Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość krystian
8 lat walczylem z nalogiem mojego taty i nie zaluje ani jednego dnia... a nie mialem latwo dzielilo nas 800 km odleglosci.... bylem 1 raz w tygodniu zawsze u niego w domu... prosilem go zalatwialem prywatne kliniki....raz bylo lepiej raz gorzej ale nie udalo sie zapil sie na smierc.....w szpitalu myslalem ze peknie mi serce....... ze to ja jestem nieudacznik ze to ja nie postaralem sie aby mu pomoc aby mu pomoc wyjsc z tego bagna.... obiecalem mu ze zajme sie mama zeby sie nie martwil i ze bede go bardzo czesto odwiedzal ......i nigdy w zyciu nie zapomne jakim dobrym byl czlowiekiem i zawsze bede Go kochal... jestem od tygodnia w domu....codziennie mysle o nim...o tym ze nie udalo sie ..ze mial tyle planow.....ze z dnia na dzien zmarl ....i musze do niego pojechac bo tak bardzo tesknie za nim....porozmawiac..... jade we wtorek do Taty na cmentarz....porozmawiam wejde do domu...i na drugi dzien wracam do siebie do innego swiata..... kocham Cie TATO......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Może być od leków
Mylne pojęcie lekarzy! Marskość wątroby niekoniecznie jest od nadużyania alkoholu. Jak na ironię alkoholik żyje długo i przez te wszystkie lata potrafi napsuć krwi swoim najbliższym!Jest zdrowy jak byk.Sporadycznie umierają w młodym wieku,jeśli już to z innego powodu; np. łykają różne wynalazki, pijaczek się zatruje i wykituje. Mam sasiadkę którą znam od bardzo dawna i choruje na marskość wątroby,ta babka nigdy w życiu nie piła alkoholu i nie pije.No i co powiedziecie? W młodym wieku chorowała na żółtaczkę mechaniczną i od tej pory narzeka na wątrobe.Cały czas jest na lekach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To smutne ale prawdziwe
Przeczytałam wszystkie Wasze wypowiedzi i wrócily do mnie dawne wspomnienia o tej chorobie.Mój mąż zmarł na marskośc wątroby ponad 5 lat temu.Pamiętam trudne chwile i to co przeszłam gdy żył. Przypuszczałam że z mężem coś jest nie tak,bo od roku w ogóle nie napił się żadnego piwa i innych trunków.Ku mojemu zdziwieniu sam zaczął chodzić do lekarzy,czasami woził Go syn,albo zięć.Wiedziałam że chodzi na kontrole do specjalisty,tylko nie bardzo wiedziałam jakiej dziedziny ten lekarz? Zamierzałam nawet pójść do lekarza rodzinnego dowiedzieć się szczegółów,ale mąż mi odradzam i mówił,że to nic poważnego.W tym czasie strajkowali lekarze,szpitale były nieczynne to było straszne! Tego nigdy nie zapomnę. O chorobie męża dowiedziałam się 2 miesiące przed Jego śmiercią,gdy stan był krytyczny i musiał pójść do szpitala.Miał wodobrzusze,2 razy ściągniętą wodę.Potem wydawalo się że jest poprawa,ale to była iluzja. W tych trudnych chwilach pomagały mi dzieci - wzywaliśmy prywatne pogotowia,prywatnych lekarzy,pielegniarki do wykonania zastrzyków 2 razy dziennie,żeby ulżyć mężowi i ojcu w cierpieniach.Po dwóch tygodnia dostal krwotok i zmarł - niestety. Dziś powrócily przykre wspomnienia gdy przeczytalam Wasze posty.Szczerze Wam współczuję i doskonale rozumiem jak ciężko jest żyć ze świadomością,że chciało się pomóc,ale nie dano nam tej możliwości,bliska osoba umiera na własne życzenie.Bardzo to smutne,dlatego mam oczy pełne łez.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blado
