Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ***** lega *****

Jeśli kogoś kochasz, puść Go wolno. Jeśli wróci - jest Twój. Jeśli nie to znaczy

Polecane posty

zakochana, a jak dzisiaj? widzieliście się w weekend?? penelopee, co u Ciebie?? jak ogólnie nastroje?? odzywajcie się dziewczyny, każdy jest mile widziany u nas:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara a glupia
jesli mozna to sie dolacze. tez tlumacze sobie ze musze byc silna i nie moge pokazywac slabosci, ale latwo mowic. u mnie jest bardzo pogmatwana sytuacja. nie jestesmy razem juz ponad miesiac. nie chce bez niego zyc bo wiem ze nie potrafie. kocham go, choc wczesniej myslalam ze to tylko przywiazanie. rozeszlismy sie na miesiac w sierpniu, ja sie nie odzywalam on wydzwanial zostawial wiadomosci na poczcie prosil o kontakt pisal nalegal na spotkanie. wkoncu zaczelam pisac zeby dal mi spokoj. pisal ze go ranie, ze nie podejrzewal ze bedzie mu az tak ciezko. ja wyjechalam chcialam o nim zapomniec, ulozyc sobie zycie na nowo, i pewnie trzeba bylo! kiedy dzwonil cierpialam tak bardzo chcialam odebrac i uslyszec jego glos. chcialam wrocic ale juz komus innemu obiecalam ze bedziemy razem. mozecie sobie o mnie zle pomyslec... ale to naprawde jest skomplikowane. zrobilam tak zeby nie wrocic kiedy tylko on zechce, i wkoncu sie ustbilizowac. jestem spokojna mama siedzca w domu nie myslaca o glupotach o szalonej duszy ale nie dajacej sie porwac wodzom fantazji... chce zebysciemi pomogly ja tez pomoge ile potrafie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stara a... nie ma szansy, żebyście się po prostu zeszli?... jeśli są dziewczyny, które mają jakieś doświadczenia jak w temacie topicu, wypowiedzcie się koniecznie:) penelope, a jak u Ciebie sprawy stoją?? zakochana, to jesteście razem czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niby jestesmy, ale wiesz,..nie jestem szczesliwa... zauwazylam ze on jest mily tylko w dwóch sytuacjach: 1. jak pali mu sie grunt pod nogami, czyli albo ja przestaje sie odzywac, albo tak jak ostatnio robie mu awanture i mowie ze odchodze... 2. jak chce isc ze mna do łóżka... no i tyle w temacie... wiec ja juz nie mam do niego sily... Boze gdyby nie ta glupia Milosc, ale wiecie, tak mnie do Niego ciagnie ze to az przykre...:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakochana, nie wiem, jaki jest sposób na takich... zależy im, zależy, a w pewnym momencie tak jakby sobie odpuszczali. Nie wiem, czy to normalna kolej rzeczy w związkach czy właśnie nie. Podejrzewam, że tak jak każdy jest inny, tak każdy związek jest różny od pozostałych. Ty znasz swojego i wiesz, co właściwie u niego mogą oznaczać takiego zachowania? nie zależy mu już? a może jest przemęczony wszystkim? a może wie, że ma Cię w garści a jest przy tym osobą która sobie za dużo pozwala, gdy tylko jej trochę popuścić? niestety ale nie wszyscy mają wrodzony rozsądek i poczucie przyzwoitości, nie każdy odczuwa potrzebę starania się po kilku latach związku. Mnie to irytuje, nie rozumiem takiego odpuszczania sobie, olewania, lecenia w kulki. A innym to nie przeszkadza, więcej, bliskich ranią najbardziej, podczas gdy dla obcych są wyjątkowo mili i uczynni :/ Nie wiem, do jakiej grupy zalicza się Twój facet... wiem za to, że mój były to typowy troll z opisu wyżej. I jak tu wytrzymać z kimś takim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zebysmy sie zeszli? bardzo bym chciala, ale on albo potrzebuje czasu albo najzwyczajniej podziekowal za 3 letnia znajomosc. najgorsze jest to ze my ze soba mieszkalismy ciagle ze soba przebywalismy po miesiacu rozstania piekny come back na miesiac i znowu rozlaka. boli!