Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Byc moze to juz bylo na naszym topiku - ale mimo wszystko warto powtorzyc: http://www.youtube.com/watch?v=AW579icDRSA dedykuje szczegolnie tym, ktorzy widza przyszlosc jaka pietrzace sie problemy a walka z nimi wydaje sie niemozliwa... Wszystko jest mozliwe. Wszystko. A to, co mozliwe zalezy od nas samych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Na życiowym zakręcie.....
Witam. Postanowiłam napisać bo chyba szukam pomocy... szukam kogoś kto podpowie mi jak znaleźć w sobie siłę, żeby odejść od męża. Może napiszę trochę o sobie... Jestem młodziutka, mam 22 lata, małżeństwem jesteśmy od 10 miesięcy, a parą 7 lat, mamy 3 tygodniowego synka. Hmm... kiedyś byłam bardzo wesołą, towarzyską dziewczyną ale wszystko się zmieniło... teraz nie mam ochoty wychodzić nawet do sklepu... To on mnie tak zmienił... Zresztą on też strasznie się zmienił albo mnie dopiero teraz zaczęło przeszkadzać jego zachowanie. Tak mój mąż jest alkoholikiem tyle, że on nie widzi w tym problemu. Ważni są dla Niego koledzy, a nie ja i synek. Ciężko jest się przyznać ale nie raz ani nie dwa mnie uderzył... zawsze pod wpływem alkoholu. Jest tak, że nie pije np 2 tygodnie i wtedy jest w porządku, jest miły, dobry, kochający, troskliwy ale jak wypije zamienia się w potwora... Wczoraj o 11 wyszedł z domu i do tej pory nie wrócił... Wiem, że nie mogę być, żyć z takim człowiekiem, nie mogę zgotować takiego życia, takiego ojca synkowi ale jak znaleźć w sobie siłę, żeby odejść?? Nie opisałam do końca tak wszystkiego bo nie da się tak w jednym poście... Zamieszczę link z moim topikiem, fajnie jakbyście przeczytały http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4459661&start=0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
cześć dziewczynki 🌼 dla was postaw twarde warunki ,leczenie ,spróbuj terapii dla rodzin ,jesteście oboje dosyc młodzi , ile on ma lat bo nie napisałaś? spróbuj najpierw tej drogi ,bo zawsze w takich związkach dwie osoby maja jakis problem,inaczej nie przyciągały by się wzajemnie.Ale bądź przygotowana równiez na to ,że terapia może nic nie dać i będziesz musiała ułozyc zycie sama.Masz wsparcie rodziny ,to dużo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Na życiowym zakręcie.....
On ma 26 lat. Problem w tym, że ja nie wiem czy chce to ratować... za wiele przykrości i upokorzenia doznałam od niego. Boje się właśnie tego, że to całe leczenie, terapia nic nie da i ucierpi na tym dziecko a przy okazji ja... Chciałabym zakończyć to raz na zawsze ale nie wiem jak... nie potrafię go wyrzucić, nie potrafię powiedzieć dość i przez to tak to się w kółko kręci. Kolejne wybryki, upokorzenia, czasem bicie... a ja wciąż wybaczam.... Najgorsze jest to, że ciągle pamiętam te dobre chwile a te złe jakoś znikają z mojej pamięci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, tak tylko testuje część 2. Pozdrowienia dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
ja bym i tak spróbowała terapii ,bo zakonczysz związek,a bedziesz miała żal do siebie kiedys ,tym bardziej że młodzi jestescie i rzadko w tym wieku znamy siebie ,nie obraź sie ale jest sie jeszcze duzym dzieciakiem ,i nie mam sie wtedy wszystkich rzeczy emocjonalnych uporzadkowanych.Twoja hustawka chęc wybaczenia i rozstania naprzemian jest objawem.Kazda z nas to przechodziła.Jezeli terapia nie pomoze małz ,z pewnoscia tobie cos da,byc może wzmocni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje ze jestescie Witaj:) Poa - Witaj, co u Ciebie? :) Wszystkie Dziewczyny, pozdrawiam! 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Maju🌼 Dziekuje za to,ze dzielisz sie ze mna swoimi spostrzezeniami i doswiadczeniami ze swego zycia. Doswiadczylas utraty tozsamosci,wiec wiesz o czym mowie...Potrafilas sie jednak odrodzic ,co takze jest moim celem.Jak Ty przepracowalas swoje dziecinstwo? W jaki sposob przyjaciel Ci pomogl?Myslisz,ze mozna pracowac nad soba samemu,czy konieczna jest pomoc psychologa? Maju,musze Ci napisac,ze zawsze jak czytam widomosc od Ciebie,to wyobraznia nasuwa mi Twoj obraz;-)Wyobrazam sobie Ciebie jako wysoka, postawna kobiete, z ciemnymi wlosami upietymi w koka...heh... Pozdrawiam Cie kochana, zycze milego weekendu. Maju,czy Ty dlugo juz jestes za granica?Masz bardzo dobry angielski?