Moja teściowa leży już ponad 2 tygodnie w szpitalu. Popijała kilka lat częściej. Były to piwa , a weekendowo mocniejsze alkohole. Czasami nie piła po tydzień dwa i znowu. W maju zaczęła leczyć się u hematologa z podejrzeniem białaczki/nie przyznała się, ze pije/, a objawy i wyniki były podobne jak w przypadku marskości. Dostała silne sterydy, które już do końca uszkodziły watrobę. Z dnia na dzień poczuła się źle, nie mogła się podnieść z łóżka, bolały ją plecy i klatka piersiowa, potem zaczęła nie wyraźnie mówić. Trafiła do szpitala i podawali jej krwe, bo prawie nie było krwinek białych i czerwonych. Lekarze przez 3 dni myśleli, ze to białaczka, aż pokazałam im wyniki z marca, gdzie GGTP było 125. Lekarz zapytał się mnie, czy ona pije i ja mu przytaknęłam. nikt z rodziny tego nie zrobił, bo zawsze przymykali oczy i nie chcieli tego widzieć. Po tej informacji zaczęli ją leczyć właściwie. Dawali jej kilka dni życia, żyje ponad dwa tygodnie. Raz jest lepiej raz gorzej. Przez sondę jest karmiona, dostaje kropłówki odżywcze. Jes cała opuchnięta, brzuch najbardziej, ma cewnik, pojawiły się pleśniawki w jamie ustnej. Jest obecnie w śpiączce wątrobowej. Cierpi bardzo, dwa razy ściągali jej już wodę z płuc. Czasami wybudza się i stara się coś mówić. Ona dodatkowo ma cukrzycę i usunięty woreczek żółciowy.Przeczytałam tysiące artykułów i całe to forum i dziwi mnie jak piszecie, ze wątroba uszkodzona w 80%- lekarz mówi, że tego się nie da ocenić w ten sposób, potem mówicie, ze ktoś wyszedł ze szpitala i tyle jeszcze żył- a lekarze już tylko czekają na jej smierć. Przyko jest patrzeć na nią , bo to wspaniała kobieta i nikomu nigdy krzywdy nie zrobiła, może tylko sobie właśnie pijąc.Powiedzcie mi, czy mam się łudzić, ze ona z tego wyjdzie? my już księdza wzywaliśmy i dał jej ostatnie namaszczenie, bo było tak źle, a to już mija 2 dni od tej pory.... to czekanie nie wiadomo na co jest okropne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izba
tata moj ostatnio

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
moja siostra ma 40 lat...synek ma 11 lat, wiedzieliśmy że pije ale nie, ze doprowadzi sie do takiego stanu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
nie było mowy o tym, żeby podjęła leczenie...jest bardzo upartą osobą, odcięła się od rodziny całkowicie, nie chciała naszej pomocy...wczoraj sama kazała się zawieźć do szpitala, tam przyznała się ,że piła od 5 lat każdego dnia...szok...krwawienie z przełyku, marskość wątroby, anemia, przetaczanie krwi-klasyka, to o czym piszecie...ale...nie sądziłam, że to tak tak szybko i to tak boli!!!!!!!!!!!!!!!!!!martwię się tak o nią, ze nie przestaję płakać!!!nie wiem, jak jej pomóc???bardzo cierpi, jest w szpitalu a le i tam ma takie momenty, że nie pozwala sobie pomóc!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
jak i co mam do niej mówić?kocham ją bardzo, jak pomyślę, co straciła,co oddała w zamian za alkohol!!!!!!!!szok!!!była najładniejszą dziewczyna w klasie, miała zawsze mnóstwo adoratorów, synek -jej marzenie...dlaczego?mądra, oczytana, niesamowity talent do szycia, rysowania....a teraz nie jest w stanie utrzymać sie na nogach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blado
