Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Eutenia To brzmi bardzo silnie. Naprawdę. ....więc leczę... z mocą napisane. !!! Tak trzymaj. A lzy oczyszczaja ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenia ❤️ kwiat] 🌻 Gdy plakalas po przeczytaniu tego-czulas chyba bol,wscieklosc,rozzalenie,rozgoryczenie,gniew itd. itp? 🌻 Czemu sie nad tym zastanawiam? Chyba jeszcze duzo za malo o tym mowilas.Moze spróbuj tez o tym,co boli popisac.Tylko moze nie pisz piórem,bo mozesz miec jednego wielkiego kleksa. :-) 🌻 Ja,jak mnie cos zaboli psychicznie,emocjonalnie,a nie mam w danym momencie mozliwosci pogadac z kims innym(np.jest noc),lub nie mam w danym momencie ochoty gadac z kims innym,gadam sama ze soba na kartce. Pisze wtedy sobie sytuacje,czuje uczucia,nazywam je.Czasem płacze.Potem jest mi lzej. Mnie to pomaga. :-) Cieplutko Cie pozdrawiam,baaaaaaaaaaardzo cieplutko. ❤️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill 🌻 serce] 🌻 Dzieki. :-) 🌻 Pewnie nie przeczytalam czegos dokladnie,tylko przelecialam,bo mnie cos innego w Twoim tekscie zainteresowalo.Czasami,na szczescie bardzo rzadko,mi sie to zdarza. :-) Sorki. To nie bylo uwazne sluchanie(w tym przypadku czytanie). Czyli jesli chodzi o Twoja przeszlosc,ogladasz ja czasami-bez emocji,po prostu ogladasz? 🌻 Oneill-mam wrazenie,ze Ty sie bronisz,uciekasz przed miloscia.OK,SIEDZ sobie w tej Twojej twierdzy przed napascia milosci,bliskosci. :-) 🌻 A moze przyjazn z jakims facetem?Przyjaznisz sie z jakims? 🌻 Uwazasz,ze kazdy czlowiek moze byc samowystarczalny.Moze,tylko po co sie tak meczyc?Juz to przerobilam.Kuzwa,jeszcze z 2-ka,potem 3-ka dzieci. Ja wystarcze sama sobie i wystarczam,ale czlowiek potrzebuje przeciez chocby obecnosci innych ludzi.Mamy sie w pustelnikow zamienic? :-) Nie rozumiem chyba calkiem,co chcialas przekazac. 🌻 Uwazam,ze latwiej mi sie zyje,jezeli mam pewnosc,ze w razie czego sama sobie poradze.Non stop nie zamierzam.Czlowiek jest wg.mnie jednakowoz istota stadna.Lubie i umiem byc sama czasami,ale lubie byc tez w rodzinie,z przyjaciolmi,z ludzmi.Czasami mam takie nastroje,ze lubie byc sama,nie mam ochoty na towarzystwo. 🌻 Co do spotkania,to chetnie sie do Ciebie wybiore(juz sie ciesze :-D ),ale nie trafie sama od przystanku.Dla mnie jest tam za duzo kluczenia,tzn.dla mojej orientacji przestrzennej w zabudowanym miescie.Moge sie pytac ludzi co chwile i dojde.Poradze sobie.It's OK.Napiszesz date,godz.,to zrobie tak,zeby mi na 99,999 % nic nie wypadlo.W razie czego wroce nawet w nocy.No problem. 🌻 Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenia ❤️ Dzieki za wiedze.Skad wiedzialas,co mi sie przyda w tym momencie w moich przemysleniach? ;-) 🌻 Enia-jestes niesamowicie empatyczna. Ronja 🌻 ❤️ 🌻 Wcale nie uwazam,ze przeszlam wiecej od Ciebie.Uwazam,ze kazdy doswiadcza zgodnie ze swoja w tym momencie dojrzaloscia do doswiadczen. 🌻 Ja tylko,gdy w pierwszym malzenstwie zalatwilam dziecinstwo,zalatwialam rowniez,na ile umialam,zalegle uczucia i problemy z tego malzenstwa,potem(po rozstaniu,gdy bylam sama),niewiele mi zostalo do zalatwienia.W drugie malz.weszlam juz,uwazam,dojrzala do zwiazku,spokojna.Nie znalam sie wtedy jeszcze nic,a nic na alkoholizmie i nie zdawalam sobie sprawy,w co wchodze.INNE DOSWIADCZENIE.Znow nie pasowala mi sytuacja.Nie zmienilo sie to,co wazne.Nie czulam sie dobrze w tymzwiazku-wyprowadzilam sie z niego. 🌻 Popelnilam blad-gdy bylam sama,nie zdobylam wiedzy o alkoholizmie(bo zwykle ucze sie tego,co mi potrzebne,uznalam to za niepotrzebne juz-przeciez rozstalam sie z alko).Poza tym nie wyszlam jeszcze z zastraszenia po 2-gim malz.Z powodu sytuacji zyciowej,za wczesnie wyjechalam z Polski.I co z tego,ze mialam zalatwione problemy z przeszlosci,z przeszlego zwiazku(oprocz zastraszenia,co dalabym rade zalatwic bedac w nastepnym zw.)jezeli nie wiedzac nadal odpowiednio na temat alkoholizmu(zdazylam liznac te wiedze),wpakowalam sie znow w zwiazek z alko?? Wylazlam z tego zwiazku. 🌻 Teraz zamierzam na razie przyjaznic sie z plcia przeciwna.Wlasnie tak.Zastanawialyscie sie nad tym,ze w przyjazni faceta i kobiety nie ma oczekiwan,jest wieksza szczerosc, Przeczytalam gdzies,ze "PRZYJACIEL TO KTOS,KTO DAJE CI TOTALNA SWOBODE BYCIA SOBA" Tak wlasnie jest.Jest mi zdrowo,swobodnie,szczesliwie.Po co wlazic w oczekiwania,wymagania,zadania,czasami nawet nadmierne,skoro MOZNA SIE PRZYJAZNIC? Tak po prostu sobie byc w PRZYJAZNI.Mnie to odpowiada.Dobrze sie w tym czuje.Nie potrzebuje MIEC faceta.Moge BYC z przyjacielem.Nie potrzebuje,zeby facet mnie mial,jak rzecz.Wole,zeby ze mna byl jak z przyjacielem.Jezeli obydwoje sie w tym zgadzamy-jest-tak uwazam-OK.Tak mysle teraz.Co nie znaczy,ze nie zmienie zdania.Ale niekoniecznie. 