Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość szaroburoiponuro

O mnie, o Nim, o rudej pindzie i rozstaniu. Wejdź.

Polecane posty

Gość dajciemispokojzhsłem
Dobra, dobra. Poprostu nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi,a za to skupiłam sie na jednej, mowiącej o tym, ze "faceta trzeba trzymac krótko". Od razu skojarzyło mi się to z poglądem matki mojego ex, ze "po slubie to nie ma kolezanek" (w sensie, ze kobieta nie powinna ich miec, bo sa zagrożeniem dla związku) i z opinią mojej obecnej tesiowej, która uwaza , ze "małżeństwo to jednosc i nie ma wtedy samodzielnych wyjsc, spotkań- albo razem, albo wcale". Juz nie wsciekajcie sie na mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szaroburoiponuro
EPILOG Nie można powiedzieć, że każdy facet to typ podrywacza, który tylko czyha, by zdradzić swoją partnerkę, tak samo jak nie można powiedzieć, że każda kobieta lubi plotki i wiecznie się odchudza. Każda przedstawiona przez Was rada, czy sugestia była dla mnie cenna. Jednocześnie wiem, że nie każdą z nich mogę zastosować do siebie i mojego związku. Nie mogę pilnować swojego Faceta, gdyż nie jestem Jego niańką, stróżem i kontrolerem. Jeśli sama chcę mieć pewną swobodę w związku, muszę tę swobodę dać i Jemu. Myślę, może nieco idealistycznie, że najważniejsze jest zaufanie. Oraz szacunek. W miniony weekend tego zabrakło. Moje zaufanie zostało poważnie nadszarpnięte, a szacunek do mojej osoby zdeptany. Wrócił w niedzielę koło 14:30. Przywitał się mówiąc suche "cześć", a następnie włączył komputer i w międzyczasie poszedł zrobić sobie herbatę. Serce biło mi jak szalone. Mimo że się praktycznie nie pocę, miałam wręcz mokre ręce. Nie wiem, czy to był strach przed rozmową, czy raczej pobudzenie, że znowu Go widzę. Po dwóch godzinach odszedł od swojego peceta, położył się na łóżku i zapytał, czy przypadkiem nie chcę porozmawiać. Odparłam, że czekałam, aż to On zacznie dyskusję. Usiadłam na łóżku, oparłam się o ścianę i ułożyłam nogi tak, by Go przypadkiem nie dotknąć. Oba koty chyba przeczuwały, co zaraz się wydarzy, gdyż zaczęły się do nas łasić i przymilać - zupełnie tak, jakby prosiły, by się nie kłócić. On zapytał, czy wciąż jesteśmy razem. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że to wszystko zależy od Niego. Gdyż to On powinien zmienić pewne swoje nawyki, nie ja. Głaszcząc moją kotkę jasno i dobitnie wyraziłam swoje zdanie na temat przyszłości tego związku: że żądam zerwania kontaktów z rudą małpą, że nie życzę sobie "spontanicznych wypadów na piwo" z nią, nie chcę, by pisała do Niego SMS-y, by dzwoniła, wymieniała się z Nim mailami, czy nawet gadała na gadu. Że o każdym kontakcie z Jej strony ma obowiązek mi powiedzieć. I że ona tym bardziej nie ma prawa tutaj przychodzić, nawet jeśli ucieknie jej ostatni autobus/tramwaj/pociąg/taksówka i nie ma się gdzie podziać. Nawet jeśli rzuci ją facet, umrze matka, a kot dostanie rui - niech się wypłakuje komu innemu, nie mojemu. Że brzydzą mnie kobiety, które są nieodpowiedzialne, infantylne i niewychowane. Że kobieta, która doprowadza się do takiego poziomu upicia, że nie jest w stanie dotrzeć do domu, jest nie tylko zaprzeczeniem kobiecości, ale i przykładem sięgnięcia dna. I 10 metrów mułu. Przypomniałam Mu również, że to ja i moje uczucia mają być dla Niego najważniejsze, że moje dobro ma być dla Niego priorytetem i bezwzględnie należy mi się szacunek (za uświadomienie mi tego dziękuje Wam, Kafeteriuszki). Zobligowałam Go również do tego, by informował mnie co najmniej na dzień wcześniej o każdym wypadzie na piwo, na którym ona będzie (bo o takich wyjściach z ludźmi z pracy albo kumplami zawsze mi mówił, tylko ta ruda dzicz ma w zwyczaju robić takie "niespodzianki"), że może z nią chodzić na piwo pod warunkiem, że 1) będzie to wypad w większym gronie, 2) ja idę razem z Nim. Podkreśliłam również, jak beznadziejnie się czułam, gdy leżałam w domu z gorączką, a On pił sobie piwko, więc w przyszłości, gdy ja jestem chora lub mam poważnego doła (śmierć kogoś bliskiego, oblany ważny egzamin, jakakolwiek inna przykra rzecz), On powinien być przy mnie, a nie grać w bilard razem ze znajomymi. Najbardziej niesamowite jest to, że to wszystko mówiłam twardym i stanowczym tonem, nie plątałam się i - co najważniejsze - nie łamał mi się przy tym głosem. Co prawda łzy były, ale one tylko sobie co jakiś czas skapywały z policzka, nie było tak, że ryczałam. Jest to dla mnie o tyle nietypowe, bo u mnie o łzy naprawdę łatwo. Mam tendencję do tego, że kumuluję w sobie emocje, więc wystarczy często niewielki sygnał, by tama pękła, a ja zużywam paczkę chusteczek na kwadrans. Jak On zareagował? Długo milczał. Musiał sobie przetrawić to wszystko. Sparafrazował to, co powiedziałam, by przekonać się, czy dobrze to zrozumiał. Zapytałam, czy