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale za to wiem ze temat pogadanki jest trafny. bylam z chlopakiem troche juz kawalek czasu temu bylismy za mlodzi i poprostu pewnie dlatego sie nie udalo, ta milosc nie wytrwala, ale on nadal mnie kocha po 4 latach i to jest prawdziwa milosc, wiec nie wazne na ile ten ktos odejdzie nie wazne ile bedzie mial kobiet jak kocha prawdziwie to wroci da o sobie znac i bedzie walczyl jak ten moj byly. przy kazdej okazji. nie jest jakis ostatni ze czeka tylko na mnie, mial duzo kobiet jest atrakcyjny ma duze powodzenie, ale nigdy z zadna nie byl szczesliwy bo kocha tylko mnie... brzmi jakbym byla zarozumiala. wiem to bo mi o tym czesto mowi pisze okazuje i go znam dobrze jest mi bardzo bliski jak brat. ale juz komus innemu oddalam serce, a teraz cierpie i wiem ze on tez. pomozcie widze ze bardzo madrze piszecie. duzo sie wie ale kazdy potrzebuje poparcia slowa wsparcia. ja tez pomoge Wam kochane. to takie trudne... Moj jest ode mnie mlodszy i moze poprostu chce odsapnac, niby to rozumiem ale juz takich glupot sie doszukuje ze glowa mala. ale jedno trzeba sobie powtarzac, ze jezeli kocha prawdziwie to zateskni wlasnie za Toba u niczyjego boku nie bedzie mu tak jak przy Tobie, a jezeli jednak bedzie mu lepiej z kims innym, to nie byla milosc, a jezeli nie milosc to po co Ci taki ktos!!! i tak predzej czy pozniej by sie rozpadlo a przeciez lepiej predzej. na przykladzie mojego ex wiem ze jezeli sie kogos kocha to ten ktos jest jedyny na swiecie. szkoda tylko, że czasem za pozno sie do tego dochodzi kiedy juz nie mozna czasu wrocic i naprawic bledow... (metlik)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:( bardzo mądrze piszesz stara... Mój też jest ode mnie młodszy... Czasem tak czuję Jego miłośc-naprawdę, ale czasem wydaje mi się, że ma mnie gdzies, przez swoje zachowanie... Wiem, że jestesmy inni, że zupelnie inaczej podchodzimy do niektorych spraw i chyba stad te konflikty, kłótnie, niepowodzenia... Wiem, ze troszczy sie o mnie, martwi sie... jakby mi sie cos stalo, wiem ze by tego nie przezyl... Ale moze jest za mlody na powazny zwiazek?Moze to wszystko za szybko dla Niego?Rece opadaja... Wiem, że wiaże ze mna przyszlosc swoja(taka wiecie, powazną), mowil mi to nie raz, ale, że jeszcze nie teraz... :( kocha nie kocha kocha nie kocha...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciezko to stwierdzic czy jest za mlody czy nie ,ale mysle ze nie wiek o tym swiadczy tylko dusza. mi wmawiaja z jego rodziny ze jest jeszcze za mlody ze musi sie jeszcze wyszalec, ale jezeli by tak bylo to trwal by 3 lata? i teraz nagle doszedl do tego ze jest za mlody? ja mysle ze nie duzo wczesniej by zrezygnowal albo w ogole sie nie podejmowal i szukal tylko kogos na chwile i nie tesknil za cieplem domoowego ogniska jakby tego nie potrzebowal. ja cierpie teraz... czekam bo coz mi pozostalo. Tobie to samo radze. wiem ze jak pisalam i dzwonilam nie bylo dobrze, oczywiscie ja tego potrzebowalam i bylo mi lepiej kiedy ze mna rozmawial podczas rozlaki teraz. ale jemu nie bylo, cierpial. czasem mysle czy on w ogole teskni czy poprostu cieszy sie ze sie uwolnil ode mnie z uwiezi. ale pisal ze bardzo teskni tylko sie nie odzywa bo nie chce nas obojga ranic. mowil