Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

BoJaTakiJuzJestem

Wspomnienia dawnych czasów... ;)

Polecane posty

Ja dzieciakiem byłem na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Powiem tak to były wspaniałe czasy, po pierwsze można było w lecie cały czas być na dworze, wracało się jedynie na obiad i dalej na dwór. Bawiło się tym, co się miało. Łaziło się po drzewach, dzieciaki nie miały mp3, mp4, ipodów, co rusz lepszych komputerów, ale miały przyjaciół, prawdziwych a nie wirtualnych. Mogły się brudzić, bawić i cieszyć się tym, co jest na zewnątrz, a teraz... To se ne wrati

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość promykkk
Gdzie podziali sie wszyscy??? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
promykkk chyba wszystkim skończyły sie wspomnienia... stivie Jesteś znacznie starszy ode mnie, ale myślę, że dzieciństwo w latach 70, 80 i 90tych przebiegało podobnie , z racji nie występowania różnego rodzaju bajerskich gadżetów. Wolny czas spędzało sie na dworze z kolegami, koleżankami... Wspólne zabawy, wygłupy, nie martwienie sie niczym, po prostu takie beztroskie życie. Zawsze było wiadome gdzie mozna spotkac kolegów na dworze (boiska itp.) teraz zresztą też, bo sa zawsze w domu, przy komputerze, a ww piłkę grają ale w formie gry komputerowej. Ciekaw jestem co będą oni wspominać za kilkanaście lat. Choć to nie wina dzieci, a tego całego postępu. Świat pędzi do przodu , a w raz z nim piękne czasy, czasy dzieciństwa - spełnionego dzieciństwa. To juz jednak nie powróci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
promykkk chyba wszystkim skończyły sie wspomnienia... stivie Jesteś znacznie starszy ode mnie, ale myślę, że dzieciństwo w latach 70, 80 i 90tych przebiegało podobnie , z racji nie występowania różnego rodzaju bajerskich gadżetów. Wolny czas spędzało sie na dworze z kolegami, koleżankami... Wspólne zabawy, wygłupy, nie martwienie sie niczym, po prostu takie beztroskie życie. Zawsze było wiadome gdzie mozna spotkac kolegów na dworze (boiska itp.) teraz zresztą też, bo sa zawsze w domu, przy komputerze, a ww piłkę grają ale w formie gry komputerowej. Ciekaw jestem co będą oni wspominać za kilkanaście lat. Choć to nie wina dzieci, a tego całego postępu. Świat pędzi do przodu , a w raz z nim piękne czasy, czasy dzieciństwa - spełnionego dzieciństwa. To juz jednak nie powróci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypomniałeś mi o procach ;) Pamietam jak sie strzelało kamieniami do butelek, zwykle wrzucaliśmy je najpierw gdzies do wody, wtedy tak fajnie tonęły heh.. Kurcze szkoda tamtych czasów....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Faktycznie wszyscy pouciekali nam z topiku...nie chce im juz się wspominać :P Fajnie tak wrócić do tamtych czasów,ale z drugiej strony ogarnia nas taki smutek z tym związany,że to już nigdy nie wróci,ze teraz jest tak trudno,ciężko,trzeba martwić się problemami dnia codziennego,gonić za pieniądzem. Wtedy było tak beztrosko, tak fajnie,jak już kilka osób wspomniało-wtedy miało się PRZYJACIÓŁ i zawsze był ktoś z kim mogliśmy się wygłupiać,wariować,szaleć. Teraz monotonia...pędzące tak szybko dni i postępy w świecie elektronicznym zabrały nam(naszym dzieciom) to,co kiedyś było najlepsze dla dziecka- zabawę na świeżym powietrzu. Teraz we wiadomościach non stop o zaginięciach, porwaniach itp itd... Jak tu puścić dziecko na dwór,by się bawiło,kiedy wokół tyle zła...eh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc czarnuszka :) Mi sie przypomniało jak robiło sie z długopisu "plujki" i na lekcjach pluło sie z nich na tablice gdy nauczyciel nie patrzył haha. Brało sie kawałek papierka,mamlało:P w buzi i siup w tablice,ściane...kolegów :P:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak jestem starszy. Moi rodzice mieli pracę, mieli pieniądze, co prawda nie można było wiele kupić, ale nie mieli problemu z tym, aby i starczyło do pierwszego. Kiedyś studia to było coś, bo uczelnie były tylko państwowe, a po studiach od razu był nakaz pracy, ale to powodowało, że mieli dla mnie czas, bawili się ze mną. W 1982 dostałem swój pierwszy komputer. ZX Spectrum, rodzice zauważyli, że mam smykałkę, więc pozwalali mi grać. Uczyłem się także komend, ale jak przychodzili kumple to my zaraz na dwór. Bawiliśmy się w Robin Hooda, w policjantów i złodziei, jeździliśmy na rowerze, na wrotkach. Jak było ciepło byliśmy wiele godzin na dworze i nie było problemów z tym, że dzieci są na dworze, że nie siedzą w domu. A teraz?? Dzieci częściej się hoduje a nie wychowuje, rodzice zalatani, zabiegani, nie mają czasu dla dzieci, ciągle gonią za pieniędzmi a dzieci wychowuje telewizja i internet. Dają im coraz lepszy sprzęt, ale to nie zastąpi miłości i wsparcia rodziców, tego by zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości. Teraz też jaki to problem skończyć studia? Namnożyło się prywatnych uczelni i papierek teraz nic nie znaczy. Dzieci teraz siedzą w domu, a jak przychodzą kumple, to nie wychodzą na zewnątrz, tylko siedzą w domu i rżną w te durne gry. Kiedy moja babcia była młoda to mogła wyjść o 24 w nocy i nie bała się bo było bezpiecznie i nie musiała zamykać drzwi. Jak ja byłem mały, to niestety już trzeba było zamykać drzwi, kiedyś też było niebezpiecznie, ale nikt nigdy nie trzymał dzieci pod kluczem, bo a nuż coś im się stanie? A w domu nie może się stać nic złego? Przecież dzieci powinny się bawić, a teraz świat jest taki zły i dzieci nie można wypuścić na zewnątrz?? Jak byłem troszkę starszy bawiliśmy się na ogniskach, w lecie szaleliśmy na dworze do późnych godzin nocnych, do domu wracaliśmy na jedzenie i dalej do zabawy. Jak mi tego brakuje, jakoś wtedy wszystko było prostsze, pewniejsze i po prostu inne. Teraz dzieci mają swoje gadżety, ale gdzie się podziali prawdziwi przyjaciele? Teraz takie wartości jak przyjaźń są zapomniane. Teraz liczy się jedynie kasa, kasa, kasa i gadżety. Biedni są wyśmiewani, bo nie mają jakiegoś ipoda czy innego mp3-jaka czy czegoś w tym stylu, a w przyjaźni teraz liczą się korzyści, a nie to, że można z drugą osobą po prostu pobyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A pamiętacie dobranocki z dawnych czasów? Misia Uszatka, smerfy, misia Jogi? Pamiętacie fajne programy dla dzieci, pamiętacie Tik tak, Zwierzyniec, Teleranek i 5-10-15? A pamiętacie w sobotę filmy Disneya, co zawsze był jakiś rysunkowy i potem fabularny, a pamiętacie wilka i zająca? Toma i Jerry'ego czy Pixie i Dixie. Takie bajki fajnie było oglądać, po nich się miało mnóstwo pomysłów i płynęło z nich jedno przesłanie, że dobro zawsze zwycięża. A teraz popatrzcie na dzisiejsze bajki dla dzieci? Pełne jakiś paskudztw, pełne przemocy i w ogóle jakieś takie puste, jakieś Dragon Ball, czy inne popularne paskudy, o których nie mam pojęcia. To zabija w dzieciakach piękno, wrażliwość. A dzisiejsze gry, to mnóstwo strzelanek, które wzbudzają agresję, choć mnie się wydaje, że to nie kwestia gier, bo ja też grałem w takie gry, ale agresywny