Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Witam wszystkich. Na razie jestem zszokowana, tym co czytam na tym forum. Szczególnie chodzi mi o ten temat wykańczania psychicznego przez "towarzysza życia". Mam ten sam problem. Przez 20 lat żyłam z myślą, że ja jedyna mam wieczną udrękę psychiczną żyjąc u boku kochanej osoby. Kochanej, a zarazem wręcz znienawidzone. Nie raz patrzę na mojego męża i nie mogę się nadziwić, że osoba, którą poślubiłam, którą kocham może mi sprawić tyle przykrości i być z tego dumna. Przez ostanie kilka lat w kółko analizuję w myślach nasze małżeństwo. Wyszukuję błędów. Nie wiem dlaczego, ale kocham mojego męża, ale żałuję, że go poznałam. Jednym plusem są nasze dzieci. Dla nich żyję. Huśtawka nastrojów mojego męża powoduje u mnie lęk. Nie wiem co mogę się po nim spodziewać. Teraz mogę powiedzieć, że jest zdolny do wszystkiego. Jego ego aż kipi, dlatego nie mogę ani zwrócić mu uwagę, ani mieć inne zdanie, tylko chwalić i przytakiwać. W przeciwnym wypadku słyszę jego monolog na mój temat. Nie raz się nasłuchałam obelg, oskarżeń, wymyślonych historyjek, wyzwisk i wielu niesprawiedliwości. Nie mogę w to uwierzyć jak może człowiek coś takiego wymyśleć. Najgorsze jest to, że on jest wszystkiego pewien, brak mu taktu, mówi wszystko nie zastanawiając się nad tym. Mało co się odzywam. Nie potrafię się bronić. Siedzę wtedy zszokowana a później wyryczę się w łazience. Jego huśtawka nastrojów zadziwia mnie. Z chwilowo miłego bardzo szybko przeobraża się w chama i sku..a. Tak niestety jest. Na początku małżeństwa jeszcze przepraszał, ale teraz to już jedzie na całego. Wiele bym jeszcze napisała, ale muszę kończyć. Pozdrawiam i troszkę mi ulżyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bledna - mam - a wlasciwie juz wkrotce bede mogla powiedziac: mialam - identycznego partnera. Na stronach tego topiku jest cala moja historia. Ktora wlasnie teraz znajduje pozytywny final. Na szczescie nie mamy dzieci wiec to ulatwia sprawe, ja od meza nic nie chce, zadnych podzialow majatkow itp. Jestem materialnie niezalezna, kupuje wlasny dom jak tylko podpiszemy separacje (ktora jest jednoczesnie rozdzielnoscia majatkowa). Nadal mieszkamy razem, maz probuje przytruwac nadal ale ja mam to gdzies, juz mnie nie dotycza jego uwagi. Ten typ tak ma i juz :D Teraz ma zajecie i mniej dymi bo opiekuje sie osieroconymi szczeniakami a to zajmuje sporo czasu. Dobrze ze robi cos pozytecznego ale jak mu czasem odbije to sie ni w p*zdu ni w oko czepia ze ja chce mu zabrac do siebie te pieski i sie zaczyna pieprzenie w bambus :D Uzgodnilismy ze ja zabieram Murphy ktora jest juz stara (a na dodatek zrobila sie otyla), niech sobie w spokoju dozyje swoich dni. Guinness stracilismy ponad tydzien temu, nie przezyla narkozy (miala cesarke), zostaly dwa szczeniaczki ktore pieknie rosna i sa zdrowe. Piesek juz otwiera oczka, suczka jest 2 dni mlodsza i ma jeszcze czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
Polecam bardzo dobra książkę Roberta d, Hare , psychopaci są wśród nas.Do ściągnięcia na chomiku.Studium kliniczne psychopatów oparte na 20 letnich badaniach.Jezeli ktos ma wątpliwości czy warto ratować związek , to po tej lekturze ma pewność ,że jedyne co mozna zrobić to zwiwac jak najdalej.Buszu pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrych kilka lat temu, kiedy poszukiwalam srodka zaradczego na moje problemy, znalazlam forum BPD (bo o to, miedzy innymi, podejrzewalam meza - wtedy jeszcze zalezalo mi na nim i na zwiazku wbrew wszystkiemu) - i tam ktos mi powiedzial znamienne slowa: jesli jestes z kims kto cierpi na BPD to spierd*laj jak najszybciej zeby cie nie okaleczyl psychicznie. I jak ktos tu, na naszym forum powiedzial: nikt nam nie da medalu za cierpienie zycia z toksykiem. A zycie mamy tylko jedno. Jak sie ktos urodzil (lub nabyl w dziecinstwie te cechy zyjac w dysfunkcyjnej rodzinie) trucicielem to na zawsze nim pozostanie. To nie jego wina ze jest taki (choc jego odpowiedzialnosc, ale mniejsza z tym) - to my sie powinnysmy zastanowic dlaczego wiazemy sie z takim osobnikiem. Dlaczego znosimy jego toksyny i przesuwamy granice wytrzymalosci zamiast wyjsc i zamknac drzwi od drugiej strony. Osoba zdrowa nigdy nie pozwoli zblizyc sie do siebie toksykowi. Zreszta sam toksyk nawet nie bedzie probowal wyczuwajac ze tutaj nic nie ugra dla siebie. Domek, niestety albo na szczescie - przeszedl kolo nosa (choc juz powoli rozpytywalam o ludzi do remontu; tam byla potrzebna prawie calkowita remowacja ale cena zachecala i wraz z jej kosztami wyszlabym taniej niz za nowy, urzadzony dom) bo ktos podbil cene a ja tyle nie zaplace jesli mam sie liczyc z remontem i umeblowaniem, dobudowaniem lazienki i przerobka 2 pokoi na studio. Wyszloby tyle samo co za dom w miasteczku wykonczony i umeblowany. Troche mi zal bo potencjal, bo prywatnosc - zreszta same rozumiecie, czlowiek chcialby miec taka swoja mala enklawe - no i moze z synem tez byloby latwiej, mialby te przestrzen... Ale skoro nie wyszlo to bede sie trzymac tego nowego albo znajde cos podobnego, mniejszego i troche tanszego. Tam sa 4 sypialnie - 127 m kw; niech bedzie 100 m kw i 3 sypialnie ale wiekszy ogrodek. Teraz kwestia umeblowania - dom jest w pelni umeblowany z calym agd, wykonczenie wysokiej klasy - jest wart duzo wiecej a jak przejdzie recesja to mozna go z zyskiem sprzedac. Moze wiec potraktowac go wlasnie tak - jako lokate kapitalu i inwestycje? Tylko czy mnie sie chce tak ciagle przeprowadzac? I czy mam zdrowie (i cierpliwosc) czekac jeszcze jakis czas - ja juz chce spokoju od truciciela bo truje dalej z tym ze mnie to nawet w dupie nie strzyka. Ale w imie czego mam wysluchiwac jakichs glupot, debilnych "porad zyciowych" i uwag na temat tego co robie i co zamierzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
