Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lilly83

Mąż nie chce sie ze mną kochać od miesięcy - proszę o pomoc

Polecane posty

Shel - już kiedyś z nim tak rozmawiałam, mimo, że nie montowałam żadnych podsłuchów ani nie miałam detektywa. Wkręciłam go, że coś tam wiem ale on zareagował śmiechem i mówił "a to ciekawe, to w takim razie nie mogę się doczekać tych zdjęć i dowodów". Był wyluzowany i w ogóle się nie przejął. Dzisiaj w ogóle się do mnie nie odezwał ani słowem i tylko w pewnym momencie usiadł na fotelu, obserwował mnie gdy jadłam kanapkę i spytał oschle "to kiedy kończysz pracę i studia podyplomowe?". Powiedziałam, że obronę pracy (jestem na studiach podyplomowych) mam w czerwcu a pracę kończę pod koniec czerwca. Powiedział "acha" i poszedł. Tak jakby chciał mi dać do zrozumienia, że czeka tylko, aż skończę te studium, pracę i się wyprowadzę. Nie przeprosił mnie za tamte słowa, jest cały czas taki sam - nieobecny. Nie rozmawia, nic, jak obcy człowiek. Zastanawiam się tylko czy jest sens pytać go wprost, czy chce, bym odeszła. Ale nie wiem czy to ma sens, bo pewnie nic szczególnego nie odpowie. I przecież nie zdradzi się z tym, że mu się odwidziałam. Jedyne co mogę zrobić i co wiem, że zrobię, to w lipcu wyprowadzę się i tym samym zobaczę, czy będzie próbował nas ratować. Pewnie nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haha, kolejna prawicza
*TO studium, nie TE studium!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shel
Zapytaj, mozesz dodac jeszcze ze jesli tak to przy najblizszej mozliwosci sie wyprowadzisz. Skoro przez 2 lata nic nie dalo sie z nim zrobic to watpie zeby wam sie udalo. Jedynym ratunkiem z mojego punktu widzenia jest dac mu do zrozumienia ze straci Cie w najblizszym czasie. Jesli to tez nie zadziala to przykro mi ale bedziesz musiala ulozyc sobie zycie na nowo. A moze to i dobrze... Moze trafi Ci sie ktos lepszy. Z calego serca Ci tego zycze. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość all4lulz
"Jednak wykluczam, że jest homo. W nocy odnalazłam jego starą komórkę, której musiał używać zanim mnie poznał. Na kilka miesięcy i później, 1-2miesiące przed poznaniem mnie. Zapisały się na tym telefonie smsy - wszystkie pisał z trzeba kobietami naraz. W jednej był totalnie zakochany, tęsknił za nią itd. Druga mu napisała, że czuje się oszukana przez niego i niechciana i nie wie o co chodzi, dlaczego tak ją zbywa. Do trzeciej też coś pisał, generalnie zaczepiał, flirtował. " To równie dobrze świadczyć może o tym, że szukał żony dla przykrywki. A po ślubie już nie musi udawać, już otoczeniu "udowodnił", że nie jest gejem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alyah
a wg mnie jedynym sposobem jest postawienie go w sytuacji 'dokonanej' , czyli pewnego pieknego dnia zaskoczyc go tym, czego sie zupelnie nie spodziewa. Jest to trudna decyzja, ale jedyna! Spakować walizki, mimo tego domu i wszystkiego i sie wyprowadzic. Jesli zateskni na pewno przyjedzie, przeprosi. W obecnej sytuacji byc moze Cie testuje ile jestes w stanie zniesc i byc z nim! jest zbyt pewny siebie, bo mu na to pozwolilas! jedynym wyjsciem jest usuniecie sie ze wspolnego toru ktorym porzadacie, nie pakowanie mu sie w zycie na sile, bo ewidentnie tego nie chce! byc moze jest takim typem ze nie umie tego powiedziec wprost, wiec czeka az zrobisz to sama. Ciezka decyzja, ale jedyna sluszna. Jedyny dowod na cokolwiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, dokładnie macie rację. To jedyne wyjście w aktualnej sytuacji. Wygląda to tak, jakby nie potrafił powiedzieć wprost, że mam się usunąć z jego życia i czeka, aż sama się domyślę. Testuje mnie, ile jestem w stanie wytrzymać ale ja nie jestem testerem. Szkoda, że nie potrafi powiedzieć