takie rozwiązanie problemu Mu odpowiada, czy może chce coś zaproponować. Zgodził się na takie rozwiązanie. Zapytał jednak, jak mam zamiar zweryfikować to, czy mówi prawdę. Muszę przyznać, że zbił mnie tym z pantałyku. Jak w ogóle może zakładać, że będzie mnie okłamywał?! Odpowiedziałam, że nie mam zamiaru sprawdzać Jego telefonu i że to wszystko ma się opierać na zaufaniu, natomiast jeśli chce mnie okłamywać, to niech lepiej zastanowi się nad zasadnością tego związku. Rozmowa (tak! rozmowa!) trwała długo. Wyszło, że On ma jeszcze jakiś problem z rodzicami i bratem. Oczywiście musiało również paść pytanie o to, dlaczego poszedł w piątek na piwo wiedząc, że stanowczo się temu sprzeciwiam. Chciał po prostu wyjść z domu, piątek, weekend, przerwa od pracy. Nie myślał, że aż tak bardzo mnie tym zrani. Dlaczego przyprowadził tę rudą zołzę wiedząc, że jej nie lubię? Nie sądził, że aż tak zareaguję. Sądził, że nie będę miała nic przeciwko, dlatego nawet nie napisał SMS-a o tym, że ona przychodzi. Rozsierdził mnie tym mocno i w końcu się przyznał, że zwyczajnie nie pomyślał o mnie, gdy godził się na to, by ona u nas nocowała (tak, bo to ona poprosiła o przenocowanie, nikt jej tego nie proponował). Związek przetrwał. Ta niedzielna rozmowa była wręcz oczyszczająca, gdyż wyjaśniliśmy nie tylko kwestię tej rudej pindy. Okazało się, że troszkę tych zgrzytów się nazbierało i - nie wiedzieć czemu - wcześniej ich nie dostrzegaliśmy. Teraz będzie jeszcze lepiej, choć czeka nas sporo pracy i wysiłku. *** Ktoś mądry na tym forum napisał, że tylko ja znam Go na co dzień i nie powinnam skreślać mojego tylko dlatego, że wiele Kafeteriuszek uważa, że On mnie zdradza. Znam Go od sześciu lat, razem jesteśmy od ponad dwóch i pół. I wiem, że nie jest to typ podrywacza. Niedługo będzie miał 30 lat, wie, że to już czas, by się ustatkować. Myślimy o wspólnej przyszłości, rozmawiamy o ślubie, dzieciach i mieszkaniu. Jestem również przekonana, że prędzej by mnie zostawił, niż gdyby miał prowadzić podwójne życie. Obracamy się w towarzystwie, które jest naprawdę poukładane, większość znajomych jest już zaobrączkowana. Zdrada po prostu do Niego nie pasuje. To jest taki pocieszny misiek, który wraca z pracy prosto do domu, opowiada, jak Mu minął dzień, pomaga przy obiedzie i każe się przytulać, gdy nie wyjdzie Mu misja w grze komputerowej. Nie w głowie Mu wypady do klubu, nie udziela się na portalach społecznościowych, a przez telefon rozmawia głównie z rodzicami i szefem. Poza tym jest typowym informatykiem (no może bez sweterka w romby), więc posądzenie Go o zdradę jest niemal śmieszne. Cała ta weekendowa afera wynikła z tego, że za mało rozmawiamy - o sobie, o uczuciach, o emocjach. Dziękuję Wam za grubo ponad 100 wpisów, dziękuję za wszystkie rady (pozwoliły mi sobie pewne sprawy uświadomić, poukładać), za słowa wsparcia, za Wasze historie. Dobrze wiedzieć, że kafeteria to nie tylko fansówka, podszywy i sprawy prawików ;) PS. Ruda wyjeżdża na stałe za granicę. Jej narzeczony się na to nie zgadza, stąd status "to skomplikowane". Fuck Yeah!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i co tam??
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale jak to? Ruda ospuściła?
bo od niedzieli to pewnie jeszcze nie raz próbowała złapać kontakt? A w sobotę jak wyszedł z domu widzieli się czy poszedł od razu do znajomych? nie doszukuję się w jego słowach kłamstwa. Jestem ciekawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agentka csi
Dzieki Autorko za koncowe sprawozdanie, prawde powiedzialwszy, zastanawialam si ejak Ci poszlo, oczywiscie kibicowalam - jesli tak mozna powiedziec. Dzis znalazlam wznowienie, przeczytalam i moge tylko pogratulowac!! Faceci sa czasem z MArsa i nie rozumuja tak jak my, trzeba im czasem kawe na lawe, a rude placza sie zawsze gdzies kolo szczesliwego zwiazku jak sepy nad zwierzem jeszcze dychajacym. Mam nadzieje tylko ze ruda nie zawita do UK - bo ja tu mieszkam, a nie chcialabym za kilka miesiecy zalic sie ze moj facet przyprowadza do domu jakas pijana zblakana duszyczke :D Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szaroburoiponuro
Ruda wyjeżdża do Skandynawii - niech marznie! :D Ruda nie pisała. A On w sobotę poszedł od razu do kolegi, nie widzieli się z rudą. Że tak powiem - sprawdzone und potwierdzone ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się, że wszystko się udało między wami. Cieszę się, że nie od razu skreśliłaś swojego mężczyznę! Dobrze, ze umiecie ze sobą rozmawiać...to jest w zyciu najważniejsze... Rozmowa! Rozmowa! Rozmowa! A rudej życzymy szerokiej drogi ;)!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka bedzietna
ale cudowna historia!! musze opisac swoja... moze ktos mi doradzi w sprawie blond pindy :O)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×