podczas naszych wspolnych spotkan po rozstaniu w chwili ciszy ze kocha, jakby chcial powiedziec ze chce wrocic.ale przy rozstaniu powiedzial jasno ze nie bedziemy sie dalej ranic dlatego sie rozchodzimy,ze milosc to nie wszystko, ze czasem trzeba powiedziec sobie czesc zeby nie zranic siebie bardziej i nie miec urazy, ze nie bedziemy juz razem (ja tez tak wczesniej mowilam i on tez a jednak wrocilismy), wiec juz sama nie wiem. a z drugiej strony to tez nie jego slowa i to przykre bo jego rodzina przeciwko mnie byla(skomplikowana sytuacja) tacy sa ze ich rodzina jest ok ale z zewnatrz sa zli a sami w rezultacie sa... wiadomo... tak przewaznie jest... ludzic sie tez nie ma co niepotrzebnie, ale ja bym zrobila wszystko zebysmy znowu byli razem. nie bylo nam ostatnio lekko, ciagle nerwy, ale teraz to jest dopiero zle! bylo zle bo nie potrafilismy rozladowac narastajacych negatywnych emocji, on uciekal od tego bo ja tylko krzyczalam sprawialam mu przykrosc, ale on tez mnie nie rozumial i uciekajac mnie ranil. oboje stalismy sie jak placzace dzieci ktorym nie mozna bylo pomoc. czy on moze mnie nie kochac?! az serce boli ile razem przeszlismy i gdyby to niebylo prawdziwe to by trwalo tyle? duzo sobie wybaczalismy to nie bylo w jedna strone. ale ostatnio naprawde sie pogubilismy i choc sie rozstalismy(miesieczna rozlaka), bylo to nam potrzebne zeby zobaczyc czego naprawde chcemy od siebie i zycia, ale jednak byla to za krotka rozlaka zeby do konca wszystko przemyslec i sie zmienic. checi zmienienia sie nie wystarczyly. jezeli on nie zechce juz byc ze mna bedzie bardzo bolalo, tworzylismy rodzine i tak sie juz w nasze rodziny wszylismy, ze teraz ciezko zyc osobno. ale sie rozwleklam:P pomoge ile bede w stanie, nie jestem stara ale dosyc sporo przezylam i prosze o slowa otuchy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakochana... wiesz to nie jest tak ze on ma Cie w dupie, faceci wbrew pozorom sa duzo bardziej slabsi od nas psychicznie. potrzebuja ciepla i budowania swoich ego w naszych oczach, ale sami nie widza potrzeby utwierdzania nas w tym ze nas kochaja dla nich to tylko slowo ktore poprawia nam humor i robia to raczej mechanicznie niz z madrosci i uczucia. jezeli mowisz mu co lubisz co sprawia ze jestes szczesliwa to dobrze, on powinien to wiedzieć, bo sam do tego nie dojdzie (znam wyjatki), napewnoto wiesz. ten moj mezczyzna jest wlasnie typowym ksiazkowym facetem. i czuje ze jezeli Twoj jest mlodszy to podobni sa nawet z tego co piszesz. zamyka sie i mysli, nie odpowiada na Twoje pytania, nie uczestniczy w rozmowie, czesto w monologu:( bo czesto nie rozumie co do niego mowisz. moj tez nie lubi filozofowania. nie wiem czy nie nadaza miedzy wierszami, czasem sam sie przyznaje ze nie wie co ma odpowiedziec, az sie chce wrzasnac, ale co zrobisz kiedy tak jest, ze nie rozumie. a czasem nawet nie chce rozumiec i dopuszczac do siebie zlych slow ktore mu walkujesz bo za bardzo bierze do siebie, choc Ty myslisz ze olewa. mezczyzni sie zamykaja w sobie i ciezko do nich potem dotrzec i nawet ciezko czasem zalagodzic bo oni wlasnie mysla o tym co im wczesniej powiedzialas i gryza sie przez to. nie pokazuja uczuc bo im na to honor nie pozwala i czasem tak strasznie sie przed tym bronia i blokuja, chodz dobrze wiesz ze w srodku to miciutki malutki chlopczyk. ja swojego zranilam swoimi slowami nie wyparzona gadka, bo jak on minie olewal w klutni (tak mi sie ciagle wydaje kiedy milczy, chodz czesto