fragment książki "Niedostępność emocjonalna" Bryn C Collins o wszelkiej maści holikach "Jeśli jesteś związany (lub związana) z osobą uzależnioną od jakiejś substancji, nie wolno ci zapomnieć o dwóch rzeczach. Są one absolutnie prawdziwe, niezmienne i stałe: 1. Zawsze będziesz grać drugie skrzypce - pierwsze należą do substancji (lub zachowania); 2. Ani teraz, ani nigdy nie będziesz dość silny, żeby skłonić swego partnera do zmiany, porzucenia nałogu, odpowiedzialnego zachowania lub traktowania cię tak, jak na to zasługujesz. Nie możesz zdobyć czegoś, co nie istnieje. Powtarzaj to zdanie jak mantrę. Śpiewaj ją, ilekroć poczujesz, że powinieneś w jakiś sposób zasłużyć sobie na miłość holika, chroniąc jego związek z substancją, której oddał się we władanie. Holik uzależniony od ZACHOWANIA lub SUBSTANCJI oczekuje, Że przyjmiesz wspierająca rolę i będziesz tak jak on poświęcać się dla jego obsesji /uzależnienia - nie mogąc przy tym liczyć na żadną wzajemność. Jeśli mu to wypomnisz, zaryzykujesz utratę swojego drugiego miejsca lub oskarżenie o nielojalność (które stanowi podstawę rozstania w wypadku większości holikow uzależnionych od substancji). Kilka takich gróźb i uczysz się nie walczyć o swoja pozycję w związku. Kiedy na dobre przyjmiesz już swoją rolę, holik może zacząć poświęcać ci jeszcze mniej czasu i energii, bo teraz już wie, że ,,zawsze może na ciebie liczyć", co w jego języku oznacza, iż jest zupełnie pewien twojego współudziału. Gdy twoja tolerancja wreszcie się wyczerpie i, nie chcąc już dłużej zadowalać się tylko maleńkim kawałeczkiem ciasta, zakończysz ów związek, to głównie na ciebie spadnie brzemię smutku i cierpienia, ponieważ holik utrzymał swój najważniejszy związek i niczego nie stracił. Oto zasadnicza przyczyna, dla której holicy trwają przy swoich zachowaniach: są zamknięci w relacji z niedostępnym emocjonalnie obiektem miłości, który jak sądzą, mogą zdobyć, jeśli tylko będą pracować dość ciężko. Brzmi znajomo? Oto głębokie pokłady niedostępności emocjonalnej."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powyzszy tekst oddaje w pelni zasade zwiazku z osoba toksyczna - czy to rodzic, czy partner, czy wreszcie dziecko. Mialam taka wiez z rodzicami i nie dziwota ze ja powielalam pozniej w zwiazkach. Ciesze sie, ze to juz wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, ja też mogę się podpisać pod tym urywkiem. Cholernie prawdziwe... Na szczęście to już przeszłość. Cześć Oneill, dawno mnie tu nie było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm... znowu zapomniałam emotek, jak to było... 🖐️ Oneill, gratuluję, właśnie doczytałam, że dom kupujesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poznaliśmy się w młodym wieku. Już wtedy wiedziałam, że jest cholernym zazdrośnikiem, obrażalskim jak ucierpiało troszkę jego ego. Myślałam, że to przejdzie, ale po ślubie pogłębiło się. Jeszcze wtedy przepraszał za bezpodstawne nagłe złości zazdrości. Przesadnej zazdrości do tego stopnia, że znienawidził moją pracę. Nawet jak byłam na szkoleniu na kilka dni dzwoniąc do mnie robił mi chamskie wymówki, że tak wolno odpieram telefon, wymyślając na poczekaniu niezłą historyjkę. Byliśmy wtedy jeszcze związanie z Oazą dlatego przepraszał. Z czasem Oaza nam przeszła i nastała katastrofa z roku na rok pogłębiająca się. Nie ma ludzi idealnych, ale wg niego on nim jest. Kilka lat temu zachciało nam się netu. To była nowość więc fajnie było pogadać sobie na GG. Rozmawiała z jakimś chłopakiem i wysłał mi swoje zdjęcie z psem. O niczym konkretnym nie rozmawialiśmy. Nawet śmiałam się z tego i podzieliłam się tym z moim mężem. Miałam do słuchania na swój temat. Zaprzestałam pogaduchy. Za jakiś czas mój mąż całą noc rozmawiał z jakąś starszą od siebie babą. Za parę miesięcy znowu do niej się odezwał wspominając tą wspaniałą noc. Wiem, że nie powinnam czytać co pisze, ale nie dowiedziałabym się też, co wypisywał innej babie na mój temat. Ona z resztą też pisała, że świetnie całuje. Tego było za dużo więc zszokowana żądałam wyjaśnień. Uwierzyła mu, że pisał jako kumpel. Teraz oczywiście nie wierzę. Wszystko związane ze mną uważa za coś gorszego, nawet moją rodzinę. Jakiś czas temu zaczął edukację. Najpierw o jednej szkole nikt nie wiedział, nawet dzieci. Pomagałam mu w opracowaniach itp. Sam, już bez mojej wiedzy zapisał się do kolejnej szkoły, o której tym razem wszyscy wiedzieli. Dzieci podrosły, znały się na komputerze, ja stawałam się niepotrzebna. O każde opracowanie prosił córkę. Coraz mniej mi mówił i coraz mniej do mnie mówił. Zaczął zwracać się do dzieci i opowiadać im czego się uczy i jak to jest na praktykach. W międzyczasie powstała Nasza Klasa z której też się wypisałam, bo jak poszłam na spotkanie z koleżankami i wróciłam po 1:00 /od 20:00/ to jazda była niezła. Tzn. zawsze wyzwiska lecą bardzo cicho, mi do ucha, że nic nie mogę udowodnić. Nic złego nie