Moja teściowa po dwumiesięcznej walce, przegrała i umarła 30.09, pochowaliśmy ja dwa dni temu. Współczuję Pani. Moja teściowa męczyła się okropnie, chociaż walczyła dzielnie. Wyniki krwi były juz super, już nie miała żółtaczki, nawet wątroba zaczęła trochę pracować, ale niestety toksyny krążące po organiźmie zdążyły dostać się już do mózgu. Były dni, ze rozumiała, co się do niej mówi, przytakiwała, bo mówić wogóle nie potrafiła. Mieliśmy nadzieję, a tu nagły zwrot. W ostatni dzień już nerki przestały pracować, a oskrzela i płuca były zalewane i na dodatek treść z żołądka wydostawała się na zewnątrz ustami. Widok przerażający, lekarz powiedział, ze rana nie dożyje i miał rację. Tez była ładną, zadbaną kobietą i wcale aż tak dużo nie piła, czasami miała przerwy, a tak to głównie piwo , może w weekendy coś mocniejszego. Ona niestety miała tez cukrzycę i brak woreczka żółciowego i to wszystko chyba przyspieszyło. Nie wiem teraz, czy warto było. Tyle cierpienia z jej strony i tak na nic. Teraz przynajmniej śpi spokojnie, a my musimy nauczyc się zyc bez niej. Życzę powodzenia wszystkim, którzy mają doczynienia z tą chorobą bezpośrednio lub pośrednio. Myślę, że czasami trzeba sobie pewne rzeczy wytłumaczyć wcześniej, bo potem już jest za późno. Ja gdybym miała okazję/ stan teściowej na to nie pozwalał/, to bym jej powiedziała, co może ją spotkać i ustaliła pewne rzeczy w razie jej śmierci. Nam zostały tylko domysły, mnóstwo znaków zapytania, wyrzutów sumienia, itp. Po tej całej sytuacji jestem zła, ze rodzina udawała, ze nie ma problemu lub mówiła, ze jeszcze przecież się nic złego nie dzieje. Ona zostawiła matkę ponad 80-letnią, synów i wnuków. Mogła żyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krystian
Witajcie... ponowniw jestem tutaj....chociaz minelo juz prawie 3 miesiace gdy odszedl moj Tato wciaz nie moge sobie poradzic z tym wszystkim... z tym ze jak to jest mozliwe ze dorosly czlowiek majacy rodzine zone syna pieniadze zapija sie na smierc a my nic nie mozemy zrobic...a moze za malo zrobilismy??? tak... mam wyrzuty sumienia... wiem ze duzo osob powie ze nie powinienem miec wyrzutow sumienia ale nie moge pojac jednej rzeczy...my sie patrzylismy jak Tata pije...mniej czy wiecej ale to trwalo pare dobrych lat i czlowiek pozwolil swojemu ojcu mezowi zapic sie na smierc... i tym sie brzydze brzydze sie soba ze do tego stopnia dopuscilem.....ON byl chory ja zdrowy ja powinienem tak to zrobic aby Tata zyl do dzisiaj.... Jezdze do NIEGO raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie ..strasznie meczy mnie podroz mieszkam we Frankfurcie nad menem ale tak tego potrzebuje...moze zaspokajam swoje wyrzuty sumienia????? jutro jade rowniez zostane 2-3 dni nie za dobrze radze sobie w obecnej sytuacjii...strasznie mi JEGO brakuje... brakuje mi OJCA ktory byl naprawde w porzadku facetem ...tylko...no wlasnie tylko tylko ze przegral z tym piepszonym alkoholem w tak podly sposob........... pozdrawiam krystian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdzxc
na wątrobę najlepszy jet ostropest plamisty mielony http://vitamarket.pl/p10833-OSTROPEST-PLAMISTY-MIELONY-125-G-RATUNEK-DLA-WATROBY-NAJTANIEJ-.html kupcie to w sklepach zielarskich w vitamarkecie chyba jet najtaniej , maja taka promocje ze przy 10 szt. cena jest 6,50 wysyłka błyskawiczna a towar pierwsza klasa, nie polecam ziarenek są one bardzo twarde i drobinki zostają w zębach :( no chyba ze chcecie sobie sami mielić w zwykłym młynku od kawy ale nie wiem czy gra jest warta świeczki , ja kupuje i polecam ostropest mielony :) to wspaniała ulga dla wątroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