🌻 Do 28-go roku zycia robilam tak,jak Ty.Ze zwiazku w zwiazek,bez przerw.Wtedy jeszcze nie znalam,nie rozumialam siebie i tylko troche sie ze soba przyjaznilam.Nie ruszylam wtedy nawet dziecinstwa.A Ty masz jeszcze,z tego,co piszesz,cos niezalatwione z przeszlych Twoich zwiazkow.Jakies chyba emocje,problemy.Jak Cie czytalam,to zastanawialam sie w pewnym momencie-z kim Ty wlasciwie moglabys sie rozstac(czy gotowa jestes)-z obecnym,czy z bylym? 🌻 O tej zlosci mozemy kiedys pogadac.Duzo przeszlam ze swoja.I cos jeszcze zostalo.To jest chyba jedyny moj problem niezalatwiony do konca.Mam jeszcze sprawy do zakonczenia rozwiazania.A moze ta zlosc juz tez sie stala tylko sprawa do rozwiazania? :-) Rzeczywiscie jednak to jest temat rzeka.Moze sie kiedys uda pogadac w realu.Moze 1-na noc wystarczy? :-D 🌻 :-) Pozdrawiam Was Wszystkie cieplutko. 💤 💤 Dobranoc,ide spac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenia ❤️ Dzieki za wiedze.Skad wiedzialas,co mi sie przyda w tym momencie w moich przemysleniach? ;-) 🌻 Enia-jestes niesamowicie empatyczna. Ronja 🌻 ❤️ 🌻 Wcale nie uwazam,ze przeszlam wiecej od Ciebie.Uwazam,ze kazdy doswiadcza zgodnie ze swoja w tym momencie dojrzaloscia do doswiadczen. 🌻 Ja tylko,gdy w pierwszym malzenstwie zalatwilam dziecinstwo,zalatwialam rowniez,na ile umialam,zalegle uczucia i problemy z tego malzenstwa,potem(po rozstaniu,gdy bylam sama),niewiele mi zostalo do zalatwienia.W drugie malz.weszlam juz,uwazam,dojrzala do zwiazku,spokojna.Nie znalam sie wtedy jeszcze nic,a nic na alkoholizmie i nie zdawalam sobie sprawy,w co wchodze.INNE DOSWIADCZENIE.Znow nie pasowala mi sytuacja.Nie zmienilo sie to,co wazne.Nie czulam sie dobrze w tymzwiazku-wyprowadzilam sie z niego. 🌻 Popelnilam blad-gdy bylam sama,nie zdobylam wiedzy o alkoholizmie(bo zwykle ucze sie tego,co mi potrzebne,uznalam to za niepotrzebne juz-przeciez rozstalam sie z alko).Poza tym nie wyszlam jeszcze z zastraszenia po 2-gim malz.Z powodu sytuacji zyciowej,za wczesnie wyjechalam z Polski.I co z tego,ze mialam zalatwione problemy z przeszlosci,z przeszlego zwiazku(oprocz zastraszenia,co dalabym rade zalatwic bedac w nastepnym zw.)jezeli nie wiedzac nadal odpowiednio na temat alkoholizmu(zdazylam liznac te wiedze),wpakowalam sie znow w zwiazek z alko?? Wylazlam z tego zwiazku. 🌻 Teraz zamierzam na razie przyjaznic sie z plcia przeciwna.Wlasnie tak.Zastanawialyscie sie nad tym,ze w przyjazni faceta i kobiety nie ma oczekiwan,jest wieksza szczerosc, Przeczytalam gdzies,ze "PRZYJACIEL TO KTOS,KTO DAJE CI TOTALNA SWOBODE BYCIA SOBA" Tak wlasnie jest.Jest mi zdrowo,swobodnie,szczesliwie.Po co wlazic w oczekiwania,wymagania,zadania,czasami nawet nadmierne,skoro MOZNA SIE PRZYJAZNIC? Tak po prostu sobie byc w PRZYJAZNI.Mnie to odpowiada.Dobrze sie w tym czuje.Nie potrzebuje MIEC faceta.Moge BYC z przyjacielem.Nie potrzebuje,zeby facet mnie mial,jak rzecz.Wole,zeby ze mna byl jak z przyjacielem.Jezeli obydwoje sie w tym zgadzamy-jest-tak uwazam-OK.Tak mysle teraz.Co nie znaczy,ze nie zmienie zdania.Ale niekoniecznie. 🌻 Do 28-go roku zycia robilam tak,jak Ty.Ze zwiazku w zwiazek,bez przerw.Wtedy jeszcze nie znalam,nie rozumialam siebie i tylko troche sie ze soba przyjaznilam.Nie ruszylam wtedy nawet dziecinstwa.A Ty masz jeszcze,z tego,co piszesz,cos niezalatwione z przeszlych Twoich zwiazkow.Jakies chyba emocje,problemy.Jak Cie czytalam,to zastanawialam sie w pewnym momencie-z kim Ty wlasciwie moglabys sie rozstac(czy gotowa jestes)-z obecnym,czy z bylym? 🌻 O tej zlosci mozemy kiedys pogadac.Duzo przeszlam ze swoja.I cos jeszcze zostalo.To jest chyba jedyny moj problem niezalatwiony do konca.Mam jeszcze sprawy do zakonczenia rozwiazania.A moze ta zlosc juz tez sie stala tylko sprawa do rozwiazania? :-) Rzeczywiscie jednak to jest temat rzeka.Moze sie kiedys uda pogadac w realu.Moze 1-na noc wystarczy? :-D 🌻 :-) Pozdrawiam Was Wszystkie cieplutko. 💤 💤 Dobranoc,ide spac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