mowil mi ze czasem niemowi nic zeby nie zranic mnie) w klutni to gotowa bylam zabic slowami, i zabilam... zimna suka ze mnie naprawde. on tez mnnie ranil zachowaniem, ale to co ja mu mowilam to jest okropnosc, wiec moze nie tesknic za osoba ktora rani. a jeszcze jedno nie ma nic gorszego niz agresja ze strony kobiety, to nie dopuszczalne, bo kobiety powinnny byc kobiece kochane i wyrozumiale, wiecej tlumaczyc niz krzyczec takie matki nawet dla wlasnych facetow. szkoda ze teraz tyle ksiazek przewalkowalam a nie wczesniej kiedy mozna bylo ratowac, a nie teraz kiedy moge sie pocalowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochana czytajac twoja historie jakbym czytala o sobie... naprawdę... analogiczna sytuacja, aż łzy mi w oczach stanely... napiszę coś po poludniu jak wrócę z zajęc... 👄 milego dnia🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalamana1004
A mi przedwczoraj mój facet powiedział że nie chce już ze mną byc bo nie możemy się dogadać... Czy to jest powód żeby zostawić kogoś kogo się kocha... Zarzekał że jestem miłością jego życia... Jeśli tak by bylo to by mnie nie zostawił Owszem ostatnio trudno nam się dogadać, ale i ja i on 3 miesiące temu straciliśmy bliskie nam osoby i cięzko to przeszliśmy więc może to ma jakiś wpływ... Ale ja go kocham i byłam w stanie walczyc o to żebyśmy w końcu się dogadali... Już raz było podobnie tylko wtedy zawalczyłam o to i byliśmy dalej razem... Dzisiaj zadzwonił, ale kiedy odebrałam nikt nie odpowiadal nie wiem co o tym myslec czy to telefon przez przypadek sam zadzwonił czy to on... Nie wiem co o tym myśleć:( a widzę że nie jestem sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zalamana... wiesz on pewnie musi pobyc z tym wszystkim sam. Oni nie mysla tak szybko jak my i czasem wolno do tego dochodza. Wiec daj mu czas zeby sobie wszystko poukladal napewno Ciebie potrzebuje jezeli oboje jestescie w ciezkiej emocjonalnie sytuacji, ale kidy my potrzebujemy wsparcia w takich chwilach i zeby ktos nas przytulil oni chca byc sami. wszystko im przeszkadza i rozprasza. dziewczyny znacie jakies czary?:(( ja chce zeby moj mnie jeszcze chcial:(. krotko sie do niego nie odzywam zaledwie od soboty, a wydaje mi sie ze to juz bardzo dlugo. sama zepsulam kontakt bo rozmawialismy ze soba, ale mnie kiedys wzielo i napisalam mu wszystko co czuje i nawet mu napisalam ze napewno sie po tym do mnie nie odezwie, no i wykrakalam... nawet po tych moich slowach szczerosci nie odbieral... zakochana... nie rycz bo ja nie chce zebys ryczala! nie po to pisze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co trace nadzieje... nigdy nie bylo tak ze az tyle czasu bylismy bez kontaktu... ostatni raz widzialam go i slyszalam 29.10 a on mieszka ode mnie zaledwie pare kilometrow... pewnie nastawil sie juz na konkretny the end. a ja stara i glupia sie ludze na nie wiadomo co:'(. faceci to naprawde potrafia tak nas wdeptac w ziemie jak trzeba, nie zdajac sobie z tego sprawy. szlak mnie trafia. fakt pracuje od bardzo wczesnego rana do nocy, wiec pewnie mu to pomaga zeby nie myslec o nas. napewno walczy ze soba zeby pokazac mi ze potrafi zyc beze mnie, tylko ja bez niego nie!!! beznadziejna sytuacja, wegetacja... on jest uparty jak osiol i wiem ze potrafi, juz wiem... pomocy!