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Dobrze ze jestescie. Buziaki na poczatek...zawsze jak piszesz o swoim zyciu, to tak mi dajesz do myslenia,ze zwykle odchodze od komputera,zapalam papierosa i analizuje.Dla mnie jestes wielka...juz Ci pisalam niejeden raz. Tak wzruszajaco opisujesz swoje relacje z synem.A powiedz,lubisz jego dziewczyne?...pewnie moj niedlugo tez jakas przyprowadzi...hehehe. Pisalas,ze Twoj syn mial problemy z agresja w szkole.Moj tez,jeszcze w Polsce przed wyjazdem zostal pobity przez dwoch chlopakow,starszych od niego...sprawa skonczyla sie na policji.Ogolnie martwie sie o niego bo jest nadwrazliwy,taki dusza czlowiek,co kazdemu pomoze,pozyczy wszystko co ma ...ksiazki,tworzy muzyke,glowa w chmurach.i jak mysle o dziewczynach...to chcialabym,zeby go tam jakas nie skrzywdzila...heh,ale ogolnie zakceptuje jego wszystkie wybory. Zycze CI duzo odpoczynku i slonka w ten weekend.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulinko. Dzieki.Trzymam sie jakos...a Ty czujesz,ze ja caly czas bije sie z decyzja o wyprowadzce... Moje najszczersze gratulacje z powodu fajeczek. I wiesz,jak czytalam Twojego posta,jak napisalas,ze umiesz znowu smiac sie beztrosko z dzieckiem...pomyslalam,ma racje,to jest naprawde BEZCENNE. Pamietam jak kiedys tak sie zasmiewalam z synem. Pamietam,jak kiedys ,zupelnie niedawno,heh,4 lata temu,moje kolezanki,ktore pracowaly ze mna w hotelu,potrafily zostawac ze mna po 12 godzinnym nocnym dyzurze,zeby sie posmiac i pogadac..... Pytasz mnie o czarny scenariusz....przyszlosc bez m...moze lepiej widze przyszlosc z m. a w niej zniszczona nerwami kobietke,pewnie zaryczana,ktora sluzy do wyladowywania agresji swego pana i udaje,ze nie widzi jak on sie slini za byle kim na ulicy,jaki jest w dupe uprzejmy dla innych kobiet..nie chce tego. m zaprosil mnie na koncert w niedziele..Trebunie Tutki,zawsze chcialam zobaczyc...Paulina,jak pomysle,ze znowu mam gdzies z nim wyjsc,pewnie przed wyjsciem sie poklocic,a potem widziec jak patrzy na inne, nie chce....szkoda mi biletu,ale centralnie, nie chce mi sie isc. Pmietam jak kiedys pisalas o swoim m.ze oprocz tego wszystkiego ma rowniez inne problemy, o ktorych nie chcesz pisac. Paulina, u mnie jest tak samo. Nie pisalam wczesniej,bo ja ciagle sie boje,ze on jakos mnie znajdzie na tym forum. Powiem tak,on jest silnie uzalezniony od pewnej substancji,ktora jest zielona i sluzy do palenia. Od 10 lat. Nie wiedzialam jak go poznalam co to znaczy...a to znaczy mysli podporzadkowane tej substancji, agresja,jesli jej nie ma i wyzywanie sie na bliskich....dodatkowo on przeznnacza na to takie pieniadze,ze nie uwierzylabys.....ludzie,ktorych znam ,pracuja podobnie jak ja i on,potrafili cos odlozyc,pojechac na wakacje...on nigdy nie ma nic...i my przez niego czesto nie mamy.Kiedys to wszystko opisze. Caluje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Silna. Pozdrawiam i przytulam. SZykuj sie do Polski i niczego sie nie boj. I tak nie moge uwierzyc,ze on Cie puszcza sama...u mnie to by nie przeszlo.Wykorzystaj okazje. W zasadzie jestem o Ciebie spokojna,bo pisalas,ze juz bylas w Polsce przez miesiac i nie tesknilas,tylko odpoczywalas.... Mowilas juz rodzicom jaki masz plan? Co oni na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mała Tekla
Do: na życiowym zakręcie. Czy zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej jesteś w tym związku współuzależniona? Żeby popracować nad mężem- musisz zacząć od siebie. Tak, problem masz również ze sobą, bo wybaczasz szybko takie rzeczy, a to nie jest właściwe. Gorąco polecam wizytę u psychologa i książki o tej tematyce. Nie wyleczy się człowieka skłonnego nałogów- można je zastąpić innymi, mniej szkodliwymi dla niego i otoczenia. Plus jest w tym taki, że gdy on jest trzeźwy, to zachowuje się prawidłowo. Nie ruszysz z niczym, jeśli nie zaczniesz od siebie. Wizyta u terapeuty nie kosztuje nic. Musisz się spieszyć, zanim to wszystko nie zamieni się w piekło, a nie licz, że on stanie w miejscu z piciem. Jeśli się z nałogiem nie walczy, to on się rozwija. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Buszująca jak czytam Ciebie to mi sie serce kroi ,tak bardzo chciałabym ci dac siłe.Dziewczyna syna ,wazne zeby im bylo dobrze.Wole taka niz te galeriany z klasy:).Nie wtracam im się ,wazne ,że są szczesliwi.:* sciskam was ,wejde wieczorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