cześć, moja historia jak każda inna tutaj. było poniżanie, krytykowanie, przemoc psychiczna i fizyczna. jestem w trakcie wychodzenia z tego... po raz drugi. tym razem jest lepiej. pierwszy raz gdy się rozstałam z m praktycznie nie żyłam. nie robiłam nic tylko wyłam, nie byłam w stanie zadbać nawet o podstawowe rzeczy potrzebne do życia. czułam się tak jakby ktoś mi odłączył rurkę z tlenem. okropne doświadczenie. teraz jest lepiej. boli jak jasna chol...ra, ale pozostało mi trochę tlenu. staram się dotrzeć w czym problem ze mną..co musze przepracować. któraś z dziewczyn napisała że jak boli tak bardzo to znaczy że "to" jest chore i trzeba się tym zająć uleczyć to. i tu u mnie zaczyna się problem. przyjrzałam się "temu" i co widzę, widzę że najbardziej boli nie to że byłam poniewierana przez m, ale to że może kogoś sobie znaleźć bądź już znalazł, boli również fakt porzucenia. Do tego dotarłam i dalej ani rusz. Nie wiem co teraz powinnam z tym zrobić. Wiem że wynika to z bardzo zaniżonego poczucia własnej wartości. Szukam szperam w dzieciństwie i do niczego nie mogę się dokopać. Dziewczyny co ja mam dalej z tym zrobić jak ratować siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ronja 🌻 Zapomnialam Ci dopisac,ze nie zaluje niczego,co bylo.Ciesze sie,ze dzieki temu,co bylo, jestem taka wlasnie. 🌻 Zycze Wszystkim milego dnia.Niedlugo wychodze do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Smutku 🌻 ❤️ Fajnie,ze sie odezwalas,ze sie tu pojawilas.Ja juz nie mam czasu przed praca,ale dziewczyny zapewne sie odezwa.Zagladaj tu czesciej,to jest "pomocowy"topik. :-) 🌻 Pozdrawiam Cie cieplutko.Trzymaj sie,dobrze dla Ciebie,ze szukasz pomocy. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@maja - swoja przeszlosc ogladam z emocjami, ale one moga byc silniejsze lub slabsze. Nie zdarzylo mi sie nigdy patrzec wstecz na chlodno. Czesto sa to (zwlaszcza teraz, kiedy powalczylam troche z upiorami) bardzo mile wzruszenia. Wspomnienia mojej okolicy, ktora zmienila sie na zawsze a w mojej pamieci pozostanie taka, jaka byla przed laty. Kiedy jestes dzieckiem, wszystko wydaje sie wieksze, odleglosci nie do pokonania wiec ow swiat tuz przed horyzontem to jakby inna bajka... A ja marzylam zeby tam kiedys pojsc. Przeczytane ksiazki, lato spedzone w ogrodzie, oczekiwanie na choinke przez Bozym Narodzeniem... Dopiero teraz zaczynam doceniac w pelni pozytywy dziecinstwa i te mile chwile. Mam pelna swiadomosc ze razem latwiej, ale to razem to nie przypadkowa osoba ale ktos, przy kim (jak napisalas pozniej) czulemy sie swobodni bedac soba a nawet rozwijamy siebie prawdziwego. Zaznalam takiej przyjazni, takiej wiezi w swoim zyciu i wiem jak wiele to znaczy i ile sil dodaje. Akceptacja bezwarunkowa tego, kim jestes i jaka jestes. A jesli upomnienie, krytyka - to wylacznie konstruktywna, bo jakos podswiadomie psychika sie nie buntuje i nie oburza tylko przyjmuje ja jako dar. Musze sobie to wszystko przypomniec, jako memento. Minelo ponad 20 lat. Pamietam tylko owo totalne wrecz zaufanie i pewnosc, jaka daje taka wiasnie wiez. Po raz pierwszy w zyciu wlasnie wtedy zrozumialam, jakimi zasadami rzadzi sie prawdziwa, szczera przyjazn plynaca z glebi serca i z przekonania. Bo wydawalo mi sie do tamtej pory, ze jak ktos mnie pozna blizej i lepiej to ucieknie, odrzuci mnie, wysmieje, wyszydzi, ukarze - i balam sie pokazywac swojej prawdziwej twarzy (zakladajac, ze wiedzialam kim jestem bo wydaje mi sie ze jednak nie do konca). Ten lek przed odrzuceniem mnie niemal paralizowal. Ale wrocmy do "tu i teraz" - jestem sama i "na swoim" od lipca dopiero i chyba zdziebko za wczesnie planowac jakies wiezi czy przyjaznie. Nie znam zbyt wielu ludzi a tych ktorych znam to pobieznie. Wiekszosc mieszkancow to wynajmujacy - dzis tu, jutro tam... Juz trzech sasiadow sie zmienilo. Poza tym to jednak krotki okres by kogos lepiej poznac. Tutaj, co nie tylko ja zauwazylam, ludzie sa mili, uczynni i uprzejmi ale szanuja swoja prywatnosc, nie odwiedzaja sie. Pewnie, ze moglabym chodzic do pubu bo tam wre zycie towarzyskie ale jakos nie przepadam, nie mam potrzeby. Jak mi sie zachce to pewnie pojde. Na razie chce sie nacieszyc swoim zyciem i samotnoscia. Wiesz, ja mam troszke odmienna sytuacje rodzinna i potencjalny przyjaciel musi ja zaakceptowac z calym dobrodziejstwem inwentarza. Ludzie, w szczegolnosci mezczyzni, w tym wieku sa wygodni i maja prawo - wiec moje szanse na bycie w zwiazku oceniam na raczej niskie, ale to mnie akurat nie martwi. Pewnie, ze przydalaby sie druga osoba chocby do pomocy czasem, takiej technicznej