadywać, dochodzic do kompromisów, pozniej wyznania miłosci, wspólne wakacje. kiedy pewnego razu pomyślałam sobie że wszystko się naprawde wspaniale układa między nami, on zaczął mieć wątpliwości. nie chciał się rozstawać, chciał chwilę czasu żeby to przemyśleć. dalej bylismy razem, starał się, mówił że mu zależy, był czuły i kochany dalej tak jak wczsniej. jednak gdy po 2,5 miesiącach od rozmowy o jego wątpliwościach zapytalam czy mnie kocha, nic nie odpowiedział. i coś pękło, postanowilam że jesli kiedyolwiek mamy byc jeszcze razem to teraz musimy się rozstać. tylko teraz to tak strasznie boli, nie moge się pozbierać, zastanawiam się czy dobrze zrobilam. nie mogę zrozumieć czemu kiedy przebylismy taka długą drogę, wszystko ułożylismy miedzy sobą, kiedy nie bylo juz naprawde do czego sie przyczepić on zaczął miec wątpliwosci, ALE jednoczesnie w jego zachowaniu nic się nie zmieniło. dzwonil, martwił się, przynosił kwiaty, chodzilismy na randki. jak facet pomimo wątpliwości może się zachowywać tak czule i mowić że u zalezy nie rozumiem nic.... teraz tylko liczę że zatęskni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja juz calkiem trace nadzieje, widze ze mu lepiej beze mnie, spotyka sie ze znajomymi, bawi, czekam tylko az sie dowiem ze znalazl nowa, jest zimny, nie odzywa sie, nigdy sam sie nie odezwal pierwszy, nawet jak byl bardzo zakochany, taki jest dumny.nie wiem czy mu dac czas, nie potrafie sie do niego nie odzywac, boje sie ze bedzie za pozno.chcialam mu zaproponowac kolezenstwo i moze w ten sposob sie do niego zblizyc, ale obawiam sie ze on sie nie zgodzi.jak mozna dzielic z kims swoje zycie 5 lat a pozniej wogole sie nie interesowac co u niego, wymazac ze swojego zycia...bylam jego pierwsza miloscia, skarbem, kotkiem, a teraz?faceci sa okrutni :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciuskot
chyba jednak nie zatęskni bo powiedział mi prosto z mostu że już nigdy nie bedziemy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie martw sie, oni jednego dnia mowia jedno a pozniej co innego, moj juz zmienia ton, wystarczylo sie nie odzywac kilka dni, nie mowi ze nie bedziemy nigdy razem, tylko jakby zastanawia sie, widac ze sie waha ale jeszcze troche brakuje zeby wrocil...coz nadal wierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciuskot
ja spakowałam grzecznie jego rzeczy, przyszedł po nie, chciał siedzieć ale mu powiedziałam żeby nie przedłużać spotkania, podziękowałam za koleżeńskie smsy bo jak dla mnie może mieć wszystko albo nic, napewno nie bede się z nim spotykać na kawkę ani nic takiego pomimo, że chciał. jeśli przemyśli super, jeśli nie to pomału się z tym godzę. ale troszkę sobie jeszcze popłakałam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem, że pewnie każda z was przezywała to samo, i jest to przeżycia. ale jak sobie radzić na początku? owszem dużo wychodze, oglądam, czytam, ale poprostu tak nagle, przeważnie wieczorem i rano jak sie obudzę albo nawet w srodku dnia dopada mnie nagły atak paniki i płaczu, w środku boli jak cholera, w głowie się kręci. jak to szybko przetrawić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pech