wprost. Mało tego - gdy go pytałam już kiedyś czy on mnie tak traktuje (m.in. ten brak zbliżeń) bo chce, bym odeszła to zaprzecza. Wydaje mi się, że zaprzecza, bo chce jak najłagodniej zakończyć związek. Głupio tylko jest teraz, że tak musimy żyć razem pod jednym dachem. Tzn. ja muszę z nim siedzieć, bo mam pracę i studia do końca czerwca i nie mam za co wynająć czegoś. W ogóle się do siebie nie odzywamy. Dziś jedyne co powiedział, to spytał ozięble i z pogardą "To kiedy kończysz studia?". Odebrałam to jako podtekst, że do kiedy muszę tu siedzieć. Skończę studium, skończę pracę, wyprowadzę się a on powie wszystkim (w sensie rodzinie) : "Ona się wyprowadziła bez słowa, cóż mogę na to poradzić, nie chce ze mną być to nie będę jej na siłę trzymał". Tak będzie. I wybieli się w swoim i swoich rodziców mniemaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamtaramtamx
dziwne to wszystko co piszesz po pierwsze , skoro jesteś aktorką tzn , że skończyłąś studia aktorskie , a nawet dziecko , wie jak ciężko tam sie dostać w dodatku studia aktorskie to jedne z niewielu studiów , gdzie w zasadzie uczy się tylko praktyki , i nie ma mowy , żeby człowiek po takich studiach był zalęknionym człowieczkiem , czyli kimś na kogo sie kreujesz . do tego jesteś dość atrakcyjna . i nie możesz znaleźć dobrej pracy ? w warszawie? przez tyle czasu ? a co twojego faceta , to uważam tak : on wie , że żeby zdobyć kobietę to trzeba się mocno postarać , w stylu szmapany , masaże wyjazdy , prezenty i tak dalej , ale to nie miłość . on cię zdobył , był świetny seks ale , teraz chce poznać kogo nowego , co robi to nie wiem ale facet w tym wieku ma duże potrzeby , , uwierz mi , sam to wiem najlepiej . czemu się ożenił ? może rodzice go namówili , może sam pomyślał , że jesteś taka idealna , trudno powiedzieć , , on pewnie sam w to wierzy , że cie kocha . myślę , że to ty powinnaś pójść do psychologa , żebyś mogła wreszcie ummieć sama dobrze oceniać siebie i innych , po tym jacy są a nie na ppodstawie ich słów czy intencji aha jeszcze jedno , to , że on mówi , że ma w laptopie coś co mu jest potrzebne w pracy i dlatego masz się trzymać z daleka to ściema . . zapytaj jakiegos informatyka , czy tak się robi , bo moim zdaniem ten laptop służy tylko do korespondencji , typu wymiana maili itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tamtaramtamx - bzdura. Skąd myślisz, że jestem zalękniona? Poza tym co to ma wsólnego z kierunkiem studiów? Na kierunkach artystycznych są ludzie różni, wrażliwi, często zalęknieni (choć ja do nich nie należę). Jeśli zaś dziwisz się na mój brak pracy, to powiem Ci jak to jest (niezależnie czy w to uwierzysz czy nie, taka jest prawda i kto zna mój zawód wie, że mam rację) - etaty w teatrach są poustawiane. Druga sprawa, jeśli chodzi o moje pójście do psychologa - byłam już 3 razy u różnych trzech psychologów - raz byłam też z nim u bardzo dobrego psychologa. Każdy z nich skierował nas do seksuologa. Byłam również u Starowicza. Byłam również u Starowicza z nim. Na 2 wizytach. Starowicz stwierdził tak samo jak wszyscy trzej psycholodzy, że z nim jest coś nie tak, że jest neurotykiem, że miał nieprawidłowe dzieciństwo, że ojca nie było itd. Do mnie się ani żaden psycholog nie przyczepił ani Starowicz - przeciwnie. Wszyscy psycholodzy dziwili się, że z nim jestem. A Starowicz powiedział tylko do niego przy mnie : cytuję : "Ma Pan u boku piękną, wykształconą kobietę, dobrą i bardzo wyrozumiałą. Więc co jest problemem? Pan nie potrafi od godziny odpowiedzieć czego Pan chce. Jeśli Pan nie pójdzie na badania i nie przejdzie psychoterapii, nie zdziwiłbym się, jakby ta młoda dama poszukała sobie kogoś innego, więc do Pana należy decyzja". Pytałam jeszcze Starowicza, czy jest we mnie