Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Edytko - calym szacunkiem, ale to co piszesz i jak piszesz to kliniczny przyklad racjonalizacji (jest to psychiczny mechanizm obronny). Twoje zycie, Twoj wybor. Z doswiadczenia i ostroznosci nie wierze w happy endy jesli kiedykolwiek zdarzyla sie historia z przemoca w zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Edytka 🌻 Ja jestem z moim M prawie 19 lat. I dzisiaj widzę to tak. Spotkało sie dwoje chorych ludzi. Wartych siebie. Mąż byl nerwowy i agresywny, głównie słownie. Ale pamietam też przepychanki. Bywałam k-ą, bura suką.... i czym tam jeszcze. Ale mnie normalni i zdrowi nie interesowali, bo byli nudni. Bo i ja byłam chora, więc jak mogłam wybrać zdrowego? Po ok 10 latach poszłam na Al-Anon, potem było wiele innych terapii, także ustawienia Hellingera. I mniej czy bardziej niezauważalnie - JA zaczęłam zdrowieć. On raczej się dostosowywal do sytuacji. Mój M jest/był borderlein. Jego ataki stawaly się coraz rzadsze i mniej napastliwe. Dzisiaj zdarzają się rzadziej niż 1 do roku i są dużo mniejsze, niz kiedyś. Tego typu schorzenie wygasa z wiekiem, więc u nas to było tak, że moje zdrowienie i stawianie granic z jednej strony i wygasanie choroby z drugiej strony - załatwily temat. Dzisiaj jest naprawde dobrze, choc pewnie może byc lepiej, żyjemy juz pewnie tak, jak zdrowe malżeństwa. Ale - mając taką wiedzę kiedyś, nie związałabym się z nim. Bo przez te lata dostalam bardzo w kość, choc może właśnie to spowodowało, że ja zaczęłam sie leczyć. Bo to właśnie moje zdrowienie to MOJA DROGA ŻYCIA. Cudowna droga. Jestem wdzięczna dostępowi do informacji i różnym formom leczenia i wsparcie, że jestem na tej drodze. Z tego, co piszesz niepokoi mnie jedna rzecz. Zdrowa osoba nie pozwalałaby tak siebie traktować. Mogłoby sie to zdarzyć raz, czy dwa, ale nie wiecej. Więc i u Ciebie może tak być, że spotkało się dwóch chorych. Tak niestety najczęściej się zdarza. Nie namawiam Cię do zerwania, czy odwoływania ślubu. Namawiam Cię do rozpoczęcia jakiejs formy terapi i pracy nad sobą. Bo obojetnie z kim się zwiążesz i tak spotkasz tam samą siebie. A uwierz mi, zdrowienie, to najlepsza rzecz, jaka mogła mi się zdarzyć. Więc zamiast zmieniać jego, zacznij zmieniać siebie. A wtedy - to Ty będziesz wyznaczać granice - to Ty będziesz zrywać czy nawiązywac związki - to Ty będziesz DECYDENTEM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samaaaa
renta11 ... dziekuje za twoje rady, bardzo dobrze to napisalas. Taka jest prawda, ze cos przyciaga wlasnie takie osoby do siebie, podo ba nam sie cos co w rzeczywistosci robi nam krzywde (jak opalenizna z solarium). Zeby chciec cos naprawic, trzeba zaczac od siebie-powie to kazdy psycholog, terapeuta czy doradzca. Niektore mamy nie odeszly od toksykow...same wiecie jak jeszcze tepione sa rozwody w Polsce, kobiety tez sa zastraszone, ze nie dadza sobie rady, czesto nie maja na kogo liczyc. Co mnie jeszcze przeraza, ze duzo kobiet uwaza, ze jest ok jak facet ja uderzy, byle nie wyzwal. Czy cios, a slowo nie maja takiej samej sily?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Samaa - Mam taki wycinek z jakiegos czasopisma - po angielsku - cos w rodzaju, ze bicie kijem lamie kosci, a krzyczenie na kogos - lamie naszego ducha. Psychiczne niszczenie kogos jest rowne fizycznemu. I przeczytalam kiedys, ze corki z patologicznych rodzin maja tendencje do powielania przykladow ze swojego domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmiana
Renta11 Kochana rafiłas w sedno.U mnie tak było i pewnie,jesli sie nie postaram,będzie dalej.Spotykają się dwie chore osoby.O nim pisałam juz wiele-despota,krytykant.Facet ktory nie bedzie zabiegał o kobiete.Ja-zero poczucia własnej wartosci,ciągła kontrola.Ciągłe poczucie ze wszystko co robię jest kiepskie,zycie w poczuciu winy.mam 30 lat a wiekszosc mego zycia to wyrzuty sumienia,ciągłe przepraszanie,bo kogos obraziłam,bo krzywo spojrzałam,bo zle o kims pomyslałam.Z tego się wyzwoliłam,ale slady pozostały.Mam poczucie ze wciąż robie wiele rzeczy zle tzn nie tak jakby oczekiwano ode mnie.Nie umiem zyc swoim zyciem i postawic na swoim.Nie ufam sobie.No i jak budowac związek?jak wogóle trafic na normalnego faceta przy takim podejsciu do siebie i zycia?Mnie nigdy nie interesowali tkz porządni faceci,bo nie mieli tego czegos,bo byli nudni.No to teraz mam-nieuporządkowane zycie,ciagły stres,lęk.Odeszłam od partnera ale tesknię za nim. Chce sie ratowac,ale jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zmiana 🌻 Jesteś w bardzo dobrej sytuacji, wręcz znakomitej do pracy nad sobą :D Ja wiem, co ja bym zrobiła na Twoim miejscu, z moim doświadczeniem. Najpierw poszłabym na ustawienia Hellingera. I tam ustawiła swoją pierwotną rodzinę. Pewnie szokiem będzie dla Ciebie to, co zobaczysz. Dla mnie było. :D Zobaczyłam siebie, samotne dziecko na uboczu rodziny, cale spięte, zamrożone.Matkę wariującą na granicy życia i śmierci, ojca z boku obojętnego, ale wpatrzonego w szalejącą matkę. I brata trzymającego sztamę z matką. Ciekawe, ze do dzisiaj trochę tak jest. jakiekolwiek zmiany wynikają ze zmiany moich zachowań. Mojej mamie zmarł tata, gdy miała 13 lat, była przy jego śmierci. I chyba zatrzymała się na tym etapie. Dzisiaj mam 70-letnią kilkunastoletnią dziewczynkę. :D I ja taka zamrożona byłam kilkadziesiąt lat, żyjąca jakby obok życia. Wiem jedno, cokolwiek zobaczysz, będzie to prawdziwy obraz. Pytanie potem, co z tym obrazem zrobić? Ja poszukałabym potem terapeuty, może tego samego, co prowadzil ustawienia, by nad tym pracować. I najważniejsza rzecz. Przez około dwa lata byłabym sama. Dopiero wtedy, gdy uznałabym, ze jestem gotowa, szukałabym faceta. I to raczej z tej grupy, która by mnie nie pociągała. Tzn nudnego i poukładanego faceta, bez Broń Boże, jakichś dużych emocji, jak na karuzeli. Od karuzeli trzymałabym się zdecydowanie z daleka :D Myślę, że to dla ciebie kluczowy moment. Wytrwanie w samotnosci dwa lata, przy pracy nad sobą np. polecam też Al-Anon i program 12 kroków ( który powinien byc w programie szkoły średniej) - to dla Ciebie szansa na nowe, zdrowe życie. Życzę powodzenia. Ewa 😍 To miałas szczęście, że byłaś wystarczająco dojrzała i świadoma, by to zobaczyć. Twojej siostrze się to nie udało. Ciekawe, dlaczego w jednej rodzinie, ktoś widzi i jest odporny, a ktos inny nie?. Życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmiana
Renta11 DZiękuje za odpowiedz.Póki co to ja się czuje jak mała dziecko,no moze nastolatka.Chciałam na siłe trwac w toksycznym związku.bo on mi cos dawał.Pytanie co?moze pozorne poczucie dorosłosci i mozliwosci podejmowania dojrzałych decyzji?moze pozorne poczucie ze komus na mnie zalezy?moze pozorne poczucie ze mam prawo decydowac o własnych sprawach?Wszystko to pozory.Teraz wiem,ale i tak tęsknie.Ten związek nie mógł sie udac z dwóch powodów.Po pierwsze okazuje się ze oboje jestesmy toksyczni-w innym wymiarze,ale jednak.Po drugie,ja szukałam w tym związku mozliwosci nagłego wydoroslenia,albo raczej dojrzałosci.A tak sie po prostu nie da.Dopiero teraz zaczynam sie sobie przyglądac i dostrzegam pewne rzeczy.Jestem niepewną siebie,swych reakcji i emocji zbuntowaną,ale nie potrafiącą zawalczyc o swoje,nastolatką w ciele dorosłej trzydziestoletniej kobiety.Mam pięcioletnią corkę.Az boję sie pomyslec