Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość gość
Mój ojciec od diagnozy żył trzy lata. W tym dwa ostatnie nie pił. Pił od 13 roku życia, zmarł gdy miał 52. Zajmowałam się nim te ostatnie dwa lata. Żałował że tak zniszczył życie sobie i bliskim. Straszna choroba. Cieszę się że nie umierał sam, byłam z nim do końca. Nie powiedziałam mu że mu wybaczam, mam nadzieję że o tym wiedział. Bardzo współczuję wszystkim wam, których bliscy mają marskosc watroby, bądźcie silni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ona06
Wiele razy tu zaglądałam, kilka razy nawet pisałam, nawet niedawno . To forum dało mi dużo siły i cierpliwości. Dzięki niemu miałam siłę na dalszą walkę. Mój tata zmarł 01.09.2015, wczoraj odbył się jego pogrzeb. Bardzo to przeżywam. Byłam z nim bardzo związana. I choć wiedziałam że jest źle, to nie przyjmowałam tego do wiadomości. Unikałam tego wmawiając sobie że tylko mi się tak wydaje. Tata zmarł we śnie w szpitalu, był na silnych lekach. Cieszę się że nie cierpiał. Ostatnie trzy lata były jak zły sen. Tata chorował prawie 7 lat, cały czas pił. Ponieważ to przeżyłam mogę powiedzieć jedno. Pomimo złych chwil, zapamiętujcie te dobre, to one powinny pozostać wam w pamięci. I zawsze w alkoholiku dostrzegajcie człowieka, to jego prawdziwe ja. Alkohol zmienia najbliższe Wam osoby w kogoś innego. Życzę Wam dużo siły. Mi pozostały już tylko wspomnienia. Ale i tak będę tu zaglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Potrzebująca 89
Alkohol, to ciężka choroba.... która wyniszcza niewiele że samą osobę pijącą to również osoby otaczające, polecam zapisanie się na spotkania DDA, naprawdę polecam, na sam początek poczytać na forum na fejsie, 99 procent ludzi ma z tym problem, jest to grupa wsparcia.... Bo samemu jest zbyt cieżko aby uniesc ciężar alkoholika.... Zgłosiłam mame do MOPSU aby oni mi pomogli, i naprawdę i miałam wsparcie i załatwili mamie ubezpieczenie aby móc ją leczyć, i kontrolowali ją, a wiadomo jak ktoś słyszy MOPS to się boi, wstydzi, widzi że więcej osób się interesuje i czesto wpływa to jakoś na osobę uzależnioną. Ale niestety jest tak w życiu, że jak sama osoba chora nie chce się leczyć, to nasze starania sa na daremno.... bo i tak i tak będzie oszukiwała.... Moje kondolencje ona06 ...:( moja mama umarła rok temu w listopadzie... niebawem rocznica... mimo krzywd ilu wyrządzilła, nadal ją kocham , tęsknie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ona06
DDA jest nie dla mnie, nie umiem otwarcie mówić o tym problemie. Zawsze byłam skryta jeśli chodzi o "problemy domowe", choć na codzień jestem bardzo wygadana i towarzyska. Wiem że muszę to "przetrawić", bardzo głęboko przemyśleć, ale fakt silnego przywiązania robi mi mętlik w głownie. Myślę, że w naszym przypadku problemem po śmierci bliskiej osoby która jest alkoholikiem jest właśnie to rozdarcie emocjonalne. Z jednej strony żal, ból i tęsknota. Miłość, przywiązanie. Z drugiej rozgoryczenie, wyrzuty sumienia, złość, ulga po zakończeniu problemu. Osoby którym umiera w rodzinie alkoholik nie przyżywają klasycznej żałoby. Tak mi się wydaje. Dziękuje za kondolencje, i współczuje utraty mamy. Jeszcze raz życzę Wam cierpliwości i siły!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooTAMIoogosc
do gosc ona06 Przykro mi z powodu śmierci Twojego taty :( W grudniu minie 2 lata jak zmarła moja mama i do dziś jak wspominam to płaczę. Po stracie bliskiej osoby trzeba dać sobie czas..... To co czujemy jest naturalne i nie tylko przy chorych na alkoholizm... jest tysiące innych chorób , które powodują tzw : dysfunkcję rodzin. Ulga jest naturalna...zaś serce to burzy pytaniem , jak można czuć ulgę po stracie bliskiej nam osoby. Z drugiej strony żal i tęsknota. A jeszcze do tego pytanie czemu i czy mogłam coś zrobić by temu zapobiec. Odpowiedzi jest tyle ilu mądrych ludzi i nazewnictwo tych stanów emocjonalnych..... Ja dziś wspominam mamę ciepło, pielęgnuję grób. I żyję tak w stosunku do ludzi i bliskich mi osób ,tak aby na swoim łożu śmierci jak najmniej żałowała. Z Jakiej przyczyny by człowiek nie umarł , a umiera od pokoleń to i tak nigdy się z tym nie pogodzi. Żal, ból z czasem maleje... Mi zajęło rok, zanim się otrząsnęłam z tej największej żałoby po śmierci mamy. Pamiętaj o swoich bliskich , którzy wciąż żyją, bo dla nich jesteś ważna ! Twój tata już się od tej paskudnej choroby uwolnił. Nie pozwól by rozpamiętywanie i analizowanie pytań , bez znaczącej odpowiedzi , teraz rujnowało Twoje życie-bez użycia alkoholu. Jestem z TOBĄ !!! Jesteś odważna , a o tym problemie już napisałaś, ( to ma większe znaczenie niż byś zaczęła opowiadać), bo chodzi o to by to z siebie wywalić . Nie jesteś sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ona06
Dziękuje ooTAMIoogosc za ciepłe słowa. Mój tata wiele mówił o śmierci, w jakimś sensie byłam na to przygotowana. Jednakże przyszła ona w brew pozorom bardzo nagle. Sama osobiście nie żałuje niczego co się miedzy nami wydarzyło. Ale boli mnie to że się z nim osobiście nie pożegnałam. Ja nie noszę w sobie żałoby. Noszę w sobie tęsnotę za nim. Cieżko mi sobie wyobrazić że nie zobacze go już nigdy i nie usłyszę. . . ale taki już los i wiem że nic nie poradzę. Odwiedzam go często i "gadam" sobie do niego ;) Trzymajcie się ciepło i miejcie siłę na dalszą walkę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość mion
Mój ojciec pije już ok.3 lata ciągle, jestem młoda mam 15 lat i wolę nie mówić i takich rzeczach chociaż bardzo to boli, próbuje sobie z tym poradzić ale naprawdę już nie daję rady. Mojemu ojcu rok temu powiedziano w szpitalu że jego picie może potrwać jeszcze ok 1-2 mies a minął rok i wciąż żyje. Chcę żeby umarł,nie zniose już widoku pijanego ojca. Był już żółty, opuchniety ale przeszło już to. Często idzie pić na ulice i nie ma go w domu 6-10 dni potem wraca kompletnie pijany i trzezwieje, śpi potem rozmawia normnie a potem wstaje i się przewraca, jest nie przytomny później wstaje i jest agtesywny i znów idzie spać. Jak wstaje todo 12godz. Pojawiają się omamy i wywożą go do rybnika. Już był tam 2 razy przypiety pasami. Nic do niego nie dociera, i pije wciąż. Teraz nie pił 3tyg ale czuje że za chwilę znów wyjdzie. Kocham go bardzo i nie chcę widzieć go pijanego. Nie wiem ile to potrwa i nie zauważyłam żeby ktoś pisał przede mną o omamach i wiem że to już koniec. Chcę żeby umarł i żebyśmy już się nie męczyli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ona06
gość mion - to naturalne że czujesz wściekłość. Chyba każdy z nas to czuje. Wierz mi że też nie raz to czułam. Na koniec byłam już chyba zbyt obojętna i zrezygnowana. Ale tłumaczyłam sobie to jego chorobą. To mi pomagało. Wmawiałam sobie że on się tak nie zachowuje sam z siebie tylko przez chorobę. Jednakże czasem sprawiało to efekt jeszcze gorszy - widziałam jak choroba zabiera mi ojca. I choć było źle a nawet dramatycznie to oddałabym bardzo dużo żeby go jeszcze zobaczyć, nawet pijanego. Bo tak bardzo mi go brak... Co do omamów - mój Tata miał, ale nieznaczne. Czasem widziałam jak tłumaczy coś komuś mimo że siedział sam. Cieżko coś więcej powiedzieć bo mój Tata bardzo się tego wstydził i udawał że nie miało to miejsca, ale sam zdawał sobie z tego sprawę. Pomimo wszystkich objawów fizycznych, co do psychicznych "miał szczęscie" bo do końca był prawie w pełni świadomy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość mion