jakiś problem - powiedział, że absolutnie nie. Jestem normalną, fajną i dobrą kobietą. Powiedział natomiast, że z moim Mężem jest niedobrze i on musi koniecznie pójść na dokładne badania i terapię. Dał mu przekierowanie na badania, miał się umówić, dostał telefon do jakiejś Pani, był już umówiony (miał mieć badania psychologiczne - z nich po części wyszło, że jest neurotykiem i że ma 50% cech męskich i 50% cech kobiecych), ale nie poszedł na badania biologiczne czy tam laboratoryjne (nie wiem jak to się nazywa). Miał chodzić na terapię, miał odwiedzać Starowicza i nic z tym nie zrobił. A u Starowicza byliśmy pół roku temu jakoś. Trzecia sprawa - laptop ma zahasłowany, bo na pewno bym coś tam znalazła. On z tym laptopem chodzi wszędzie, nawet po zakupy do sklepu. Nawet jak jedzie gdziekolwiek, nie rozstaje się z laptopem. Ma zahasłowany na amen a mi nie można tego nawet dotknąć. Prawdą jest, że jest to jego służbowy laptop, ale kiedyś nawet nie mogłam wejść w przeglądarkę www na chwile, bo zostawiłam ładowarkę do swojego laptopa u Mamy a chciałam sprawdzić pocztę e-mail. Powiedział tylko : "wykluczone". Pewnie coś ukrywa ale już mnie to nie interesuje. Zaczynam się nim nie przejmować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamtaramtamx
po pierwsze wiadomoi , że są poustawiane , zdziwiłbym się , gdyby nie były to chyba bardzo hermetyczne śrdowisko , chodziło mi o to , żebyś znalazła inną pracę , z takimi kwalifikacjami mogłabyś robić naprawdę dużo rzeczy a skoro nie możesz znaleźc tego na czym najbardziej ci zaleź y to trzeba robić coś co daje jakieś dochody. po drugie też dziwię się , że jesteś z nim , nadawałbym się na seksuologa :) jemu mniej , ma darmową sprzątaczkę kucharkę etc i to za zupełną darmochę , nawet na prowincji to rarytas znjajdz jakąs prace w odpychającej korporacji , , spakuj sie i wyprowadz kontakty przez adwokata , nie macie dzieci więc sprawa względnie prosta ,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość !offerma, łódź
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą przeczytałam : (cytuję) : Wybrane punkty z art. "Koniec związku. 10sygnałów..." 1. Brak seksu i odmowa szukania pomocy W każdym związku pojawia się czas, kiedy jedna strona bardziej dąży do zbliżeń, a druga mniej. Dla wielu par taka sytuacja jest przejściowa i krótkotrwała, wywołana problemami zdrowotnymi, konfliktami, stresującą pracą lub przemęczeniem. Dla niektórych jednak całkowity brak seksu w związku staje się normą uderzającą w jednego z partnerów. Tak jak wspólne szukanie rozwiązań zbliża, tak zaniedbanie problemu oddala od siebie. W momencie, gdy strona niezaangażowana odmawia poszukania pomocy i nie jest zainteresowana odnalezieniem wspólnej radości z seksu, pora powiedzieć dosyć. 2. Przemoc psychiczna / fizyczna / seksualna Wydawałoby się, że już wszyscy o tym wiedzą związek, w którym jest przemoc, jest związkiem bez przyszłości. Wydawałoby się, że to takie oczywiste ale oczywiste jest tylko wtedy, gdy nie jest się zaangażowanym. Krzywdzony partner najczęściej usprawiedliwia swojego oprawcę bo nie wiedział, nie chciał, został sprowokowany. Nie to tak nie działa. Jeśli partner krzywdzi, to nie warto się łudzić długim, szczęśliwym życiem razem. Pojawienie się przemocy powinno być jednoznaczne z zakończeniem związku. 