Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zawikłana w...

podwojne zycie..podwójny związek

Polecane posty

Gość yjtyj
bo jest zwykła zakłamana kurev

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kitkatekk
dziewczyny-mam to samo.Ale wlasnie wybralam. Zostalam z stalym partnerem.Czasami trzeba dorosnac,pogodzic sie z tym co jest.Gdy emocje opadaja ZAWSZE ale to ZAWSZE zostaje codziennosc. Przykre ale to prawda-takie jest zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamil21
Dla mnie tez to troche niesamowite. Rodzina, dom, dzieci -mają prawie wszystko, o tym marzy wiele kobiet, A jednak po jakimś czasie chcą to rzucic dla jakiegos obcego gogusia? Hej aha aha, raczej nie uwierzę w to, ze mąź z dnia na dzien zmienił sie nie do poznania a i że Ty bylas cały czas ok? Ja bym próbował walczyć. Tylko walczyc razem z mężem. Czyli tak: szczera rozmowa - najlepiej byloby gdybys pokazala mu ten temat. pozniej jesli zdecydujecie sie na walkę - koniec z kontaktami z tym drugim - jasny szlag mnie trafia - małżenstwo to świętość! To nie byle co. Eh w sumie nie chce sie wymądrzac, ale wsciekłość mnie ogarnia, jak czytam cos takiego. Szczerze obstawiam też to, że gdybys postąpiła tak, że zakonczylabys małzenstwo - to z tamtym raczej tez po jakims czasie byloby podobnie. Jest jeszce cos takiego jak szacunek, dziwię się temu drugiemu, że chciałby kobietę, która niszczy swoje stare życie, coś co budowała tyle lat, coś co jest na całe życie. 'Tylko' dlatego, że brakuje tej zmyslowosci i pożądania jak za czasów narzeczeństwa. Eh patrzęna taki Twoj jakby wzór postępowania i przykladam go do swego życia. Zastanawiam sę coraz częsciej czy jest jakis ogólnie sens brania sakramentu małżeństwa i wiązania się na całe życie. Eh chyba za dużo rozmyślam ostatnio. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
macie rację..nikt nie jest doskonały... ale człowiek jest tylko człowiekiem... trudno ci kamilu uwierzyc w taką zmianę męża a jednak... zawsze mieliśmy równe relacje..a gdy zmienił pracę to tak jakby miał drugą osobowość.. nie jest złym człowiekiem..przychodził do domu i siadał przed komputerem zero rozmowy bo nie chciał i tak się nazbierało...przeciez nie jestem z kamienia i też potrzebuję by ktos zauwazył moje problemy.. nie tylko ja jego...on moje również.. co do małżeństwa - to teraz wiem że to była zbyt pochopna decyzja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gaderypoluki
DO KAMIL 21 Moze powinienes wziasc pod uwage to ze niektore kobiety traktowały małzenstwo jako swoista ucieczke. Roznie sie w zyciu układa, i moze własnie teraz dojrzały do decyzji ze jednak maz to nie ten o ktorym marzyły, badz chciałyby spedzic całe zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamil21
Dodam tę stronkę do ulubionych. Odwiedzę ją później, po narazie muszę spadać z kompa, życzę szczerego podejscia do sprawy (czytajcie - powiedzenie.. a raczej pokazanie tematu na forum- nie wiem. wydaje mi sie, ze to dobry pomysł, bo szczerość i wierność to dla mnie zasady.. no jedne z najświętszych ) Jak narazie - papatki :) P.S. Czy mogłybyście napisać mi (bardzo o to proszę), wiem że nie ma reguł ale - co byście mi poradziły, żeby w przyszlości kobieta, którą pokocham - nie miałą takich dylematów? Dzięki, dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rudaizka
Do Kamila- okazuj jej zainteresowanie, sluchaj, pozadaj.Gdy kobieta nie ma tych rzeczy wiednie jak kwiat i zaczyna marzyc o lepszym zyciu(a facet ktory sie akurat nawinie.-czyt. adorator to w jejoczach niezwykla milosc,na ktora czekaly)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha jak po spotkaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spotkanie się udało i teraz tęsknię jeszcze badziej :(. a moje małżeństwo przezywa katusze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka-sobie-ja