Niestety on wpada w panikę gdy dostaje omamów, zaczyna barykadować drzwi bo chcą go zabić. Czasem zostaję z nim sama w domu i bardzo mnie to przeraża. Obawiam się że nie zostało mu dużo czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmonia
Witam was dziewczyny moze wiecie co oznaczaja dziury w watrobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooTAMIoogosc
Do gość mion Omamy i halucynacje nie są oznaką końca. Ja opisując sytuację mojej mamy z przed 2lat, nie wspominałam o tym , bo takie rzeczy miały miejsce z 5 lat temu, o których nie chcę pisać, bo to i tak nie na znaczenia Mówią, że to jest ostatnia faza choroby alkoholowej, czyli te ostatnie stadium, ale dotyczy to stanu psychicznego( pisała o tym gość ona06 ). Żółtaczka, wodobrzusze nie oznaczają śmierci. Źle jest gdy nerki przestają funkcjonować, ale i tak u każdej osoby to przebiega indywidualnie. Napisałaś ,że masz 15 lat - bardzo dużo już przeszłaś, i chcę Ci napisać , że gdybym ja w Twoim wieku miała tyle odwagi żeby chociaż o tym napisać ...może inaczej, by się pewne sprawy potoczyły-wtedy ukrywałam przed wszystkimi chorobę mojej mamy-wtedy nie wiedziałam ,że to choroba. Zaczęłam o tym mówić 4 lata temu ( koleżanki z przed lat nastu powiedziały, że nawet im do głowy nie przyszło ) , i to właśnie 4 lata temu dowiedziałam się by zgłosić mamę na przymusowe leczenie , i tak zrobiłam...poszłam i powiedziałam ,że chodzi mi o sądowny nakaz przymusowego leczenia, bo mama zagraża innym , a przede wszystkim życiu swojemu. I chodziła , bo zgłosiła się ostatecznie dobrowolnie. Dziś jak to wszystko wspominam, mam świadomość tego, że rodzina osoby chorej na alkoholizm potrzebuje wsparcia z zewnątrz, bardziej niż sam chory. . . bo to jak my postrzegamy "ten problem" i jak do niego podchodzimy jest zupełnie inny od tego jak należałoby postępować. Postępować tak ,by pomóc sobie , a nawet samej osobie uzależnionej. Psycholog lub ośrodek terapii , gdziekolwiek byleby tylko odważyć się tam pójść i uwierzyć w to co tam powiedzą o chorobie , która jak śmiertelna machina zabija swojego "żywiciela" po drodze niszcząc wszystko-tak ja to dziś widzę .Mojej mamie odebrała życie . Sorki , trochę się rozpisałam. Miej odwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znerwicowana82
Witajcie. Dziś dowiedziałam sie,ze moja mama również choruje na alkoholową marskość wątroby. Jest 3 w nocy a ja nadal nie mogę spac. Boje sie okropnie, bo jutro mam zobaczyć mamę w szpitalu . Nie widziałyśmy się 2 miesiące. Jestem przerażona i ciągle plączę. Jestem jednocześnie na nią zła i szkoda mi jej. Boje się o nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka987654321
