Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mark09

Jak sprawić żeby wróciła

Polecane posty

Gość Porzucony i czekający
Znalazłem na innym forum, ciekawe stwierdzenie: "milosc nie zdarza sie tak czesto i wcale nie jest tak latwo ja znalezc, wiec jesli sie juz udalo - trzeba zrobic wszystko, by ja zatrzymac" W naszym przypadku tym wszystkim, może być teraz tylko i wyłącznie czekanie, a więc cierpliwie czekajmy i pozwólmy miłości obronić się samej. Do morelka Ja bym wysłał tylko smsa urodzinowego z życzeniami. Ale nie jakiegoś sentymentalnego tylko najzwyczajniejesze "Najlepszego z okazji urodzin" Nie wysyłalbym go rano, tylko w godzinach popołudniowych, tak aby sobie nie myślał, że zawalam swoje obowiązki, po to aby wysyłać do niego smsa. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
No wlasnie nie ma mnie juz przy niej, przez ostatni miesiac nasze kontakty wygladaly tak: ja nie pisalem 3 tygodnie, ona sie odezwala, ze odaa mi rzeczy, pogadalimsy troche. Potem 3 tygodnie temu byly te nieszczesne urodziny, po ktorych napisalem jej, ze ja kocham. Potem po tygodniu kilka smsow zeby sie doagadac w sprawie garnitury, jej wizyty w zeszly wtorek, ta dluga i sympatyczna rozmowa, potem jej telefon na drugi dzien w sprawie koperty co niby zostawila u mnie, wieczorem pare zdawkowych zdan na fb i to wszystko. Ostatnia moja "akcja" zwiazana z wyznawaniem uczuc to ten sms z urodzin. Niby nie mielismy ze soba zadnego kontaktu dopiero od 9 dni, ale co to za kontakt, nie taki na podstawie ktorego mozna dojsc do wniosku, ze ktos jest przy Tobie. Zrobie tak jak mowicie - nie odezwe sie teraz pierwszy chocby mialo to trwac i trwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z pewnością napiszę coś prostego i bez wyznań miłości. Piszesz, żeby wysłać go w godzinach popołudniowych, może i tak zrobię. Wspomnę tylko, że niedawno ja obchodziłam swoje święto i on mi przysłał życzenia już o 6 rano. To było 3 dni po tym, jak się wyprowadził, pisał też że tęskni i że mu brakuje tego, że w nocy nawet nie ma się do kogo przytulić. Ale po tym wszystkim jak już minęło trochę czasu, to powiedział, że to wszystko przemyślał i że wtedy to pisał jeszcze pod wpływem emocji :( A teraz co? Emocje opadły i już nie kocha :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atopo
kliknelam :) MONISIA MASZ SLICZNEGO MALUSZKA:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiutek456
Podaj mi jej imie date urodzenia, sprawdze wahadlem przyczyne odejscia. Moze jest lesb, ma afere z kims, chce byc sama. Najczesciej kobiety odchodza na tle seksualnym, chca miec pelne zadowolenie. A moze razilo ja cos, i nie chce powiedziec. Napisz do niej, ze sprawa jest zakonczona, juz masz inna, niech Ci tylko powie dlaczego odeszla, zeby drugi raz nie popelnic tego bledu i juz wiecej nie zadzwonisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiutek456
Wieczorem napisze jak sie natychmiast odkochac. jestem zagranica w pracy i nie mam polskiej tastatury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Dzieki,ale zalatwie to po swojemu, ja wiem czemu odeszla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiutek456
A czemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Nie chce konczyc naszej znajomosci, nie wyszlo nam bycie razem, ale nie chce sie od niej odcinac na zawsze. Nie wierze tez w to, ze odkocham sie od razu jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. Niech to wszystko potoczy sie w naturalny sposob.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