Halo halo! Jakaś przygnębiona dziś jestem :-( w sumie bez powodu.... No nic, byłam na spacerze, trochę pomogło. Buszujaca.. Rodzicom nie mówiłam jeszcze, powiem jak przyjadę i już zacznę "zamiatać" swoje życie. Po co mają się martwić i stresować bez potrzeby, i tak na razie muszę tu siedzieć. Tak Ciebie czytam i nasunęło mi się że może łatwiej by Ci było jakbyś na początek wywalczyła trochę miejsca dla Siebie... Jak m się innymi zachwyca to i Ty się zachwyć jakimś fajnym facetem, jak Ci mówi że do innej pójdzie to mu powiedz niech idzie. Najgorzej jest pierwszy raz puścić się tej uporczywej myśli że Ty musisz wszystko za wszelką cenę zrobić żeby on był zadowolony. Wiesz ja to mojego często musiałam błagać żeby on raczył zjeść obiad który zrobiłam (teraz to mi się takie nieprawdopodobne wydaje) a on potrafił jedzenie do śmieci wyrzucić - za karę dla mnie- bo 5 minut za późno podałam. Teraz mówię- nie chcesz nie jedz ty będziesz głodny, a co mnie to obchodzi... Przestań się kochana przejmować, zabiegać, skakać nad nim, to on przestanie wydziwiać to zobaczy że to już nie działa. Buziaki dla Wszystkich 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na życiowym zakręcie.... Twoja sytuacja jest trudna i myślę podobnie jak Mała Tekla zaczynasz wchodzić w silne współuzależnienie. Proponuję byś zaczęła od zgłębiania tematu choroby alkoholowej,poznaj wroga z którym walczysz bo tym co niszczy ten związek jest alkohol ,mąż jest tylko narzędziem w szponach uzależnienia,prawdą jest jednak że dalsze trwanie bezdecyzyjne w tym związku będzie prowadzić do tragedii. Wklejam artykuł przeczytaj proszę,myślę że znajdziesz tam odpowiedzi na swoje pytania. s. Marek Dziewiecki WSPÓŁUZALEŻNIENIE: PRZEJAWY I SPOSOBY PRZEZWYCIĘŻANIA Współuzależnienie, zwane też koalkoholizmem, zaczęło być w sposób systematyczny opisywane i analizowane w literaturze przedmiotu zaledwie kilkanaście lat temu. Ta druga nazwa wzięła się stąd, że odkrycie typowych symptomów współuzależnienia dokonało się w ramach terapii rodzin alkoholików. Dlatego właśnie początkowo uważano, że współuzależnienie jest spowodowane stresem, wynikającym z bliskiego i stałego kontaktu z osobą uzależnioną. W miarę poznawania tego zjawiska stało się oczywiste, że problem jest bardziej złożony. Okazuje się, że gdy uzależnieni przestają pić, to symptomy współuzależnienia u ich bliskich zwykle nie znikają. Czasem stają się nawet silniejsze i jeszcze bardziej dokuczliwe. Kontakt z osobą uzależnioną prowadzi zwykle do pojawienia się symptomów współuzależnienia, lecz prawdopodobnie nie jest ani jedynym, ani podstawowym ich źródłem. Badania skłaniają do wniosku, że osobowość o cechach współuzależnienia kształtuje się już w dzieciństwie, pod wpływem zaburzonych więzi. Zwłaszcza pod wpływem więzi z uzależnionymi rodzicami. W takiej sytuacji dana osoba ma nieświadomą tendencję, by wiązać się w swoim życiu dorosłym i małżeńskim z ludźmi uzależnionymi. A gdy to się już stanie, wtedy pojawiają się symptomy współuzależnienia, które w jakimś stopniu tkwiły w tej osobie od dzieciństwa. Ktoś o dojrzałej osobowości raczej nie zwiąże się z osobą uzależnioną (przypomnijmy tu wspomnianą wcześniej kobietę, która zrezygnowała z zawarcia małżeństwa po tym, jak jej narzeczony po raz drugi w ciągu dwóch lat ich znajomości nadużył alkoholu). Jeśli problemy z alkoholem pojawią się w istniejącym już związku, to dojrzały współmałżonek potrafi reagować stanowczo i kompetentnie już na pierwsze przypadki nadużywania alkoholu. Trwanie latami w destruktywnym związku z osobą uzależnioną jest zatem znakiem, że także ta druga osoba weszła w ten związek z poważnymi trudnościami osobowościowymi. Po kilkunastu latach badań psychologicznych zostały już dosyć szczegółowo opisane podstawowe kryteria i symptomy współuzależnienia. Wśród autorów odnotowujemy jednak nadal spore różnice poglądów na ten temat. W Journal of Psychoactive Drugs (1986) T. Cermak twierdzi, że podstawowe symptomy współuzależnienia to: * lokowanie uczucia własnej wartości w zdolności do