typu zostac z synem na jakis czas zebym mogla cos zalatwic czy zawiezc go do szkoly. I umiec opanowac go gdy sprawia problemy. Reszta to juz calkiem normalne zycie. Zapisalam sie zima na portal randkowy - bardziej po to, by sprawdzic swoje reakcje, ale skonczylo mi sie czlonkostwo i nie przedluzylam. Dla mnie to na razie strata czasu. Nie bawi mnie to, nie czuje "bluesa". Spotkalam sie raz z bardzo milym gosciem na kawie ale tak niezobowiazujaco i fajnie spedzilismy czas, naturalnie, bez udawania. I na tym poprzestalam. Moja reakcja na owo spotkanie byla bez emocji, zwykle cieszymy sie na randke a ja tak to potraktowalam: no fajnie jest, wyjde sobie na kawe, pogadam z gosciem, jak bedzie pogoda to pojdziemy na spacer - ale bez tego napiecia czy oczekiwania jakie zwykle towarzyszy w takich chwilach. Nie czuje sie samotna - bardziej "samotnie" bylo mi w zwiazku kiedy doswiadczalam roznych nieprzyjemnych rzeczy ze strony partnera. Chyba jestem w stadium rekonwalescencji. To mnie cieszy bo przezcale lata bylam zbyt emocjonalna jesli chodzi o ten temat. Potrzebuje samotnosci jak powietrza. I wlasnie teraz mam okazje najskuteczniej sobie pomoc. Sa sprawy, ktore mi sie w sobie nie podobaja. Chociazby to, ze mam sklonnosci do martwienia sie przechodzacego w panikarstwo - czy sobie poradze, czy wystarczy mi kasy itp. Sa to glownie troski o sfere materialna mimo iz nie mam sie czego az tak obawiac bo nie zyje ponad stan. I chce nad tym popracowac. Pewnie i cale mnostwo innych spraw by sie znalazlo gdyby spojrzec uwazniej ;) Nie mialam okazji tak na dobre nacieszyc sie samotnoscia w swoim zyciu - teraz nadszedl ow czas. Nie bronie sie przed czymkolwiek ani nie uciekam. Nie szukam okazji. A to nie jest rownoznaczne. Ostatnio rozwazam kwestie leku zaindukowanego - czyli nie naszego wlasnego ale tego, ktory przekazaly nam osoby majace na nas wplyw. We mnie jest tego przewazajaca wiekszosc. Napisze na ten temat pozniej, zdanie powyzej to taki "reminder".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:), witajcie Oneil,chce Ci szczegolnie podziekowac za Twoje wpisy. Szczegolnie za ten o szkolach, studiach, o wszelkich dokonaniach zwiazanych z Twoja praca. Niezmiennie wdzieczna jestem Yeez, za Jej niezmordowanie w probach wyciagania mnie z mojej odchlani - jestes mi bardzo bliska Yeez i pozostaniesz. Na tym forum, juz nie tylko na topiku, tym, tu, "poznalam" czlowieka ktoremu zawdzieczam niewymownie duzo. Gdybym Go posluchala wczesniej, moze dzis bylabym gdzie indziej, w lepszej sytuacji. Pamietam, gdy kasowalam swoje wpisy jako turkusek, rozpetalo sie tutaj male piekielko. Niepotrzebnie. Dzis przyznaje racje osobie, ktora ocenila mnie, jako zbyt deficytowa, zeby moc sie wypowiadac z pozycji zdrowej jednostki. Kimkolwiek bylas, jestes - masz racje, przyznaje Ci ja w 100%. Moze niektore z Was pamietaja, jeszcze kiedy pisalam tutaj jako stuk puk, ze sa rany ktore jatrza przez lata. Mozna dumnie zadzierac glowe i udawac ze nie boli, albo tuszowac. Ale przychodzi taki dzien, kiedy prawda lamie kolana, uginasz sie pod jej ciezarem i dowiadujesz sie o sobie, ze ... wiele przegralas. Ze mnie nie dane bylo miec cieplego i stabilnego domu, tak potrzebnego akurat szczegolnie mocno mojej duszy, ze tulaczka po swiecie, to tylko poglebienie rozedrgania, akurat w moim przypadku, ze ilosc przyswojonej literatury nie rowna sie umiejetnosci ogarniecia jej emocjonalnie, ze wiedza nie rowna sie umiejetnosci zycia, ze choroba fizyczna, czlowieka oszpeca fizycznie, ale i dobija psychicznie ... wreszcie ze wszystkie karty na jakie stawialam nie niosly ze soba zadnej wygranej, tylko same straty. Gdy w tym swiecie, w ktorym licza sie: uroda, usmiech, przedsiebiorczosc, zaradnosc, seksapeal, siec realcji towarzyskich, zawodowych, prywatnych, umiejetnosc brylowania w srodowisku, ponadprzecietne kompetencje ... itd. itp, ktos taki jak ja odnajduje sie jako nikt, przegrany i z niczym, za ktorego plecami w srodowisku szepcze sie niewybrednie polprawdy, guzik prawdy, spekulacje i sumuje fakty, z zaprzeszlych czasow, gdy reagowalam jak zaszczuty zwierz na bezdusznosc i zaczepki, gdy to sie wlasnie dzieje, odkrywam o sobie prawde. Krwawiaca, bolesna, nieublagana, prawde. Skonczylam elitarne liceum, studia, stypendia, podobnie jak Ty Oneil, i w moim przypadku, kazdy sukces byl oczywisty, a kazda porazka powodem do gnebienia, wytykania nawet lata pozniej. I dopiero teraz