I bardzo dobrze. Masz już 9 dni za sobą, więc powiedzmy że pozostaje Ci jeszcze 31, tak sobie wyznacz np 40 dni nie odzywania się i traktownia ex z dystansem. Po tych czterdziestu dniach jeżeli sama się nie odezwie, możesz do niej zadzwonić i spytać jej jak się czuje, jak jej zdrowie i czy nie mialaby ochoty wyjść na kawę. Jeżeli nie odbierze, to nie możesz dzwonić drugi raz, po prostu robisz sobie kolejną jakąś tam przerwę w kontaktowaniu się. Gdy oddzwoni no to ją zapraszam - rozmowa taka sama. Jeżeli odmówi, bo np jest już gdzieś umówiona, to zaproponuj spotkanie w następnym tygodniu i powiedz, że się w takim razie odezwiesz celem ustalenia terminu spotkania. Niemniej nie zadzwonisz do niej po tygodniu, a dopiero po np trzech tygodniach. Być może czekając na ten Twój telefon za tydzień, zaciekawi ją dlaczego nie dzwonisz i sama zadzwoni. Jeżeli nie no to dzwonisz po tych trzech tygodniach i mówisz, czy nie miałaby ochotę gdzieś wyjść. Jeżeli zada Ci pytanie dlaczego nie zadzwoniłeś za tydzień, to mówisz a miałem tyle do roboty. Wiesz poznałem tam jakiś ludzi, na weekend wyjechałem do znajomych, urwanie głowy w pracy i takie tam banialuki, kończąc, iż najzwyczajniej nie miałeś czasu i zupełnie Ci to wyleciało z głowy. Jeżeli nadal nie będzie chciała nigdzie iść (będzie wciskać kity, że jest już umówiona) to możesz jej spytać, czy chce w ogóle się jeszcze gdzieś z Tobą spotkać, bo dla Ciebie tam kiedyś była ważną osobą i chciałbyś z nią najzwyczajniej wyjść na piwo, ale jeżeli dla niej nie jest to ważne to Ty możesz dać jej spokój i więcej nie dzwonić. Jeżeli wtedy Ci powie, że nie chce się z Tobą spotkać, no to mówisz „ok. Twoja wola. Powodzenia w życiu. No i się już nie możesz odezwać nigdy jako pierwszy. Jak ją spotkasz to zwykle cześć z uśmiechem i traktujesz ją bardzo chłodno. Nie wypytujesz co u niej, masz ją generalnie w głębokim poważaniu. Jeżeli Wasze spotkanie dojdzie do skutku to rozmawiasz na byle jakie tematy. Jaki film ostatnio widziałeś i że przypomniało Ci się jak oglądaliście jakiś inny razem i jak wspólnie się śmialiście. Generalnie o bzdetach, nie wracając pod żadnym pozorem do tego co kiedyś było, a na jakiekolwiek pytania z jej strony o Twoje samopoczucie, czy też o kontakty damsko męskie, odpowiadasz krótko. Dobrze, nie narzekam, w porządku. Np. na pytanie, czy tęsknisz, odpowiadasz „nie bardziej niż Ty. Po prostu nie pokazujesz jakiegokolwiek uczucia poza koleżeństwem. Spotkanie nie może trwać długo. Najlepiej jakby ktoś do Ciebie w jego trakcie zadzwonił np. po 40 minutach (umów się z jakimś kolegą) i mówisz, że tak będziesz na pewno, że pamiętasz. No i po 10 minutach kończysz i mówisz, że już też jesteś umówiony i dziękujesz za spotkanie. Żadnej gadki, że fajnie się było spotkać, żadnej gadki, że musicie to powtórzyć. Nic! Może ona się odezwie, a jeżeli nie, to Ty za jakiś czas możesz wszystko powtórzyć od nowa. Tylko w tym wszystkich jest istotne to, że Ty musisz się w międzyczasie gdy jej nie widzisz naprawdę dobrze bawić. Tak aby jakieś tam wieści do niej dotarły i aby widziała, że Ty się zmieniłeś na lepsze. Dlatego pisałem wcześniej, nowi znajomi, sport, pasje itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark- nie wydarzyło się w Waszym życiu nic, co mogłoby zdecydować o tym,aby traktować się jak powietrze. Dobrze, że macie jako takie stosunki, że możecie normalnie porozmawiać. Jesteście na tyle dorośli,aby nie bawić się w ciuciubabkę :) Jak zadzwoni-porozmawiaj z nią. Oswajaj się z nią (już nie Twoją). Dajesz rade koleś:P, więc to Ty powinieneś dawać rady innym:) morelka- strasznie mi przykro.. Nie wiem , co Twoj mąż zamierza, co mu w głowie siedzi.. Może wróci, moze poznał kogoś innego i już nie zechce wrócić. Nie mam pojęcia, Ty milcz. To nie jest tak, że ja mam takie optymistyczne podejście do ewentualnych powrotów. Jeśli chodzi o Mark'a to wiem jaka jest sytuacja, co nią kierowało i jak mniej więcej wygląda jej teraźniejsze życie.. I właśnie "znając życie" takie WOW w końcu się kończy i przychodzi codzienność. Pieniądze, kariera- to się w końcu nudzi, robi się czymś osiągalnym na każdym kroku, mamy już wszystko-znajomości, prestiż, kasę, a zaczyna nam brakować tego, czego nie można kupić.. Stąd moje "przypuszczenia", że jeśli kochała to możliwe, że wróci. Tobie życzę wytrwałości. Przejdziesz to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliweczka hipp