co ona widzi patrząc na mnie.Ale teraz chce nad sobą popracowac.Podejmowałam juz takie próby,ale myslę ze dopiero teraz dojrzałam do tego aby zmienic cos w swoim zyciu.Juz wiem ze przede wszystkim trzeba wprost mówic o tym co mi sie nie podoba,nie chce odczytywac tego na podstawie zachowania bliskich osób tzn,np na podstawie zaciętej miny.Pisze troche chaotycznie,ale tak mi sie nazbierało.Ja zdaje sobie sprawe ze to moze byc dla kogos bezssensowny bełkot,ale dla mnie to byc moze początek nowej drogi.Piszesz Rento,zeby teraz odczekac.Zainteresował się mna tkz porządny facet.To na razie takie pierwsze oznaki,sama nie wiem czy chce tej znajomosci czy nie.Ale tez szkoda byłoby mi tak po prostu odrzucic te znajomosc.A przeciez nie będę mu tłumaczyła tego wszystkiego.Dziękuje za cierpliwosc i moze którejs dziewczynie te moje refleksje w jakis sposób sie przydadzą.Kochana Edytko zastanbów sie zanim podejmiesz decyzję o ślubie.Pozdrawiam Was moje kochane.Jest mi duzo lzej,tylko to wszystko dopiero przede mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EdytkaMc
RENTA 11 wspaniala odpowiedz na poczatku tego zwiazku cenilam sie szanowalam znalam swoja wartosc i bylo oki, potem to sie jakos zalamalo nie wiem czemu i zaczelo sie psuc, a teraz znow jestem taka jak kiedys po tym jak 8miesiecy tu weszlam i znow dotarlo do mnie ze NIKT NIE MA PRAWA MNIE ZLE TRAKTOWAC teraz jestem szczesliwa szanowana moge robic to co lubie realizowac sie i mam z jego strony we wszystkim wsparcie pozdrawiam Was:) gdybym znow tfu tfu sie cos dzialo na pewno zglosze sie na terapie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No coz - bede obstawac przy swoim "czarnowidztwie". Mimo iz w wypowiedzi renty jest wiele racji, znamy sie forumowo dobrych pare lat i opisywala swoje zwiazkowe problemy. Wam sie, Rento - udalo, bo OBYDWOJE pracowaliscie nad tym, OBYDWOJE macie swiadomosc ze to dwie osoby tworza zwiazek, OBYDWOJE wiecie, ze jestescie (byliscie?) zaburzeni - i tak samo OBYDWOJE akceptujecie siebie nawzajem takimi, jakimi naprawde jestescie, bez "myslenia zyczeniowego". Taka postawa, gotowosc zmian, pracy nad soba - wymaga wielkiej dojrzalosci i samoswiadomosci. Ciesze sie, ze Wam sie udalo, ze stanowicie przyklad ze jednak warto. Ze mozna toksyczny zwiazek zmienic w dobrze funkcjonujacy. Tylko ze Wy jestescie juz w wieku bliskim sredniego a wtedy inaczej sie mysli i inny jest system wartosci. Edyta z kolei to mloda dziewczyna na poczatku swojej drogi - i jeszcze pewnych rzeczy nie wie. My sie tu nie wymadrzamy tylko chcemy Ci, Droga Edyto - przekazac garsc naszych wlasnych niefortunnych doswiadczen. Bo - jak wynika z tytulu topiku - tu sa kobiety ktore sa lub byly w zwiazkach przemocowych (nie ma znaczenia czy fizycznie czy psychicznie). To, ze Twoi rodzice zyja ze soba 30 lat nie swiadczy absolutnie ze jest im dobrze - pisalas o jakichs incydentach ze strony taty i ze mama to silna kobieta - no silna w tym sensie, ze na to pozwolila. Bo prawdziwa silna, pewna siebie kobieta - po pierwszym podniesieniu glosu czy nie daj Boze, reki przez partnera - kazalaby mu zamknac drzwi z drugiej strony. Kobieta ktora kocha siebie, szanuje siebie, jest swoja przyjaciolka - NIGDY nie pozwoli NIKOMU zachowywac sie wobec niej bez szacunku! Nie wiem, moze potrzebujesz przejsc taka droge jak ja - trzy toksyczne zwiazki, 50 lat zycia - zeby to zrozumiec ale nie radze ;) Choc ja osobiscie jestem teraz bardzo z siebie zadowolona bo osiagnelam to czego pragnelam - czyli wolnosc, samoswiadomosc, nauczylam sie kochac siebie i szanowac - ale czy tyle lat bylo potrzebne? I dlatego ja juz nie dalabym drugiej szansy gdyby potencjalny