chyba bardziej przeżywasz to Ty,małżeństwo a raczej ta druga,nieświadoma osoba traci na tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozpierdalaja mnie takie laski
zauwazanie problemow meza na czym konkretnie polega? Bo nie napisalas o NICZYM co zrobilas zeby mu jakos pomoc, dac dupy innemu to kazda tepa strzala potrafi, ale poswiecic sie i zrobic cos dla dobra RODZINY to juz jest trudniej, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kłopoty to my:)maga
ja tez jestem w taki podobnej sytuacji... w moim zwiaku nie ma nic co powinno mnie w nim trzymać.facet kompletnie nie zajmuje się domem,nie pomag w niczym prócz pieniedzy.nie rozmawiamy,ciagle sie kłocimy,nie spimy od dawna ze soba.jestesmy sobie zupełnie pbcy a ja juz tak naprawde nie chce by ylo lepiej.mam dosc tego co było.awantury,ciagłe zaczepki,ciągłe obrażanie,wyzwiska.mimo,ze jestem bardzo dobrym człowiekiem,ciepłą kobieta on kompletnie mnie poniza,dręczy psychicznie..jakis obłęd. poznałam tego drugiego niedawno.zaczeło sie od rozmów..od zwykłych pogaduszek przy kawie,wypadów do kina.wydawało mi sie,ze to co mnie spotkało to jakiś znak,to pomoc tam z góry,to drga która powinnam isć. ale niestety rozum nie posłuchał serca.mimo,ze wydawać by sie mogło,ze to moja druga połowa ja niestety powoli rezygnupowód banalny...jego dzieci.ma 3 córki,które sam wychowuje...a mi brak odwagoi by byc dla nich ciocia na zawsze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pozdrowienia dla aha aha:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ponownie po niedługiej nieobecności... wczesniej pisałam ze moje małzenstwo przezywa katusze a ja wraz z nim..i niestety nie bedzie szczęśliwego finału mój mąż oświadczył że chce rozwodu...a ja..wlasciwie na to przystałam zresztą nie widzę chęci z mojej strony do ratowania tego małżenstwa i on tez nie..ponadto moj mąż po oznajmieniu mi tego powiedział że cały nasz związek był gównym a nie tak dawno błagał na kolanach o wybaczenie i zalewał się rzewnymi łzami.. ponadto odkryłam że założył sobie profil na stronie erotycznej z dopiskiem że szuka romansu..a myśli ze ja o tym nie wiem..zresztą to chyba nie ma wiekszego znaczenia.. wiem że w mym znajomym mam wsparcie...zdaje sobie sprawę z tego że będzie duzo nerwów w związku z moim rozwodem ale mnie uspokaja że on to ze mną wytrzyma...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba juz nikt nie odwiedza topiku a szkoda moze ktoś mógłby mi jakoś naświetlić i tak moja juz beznadziejną sytuację.. myślę że nie wycofam się ze swojej decyzji..no coż powiedziało się a to trzeba powiedzieć b.. moje małżeństwo okazało się totalną porażką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka-sobie-ja
ja odwiedzam:) aha cięzka batalia przed Tobą,ale czego sie nie robi dla szczęścia. Masz osobę,która będzie Cię wspierać,razem zawsze raźniej. życzę powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzis sobie uswiadomiłam ze się tego wszystkiego boję:( czeka mnie opuszczenie mężczyzny z którym jestem 7 lat. Mój mąż co nieco ochłonął i zaczął ze mną normanie rozmawiać a ja zaczęłam w tym wszystkim czuć wyrzuty sumienia.. niewiem czy jestem az w takiej pułapce emocjonalnej? czeka mnie porzucenie tego wszystkiego czego z moim m się dorobiłam i odejście w sumie w nieznane...ale uczucia przeciez nie da się udawać... tylko dlaczego to jest takie trudne.. niewiem może moj m faktycznie się zmieni?? niewiem on okropnie to przeżywa widzę to na co dzień.. :o z drugiej strony ten mężczyzna który mnie wspiera i jest gotowy wziąc na swoje barki moje problemy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka-sobie-ja