U mnie minęło około 9 miesięcy od 1 rozstania. W tym 2 powroty, nie udane, ponieważ sam nie wie co chce. Na początku było tragicznie. Nie mogłam spać jeść, na nic nie miałam ochoty. Żyłam ciągła nadzieje. Nawet teraz nią żyje po tych 2 nie udanych razach. A miałam nadzieje ze w końcu to zrozumiem. Jak można tak traktować człowieka który chce dobrZe dla drugiego człowieka, gdzie nawet wybaczyłam zdradę. Nigdy tego nie zrozumiem. Ale mam nadzieje, ze czas pomoże mi zapomnieć. Albo wszystko sie u nas ułoży i on w końcu zrozumie jak mnie skrzywdził.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do zdrady to to już większa sprawa, zdradził i dalej nic nie wie, może dla Twojego dobra bedzie już nie żyć nadzieją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytam ten wątek od niedawna... Juz rok minął od rozstania z moim eks... Próbowałam sobie ulozyc życie, niestety jakoś z marnym skutkiem, bo gdzieś te uczucia są we mnie jeszcze do niego Moje pytanie do Was czy po takiej przerwie były u Was powroty z byłymi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ktoś zagląda tu jeszcze i może wypowiedzieć się na ten temat o którym pisałam we wcześniejszym poście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja właśnie zaglądnęłam na to forum - jestem teraz też w tej sytuacji - byłam w związku na odległość przez rok, no ale byliśmy blisko, po czym mój stwierdził w wyniku pewnych sytuacji że przerasta go sytuacja i chce się rozstać. niedawno mi powiedział że już nic do mnie nie czuje i nic tego nie zmieni.. też wciąż się łudzę gdyż wiem że był ze mną szczęśliwy.. ponoć jest sam, ale na razie nie chce się ze mną widzieć, że kiedyś może.. także nie naciskam.. czekam :( najgorszy czas już przeżyłam, schudłam, nie wstawałam prawie z łóżka, teraz próbuję odwracać myśli i wychodzić do ludzi, poza tym wyjeżdżam na wakacje majowe za granicę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bylismy razem 2 lata. Przypomnial sobie po prawie 2 latach braku kontaktu, ze teskni. Po 3 miesiacach i 5 wymuszonych chyba spotkaniach stwierdzil, ze nie jest pewien i zamilkł. Nie polecam powrotów. Rozdrapują tylko stare rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja może pokrótce przedstawię moją historię... :( . poznałam go rok temu przez portal randkowy, jakoś od razu się polubiliśmy i wszystko było pięknie. Jedyną przeszkodą była odległość - 100km. Ale nikomu z nas to nie przeszkadzało - jeździliśmy do siebie w weekendy. oprócz tego ciągły kontakt, smsy. To trwało rok - w tym czasie poznałam jego znajomych, rodzinę, on moją, wydawało się że jest za mną bardzo.. jednak gdzieś to w lutym było zaczęło gasnąć, po czym on zaczął analizować że jego poczucie bliskości maleje.. że chciałby mnie widzieć codziennie nie tylko w weekend, mieliśmy 2 pożegnania, ja płakałam, on mnie przytulał i zapewniał że to przez pracę (bo teraz ma jej więcej), wydawał się szczery, potem pożegnanie płacz pocałunki.. potem jeszcze już rzadsze ale jednak smsy, że jego to bardzo boli że jak mnie widzi to go rozwala od środka ale że sytuacja go przerosła, ale że mu zależy, tyle że jego uczucie jest za słabe by przetrwać rozłąkę (widzieliśmy się coraz mniej), oczywiście ja zamiast dać mu to poukładać zachowywałam się jak typowa histeryczka i drążyłam temat.. w końcu pod wpływem emocji on napisał mi że nic już do mnie nie czuje.. pisałam że na żywo rozpaliłabym jego uczucia bo przecież go pociągam i bardzo lubił moją bliskość, napisał że nic nie rozpali już jego uczuć i że mam dać mu czas, że teraz jeszcze nie chce mnie widzieć ale kiedyś tak.. czy jest jeszcze szansa na odzyskanie go.. : ( tak bardzo bym chciała, wiem że byłam pierwszą dobrą kobietą w jego życiu, wcześniejszą miał jakąś dawno temu, zdradziła go.. tego smsa otrzymałam od niego wczoraj.. że mam przestać do niego pisać, ale że nie ma nikogo i na końcu to.. wesołych świąt :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aanda
kala89 doskonale Cie rozumiem, ja tez czekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×