3. Brak porozumienia Czasem w jakiejś sprawie nie można się dogadać i już. Zdarza się to nawet w najlepszych związkach. Czasami jednak niechęć do partnera jest tak duża, że już nawet kłócić się nie chce. Póki ludzie szukają ze sobą porozumienia, nawet bez przerwy kłócąc się, jest nadzieja dla związku. Paradoksalnie, cisza, odcięcie i izolacja od siebie jest najbardziej zabójczym czynnikiem dla relacji. Wzajemna obojętność oznacza, że związek jest już tylko fikcją. Ad.1. Wiadomo - temat wątku. Ad.2. Mój Mąż mnie obrażał i obraża. Wydziela pieniądze, wyzywa, w dodatku nie wykazuje żadnej inicjatywy czy chęci poprawy braku seksu. Jest to tak frustrujące i psychicznie nie do zniesienia, że uważam to za przemoc psychiczną. Słowa : "Spierdalaj debilu jeden, ty głąbie, do niczego się nie nadajesz..." itd. to nic innego jak przemoc psychiczna. A ja go zawsze tłumaczyłam : "Bo on taki zapracowany jest, bo to, bo przemęczony, bo ja źle zrobiłam, bo tamto". Nie nie nie, ja cierpiałam i cierpię i to przez jego krzywdzące zachowanie. Ad.3. Z jego strony wielka niechęć, to tylko ja ratowałam związek a raczej próbowałam ratować. To z mojej inicjatywy poszliśmy do psychologa i Starowicza. I wiele wiele innych spraw świadczących o tym, że ja starałam się ratować małżeństwo. W chwili obecnej narasta wzajemna obojętność, bo on mnie tak traktuje, że no nie mogę się już do niego odzywać. A więc wszystko to zaczyna być fikcją. Boję się tylko kredytu. Co zrobię? Gdybym się rozwiodła, nie mam jak spłacać swojej części i co wtedy? A jak on nie weźmie na siebie mojej części kredytu? A jak nie będzie kupca na dom? I co wtedy? Pójdę do więzienia? :((( Jestem zrozpaczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tu powinnam chyba była dodać drugi temat lub załączyć nowy wątek - co ze spłatą kredytu z mojej strony w przypadku rozwodu? Kiedy 99% kredytu spłaca Mąż, mnie nie stać, bo bardzo mało zarabiam, tak, że ledwo mi starcza na jedzenie, na przeżycie. I co wtedy? A kredyt jest straszny 1,5mln złotych. Jego zarobki pozwalają na opłacanie takiego kredytu, ale ja zarabiam 1.000zł na umowie o dzieło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hitsezonu
może w razie rozwodu z jego winy będzie możliwe postanowienie sądu żeby on spłacał ten kredyt? a jak nie to może uda się sprzedać dom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamtaramtamx
co ty wymyślasz ? skoro on spłacał dom to pewnie będzie to robił dalej , jest wspólnota majątkowa i w zasadzie to on powinien spłacić ciebie , nieważne , że ty nic nie płaciłaś , poza tym jest rozwód za porozumieniem stron ustalacie co i jak i sąd przyklepuje tylko , żeby nie było jawnej niesprawiedliwości taki tam prawnicze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alyah
Ja się wcale autorce nie dziwię, ze tak zacięcie sie go trzyma. Właściwie poświeciła wszystko dla niego i jest naprawde ciężko z dnia na dzien obrocić swoje życie do gory nogami po raz X o 360 stopni. Jednak jak widać temat (w Twoim życiu osobistym) ciągnie się już miesiące i nie przynosi żadnej poprawy. Wydaje mi się, że Twój mąz poprosti przywykl do obecnej sytuacji. Jeśli jest inteligentym czlowiekiem, napewno zdaje sobie sprawę, że Wasza sytuacja nie jest 'typowa' / 'normalna'. Ale wie, że jemu tak wygodniej, że nic nie musi zmieniać, bo po co ? Skoro Ty i tak będziesz w jego życiu, z własnego wyboru, bo przecież jakbyś chciała to byś już odeszła. Jest zbyt pewny siebiem, być moze pozycja zawodowa go tego nauczyła, ale wg mnie powinnaś nie stosować wobec niego żadnych gróźb, zastraszania typu że "masz czas do tego i do tego żeby pójść do lekarza, jeśli tego nie zrobisz to koniec", albo , że "odejde jak dalej będzie tak samo" (przykładowe zdania). Bo on doskonale zdaje sobie sprawę zapewne z tego, że i tak tego nie zrobisz, skoro już tak wielokrotnie mówiłaś i NIC. Jemu potrzebny jest zimny prysznic, a takim jedynym będzie Twoja nagła zmiana toku postępowania: pakowanie rzeczy, stanowczość i wyprowadzka. Sądzę, że takie zachowanie zaboli go, nieważne czy Cię jeszcze kocha czy nie. Zaboli go, bo on się tego nie spodziewa, nie przyjmuje takiej opcji w ogole. Wg mnie to najlepsze rozwiązanie. Być może niekoniecznie się tym przejmie jesli chodzi o Wasza małżeństwo itd... ale zaboli go to jako mężczyzne, flirciarza!