dociera do mnie, ze byc mna, oznacza nie byc tym na kogo sie wyksztalcilam, ze w ogole nie o sukces chodzi. Ze przegralam. Czas sie poddac. Opisuje, co dzieje sie u mnie. Ale ten scenariusz, w roznych odslonach dotyczy wszystkich osob, ktore tocza walke same ze soba, o utrzymanie czegos lub kogos przy sobie, co lub kto wydaje sie nam konieczny do zycia. Przegralam wszystko na czym w zyciu mi zalezalo. Cieplo domu, zdolnosc kochania, pragnienie bycia kobieta i kobieca, z oszpeconym cialem, dusza, psychika, ukochanie przestrzeni, milosc do zawodu. Od tego - od przegranych - odwracaja sie wszyscy. Jak jeden maz. Nie ma zludzen, swiat nie potrzebuje trudnych prawd. Swiat potrzebuje latwoprzyswajalnych polprawd. Zostalam tylko sama ze soba. Czyli z czym? Z kim? Kim tak naprawde jestem? W nozdrzach nadal czuje wiatr. Mimo spetania, mimo okaleczen, nadal czuje wiatr. Tam na dnie jest schowana istota mnie. I kazda z nas to ma. Kazda. To cos instynktownego, pierwotnego, mocnego, prawdziwego. To pomoze przetrwac. Tego glosu nalezy sluchac. Moze pamietacie - marzylo mi sie, by ktos kiedys poznal mnie jak ten Zaklinacz Koni, i zrozumie mnie - ta jaka jestem, prawdziwie, przestanie wiklac mnie w jakies role i scenariusze, z ktorch kazda jest dla mnie jak wiezienie. Od kiedy przeczytalam te ksiazke, postacia z jaka sie utozsamilam byl Pielgrzym, kon. Wiec wierzylam, ze zdarzy sie cud i natkne sie na zaklinacza, ktory mnie uleczy. Pamietam tez, ze Ewa, nie na tym forum, na innym, napisala - "Ty jestes swoim wlasnym zaklinaczem, tylko jeszcze o tym nie wiesz". Tak. Istoty tego kim prawdziwie jestesmy nie da sie z nas wydrzec. Zadna sila tego nie zniszczy. Czy damy jej zyc, zalezy od tego czy ugniemy kolana i poddamy sie. To brzmi przewrotnie. Ale tak jest. Tylko poddajac sie prawdzie, o tym ze sie przegralo, ze sie popelnialo bledy, ze sie stracilo i co, ze mamy TYLKO siebie, TYLKO to co w nas pierwotne i TYLKO temu mozna zaufac, daje nadzieje. Do mnie dotarlo, ze NIE byc architektem niesie ze soba wiecej powietrza niz chcialam przyznac. Ze miec NIC, otwiera przede mna inna perspektywe. Ze NIE oczekiwac juz cudow, uwalnia mnie od zludzen. Ze pogodzic sie z tym co prawdziwie tylko moge, eliminuje konflikt, w jakim zylam - NIE dla mnie salony: urody, towarzskie i wykwintnosci tego swiata, NIE dla mnie milosc, NIE dla mnie rodzina. Jestem tylko tym kim jestem. Nikim wiecej, nikim mniej. Mam w sobie ... tylko "tu i teraz". "Nauka z końmi według koncepcji Horse Assisted Education posiada jednak pewne cechy, których w coachingu w ogóle nie ma. Z końmi wchodzimy w przestrzeń, w której pokazują się nasze działania. Terapeuci czy coachowie skupiają się na tym co mówimy i myślimy oraz na tym co mówimy, o tym co robimy. W pracy z końmi widać działanie, działanie „tu i teraz w realnej sytuacji, bez wizualizacji, scenek, odgrywania ról. Widać jak działamy, jak reagujemy intuicyjnie i jak się to ma do tego, co o tym działaniu myślimy i mówimy. A kto to ocenia? My sami. Horse Assisted Education to sposób na samodoskonalenie." via http://horsefeedback.pl/horse-assisted-education/kon-jako-business-coach-i-life-coach/ http://www.liderzy.com.pl/content/files_s/Swiat-koni.pdf Pozdrawiam Was dziewczyny. Turkusowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maju ❤️ Co czułam? Gniew,złość,wielki żal,osamotnienie w tym moim bólu i krzyku. Krzyku rozpaczy. Tylko molestowana w przeszłości osoba ( będąc dzieckiem) zrozumie DOKŁADNIE drugą molestowaną. Możliwe że zraziłam/przestraszyłam nowe koleżanki szukające tutaj pomocy i wsparcia ale chcę wam powiedzieć że z własnej woli siedzę tu już od 2006 i tylko to miejsce jest miejscem dla mnie odpowiednim aby ciężar złego dotyku miał ujście,tak właśnie stało się ze mną wczoraj. Nie miałam zamiaru was urazić ani przestraszyć ani zrazić do siebie. Ja też tutaj przychodzę pomóc sobie i wczoraj mnie dopadło niespodziewanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