partner zachowal sie pierwszy raz agresywnie czy cos by mi sie nie spodobalo. Wole byc sama niz z toksykiem bo wiem jak to smakuje. Nigdy wiecej wrzaskow i podnoszenia glosu, nigdy wiecej wywalania na mnie frustracji, nigdy wiecej ublizania. Zasluguje na szacunek. Odezwie sie jakis tam zle pierwszy raz - drugiego razu juz nie bedzie. Bede miala swoj dom ktory bedzie dla mnie zbyt cenny zeby do niego wpuscic jad. Toksyk zatrul nas wszystkich i dlugo bedziemy sie z tego otrzasac. Toksyk nie ma swiadomosci ze to co sie stalo to zasluga jego zachowania - tylko wina obarcza wszystko bylenie siebie. On jest ofiara, on jest poszkodowany i sam nie wie dlaczego... Rozmawiac z tak myslacym to rzucanie grochem o sciane, tu nie ma dialogu bo byc nie moze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iza49
witam wszystkie kobiety z tego topiku czytam was od kilku lat czyli od kiedy mam wieksza swiadomosc na temat zycia i bycia w zwiazku z osoba chora jetem w zwiazku 20 pare lat (nie chce mi sie liczyc, bo to czas stracony) z facetem ktorego sama stralam sie zdiagnozowac on nigdy nie przyjmowal do wiadomosci tego ze jest po prostu pie.......ty od paru lat leczy sie na CHAD ,mam nadzieje ze wiecie o co chodzi pomimo tego ze zdawalam sobie sprawe z naszego chorego zwiazku nie odeszlam (byla proba rozwodu- 1 rozprawa) ale CHAD to nie wszystko bo on "byl" bordenline ale jak tu piszecie z wiekiem to przechodzi chociaz do dzisiaj zostalo zrzucanie odpowiedzialnosci na innych, obarczanie wina, niepamiec swoich zachowan przezywalam wzoly i upadki tak jak prawie wszyscy z tego forum i wiem jedno-cokolwiek nie robilam to nie mialo znaczenia -u niego wyparcie swoich bledow bylo silniesze od wszystkiego dla mnie on jest nieuleczalny, mysle tez ze sa wyjatki, niektorzy moze zdaja sobie sprawe po czasie ze swoich czynow, niestety nie u mnie a dlaczego tkwie w ty zwiazku .... to nastepnym razem goraco pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EdytkaMc
zgadza sie jestem mloda zaczynam droge, ale to nie jest tak ze ja z moim narzeczonym nie rozmawialismy ze ja sobie tylko cos uswiadomilam wiele razy spokojnie:) moglismy o tym porozmawiac o jego zachowaniu itd i on byl tego swiadomy a jak nie do konca byl to wiele osob lacznie ze mna mu to uswiadomilo i teraz oboje normalnie funkcjonujemy i ja i tak jestem za tym ze tak zostanie:) pozdrawiam czekam na kolejna historie kolezanki wyzej a raczej na odpowiedz na pytanie czemu jednak nie skonczyla zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość artykul
Jak mówić "NIE" (z interia.pl) Bądź asertywna, a będziesz szczęśliwa. Gdzie są moje spinki do koszuli? W tym domu nie można niczego znaleźć! - krzyczał mąż Beaty (36). Ale tym razem ona już nie miała ochoty ani tego słuchać, ani wdawać się w kłótnię. I wreszcie zaczęła rozmawiać z nim asertywnie. - Też mi przeszkadza bałagan w łazience. Chciałabym, żebyś odkładał swoje rzeczy na miejsce - odpowiedziała, ucinając dalszą wymianę zdań. Jeśli i ty chcesz, by wreszcie skończyły się kłótnie - naucz się być asertywną. Zacznij szanować siebie Jeśli ty sama nie będziesz szanować swoich praw (np. prawa do wypłaty na czas czy do spędzania wolnego czasu tak, jak lubisz itd.), trudno ci będzie wymagać, by respektowali je inni. Ty pierwsza musisz poznać i wyznaczyć swoje granice, mieć do siebie szacunek i wierzyć w siebie. Największe znaczenie ma w tej kwestii poczucie własnej wartości. Pracuj nad tym! Nie mów tak, gdy myślisz nie Nie zgadzaj się na robienie rzeczy, których nie lubisz albo przez które sama musisz z czegoś zrezygnować. Można koleżance popilnować dzieci albo zastąpić kogoś, bo mu coś wypadło, ale