Witam wszystkich !!!Moje pierwsze wpisy na forum pojawiły sie 26.11.2013r przez ten cały czas walczylismy z chorobą mamy ....Byl to ciężki czas....Ta choroba to powolna śmierć.... która niszczy nas bliskich którzy wspieraja swoich ukochanych i walczących z chorobą.moja kochana Mamusia odeszła 8.09.15 chciala żyć ... To tak bardzo boli... tak bardzo tęsknię tak mi jej brakuje nie umiem sobie z tym wszystkim poradzic....mam 27 lat i nie mam mamy a tak bardzo jej potrzebuje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam.Moja teściowa leży w szpitalu,bez sił,splątana,wychudzona,mówi niewyraźnie.O marskości wątroby wiemy od 3 lat.I od tego momentu też wiemy ze ma hcv typu c.W tym czasie dwa razy było wodobrzusze i ogólnie stan dobry...Niestety teściowa nic z tego sobie nie robiła,piła nadal.Pomimo próśb podjęcia leczenia,namawiania by brała leki ona wolała pić...Mam pytanie czy w związku z obecnym stanem mamy spodziewać się najgorszego?Czy jest szansa,że "wzmocnią "ją w szpitalu i spędzi z nami święta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćjozef
Na marskosc watroby choruje bog wie jak dlugo W2012r dwukrotnie mialem podwiazywane zylaki przelyku i wtedy zdiagnozowano u mnie marskosc Od2014r zaczalem leczyc sie w polsce u drMADEJA we wroclawiu W tymze czasie mialem podwiazane jeszcze 6 zylakow Od 4 lat nie pije alkocholu i staram sie przestrzegac diety Miesiac temu przebywalem na oddziale hepatologi we wroclawiu mialem robione kompleksowe badania i ambiotomografie poniewasz podejzewano zakrzepice i wystapily problemy z krazeniem obocznym i zwapnieniem pnia zyly wrotnej Watrobe mam zwlukniona w 60% mimo to lekarz mowi mimo powolnego postepu choroby ze jeszcze mozna z tym pozyc dosc dlugo Dr Madej dal miwiare w sens zycia Dopiero jak zachorowalem potrafilem docenic zone i dzieci jak staraja sie mi pomoc pomimo iz przez dlugie lata pilem jakich cudow dokonali abym dobrowolnie sie zaszyl i stal lepszym czlowiekiem Ja sam teraz wiem ile stracilem przez gorzale I ZA TO BEDE IM WDZIECZNY DO KONCA jozef

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooTAMIoogosc
DO natka987654321 Bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojej mamy. Pamiętam jak dwa lata temu pisałaś o gołębim sercu swojej mamy. Jesteś silna, bo życie Cię porządnie przeszkoliło, dasz sobie radę na pewno, a jak - to tylko kwestia Twojego wyboru. Ja zaraz po śmierci swojej mamy zabrałam się za wywoływanie zdjęć rodzinnych z komputera ... i założyłam sporo albumów. Wspominałam te dobre chwile i płakałam. Do dziś płaczę w chwilach smutnych . Minęły dwa lata , ale uczucie tęsknoty nie osłabło,są momenty kiedy nie jestem w stanie o Niej nie myśleć , chwile które mi Ją przypominają . Jest to tak jak by gdzieś cząstka mnie umarła tak samo jak Ona. Czasem włączam utwór https://www.youtube.com/watch?v=2pdqLJj0FCo i słucham pierwszej zwrotki kilka raz pod rząd i płaczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smerfetkaxx
Witam. Mam nadzieje, że jeszcze tu ktoś zagląda. Czytałam większość waszych wpisów i jestem w takiej sytuacji i rozterce emocjonalnej jak większość z Was. Moja mam jest w szpitalu 3 raz ale teraz jest inaczej. Moja mama pije i ma alkoholowa marskość wątroby. Pierwszy raz trafiła dwa lata temu z żółtaczka ale jeszcze nie wiedziałam ze to przez alkohol. Jej picie zaczęło sie podobno po śmierci mojego ojca. Gdzieś coś w niej pękło zrobiła się w sercu pustka i zamknęła sie na wszystkich. W ten piątek minie już 3 tygodnie odkąd jest w szpitalu. Ma stwierdzoną marskość wątroby, początki zespołu nerkowo-wątrobowego, uszkodzoną trzustkę, żółtaczkę i zmiany neurologiczne które są skutkiem wysokim stężeniem bilirubiny 27mg/, wodobrzusze . Była 3 doby w śpiączce wątrobowej i wtedy wzywaliśmy juz księdza. Po dwóch dniach mama zaczęła sie wybudzać. Na chwilę obecną jest na wpół świadoma ****ardzo malo po parę łyżek zupy albo pare kęsów kanapki, nie jest samodzielna jej organizm jest