kontrolowania uczuć i zachowań swoich i cudzych, mimo oczywistych doświadczeń, że konsekwencje są odwrotne; * zaspakajanie potrzeb cudzych w sposób uniemożliwiający zaspakajanie potrzeb własnych; * zaburzenie systemu granic, zarówno w sytuacjach intymności jak i osamotnienia; * bierne trwanie w związku z osobą o zachwianej osobowości (alkoholizm, narkomania, chorobliwa impulsywność); * doznawanie bardzo bolesnych emocji lub utrata wrażliwości emocjonalnej w okresie przynajmniej dwóch lat, bez szukania pomocy na zewnątrz. Z kolei P. Mellody (1993, s. 177-8) sądzi, że podstawowe symptomy współuzależnienia to skłonność do następujących skrajności: * brak poczucia własnej wartości lub arogancja i poczucie wyższości; * nadmierna bezbronność wobec bolesnych przeżyć lub nadmierna odporność (brak wrażliwości); * poczucie, że jest się człowiekiem złym i zbuntowanym lub poczucie, że jest się kimś zupełnie doskonałym; * nadmierna zależność od innych ludzi lub nadmierna niezależność (utrata potrzeb i pragnień); * brak elementarnej dyscypliny i wprowadzanie chaosu we własne życie lub przesadne, natrętne kontrolowanie siebie i innych ludzi. Podsumowując dotychczasowe badania psychologiczne można powiedzieć, że współuzależnienie to nie tylko i nie tyle efekt życia w bliskim kontakcie z osobą uzależnioną, co raczej pewien typ niedojrzałej osobowości, pewna skłonność (związana z osobistą historią rozwoju) do błędnych sposobów reagowania na problematyczne sytuacje życiowe oraz na zaburzone zachowania innych osób. Przebywanie z osobą uzależnioną powoduje oczywiście pogłębienie się trudności związanych z osobowością posiadającą skłonności do współuzależnienia. Życie w bliskim kontakcie z alkoholikiem nie jest zatem jedynym źródłem współuzależnienia. Jest raczej okolicznością, która odsłania osobowościowe problemy partnera, które istniały już wcześniej. W oparciu o dotychczasowe analizy można stwierdzić, że współuzależnienie okazuje się odrębną formą zaburzonej osobowości i wymaga specyficznej interwencji terapeutycznej. Symptomy współuzależnienia nie znikną bowiem w sposób automatyczny po ustaniu problemu alkoholowego czy po zerwaniu więzi z osobą uzależnioną. Terapia współuzależnienia bywa często trudniejsza niż terapia uzależnienia. Po pierwsze, trudniej jest w tym przypadku o prawidłową diagnozę, gdyż zaburzone zachowania osoby współuzależnionej bywają interpretowane jako „normalna reakcja na życie w bliskim kontakcie z człowiekiem uzależnionym. Po drugie, trudno jest przekonać osobę współuzależnioną, że alkoholizm współmałżonka nie jest jej jedynym problemem. Stąd decyzja o podjęciu terapii wymaga męstwa i łączności z Siłą Wyższą (por. P. Mellody, 1993, s. 179). Po trzecie, w Polsce oferta terapeutyczna w odniesieniu do współuzależnienia okazuje się zwykle mniej profesjonalna i gorzej zorganizowana niż oferta terapeutyczna dla ludzi uzależnionych. Najczęściej nie jest to terapia zamknięta ze specyficznym programem, lecz doraźna pomoc, uzyskana w ramach kontaktu z poradnią przeciwalkoholową, w poradnictwie rodzinnym, w ruchach samopomocy (Al-Anon, Kluby Abstynenta) czy w rozmowach z duszpasterzem. Z tego względu ważną funkcję w udzielaniu pomocy osobie współuzależnionej może odegrać ktoś, kto pełni szeroko rozumianą rolę doradcy duchowego. Pomoc ze strony doradcy duchowego jest konieczna od początku interwencji. Co więcej, jest ona zwykle najważniejsza i najbardziej potrzebna właśnie w początkowej fazie interwencji. Jeśli pierwszy kontakt ogranicza się do rozmowy z lekarzem czy psychologiem, to osoba współuzależniona po otrzymaniu informacji, że ma ona problemy nie tylko z kimś uzależnionym w swym otoczeniu, także z samą sobą i z własnym życiem przeżywa rozczarowanie i bunt, często wycofując się z dalszej współpracy. Pierwszym i chyba najtrudniejszym zadaniem doradcy duchowego jest motywowanie osoby współuzależnionej do podjęcia systematycznej pracy nad sobą w ramach terapii lub innej formy systematycznej pracy nad własną osobowością. Osoba współuzależniona jest zwykle przekonana, że to jedynie uzależniony powinien podjąć terapię i że tylko on musi się zmienić. Doradca duchowy powinien nie tylko pomagać takiej osobie w przezwyciężeniu typowego w pierwszej fazie buntu, rozgoryczenia, zniechęcenia, czy