blado! bardzo mi przykro z powodu teściowej...tego nie jest w stanie nikt wyrazić ani pojąć...i muszę to napisac-wszyscy potępiają alkoholików, mówią,że fundują sobie takie cierpienia na własne życzenie, poniekąd tak, ale jestem niemalże pewna, że to choroba gdzieś w nas, w naszych genach zakodowana...nikt nie wie , czemu dotyka właśnie tych, a nie innych, to przecież ludzie tacy jak my-nie ochlejusy!!!jak parę postów wcześniej ktoś napisał....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
potrzeba czasu, by to wszytko sobie ułożyć...najgorsze jest to, ze trzeba CHCIEĆ sobie pomóc....oni czesto tego właśnie nie chcą, wstydzą sie przyznać, boją się potępienia, a to trzeba leczyć, wtedy jest szansa na wyzdrowienie, czego Wam wszystkim serdecznie życzę! dacie radę-trzymam za Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blado
Goga, masz rację- oni muszą chcieć. Moja teściowa się poddała- tak powiedział lekarz. Jak była jeszcze swiadoma i lekarz pytał, czy pije , ona zaprzeczała, dopiero jak było źle to przytaknęła. Myślę, ze dotarło to do niej i się wstydziła i na pewno przykro jej było jak wszyscy przychodzili oglądać ją w takim stanie, gdy już znali diagnozę, a przecież wszyscy ukrywali/udawali/, że nie piję.Krystian, wiem, co czujesz. ja pochowałam teściową, ale 1,5 roku temu pochowałam ojca-alkoholika. pewnością też miał marskość, ale nie leżał w szpitalu. Miał wszystkie objawy, a pod koniec już nie jadł nic i wszystki go bolało. mu po prostu serce stanęło podczas snu- umarł pięknie , spokojnie. Miał 56 lat. Żegnał się z wszystkimi, a my myśleliśmy, ze żartuje. Ja też mam wyrzuty sumienia. On mówił, że jest alkoholikiem i mówił, że chce umrzeć, bo nie potrafi przestać pić. Wiedział, że to jest złe, ale nie potrafił przestać. Napsuł nam krwi, ja od niego się odsunęłam i żałuję, że mogłam go wysłuchać, mogłam się z nim pogodzić i mogłam się pożegnać, Też chodzę na grób, patrzę na zdjęcie i nie wierzę, ze nie żyje. nie było go na codzień, zjawiał się co jakiś czas i mam wrażenie, że i teraz się zjawi. Krystiam jedyne, co możesz zrobić, to żyć tak, aby był z ciebie dumny, stronić od alkoholu i nie dopuścić, żeby kiedyś jakaś inna rodzina cierpiała. Możesz się za niego modlić, to na pewno pomaga. A wyrzutami i zadręczaniem się niczego nie zmienisz.Dbaj o jego grób i odwiedzaj go, to też jest potrzebne zmarłym:-) Trzymam kciuki i jestem z tobą i wszystkimi, których ten problem dotyczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
blado, coś czuję, że wiele przeszłaś w życiu, wspólczuję...też mam ojca alkoholika, wysłałyśmy go z siostrą na leczenie i co-nic, dalej to samo...kocham go, mimo, że on nie może mi tego wybaczyć ,że sskierowałyśmy go na to leczenie, jest jak jest, nie da się na siłe zmienić ich psychiki...medycyna podreperuje ciało, ale o duszę, psychikę my musimy zadbać...to ból i cierpienie patrzeć na bliskich w takim stanie, oni nie robią nam tego na złość...nie umieją pokazać swojej słabości-jak to ja, taki chojrak zawsze byłem?a teraz zdarza mi się to i tamto(bliscy alkoholików wiedzą i widzieli nie jedno!)...smutne to, alkohol był i będzie-niestety...ale zamiast niego niech mają nas, nasze słowa, otuchę...ziarenko małe jakieś może wykiełkuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
alkoholicy to nie menele spod sklepu...a i ci są przecież ludźmi, trzeba każdego wspierać choćby uśmiechem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
dziś byłam u siostry...jestem załamana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blado
Nie możesz jej pokazać, ze jesteś załamana, bo ona szybciej się podda, a co się dzieje, jaki jest jej stan w tej chwili? jest to widok okropny, szczególnie jak ktoś cierpi z bólu i nie możemy mu pomóc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