Porzucony i czekajacy: chce z nim byc, ale chce, zeby staral sie o mnie, byl dla mnie czuly, interesowal sie moim zyciem (bez osaczania mnie). Nadal sie do niego nie odzywam... i nie zrobie tego pierwsza... Czasem on wydaje mi sie taka mila osoba, a czasem tak dziala mi na nerwy, ze mam ochote mu "strzelic"... Na 99% nic powaznego z tego nie bedzie...:( niemniej jednak chcialabym sprobowac zawalczyc o to, ale w taki sposob, zeby nie zorientowal sie, ze realizuje jakis plan.... Na razie nieodzywanie sie dobrze mi idzie, bo mam ostatnio duzo pracy, jestem wiec zmeczona, a kiedy jestem zmeczona, nie chce mi sie myslec o niczym... ;) Oprocz tego w tym tygodnniu poszlam ze znajomymi na impreze do klubu i postaralam sie, zeby ON sie o tym dowiedzial... ;) Super sa te Twoje rady dla marka.... :) A Ty, Mark, zaskoczyles mnie... myslalam, ze juz dasz sobie spokoj z ta dziewczyna, a tu okazuje sie, ze milosc jest bardziej uparta i wytrwala, niz to sobie wyobrazamy... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiutek456
Napisz dlaczego odeszla, bo to ciekawe, chyba ma innego faceta. A ten sposob na odkochanie dziala, to sprawa 2 min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark, czytam Twoj topik i noz w kieszeni mi sie otwiera. Chlopie, nie masz zadnych zainteresowan, nic, czym moglbys komus zaimponowac. Skupiasz sie tylko na uzalaniu sie nad soba i tym, jak zajmowac swoje mysli rozpamietujac dawny zawiazek. Daj sobie spokoj, chlopaku! Niczego nie wskorasz, widac to golym okiem. Bylo dobrze, dopki nie zamieszkaliscie razem i nie osaczyles jej ostatecznie. Spieprzyles ten zwiazek i musisz to przyjac do wiadomosci. Jak ktos napisal duzo wczesniej- przyjmij to na klate. Zajmij sie soba, zacznij rozwijac jakas pasje, a nie tylko czekaj na to, az ktos ze znajomych, najlepiej waszych wspolnych, zajmie sie Toba i zabawi Cie. To nie na tym polega sens zycia! Miej w sobie cos pasjonujacego, a nie tylko psie oczy wpatrzone w osobe, ktora pokochales. Jestes bluszczem, ktory oplata tak dlugo, az zadusi swoja miloscia. DZiewczyna nie mogla tego zniesc, bo kto by to zniosl?! Opamietaj sie, chlopaku. Ona juz nie wroci. Jesli tak sie zdarzy to nie dlatego, ze brakuje jej |Ciebie, ale ze brak jej bliskosci z kimkolwiek. Wroci na chwile i znow zacznie sie dusic. Zycze Ci powodzenia w przyszlosci i owocnej pracy nad soba. Zrobiles juz wiele i nie przestawaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktos jakiss
Witam mark spoko dajasz rade, ale wiadomo facet bez pasji który nigdy nie odmowi czegos kobiecie, jest na kazde zawołanie, zawsze dzentelmen, w łózku cienias... wiadomo ze kobiety nie wyzywac, chodz i kłotnia dobrze robi, byle nie za czesto. przeczytaj ksiazke sztuka podrywania. swietna lektóra, nad kobieta nie mozna ciagle skakac, trzeba czasem odmowic, pojsc w swoja strone, swojego hobby - moze siłownia ? moze zapisz sie do aeroklubu ? jestem w 4 letnim zwiazku, rok we wspolnym mieszkaniu, ostatnio sobie sprawiłem gitare elektryczna - zawsze chciałem, a przy okazji zaimponowałem, mam swoja pasje. Oczywiscie nie bierz wszystkiego tak sobie dosadnie co pisze, bo moja wypowiedz to taki skrót myslowy ;) głowa do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do oliweczeki Życzę Ci powodzenia. Masz rację z tą miłością, jest ona niesamowicie uparta Ja ma podobnie do marka. Tylko staram się nie łamać i jakoś tam żyć. Widzicie, podałem kilka rad, ale sam nie wiem jak dalej postępować w mojej sytuacji. Czy to możliwe, że kobieta może odkochać się tak nagle? Ja wiem, że jest to jakiś długotrwały proces, ale czy można się odkochać całkowicie? A może po prostu jest to raczej pewność chwilowa, która kiedyś może się zmienić? Ja zauważyłem już kilka miesięcy wcześniej, że coś w naszym związku się nie układa, podjąłem