Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Madziullaa

Chłopak dał nam czas 2

Polecane posty

Koszmar jakiś , to koszmar ten Twoj zwiazek o ilemizna to tak nazwac po ile Wy macie lat?? ile ten Was zwiazek trwa?? Ty sie nawet boiz odezwac, bo ie boisz pokazac mu zeCi zalezy........... a co zlego w tym by to pokazac! Ty saa byś chciala czuc ze jemu zalezy, wiec on na pwnoe tez by chcial to samo poczuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Rozmowę zawsze praktykowałam, ale jak podeszłam do rozmowy te 2 tygodnie temu, to się odsunął jeszcze bardziej, podłamał i po tym właśnie jak usłyszał ze jest mi źle i smutno powiedział że nie wie co w nim jest i co czuje. Jesteśmy razem ponad rok, ja mam 26, on 27 lat. Dzwonił dziś o 20, mówił że spacerował cały dzień i o tym co kupił na obiad. Nie wiem co robić... nie wiem, czy przeczekać, czy pokazywać że jestem i mi zależy, nie mogę być bardziej spokojna i miła w rozmowach z nim, nie narzucając się... Daję sobie jeszcze 2 tygodnie w tym stanie, bo się wykończę. Potem sama to skończę, bo i tak czuję się samotna i chyba niechciana, po co się katować :( Wtedy to dopiero się wykończę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
... i on wie, że mi zależy, powiedziałam że się do niego przeprowadzę, byłam u niego tydzień teraz do piątku, byłam milutka, mówiłam, że mi zależy, gotowałam, uśmiechałam się, nie denerwowałam, zachowywałam się tak, żeby myślał, że nic nie zauważam. A w nocy jak zasnął to w ryk. Może ja wyolbrzymiam, co? Niech ktoś mną potrząśnie, bo ja zawsze rozsądna byłam, ale ta sytuacja zupełnie odbiera mi rozum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zachowuj się normalnie - tak zebys nie zagłaskała go ta swoja czuloscia i udowadnianiem ze Ci zalezy, bo przeciez sama powiedzialas ze on o tym wie, ale i sie nie odsuwaj - bo to nie ma sensu... Najgorsza jest histeria.. domysły itd - kobiety sa chyba w tym mistrzyniami. Daj sobie i jemu troche czasu - moze wszystko sie uspokoi ;) co ma byc to i tak bedzie, a czasami lepiej nie wyprzedzac zdarzen bo mozna cos na niepotrzebnie zepsuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
No to potwierdziłaś, że wybrałam dobrą drogę, bo tak właśnie się zachowuję. Nie piszę, nie dzwonię niepotrzebnie tak tylko pogadać, nie pytam, nie naciskam, zawsze odbieram i jestem zupełnie normalna, miła, uśmiechnięta - żeby nie bał się dzwonić i nie słyszał wyrzutów. Potrafię być wstrętna i on wie, że mam charakterek i własne zdanie, na początku związku ostro dawałam mu popalić - MUSI widzieć, że się staram. Dodam, że od wielu tygodni nie było między nami większych nieporozumień - on parę razy skopał porządnie, ale skądś brałam siłę, żeby o tym rozmawiać i tulić go, bo jego to podłamywało. Ale ciężko zachowywać się "normalnie", kiedy czuję dystans i słyszę "nie wiem, co czuję". Potrzebuję strategii, wzorca zachowania, ustaliłam taki jak teraz się zachowuję... I tego się póki co trzymam, chociaż serce mi pęka. Nawet kwiatka na urodziny. Jeden telefon dziennie, gdzie zawsze rozmawialiśmy w każdej wolnej chwili... On wie, że widzę zmianę. Boże jakie to trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Mogę tu pomarudzić przez parę dni, wesprzecie, póki w sobie siły nie znajdę?... Ten topik uratował mi tyłek tydzień temu, kiedy on serio myślał, bo mu kazałam... Tylko to, co wymyślił, wcale nie okazało się dla mnie takie miłe :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Bardzo lubię powiedzonko "Tylko spokój nas uratuje". A więc spokojnie dziewczyno. Gdzieś w sobie musisz go znaleźć i jak górnik wydobyć by działać poprawnie. To trudne ale życie już takie jest. W sprawach sercowych najlepszym doradcą powinno być serce ale zbyt porywcze jest głupie więc warto rozumem załatwiać "sprawy". Nie