Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość gość
Bardzo dobrze, że alkoholikom nie przeszczepia sie narządów które sami sobie zniszczyli poprzez chlanie, pomyslcie tylko co musieli by czuć rodzice tragicznie zmarlego ukochanego dziecka, ktorego narzady otrzymal jakiś pijus , jaka jest gwarancja, ze bedzie on szanowal podarowany narząd skoro nie umial szanować swojego. Gdyby alkoholicy kfalifikowali sie do przeszczepów to nikt by na te przeszczepy nie wyrażał zgody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wyobraź sobie ze to dotyczy kogos kogo kochasz! I absolutnie ci tego nie życzę mam nadzieje ze nie jesteś sędzia a tym bardziej Bogiem by decydować o ludzkim życiu. Pozdrawiam Cie bardzo gorąco i życzę wiele lat w samym zdrowiu szczęściu i fakt ze tu zajrzałeś świadczy o chęci nauki a nie potrzebie pomocy Wesołych świat przynajmniej dla Ciebie bo niektórzy z nas bedą cierpieć w te rodzinne chwile

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję jeszcze raz za odpowiedz Helena . I życzę dużo zdrowia dla taty . W ten weekend pojadę do szpitala i zapytam go czy mnie może upoważnic do otrzymywania informacji o stanie jego zdrowia . Najbardziej smutne jest to , ze od poniedziałku nie mamy kontaktu. Jedynie od córki wiem , ze jest z nim wszystko w porządku . Ale podejrzewam , że to przez jego przygnębienie nie kontaktuje się ze mną . Juz nie mogę doczekać się soboty żeby tam pojechać . A co do wpisu, że alkoholicy nie zasługują na przeszczep : uważam ze każdy zasługuje na szanse w życiu . Nawet alkoholik . Pisze to jako matka małego dziecka . Z tego co się orientuje, dzieci kwalifikują się do rodzinnych przeszczepów wątroby . Dawcami mogą być rodzice . Natomiast u dorosłych to chyba bardziej skomplikowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od 2007 roku mam zdekompensowaną marskość wątroby.W szpitalach bylem pięć razy,Za pierwszym zdiagnozowano toksyczne zatrucie wątroby,to samo za drugim razem.Za trzecim już marskość. Po pierwszym razie i drugim jeszcze trochę piłem,ale przed pobytem w szpitalu praktycznie nigdy nie brałem leków.W szpitalu dostawałem po 20 tabletek naraz i po wyjściu nakaz brania kolejnych kilku lekarstw.Marskość mam od picia ,ale te leki chyba też miały wpływ na zmianę z toksycznego zatrucia na pojawienie się marskości. Po trzecim pobycie w szpitalu w domu miałem ogromne bóle i któregoś dnia mimo że już ie piłem tak źle się czułem że obiecałem sobie że jak przeżyję do rana to przestaje pić i palić. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Nie pije już prawie 10 lat.W szpitalach byłem jeszcze czwarty raz z powodu krwotoków i piąty z powodu ogromnego stężenia amoniaku. Za czwartym razem miałem mieć przeszczep,trzymali mnie w szpitalu trzy miesiące mimo że już czułem się po miesiącu dobrze a miałem być pół roku ,ale zabrakło pieniędzy lub z innego powodu został przeszczep odwołany W skali Chida-Pugha miałem raz 13 punktów,a w innym szpitalu 12 punktów Wodobrzusze za trzecim razem miałem tak ogromne że przez 2 miesiące w szpitalu spuszczono mi 48 litrów płynu. Po wyjściu ze szpitala ważyłem 54 kg gdy normalnie ważę około 90 kg. Po ostatnim pobycie w szpitalu długo jeszcze byłem słaby,ale jakoś powoli zacząłem wracać do żywych. Obecnie znów ważę 90 kg,dużo jeżdżę na rowerze,trochę macham ciężarkami,nie biorę żadnych leków od praktycznie ostatniego pobytu w szpitalu. Stosuję leczenie ziołami które sam zbieram.Na początku leczyłem się zmielonym ostropestem i piłem dużo soku z czerwonych buraków ,bo miałem silną anemię,do tego herbatki z pokrzywy,mniszka ,dziurawca i wielu innych ziół. Dieta taka jaką zalecają w takich przypadkach lekarze,ale już po tylu latach czasami jem coś smażonego Z objawów mam związane z encefalopatią zaniki pamięci i problemy z trawieniem. Według skali Childa-Pugha przeżywalność 10-letnia w takim stanie w jakim byłem wynosi 0%,Postaram się zmienić ten wynik %