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tamtaramtam - o, dziękuję z przyznaniem racji odnośnie ustawki. Ja przeprowadziłam się z innego miasta, w którym miałam wymarzony etat ale w poprzednim (również dużym) mieście studiowałam, znałam profesorów, miałam znajomych ze studiów a studia ukończyłam z wyróżnieniem. Bez problemu otrzymałam wymarzoną pracę, w której się spełniałam. Tylko jego poznałam i chyba mi odbiło. Zwariowałam na jego punkcie tak bardzo, że wszystko rzuciłam i przyjechałam do niego. Jak widać, nie byłam na tyle dojrzała, nie wiem, sama nie umiem tego do końca ocenić. Muszę też przyznać, że było tak, iż znałam swoją wartość na scenie i... chyba swoją naiwnością wierzyłam, że w innym jeszcze większym mieście mi się również uda (jak nie od razu, to z czasem). I tak próbowałam wszędzie, miałam przesłuchania itp., ale pracy nie otrzymałam. Poszłam na studium podyplomowe, by coś robić i poszerzyć swoje horyzonty. Starałam się przez cały ten czas o pracę w zawodzie. Ale to niewykonalne. Kilka razy dowiedziałam się od "ważnych osób", że jest ustawka na nabliższe kilka lat i dla mnie pracy nie ma. Mimo, że mam osiągnięcia i mimo, iż jestem (podobno) bardzo zdolna. Podobno bo nie lubię o sobie mówić w ten sposób. W każdym razie przeprowadzając się do dużego miasta ciągle żyłam (tak jak wychowałam się) w przekonaniu, że jestem dobra i na pewno mi się uda. Nie sądziłam tylko, że w innym mieście wsadzają swoje rodziny, że moi Profesorzy nie pomogą mi, gdy się wyprowadzę. Że nie pomorze mój dorobek artystyczny i doświadczenie na scenie. W chwili obecnej czuję, że jak nie wrócę do teatru, wypadnę z tego. Już czuję, że gdzieś mija mi te obycie ze sceną. Praca w odpychającej korporacji - nie wyobrażam sobie tego. NIE WYOBRAŻAM SOBIE. To niemożliwe. Zauważyłam jakieś zboczenie zawodowe, że tylko z ludźmi z zawodu mam o czym gadać, poza tym czułabym, że zdradzam swój zawód i to, kim zawsze chciałam być i byłam. Poświęciłam kursy, profesorów, również pieniądze wydane przez Rodziców na to wykształcenie. Jeździłam do Kijowa na mistrzowskie zajęcia, zdobyłam świetny warsztat u Rosyjskich nauczycieli. To niemożliwe nagle zmienić się w sekretarkę. Nie wyobrażam sobie tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hitsezonu, tamtaramtam, alyah - no właśnie i tu jest jedna sprawa. Wiem, że mam rację i wiem, że on jest winien tego wszystkiego. Tzn. bardzo często wina jest po środku (bo być może on również mógł się zrazić tymi moimi kontrolami i moim brakiem perspektyw - bo wtedy spada moja samoocena, nie realizuję się, w związku z czym jestem smutniejsza, mniej atrakcyjna, smutna itd.). Bo wszystko jest jakoś ze sobą powiązane. ALE - ja szukałam pomocy. Szukałam okazji do rozmów. Robiłam mu prezenty, starałam się. A on nic. I to on flirtował z koleżankami z pracy już w czerwcu 2010 to odkryłam. Więc niejako on mnie zaniedbywał, wracał późno, jeździł w delegacje, z niczego mi się nie tłumaczył i odrzucał mnie seksualnie (nawet gdy leżałam nago obok niego). Dowodem na to jest również fakt, że to ja cierpiałam i płakałam. On nie wiedział, o co mi chodzi a przynajmniej taką przyjął postawę. Tyle że ( i tu jest ta sprawa) - mamy wielki kredyt. Mimo, że przed wzięciem kredytu był świadom, że zarabiam grosze, zdecydował się na kredyt. Ja kredyt wzięłam, bo go kochałam i miałam nadzieję, że dom polepszy nasze relacje i będziemy szczęśliwi (że potrzebujemy czegoś swojego, co nas zespoli). Ale gdy kiedyś w porywach złości powiedziałam mu, że się wyprowadzam (kilka razy robiłam taką akcję, ale nigdy jej naprawdę nie zrealizowałam albo wracałam po godzinie), to