raczej się przez to, nie stałem. Ja jak miałem 7 lat zapisałem się, a raczej rodzice mnie zapisali na karate, żebym po pierwsze nabrał pewności siebie, po drugie abym miał kondycję. Nauczyło mnie to także współpracy z innymi i ocenianie siły przeciwnika. Trenowałem wiele lat. Dalej chodzę na treningi, ale teraz już rzadziej. Jak skończyłem 20 lat to zacząłem trenować mieszane sztuki walki. Teraz już tego nie trenuję, ale i to mnie czegoś nauczyło. Jako dzieciak fascynowałem się sztukami walki i uwielbiałem Bruce'a Lee. Dlatego chciałem trenować. Też jako dzieciak fascynowałem się nożami i lubiłem oglądać noże. Nie krzywdziłem ludzi, bo nie na tym polegało moje zamiłowanie do noży. Dostałem od taty taki fajny nóż myśliwski z szerokim ostrzem i dostałem scyzoryk, czasem Go nosiłem, jak gdzieś wyjeżdżaliśmy. Uwielbiałem strugać w drewnie. Jako dzieciak miałem wiele pasji, nie zajmowałem się jedynie komputerem, ale wychodziłem na zewnątrz, bawiłem się z innymi dzieciakami. Pamiętam jak dostałem swój pierwszy dorosły rower, jak miałem 9 lat, a był to Wigry 3 , jeden z najpopularniejszych wtedy. Uwielbiałem jeździć całe popołudnie po szkole i do domu wracałem na kolację. Bardzo dużo rozmawiałem z rodzicami, nie było tematów tabu między nami. Mogłem do nich zwrócić się z każdym problemem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłam dzieckiem na przełomie lat 90 i 00' - mimo wszystko wspomnień związanych tylko i wyłącznie z komputerem nie mam ;) Chociaż pamiętam wiersze Tuwima na CD z grami-jak mi się to włączyło znikałam na godziny :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo uprzejmy podszywacz
Stivie, mieszane sztuki walki w wieku 20 lat? Jak dobrze liczę wtedy u nas w polszy tego jeszcze nie było ;) Se zezwoliłem wtrącić się bo sam tak właśnie zasuwam, tyle że jestem trochę młodszy i cały czas ostro ćwiczę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No w Polszy nie było, ale i mnie wtedy w Polszy nie było, więc trenowałem poza granicami Polski. W 1995 roku byłem na wymianie. Spróbowałem sobie poćwiczyć, coś co bardzo mi się spodobało. Potem w Polsce trenowałem od 2000 roku do 2007 rekreacyjnie, na zawodach nie bywałem. Teraz od jakichś czterech lat nie trenuję, staram się jednak na karate dalej chodzić...Teraz niestety nie mam tyle czasu by trenować tyle, co trenowałem jako dzieciak i porzuciłem MMA. Teraz praca, praca i mieszkam daleko od Warszawy i teraz są inne wartości. Jako dziecko nie miałem problemów, niczym się nie martwiłem, a teraz. Fajnie, że trenujesz i wytknąłeś mi błąd...Oj nie ma to jak się pisze i ogląda film jednocześnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie 111
Ja się urodziłam dokładnie w połowie lat 70-tych. Moje dzieciństwo skończyło się, jak miałam 10 lat, bo zostałam napadnięta i brutalnie wykorzystana. Moi rodzice mimo, że mieli pracę to nie mieli czasu by ze mną rozmawiać, nigdy mnie nie wspierali. Po sprawie w sądzie dostałam karę, zupełnie nie wiem za co.... Mój ojciec w życiu nie tracił czasu by mnie poznać. Moje dzieciństwo wcale nie było takie wesołe i sympatyczne, jak kilku z Was. A teraz mam pytanie do ludzi, którzy trenują MMA i inne sztuki walki. Jaka jest Wasza motywacja do trenowania? Trenujecie po to, żeby atakować ludzi? Czy może tak dla siebie? Bo nie wiem, czy tacy ludzie trenują po to, by poprawić sobie kondycję czy po tom by się tłuc po ulicach. Poza tym o ile wiem, w MMA trenuje się bodajże duszenie, to chyba jest niebezpieczne, bo przecież jak