jeśli się to powtarza, a ty nie masz na to ochoty, odpowiedz po prostu "Nie mogę tego zrobić, mam już inne plany". I nie musisz za to przepraszać! Ucz się odporności na... bliskich! Najwięcej kłopotów zawsze sprawiają nam ci, których kochamy. Mąż, dzieci, dalsza rodzina. Jeśli któreś z nich będzie wobec ciebie niesprawiedliwe czy np. będzie próbowało tobą manipulować, jasno daj do zrozumienia, że ci się to nie podoba. Powiedz: "Rani mnie twoje zachowanie. Uszanuj to. Proszę cię, by się to więcej nie powtórzyło..." Nie wdawaj się w kłótnię! Stawiaj granice Ćwicz też w pracy. Jeśli twój współpracownik głośno słucha muzyki, powiedz: "Przeszkadza mi, gdy tak głośno słuchasz muzyki. Czy mógłbyś włożyć słuchawki? Ty będziesz mógł słuchać tak, jak lubisz, a ja w spokoju dokończę swoją pracę". Jeśli jedna taka prośba nie podziała, powtórz ją. Zastosuj technikę zdartej płyty. Bądź konsekwentna. Znajdź w sobie odwagę i ćwicz. Np. dopytuj się o informacje, do których masz prawo, u lekarza czy w banku. Naucz się mówić, czego oczekujesz od innych ludzi. Wyrażaj i przyjmuj uczucia Daj sobie i innym prawo do wyrażania uczuć. Jeśli usłyszysz od kogoś coś przykrego, nie rewanżuj się złośliwością, tylko postaw granicę, mówiąc np.: "Masz prawo tak uważać, ja mam inne zdanie na ten temat". Pogódź się z myślą, że nie zadowolisz wszystkich Czasem także samej siebie. Zaakceptuj to, kim jesteś, żyj w zgodzie z sobą, tak jak lubisz. Daj sobie do tego prawo i uwierz, że nie musisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iza49
moze zachowam na koniec dlaczego tkwie w tym zwiazku moj maz na poczatku zwiazku tez czasami przyznawal sie do jakis bledow to nie znaczy je rozumial o co chodzi, robil to dla zalatwienia swoich spraw(np. zeby sie ze mna przespac) zalagodzic sytuacje ale tak jak pisalam wczesniel to przeciez inny typ, moze twoj cos rozumie moj mial zawsze niskie poczucie wartosci bo byl chorobliwie zazdrosny to byl jeden z koszmarow a poza tym CHAD u niego pozwalal mi na oddech , spal, nic nie robil a potem byl koszmar teraz mi odpowiada na pytanie o swoje chore zachowanie " przecierz ja zawsze bylem pier.....ty" pozdrawiam cie serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iza49
do majalou podziwiam cie, jestes silna,wiem ze to poza polska ale musisz poszukac pomocy potrzebujesz wsparcia finansowego i psychicznego ten topik daje duzo ale ty musisz pomoc sama sobie masz kolezanke, kolege-popros o pomoc a jak ci panstwo UK nie pomoze to wroc pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samaaaa
Dziewczyny...co tu taka cisza? wszystko u was w porzadku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EdytkaMc
jak jest cicho to albo jest bardzo dobrze:) czgo wszystkim zycze albo bardzo zle , ze nawet napisac nie moga... ale wole tak nie myslec czytalam o chad rzeczywiscie ciezki przypadek na wszystko teraz sie wynajduje choroby pozdrawiam dziewczyny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
czytam poprzednią część topiku i emocje wzięły górę.Skąd się bierze tylu bydlaków.Powinni gnić w bólu wiele lat za to co robią.Wnioski mam takie ,że trzeba być wyrachowaną ,zimną cwaniarą , bez litości ,żeby podejmować decyzję o małżeństwie.Te scenariusze wszystkie takie same.Tak żal mi nas kobiet , jak ufnie wchodzimy w małżeństwo z nadziejami a kończymy w piekle , z którego tylko część wyjdzie.Szkoda czasu na takie coś. teraz już wiem ,że nigdy nie poświęcę żadnemu facetowi energii i czasu ,wolę to spożytkować na siebie i syna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Suczka nam odeszla - zostaly dwa nowonarodzone szczeniaczki. Robimy wszystko zeby