Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

yakamoz

uzależnienie od partnera

Polecane posty

Gość kiedyś tu pisałąm,,,,,,
Czy kochanie siebie wyklucza kochania drugiego człowieka? To 2 odrebne sprawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest walka na argumenty. Chciałas by ktos Cię czasem naprostował to jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pluszaty bardzo luzacko podchodzisz do takiego problemu nie szanuje mnie to pa pa według mnie trzeba znaleźć podstawe takiego zachowania, przeanalizować ją i jeżeli dojde do wniosku że nic zrobić nie można wtedy się pożegnamy mówiłeś że kiedyś Ty byłeś takim toksycznym partnerem napiszesz coś więcej? może łatwiej będzie mi to wszystko ogarnąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perła 24
kocham go i to mnie powstrzymuje, zawsze od początku starałam mu się pomagać,wspeirałam, gotowłam mu, sprzątałam a ja jak potrzebowałam pomocy-ne było go,często krzyczy na mnie, twierdzi że nase kłotnie są przeze mnie itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wyklucza ale jeśli kochasz siebie to nie pozwolisz się krzywdzić a jak dostrzeżesz w koncu że ktoś to robi to raczej przestaniesz go kochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perła 24
ja się boje samotności. nie chce byc sama,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yakamoz a ile już lat tak analizujesz, dociekasz i starasz się znaleźć cudowne rozwiązanie. Wcale luzacko nie podchodzę bo to potwornie trudna decyzja ale moim zdaniem to jedyne rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perła 24
nie, nie mamy slubu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
perła 24 i dzięki Bogu nigdy nie rób tego błędu będąc z takim człowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doszedłem kiedyś do wniosku że pomimo że kocham partnerkę to jej nie lubię. Wszystko zaczęło mnie w niej denerwować i wylewałem na nią swoje frustracje. W sercu ją kochałem ale w głowie chciałem by odeszła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawe co piszesz. Z drugiej strony jak można kogoś kochać i nie lubieć jednocześnie? Jedno niejako wyklucza drugie, czy może się myle ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yakamoz, przeczytałam temat, może troche pobieżnie, ale mam zasadnicze pytanie: czy naprawdę hcesz coś zmienić czy tylko pogadać sobie na forum, aby ci ulżyło? Twoje posty to jedno wielkie USPRAWIEDLIWIANIE zachowania twojego męża. Plus szukanie winy w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym usłyszeć odpowiedź czy przypadkiem ja nie wyolbrzymiam? Gdyby każdy podchodził do problemu w podobny sposób to 90% małżeństw by się rozpadło. Nie potrafie rozróżnić gdzie jest granica której drugiemu człowiekowi przekraczać nie wolno. W każdym domu są kłótnie, czasem wyzwiska. Na dobrą sprawe nikt mnie nie katuje, nie pastwi się nade mną, to że czasem wybuchnie świadczy tylko o tym że ma paskudny charakter. Niej jestem workiem treningowym. Zastanawiam się też czy naprawde są związki doskonałe gdzie nikt nikogo nie krzywdzi, nie krzyczy, nie kłóci się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie potrafie rozróżnić gdzie jest granica której drugiemu człowiekowi przekraczać nie wolno. Powiedz, jakiej granicy ty nie przekraczasz wobec swojego męża? Jakie zachowania są , twoim zdaniem, nie do przyjęcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla jednych nie do przyjęcia jest żeby ktoś podnosił głos. Dla innych nie do przyjęcia jest żeby ktoś wściekał się o byle co. Dla jeszcze innych nie do przyjęcia jest żeby ktoś poniżał z powodu wyglądu. Na mnie mąż podnosi głos, krzyczy, czasem wrzeszczy, niejednokrotnie robi z igły widły, jest nieprzyjemny jeżeli chodzi o mój wygląd, ma agresywny, wybuchowy i chamski charakter. Kiedyś przymykałam oko jak się wściekał, przymykałam oko jak jeździł po mnie, przymykałam oko jak po alkoholu potrzepał mną, nie żaliłam się na forum na niego do przed wczoraj, nigdy wcześniej nie uderzył mnie w twarz, w lutym był pierwszy incydent, kiedy doszło do faktycznych rękoczynów, ale według mnie sprowokowałam i nie wytrzymał,przed wczoraj z kolei przeszadził według mnie i przekroczył granice, dostał ataku furii bez większego powodu i przyłożył mi w twarz... I zastanawiam się czy odpuścić i zobaczyć co będzie dalej czy definitywnie zakończyć wspólne 13 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yakamoz, pytałam o twoje zachowania wobec męża, bo jego dość szczegółowo opisałaś wcześniej. No to jak będzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nierozumiem2