bardzo osłabiony leży i nie ma siły nawet sięgnąć po wodę ze stolika, nie siada ,musze ja karmić. Jest mi tak przykro ze wybrała taka drogę. Kocham ją mocno, chciałabym żeby z tego wyszła ale lekarza mówią że mama jest w ciężkim stanie i raczej już z tego nie wyjdzie. Mój mąż mnie wspiera ale nie rozumie pewnych rzeczy. Chciałabym usłyszeć jakieś słowa otuchy albo wsparcia bo bardzo mi ciężko a to czekanie nie wiem na co zaczyna mnie wykańczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ile lat trzeba pić , jak dużo i jak często,żeby zachorować na marskość wątroby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znerwicowana82
Witaj smerfetkaxx. Bardzo mi przykro z powodu choroby Twojej mamy, rozumiem co czujesz. Moja mama również na to choruje. trafiła do szpitala w październiku zeszłego roku w bardzo ciężkim stanie, podobnie jak Twoja mama, tylko był to jej pierwszy raz. Wyszła ze szpitala i do początku lutego trzymała się ale zaczęła znowu pić:( na szczęście tylko kilka dni. teraz spokój ale czuje się dobrze. Mojej mamie też mówili, że jest bardzo źle. Wyniki ma coraz lepsze i całkiem dobrze funkcjonuje- poza tym incydentem. Pamiętaj, że nie masz na to wszystko żadnego wpływu. Ciesz się teraz każdą chwilą z mamą, nadróbcie relacje, tak ja to zrobiłam. Mimo tego, że teraz jesteśmy w dobrym kontakcie wiem, że nagle to może się skończyć- czy przez jej kolejne zapomnienie czy po prostu przez chorobę, z której się nie wychodzi- takie ciągłe czekanie- bomba. Sama pewnie wiesz co mam na myśli :) Daj znać co z mamą i życzę dużo silnej woli mamie i zdrówka. A Tobie, żebyś się trzymała. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość anula
Witajcie, moja mama tez umiera... w ndz 15 lutego w jej 62 urodziny mój brat zabrał ją do szpitala. Już się nie broniła, jak zwykle..., przez ostatnie lata piła, przez polowe życia brała leki i piła...miała czasem chwile normalności ale ostatni rok był kluczowy. Przyjetoją na oddział z żółtaczką,trafiła na chirurgie, udrożniono przewody zółciowe, raz czuła się lepiej, raz gorzej. Monitorowali ją i sprawdzali, krew była słaba, organizm w ruinie ( nie wiedziałam nawet ze nagle schudla 30kg). W domu podobno już nie jadła, tylko piła, wymiotowała, spała, spuchła cała...na dodatek okazało się ze ma zapalenie płuc. Dodatkowo słaba krzepliwość krwi. W czwartek u niej byłamto był 11 luty. była taka normalna, trzeźwo myslaca, mówiłam zekupilam jej firanke,ze posprzątałam jej domu(to była masakra) , ze mam dla niej nowa kołdre , pościel.Kiedy wchodzila na sale , jeszcze się tak zawahała, chciała się przytulic,ale siostra ją zawołała. wtedy ostatni raz z nia rozmawiałam. następnego dnia chyba gorzej było,przetoczyli jej krew. wieczorem zadzwonila, ale tak bełkotała, ze ledwie ja rozumiałam. W sobotę nie odbierała, wiec pojechałam do szpitala. Była nieprzytomna.Jej stan się bardzo pogorszył-nikt nic nie umiał mi powiedzieć. Prosiłam żeby mama trafiła na ojom jak się zwolni miejsce. W niedziele(21.02) ja zaintubowali. Od pn jest na ojomie, na razie sztucznie utrzymywana w spiaczce. Zółtaczka się nie cofa, zapalenie płuc starają się leczyc antyb., jest niedozywiona, pękł jej wrzod(stad krwotoki jakie miła), ma wodobrzusze, słabą krzepliwość,i watrobe w zaawansowanej marskości. Prawdopodobnie w pt,lub sb miała udar...stad chyba ten nagły brak kontaktu z nia. Kiedy byłam u niej w czwartek to naprawdę się bałam ze za szybko ja wypiszą bo już smiga na oddziale, a tu masz...Lekarze z ojomu mowia ze jeszcze