kilka prób porozmawiania na ten temat, ogólnie na temat wspólnej przyszłości, ale ona za każdym razem mówiła, że dla niej jest dobrze i nie widzi, aby coś w naszych relacjach się psuło. Dla mnie zaczęło się psuć od łóżka. Antykoncepcja obniżyła jej libido praktycznie do zera (przed rozpoczęciem antykoncepcji byliśmy w łóżku dopasowani całkowicie) i nie potrzebowała spontaniczności w seksie. Ja zacząłem to brać za bardzo do siebie i zacząłem się gdzieś wewnętrznie obwiniać, że nie jestem w stanie jej zaspokoić, przez co ona nie ma potrzeby kontaktu seksualnego ze mną. Takie myślenie sprawiło, iż czułem się coraz bardziej niepewnie, a facet w łóżku musi się czuć pewnie, bo w przeciwnym razie nie wychodzi mu tak jakby chciał. Stąd zaczęły się moje próby (zbywane przez nią) rozmowy na temat przyszłości. Sam się zastanawiałem nad rozstaniem, jednak chciałem walczyć dalej. Niepowodzenia w łóżku to nie jedyny nasz problem, kolejnym bólem jest moja praca oraz związany z nią ciągły brak czasu. Niestety musiałem odmówić jej kilka wyjazdów, a ona to uwielbia. Jest jedynaczką i jest bardzo mocno związana z rodzicami (których de facto bardzo lubię, ale którzy ze względu na to, że to ich jedyna córeczka nigdy mnie tak do końca nie zaakceptowali sama mi to powiedziała jakiś czas temu). Ona już zakończyła etap dokształcania się do zawodu i miała więcej czasu ode mnie, ja natomiast jeszcze przez najbliższe dwa lata będę musiał poświęcić dużo czasu mojemu rozwojowi zawodowemu. Od kilku miesięcy żyłem w ciągłym biegu, na nic nie miałem czasu i ten brak czasu uzewnętrzniał się tym, iż marudziłem, narzekałem i ciągle byłem zmęczony. Powiedziała, że to tez ją zniechęciło. Gdy spytałem się dlaczego nie chce walczyć o ten związek, odpowiedziała, że nie ma już o co. Mój błąd polegał na tym (przynajmniej tak to ujęła), że nie czuła się przeze mnie kochana. Stwierdziła, iż przez te moje próby rozmowy na temat naszej przyszłości, sama zaczęła się nad tym zastanawiać i stwierdziła, że jednak do siebie nie pasujemy. Nie mniej wydaje mi się, że gdzieś tam w jej wnętrzu jest coś takiego, co dałoby się jeszcze rozpalić. Wiem, w dzisiejszym świecie może to zabrzmieć głupio, ale byliśmy dla siebie pierwszymi kochankami. Sam zastanawiałem, się czy nie spróbować jak to jest z inną kobieta, jednak należę do osób, które są raczej uczuciowcami. Moja ex jeszcze większym, przez cały okres studiów, mimo, iż startował do niej praktycznie każdy facet z jej otoczenia, to czekała jak to nazwała na tego jedynego, którym właśnie byłem ja. Gdy ją ostatni raz spotkałem (przez przypadek na baletach) to rozmawialiśmy, o tym dlaczego tak się stało. Nie była to jakaś wymuszona rozmowa i nie robiłem smutnych oczu, raczej coś w rodzaju o co Ci tak do końca chodzi? Na pytanie, czy mamy jeszcze kiedyś szanse, odpowiedziała, że nie. Tylko, czy można być tego tak pewnym? Chciałbym ją w sobie ponownie rozkochać, nie narzucając się jej. Wiem, z kolei że niekiedy uczucie po prostu wygasa i jest koniec, ale sami rozumiecie, że gdzieś tam w głębi ma się tą nadzieję. Podczas tej ostatniej rozmowy, to ja raczej byłem stroną czynną, ona raczej odpowiadała i podkreślała, że musze się z tym pogodzić. Na koniec poprosiłem ją o jedną przysługę, powiedziałem jej: „Kocham Cię i wiem (wierzę), że nasze ścieżki się jeszcze kiedyś spotkają. Mam nadzieję, że nie będzie za późno. Powiedziałem, że ja na nią zaczekam gdyż chcę spędzić z nią starość, jednak że nie będzie to czekanie bierne i ja nie będę stał w miejscu. Poprosiłem, aby mi obiecała, że gdy kiedyś zatęskni lub poczuje, że źle zrobiła, to aby mi o tym powiedziała, bez względu na wszystko. Powiedziała „obiecuję i dziękuję. Na zakończenie, powiedziałem, że nie będę już do tego tematu powracał. No i tu pojawiają się moje wątpliwości. Wiem, że mogła być dla mnie po prostu miła, gdyż kiedyś coś dla niej znaczyłem. Nie robię sobie nadziei, że