mówił, że jak będę chciała się rozstać, on weźmie kredyt ma siebie. Mówił to tylko wtedy, gdy płakałam z tego wszystkiego. Natomiast kiedyś pod wpływem emocji powiedziałam mu, że skoro on nie idzie na terapię i badania, ja biorę unieważnienie kościelne i rozwód z orzekaniem o jego winie. I wtedy powiedział : "Weźmiesz z orzekaniem o winie? Naprawdę?...Wiesz co, jesteś wredna. Nigdy bym nie przypuszczał. To muszę sobie załatwiać adwokata. I wtedy nie wezmę kredytu na siebie, jak taka wredna jesteś". I tu jest właśnie ta sprawa - że mogę się rozwieść spokojnie, bez kłotni i orzekań o winie i bez adwokatów. Z nadzieją, że on przejmie cały kredyt (finansowo nie robi mu to różnicy, nawet właściwie pozbycie się mojej osoby go "odciąży"). Albo mogę wziąć adwokata (musiałabym poprosić rodziców o pomoc), udowodnić mu winę (a udowodnię, bo wszyscy psycholodzy i Starowicz zgodnie stwierdzili, że to jego wina), ale wtedy jest zagrożenie, że może być wredny i chcieć mnie (jak to powiedział) "upierdolić". Czy ma to ze sobą związek? Czy mimo, iż wzięłabym z orzeczeniem o jego winie nie ma to wpływu na kredyt? Nie wiem, jak sąd postępuje w takich sytuacjach. Paradoksem jest, że WINA JEST JEGO a druga sprawa to świadomie brał kredyt i wiedział ile zarabiam. Jeszcze mój Tata w sumie wpakował w ten dom ok. 60tys.zł. Dał na podłogi itd. A przedtem mój Tata pomagał nam z wynajmem (tzn. mi pomagał 1700zł miesięcznie, dzięki czemu mieliśmy wynajem mieszkania za darmo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alyah cytuję : "Wydaje mi się, że Twój mąz poprosti przywykl do obecnej sytuacji. Jeśli jest inteligentym czlowiekiem, napewno zdaje sobie sprawę, że Wasza sytuacja nie jest 'typowa' / 'normalna'. Ale wie, że jemu tak wygodniej, że nic nie musi zmieniać, bo po co ? Skoro Ty i tak będziesz w jego życiu, z własnego wyboru, bo przecież jakbyś chciała to byś już odeszła." No tak, przywykł. Ale w takim razie to co, on chce tak ze mną żyć do końca życia? I co, nie chce mieć dzieci???... Mieszkać pod jednym dachem z kobietą w zasadzie obcą?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że on liczy na to, że ja w końcu nie wytrzymam i odejdę. I będzie na mnie, że to ja go zostawiłam. A siebie wybieli w ten sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agazona
lilly83 moim zdaniem sprawa jest przesądzona....on prawdopodobnie czeka do zakończenia Twojej szkoły i pracy i ....ciekawe co będzie miał do zaprponowania Tobie... twoje małżeństwo to fikcja i chyba sama doskonale zdajesz sobie sprawę. Nie wiem czy jest gejem, czy zdradza Ciebie z kobietami....to chyba już nie ważne....fakt jest jeden....nie sypiacie ze sobą prawie 2 lata...jakie to małżeństwo, jaka rodzina? Bardzo Tobie współczuję. Wyobrażam sobie jak podle musisz sie czuć, a gdzie tu poczucie własnej wartości...dramat.... zastanów się czy chcesz tak żyć dalej....myślę, że nie i nawet luksusowy dom Tobie tego nie wynagrodzi zresztą z tego co piszesz to mąż traktuje Ciebie karygodnie....po tych latach cierpień powinnaś zdać sobie sprawę, że tak dalej być nie może i chyba on myśli podobnie... masz kilka wyjść z tej sytuacji...skoro zapytał Ciebie o termin zakończenia Twoich studiów to chyba nie po to, żeby wręczyć Ci kwiaty, ale...walizki... masz niecałe dwa miesiące...... zastanów sie jak chcesz to rozegrać i co możesz osiągnąć walką lub spokojnym odejściem.... on raczej szykuje się na walkę i jak ma kasę to dużo może wygrać... co masz do przegrania....macie wspólnotę ..macie wspólny majątek oprócz kredytu...two tata dał kase masz na to dowód....uważam, że powinnaś przemyśleć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agazona