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co trace nadzieje... nigdy nie bylo tak ze az tyle czasu bylismy bez kontaktu... ostatni raz widzialam go i slyszalam 29.10 a on mieszka ode mnie zaledwie pare kilometrow... pewnie nastawil sie juz na konkretny the end. a ja stara i glupia sie ludze na nie wiadomo co:'(. faceci to naprawde potrafia tak nas wdeptac w ziemie jak trzeba, nie zdajac sobie z tego sprawy. szlak mnie trafia. fakt pracuje od bardzo wczesnego rana do nocy, wiec pewnie mu to pomaga zeby nie myslec o nas. napewno walczy ze soba zeby pokazac mi ze potrafi zyc beze mnie, tylko ja bez niego nie!!! beznadziejna sytuacja, wegetacja... on jest uparty jak osiol i wiem ze potrafi, juz wiem... pomocy!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM dziewczyny wieczorową porą... Zacznę od tego, że chcialabym aby w koncu Peneloppe sie odezwala tutaj, bo jestem strasznie zmartwiona ze jej tak dlugo nie ma, że nie pisze, a moglaby napisac co u Niej, jak z mezem, jak dzieciaczki... Odezwij sie jak tu bedziesz👄 A jak u Was?Lady, stara, oddycham i cala reszta...;> U mnie no cóż... Wszystko sie powaliło...trafne jest stwierdzenie że jak sie wali to wszystko:( u mnie na studiach porażka po prostu...:( nie chce mi sie pisac nawet o tym, bo po co:o Na dodatek do konca miesiaca muszę sobie znalezc mieszkanie:( Bo musze sie zobecnego wyprowadzic...:/ a znalezc cos fajnego w dobrej cenie nie jest latwo niestety, wiec problem kolejny sie szykuje:o Mam dosc... Na szczescie jest On, ktory tym razem mimo mojej beznadziejnej sytuacji na uczelni byl przy mnie przytulal kiedy dzisiaj tonelam we lzach z tego powodu, pocieszal... Zawiodłam go, to wiem na pewno...:( i sama siebie tez... Jest mi tak przykro ze nawet nie wiecie... Ehhh :( mam dosc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na uczelni sie juz nie ulozy... jutro ide ogladac mieszkanie...wiec moze chociaz w tej kwestii:( Musze znalezc pracę poza tym... No i co jeszcze...? A on?Wspiera mnie, ale widze że jemu z powodu tej mojej uczelnianej sytuacji też bardzo ciężko...:( Ale jak dzisiaj sie rozstawalismy to pozniej mi napisał sms że wszystko będzie dobrze...:( Mam nadzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bettttttiiiii
Jest mi tak STRASZNIE SMUTNO!!!!!!! Wszystko mi się pieprzy... Mam chłopaka od 7 lat z którym nie chce byc, poznalam nowego, przespałam się z nim, teraz mam moralniaka, a on juz też rzadziej piszę. Nienawidzę sie za to co zrobiłam :((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakochana... to ciesze sie ze Cie wspiera. Martwisz sie ze jemu tez jest ciezko, no coz macie siebie na dobre i na zle. Bedzie dobrze napewno! wszystko sie ulozy. wazne ze macie siebie! ja tez musze prace znalezc bo odkad sie rozstalismy jestem bez grosza, co prawda on mi pomagal nawet jak juz sie rozeszlismy, ale musze znalezc prace, a z tym niestety ciezko :/. jakos nie mam szczescia. sama to nie jestem soba nie istnieje, jakby czas sie zatrzymal, potrzebuje go chocby minimalnie, swiadomosc ze jest istnieje i jestem jego, tyle wystarczy. zebym miala sile isc dalej i moc dawac usmiech swojemu dziecku, a nie ciagle chowac sie ze lzami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i jestem kurcze co sobie zaplanowałam,zeby cos napisać to oczywiscie nie dałam rady. no ale od początku. Ukochany nie mieszka z nami. dzieci mnie wykańczają.Starszy znów chory i znów miał 40 stopni(wczoraj)z młodszym tydzień temu w niedziele byłam na pogotowiu bo wyleciał z łóżeczka:O....jakieś małe obrazenia ma dzien w dzień a dziś wieczorem tak się przewrócił,że ..no właśnie..."rozciął"sobie warge(wewnątrz)krew