zrobiłam, ja to wiem, ale od tamtej pory jakby diabeł w niego wstąpił. Wielokrotnie wracał bardzo późno. Nie to, żeby się upijać, bo on nie lubi alkoholu, ale pewnie gdzieś balanguje. Jako dobry tata informuje córki, że idzie z kolegami na piwo. Jeżeli chcą wiedzieć szczegóły to zawsze rzuca tekst "nie bądźcie wścipskie". Mi się w ogóle nie tłumaczy. Twierdzi, że to kara za to, że ja szlajam się z byle kim. W szkole przebywał z młodymi ludźmi i teraz używa życia. Jego teksy jaki to on jest super doprowadzają mnie do obłędu. Pokończył szkoły i uważa się za lepszego. Sam mówi, że ze mną nie ma o czym rozmawiać. Dla niego liczy się tylko: córki i szpital-praca. Wielokrotnie powtarzał, że jest samowystarczalny. W ubiegłym roku z bezsilności nie zrobiłam mu obiadu. Dostał furjacji i wymierzył mi karę: on będzie samodzielny. Ja do niczego nie będę mu potrzebna, nawet do robienia posiłków tylko ewentualnie od czasu do czasu do łóżka. Nie raz wypomina mi karę, że niby na własne życzenie jest jak jest i wszystko to przeze mnie, bo tak chciałam. Chamskie odzywki i upokarzanie to u niego na porządku dziennym. Jak dziewczynki wyjechały na obóz to wracał późno a na weekend w ogóle się wyprowadził. One tego nie wiedzą, ale od jakiegoś czasu rozmawiam o naszych sprawach z teściami. Bardzo mnie wspierają i chcą z nim porozmawiać, ale ja nie chcę. Byłoby jeszcze gorzej. Jakikolwiek rodzaj sprzeciwu i buntu niczego nie poprawia a wręcz przynosi jeszcze gorszą sytuację. Cokolwiek robię czy mówię obraca się przeciwko mnie. Resztę napiszę kiedy indziej, bo jest już bardzo późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
Jak na razie tkwisz każdym kawałkiem w tym co on robi.Dopóki to przeżywasz tkwisz w rodzaju mgły tworzonej przez niego.Poza cierpieniem nic nie czujesz.Dopóki będziesz w tym , nic się nie zmieni. Jego emocje będą cię osaczać i niszczyć.Ja dostałam list ze stekiem wyzwisk od teściówki. I ok , spytałam ,dlaczego w takim razie ciąglę chce ze mną być ( bo skamle ponad 2 lata ale się skończyło). I obróciłam to na swoją korzyść ok jestem do dupy , nie spełnię waszych wymagań , nie chce waszej rodzinie blokować prawa do szczęścia I niezłego roftla przy tym miałam)Proszę o rozwód cywilny i unieważnienie kościelne abyś kochanie mógł być szczęsliwy.No i tyle.Widziałam w tv cos podobnego , psycholog dokładnie to samo powiedziała , jak babka miała podobne problemy.Nie pasuje ci kochanie no to do widzenia.Przestań się bronic poprzez tłumaczenia. To nic nie da.W tej książce która polecałam na poprzedniej stronie było coś w ten deseń ( albo w 2 bo jeszcze jedną czytałam) Spełnisz jedno wymaganie będzie następne.Nawet mój małz w rzadkiej chwili słabości powiedział,ze stawiał mi kolejne wymagania bo sam nie wiedział kogo chce.Myślę ze miał po prosty radoche jak widział jak się miotałam.Aż doszłam do kresu fizycznego i psychicznego co skończyło by sie dla mnie tragicznie.I od tej pory wara , ja decyduje co robię. Przemyśl to czy warto ponosić takie koszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
błędna Kobieto kochana, wiem o czym piszesz, znam takie zachowania m. Widzę, że jeszcze uparcie trzymasz się tego małżeństwa, jesteś do niego mentalnie uwiązana.Ciągle jeszcze odbijasz te piłeczki, które m. ci rzuca (a gra toczy się wg jego reguł i dla JEGO maksymalnego komfortu i JEGO możliwiości "korzystania z życia"). Napiszę ci, że mnie było bardzo trudno przyjąć do wiadomości fakty - to jakim on naprawdę był człowiekiem i jak mnie traktował. Usłyszałam wreszcie, że "on może mieć kobietę 20 lat młodszą", że "na tobie już dawno postawiłem krzyżyk, ty się nie liczysz, ciebie tu nie ma, jestem tu tylko dla dzieci i nie mam zamiaru się wyprowadzić", (tak naprawdę dla wygody własnej i pozorów przed ludzmi). Trudno i długo to wszystko docierało do mnie, bo oznaczało dla mnie rozpad rodziny a na tym zawsze zależało mi najbardziej. To by była straszna katastrofa i porażka, cierpienie dla dzieci i moje cierpienie. Rodzina to była wielka inwestycja mojego życia. Ale nie udało się... Już nie jesteśmy razem. Doprowadziłam do rozwodu chciaż on nie chciał. Trwało dość długo, było mi ciężko, jakbym sama sobie obcinała rękę... ale to była niestety najlepsza decyzja w moim życiu. Bo NAS już dawno nie było, była tylko moja tęsknota za fajną, udaną rodziną i rozpaczliwa nadzieja, że może jednak... Wybrałam życie "w prawdzie", nie umiem żyć pozorami lub chorymi złudzeniami (a długo tak żyłam...) Decydując się na rozwód nie wiedziałam jakiej wysokości będą alimenty (on wykazywał najniższą krajową), oboje nie mieliśmy żadnych możliwości wyprowaszenia się i mieszkania gdzieś indziej. Uzyskanie rozwodu nie zawsze jest pewne w 100% przy braku ewidentnych argumentów jak np. zdrada, gdyż sąd usiłuje działać dla tzw. dobra dzieci. Ale trzeba się zaprzeć i dopiąć swego. Koszty ? Niezbyt łatwa sytuacja materialna, no i dzieci, nastolatki, które jak się okazało nie do końca rozumieją o co mamie chodziło... Tego nie spodziewałam się. Jednak mam nadzieję, że pewne sprawy rozumie się dopiero, gdy dojdzie się do trochę starszego wieku. Zyski ? Dojrzewam, uczę się i poznaję siebie - jaka byłam, dlaczego tak żyłam, dlaczego taka byłam, jaka chcę być i jak żyć. Wiele zrozumiałam na tym forum np. tutaj pierwszy raz przeczytałam "pokochaj samą siebie" - pomyślałam, a co to znaczy, jak to zrobić ? Teraz mam czas i spokój, aby właśnie o tym pomyśleć. Pozdrawiam wszystkie forumowiczki ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