blado...nie wiem , co Ci odpisać...nie mam sił...ona nie poznaje nas, nie wie, gdzie jest, ma omamy, majaczy, nie je, wlewamy jej po kropelce wody do ust, pielęgniarki, jak podejrzewam , nie reagują odpowiednio, gdyż wiedzą z jakiego powodu trafila do szpitala....stan jej jest krytyczny....wymasowałyśmy jej całe ciało z siostrą, poprosiłyśmy o materac na odleżyny, ale to, co nam odpowiedziały pielęgniarki to skandal...już nawet tego nie komentuje, ważna jest tylko moja siostra, jest w jakby takim półśnie...mowa ...niewyraźna...poznała mnie, kocham ją tak bardzo a nie mogę jej pomóc!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
dlaczego tak się dzieję? to niesprawiedliwe!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie, mam ten sam problem z ojcem, w maju trafił do szpitala cały żółty, nie mógł chodzić, stwierdzono zdekompensowaną poalkoholowa marskosc watroby, najlepsze jest, że doszedł do siebie ( a lekarze mówili że już po nim). Nigdy nie był aniołkiem, rozbił swoje małżeństwo i szansę na szczęśliwe życie. Bił mame, mnie, babcie i brata mojego. Teraz mieszka dwa domy dalej ze swoja matka, ja uciekłam 200 km,żeby na to wszytsko nie patrzeć. Mam z nim kontak telefoniczny , odwiedzam go z moim synkiem, ale to za mało żeby przestał pic...Pozdrawiam Wszystkich, każde Wasze doświadczenie opisane na forum jest dla mnie tak bliskie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A najgorsze jest to, że to my osoby z ich otoczenia najbardziej się męczymy, ja schudłam 5 kilo siedząc przy nim w szpitalu, a on w podzięcę na koniec poprosił mnie o piwo, a gdy pojechałam do swojego domu wypisał się na żądanie i taksą wrócił z babcią do domu, bo lekarz nie może go na siłe trzymać. Przykre jest,że opieka medyczna to dno. Dlaczego alkoholików traktują jak ścierwa? To przecież też ludzie, tylko, że zagubieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
gonia84...masz rację, co do tej opieki społecznej!!!!w ogóle gdy mówimy, ze ktoś z naszych bliskich jest alkoholikiem, to patrzą na nas dziwnie....tak, to prawda!alwe przecież ci alkoholicy to osoby zwykłe nam bardzo bliskie, które kochamy!!!nie pozwólmy ich i siebie tak traktować! mnie również wpisy na forum pomagają, czuję,że nie jestem sama...DZIĘKI :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezimienna dziewczyna
Gonia- być może kiedyś będzie mi żal każdego alkoholika...Dziś żadnego nie żałuję. To jest ich wybór. Jestem dzieckiem takiego...człowieka? Od lat czyni z życia najbliższych -piekło. Nie ma mowy o leczeniu.Obelgi, wyzwiska, bicie, znęcanie się - to rzeczywistość rodziny alkoholika. Wszyscy mamy jedno życie. Dlaczego ktoś, kto czyni z życia najbliższych koszmar zasługuje na litość? Przecież on nie zna jej...:O Napiszę tylko, że mój ojciec pije (a raczej chleje) już około 45 lat! Zniszczył życie mamie i nam- dzieciństwo. Ile razy życzyłam mu śmierci-nie zliczę...Nie wiem, czy kiedykolwiek będę zdolna mu współczuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goga, mi również wpisy na forum przynoszą ukojenie, jak widać jest nas wielu, zawsze można sie wypłakać komuś obcemu, nie czując wstydu, anonimowo, wiedząc, że nikt nie wytknie nas palcem- o to jej ojciec, polonista, ten pijak, pewnie bedzie taka sama jak on :( Bezimienna "ludzką rzeczą jest błądzić, boska wybaczać", ja z biegiem