przezyly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo ❤️ Nic dodac, nic ujac... Skrzywdzila nas ta jedna, konkretna osoba (albo kilka, ale konkretnych, osob) - i ich wlasnie nalezy sie wystrzegac lub tez im podobnych. Reszta swiata nie jest odpowiedzialna za dranstwa jednostki. Ja osobiscie zas przezywam ogromna potrzebe bycia samej, co zreszta niedlugo nastapi - a co dalej tego nie wiem, ani sie nie zarzekam. Wiem jedno - jest mi ze soba dobrze i nie mam, jak kiedys watpliwosci czy sobie sama poradze i ze bez partnera bede jakby "mniej wartosciowa" bo to bzdury wierutne. Kiedys w to wierzylam ale tak mnie wychowano. Partner czy jego brak nie ma nic wspolnego z poczuciem naszej wartosci bo jestesmy nia same w sobie. Szczeniaczkami opiekuje sie maz jako ze ma wiecej czasu - wlasciwie poswieca im caly czas. I oby to sie z pozytkiem dla nich odbylo. Jak dotad sa zdrowe, karmione regularnie i czyszczone wiec jak tak dalej pojdzie to przezyja. Mam co prawda druga suczke ale ona nigdy nie miala mlodych (jest wysterylizowana) i sie ich boi, ucieka pod stol jak zaczynaja piszczec. Liczylam przez chwile ze moze sie kolo nich polozy i choc je ogrzeje. Probowalismy tez z kotem ale on zachowuje sie podobnie - ma to wszystko w d*pie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmiana
Dziewczyny nie jest łatwo,tak bardzo za nim tesknie,az mnie to boli.Telefon jest wciąz w moich rękach,a nawet jak sie nie powstrzymam i zadzwonię to on nie odbiera.Boli jak cholera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boli i bedzie bolalo. Tylko stopniowo ten bol zniknie, Ty musisz uzbroic sie w cierpliwosc i pamietac, ze jesli wrocisz - sytuacja sie powtorzy. Na poczatku oczywiscie bedzie pieknie, cieplo i rozowo - zapewnienia, obietnice itp - a potem stara, dobra rzeczywistosc z toksykiem. Ile razy wrocisz - tyle razy spotka Cie to samo. Jesli zdecydujesz sie wytrwac - pamietaj: nagroda jest spokoj. Nie musisz dzielic jego problemow z samym soba ktore on sam powinien rozwiazac dla wlasnego dobra, a nie zrzucac na innych. Cokolwiek jednak zrobisz pamietaj - to Twoje zycie, twoj wlasny wybor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość InnyFacet
A co jesli w zwiazku kobieta jest toksykiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do faceta
Jesli kobieta jest tpksykiem w twoim zwiazku , to od niej odejdz. Im szybciej tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anle26
Nie wiem gdzie mam sie zwrocic...ani nie wiem do kogo mam sie zwrocic. Slepo sie zakochalam, nie biorac nic pod uwage, a teraz zbieram tego krwawe zniwo. Moj maz niszczy mnie kazdego dnia. Jest agresywny, wulgarny, wybuchowy. Nie mozemy jednej rozmowy przeprowadzic normalnie, bo zawsze mnie zaatakuje. Zawsze. Wykancza mnie to... wykancza... nie potrafie juz.... Przyklad? Rozmawiamy o tym, ze chcemy rozkrecic firme, ja sie pytam jak z tymi podatkami itp., on "co??!!! a po co si epytasz???!!! na co sie pytasz!!!" Krzyk i jeb drzwiami. Tak jest codziennie. Mysle, ze jest to zaburzenie osobowosci paranoidalnej. Straszny syf. Syf a nie zycie. Mamy mala 3miesieczna coreczke, gdy noca tulac mala do snu juz druga godzine otrzymuje wiadomosc w postaci "Czemu ona kurwa tak placze". To moj maz. To moje zycie. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samaaaa