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helena78
Gościu, gratuluje "wygranego" życia i silnej woli. I następnych pięknych lat życia. Jesteś dowodem, że można. Trzeba tylko chcieć. Mam nadzieję, że mój tata wytrwa. Choć już jestem dumna z niego, że jest wytrwały choć ma obok pokusy-kolegów pijących znacznie więcej niż on kiedyś. Mój tata ma 63lata. Gościu, czekam na relacje po weekendzie. Mam nadzieje, ze z partnerem będzie lepiej. Mój tata w szpitalu i po szpitalu był tez bardzo słaby. Męczyły go głównie biegunki. Trwało kilka tygodni zanim się wzmocnił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu , serdeczne gratulacje z powodu wygranej nad chorobą i silnej woli życia . Życzę powodzenia i dużo siły do dalszej walki . Osoby takie jak Ty i opisany przez Helenę przykład jej taty , dają mi wiarę w to że jednak jest nadzieja , że można z tego wyjść , zahamować rozwój choroby . Niestety , mój partner napisał do mnie ze w ten weekend przyjeżdża do niego rodzina z drugiej części kraju , wiec dal mi do zrozumienia że dla mnie tam nie ma miejsca . Boli mnie to , że tak się odsunął ode mnie. Staram się rozumieć , że to przez chorobę ale nie wiem jak się zachowywać. Pisze jedną wiadomość na 2 dni, nie dzwoni i w dodatku teraz mówi ze przyjeżdża jego rodzina . Nie wiem , czy mam go prosić o kontakt czy się poczekać. To takie trudne :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewna jesteś że to on piszę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak , oczywiście . Znam jego styl pisania . W każdym razie w przyszłym tygodniu pojadę do niego nawet bez zapowiedzi . Musze go zobaczyć tak czy inaczej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helena78
Gosciu, a daleko masz do szpitala by odwiedzić partnera? Ja bym nie wytrzymała i pojechała aby cala ta sytuację wyjaśnić. Rodzina nie siedzi chyba u niego od rana do nocy, ja bym pojechała w niedzielę popołudniu. Faktycznie dziwnie się zachowuje. Ale może po prostu nie chce Cię obarczać swoimi problemami. A mi dzisiaj w nocy śniło się, że mój tato wypił piwo...ale się we śnie naplakalam. Na szczęście to tylko sen. Za dużo ostatnio o tym myślałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo dobrze, że nie ma przeszczepów dla pijusów. Na marskość wątroby pracuje się latami! Jeśli ktoś nie szanuje swojego zdrowia to już jego problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heleno, do szpitala mam ponad 100 km. Jestem uzależniona od byłego męża żeby został z dzieckiem i żebym mogła pojechać . Niestety mój partner mimo , że wiedział ze jutro mogę przyjechać to oznajmił że będzie jego rodzina z drugiej części kraju . Czyli tym samym pokazał mi , że nie chce mojej wizyty . Dzisiaj w ogóle nie odczytał wiadomości , bo nie doszła od wczoraj . Stąd moje pytanie do Was : jak zareagowaliscie bądź jak zareagowali wasi bliscy na diagnozę tej choroby ? U mojego partnera było dobrze dopóki nie zrobiło mu się słabo w łazience w szpitalu w tamtym tygodniu. Gdy odzyskał przytomność to cały czas powtarzał , że mógł umrzeć i stał się bardzo smutny i zobojetniał na wszystko . Rzeczywiście musze do niego jechać juz w niedziele, nawet bez zapowiedzi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gustafson