błędna Trochę mnie nosi, to chyba pod wpływem wspomnień... Zauważ, jak on cię zastraszył, jak sobie ciebie ustawił - ty boisz się nieugotować mu obiadu, boisz, gdyby teściowie z nim porozmawiali, bo wiesz jak wyskoczy na ciebie, zastaszył cię maksymalnie, świnia jedna, a sam swobodnie pozwala sobie na ku***wstwo! Bo tak z pewnością jest, o ile ty tego jeszcze nie widzisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana mama
Pisałam tu jakieś trzy lata temu, zostawiłam tu kawałek siebie... kordula, cordula Zaglądasz tu jeszcze czasami? Jak potoczyło się Twoje życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, tak. Czasami taki toksyk nie jest zbyt inteligentny ale zastraszyc i zmanipulowac potrafi. Przede wszystkim skolowac "ofiare" zeby nie wiedziala kiedy nastapi atak, zmiana planow a moze to nastapic w kazdej chwili. Kiedys przyszlo mi na mysl, ze owo uczucie przeciez jest mi dobrze znane bo mialam tak w domu rodzinnym - nigdy nie wiedzialam kiedy matce odbije i zacznie cos wymyslac. Bardzo sie tego balam bo naruszalo moje poczucie bezpieczenstwa. I to powrocilo, dlatego ataki meza odbieralam w taki wlasnie sposob - bo przywolywaly ow pierwotny lek z dziecinstwa. Powiem Wam - dobrze sie stalo, ze weszlam w taki toksyczny zwiazek - inaczej pewnie bym nie przerobila tych lekow z dziecinstwa i nie stawilabym im czola. Dzieki temu dzis jestem bardziej wolnym czlowiekiem, moze nie calkiem, 100% wolnym ale mam o wiele wiecej samoswiadomosci i nawet jesli czegos sie obawiam czy mam watpliwosci to potrafie to zanalizowac i szukac zrodla. Nie oszukuje samej siebie jak kiedys. Jestem w stanie spojrzec prawdzie w oczy nawet jesli mialaby mi sie nie podobac. Musze juz leciec a chetnie na[isalabym cos wiecej. Ciesze sie, ze wkrotce uwolnie sie fizycznie od toksyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miziamazia
a co poradzicie tej dziewczynie? nie widzialam go na oczy 1, 5 roku a tymczasem w ciagu tych 1,5 roku zabijal sie kilka razy-dostawalam takie smsy jednak potem stwierdzilam ze nie bede sie tym przejmowala dzisiaj dzwonil jakis jego kolega do mojej kolezanki -ze slowami ze przezemnie moj byly sie zabil;;/ k**wa nie moge juz psychicznie ciekawe czy ta menda nie zyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miziamazia nie jestes odpowiedzialna za to co ktos inny robi ze swoim zyciem. jesli dla ciebie zwiazek z tym facetem byl nieodpowiedni i zerwalas to milas do tego prawo bo ty jestes odpwiedzialna za siebie , za swoje dobro. nikt nikogo nie moze zmusis do kochania zalamana mama :) pamietam Cie - a jak potoczylo sie Twoje zycie ? wytrwalas ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po 23 latach
malzenstwa poprosiłam o zalozenie niebieskiej karty. inaczej chyba skonczyłabym ze soba, wpierw zabijajc ukochanego syna. nie wiem co bedzie dalej.moze lepiej a moze nie. maz zabil we mnie juz wszytko, nawet chce do zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie czytam wasze odpowiedzi i ryczę. Macie rację w 100%. Wiem, że jestem nastraszana, że jestem na skinienie mojego męża. Cały czas mam jeszcze nadzieję, ale dojrzewam do negatywnej odpowiedzi. Cieszę, się, że odpisujecie na takie naiwne problemy. Bardzo mi to pomaga. Od jakiegoś czasu zaczęłam uświadamiać sobie, że jestem przez niego manipulowana. Co chce to robię, ale to i tak nie jest nigdy docenione. Ciągle jemu mało. Czepia się wszystkiego i jak detektyw szuka winnego,np. kto nie zakręcił dokładnie kranu, kto nie zamknął lodówki, kto nie wyłączył światła itp. Rzygam tymi dochodzeniami i tłumaczeniem dlaczego ten kubek tu stoi a nie tu itp. To, że w ogóle nie dzieli się swoimi planami i wyjściami z domu już się przyzwyczaiłam /to oczywiście wszystko za karę, bo kiedyś wróciłam późno :-)/, ale cwaniak wymyślił nowość. Przez cały czas w swojej złości wypominał mi, że w domu jest syf i wstyd kogoś zaprosić /i tak nikt nie przychodzi/. Manipulant wpadł na pomysł, że zrobimy podział obowiązków co do sprzątania. Ja miałam sprzątać nasz pokój i kuchnię a on przedpokój i łazienkę. Zgodziłam się, żeby szybko zakończyć rozmowę, bo czułam, że będzie mnie tym męczył. Ciągle zapominam, że mną manipuluje i tak się stało i tym razem. Wiadomo, że w kuchni i w pokoju jest najwięcej do sprzątania i tak mam. Np. w ogóle nie kiwnie palcem żeby nawet umyć kuchenkę po obiedzie. Nie raz zostawiał brudne gary. W tygodniu wracam z pracy późno a w kuchni syf. Z pokojem jest tak samo, nie wytrze nawet podłogi gdy zabrudzi się a ja jestem w pracy. Wypisuję te pierdoły, ale jak mam wytłumaczyć moją sytuację. Jak wycieram podłogi /tylko, jak go nie ma, bo nie chcę, żeby miał radochę, że sprzątam/ to wszędzie wycieram i w łazience i w przedpokoju, bo właśnie teraz jest syf. Jak można sprzątać w łazience raz na 2 tyg.. Zwrócić uwagi paniczowi nie można bo walnie taki monolog, że mi uszy spuchną.Jest takim chamem, że wręcz mówi mi kiedy zamierzam np. umyć zlew /chociaż nie był tak brudny/, czy wytrzeć kurze. Jak zaproponowałam mu, że może on umyłby ten zlew, to otrzymałam odpowiedz, że zapomniałam jak się umawialiśmy. Tak, wiem, że jestem kretynką, że tak się daję. Ja nie umiem się bronić chociaż wiem, że mam rację. Chociaż