Witaj aha aha:) Jak samopoczucie?trzymasz się podjętej decyzji,czy jednak zwątpilaś? Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkich po dłuższej nieobecności..:) do taka -sobie-ja trzymam się podjętej decyzji teraz wiem że to jest słuszne.. mój mąż (jeszcze) dostaje ataki histerii widząc jak po mnie to spływa i próbuje straszyc itp. ale ja juz przestałam się tym przejmować.. wiem jedno to jest bardzo słuszna decyzja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daaaalaaa
bardzo duzy problem ale dam ci rade nie wierz ze ulozuy ci sie w zyciu,z obecnym facetem a czy nastepny bedzie dobry jak narazie watpie,,,,,ten drugi pojawil sie po 15 latach gdy moja psychika zdrowie juz nie wytrzymywaly ciaglego ponizania i gnebienia,,,ale to nie wazne ...byl rozmowny prosil by mogl tylko byc w moim zyciu by mogl mnie kochac niczego nie chce na sile ,mowil ze cierpliwy nawet kamien rozkruszy.... rozumial moj bol stres ,byl w moim zyciu 4 lata na koncu zachowal sie dupek ,,wiec coz trzeba zjesc worek soli aby kogos poznac,,,,i jeszcze jedno dla kazdego ,,,nigdy nie mow nigdy ,,nikt nie wie co przyniesie mu los...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daaaalaaa
dlatego potepiam te osoby ktore kogos krytykuja ,,nie wiedzac w jakiej jest ktos sytuacji..zdrada nie jest przyczyna zdrada jest skutkiem nieudanego zwiazku ,,takie jest moje zdanie ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mówię że ktoś inny będzie lepszy ale wiem ze z moim męzem nie chcę już być..on ze mną też nie więc sprawa jest jasna... ponadto mój mąż już podobno znalazł sobie jakąś panią... i chyba mu dobrze... ja wiem jedno nie chce byc z tym czlowiekiem dłużej niz muszę...w chwili histerii mój mąż spalił zdjęcia ślubne a na koncu miał zamiar mnie uderzyc (pomijam ten fakt że wyzwiska były na porządku dziennym) ale nigdy nie pozwole na to by ktoś podniósł na mnie rękę.. chce sie uwolnić od nieszczęsliwego zycia..i wszystko jest na dobrej drode by zacząc wszystko od nowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to może teraz ja opowiem
moją historię. Z drugiej strony. Poznałam go - nazwijmy go N. 3,5 roku temu. Było cudownie, jak zawsze na początku znajomości. Później jednak coś mi już "nie grało". Po 2,5 roku odezwała się do niego ex. I on nie potrafił powiedzieć jej wprost ,że jest ze mną. Bo "nie chciał jej ranić", nie chciał ,żeby wpadła znów w depresje (kiedyś się na to leczyła) itp. . No i w jej mniemaniu znów zaczęli ze sobą być. Ja wtedy odeszłam. Jednak po pewnym czasie on mnie błagał , żebym wróciła, że jestem kobietą jego życia, że nie potrafi żyć beze mnie... Po jakimś czasie uległam. Wróciłam. Jednak postawiłam ultimatum (może nie powinnam, ale tak się nie da żyć) , że musi wybrać i jeśli to ze mną chce być, to z nią musi zerwać kontakt raz na zawsze. A jeśli chce spróbować z nią, to ja odejdę i nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu. Mimo tego ,że bardzo go kocham. On mówi - że wybrać to nie problem, tylko najtrudniej mu będzie powiedzieć osobie, od której odchodzi, że to koniec. Bo wie ,że ktokolwiek to nie będzie, to będzie to dla tej osoby cholerny cios. Po którym można przez wiele lat się nie podnieść. Ale - sam sobie tak "ułożył" życie. I sam będzie musiał ponieść tego konsekwencje. Ja wiem o niej prawie od momentu kiedy zaczęli się spotykać (ponownie). On nie spotyka się z nią często - może raz, czy dwa na 2 tygodnie. Ale zawsze boli tak samo. Prawie zawsze wtedy płaczę. I nie chcę już tak żyć. Ona (kiedy byli ze sobą