lęku. Powinien także ukazywać osobie współuzależnionej pozytywne motywy podjęcia pracy nad sobą. Motywami tymi jest miłość do samego siebie i do najbliższych oraz nadzieja na nową przyszłość. Motywy czysto psychiczne (przezwyciężenie trudności osobowościowych, dążenie do lepszego nastroju emocjonalnego, uczenie się skuteczniejszych strategii rozwiązywania problemów) nie są tu wystarczające. Miłość i nadzieja jest największą siłą motywacyjną. Drugim zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej, by zdobyła się na odwagę całościowego, dojrzałego rozumienia samej siebie i własnej sytuacji. Chodzi tu o odwagę popatrzenia na siebie nie z perspektywy bycia ofiarą, lecz z perspektywy wspólnej historii życia z osobą uzależnioną. Odwaga ta prowadzi do odkrycia prawdy, która wyzwala. Do odkrycia prawdy, że obie strony mogły inaczej postępować i dojrzalej reagować w obliczu pojawiających się trudności oraz że obecnie obie strony a nie tylko uzależniony - powinny wnieść wkład w budowanie nowej teraźniejszości i przyszłości. Odwaga oznacza też uznanie faktu, że nie tylko uzależniony jest poraniony fizycznie, psychicznie, duchowo, społecznie, moralnie. Również osoba współuzależniona doświadcza problemów osobowościowych związanych z całą swoją historią życia. Przeżywa określone trudności z emocjami, ze sposobami myślenia, reagowania, z nawiązywaniem kontaktów międzyosobowych. Pomoc w rozumieniu samego siebie i własnej sytuacji wymaga wprowadzenia osoby współuzależnionej w płaszczyznę antropologiczną, czyli taką, która uwzględnia całego człowieka, a nie tylko jego sytuację psychiczną. W tej perspektywie trzeba odróżnić osobę od osobowości. Osoba to coś więcej niż ciało, psychika, sfera duchowa. Osoba to coś więcej niż nawet suma tych wszystkich wymiarów. Osoba to ktoś, kto nie tyle składa się z ciała, psychiki i sfery duchowej, ile raczej ktoś, kto wciela się w te sfery, posługuje się nimi. Kryterium dojrzałości człowieka jest nie tyle obecny stan jego osobowości, co raczej jego sposób kierowania swoją osobowością i sytuacją życiową. W czasie terapii współuzależniony może nie przezwyciężyć wszystkich mechanizmów, sposobów myślenia i przeżywania, związanych ze współuzależnieniem, ale może zająć wobec nich zupełnie nową postawę. Może stać się nową osobą, z nowymi sposobami postępowania i budowania więzi, doświadczając nadal przynajmniej częściowo osobowościowych konsekwencji współuzależnienia. Zajęcie nowej, dojrzalszej postawy wobec siebie i świata oznacza przede wszystkim nauczenie się kompetentnej miłości wobec samego siebie. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest zatem ukazywanie kryteriów takiej miłości. Osobie współuzależnionej grożą skrajne postawy wobec samej siebie. Może ona litować się nad sobą i koncentrować na swoim poczuciu krzywdy z powodu życia z człowiekiem uzależnionym. Może też odnosić się do siebie z agresywnością i okrucieństwem, „karząc się w ten sposób za swoją sytuację życiową. Obie te skrajności są zachowaniami niedojrzałymi i destrukcyjnymi. Tymczasem kompetentna miłość oznacza przyjmowanie własnej rzeczywistości z prawdą i miłością. W kontekście miłości pozytywne prawdy o nas stają się źródłem radości i siły, a prawdy negatywne nie prowadzą do rozpaczy czy okrucieństwa, lecz mobilizują do przezwyciężania trudności oraz do rozwoju. Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej. Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony ponosząc konsekwencje własnej choroby uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie. Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne. Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciąg dalszy......... Pomoc w rozumieniu samego siebie i własnej sytuacji wymaga wprowadzenia osoby współuzależnionej w płaszczyznę antropologiczną, czyli taką, która uwzględnia całego człowieka, a nie tylko jego sytuację psychiczną. W tej perspektywie trzeba odróżnić osobę od osobowości. Osoba to coś więcej niż ciało, psychika, sfera duchowa. Osoba to coś więcej niż nawet suma tych wszystkich wymiarów. Osoba to ktoś, kto nie tyle składa się z ciała, psychiki i sfery duchowej, ile raczej ktoś, kto wciela się w te sfery, posługuje się nimi. Kryterium dojrzałości człowieka jest nie tyle obecny stan jego osobowości, co raczej jego sposób kierowania swoją osobowością i sytuacją życiową. W czasie terapii współuzależniony może nie przezwyciężyć wszystkich mechanizmów, sposobów myślenia i przeżywania, związanych ze współuzależnieniem, ale może zająć wobec nich zupełnie nową postawę. Może stać się nową osobą, z nowymi sposobami postępowania i budowania więzi, doświadczając nadal przynajmniej częściowo osobowościowych konsekwencji współuzależnienia. Zajęcie nowej, dojrzalszej postawy wobec siebie i świata oznacza przede wszystkim nauczenie się kompetentnej miłości wobec samego siebie. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest zatem ukazywanie kryteriów takiej miłości. Osobie współuzależnionej grożą skrajne postawy wobec samej siebie. Może ona litować się nad sobą i koncentrować na swoim poczuciu krzywdy z powodu życia z człowiekiem uzależnionym. Może też odnosić się do siebie z agresywnością i okrucieństwem, „karząc się w ten sposób za swoją sytuację życiową. Obie te skrajności są zachowaniami niedojrzałymi i destrukcyjnymi. Tymczasem kompetentna miłość oznacza przyjmowanie własnej rzeczywistości z prawdą i miłością. W kontekście miłości pozytywne prawdy o nas stają się źródłem radości i siły, a prawdy negatywne nie prowadzą do rozpaczy czy okrucieństwa, lecz mobilizują do przezwyciężania trudności oraz do rozwoju. Jednym z podstawowych sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą, czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości, wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości, ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd. Pojednać się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło, które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy. Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą teraźniejszość i przyszłość. Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość. Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej. Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu. Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony ponosząc konsekwencje własnej choroby uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie. Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne. Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego. Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000, s. 109-118 opr. ab/ab Copyright by Marek Dziewiecki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciąg dalszy... Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony alkoholiczki. Myśl o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 32). Ojciec potrafi kochać syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny. Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać, oraz że kochał go naprawdę dojrzale. Jeśli współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej separacji. Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna. Istotnym zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody, 1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI), niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości, która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się nie kończy (por. Kor 13, 4-8). Warto jeszcze podjąć problem przygotowania doradców duchowych w terapii współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii, a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności; rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz poradnictwa duchowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Załączam jeszcze link ,bardzo wartościowe spojrzenie praktyczne i mądre wskazówki. Buszująca Tobie również polecam te artykuły słowo alkohol zastąp substancją o której piszesz..............bo to jest zupełnie nie istotne jak nazywa się "uzależniacz"...mechanizmy są te same.... www.tenjaras.webpark.pl/al-anony.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tym pośpiechu zapomniałam o najważniejszym:)) Gratulacje dla Ciebie Paulino za złożenie 3 części topiku,pięknie zapoczątkowałaś tą część 🌻🌻 Pozdrawiam Wszystkie Kobiety i witam w nowej części :) Buszująca.....🌻 pamiętaj że Twoim podstawowym obowiązkiem jest dbanie o bezpieczeństwo swoje i dziecka,jeśli obawiasz się m i tego że może Cię odnaleźć w wirtualnym świecie to pozostaw informacje które mogą Ci zagrażać dla siebie......najważniejsze jest to co Ty wiesz!! Pytałaś mnie o czym ja marzę,(pamiętałam o tym pytaniu) ale miałam problem by Ci odpowiedzieć............wydawało mi się ,że wiem,ale ponieważ życie się zmienia więc i ja musiałam zweryfikować pewne rzeczy........na dziś o czym marzę ?..by zupełnie uwolnić się psychicznie od m.......gdy to już nastąpi wszystko inne nawet jeśli będzie bardzo trudne to bajka....... Pozdrawiam cieplutko ,trzymaj się dzielnie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duze dziecko