smutek123 Rozumienie swojej sytuacji i swojej psychiki to proces. Nie da się, aby ktoś w kilku zdaniach powiedział ci o co w tym wszystkim chodzi, zresztą każdy człowiek jest inny i inną ma swoją historię. Po prostu szukaj, czytaj. Myślę, że czytają ten topik wiesz już, że ważne są m.in. takie rzeczy jak: - umiejętność stawiania granic i niepozwalanie na przekraczanie ich, - to wynika częściowo z poczucia własnej ważności, godności - czyli poczucia własnej wartości - świadomość, że nie wszyscy ludzie są dobrzy i mają dobre intencje - są ludzie manipulujący, wykorzystujący, dysfunkcyjni choć na takich nie wyglądają - tak właśnie radzą sobie w życiu, takich można tylko unikać - nigdy, przenigdy nie zakładać, że ktoś zmieni się, jak pod moim wpływem zrozumie, bo robimy to egoistycznie dla spełnienia własnych marzeń, a każdy człowiek ma prawo być jaki chce, każdy odpowiada za siebie i to należy przyjąć do wiadomości - skupić się na sobie, pokochać siebie, nauczyć się czuć się dobrze w życiu będąc sama, bez nikogo - wiedzieć, że uzależnienie naszego nastroju, samopoczucia, sensu życia od wybranego przez nas człowieka jest cholernie dysfunkcyjne, jest wyrazem naszej słabości i jeszcze niedojrzałości emocjonalnej (wynikającej z historii naszego życia i naszych doświadczeń głównie w rodzinie oraz funkcjonujących stereotypów społecznych, które taką postawę uważają za normalną tzw. prawdziwą miłość, jednak to nie upoważnia nas do spoczęcia na laurach) Czytałaś "Kobiety, które kochają za bardzo" ? To moim zdaniem podstawowa lektura, która pokazuje gdzie problem i co w sobie leczyć. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@AnAb - fajnie, ze sie odezwalas, ale bede polemizowac ;) Osoby z Twojej przeszlosci, ktore mialy wplyw na Twoje myslenie, mialy problem same z soba, z wlasna samoocena. Stad ich ataki, umniejszanie, ustawianie do pionu, pokazywanie gdzie Twoje miejsce. Bo mogli - bylas slabsza i nie umialas sie przeciwstawic, stanac we wlasnej obronie. To podle, ale niestety tak to dziala we wszystkich przypadkach. W Twoim, w moim i wielu, wielu innych. Wybor nalezy do Ciebie i - ale czuje w Twoich wypowiedziach (tych z niedalekiej przeszlosci rowniez) rezygnacje z walki. OK, nalezy akceptowac stan rzeczy i to kim sie jest (i jakim sie jest) ale nie umniejszac siebie. Ty sie chyba panicznie boisz kolejnego rozczarowania, ale miedzy innymi z tych wlasnie rozczarowan sklada sie zycie. I wcale nie trzeba wielkich nadziei - byle owej nadziei nie tracic... Zawsze jest cos do osiagniecia, do wygrania, zawsze czegos wiecej chcemy. Tylko czy jestesmy w stanie po to siegnac i o to zawalczyc... Przeciez nie mamy tak znow wiele do stracenia, prawda? I chyba lepiej jest myslec o sobie pozytywnie niz negatywnie i uwazac ze jest to pozbawienie zludzen. Przeciez kazda z nas ma jakies wartosci pomiedzy wadami. Do tego, ze nie jestes stworzona do rodziny czy partnerstwa tez nie ma sensu dorabiac filozofii - uwierz ze znam cale mnostwo singli ktorzy sa zadowoleni z zycia a ich celem nie bylo malzenstwo czy posiadanie dzieci. To presja spoleczna pcha nas w zwiazki w ktorych nie jestesmy szczesliwi. Choc moze rownie dobrze okazac sie w niedalekiej przyszlosci, ze jednak poczujesz potrzebe bycia z kims i stworzenia rodziny. Najlepiej zostawic ten temat otwarty i byc posrodku: ani parcia, ani negowania. Przeczytaj sobie blog, ktory wrzucila Abssinthe kilka stron temu, jest tam bardzo ciekawy (w pozniejszych wypowiedziach jego autorki Harriet bodajze) urywek o reakcji na zlosliwe uwagi. Babka ma bardzo zdrowe podejscie do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
maja2204 Powiedz, gdzie znaleźć pana, który chce przyjaźni z kobietą ? Naprawdę myślisz, że są tacy ? Bo byłabym zainteresowana ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Oneil, moja wypowiedz moze i wyglada na filozoficzna, ale w gruncie rzeczy jest bardzo prosta :) rezygnacja z walki czasem jest konieczna, zeby zrozumiec kim sie naprawde jest - pisze o sobie, ale pisze tez do dziewczyn, ktore czuja ze byc moze tego potrzebuja; co do reszty, tylko musnelam temat, tez nie chce sie rozwodzic, nie wrocilam na topik, chce tylko powiedziec, ze poddac sie, ze przestac walczyc, czasem bywa ta wlasciwa droga do uwolnienia siebie - to wszystko - moze sa, bywaja, czytaja to osoby, ktorym wlasnie tego potrzeba - tylko potwierdzam - dziala Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gingerbreadnew :-) 🌻 Dzieki za super skrót do wiedzy.Bardzo mi sie to podobalo.Chyba to wydrukuje,wytne i jak bede miala jakies watpliwosci,to do tego zagladne. Podobalo mi sie to krotko,zwiezle i tresciwie. :-) 🌻 Cieplutko pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gingerbread new ❤️ My sie znamy od naszych mlodych lat,od chyba 18 roku zycia. Dłuuuuugo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oj Turkusek, Turkusek...