na zimno ale logicznie. I tak jak Madziula napisała- on wie, że Ci zależy, więc nie musisz (nie powinnać) mu ciągle o tym przypominać. Gdy mu Ciebie zabraknie to sobie przypomni kto go kochał, o to się nie martw. Nie będę zgadywała cóż takiego może się kłębić w jego głowie. Ty również nie musisz czary-marować. Zasługujesz na szczerą informację z jego strony na temat "co się dzieje". Tylko widzisz... to teoria w zderzeniu z życiem... leży, ale jest dobrym "schematem". Bądź szczera ale nie wylewna. Zachowaj swój najintymniejszy świat. Poczęstuj go tym adekwatnie do jego odsłaniania się. Zaufaj sobie! Musisz mocno wierzyć swoim emocjom, bo są prawdziwe. Nie narzucaj sobie zachowań a jedynie dyscyplinę w powściągliwości. Postaw na naturalność i wewnętrzny głos. Ale kiedy wulkan będzie chciał wyrzucić lawę to... czemu nie? I nie czekaj na jego ruch. Możliwe, że niedługo przyjdzie stęskniony więc dobrze wykorzystaj ten czas dla SIEBIE!!! Innymi słowy- po prostu użyj sobie życia i nie żałuj. Przeznaczenie i tak nas dopadnie ;) I co by tu jeszcze... aha! ŻYJ DLA SIEBIE. Po prostu! Nic na siłę. Ah! I jak dobrze by było samemu bez problemów dostosować się do dobrych rad-BAJKA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Najważniejsze to przetrwać te parę tygodni. Brak kontaktu jest w tym b. pomocny. Potem z górki na pazurki... jiha! O takiej porze lubię się pomądrzyć ble ble ble ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Madziula, moje hobby to... no nie mam :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
parę tygodni?... ja wytrzymam ze dwa... dziś znów od rana ani znaku życia, dwa dni rozmawialiśmy co chwila, teraz znów milczenie. Czuję się mu zupełnie niepotrzebna, zbędna, to strasznie boli. Już nie będę milutka jak będzie dzwonił, to mnie już przerasta. Spokojna, chłodna, urażona... Jak przez to odejdzie, to tylko o nim będzie świadczyło. Jeśli nie odejdzie i nic nie zmieni... to odejdę ja. Przyszły weekend to max... Potem będę załamana, już zaczynam być dziewczyny :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Tylko bez paniki. Dwa tygodnie są ok. Daj mu ten czas, którego potrzebuje. Przecież to nic takiego. To tylko kilka zjebanych dni, które możesz spędzić tu i sobie pogdakać z nami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj nie wytrzymałam, zadzwoniłam koło 22... Był na meczu i powiedział, że "jakoś nie było potrzeby dzwonić". Jak to k..wa zabolało. Powiedział zdenerwowany, że jakim prawem mam pretensje, że nie dzwoni, skoro sama mogłam zadzwonić. I że zauważył, że od tygodnia tylko on inicjuje kontakt i mu to nie pasuje. Daj człowiekowi przestrzeń na myślenie, nie zgłaszaj pretensji, żyj w zawieszeniu, waruj przy słuchawce i uśmiechaj się przez łzy tyle czasu... to jeszcze Cię zjebią :( Chyba za wczesnie wyszła ta rozmowa, bo potem porozmawialiśmy. O tym, że on wciąż nie jest pewien i nie może mi nic konkretnego powiedzieć, o tym, że jest mi trudno do niego dzwonić kiedy czuję w jego głosie chłód, to wolę poczekać, aż sam zadzwoni... O tym, że się boję, że to się robi coraz trudniejsze, że mi w głowie też się zmienia (po co to powiedziałam? Przecież wciąż tak samo mi zależy...), że coraz trudniej żyć w zawieszeniu i że na pewno już do niego nie pojadę póki jest taka sytuacja, bo spanie z nim by mi zupełnie odebrało szacunek do samej siebie. Byłam chłodna i pewna siebie, chociaż w środku krzyczało we mnie, że nie jestem gotowa na to zupełnie, że za wcześnie :( Powiedział, że przeraża go, że nie umie mi nic konkretnego odpowiedzieć, a przecież właściwe słowa powinny przyjść naturalnie i od razu i on się tego boi. Ja powiedziałam, że mnie już nie przeraża. Potem jeszcze zadzwonił zapytać co to znaczy, że mnie nie przeraża... Odpowiedziałam, że nie wiem, nie ciągnęłam