ten manipulant tak potrafi na poczekaniu znaleźć 100 argumentów, że ja tracę własne myśli. Kiedyś wydawało mi się, że może on ma rację, że jestem do kitu. To jego złośliwe zachowanie jak np. gwizdanie, śpiewanie, tańczenie, no i też wiecznie trzaskanie złośliwie klapą od sedesu, bo od jakiegoś dłuższego czasu żąda zamykania klapy. Ja nie zamykam i ma do tego ogromne wąty. Nawet nasze córki zaczęły trzaskać a we mnie się gotuje jak słyszę. Nie toleruje mojej pracy i jak tylko może podkreśla, że nic nie robię i mam bujne życie towarzyskie. Jeszcze wczoraj chrzanił, że prowadzę bujne życie towarzyskie. Ciekawe kiedy. Tylko praca, sklep, dom. Od ubiegłego roku zaczęły pochłaniać mnie krzyżówki, bo jakoś mi czas szybciej leciał. my ze sobą nie rozmawiamy, jakbyśmy byli dalszymi znajomymi. Wiele razy przechodzimy koło siebie i nic. Ro też zależy od jego nastroju. Twierdzi, że jest młody a ja stara, że on młody pozostanie do 120 lat. To jest psychol. Wiele by opowiadać na jego temat. Mogłabym napisać książkę. Przypomniała mi się historia z tej jesieni. Miesiąc wcześniej poinformowałam, że jadę na imprezę integracyjną, na weekend. Co roku takie wyjazdy odbywały się, ale ze względu na męża nie jeździłam. Myślałam, że wyrósł już z zazdrości. Jego chamstwo przerosło jego ego. Cały wieczór przed wyjazdem miałam spieprzony. Od różnych mnie wyzywał, hałasował i próbował wzbudzić we mnie poczucie winy, że zostawiam dzieci same /od pracował/. Ja leżałam jak trusia i nie mogłam wydusić słowa na swoją obronę. Na wyjeździe próbowałam się trochę wyluzować od codziennych spraw, ale nie potrafiłam. Myślami byłam w domu. Jak wróciłam do domu dziwił się, że jednak wróciłam, a później słyszałam tylko monolog: jesteś k...ą, i jak było, ilu, jak itp.. Siedziałam znowu w szoku i ani słowa nie powiedziałam. Myślałam tylko sobie, że przecież nic złego nie zrobiłam, chciałam odpocząć, ale nie odpoczęłam. To było niewyobrażalne co wtedy czułam. W walce słownej ja odpadam. Zawsze wolałam pisać. Można wtedy wolniej myśleć. Nie lubię mówić, bo można w pośpiechu powiedzieć coś za dużo, co później żałowałabym. Chociaż nie raz żałowałam. Myślę, że to mu odpowiada, że tak mnie wykańcza psychicznie. Testuje moją wytrzymałość. Niedawno jak wrócił z pracy powiedział: "Wiesz co, dziś pacjentka mi powiedziała, że jestem dobrym kandydatem na męża. I co ty na to?". A ja odpowiedziałam: "To ożeń się z nią". On na to: "Przecież mam żonę." Takie teksty wali, że nikt by w to nie uwierzył. Chwali się ciągle, że jest bardzo lubiany i każdy z nim chce pracować. Typowy egoista. Mnie w ogóle nie szanuje i nie ukrywa się z tym. Ktoś z zewnątrz mógłby przypuszczać, że to wzorowy mąż. W ubiegłym roku powiedział do mnie tak: " U mnie nie ma w słowniku takiego słowa jak proszę, dziękuję, przepraszam, bo nie proszę tylko żądam, nie dziękuję, bo nie proszę tylko biorę, nie przepraszam, bo nie mam za co". I po takich tekstach mam iść do łóżka i zapomnieć o chamskich słowach szeptanych mi do ucha? Ma na to też odpowiedź: "Tego kwiaty pół światu." A niedawno usłyszałam taki tekst: " Nie mam cię dotykać ani odzywać?" Odpowiedziałam: Tak. A on na to: "Masz to załatwione. Możesz mi to dać na piśmie?" Odpowiedziałam: Po co. On: "Do sprawy rozwodowej. Będzie szybciej. Daj mi to na piśmie." Naprawdę nie wiem co odpowiadać na jego filozoficzne teksty. Nie potrafię szybko wymyśleć odpowiedzi, która by go zamknęła. Może was zanudzam, ale w końcu spisałam moje problemy. Wiem, że dwie osoby są winne rozpadu. Wydaje mi się, że za dużo dawałam od siebie. Przyzwyczaiłam go, że wszystko robię w domu, z pracy biegnę do domu i nie mam nic z życia. Byłam na jego zachcianki, które powiększał. Fakt, że podziwiałam go, że był z młodszą córką na rocznym urlopie wychowawczym i potrafił zająć się dziećmi. Nie potrafił jednak zająć się mną a potrzebuję jedynie bezpieczeństwa i miłości. Znowu zrobiło się strasznie późno. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
Błedna myślę ,że każda z nas przechodziła to wszystko.Ten cały bagaż emocji.I strach zostaje w jakims tam kawałku nawet jak się uwolnisz.To co już wiem na 100% dopóki masz nadzieję ,że :on : się zmieni ,ze w któryś dzień dostanie przebłysku i zobaczy jak i ile dla niego poświęciłyśmy.Ze zobaczy jakimi kapłankami i boginkami domowego ogniska byłyśmy - dopóty ,się z tego nie wyzwolisz.Każda najmniejsza iskierka nadziei w nas powoduje to ,że czepiamy się kurczowo ,że kiedyś , jeszcze zrobię to i mnie pokocha i bla bla bla.Oni nigdy się nie zmieniają.Przeczytałam wszystko co możliwe od strony klinicznej i naukowej.Czasem po 40 lekko się wypalają i uspokajają ,zwłaszcza jak nie mają już siły ponosić prawnych konsekwencji swoich zachowań , ale nie zmieniają się charakterologicznie.Przyczajają się można powiedzieć.Musisz być dzielna i ty podjąć decyzję.Tu wiele dziewczyn na topie nawet po parę miesięcy się miotało , już chciały odchodzić ale on robił drobny ,dobry geścik i zostawały z nim dalej.Po paru miesiącach dochodziły do kresu. Nie myśl ,że traktujemy twoje problemy twoje problemy jako naiwne , bo każda z nas je zna , z autopsji niestety.Więc śmiało pisz . Lepiej mieć nawet tu miejsce do wygadania , niż samemu stać pod ściana z lufa przyłożoną do skroni.Pozdrawiam was i słonecznego weekendu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