Widać po Tobie, że wybitna inteligencja i nadwrażliwość to piekło...dziewczyno, nie idź tą drogą...nie umiem tego lepiej napisać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypominanie
Dziewczyny, zerwałam z nim....nie wiem czy ktoś tu się jeszcze moją sprawą interesuje, ale chciałam się z Wami tym podzielić;) Dałam sobie i jemu kilka dni, myslałam intensywnie i doszłam do wniosku, że ten związek nie ma przyszłości (wiem, eureka). Powinnam była zerwać pierwszy raz kiedy mnie wyzwał, nie mógł znieść myśli, że ja współżyłam wcześniej, a tak męczyłam tyle lat i siebie i jego. Czuję sie dziwnie, jakby mi brakowało tlenu, ale wiem, że to słuszna decyzja i tak nigdy nic nie było z tego. Łudziłam się tyle czasu, że mnie zaakceptuje, ale jak widać za bardzo sie różniliśmy. Staram się patrzeć w przyszłość, zajmuje się nauką, czytam, spędzam czas w domu albo na uczelni jakoś daje radę, brakuje mi go, ale mam nadzieje, ze to minie. Tłumacze sobie, że nigdy nie zaczął by mnie szanować, zwłaszcza mając świadomość, że pozwalałam sobie na takie traktowanie. Przeraża mnie jedna myśl, mianowicie mam 23 lata i dwóch partnerów seksualnych (mój były i on, teraz też były), czuje, że i za jednym i za drugim razem podjełam złą decyzję i żaden facet tego nie zaakcpetuje. Ja sama siebie z tym nie akceptuje. Wydaje mi się, że przez moją głupotę i słabość przegrałam szanse na normalne życie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stagosia85
Tutaj można zamówić poradniki dla osób które doświadczają przemocy w związkach: www.przemiana.otwarte24.pl Księgarnia Psychologiczna Przemiana Literatura Uzależnień, Współuzależnienie Asertywność Psychoterapia Przemoc w rodzinie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dodo żywa skamienielina
Piekłem nie jest inteligencja czy nadwrażliwośc :) Piekłem są niewłaściwe autorytety (rodzice) w dziecinstwie. A droga osoby o określonych predyspozycjach osobowosci jest drogą właściwą właśnie tym predyspozycjom. Trzeba tą drogę przejść i wyjść na prostą. A osoba o odmiennych właściwościach intelektualnych nie ma ani latwiej ani trudniej. Po prostu inaczej :) Każdy zmaga się ze sobą w sposob właściwy sobie. Nie mozna nikomu dodać ani odjąć. To każdy przeżywa sam. Walczy, poddaje się, znów walczy, aż nauczy się zaklinać własne moce. I wtedy następuje autentyczne poddanie, jako wyraz akceptacji absolutnej. To długi proces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill 🌻 Z tego,co piszesz,rozumiem i czuje tak,ze juz niewiele zostało Ci do załatwienia z tamtego okresu przeszłosci(dzieciństwa).Mam tez wrazenie,ze wlasnie to robisz.Ciesze sie. :-) Co do negatywów-jednak jeszcze cos boli? :-( 🌻 A co z troche blizsza przeszloscia? Np.Twoi byli,przyjaciele itp.? 🌻 A'propos portali randkowych-mam podobne podejscie.Robie chyba wszystko,zeby sie nie umowic i wlasciwie chyba nie mam zamiaru sie w to bawic.Ja bym tylko porozmawiala.Po co wlazlam?Nie wiem,chyba tylko dlatego,ze lubie nowe doswiadczenia,zmiany,lubie zyc.Czasami laduje moje akumulatory,zeby byc pelna energii,spokoju,milosci,zyc pelnia zycia,spelniac marzenia.Widzialysmy sie w okresie mojego ladowania akumulatorow.Albo inaczej-poznalas Maje 2. Teraz jestem Maja. :-) 🌻Wracajac do facetow i zwiazkow.Z tego,co pamietam,w zdrowym zwiazku czlowiek czuje sie bezpiecznie,nie czuje motyli w brzuchu,napiecia,moze sie to wydawac nam wrecz nudne,bo-tak to rozumiem-nie ma juz hustawki,nie ma intensywnosci emocji,nie ma euforii i depresji.Jest zrozumienie,ale przeciez nie zawsze.Jest milosc,ale kazdy czuje i okazuje po swojemu.Jest spokoj-na ile jestesmy spokojni.Jest poczucie bezpieczenstwa-na ile umiemy to sobie i komus dac.NIE MA IDEALU.My mozemy dazyc,czy dazymy do idealnego zwiazku.NIE MA IDEALNYCH ZWIAZKOW.Jestesmy tylko ludzmi,albo az ludzmi.W zdrowym zwiazku nie ma oczekiwan.Oczekiwania gubia zwiazki.W milosci zawiera sie przyjazn.Zaufanie sie buduje,a nie ma sie go od razu,na wstepie. 🌻 Przyjazn z facetem?-dla mnie OK.W przyjazni jest budowana bliskosc,budowane zaufanie,przyjaciela sie kocha po przyjacielsku.W przyjazni czlowiek czuje sie bezpiecznie.Zyje sie po swojemu,rozumie po swojemu,czuje po swojemu.W przyjazni jest akceptacja,tolerancja,dobre samopoczucie. Dlaczego to wszystko,czyli PRZYJAZN ginie w milosci,w ktorej powinna sie zawierac?Ja rozumiem to tak,ze milosc to cos wiecej niz przyjazn.Przeciez milosc to przyjazn +cos tam.To co sie dzieje z przyjaznia w milosci?Moze sie ludziom pomylily pojecia,moze maja zle skojarzenia z miloscia?z rodzina?ze zwiazkami?z dobrem?z zyczliwoscia?z wiara? :-( Przeciez PRZYJAZN JEST PRZYJAZNIA,A MILOSC MILOSCIA,tak jak ja jestem soba,a Ty soba.Ja jestem ja,a Ty jestes Ty. A czym sie rozni Przyjazn od milosci?Czym sie rozni zwiazek przyjacielski od milosnego?Ja mam swoje zdanie,ale czegos nie rozumiem,co sie dzieje.Jak sie na to patrze,to jakby pomieszaly sie na tym swiecie,w tej cywilizacji,podstawowe pojecia.Tak to rozumiem,jakby slowa byly po to,aby sie mniej rozumiec.To po co mowic,po co tworzyc nowe slowa? 