się zapomnisz możesz udusić i co wtedy powiesz, że przez pomyłkę, że się zapomniałem... Ni e wiem, ja bym chyba nie chciała by mój chłopak to ćwiczył, bo bym się od niego bała. Bała się, że może coś sobie zrobić na treningu. Ps Od którego roku MMA oficjalnie trenuje się w Polsce,bo mnie się wydaje,że od 2000 roku, ale nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mogę wypowiedzieć się jedynie za siebie. Wiem o Warszawie, jeden z klubów powstał w 2000 roku i tam można trenować Bjj I MMA,jednak pierwszy nieoficjalny klub MMA powstał w 1999 roku na Wacie. Ja trenowałem do 2007 roku, ale to raczej rekreacyjnie, po to aby rozładować napięcie, nauczyć się panować nad sobą, nigdy nie myślałem o tym, by trenować, aby kogoś atakować, a właśnie po to, by nie atakować. Zresztą mi się wydaje, że rzadko ludzie trenują po to, aby komuś wpier*****. Przecież to można robić bez treningu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo uprzejmy podszywacz
Nie trenuje w Warszawie, ale to chyba Okniński pierwszy zaczął na poważnie jako pierwszy? Wartości się zmieniają z wiekiem, mniej czasu na przyjemności i treningi, ale ostatnio po zawodach już musiałem odpuścić. Kurwica mnie strzelała po tygodniu nic nie robienia. ;) Motywacja? 10 różnych treningów tygodniowo, często o 23 kończę, inaczej nie mam możliwości. Na pewno nie chęć zrobienia komuś krzywdy na ulicy, natomiast w walce na zawodach jak najbardziej ;) Tak jak Stevie, mam "kilka" lat stażu na macie i praktycznie nie ma szans na przeciągnięcie dźwigni, czy zaduszenie na sparingu żeby partner odpłynął. W takich sytuacjach gość musi szukać nowego miejsca do treningów. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie 111
No to dobrze, że nie zaduszasz partnerów na macie, ale chyba zdarzają się tacy na treningach, którym zdarza się czasem na macie przetrzymać duszenie, gdy partner już odpłynął. Wiem to było głupie pytanie i przepraszam za nie. Kiedyś coś czytałam na jakimś portalu o duszeniu i facet się pytał ile dusić by nie udusić tam kogoś, chodziło bodajże o mataleo czy coś w tym stylu. Ja niestety nie trenuję, a ciągle mam ochotę pójść na jakąś samoobronę. Kiedyś napisałam coś takiego :" Z tego co się orientuje, to Ci co coś ćwiczą, podduszają, ale nie chcą zadusić, a Ci co nic nie ćwiczą to chcą zadusić a nie poddusić." To pewnie jest racja. Ja niestety ze względu na kondycję nic nie trenowałam, ale podziwiam. Trzeba mieć do takiego duszącego partnera zaufanie i to bezgraniczne, a tego nie umiem. Przecież musisz ufać partnerowi, że Cię nie udusi, że nie przetrzyma duszenia i nie będzie potem problemów, choć czytałam, że jak się partner szarpie, to się wzmacnia duszenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sie urodzilam w 1982 wiec moje dziecinstwo to lata 80-te i 90-te. Wspominam super. Mama chodzila do pracy, ja z siostra zostawalysmy w swietlicy przed szkola czy po szkole, chodzilysmy z mama na stolowke do jej pracy na obiady, a czasami po szkole z kluczem powieszonym na szyi do domu. Bawilismy sie na podworku z kolezankami, w lesie, w chowanego, w berka, robilismy gazetki podworkowe, jakies przedstawienia. Nikt nie mial komorek ani komputerow, to sie wymyslalo coraz to nowsze zabawy. Chodzilismy na sliwki, zrywalismy owoce z drzew sasiadow zza plotu a potem uciekalismy... Bylo super. Niestety, te czasy juz nie wroca. Teraz dzieciaki maja za dobrze. Moj syn chodzi do trzeciej klasy, wiem co dzieci maja. Chwala sie, ze maja najnowsze gry Nintendo za 300 