chlustała,spuchnięty strasznie:( zobaczymy co z tym obrazeniem jutro ,bo dziś już nie byłam w stanie tam zaglądać. ja?coraz szczuplejsza(jedyny plus tej sytuacji) worki pod oczami...... jeszcze większa nałogowa palaczka. znerwicowana(to już wiecie) i jazdę mam z kregosłupem..wyszły mi trzy"schorzenia"i wiadomo już dlaczego tak mnie boli i dlaczego ledwo chodzę a rano ledwo wstaję:O w pracy lipa. czyli u mnie standardowo nic dobrego. jesli o sytuację związkową chodzi nie będę się rozpisywała ,bo to bez sensu. czas leci,życie sie toczy a ja coraz pewniej mogę mówić,ze nawet jeśli on ma do mnie żale,wąty i co tam jeszcze chce to żyjemy dalej,dzieci się nie rozmyły i jakim prawem ja mam sama z tym wszystkim walczyc. powiedziałam mu wprost,że nawet jakbyśmy sobie do gardeł doskakiwali to mamy swoje zasrane obowiązki i to powinny być nasze priorytetowe sprawy żeby nie wiem co!! czyli:jak nie widzi mnie przy sobie to niech widzi,że ma dziecko ,które same chciał(ja mu się za przeproszeniem nie podłożyłam) że tego faktu nic nie zmieni i jego zasranym obowiązkiem jest robienie wszystkiego co należy do ojcowskich obowiązków. dla mnie to ,albo tak albo tak,a nie pierdolenie,ze kocha dziecko ,będzie robił to tamto sramto a konczy sie na niczym. a z jakiej racji ja mam sobie flaki wypruwać?w imię czego? no nie mam racji? kurna dziewczyny z jakiej racji ja mam robić za ojca,bo on to i tamto! ja też bym chciała a nie moge ,bo on z siebie mamusi dla dziecka nie zrobi. chce sprawiedliwości ,nic wiecej. uffffff

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje Peneloppe, jezeli piszac nowa mialas na mysli mnie:*. tak czytam i az serce boli jaka ciezka sytuacja jest u Ciebie, co najgorsze wszystko odbije sie na Twoim zdrowiu psychicznym. Dobrze by bylo zebys porozmawiala z psychologiem. nie zrozum mnie zle to dla Twojego dobra, dlugo tak obciazona nie wytrzymasz. jezeli moge sie wtracic... mialam podobna sytuacje. oboje szczesliwi zakochani, nic nam juz chyba do szczescia nie bylo potrzebne... no tak mi sie przynajmniej wydawalo... bo... on zapragnal dziecka! dla mnie to bylo bardzo trudne, choc bardzo go kochalam i byl dla mnie jak aniol, ale chodzilam jeszcze do szkoly, zalezna od matki... wiadomo o co chodzi. mleko pod nosem, wiec jak moglam sie w doroslego zaczac bawic. plakal, zadreczal sie tak mu zalezalo... i wiecie co? zaszlam w ciaze... no wlasnie... dla mnie to bylo jak cios w glowe, jak cos na co tylko patrze z boku. nie moglam uwierzyc, nie chcialam! on oczywiscie szczesliwy, spelniony, pocieszalmnie. chodzil ze mna do lekarza i zapewnial ze wszystko bedzie doobrze. nie liczylo sie to co on mowil, liczylo sie tylko wtedy to, ze wlasnie ja jestem w ciazy. szok! zaczelismy malowac jego mieszkanie, ja wybieralam kolory, wszystko niby juz pieknie, jakos sie z tym oswoilam, w koncu jakos sobie damy rade, myslalam. (znowu sie rozpisze:P) wszystko naprawde bylo super, robil wszystko zebym byla szczesliwa. chodzilismy na szkole rodzeni, no ideal. byl przy porodzie i ... jego ojciec sprzedal dom! mozna powiedziec bez jego wiedzy bo poinformowal go dopiero pare dni przed wyprowadzka. w sumie musial juz wtedy mu powiedziec,bo musial sie spakowac. moje zycie runelo! tak poprostu jak budowla z domina po jednym dotknieciu. zamieszkal z dala od nas, stracil prace oczywiscie, a co za tym idzie pieniadze na zycie, na to zeby nas widziec! koszmar. ale nie bede przeciagac! bylo zle bardzo zle, ale doszlo do tego ze on (tak jak Ty opisujesz) sam sie pogubil w tym wszystkim. nie mial pieniedzy przestal sie odzywac, kontaktowac. zamknal sie w sobie tylko nerwy krzyk. a co ja moglam za to?! tak jak Ty zostalam z tym wszystkim sama... a on tak jak peneloppe opisujesz byl nie do poznania... bylo mi strasznie zle, sama jedyna wiem jaki to byl ciezki okres w moim zyciu. nie wracam do tego, "zamknelam drzwi od tamtego pokoju". potem juz bylo lepiej zaczal sie odzywac stawac na nogi... ale ja mialam juz to gdzies! jakos sie ogarnelam(to dosyc trwalo) poszlam do pracy, zaczelam zyc, spotykac sie z mezczyznami. mielismy kontakt, ale dla mnie to bylo juz nie to samo. kiedys zadzwonil do mnie (nie napisze dokladnie bo i tak jak to ktos ze znajomych przeczyta to bedzie wiedzial ze to ja, bo i tak zbyt szczegolowo pisze) to byl wazny wieczor i zapytal gdzie go spedze, powiedzialam ze u mojego chlopaka. uslyszalam ze glos mu sie zalamal i sie rozlaczyl. teraz powiedzcie... to moja wina? ze chcialam zyc? ze nie czekalam na niego? wiem ze jedni beda za mna, inni przeciwko. jemu bylo trudno, ale mi tez! nikt mi nie wroci tamtego cierpienia, nikt! niby jego rozumiem i tego Twojego tez, ale co my wtedy mamy robic kiedy oni sie gubia? wylaczyc dzieci jak zabawki, odlozyc na polke i same przestac na chwile zyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh Peneloppe:( zabilabym tego Twojego "męża"-szok, jak mozna byc takim czlowiekiem dla najblizszych sobie osób...:o uciekac, unikac, po prostu odejsc?Rozumiem jak nie ma dzieci-bo zycie pisze rozne scenariusze i roznie to bywa, ale sam chcial, sam chcial zalozyc z Toba rodzinę, a teraz ucieka od odpowiedzialnosci...:o dla mnie to chore i strasznie o Nim świadczy... Już nawet nie wiem kochana co Ci poradzic:( mam pustke w glowie i nie wiem jak z kimś takim postępowac:o nie mam pojecia...:( Zostalas sama z tym wszystkim, i mam nadzieje, że on kiedys zrozumie swoj blad, ale bedzie juz za pozno-i bedzie cierpial tak jak Ty cierpisz:( szkoda mi strasznie Ciebie i Twoich chlopców:( Ehhh... Stara... Twoja historia też mega zakręcona:( wszystko pieknie ladnie a tu nagle taki bum:o ktory tak strasznie skomplikowal Ci zycie...Jemu w sumie też:( nie wiem co mam myslec...:o dzisiaj coś nie myślę racjonalnie i nie wiem czy jestem w stanie jakos dobrze doradzic-bo sama mam kupe problemów z którymi nie umiem sobie dac rady, a co dopiero radzic innym:o Musisz sie kierowac zarówno rozsadkiem, masz dziecko, masz dla kogo zyc, i dla kogo byc rozsadnym i odpowiedzialnym...Musisz sie trzymac wlasnie dla tego dziecka... Smutna ta historia...tak jak u Peneloppe...faceci bojac sie odpowiedzialnosci za wlasne czyny uciekaja i ranią, a w waszym przypadku nie tylko Was ale i te małe niewinne istotki, ktorych tak bardzo chcieli:( Masakra. Mój do mnie jeszcze wczoraj dzwonił, dlaczego nie odpisalam mu na smsa, pozniej jeszcze raz na skejpie............ Po tej calej aferze na uczelni boje sie strasznie, że nie bedzie chcial juz ze mna byc.........ze odejdzie, ze znajdzie sobie kogos mądrzejszego, fajniejszego...:( że nie bedzie chcial byc ze mna o to co sie stalo:( nie wiem czemu odnosze takie wrazenie:( ale strasznie sie tego boję......wiem, ze co ma byc to bedzie, ze na sile go nie zatrzymam, i ze jak nie bedzie chcial ze mna byc to odejdzie.... Niby mnie wspiera, niby wczoraj, kiedy najbardziej tego potrzebowalam byl przy mnie, to boje sie ze ktoregos dnia po prostu stwierdzi, ze jestem za slaba dla