🌻 Koncze na razie.Jestem zmeczona.Ale jestem tu i teraz,chociaz ziewajaca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@AnAb - "ze poddac sie, ze przestac walczyc, czasem bywa ta wlasciwa droga do uwolnienia siebie - to wszystko - moze sa, bywaja, czytaja to osoby, ktorym wlasnie tego potrzeba - tylko potwierdzam - dziala". Na pewno ta metoda pozwala uzyskac spokoj. I na pewno komus - jak sama piszesz - wlasnie tego potrzeba. Juz wspomnialam, kazdy ma swoja droge. I jesli on sam sie z tym czuje komfortowo - to jest OK. Jesli uwazasz, ze zyskalas o wiele wiecej wlasnie w taki sposob, to jest jak najbardziej w porzadku. Kazdy ma swoja droge do spelnienia, tylko kwestia w odnalezieniu tej wlasciwej. Moge sie nie zgadzac - ale szanuje czyjes poglady. Mam prawo sie nie zgadzac bo jestesmy rozni przeciez. ❤️ @wypominanie - wyobraz sobie, ze na tym swiecie sa mezczyzni ktorych nie interesuje z kim, kiedy i co robilas zanim Cie poznali ale Ty sama. A najlepiej przyjmij to za pewnik :D Poprzednio trafilas niefortunnie i tez przyjmij to jako uczenie sie na bledach. Wyciagnij wnioski. Zastanow sie nad soba - dlaczego takich partnerow przyciagnelas, dlaczego z nimi bylas, dlaczego znosilas obelgi i bezsensowne oskarzenia tak dlugo? Jestes jeszcze bardzo mlodziutka (oczywiscie w tym wieku wydaje sie jaka ja jestem juz stara, jaka przyszlosc przede mna ;)) i masz ogromne szanse na szczesliwy, spelniony zwiazek. Tylko popracuj nad soba i nie pakuj sie w pierwsze lepsze ramiona pocieszyciela, bo bedzie powtorka z rozrywki. Masz cale mnostwo czasu na zwiazek i wykorzystaj go dla siebie. Bo dla siebie wlasnie jestes najwazniejsza. Pamietaj o tym. Nikt nie jest dla Ciebie wazniejszy od Ciebie samej. ❤️ @Maja - czy cos boli, czy cos zostalo? Moze bardziej do zrozumienia a nie do przerobienia, ale im wiecej rozumiem tym staje sie spokojniejsza. Zawsze chcialam zrozumiec moich rodzicow, co nimi kierowalo (oni sami pewnie nie umieliby na to pytanie odpowiedziec), skad ow ogromny lek przed zyciem swiatem, ludzmi. I chyba powoli odnajduje odpowiedz, poniekad poprzez wlasne doswiadczenia. I wszystko staje sie jasniejsze a we mnie jest coraz wiecej spokoju. A jesli cos zaboli to wyjdzie na swiatlo dzienne a ja juz bede wiedziec, jak sie z tym rozprawic. Momentem przelomowym bylo zalozenie ze bede ze soba szczera bez wzgledu na cokolwiek. Prawda wyzwala. I nie bede niczego chowac po katach - jesli zaboli to zaczynam rozkladac na czesci pierwsze. Czesto teraz wracam pamiecia do dziecinstwa, do mojego rodzinnego domu i wspominam go jako cieple i jasne miejsce. Chyba nigdy dotad tak go nie postrzegalam. Moi byli? Jakos nie wracam do dawnych zwiazkow, moze czasami na okolicznosc przykladu jakichs niemilych doswiadczen. Moje dwa malzenstwa niezle mnie spustoszyly psychicznie, wybralam niewlasciwych mezczyzn - i tyle. Widze w nich podobienstwa do mezczyzn, tworzacych archetyp w moim dziecinstwie. Mniejsza zreszta o az tak dalekie i karkolomne porownania. Sama bedac zaburzona nie moglam wybrac odpowiednio. Nie umiejac zyc w harmonii nie dazylam do niej. Co najmniej polowa odpowiedzialnosci za owe nieudane zwiazki spada na mnie i moje niefortunne wybory. Ale przynajmniej mam tego swiadomosc. Nigdy nie mialam problemu np z nadmiernym piciem partnera bo oni jesli pili to okazjonalnie. Natomiast zaobserwowalam ze mimo iz bardzo chcialam dla kogos znaczyc wszystko, dla nich zawsze bylo wazniejsze cos innego niz ja i nasz zwiazek. Jak nie praca to rodzina, jak nie rodzina to znajomi, przyjaciele. I to nie na zasadzie chocby rownosci - ale dawania do zrozumienia ze jestem na dalszym planie. A moze wlasnie dlatego ze tak bardzo tego pragnelam - byc dla kogos najwazniejsza. Zeby ktos sie o mnie troszczyl bezwarunkowo. Teraz widze, ze wlasnie to w sobie trzeba odnalezc - nie szukac Bog wie gdzie i uporczywie schodzic na manowce. A potem gorycz rozczarowania. Blad w zalozeniu. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W mojej rodzinie lek byl przekazywany z pokolenia na pokolenie. Lek przed samodzielna egzystencja. Moja matka zwykla mawiac, ze ona i jej rodzenstwo musialo isc do pracy w mlodym wieku, zeby pomoc ich wlasnej matce. Ergo - ich matka nie bykla samodzielna, nie radzila sobie zyciowo, podpierala sie dziecmi. Owe dzieci byly jednak niesamodzielne bo oddawaly matce wyplate i ona nia zawiadywala. Zyli w jednym domu, wszystko wspolne - i to sie przenioslo na pozniejsze zycie. Bodajze trzy czy cztery rodziny na kupie. NIby rodziny, niby z dziecmi ale nikt nie byl tak naprawde na swoim, nie mogl sie usamodzielnic. Jak sie wyprowadzili na swoje to wtedy strach - jak my sobie poradzimy. Radzili sobie niezle, ale lek byl w nich do konca. Nikt nie nauczyl ich samodzielnosci tak naprawde. To, ze ktos pracuje od mlodych lat nie ma znaczenia jesli ten mlody czlowiek nie moze porownac swoich potrzeb z mozliwosciami, nie rzadzi sie sam wlasnymi pieniedzmi i nie zyje za nie od pierwszego do pierwszego, oplacajac rachunki, kupujac jedzenie itp. Ja tez jak poszlam do pracy musialam cala wyplate oddawac matce, bo taki byl jej model, uwazala ze tak jest wlasciwie. Zreszta - innej opcji nie znala i nie chciala rozwazac, na moje stwierdzenie ze ten czy tamten ma wyplate dla siebie odpowiadala: to idz do nich i mieszkaj z nimi albo ze oni oplacaja rachunki, zapewniaja dach nad glowa, wikt i opierunek a jezeli czegos chce na wlasne potrzeby to wystarczy poprosic. Pracujac rzadko kiedy mialam tych pare groszy na wlasne wydatki, chyba ze wzielam chwilowke - ale i tak wiedzialam ze o to bedzie awantura bo owej chwilowki nie "autoryzowalam". Ich kontrola byla niczym innym jak zapewnieniem sobie namiastki poczucia bezpieczenstwa. Nie mieli tego w sobie to szukali na zewnatrz. Swiat byl wrogi, swiat mogl skrzywdzic i odebrac to co twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×