coś tam teraz do mnie czuje. Jednak chciałbym usłyszeć od kogoś jak powinienem się zachować w takiej sytuacji. Nie chodzi o to, że od razu zacznę czynić to co mi ktoś tutaj napisze, ale dobrze jest usłyszeć radę od innej osoby, a szczególnie od innych kobiet. Jako mężczyzna powinienem walczyć to wiem, ale w tej sytuacji nadmierna walka przynosi odmienny skutek. Dlaczego walczyć? Pokazać jej że mi na niej zależy. Sama przecież stwierdziła, iż nie czuła się kochana. Ja wiem, to dla niej mogły być puste słowa, ale jednak jako ten facet mogę „umiarkowanie powalczyć, tylko czy to według Was ma sens? (nie walka, a szansa że się powiedzie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Porzucony i czekający, ja bym wyłączyła, próbowała. Patrząc z kobiecego punktu widzenia: to troche jest tak, że dopóki się człowiek ponownie z wzjamenością nie zakocha (i wtedy były okazuje niewarty żalu a miłośc do niego wydaje się że była "nieprawdziwa", bo dopiero ta teraz jest prawdziwa), to ten sentyment się tli... Potem już jest po ptakach. Myśle, że jest sporo sposobów, którymi można te iskierkę rozpalić. Gdy od mojego kolegi odeszła dziewczyna, on zdobwał ja taki drobnymi kroczkami. Mówił jej, że się pogodził z tym, że moga być tylko przyjaciółmi, ale stopniowo zmniejszał dystans. Wykorzystywał do tego ich wspólne hobby, jakim jest muzyka. Robił numery typu wysyłał sms-a: "wygrałem w radiu dwa bilety na taki a taki zespół (jej ulubiony), chcesz, to jeden Ci oddam, nie znam innych fanów tej grupy" - ona się zgadzała (on oczywiście te bilety kupił, nie wygrał), no i szli niby osobno, a jednak razem... Ona nie miała wrażenia, że to randka, tylko koleżeńska neutralna przysługa, a mimowolnie dawała się łapać na haczyk... Jeszcze kilka innych podobnych akcji, i ostatecznie się udało :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
I jeszcze jedno: bardzo dużo znam związków, które popadły w głeboki kryzys przez pracoholizm jednej z osób... Ale wiele z tych historii ostatecznie dobrze się skończyło, to nie tak beznadziejna sytuacja, jak ze zdradą itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliweczka hipp
Porzucony i czekający : wedlug mnie nigdy nie mozna stwierdzic, ze ona juz sie nigdy w Tobie nie zakocha... na dzien dzisiejszy mysle, ze nawet ona sama tego nie wie.... Mowisz, ze ona czula sie niekochana... ze wzgledu na to, ze za duzo pracowales. Moge ja zrozumiec, ale z drugiej strony zyjemy w takich czasach, ze czasem trzeba dac w pracy z siebie wszystko, zeby pozniej moc zyc spokojnie... A czy Twoja ex pracowala? Bo byc moze miala zawsze wszystko podane w domu na tacy, wiec nie rozumiala, czemu kariera zawodowa jest dla Ciebie tak wazna? Wedlug mnie z wyczuciem probuj walczyc, organizujac (byle nie za czesto bo bedzie podejrzane! ;) ) pozornie :P kolezenskie spotkania... Skoro czula sie niekochana, to nie daj jej pomyslec, ze miala racje... Nie podoba mi sie tylko to, ze powiedziala Ci, ze nie masz juz u niej szans, ze nie ma o co walczyc... Czyzby Twoj brak czasu dla niej az tak ja do Ciebie zniechecil? Moze jednak kiedy zobaczy, ze znow sie starasz, ze znajdujesz dla niej czas, to uczucie znow sie w niej rozpali? Przepraszam, a moglbys napisac jeszcze raz jak dlugo byliscie razem i kiedy sie rozstaliscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do oliweczki Byliśmy trzy lata i dwa miesiące z hakiem. Zerwała ze mną na początku października - minęło ponad 40 dni. Gdy w sobotę ze mną zerwała, to w niedzielę do niej zadzwoniłem, że chciałbym odebrać od niej moje rzeczy (w rzeczywistości, chciałem się z nią spotkać). Powiedziała, że czekała na mój telefon i od rana nosiła go w ręce. Przed zerwaniem, ona chciała zrobić miesięczną przerwę, ja nie chciałem się na to zgodzić. Powiedziałem, że po przerwie się nie zejdziemy, więc zerwała. W środę wysłałem jej bukiet kwiatów, pocztą kwiatową. W kolejnym tygodniu w środę