Niego, ze nie moge przejsc przez te zakichane studia, ze nic tak na prawde nie mam i ze nic nie osiagne...A nie chce zeby tak o mnie myslal, a wiem ze moze...:( Boje sie tego co przede mna strasznie.Chce znalezc te prace, odbic sie od dna, moze w taki sposob mu pokazac, ze cos jestem warta...zrobic to zakichane prawo jazdy na ktore nigdy nie mialam pieniedzy:(:(:( i jednoczesnie w slimaczym tempie skonczyc te durne studia:( Ale czy uda mi sie to osiagnac?:( sama nie wiem... W ogóle przez pomyłkę wyslalam mu smsa dzis rano o tresci ":(" strasznie zaluje, bo mialam sie do Niego nie odzywac(wiem takie dziecinne gierki)ale po prostu chcialam zeby sobie to wszystko przemyslal...tak porzadnie!!!!!!bez kontaktu ze mną...:( a tu co, omyłkowy sms, ktory mial byc do przyjaciółki a z przyzwyczajenia wcisnelam jego nr i chuj:o Jakie to wszystko zakrecone...masakra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie wszystkie smutne kobiety.Zgadzam sie z tymi tytulowymi slowami...zobaczymy jednak, jak bedzie w mojej sytuacji....dzis wyjechal na pol roku do Anglii...zobaczymy, czy wroci, i czy wroci naprawde moj...czy ta wiez przetrwa....wczoraj pogniewalismy sie na siebie, nawet nie umiemy sie pozegnac...dzis mial dzwonic, poki co, milczy...probuje zapanowac nad bolem, ale to takie trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wychodze z założenia ze faceci nie lubią lasek, którym nigdy nic w życiu nie wychodzi...które nic nie osiągnęły-takie bez ambicji... Ja w tym momencie się taką laską okazałam...i tak strasznie się boję, że on mnie z tego powodu zostawi...:(:(:( boże jak to boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zakochana... to juz za mna bo to bylo 4 lata temu, a teraz placze za tym moim jedynym ktory wtedy pokazal mi ze moge byc jeszcze szczesliwa. tak bylo nam dobrze w trojke, jak w bajce. ciezko bylo wierzyc ze moze byc ktos taki, taki anniol stroz. ale aniola teraz nie ma i watpie czy wroci... a jak Twoj jest teraz z Toba to czemu nagle mialby sie od Ciebie odwrocic? to chyba odrazu by to nastapilo. odnosnie jeszcze peneloppe, moj uwczesny mowilmu ze ciezko bylo sie przelamac i meska duma mu nie pozwalala jak nie mial pieniedzy, nie mogac zapewnic nam bytu, odezwac sie. wstydzil sie. on wie ze zle robil, zaluje bardzo, bo teraz wi ze przez niego cale zycie nam i sobie zmarnowal. mogl miec rodzine, a teraz nie ma nic. kocha nas bardzo, ale co z tego... czasem za pozno zeby naprawic bledy... to wszystko takie trudne jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odrazu...ale przecież sprawa się wyjaśniła(z uczelnią)dopiero wczoraj...więc wczoraj jeszcze ze mną był. Ale boje sie ze jak to wszystko przemyśli, to dojdzie do wniosku, że nie chce byc z kimś takim jak ja... Chciałabym mu pokazac, że potrafie wiele osiągnąc, ale boję się, że mi się nie uda...:( myślę strasznie pesymistycznie, ale zauważylam ze ostatnio nic mi się w zyciu nie uklada... Wiec po co mu taka baba?????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko mu tego nie pokazuj ze jestes slaba, wiesz o tym prawda? idz do przodu z podniesiona glowa. fakt faceci nie cierpia kobiet slabych i uzalajacych sie nad soba. pewnie dlatego ze im sie udziela. ale Ty mi na slaba nie wygladasz, to tylko chwilowa slabosc. pokaz mu ze potrafisz byc twarda! bo przeciez potrafisz. ja swojemu pokazalam swoja slabosc, kiedy jemu tez bylo ciezko i o co mam. samotnosc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×