kilka dni i będą ja wybudzać, - może się obudzi i wtedy ocenia jakie szkody wyrządził wylew, może się nie obudzi, może, może, może.... stan jest krytyczny.jak przezyje pozostanie pzreniesiona do jakiegoś hospicjum nie wiem...najgorsze ze pozostawia za sobą mase długów, mój ojczym otworzyl na nia dzialalnosc i nie placil składek, nie mam pojęcia czy ma ubezpieczenie...czuje bol, zal, rozgoryczenie, wsciekłosc,winie siebie, winie wszystkich, chce ja jeszcze usłyszeć i chce żeby umarła , żeby zyła, żeby było kiedyś kiedyś dawno temu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smerfetkaxx
Witam. Wiem ze nie mam wpływu na nic a tym bardziej ze wybrała alkohol zamiast pomoc rodziny. Z moja mama jest z dnia na dzień gorzej. Coraz bardziej sie zapomina. Wczoraj mówiła ze musi iść na lekcje i ze musi odrobić prace domowa. Kogoś to może smieszyc a ja tylko jej przytakuje i prowadze poważnie dyskusje na ten temat. Tylko tyle mi zostalo:-( gość Anula i znerwicowana 82 dzieki za otuchę. I wam tez wspolczuje co przezywacie. Wczoraj lezkarz powiedzial ze mam przenieść mamę do ZPO poniewaz jej stan jest ciezki i przewlekly i w każde chwili może umrzec:'( na oddziale wew. juz jej nie pomoga. Boje sie tej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość anulka
Moja mama ..ostatni raz słyszałam jątydzien temu..wieczorem w piątek do mnie zadzwoniła, mówiła że miała przetaczaną krew, cały dzień lezała..potem trochę bełkotała,nie mogłam zrozumieć, na koniec powiedziała ze nas kocha...to tak jak teraz mysle pożegnanie. bywało strasznie,ale tesknie za nią, chciałabym usłyszeć jeszcze jej głos,...analizuje te dni ,miesiące ostatnie...może gdybym była szybciej,mozę dała by rade,ale mnie nie było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilkaDM
Witam wszystkich. Jestem dopiero na 8 stronie, chcevprzeczytac wszystko zeby wiedziec jak najwiecej, ale postanowilam juz napisać. U mojej mamy lekarz podejrzewa marskosc watroby, wyniki gammaGT 202 (przy normie do 40), ASAT i ALAT podwyzszone niedużo, tak o 2, 3 jednostki. IGE 470 (przy normie do 100). Narazie to tylko podejrzenia, na usg lekarz powiedzial ze watroba wyglada dobrze. Tego sie trzymam. Wizyta u soecjalisty dopiero 07.04. i chyba oszaleje do tego czasu. Mama pije od zawsze...tzn. kiedys to bylo tylko na jakichs urodzinach czy z okazji imprezy, ale zawsze upila sie "na umór". Od 15 lat pije piwo praktycznie dzien w dzien, raz 2 innym razem 5; zdarzaja sie jej od czasu do czasu 3 dni bez alkoholu. Ale pije tez więcej i czesciej mocniejszych trunków. W okresie od lipca do grudnia pila mega duzo, powiedzmy wodka co drugi dzien, byla 800km od nas i nie dalo rady jej kontrolować. Postarzala sue strasznie. Chude nogi a brzuch sporawy, blada zoltawa cera, sucha skora dobteho stopnia ze na stopach zrobila hej sue jakby skorupa zrogiwacialej skory, to pęka tworząc rany przez co nie moze normalnie chodzic, dlonie podobnie. Duzo ma takich wybroczyn na ciele, rece jej sie trzesa, jest nerwowa strasznie i rozkojarzona. Caly czas trzymam sie slow lekarza ze na usg watroba wyglada dobrze, ale jakos z tylu glowy chodzi mi ze to jednak alkoholowa marskosc wątroby. Jesli mozecie pocieszcie mnie proszę. Od kilku dni chodze ze lzami w oczach. Ona jest super czlowiekiem, ponaga innym i serce na dloni by oddala. Tylko w ten alkohol za bardzo zabrnela...jak jej tata. Mama ma teraz 55 lat, dziadek zmarl jakos w jej wieku. Za duzo sie chyba naczytalam...ake tutaj moge chyba znaleźć "dobre slowo", i odpowiedzi i informacje od bardziej doswiadczonych. Pozdrawiam. Monika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość anulka