Witam Mam 24 lata , pije od 20 lat . Watroba zaczela mi sie marszczyc rok temu . Jadlem wtedy obiad... Na talerzu mialem kolejno: kotlet schabowy zapiekany z zoltym serem, ziemniaki posypane koperkiem i surowke z marchwi i pora. W polowie konsumowania odbilo mi sie jajkiem sadzonym ,ktore mialem na kolacje dzien wczesniej... I nagle wielki bol obok zoladka , pewnie watroba. Pojechalem autobusem miejskim do szpitala , po drodze spotkalem serdecznego przyjaciela i poszlismy na piwo. Niestety z piwa zrobiło się drugie , a później pół litra wódki lubelskiej cytrynowki i szpital musiałem przełożyć. Rano wstalem na mega kacu , bez sił z bólem w okolicy żołądka , pewnie marszczyla się wątroba. Mimo to w pokoju zastałem talerz z wczorajszym obiadem ,który przerwalem bo do szpitala pojechałem ,lecz nie dotarłem . Postanowiłem że odgrzeje ten obiad w mikrofalowce i zjem bo po co marnować. I tak też uczyniłem i zjadłem popijając pyszny kompotem ze świeżych pomidorów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, piszę bo jestem załamana. Stan mojego partnera jest bardzo ciężki . Pojechałam wczoraj do szpitala zaniepokojona jego milczeniem . To co zastałam było szokiem . Leżał pod rurką z tlenem , wokół niego jego rodzina . Od razu wiedziałam że jest źle . Był przytomny ; podeszłam i zaczęłam płakać , powiedziałam mu ze się martwiłam oraz że go kocham . Później rozmawiałam z jego siostra powiedziała mi , że to ostatnie stadium . Ze wątroba prawie nie pracuje , ma za słabe żeby wyniki żeby myśleć o przeszczepie. Że lekarze powiedzieli że rokowania są bardzo małe . Nie wiem co robić ; naprawdę nie ma już żadnej nadziei ? To naprawdę już koniec ? Proszę napiszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć nie wiem co można odpisać na takie wiadomosci:( Widocznie marskosc była w bardzo ale to bardzo zaawansowanym stanie :( Czytając te forum- cuda sie zdążają miej nadzieje ze i u ciebie bedą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helena78
Gościu, dobrze, że pojechałaś do niego. Co do nadziei-trzeba mieć ją do końca. Jestem z Tobą myślami, domyślam się jak Ci ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie. Dziś całą noc się modliłam o niego. Co chwilę sie budziłam, miałam okropne sny że umarł :-( Niedawno napisał do mnie jego kuzyn, powiedział że tej nocy był bardzo niespokojny, nie mógł spać. Mam nadzieję, że to nie z powodu mojej wizyty :-( Podobno jego stan jest bez zmian to znaczy wyniki krwi są trochę lepsze od tych co miał robione 2 dni temu. Najgorsze jest to uczucie bezsilności. Muszę siedzieć i czekać na wiadomość, nic nie mogę zrobić. W dodatku jak pisałam nie mogę tam być, bo mam małe dziecko i pracuję. Poza tym jego rodzina uważa, że dla jego dobra lepiej będzie jak pozostanie w spokoju tylko z najbliższą rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zajmuję sie dzieckiem jak potrafię, ale jak mam myśleć o Świętach i cieszyć się nimi? Mieliśmy je spędzić wszyscy razem, wiesz? Mówiliśmy gdzie postawimy choinkę, planowaliśmy wyjechać w góry na Nowy Rok. Te rozmowy trwały miesiąc temu! Ja jestem za granicą, poza dzieckiem i kilkoma koleżankami nie mam tu nikogo. On dawał mi ogromne wsparcie, codziennie dzwonił, radził i wspierał. Był bardzo dobry dla mojego synka, wszędzie razem chodziliśmy. Do cyrku, do kina, na kręgle. To było tak niedawno, a teraz widzę człowieka który leży podłączony do kilku kroplówek, pod rurką z tlenem. Tak słabego, że ledwo mówi. Dlaczego ta choroba zaatakowała nagle i od razu w takim stadium. Dlaczego jeszcze 2, 3 tygodnie temu w szpitalu było z nim w miarę dobrze a teraz tak się pogorszyło.Przecież go leczą, nie dosyć że nie ma poprawy to jest gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zorganizuję Święta dla mojego synka, ale będą one smutne tak czy inaczej. Postanowiłam, że uszanuję wolę rodziny partnera i już więcej tam nie wrócę do szpitala. Poprosili mnie, że wolą być z nim sami. Przemyślałam to i przyznaję im rację, to zbyt krótki związek żebym przeszkadzała im w tych trudnych chwilach jakie przeżywają. Są tam z nim jego dzieci, siostra, siostrzeniec. Codziennie mnie informują na temat jego stanu zdrowia. Tak jak pisałam, mieszkam dosyć daleko od szpitala i nie mogę jechać kiedy chcę. Cieszę się , że byłam w tamtą niedzielę razem z synkiem. Że oboje się z nim pożegnaliśmy. Nawet nie wiecie ile daje mi siły to, że mogliśmy się z nim pożegnać. Jestem spokojniejsza, bardzo pomaga mi modlitwa za niego. Gdy budzę się w nocy, zaczynam się modlić i od razu się czuję spokój i wiarę w sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość antek szymkowiak