Witam,nie jestem tu pierwszy raz.Jestem z facetem,ktory jest po rozwodzie.Ja mam dziecko.Nie mieszkamy razem.Bardzo czesto słysze,ze jestem nie z tego swiata,ze zycie w swiecie marzen,ze wymysliłam sobie obraz męzczyzny.a takich nie ma.Ze nie powinnam oczekiwac niespodzianek,jakies nadmiernej czułosci,ze tak nie jest w zwiazkach.Jak on nie ma ochoty bo np ma zły humor albo jest na mnie wsciekły to nie odbiera telefonu,nie odzywa sie wcale,mimo ze wie ze mi jest z tym ciężko.Czesto lekcewaząco wypowiada sie o mojej pracy,o moim sposobie zycia,metodach wychowawczych.Wbija mnie w olbrzymie poczucie winy.Mam wrazenie ze nie staram sie tak jak powinnam,aby on był zadowolony.Troche to na zasadzie pana i pieska.Zarzuca mi ze ja sie mało staram,ze z mojej strony nie ma zaangazowania,ale tak nie jest.To ja dzwonię pisze.odwiedzam go.pytam jak sie czuje.Staram sie,ale nigdy nie wiem czy bedzie dobrze.Wielokrotnie mowiłam mu o tym,ale mam wrazenia ze jak do sciany.Po prostu pewne rzeczy nie mieszczą sie w jego krytteriach.Jest tez tak ze on wyraził sie jasno ze jak mi sie nie podoba to trudno,on nie bedzie za mną biegał.A wiec boję sie ze jak przestane sie odzywac to on nie zrobi nic.Zreszta na początku sie jeszcze starał a teraz miedzy nami jest corza gorzej.Owszem było wiele fajnych chwil.ale teraz wiem ze jest dobrze gdy jest po jego mysli. A ja?jestem załosna.Mam 30 lat,wykształcenie,prace,i mnostwo kompleksow.Oczywiscie jeszcze jedną wazną rzeczą jest to abym była zadbana,zawsze ładnie wyglądała no i usmiechała sie zawsze.Ktos kto zna swoja wartosc i kontroluje swe emocje powie ze dawno powinnam odejsc.JA mam osobowosc borderline i moze dlatego tak mi cięzko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Dużego Dziecka
Potrzebna Ci jest pomoc z zewnątrz, dobry psychoterapeuta. Musisz sobie pomóc , przecież masz dziecko i na nim ta cała sytuacja zapewne się odbija. Pisałaś o kłopotach ze zdrowiem. Masz objawy niedoczynnosci tarczycy, zbadaj koniecznie TSH, zrob Usg tarczycy. To też by mialo ewntualny wpływ na Twoje nerwy. Głowa do góry i do roboty :) Zrób wiosenne porządki z samą sobą, zrób pierwszy krok w lepsza przyszlość. Nie ma innej opcji. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednadruga
Dziewczyny, zabrałam się za swoją przemianę, usiłuję wyzwolic z toksycznego związku. Które książki mozecie mi polecic, które Wam pomogły? Przeczytałam juz "Kobiety, ktore kochają za bardzo" - polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny Jestem ciekawa co u Was? Ja dzisiaj byłam u fryzjera, obcięłam włosy..Taka zmiana na wiosnę:) Buszująca 🌼 jak moja Droga sobie radzisz? Jestem cały czas z Tobą i bardzo chciałabym dodać Ci otuchy w drodze do zdrowienia. Szkoda, że nie ma Cię w PL, bo łatwiej byłoby się spotkać w realu i pogadać, wesprzeć. Wiem, jak to jest bardzo potrzebne, tak na żywo..Mam nadzieję, że znalazłaś u siebie oparcie w kimś..Bardzo trzymam za Ciebie kciuki i myślę o tym, żeby Ci się udało:). Silna 🌼 Jesteś taka spokojna i nieugięta w tym co robisz.. Fajnie:) Dołki każdemu się zdarzają, jesteśmy ludźmi nie cyborgami. Mamy prawo się smucić, mamy prawo nie mieć humoru i mamy prawo się złościć. Ja łażę zła, bo palić mi się chce jak cholxxa. No. Ale obiecałam sobie więc trwam w postanowieniu, choć łatwo nie jest:( Wierna czytelniczka 🌼 Bardzo Ci dziękuję za linka do ciekawej stronki. Pogrzebałam i znalazłam coś dla siebie o potrzebie kontroli:) A w przyszłym tyg. idę na grupę dla DDA więc mam nadzieję, że mnie oświeci:) Dzięki za pochwalne słowo nt. wstępu. Miód na moje serce:) Próżna kobieta ze mnie, hihi. Buziaki:) dziekuje ze jestescie 🌼 Jak Ci idzie? Mam nadzieję, że teraz już z górki:) ściskam:) Maja 