Jaka jest Twoja granica? Co on musi zrobic Tobie zebys przestala go usprawieldliwiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie , pytam o to gdzie stawiasz granicę dla siebie i własnego zachowania wobec partnera. Np. ja nigdy nie użyłam wulgarnych wyzwisk i nie dopuszczam rękoczynów, chociaż zdarza nam sie kłócić, a nawet krzyczeć. Rozumiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem bardzo wyrozumiała i tolerancyjna jeżeli chodzi o mojego męża. Nie powiem że mu nie oddałam jak mnie uderzył. Ale w przeciwieństwie do niego nie wściekam się o byle co, jestem nad wyraz spokojną, wyrozumiałą i tolerancyjną kobietom. Nie jestem wybuchowa i kłótliwa. Jeżeli coś mnie boli to spokojnie tłumaczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zła 33, dla mnie nie do przyjęcia jest uderzenie go nie do przyjęcia jest również szarpanie, szamotanie, kopanie, wyzywanie ale będąc z nim i reagując na jego zachowania niejdenokrotnie używałam wulgaryzmów, szarpałam się z nim to fakt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego tłumaczę, święta nie jestem to nie było tak, że on mnie szarpał a ja siedziałam cicho jeżeli wyzywał mnie, ja oddawałam tym samym w normalnym związku przy normalnych relacjach nie dopuszczam możliwości wyzywania kogoś czy bicia NIGDY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yakamoz, masz odpowiedź na pytanie o granicę, jak widzisz doskonale rozumiesz w czym rzecz. Jeśli mąż stosuje wobec ciebie zachowania których ty sama u siebie nie akceptujesz - przekracza granicę. Powiedz mi, czego tak naprawdę pragniesz? Dla siebie, nie dla was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w normalnym związku przy normalnych relacjach nie dopuszczam możliwości wyzywania kogoś czy bicia NIGDY zdajesz sobie sprawę, że wasz związek nie jest "normalny", chociaż ja użyłabym określenia "zdrowy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, patrząc wstecz przypomina mi się pewna sytuacja... i gdyby był tutaj teraz mój mąż również by o niej wspomniał pamiętam jak "chodziliśmy ze sobą", zawsze jak przychodził do mnie i kłóciliśmy się to działo się tak, że on wychodził żeby nie kontynuować a ja na siłe próbowałam go zatrzymywać. I zdarzało się że przy drzwiach szarpaliśmy się, tzn. ja za wszelką cenę nie chciałam żeby wychodził, i zamykałam drzwi, ciągnęłam go do domu itd itd. On powtarzał wtedy za którymś tam razem, nie rób tak, bo kiedyś i ja będę cie szarpał, no i miał racje... dlaczego tak robiłam? bo panicznie bałam się zostawać sama, na siłe chciałam go zatrzymać, i powtarzał mi że kiedyś nie wytrzyma i wybuchnie... było to dawno temu, na początku znajomości tylko że teraz muszę płacić za to, wyrosłam z szarpania się z nim czy zatrzymywania go, ale jak jemu się zdarzy szarpać mną to tłumaczy: KIEDYŚ TY MI TO ROBIŁAŚ I ZNOSIŁEM TO, więc teraz też cierp.... tylko że ja zrozumiałam że robiłam źle i tego nie robię już jakieś 12 lat, a on robi to z coraz większą natarczywością... dlatego zastanawiam się czy to nie jest moja wina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy uważasz, że znalezienie winnego sytuacji coś zmieni? Chyba o zmianę sytuacji tutaj chodzi a nie ustalenie winnych i wymierzenie kary, bo jak widzę cały czas to robisz. Przyjmujesz winę na siebie i uważasz, że to co cię spotyka to kara. Czy wydaje ci się, że tak powinien wyglądać związek dwojga ludzi? Zapytałam o twoje oczekiwania, czego chcesz, możesz to napisać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo panicznie bałam się zostawać sama nic sie nie zmieniło, dlaczego tak panicznie boisz sie samotności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym mieć normalną rodzinę i dziecko. Chciałabym nie żyć w ciągłym strachu kiedy znowu wybuchnie. Chciałabym cieszyć się ze wspólnej spędzonej chwili. Chciałabym tęsknić kiedy jestem w pracy. Chciałabym byś szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×