Monika, nie dardy szybciej? czy mama czasem gorzej się czuje żeby ją zabrać na ostry dyżur? ...ja zaglądałam do mamy, twarz miała spuchnieta i ten wielki brzuch przez co nie wiedziałam ze schudła prawie 30 kg w niedługim czasie-rzeczy nosiła swoje co zawsze...dopiero jak ja przebierałam do szpitala to zobaczyłam jej ramiona:( z moja mama mieszkala moja siostra, z drugiego związku..ale to tłumok taki, nic nie mowila, że mama tak piła ostatnio, że mylił jej się dzień z noca, ze wstawała a za godzine kładła się zmeczona albo wstawała o 5 i sprzatzała jak szalona by znów opasc z sił, wymiotowala po jedzenieu,kaszlała z krwia, była niespokojna, kłótliwa, choć do mnie zawsze dzwoniła pozbierana...a ja się nie zorientowałam, od swiat mi dzieci chorowały, dwoje ospe mieli ,jedno po drugim,mlodsza powikłania...a ona w ten czas potrzebowala mnie, nie wiem czy sobie to wybaczę. ..może cos jeszcze mogłabym zrobić, może gdyby szybciej trafiła do szpitala...może spróbuj cos szybciej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znerwicowana 82
Moniko, jak masz możliwość umów mamę do innego lekarza albo jedzcie do szpitala, dobrze wiem jak traktuje się osoby z problemem alkoholowym, znieczulica, no przeciez to tylko "pijak". Przy tej chorobie ważny jest czas reakcji i natychmiastowe zaprzestanie picia. Moja mama wzięła się za siebie, poza małym incydentem i naprawde jest dobrze. Powodzenia i zdrowka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smerfetkaxx
Anulka mam tak samo jak ty. Mam wyrzuty ze się nie zorientowałam, ze nie zareagowałam w pore, ze nie dawałam rady częściej wpadać do niej. Tez tylko jestem zajęta dziecmi i ich lekcjami, domem, praca i tak w kolko. Jak dzwonilam do niej mowila ze jest w porządku. Ale teraz wiem ze działo sie cos niedobrego. Brat mieszka z mama wszystko widział i nie reagował i mam do niego o to wielki żal. U mamy będę dopiero w poniedziałek bo do tej pracy musze chodzić ale wolałabym być teraz z nią bo nie wybaczę sobie ze w tych ostatnich chwilach nie bylam z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smerfetkaxx
U mojej mamy troche gorzej. Nie bylam u niej cały weekend i widzę zmiany. Nie mam kontaktu z mamą, mówię coś do niej a ona otworzy te swoje oczęta na sekundę i moment zamyka i śpi dalej. Próbowałam dawać jej zupę i rumianek do picia ale nie udalo mi się ponieważ mama nie połyka, wszystko co jej dam wypływa jej kącikiem ust czyżby zanikał odruch połykania? Zmniejszył się jej brzuch, napuchły nogi i ma ciężki-szybki oddech jakby się zmęczyła chodzeniem po schodach. Pani "chamska" ordynator uświadomiła mi że z mamą lepiej nie będzie, że i tak umiera i że mam czas do piątku na znalezienie miejsca w ZPO albo wypisują ją do domu.Od razu skreślili moją mamę po stwierdzeniu marskości. A moja mama zaczęła pić 4 lata temu, i jest kochaną babcią i mamą która załamała się po śmierci męża. Jestem załamana ponieważ mieszkam daleko od mamy a u siebie nie mam warunków dla takiej chory osoby. Kierownik w ZPO mówi że bedzie dla mamy miejsce od tego tygodnia a tu dalej czeka w kolejce na miejsce. A teraz wiem, że kierownik czeka na kopertę i miejsce będzie, tylko ile jej dać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilkaDM
Dziękuję Wam za odzew. Będę starała się mamę umówić do jakiegoś innego specjalisty , zaraz w poniedziałek będę obdzwaniać lekarzy, teraz musieliśmy z mezem wyjechać bo mamy zakończenie sprawy ze sprzedażą domu w PL (mieszkamy w DE), a ze on nie do konca rozumie urzędowe sprawy to musiałam pojechać z nim. Uwierzcie mi ze nie umiałam sobie wybaczyć tego ze musze wyjechać i nie szukam innego lekarza który przyjmie mame szybciej, ale meza tez usze wesprzeć, bo jest "sam na placu boju" a przeciwko niemu cala rodzina. Zaluje jednak ze tu przyjechałam bo tyle przykrych rzeczy się dowiedziałam, ze caly czas placze ale nie zostawię momej mamy bo wie, ze to przez alkohol, najgorsze jest to ze jak mama byla sama w PL i moja siostra, która jest tu na miejscu nic jej nie pomogla,nie starala się jej wyciagnac z alkoholowego towarzystwa, nie odbierala od mamy telefonow (a jakby mama zle się czula??) odciela się całkowicie. Na szczęście i mama i tata sa teraz z nami w DE i mam nadzieje, ze tu jednak się nia zaopiekują. Najgorsze jest to, ze opowiedziałam mamie o chorobie która jej grozi i przez dwa dni nie pila nic a teraz znowu piwo, niby mało (1-2 dziennie) ale jednak...Już chce wracac do domu bo będę mogla dzialac a tu, teraz jestem jak zawieszona w powietrzu. Maz mi mowi, ze teraz nie powinnam o tym tyle myslec, przejmować się i ze pośpieszyłam się z napisaniem tego tutaj, bo jeszcze pelnej diagnozy nie ma, na razie lekarz ogolny ma tylko podejrzenie, ale mi opisanie tutaj jego przyniosło ukojenie. Do wszystkich objawow doszło dziś opuchniecie kostek u stop. Dzis mi mama powiedziała. Coesze się ze mogę tu napisac bo mnie rozumiecie, mój maz jest bardzo stanowczy w tym temacie, chce pomagać ale twierdzi, ze jak sama mama nie będzie chciała to nic nie zrobimy. Ja jednak zyje nadzieja ze cos zrobimy. Najgorsze jest to ze mama chce w maju pojechać do PL na 2 miesiące a tam znowu alkoholowe towarzystwo...niestety ale knuje już spisek żeby nie dac jej jechać. Jeżeli tez nie uda mi się znaleźć szybciej znaleźć lekarza to kupie jakies witaminy, dam jej i powiem, ze to silny antybiotyk i ze nie może przy tym pic, ona nie zna niemieckiego wiec to wykorzystam. Nie wiem czy to dobry plan ale innego póki co nie mam. Przepraszam za błędy ale wykorzystuje wlasnie komputer od kuzyna i tu klawiatura działa jak chce. Dziękuję Wam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość anula
Milka, Twój mąż ma trochę racji (ja tak mysle) , że jak ona nie chce to nic nie zrobisz. Moja mama odkąd pamiętam bzikowała, miała nerwice lękowo, jest ososbozależna, kilkanaście razy próbowała popełnić samobójstwo-nawet jak byliśmy w wieku szkolnym. Nic nigdy do niej nie przemawiało,poprostu nie umie życ. Były tez fajne dni, ale zawsze jak już wolala o pomoc i ja próbowałam to zrobić, to gdy tylko stanęła na nogi to ja byłam tą najgorsza, co ją do wariatkowa zamknęla...Jedno jest pewne i najtrudniejsze w tym wszystkim, my tez zyjemy, mamy swoje rodziny, swoje zycie i zdrowie, plany i marzenia ...Ja ostatni czas już chyba nie chciałam tego widzieć i obwiniam się czasem o to , że może gdybym reagowała to może tak by się nie skończyło...z drugiej strony jednak to nie jest pierwszy raz, choć nigdy nie było tak krytycznego stanu... Ja poraz kolejny stoje przy mamie, staram się pomóc, nie wiem czy odzyska przytomność...nie wiem, lekarz mówił że antybiotyk najmocniejszy podali i cos tam w końcu z tym zapaleniem płuc lepiej, ale nadal się ciężko wentyluje. 11 dzień jak jest nieprzytomna... Plakałam prawie cały tydzień, modliłam się...ale już jestem spokojniejsza i czekam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×