🌼 🌼 Pozdrówki:) Eutenia 🌼 🌼 Pozdrawiam:) takajednadruga 🌼 linki do książek masz na 1.stronie tego topiku. Linki do fajnych e-booków podawały dziewczyny w cz. 2 tego wątku. Pozdrówki:) Wszystkie Dziewczyny, których nie wymieniłam a czytają nasz wątek - pozdrawiam i życzę odnalezienia w sobie siły do zmian oraz wiary w to, że te zmiany są możliwe. To zależy tylko od nas. Nie ma innej drugiej siły sprawczej, nawet Bóg nie zmienia nas, tylko pomaga tym, którzy się nawrócili..Więc się nie poddajemy. Walczymy ze swoimi słabościami, szukamy w sobie woli do życia. Ona jest. Ukryta na razie, ale jest! Paliwa macie/mamy całe baki, potrzebny jest tylko zapłon!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Paula witaj ,tez myśle o Buszującej i innych ,tak jakos juz leci ,powoli sobie poukładam wszystko ,bylismy z synem wczoraj i dziś na słoneczku ,więc dosyc dobry dzień,Pozdrawiam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkowa k. 🌼 🌼 Odezwij się. Daj znać, jak Ci idzie. Nie martw się porażkami. Ciesz się malutkimi sukcesami. Nie zrażaj się potknięciami. Nie bądź dla siebie zbyt krytyczna, to samobójstwo na własnych emocjach. Ciężko wyjść z takiego uzależnienia szybko..Ale Ty wyjdziesz, tak jak wiele kobiet wyszło. Warunek jest tylko jeden: potrzebna jest własna wola. A Ty wolę masz! Ja to czuję, że masz! Nie byłoby Cię tu, gdybyś była pogodzona z sytuacją. prawda? Pisałaś kiedyś o szpitalu.. Czy udało Ci się to zrealizować? Cały czas o Tobie pamiętam. Skrobnij coś:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje ze jestescie no to fajnie, że tak miło upłynął Ci czas:)) pogoda ładna, więc trzeba się dogrzać w słoneczku. Ja również byłam z dzieckiem na rowerze i na rolkach, więc szaleństwo na powietrzu naładowało akumulatory:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny Miłego dzionka:) W centrum PL niebo zachmurzone, więc nie ma aury na spacerki. A jak u Was? Buziaki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
u nas tez pochmurno,Silna dopiero doczytałam to co napisałaś do Buszującej z tym obiadem,z tą karą,że za późno podałaś.Pretekstem może stać się wszystko,za późno podany obiad,źle umyty kafelek na podłodze,albo źle postawiony talerz na suszarce.Cieszę się ,że masz już za sobą błaganie Pana i władcy o zjedzenie obiadu.Czasami mam wrażenie jakby to była gra rozpuszczonych ,egoistycznych dzieci,.Jakby byli małymi chłopcami wyrywającymi skrzydełka muchom i patrzący co się stanie.Dlatego my musimy byc dorosłe,ale nie dorosłe w wychowywaniu ,tłumaczeniu biednym chłopczykom co zrobili xle .Tylko dorosłe w podjęciu decyzji -teraz dbam o siebie sama.Dotrzymasz kroku fajnie, nie dasz rady -odpadniesz.Czytałam kiedyś chyba na onecie o maltretowanych zonach.I jedno zdanie mi utkwiło.Dziewczyna była juz po terapii,mieszkała w osrodku dla samotnej matki z dzieckiem.No i małz oczywiście najeżdzał usiłował wymusić groźba i prośba powrót.Powiedziała mu;TERAZ JESTEM DLA CIEBIE JUŹ ZA SILNA,musisz poszukac innej.Zycze każdej tej siły .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieta kochanka ksiedza - o co Ci tak wogole chodzi? Bo ja nie rozumiem owej prosby o pomoc - kto i niby w czym ma pomoc? Ja tu nie widze milosci o ktorej w kazdym youtubowym filmiku glosno - az za glosno. Kocham powtarzane w nieskonczonosc i odmieniane przez wszystkie mozliwe deklinacje - nie swiadczy o milosci ale o niedojrzalosci. Jakby mnie ktos tak nagabywal to bym sie zaczela na serio bac. OK, nikt nikomu kochac nie zabrania, to jest wolny swiat - ale milosc oznacza takze wolnosc i poszanowanie woli drugiego czlowieka. Nie znam historii i nie chce wyciagac niewlasciwych wnioskow, ale skoro nie jestescie razem cos sie musialo wydarzyc albo on podjal taka decyzje. I Ty chcesz wplynac na jej zmiane upubliczniajac cos co powinno byc intymne, osobiste? Chyba nie tedy droga nawet jesli jestes zrozpaczona i zalamana. Pomysl jak sie czuje przedmiot Twojej "milosci" ogladajac na youtubie Te filmiki-wyznania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Pomysl jak sie czuje przedmiot Twojej "milosci" ogladajac na youtubie Te filmiki-wyznania..." No wlasnie, przedmiot a nie podmiot. Dobry przyklad molestowania. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×