funtow i potem moj syn na przykladzie innych kolegow z klasy opowiada mi co oni to nie maja i jak spedzaja czas w domu. Ja jednak jestem tradycjonalistka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja najlepiej wspominam wyjazdy na wycieczki w liceum. Wyjeżdżaliśmy dwa razy do roku na kilka dni. Najlepiej było jak wyjeżdżaliśmy jak było ciepło. Ja miałem taką fajną kurtkę z naszywkami swojego ukochanego zespołu, a właściwie zespołów. Miałem też fantastyczny, pojemny plecak, nie wspominając o scyzoryku, który brałem na takie wyjazdy. Czasem brałem nóż myśliwski, chociaż częściej nim strugałem kijki niż polowałem. Żeby nie było tak różowo, miałem koleżankę, która niespodziewanie zaczęła się bać mnie.Parę miesięcy później dowiedziałem się dlaczego, było mi wstyd i przykro, że ona może myśleć, że ja mogę Jej coś zrobić. Została skrzywdzona i przestała być taka, jaka była przed Wiem, że potem patrzyła na mnie przez pryzmat moich długich włosów i tego, że ćwiczyłem i chodziłem na siłownię. Ja jednak starałem się być fair w stosunku do innych ludzi. Chociaż klasowe lalunie i dresy mnie nie lubiły, bo przecież metala się nie lubi. A przecież metale to groza i na pewno są źli i napadają wszystkich na ulicy, prawda? Miałem jednak kolegów, którzy słuchali takiej muzyki jak ja i lubiliśmy się i przychodzili do mnie, czasem jakaś koleżanka wpadła. Lubiliśmy sobie chodzić tak bez celu i na przykład niezabezpieczone budowy to było coś, ciągle tam właziliśmy i bawiliśmy się. Mieliśmy wiele zapału i chęci i potrafiliśmy sobie zorganizować sobie czas bez komputera... A teraz bez kompa ani rusz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo uprzejmy podszywacz
"Trzeba mieć do takiego duszącego partnera zaufanie i to bezgraniczne, a tego nie umiem. Przecież musisz ufać partnerowi, że Cię nie udusi, że nie przetrzyma duszenia i nie będzie potem problemów, choć czytałam, że jak się partner szarpie, to się wzmacnia duszenie. " Nein, trzeba się zwyczajnie nie dać złapać :classic_cool: to nie zaufanie bo nie możesz mieć zaufania do obcego chłopa, który jest pierwszy raz na treningu, a ma x lat doświadczenia. Po prostu tak się nie robi, sparing to nie walka i każdy o tym powinien pamiętać. Generalnie jestem na takim poziomie, że próbę przegięcia na mojej osobie szybko bym skarcił :classic_cool: Mayor, smutna prawda niestety, ale trzeba dziecko też hamować żeby nie przesadzało. Mój młody uwielbia jeździć na wieś, tam gdzie ja się wychowałem, czy do rodziny gdzieś. 3 lata ma, także nie wiem jak to będzie w podstawówce, ale będę starał się żeby go "unormalnić" ;) stevie :D długie włosy, siłka, karate na dresików w LO działały jak płachta na byka :D ja miałem kostkę, któa była zajebiście pojemna i nie do zdarcia :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chińska gumka do mazania i jej zapach:) nie wspomnę o piórniku, zapach pomarańczy na stole przed świętami- ten nastrój, klimat, kawa naturalna jak pachniała, czuć było na kilku piętrach, pan sprzedający oranżadę przed sklepami ( mam tutaj na myśli taki wóz z butlami- szklaneczki opłukiwane pod bardzo małym strumieniem:)) kolektura totolotka kawał drogi od domu:) dzisiaj to na każdym kroku, zupa mleczna każdego dnia na śniadanie:) eh to były czasy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość promykkk
Witam ponownie wszystkich Wrocilam i mam nadzieje ze teraz wszyscy bedziemy tu czesciej wpadac.. Pozdrawiam i zycze milego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×