błędna Dobrą metodą na rozmowę z człowiekiem, który gada głupoty lub ma chore pretensje - jest spokojne przytakiwanie mu, bez rozwijania tematu. Słyszałam też, że pewna kobieta rozwiesiła na lodówce transparenty z hasłami "Mój mąż ma zawsze rację", "Mój mąż jest człowiekiem nieomylnym" itd ale w twoim przypadku to by mogło być tylko prowokacją. Trzymaj się !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bledna - pisz, wyzalaj sie, wyrzuc z siebie choc czastke tego cierpienia. To pomaga. Nikt Cie tutaj nie skrytykuje ani nie umniejszy Twego bolu. My wiemy co czujesz bo kazda z nas albo przechodzi albo przechodzila to samo, z tym, ze nasze psychole sa rozne. Ale ze psychole to nie ma watpliwosci ;) Ja sie prawie uwolnilam bo wkrotce sie wyprowadzam - i ja i moi synowie odczuwaja ulge. Mlodszy chyba dzieki temu uwierzyl, ze jednak mozna dzuialac,mozna wyjsc z uciazliwej sytuacji. Stal sie bardziej otwarty wobec mnie a wobec meza potrafi sie postawic z klasa. Ma spory potencjal pewnosci siebie. Co do gadania glupot to ja zaczelam w pewnym momencie nagrywac na komorke co ten moj geniusz pierd*lil bo wierzyc sie nie chce jaka oni maja wyobraznie i jakimi tekstami potrafia strzelac. teraz to sie z tego smieje ale nie bylo mi wowczas do smiechu, oj nie! tez teksty ze nikt nie przychodzi przez mojego chorego syna podczas gdy drzwi sie nie zamykaly bo zawsze ktos sie przywlokl, nawet pozno wieczorem. I to ja sie czulam niezrecznie bo maz nie szanuje wlasnego domu, wpuszczal brudasow z blotem na butach, palacych papierosy, smierdzacych. Do przesady usluzny gosciom, w doope by im wszedl. Potrafil wyciagnac cala szuflade z batonikami i polozyc na stol! Przychodzili znajomi z niewychowanymi dzieciurami ktore meczyly moje psy i kota. Grzebaly w moich szufladach i probowaly z komputerem - zwrocilam uwage to aj waj jak smialam. Co, moze mialam im pozwolic zeby mi zryly kompa za 1600 euro? Albo zrobily krzywde zwierzakowi? Mniejsza z tym, to juz poza mna - teraz mam zgryz z domem. Ale wczoraj to mialam satysfakcje - w poniedzialek zadzwonil mi agent od domu do remontu i powiedzial ze zostalam przebita, ktos dawal wiecej. Ale ja tyle bym nie dala za dom ktory wymaga totalnej renowacji wiec mowie dziekuje. I got. Wczoraj gosciu do mnie dzwoni i mowi ze sprzeda mi za 100 000. A ja na to ze teraz to ja sie rozmyslilam. Kopara mu opadla bo wydawalo mu sie ze jestem napalona na ten dom - owszem, bylam ale mi przeszlo bo sie zastanowilam nad tym i naprawde nie chce przezywac kolejnych remontow. Poza tym 2 klm od miasteczka i droga pod gore to co bedzie jak mrozy zetna? Nie ma kanalizacji tylko szambo a ja mam dosc problemow z szambem tutaj. Wybieram miasteczko bo i autobusy, i pociag, i sklepy - wszedzie blisko i bez kosztow dojazdu (mam darmowa karte na publiczna komunikacje). A we srode inny agent, taki fajny (juz ogladalam z nim dom, podobal mi sie ale za maly) zaproponowal mi wolnostojacy domek w miasteczku, ze sporym ogrodem jakies 5-6 arow. Wymagalby minimalnych nakladow - pomalowac, wymienic z czasem kuchnie na nowoczesniejsza, nowy agd, wycyklinowac parkiet w salonie. I mozna mieszkac. Ale nie wiem jak z cena bo wystawiony jest dosc drogo a ja dalam oferte wstepna na 120 000. Moge dac gora 130 000 bo i tak trzeba tam dolozyc. Mam na widoku rowniez dom nowy, w pelni umeblowany, luksusowe wykonczenie - za 135 tys ale na osiedlu. I tego osiedla sie troche obawiam. Synom sie podoba bo nowoczesny, oni maja w doopie czy ogrodek maly czy duzy, a tam ogrodek na tylach jak w pierdlu spacernik ;) Jednak wole wolno stojacy domek ale w miasteczku nie jest latwo znalezc taka okazje, wszystko albo blizniak, albo szeregowiec. Powiem Wam - chcialabym juz byc sama. Swiety spokoj od toksykow, nikt mi trul nie bedzie. Z nikim nie musze sie liczyc. Mam burdel to moja sprawa. Nikt mi nie doklada roboty, nikt mi syfu nie wnosi. Mlodszego syna ustawiam do porzadku bo ma bajzel w pokoju, ubrania na podlodze itp, smierdzi skarpetkami ale chlopaki tak maja. Gdzie nie pojde a jest nastolatek to to samo. mStarszy, ten chory to utrzymuje porzadek tylko od czasu do czasu trzeba mu odkurzyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bledna - i jeszcze jedno. Nie dawaj sie wciagac w dyskusje bo jemu o to chodzi. Przytakuj (jak ginger zasugerowala) albo wysluchaj, pokiwaj glowa, masz racje kochanie i szlus. Na takie pierdzielenie to po prostu nie ma odpowiedzi i nie ma z czym polemizowac. Szkoda nerwow. Mialam tak samo. Az przestalo to na mnie robic wrazenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