wszystko spokojnie może skorzystać z rady prawnika zasięgnąć informacji w banku natemat stanu konta ale pewnie nie macie wspólnego może porozmawiaj z rodzicami...tato pewnie się wścieknie bo dał tyle kasy....ale pamietaj, że to Twoje życie i tylko Twoje...jesteś młoda, ładna, wykształcona nie macie dzieci, ulożysz sobie życie na nowo odzyskasz spokój i wiarę w siebie a może spotkasz odpowiedniego mężczyznę na drodzę.... ale póki co to teraz bierz się w garść i przemyśl wszystko...na razie bez rozmów z nim ale z kimś godnym zaufania...potrzebujesz wsparcia i pomocy prawnej.... z drugiej strony jeżeli byłby rozwód z orzekaniem o winie, to mogłabyś dostać alimenty....można wykraść komputer (skarbnica wiedzy o mężu) skorzystać z usług firmy komputerowej, można wynająć dedektywa,można zainstalować mu podsłuch, można....tyle można...ale po co....czy jest o co walczyć...czy chcesz coś udowodnić.wygrać..czy masz na tyle sily przebiegłości sprytu mściwości podlości równej jemu i pieniędzy to wszystko kosztuje.. ale patrząc z innej strony długi i kosztowny rozwód ...a co z kredytem...może odejść spokojnie bez walki i bez długów.... to bardzo ciężka sytuacja ..ale pamiętaj masz mało czasu.... Trzymam kciuki i będę zagladać!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Akropsja
No skoro wykluczasz ze nie jest gejem to nie moge Ci tutaj w niczym pomoc. A moge jeszcze spytac jakie macie znaki zodiaku? Twoj maz wydaje sie byc ognistym znakiem. Ty zas wodnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agazona - powiem Ci, jak do tego podchodzę. Nie liczy się dla mnie udawadnianie mu winy, gdyż po prostu nie mam na to siły ani chęci. Po co? Co mi to da? Alimenty? E, mam gdzieś jego zapomogę, nawet właściwie bym jej nie chciała, byłaby chyba dla mnie upokorzeniem, że jestem taka biedna przy nim i że o alimenty się starałam. Choćby chciał dawać, nie chciałabym ich. Poza tym comiesięczna kasa od niego przypominała by mi o nim jeszcze, po co... Jeśli chodzi o rozwód, nie chciałabym robić show. Po co? Jedyne na co bym tylko liczyła to na to, że weźmie kredyt na siebie. Gdyż on dobrze wie, że nie jestem w stanie spłacać nawet 1/4 kredytu. Wyszłam za mąż z miłości. Przed nim miałam tylko jednego faceta. Nie zdradziłam też go nigdy, nawet psychicznie czy w żaden sposób. Byłam zakochana bardzo, podobał mi się, imponował, dobrze mnie traktował, był dobry i kochany. Właściwie było jak w 7niebie, było cudownie. Może i by mi Tata pomógł finansowo, gdybym chciała mieć adwokata czy detektywa itd. Ale po co, szkoda zachodu. Tak uważam. Nawet jakbym tam się czegoś dowiedziała (no nie wiem, romans z kimś tam, dziecko na boku albo homoseksualizm), nie fascynowałoby mnie to. Wolę już chyba nawet nie wiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Akropsja - ja jestem bliźnięta, on waga. Znam jeszcze ascendenty - ja mam ascendent w wadze, on w rybach. I co w związku z tym?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że facet waga to flirciarz. Ja natomiast podobno powinnam być zmienna, ale w miłości zmienna nie jestem. Może ascendent mam silniejszy, nie wiem. Jedyne to, że facetom się podobam i wiem to. Jestem na pewno osobą bardzo kontaktową, lubię rozmawiać, pisać, czytać itd. Oj tak tak... Ale jestem też osobą grzeczną, kulturalną i staram się być zadbana i mieć porządek w domu. Potrzebuję mieć oparcie w mężczyźnie. To tyle o mnie bliźniaczce :P ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Acha, i nie dam zrobić z siebie kury domowej. Chcę realizować się zawodowo. Mój Mąż natomiast czasami gdzieś tam jest odrealniony jakby i wtedy nie daje mi oparcia, którego tak potrzebuję. Wolałabym mieć mocniejszego faceta, w sensie silniejszy charakter. Mój mąż jest taki jakby delikatny, efemeryczny, skromny i spokojny (mówię teraz ogólnie, nie o tych chwilowych porywach