eeeee -iftar- eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! I jeszcze siły trochę mam... Na wybuchy... Pierdy z d**y ... (biegunkę mam) na ten niepokoju stan.. I jeszcze znajdę więcej sił ... Będę pierdział... Będę srał... Będę na kiblu siedział ... BĘDĘ RZYGAŁ.. BĘDĘ SRAŁ... BĘDĘ NAD KIBLEM STAŁ !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czy ktos tam jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie martw się swietami wiem ze one będą cięzkie ale to tylko naprawde 2 dni masz synka niech chociaż on wie ze to szczególne dni a ty niestety musisz zacisnac zęby nie trać wiary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
wiesz co z twoim partnerem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helena78
Gościu, też zaglądam tutaj aby sprawdzić czy są jakieś nowe informacje o Twoim partnerze. Postaraj się spędzić święta spokojnie, z dzieckiem. Domyślam się że nie jest to łatwe bo myślami jesteś w szpitalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
heleno78 a czy twój tato dalej trwa w trzeżwości ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie, jestem tutaj ale po poprzednich komentarzach od kogoś bez zrozumienia odechciało mi się pisać. Ale widząc Wasze wpisy, od razu napisałam. Więc z moim partnerem jest już bardzo, bardzo źle :-( Jest z nim najbliższa rodzina, dzieci i siostra. Oni nie chcą żebym przyjeżdżała. On umiera i chcą spędzić z nim w samotności te ostatnie chwile. Co powinnam zrobić: jechać tam i kłócić się z jego rodziną, czy uszanować ich wolę ? Tym bardziej , że się z nim już pożegnałam w niedzielę jak był przytomny. Teraz jest pod sedacją, śpi cały czas i czeka na śmierć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W dodatku lekarze mówią, że już nic nie mogą zrobić. Tylko sedacja i czekanie na ostateczny koniec. Ja tego nie rozumiem, dlaczego nic nie można zrobić??? Dlaczego? :-( on nie pił mocnych alkoholi, oprócz wątroby i słabych wyników inne organy pracują to dlaczego nic nie robią :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
cześc gościu na to pytanie czy jechac czy nie musiszisz odpowiedzieć sobie sama zreszta jak zrobisz i tak bedzie dla kogoś żle wszystkich nie zadowolisz nie wiem co bym zrobiła na twoim miejscu bardzo ci współczuje że rodzina tak cie odsuwa wiedząc że byliście razem ja straciłam męża rok temu i chyba bym sobie nie wybaczyła że nie byłam z nim do końca to nadal bardzo boli on miał tylko 41 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
Mój mąż nie pił prawie nigdy mocnych alkoholi ale piwko to w ogromnych ilościach miał zła reakcje na alkohol tak to bywa piwo jest chyba gorsze moj maz wyszedł w poniedziałek ze szpitala/wodobrzusze krwawienie z zylakow przełyku/ w stanie dobrym w w piatek nad ranem zabrało go pogotowie i zmarł naprawde wiem co teraz przeżywasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
od diagnozy do śmierci niecałe półtora miesiąca to był trudny okres w moim życiu teraz go nie ma i w cale nie pociesza mnie fakt że już się nie męczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćbeata
a głupimi wypowiedziami się nie przejmuj niektórym się nudzi i muszą coś robić najlepiej wtedy obrażać innych gdybym ja nie przeżyła takiej tragedii to nawet bym nie wiediała ze takie forum istnieje bo i po co cieszyłabym sie zyciem razem z męzem i synem a nie czerpała radośc z tragedii innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×