Jeśli czytelnicy mają w swoim otoczeniu psychopatę lub psychopatkę, zapewne już podejrzewają, że sytuacja nie zmieni się na lepsze, i być może czują się jak w potrzasku, niezdolni uciec bez narażania siebie i innych zwłaszcza swoich dzieci na niebezpieczeństwo. Szczególnie trudne jest położenie kobiety mieszkającej z psychopatą skłonnym do sprawowania absolutnej kontroli. Wiele kobiet myśli: Może kiedy się zmienię, wszystko będzie w porządku. Będę bardziej się starać, schodzić mu z drogi, okazywać więcej tolerancji, częściej mu ustępować. Coraz obszerniejsza literatura na temat pomocy w rodzinie dowodzi jednak, że taka strategia na ogół tylko wzmacnia i utrwala problemy. Oczywiście najlepszym wyjściem byłoby unikanie jakiegokolwiek związku z psychopatą. (...)Powoli, bardzo powoli dochodzę do siebie po kilkuletnim związku z psychopatą. To przystojny, elegancki, inteligentny erudyta, który torturował mnie psychicznie (manipulował mną tak sprytnie, że trudno byłoby to udowodnić), a w sytuacjach trudnych dosłownie uciekał. Musiał mieć jakiś problem i ludzką ofiarę, żeby się tym żywić. Zawsze występował z pozycji biednego, małego misia, którym trzeba się zaopiekować. Nie jest w stanie kochać, on nawet nie wie, co to miłość. Najbardziej odpowiada mu pierwszy etap uwodzenia ofiary. Potem bez słowa porzuca upolowaną zwierzynę i kolejny romans, kolejne psychiczne zwłoki i pozostawione po sobie puste wnętrza. Przeżyłam piekło! To było coś najgorszego w moim życiu. Trzymajcie się partnerki psychopatów, zrzućcie powłokę fałszywego uczucia z oczu. Będziecie wolne.(...) PSYCHOPATA TO OSOBA, O KTÓREJ NAJCZĘŚCIEJ MÓWIMY: "NOOOOOOOO NIE GADAJ!!!! TAKI UPRZEJMY I KULTURALNY CZŁOWIEK!TAKI INTELIGENTNY I ELOKWENTNY!!! NIE WIERZĘ....????!!! -NIEMOŻLIWE, PRZESADZASZ !!! Niestety-możliwe.MOŻLIWE... William Bradfield, psychopatyczny nauczyciel, o którym wspomniałem wcześniej, nigdy nie wybierał atrakcyjnych kobiet. Potrafił wyczuć brak pewności siebie i samotność tak, jak świnia wyczuwa trufle. Ponieważ nie umiem często ująć w słowa mądrości wyczytanych , wkleiłam je do poczytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki dziewczyny. Bardzo mi pomogłyście. Faktycznie lepiej przytakiwać, bo nie ma sensu przeciągać bezsensowej rozmowy. Kiedyś jak tłumaczyłam się /tak naprawdę z niczego/ powodowało to większą agresję. On ma zawsze rację i wie wszystko. Wczoraj jakoś miał podejrzany humorek więc się przymilał. Nie robiło to na mnie wrażenia, bo wiem, że za chwilę ten miły człowieczek, egoista zamieni się w chama. Czasem miły umie być jak chce d..., ale też jak chce d... potrafi być chamski. Trudno go wyczuć. Jak był miły zawsze mi zamydlał mi oczy, udawało mu się. Później się z tego cieszył, że jest fantastyczny w owijaniu kobiety w okół palca. Wg niego on jest rewelacyjny, wszyscy go lubią. To tylko ja ciągle coś mam do niego. Mam przecież takie bujne życie towarzyskie, że on wie najlepiej co ja robię. W myślach z jednej strony się z tego śmieję, że wie lepiej ode mnie, ale z drugiej strony przeraża mnie to, że może on chciałby żeby tak było. Żeby moje niby "niemoralne życie" usprawiedliwiło jego poczynania. Przecież on tego nie chciał, ja go do tego zmusiłam. To są moje myśli i tego mu nie mówiłam, bo po co. Jeszcze raz dzięki dziewczyny. Niedługo pewnie znowu się odezwę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cytuje poprzedniczke: "PSYCHOPATA TO OSOBA, O KTÓREJ NAJCZĘŚCIEJ MÓWIMY: "NOOOOOOOO NIE GADAJ!!!! TAKI UPRZEJMY I KULTURALNY CZŁOWIEK!TAKI INTELIGENTNY I ELOKWENTNY!!! NIE WIERZĘ....????!!! -NIEMOŻLIWE, PRZESADZASZ !!! Niestety-możliwe.MOŻLIWE... William Bradfield, psychopatyczny nauczyciel, o którym wspomniałem wcześniej, nigdy nie wybierał atrakcyjnych kobiet. Potrafił wyczuć brak pewności siebie i samotność tak, jak świnia wyczuwa trufle." Tak, oni wybieraja kobiety albo malo atrakcyjne, albo w trudnej sytuacji zyciowej (mogace byc z jakiegos powodu zdesperowane, chcace sie wyrwac ze srodowiska itp), graja przed nimi i przed otoczeniem; a jak juz je usidla to graja tylko na zewnatrz bo przed partnerka juz nie musza. Wtedy rozwijaja caly wachlarz swoich chorych mozliwosci. I wlasnie bardzo czesto otoczenie dokladnie tak reaguje: "No cos ty, takiego fajnego partnera masz, czego ty szukasz, w glowie ci sie przewraca, wymyslasz sobie, przesadzasz, siedz na d*pie jak ci dobrze bo niejedna by chciala takiego mezczyzna u swojego boku". I co, jak sie wtedy czujemy? Znam to az za dobrze. Moje poprzednie malzenstwo bylo dokladnie takie - wszyscy na zewnatrz postrzegali meza jako ideal a on byl zwyklym toksykiem i uwielbial sie psychicznie znecac, umniejszac, krytykowac, udowadniac swoja wyzszosc. A tych, ktorzy sie na nim poznali - tym bardziej krytykowal i przypinal latki, doszukiwal sie wad i rozdmuchiwal je do monstrualnych rozmiarow. Moj obecny maz to po prostu toksyk, frustrat, nie widzacy jak wiele zlego uczynil swoja postawa i postepowaniem, nie umiejacy wyciagac wnioskow. I dobrze bo juz wkrotce sie wyprowadze i bede miala spokoj od wszelkiej masci poj*bow. Ryzykowac nie bede, zbyt sobie cenie wolnosc i spokoj. Drogo mnie kosztowaly wszelkie zwiazki w moim zyciu i raczej pchac sie ponownie w nie nie bede. Lubie swoje towarzystwo, lubie byc sama,nikt mi nie przeszkadza, nie wcina sie w to co robie a obowiazkow i bez tego mam dosc. Byc moze jestem samotnikiem z natury?