czasu wybaczyłam tacie to piekło, które nam wszytskim stworzył zamiast domowego ciepłego ogniska. Ja jestem inna szybko zapominam, szkoda mi go bo ma tylko mnie, wiem, że mnie kocha, zawsze miałam od niego pomoc i dobre słowo, dzięki niemu skończyłam wymarzone studia, on mnie wspierał. Mój brat jest inny, nie wybaczy mu chyba nigdy tego co się działo w domu, przez to brat miał tyki nerwowe, ja długo moczyłam się :( Nienawidziłam każdego pierwszego dnia miesiąca, bo wiedziałam że ojciec weźmie kase i będzie pić. Wiem jedno, zostałam mu tylko ja (nawet matka jego z którą mieszka czeka na jego śmierć) i czy pije czy nie będę przy nim, choć dzieli nas tyle kilometrów. Najgorsze, że to pjaństwo to jakby rozdwojenie jaźni, gdy jest trzeźwy, ma takie dobre smutne oczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goga, co do "pielęgniarek" - mój tata nie zdarzył do wc i niestety narobił po drodze i obok sedesu, miał kroplówkę i nie mogł chodzić, a jedna z pań sprzatających, zapytała się, czy to pan tak "nasrał"? bierze za to kasę, ma do czynienia z chorymi ludźmi a takie pytanie do dorosłego faceta. Oczywiście babcia to posprzatała i ja też. Oby nigdy tej babie się nie zdarzyło nie dobiec do kibla...Po drugie jak znają się lekarze? Każa mi sie z ojcem żegnać , a on żyje w najlepsze, nie wiem czy cuda się zdarzają, chyba tym przypadku to cud. Najgorsze jest to, że mam wyrzuty, bo gdy było z nim źle, zastanawiałam się czy modlić się o jego śmierć czy o życie. Gdyby umarł brakowałoby mi go strasznie, ale skończyłaby się babci i moja męczarnia, gdyby natomiast przeył nadal zostajemy w punkcie wyjscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
gonia84...masz rację-anonimowo lepiej sie wypłakać, niż, np. koleżance...ja nie umiem.wiem, co mówisz-parę postów wcześniej wspominałam, że też jestem córką alkoholika, czasem zastanawiam się, jaki wpływ to ma na moją siostrę, że ona też poszła tą drogą?znam ból, łzy, nieprzespane noce...ale jakoś umiałam sobie z tym poradzić,wyjśc poza to...też m takie smutne dobre oczy jak jest trzeźwy, a jak popije-oj, to szkoda gadać!wiesz co ja myślę gonia84,że oni tak naprawdę w tych momentach niepicia żałują, nie chcą być alkoholikami(a kto by chciał????), chcą z tym zerwać ,ale fizyczność ich pokonuje-ten głod alkoholowy woła-wlej we mnie, wlej!!!tak myślę, bo wiem, jak zachowywała się siostra-ona na pewno chciała przestać pić, ale nałog ją pokonał...walczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
psychika już u nich nie ta, nie ma co ukrywać, stąd też takie problemy-oni nie chcą się przyznać do tego, a jak sie nie przyznają, to znaczy, że problemu nie ma, a my im tylko przeszkadzamy w tym ich "fajnym" życiu na fazie alkoholowej! denerwujemy ich swoim upominaniem!ale oni nie myślą racjonalnie, my sie denerwujemy, a oni mają poważny problem z uszkodzeniami mózgu...nie, nie bronię ich, ale tak jest z medycznego pktu widzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
to BŁĘDNE KOŁO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak zapytałam się taty dlaczego pije, odpowiedział mi, że nie chce żyć, a szkoda bo ma mnie i cudnego wnuczka, nawet dla nas nie chciał, ale myślę, że się wystraszył jak poszedł do szpitala, nawet mój brat wyrodny przyjechał się z nim "pożegnać", myslę, że zrozumiał, że nie warto się zapijać, lecz popija nadal, to jest silniejsze niż miłość do kogokolwiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×