emocji, gdy mnie wyzywał - no wtedy to chyba nikt nie był sobą, ani on ani ja). Poza tym ogólnie wydaje mi się, że ogólnie zgodnie się dogadywaliśmy. Problemy zaczęły się pojawiać kiedy brakowało kasy. On zarzucał mi rozrzutność, ja mu zarzucałam ograniczanie mojej osoby i złe traktowanie i brak oparcia. Ten dom który mamy jest jakąś ostoją i takiej pewnie potrzebuje on. On w ogóle moim zdaniem potrzebuje silniejszej osoby - kobiety, która będzie mu trochę matkować. Będzie zaradna, będzie siedzieć w kuchni, codziennie obiadki, kanapki do pracy, wyprasowane koszulki i jeszcze sama będzie dobrze zarabiać. Ale to nie ja... ja potrzebuję wyjść do kina, spotkać się z ludźmi i nie tyle co pieniędzy ale spełnienia zawodowego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martinique1984
i stwierdzam, ze Twoj maz sie z Toba meczy tak samo jak Ty z nim. Powinnas byla juz dawno odejsc. On Ciebie nie szanuje. Zobacz jak to z boku wyglada. Facet duzo zarabia a ona siedzi w domu i robi z siebie artystke. Nie jesstes dla niego wyzwaniem. Nie musi juz gonic kroliczka. nie jestes niezalezna, nie wychodzisz do ludzi. nie chcesz/nie mozesz na siebie zarobic. oczywiscie on jest skurwielem i to go nie usprawiedlwia. niemniej jednak dopki nie zaczniesz zyc wlasnm zyciem, zarabiac na siebie i pokazac ze masz super zycia poza nim , nie uratujesz tego zwiazku. chociaz moim zdaniem nie ma czego ratowac. on chce juz sie tylko Ciebie pozbyc. A tym im szybciej wyjdziesz z tej biernosci tym lepiej dla Ciebie. Twoim jedynym bledem jest biernosc i szukanie winy poza nim. Ty jestes winna temu ze nie panujesz nad wlasnym losem. Przestan plakac i wez sie za siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martinique1984
chodzilo mi o szukanie winy w nim - on jest taka samo odpowiedzialny jak Ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj powiedział sam z siebie, że mnie przeprasza, że tak mnie wyzwał. Powiedziałam mu o tym wszystkim, co czuję. Przedtem jeszcze powiedział, że mnie kocha i ten dom postawił dla mnie. I nie chce się ze mną rozstawać, bo mnie kocha. Powiedziałam, że nasz związek jest fikcją i jeśli do października b.r. nic nie zrobi ze sprawą braku seksu, to ja odchodzę. Na to on powiedział, że w takim razie czy ja mogę mu obiecać, że będę bardziej "odpowiedzialna", w sensie, że będę mu dawać swoje pieniądze i za swoją wypłatę będę nas utrzymywała (chodzi o jedzenie i środki czystości). Powiedziałam, że nie, gdyż to jest tak mało, że ledwo starcza mi na siebie a co dopiero na utrzymanie jeszcze jego. Coś tam znowu doszło między nami do starcia, ja że nie wiem, co to ma wspólnego z seksem, on że dla niego to jest ważne, czy ja będę bardziej odpowiedzialna. Powiedziałam, że nie zmienię zawodu tylko po to, by lepiej zarabiać. Wspomniałam, że nie uważam, że mój zawód jest bezwartościowy, to on zaczął się migać, że nie poniżał mojego zawodu tylko chciał mnie zmotywować, powiedziałam, że zamiast zmotywować tylko mnie obraził. Itd. Ogólnie on powiedział, że gdybym zdecydowała się odejść, on weźmie kredyt na siebie i obiecał mi to. Ja natomiast jedyne co jeszcze mogę zrobić, to poczekać, czy naprawi nasz związek. Jeśli już do lipca, sierpnia on będzie taki sam i będzie wracał późno z pracy, grał w gry na iPadzie i nie weźmie się w garść w związku z impotencją co do mojej osoby, odejdę bez zastanowienia. Aktualnie uważam, że jestem z nim w separacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleeeee
co za facet! nie daje sexu i jeszcze Cie stawia w sytuacji coś za coś! Sex jest wyrazeniem ze się kogoś kocha, a nie dostaje się go wzamian za coś. Moim zdaniem on mydli Ci oczy, jest mu dobrze, ale nie kocha Cie, może jak siostrę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×