Anle26 .......nie wyglada to dobrze. On zawsze taki byl czy od kiedy pokazalo sie dziecko. Jak mozesz napisz nam troche wiecej. Pisze nam, bo jest tu nas pare dziewczyn/kobiet, ktore beda chcialy ci jakos pomoc, czy teraz wyrazic swoja opinie. Powiem ci szczerze, ze boje sie o wasze dziecko, zeby on jej cos w nerwach nie zrobil jak placze, czy np jak sam z nia zostanie i nie bedzie mogl uspokoic jej. Anle26 jestes w PL?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Anle - Czy Twoj maz byl taki sam przed slubem? Bo jesli tak, to teraz to nie powinna byc zadna niespodzianka. Czesto dziewczyny mysla, ze jakos to bedzie, ze oni sie zmienia po slubie, albo nie chca widziec tych zlych cech. Czesto toleruja takie chamskie zachowanie myslac, ze to jest moze atrybut meskosci, sily, czy Bog wie czego. To jest typowe zachowanie toksycznego mezczyzny: ordynarnosc, agresja slowna (moze sie zamienic w agresje fizyczna, lub slowna + fizyczna), wieczne krytykanctwo, ponizanie, ignorowanie, wysmiewanie, szydzenie. Jak z takim czlowiekiem mozna zyc?? Trzeba zalozyc opaske na oczy, zatyczki do uszu, wlozyc helm na glowe, a nawet w razie potrzeby cale uzbrojenie. Gdyby nie bylo prawa, to najlepiej w takiego walnac granatem. A jak jest prawo, to najlepiej sie rozwiesc, bo jak nie, to kobieta po paru latach staje sie wrakiem psychicznym i fizycznym. Na dziecko w takiej rodzinie dziala to wszystko tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anle26 - moj maz to podobny typ. Wyszla z niego prawdziwa natura ok 2 lata po slubie. Wytrzymalam (z trudem) 8 lat - biorac pod uwage moje czeste wyjazdy (kilka razy do roku) do Polski to dalo sie przetrwac. Teraz sie uwalniam, kupuje wlasny dom, separacja bedzie wkrotce orzeczona. Maz pokazuje swoja "lepsza" strone ale nie robi to na mnie wrazenia. Korzystam bo jak mowi przyslowie: daja to bierz, bija to uciekaj ;) Obylo sie bez szarpaniny, maz prawdopodobnie obawia sie ze nie wyrazenie zgody przez niego spowoduje ze wyjde z przemoca domowa i bedzie sprawa nieprzyjemna bo z orzekaniem o winie. A tak - ja oplacam dosc spore kwoty sadowe (ok 2000 euro) bo chce miec spokoj, spisuje sie literalnie ze wszystkiego, bedzie orzeczona rozdzielnosc majatkowa. Rozmawiamy o tym spokojnie. Atmosfera sie oczyscila choc maz niestety, nadal prostakiem pozostaje i ma prostackie zachowania. Tylko ze na mnie juz to nie dziala negatywnie, jego problem. Poza tym znalazl sobie zajecie w ktorym sie spelnia - szczescie w nieszczesciu ze nasza suczka odeszla i osierocila te dwamale szczeniaczki; maz sie nimi pieczolowicie zajal, juz maja ponad tydzien i sa zdrowe. Ja zas latam od osla do posla zalatwiac sprawy bo mi sie wszystko na jeden czas zwalilo - i zakup domu, i sprawy prawne, i naturalizacja. Plus to ze mlodszy syn zaliczyl testy na prawo jazdy i bedzie teraz bral lekcje praktyczne (za pol roku egzamin). Samochod zmienilam w pazdzierniku i jestem super zadowolona - to jest to czego zawsze chcialam, dynamika, szybkosc itp - gdyby nie jeden dosc istotny problem - pali ok 13l na 100 km a przy rosnacych cenach paliwa to jest po prostu nieoplacalne. Dziennie robie ok 150 km i tak bedzie jeszcze przez co najmniej pol roku (wylaczajac wakacje), dopoki mlodszy prawka nie zrobi i nie zacznie sam jezdzic do szkoly. Ostatni rok przed matura nie zmienie mu szkoly na lokalna bo to by byla glupota. Chce wiec zmienic samochod na bardziej ekonomiczny. Wystawilam subaru na sprzedaz, zobaczymy. Na razie jednak jezdze i sie ciesze :D Kolejny problem - dom. Tzn super by bylo gdybysmy zawsze takie problemy mieli :D W zasadzie juz wybralam nowy, 5-letni dom w miasteczku na fajnym osiedlu (tylko ok 35 blizniakow), umeblowany, wykonczony na wysoki standard, cena nie do negocjacji bo fakt faktem dom jest tego wart. Wszedzie blisko,do centrum ok 10 min na butach. Jest komunikacja publiczna. Ale cos za cos - prywatnosc raczej ograniczona, maly ogrodek na tylach domku - ale za to powierzchnia mieszkalna 130 m kw, jasne pokoje, duze, glowna sypialnia z