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bledna - cytuje Ciebie: "Wczoraj jakoś miał podejrzany humorek więc się przymilał. Nie robiło to na mnie wrażenia, bo wiem, że za chwilę ten miły człowieczek, egoista zamieni się w chama. Czasem miły umie być jak chce d..., ale też jak chce d... potrafi być chamski. Trudno go wyczuć. Jak był miły zawsze mi zamydlał mi oczy, udawało mu się. Później się z tego cieszył, że jest fantastyczny w owijaniu kobiety w okół palca. Wg niego on jest rewelacyjny, wszyscy go lubią. To tylko ja ciągle coś mam do niego. Mam przecież takie bujne życie towarzyskie, że on wie najlepiej co ja robię. W myślach z jednej strony się z tego śmieję, że wie lepiej ode mnie, ale z drugiej strony przeraża mnie to, że może on chciałby żeby tak było. Żeby moje niby "niemoralne życie" usprawiedliwiło jego poczynania. Przecież on tego nie chciał, ja go do tego zmusiłam. To są moje myśli i tego mu nie mówiłam, bo po co. " Mysle ze to typowe dla takich osobnikow. Oni nie umieja wyciagnac wnioskow ze swojego zachowania, nie potrafia skojarzyc skutkow swojego zachowania czy wypowiedzianych slow. Oni sluchaja wylacznie siebie i swojej wyobrazni. Moj maz jak zostal wezwany do osrodka w psrawie zlego traktowania mojego chorego syna - do dzis wierzy ze zostal tam podstepnie zwabiony, oskarzony, ta kobieta ktora notowala (pielegniarka glowna osrodka) to powinna byc oskarzona przez niego itp itd - on nie rozumie ze byla to prosta konsekwencja jego postepowania wobec mojego syna! On tego NIE WIDZI! Tak jak nie widzi i nie przyjdzie mu nawet do glowy ze ja sie wyprowadzam bo w duzej mierze on i jego zachowanie ponosi wine za rozpad zwiazku! Ze jego niekontrolowane zachowania, wybuchy zlosci,awanturnictwo, oskarzanie, brak odpowiedzialnosci, zmiana zdania co kilka minut, zmiana nastawienia, zmiany planow, chaotycznosc, niechlujstwo, niedbalosc i brak szacunku do wszystkiego, postawa wobec wieku spraw - spowodowala ze zaczelam sie powoli odsuwac az przestalo mi zalezec bo taka byla normalna kolej rzeczy w naszym przypadku. On mysli ze ja po prostu chce byc sama bo dorwalam sie do kasy i stac mnie na dom. Owszem, jest to czesc prawdy - bo gdyby nie pieniadze ze sprzedazy dzialki w Pl to nie mialabym mozliwosci zakupu domu. Ostatecznoscia byloby wynajmowanie ale nie czulabym sie tam dobrze, jak nie na swoim. Mnie jest bardzo potrzebne poczucie wlasnosci, ze to jest moje i ja mam do tego prawo. Maz jest taki ze wobec osob zewnatrz czy oficjeli (prawnik, policja, sluzby socjalne) bedzie sie zachowywal w miare normalnie jesli nie sluzalczo i bedzie wygladalo na to ze zrozumial co mu maja do przekazania - ale potem w domu wobec mnie wszystkiemu zaprzeczy i oskarzy reszte swiata. On jest niewinny, on jest ofiara. I niech sobie w tym przeswiadczeniu zyje ale z daleka ode mnie. Mysle ze on dal za wygrana bo w glebi duszy boi sie, ze jego postepowanie wyjdzie na jaw i straci wiecej niz by sie spodziewal. Mnie szarpanina w sadzie nie jest potrzebna. Skoro mozemy sie dogadac, zobowiazalam sie do oplacenia wszelkich, dosc wysokich, kosztow. Niech tam. Wolnosc i moje zdrowie jest wazniejsze a pieniadze dzis sa jutro ich nie ma i znowu sa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam bledna co piszesz i az sie we mnie gotuje. Wiem dokladnie co przezywasz, sama to przerabialam. Oni wszyscy sa jak z jednej matrycy. Zabijanie naszej wartosci, chore i bezpodstawne oskarzenia, fochy i obrazanie sie. Manipulowanie slowem, czynem i faktami to dla nich chleb powszedni. Najwazniejsze abys potrafila sie odciac emocjonalnie od tego. On sobie szczeka? A niech szczeka, jego problem. Nie daj sie wciagnac w zadne pyskowki, w zadne poczucie winy! Pisz na forum, czytaj co dziewczyny tu podsuwaja, odbuduj swoja wartosc - dla siebie, nie dla niego. Wiesz, bledna jak mnie moj toksyk wytresowal? Kiedy byl poza domem, nie dzwonil do mnie tylko puszczal mi sygnal a ja NATYCHMIAST oddzwanialam. Natychmiast! Jezeli spoznilam sie, byla awantura. Komorke mialam "przyrosnieta" do reki, chodzilam z nia wszedzie - nawet do toalety :O Jezeli nie oddzwonilabym, znaczyloby to, ze sie puszczam. Ale z drugiej strony codziennie kladl mi do lba, ze jestem wstretna, glupia, ze nikt z taka wariatka by nie wytrzymal, on sie tak poswieca....Obled. Wiec z kim mialabym go zdradzac, jezeli oprocz niego nikt mnie nie chce? Ot, meandry chorego umyslu. Do niego nie dotra zadne rzeczowe argumenty, szkoda Twoich slow. Tak jak napisala Oneill, oni zawsze ustawia sie w pozycji ofiary. Moj maz mnie oskarza o rozpad naszego malzenstwa, to ja jestem winna, ze rodzina sie rozpadla. Bo to ja postawilam ultimatum albo jego wyprowadzka albo nastepna interwencja policji. A policji sie boi, oczywiscie wszelkie sluzby (policja, opieka spoleczna) tez sie sprzysiegly wobec niego bo on nic takiego nie robil. Pil? No coz...albo pracowal i pil za swoje albo nie pracowal i musial odreagowac. Bil? To po co ja jestem taka pyskata, dlaczego lepiej nie sprzatam, nie gotuje, nie chce dawac mu d*** (sorki ale ja tylko cytuje :D ) Dzisiaj jestem sama i jestem szczesliwa. Mam taki dom, o jakim marzylam - bezpieczny, cichy, pelen mlodziezy i moich (troche dojrzalszych) znajomych. A co najwazniejsze, moj mlodszy syn (dziecko specjalnej troski) od czasu wyprowadzki "tatusia" poczynil tak kolosalne postepy, ze wszyscy (ja, lekarz prowadzacy, szkola, rehabilitanci) sa wrecz zdumieni. Trzymaj sie bledna,pisz tutaj i zobaczysz, ze niemozliwe staje sie mozliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paolka!❤️ Suoer Cie widziec spokojna, zadowolona, nie przytruwana toksynami! Wspaniale sobie poradzilas - a pamietasz, jak sie balas... Kazda z nas sie bala. Ja tez - moze nie tyle balam co obawialam. I co - wychodze na prosta. Powoli osiagam cel. Mysle, ze jak czlowiek bardzo chce - to los sie do niego usmiechnie. Odcielam sie emocjonalnie juz dawno, nie robily na mnie wrazenie oskarzenia, obwiniania itp - tyle ze psuly atmosfere. Nadal ma jakies uwagi ale mnie to nawet nie wlatuje do ucha zeby drugim wyleciec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×