także, tym razem doniczkowego storczyka (zbiera te kwiaty) i małego misia do kluczy (taka mała maskotka). Po dwóch tygodniach w sobotę, zadzwoniłem i zaprosiłem ją na randkę powiedziała, że chętnie się ze mną spotka ale jako koleżanka, do spotkania nie doszło, gdyż ja stałem na stanowisku, że chcę ja jako partnerkę, a nie jako koleżankę. Zadzwoniłem zatem w niedzielę i chciałem, ją zabrać na całodniową wycieczką nie zgodziła się, powiedziała, że chce, ale że to jeszcze za wcześnie. Po trzech tygodniach od zerwania, przyszła na msze na którą zawsze ja chodzę (kiedyś chodziliśmy razem) i do kościoła na drugim końcu miasta. Zawsze siedzę na chórze i gdy wszedłem, to ona już tam stała. Po mszy spytałem się, czy jest już gdzieś po mszy umówiona, a jeżeli nie, to czy mógłbym ją odprowadzić do domu. W trakcie drogi opowiadała jak to się teraz świetnie bawi, że cały czas imprezuje, że dużo pije i że ma mnóstwo adoratorów. Powiedziała, że teraz jej pacjenci chcą się z nią umawiać (jest stomatologiem) i zapraszają ją na nk, dlatego zlikwidowała swój profil. Odpowiedziałem, że to pewnie przez to, że zdjęła pierścionek, ona odpowiedziała, że go nadal nosi, ale jak tak o nim wspominam, to może mi go oddać. Dodała, że jeszcze zdjęć naszych nie schowała (tylko dwa schowała, a miała ich w pokoju z dwadzieścia). Dodatkowo na moje pytanie jak to się mogło stać, powiedziała, że po prostu nie czuje motylków, że przestała mnie kochać i że nie ma o co już walczyć. Teraz w sobotę spotkałem ją na baletach, stała pod barem sącząc piwo, nie była już taka uśmiechnięta, więc podszedłem i zacząłem tą rozmowę o której pisałem w poprzednim poście. Ja już dwa razy próbowałem z nią zerwać kontakt na dłuższy czas, abyśmy mogli na spokojnie wszystko przemyśleć (w sensie ja wiem czego ja chcę, ale chodzi o danie jej czasu, o który prosiła na początku), tylko że mieszkamy w małym mieście i jakoś na siebie wpadamy (kościół, dyskoteka). Do oczy z guzików To nie jest pracoholizm. Ja mam taki zawód a nie inny, i aby otrzymać pełne uprawnienia jego wykonywania, muszę jeszcze się niestety uczyć. Łączny okres mojej nauki wynosi blisko 9 lat :/. Pozostały jeszcze niecałe dwa lata. Ja bardzo chciałem się z nią spotykać, tylko zawód ten to realizacja mojego marzenia z dzieciństwa. Tym kim teraz jestem chciałem być od najmniejszego dzieciaka. Ja chcę o nią walczyć, tylko wiem, że najlepiej byłoby gdybyśmy oboje dali sobie trochę czasu. Po prostu nie chcę jej do siebie zrazić, a jakimś nachalnym traktowaniem, wydzwanianiem, pisaniem smsów tak właśnie będzie. Wiecie jako facet wiem co mam robić, i wiem, że mam walczyć, tylko w tej sytuacji muszę także uszanować jej wolę, bo gotowa pomyśleć, że jej nie szanuje i mam za nic to co mówi. Problem polega na tym, że tak jak pisałem już wcześniej, ja nie siedzę biernie. Spotykam się ze znajomymi, wychodzę na miasto no, a że to miasto jest małe, to po prostu gdzieś się tam spotykamy. Czy dać jej trochę czasu? Jeżeli tak to ile? Czy może już na dniach zadzwonić i ją gdzieś zaprosić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Mark czytam twoje wypowiedzi.. , jak tam u Ciebie, z Twoją dziwną sytuacją? U mnie nadal cisza, po owym obiecanym, że napisze go "we właściwym momencie" mailu, choć ciagle docierają do mnie głosy, że on to rozstanie mocno odchorowuje i rózne sprawy solidnie mu sie posypały. Więc na dwoje babka wróżyła: albo jest po prostu tchórzem i boi się cokolwiek napisać, woli schować głowę w piasek i juz do sprawy nie wracać, albo faktycznie prowadzi sam ze soba i niesprzyjającymi nam okolicznościami walkę, co dawałoby mi resztki nadziei...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Ech, nieprecyzyjnie sie wyraziłam. Chciałam napisać, że: "nadal cisza, po owej obietnicy, że napisze mi "we właściwym momencie" dlugiego maila"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mark czytam twoje wypowiedzi..