wc i prysznicem; trzy lazienki, kuchnia z litego drewna - tylko strych trzeba by bylo przystosowac (velux + podloga) i kolo ogrodka cos porobic. Dom ktory nie wymaga zbyt wiele pracy w utrzymaniu, ogrzewanie gazowe (tansze od olejowego), miejska kanalizacja i woda. Synowi sie bardzo podobalo, juz sobie pokoj wybral. Ale ze ja lubie pobuszowac po stronach nieruchomosci, wynalazlam inny domek - wolno stojacy, ok 2 km za miasteczkiem. Jest duzy trawnik na froncie, podjazd naokolo domu (mozna zaparkowac z tylu), stare drzewa, zywoplot, domku nie widac prawie z drogi. Jest odnowiony, powierzchnia tez ok 130 m kw ale jedna lazienka tylko. Zas za domem oprocz garazu blaszaka i komorki jest ok 15 arow laki. I to wszystko pojdzie duzo taniej niz ten domek w miescie. Na tyle taniej, ze zostanie mnostwo kasy na dobudowanie drugiej lazienki i ubikacji i umeblowanie (jest nieumeblowany ale ma za to wbudowane szafy w kazdej sypialni, sa na bialo pomalowane ale przeciez to mozna zmienic, ja robie wtapianie obrazkow w podloze wiec moge zrobic z tych szaf cuda albo choc okleic je/pomalowac na jakis fajny kolor). Problem w tym ze jest to troche daleko od miasteczka i droga waska, wyboista, bez pobocza. Czyli trzeba bedzie dojezdzac, w wyjatkowych przypadkach na butach chocby dla relaksu sie przejsc. Co mnie w tym miejscu urzeklo to owa prywatnosc - tam sie wrecz ja czuje. Ale roboty byloby o wiele wiecej przy utrzymaniu takiego domu. Mlodszy syn na studia pojdzie wkrotce i bedzie mial w doopie robote kolo domu. Ale co to za wielka robota skosic trawnik, kupilabym kosiarke i sama bym sobie poradzila. Podoba mi sie ta laka za domem - spory potencjal. Mam obejrzec ten dom dokladniej, nie wiem czy nie ma wilgoci, czy jest dobrze izolowany przed zimnem, jak wyglada strych itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill 😍 Ja wzięłabym ten domek za miasteczkiem. Kocham przyrodę, prywatność, wręcz intymność. No i daje dużo większe mozliwości na przyszłość. A syn i tak się wyprowadzi już niedługo, Ty masz samochód, do sklepu zawsze można podjechać. A dom kupujesz raczej na wiele lat. Ja zawsze wybrałabym dom z ogrodem, bo jednak od wiosny do jesieni dużo można byc na powietrzu bez narażania się na spojrzenia ciekawskich. A dla mnie to bardzo dużo. W tym domku w mieście nie masz już możliwości rozwoju, bo powierzchni działki nigdy nie zmienisz, to taka lepsza forma blokowiska. A Ty raczej jestes indywidualistką :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rento - ten dom finalnie bedzie dla mlodszego syna jak sobie bedzie zycie ukladal. Corce dam mieszkanie w Krakowie. A ja zalatwie sobie tutejsze gminne male mieszkanko, zeby spokojnie rozstac sie z tym swiatem i nie pozostawiac po sobie jakichs spraw spadkowych. Starszy syn pewnie pojdzie do zakladu, chyba ze oddam go wczesniej jak nie bede sobie dawac z nim rady bo roznie to moze byc. Dom z ogrodem idzie za niska cene i faktycznie ma ogromny potencjal. Bylam tam dwa razy i podoba mi sie otoczenie, prywatnosc - nie widzialam go jeszcze od srodka ani go nie sprawdzalam ale to w najblizszych dniach. Roznica w cenie zaplaci za uporzadkowanie obejscia, umeblowanie i innowacje ktore bede chciala wprowadzic. Domek szeregowy w miescie jest nowoczesny, ma trzy lazienki, wszystkie urzadzenia agd wbudowane w szafki ktore sa z litego drewna. Umeblowany, szafy, lozka, skorzane sofy. Ale nie ma duszy, nie ma "tego czegos" i nigdy nie bedzie mial, zawsze to bedzie taki pol-blokowiec. Wygodny niesamowicie bo to widc na pierwszy rzut oka, i jasny. Ale czegos mi w nim brakuje... I jest nazbyt "sterylny".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×