przedtem, czyli zanim N. mnie poznał) nawet nie poznała jego rodziców przez chyba 6 lat. Ja ich znam bardzo dobrze, nawet nieraz wyjeżdżamy gdzieś razem na wakacje, o wspólnych świętach już nie wspomnę. Jego rodzice oczywiście nic o niej nie wiedzą. Ona o mnie dowiedziała się jakiś czas temu. Coś chyba ją tknęło, i zajrzała mu do komórki. A tam moje smsy do niego i jego do mnie. Zadzwoniła nawet do mnie i próbowała mnie przekonać ,żebym "ustąpiła" i żebym nie wtrącała się w "ich" życie :D. Tyle, że to właśnie ona wtrąciła się w nasze życie :O. Próbowała też namówić mnie na "zwierzenia" . Powiedziałam, że moje życie, moja sprawa, a ona jak chce się czegoś dowiedzieć, to niech sobie porozmawia z N. Ewentualnie możemy zorganizować spotkanie we trójkę, bo ja nie chce nic robić za jego plecami (próbowała wmówić N.,że ja do niej wypisuje jakieś smsy, czy wydzwaniam do niej - udowodniłam bardzo łatwo, że jest odwrotnie). A jeśli widzi, że on ją okłamuje,to przecież zawsze może odejść. Od jakiegoś momentu jest cisza z jej strony. Nie wiem czy już sobie odpuściła, czy szykuje jakiś większy atak, zobaczymy. Żyjemy już tak jakiś czas i z upływem czasu coraz gorzej to znoszę. Tak samo jak Wasi "drudzy" partnerzy (chociaż ja jestem chyba w troszkę innej sytuacji, bo jestem raczej na pierwszym miejscu) . Mimo tego,że bardzo go kocham... jeśli do końca roku nie podejmie jakiejś decyzji i nie wprowadzi jej w życie - odejde. Kredyt niby nas nie łączy, ale wspólna praca tak - mamy działalność. Ale trudno, czasami trzeba zacząć wszystko od nowa. Myślicie że jest Wam ciężko, owszem jest, ale krzywdzicie też innych. Tak jak mój partner. Który krzywdzi i mnie i ją. Nie pamiętam już ile razy zastanawiałam się "dlaczego". Dlaczego on nie potrafił o niej zapomnieć (a żyć z nią nie dał rady), a beze mnie sobie życia nie wyobraża. I naprawdę nie wiem, czy jest po prostu takim wygodnym egoistą czy najzwyklejszym tchórzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to może teraz ja opowiem
za długie? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daaaalaaa
ciekawa wypowiedz ,aby udalo ci sie byc z facetem ktorego kochasz ..bo zycie szybko mija i trzeba sie cieszyc kazdym dniem ,,,a kazda z nas ma mnostwo problemow ktore musimy sami rozwiazac ,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna kurew
jakie z was zakłamane łajzy.... dlaczego tak jest się pytasz? to TY kuźwa nie wiesz co robisz z własnym życiem i innych? Nóż otwiera się w kieszeni jak się czyta lub widzi takie cierpiętnice , które rozkładają nogi w poszukiwaniu pocieszycieli a potem mieszają w to :miłość", jeśli w ogóle wie co to znaczy... żal, żal żal żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to może teraz ja opowiem
ja wiem co to jest miłość, zastanawiam się jedynie czasami, czy N. (mimo tego że ma już 30-parę lat) wie co to znaczy kochać. Dla mnie kochać to znaczy chcieć być z drugą osobą, szanować ją, wspierać i nie krzywdzić świadomie. Nie jestem też żadną cierpiętnicą. Nie użalam się nad sobą i nad całym światem, tylko ZASTANAWIAM się dlaczego tak a nie inaczej ułożyło mi się życie. Wiem też że mogę odejść, że jestem panią swoich decyzji i nikt inny za mnie życia nie przeżyje. Jest nawet takie powiedzenie "nie mów mi jak mam żyć, bo za mnie nie umrzesz" , czy jakoś podobnie. I nie będę czekała w nieskończoność aż N. się określi. Bo wiem, że zasługuje na więcej niż to co teraz mam. A tacy ludzie, którzy nie potrafią zdecydować się czy wybrać - w większości przypadków zostają później sami. Na swoje własne życzenie. Bo ile czasu można się zastanawiać jak chce się przeżyć życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×