Oczy z guzików- Witaj. U mnie bez zmian. Tak jak napisałam w poniedziałek pojawił się opis do środy. W środę rano opisu nie było ale gdy właczyłam się na gg zaraz się pojawił:D w czwartek ten opis usunęłam więc on tez juz go nie ma(boże jakie to dziecinne) I cisza :) Zobaczymy co bedzie dalej. Wiesz on zachował się podle wobec mnie wiec sądze ,ze teraz panicznie boi się odezwać. Zważając tez na to ,że i ja milczę od 8 tygodni wiec on nie wie co jest grane przeciez tyle pisałam szukałam kontaktu itp a teraz nic. No zobaczymy ja w kazdym razie nie odezwę się pierwsza nigdy! Ja napisałam wszystko co miałam napisać i wystarczy. A u Ciebie widzę tez bez zmian:( Ale najwazniejsze ,że ty odzyskujesz powoli równowagę tak sądzę po Twoich postach:) Przypomnij mi prosze jak długo nie jestescie razem? Ile razem byliscie i jak długo nie macie kontaktu.. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Hmm, no to faktycznie dziwaczna sprawa, co za facet :-( Nie macie żadnych wspólnych znajomych, którzy mogliby coś wiedzieć? Rozumiem, że nie... Zreszta my mamy ale co z tego - oni nawet nie wiedza, jaki tak naprawde był powód rozstania i dlaczego nasza relacja nie była prosta, ale pod pewnymi względami od początku "zagrożona". Co do mnie, to tak: około roku "obwąchiwania" się, kontakt na stopnie przyjacielsko-randkowej, potem jego wyznanie i około pół roku związku. Rozstaliśmy się ponad dwa miesiące temu. Od tamtej pory kontakt tylko mailowy, głównie inicjowany z mojej strony. Najpierw maile z wyrzutami i pytaniami, potem - o sprawach zawodowych (trochę jako pretekst, ale troche faktycznie dlatego, że mamy i pewnie będziemy mieli pewne ważne powiązania zawodowe). Jego odpowiedzi serdeczne, ciepłe, zawsze spokojne, ale bardzo krótkie. Wśród nich powtarzające się przeprosiny, że na razie nie potrafi nic więcej w sprawie naszego rozstania napisać, i zapowiedzi, że w pewnym momencie napisze. Ostatni mail - dwa tygodnie temu, ja mu wtedy odpisałam, że go nie poganiam, niech napisze, kiedy uzna to za stosowne. Z jego strony dosyć dużo pisania w kategoriach "kiedyś ". Nie wiem, jak to wytumaczyć bez cytowania, ale on bardzo ostro kilkakrotnie rozdzielił nasze relacje na to, co było, to, co jest teraz, i to, co będzie kiedyś, jak gdyby podkreślając, że ta przyszlośc będzie zupełnie inna, niż straszna sytuacja obecna. Pewnie chodzi tylko o to, że jak obydwoje ochłoniemy, i ja nie będe płakac na jego widok, to będzie próbował jakis taki koleżeński układ wypracowac :-( , ale wciąz jeszcze bardzo słabo się łudzę, że może on nie jest pewien swojej decyzji (jak pisałam, spowodowanej w dużej mierze przez pewne czynniki zewnetrzne, nie jakies konflikty pomiędzy nami, ale w sumie tym gorzej dla nas). Tak czy inaczej, to faktycznie jest taki wilk stepowy: facet, który przeżywa ważne decyzje i problemy tygodniami w samotności milczeniu i wtedy nie daj Boże go podpytywac czy poganiać... Więc nie mam wyjścia i tym razem obiecuję sobie milczeć. Myslę, że w najgorszym wypadku on odezwie się w Święta albo Sylwestra/Nowy Rok. Na tyle go znam. Zwłaszcza, że w 2011 tak czy inaczej ze względów zawodowych będziemy narażeni na bezpośredni kontakt :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mark czytam twoje wypowiedzi..
Oczy z guzików- Więc prawie taki sam czas jak miedzy nami. My też przez rok się jak to Ty fajnie nazwałaś "obwąchiwaliśmy". Potem zaczelismy się spotykac przez 6 mcy. A od rozstania minęło 3. Z tym ,ze miedzy nami była spora róznica wieku. On taki niepewny siebie bardzo mu na mnie zależało lecz nie wierzył ,ze mi moze równiez zależeć. Znam go dobrze i wiem ,ze teraz boi się odrzucenia. Ale ja mówię tak jesli bedzie bardzo mu zależało to przełamie swój lęk i się odezwie. Jesli nie teraz to bedzie wiele ku temu okazji np. niebawem moje urodziny Świeta czy Nowy Rok. On nalezy do takich osób ,ze potrzebuje pretekstu by się odezwać inaczej nie potrafi szczególnie gdy coś nabroił:) W Twoim przypadku pewnie bedzie podobnie. Skoro ty słyszysz od znajomych,ze on bardzo to przezywa. Widać on musi to wszystko przemyśleć zatęsknic. Kiedyś czytałam kobiety są z wenus mężczyźni z marsa i moze to śmieszne ale tak własnie to działa. Nadchodzi taki czas ,że meżczyzna potrzebuje czasu by w spokoju móc przemyślec swoje decyzje.W tym celu wybiera się do "jaskini" inaczej samotni. Im wiecej kobieta naciska tym bardziej on się zamyka bądz oddala. Trzeba dac mu czas jesli będzie gotów sam z niej wyjdzie z wałasnej nieprzymuszonej woli.Wiec nie pozostaje nic innego jak czekać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Faktycznie, bardzo podobnie... Dziękuje za bardzo mądre słowa, w przypadku mojego eksa toe idealnie zgadza. Zawsze mnie bolało, że jak on miał jakies kłopoty (w pracy, ze zdrowiem itp.) i chciałam mu pomóc (albo pnajmnidowiedzieć się, o co chodzi), to on się strasznie jeżył i oddalał. A jak już było po wszystkim, wracał i mówił, że o tamtych kłopotach w ogóle nie warto mówić, było minęło i on nie chce do tego wracać... On bardzo nie lubiokazywać słabości. A zarazem też strasznie chyba trudno jest mu przejśc do porządku dziennego nad tym, że zrobił mi cos złego, bo wie, że bezgranicznie mu ufałam i że był to dla mnie straszny cios. Więc teraz pozostaje nam tak samo czekać, jeżeli oni uznają grę za wartą świeczki, odezwą się, choćby pod świątecznym pretekstem... Powodzenia i cierpliwości :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Zabawne zresztą, że przy całej swojej twardości charakteru, pozornym chłodzie a często równiez złośliwości (wobec innych, nigdy mnie), mój eks jest niesamowicie w gruncie rzeczy sentymentalny, przywiązuje ogromną wagę do dat, miejsc i tak dalej... Wszystkie ważne wyznania składał mi w Urodziny, Święta, Nowy Rok - to były kamienie milowe naszego związku. Randki zawsze były w symbolicznych, waznych dla niego miejscach i tak dalej. Na maile czy SMS-y dotyczące codziennych spraw nigdy nie musiałam specjalnie czekac, ale na te wyjatkowe - czesto tygodniami jego prawie całkowitego milczenia... Więc tak sobie myslę, że nawet jesli on chce po prostu przeprosić (chociaz w sumie już przepraszał kilka razy) i ostatecznie odpowiedziec mi na pytanie które mu zadałam po rozstaniu, a lepsza przyszłośc oznacza chłodne koleżeństwo bez robienia sobie nadziei, to i tak zbiera się na jakiś "uroczysty" moment.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Chyba wszyscy jestesmy bardzo naiwni tutaj, czekamy na cos, jakeis spotkania, momenty,rozmowy co prawdopodobnie nie nastapi. A tak naprawde to Ci wszyscy "ex" nie mysla juz o nas. Niech kazdy sie z tym pogodzi i przestanie zyc ludzac sie na cokolwike, bo to najszybsza droga do wykonczenia sie psychicznie. Z chwila kiedy minie pierwszy dzien bez myslenia o nich cos sie skonczy z naszej strony. I nie odzywajcie sie pierwsi, niech oni to zrobia, moze wtedy relacje sie odwroca, ale nie mozna o tym myslec ani sie na to ludzic. Jesli tak sie stanie to dobrze, jak nie, to trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×