już tej drugiej rozmowy. Dziewczyny, pomocy. Czuję, że rozstaniemy się w niedzielę jak się spotkamy, czuje, że ja to zrobię, pomóżcie i powiedzcie, czy naprawdę nic już nie mogę zrobić? Tak żebym po fakcie nie wpadła na genialny pomysł co można było, nie chcę potem sobie nic wyrzucać... Nie dałam mu tych dwóch tygodni... ale dwóch poprzednich zupełnie nie zauważył i nie docenił, a ja mam nerwy w strzępach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj nie wytrzymałam, zadzwoniłam koło 22... Był na meczu i powiedział, że "jakoś nie było potrzeby dzwonić". Jak to k..wa zabolało. Powiedział zdenerwowany, że jakim prawem mam pretensje, że nie dzwoni, skoro sama mogłam zadzwonić. I że zauważył, że od tygodnia tylko on inicjuje kontakt i mu to nie pasuje. Daj człowiekowi przestrzeń na myślenie, nie zgłaszaj pretensji, żyj w zawieszeniu, waruj przy słuchawce i uśmiechaj się przez łzy tyle czasu... to jeszcze Cię zjebią :( Chyba za wczesnie wyszła ta rozmowa, bo potem porozmawialiśmy. O tym, że on wciąż nie jest pewien i nie może mi nic konkretnego powiedzieć, o tym, że jest mi trudno do niego dzwonić kiedy czuję w jego głosie chłód, to wolę poczekać, aż sam zadzwoni... O tym, że się boję, że to się robi coraz trudniejsze, że mi w głowie też się zmienia (po co to powiedziałam? Przecież wciąż tak samo mi zależy...), że coraz trudniej żyć w zawieszeniu i że na pewno już do niego nie pojadę póki jest taka sytuacja, bo spanie z nim by mi zupełnie odebrało szacunek do samej siebie. Byłam chłodna i pewna siebie, chociaż w środku krzyczało we mnie, że nie jestem gotowa na to zupełnie, że za wcześnie :( Powiedział, że przeraża go, że nie umie mi nic konkretnego odpowiedzieć, a przecież właściwe słowa powinny przyjść naturalnie i od razu i on się tego boi. Ja powiedziałam, że mnie już nie przeraża. Potem jeszcze zadzwonił zapytać co to znaczy, że mnie nie przeraża... Odpowiedziałam, że nie wiem, nie ciągnęłam już tej drugiej rozmowy. Dziewczyny, pomocy. Czuję, że rozstaniemy się w niedzielę jak się spotkamy, czuje, że ja to zrobię, pomóżcie i powiedzcie, czy naprawdę nic już nie mogę zrobić? Tak żebym po fakcie nie wpadła na genialny pomysł co można było, nie chcę potem sobie nic wyrzucać... Nie dałam mu tych dwóch tygodni... ale dwóch poprzednich zupełnie nie zauważył i nie docenił, a ja mam nerwy w strzępach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj nie wytrzymałam, zadzwoniłam koło 22... Był na meczu i powiedział, że "jakoś nie było potrzeby dzwonić". Jak to k..wa zabolało. Powiedział zdenerwowany, że jakim prawem mam pretensje, że nie dzwoni, skoro sama mogłam zadzwonić. I że zauważył, że od tygodnia tylko on inicjuje kontakt i mu to nie pasuje. Daj człowiekowi przestrzeń na myślenie, nie zgłaszaj pretensji, żyj w zawieszeniu, waruj przy słuchawce i uśmiechaj się przez łzy tyle czasu... to jeszcze Cię zjebią :( Chyba za wczesnie wyszła ta rozmowa, bo potem porozmawialiśmy. O tym, że on wciąż nie jest pewien i nie może mi nic konkretnego powiedzieć, o tym, że jest mi trudno do niego dzwonić kiedy czuję w jego głosie chłód, to wolę poczekać, aż sam zadzwoni... O tym, że się boję, że to się robi coraz trudniejsze, że mi w głowie też się zmienia (po co to powiedziałam? Przecież wciąż tak samo mi zależy...), że coraz trudniej żyć w zawieszeniu i że na pewno już do niego nie pojadę póki jest taka sytuacja, bo spanie z nim by mi zupełnie odebrało szacunek do samej siebie. Byłam chłodna i pewna siebie, chociaż w środku krzyczało we mnie, że nie jestem gotowa na to zupełnie, że za wcześnie :( Powiedział, że przeraża go, że nie umie mi nic konkretnego odpowiedzieć, a przecież właściwe słowa powinny przyjść naturalnie i od razu i on się tego boi. Ja powiedziałam, że mnie już nie przeraża. Potem jeszcze zadzwonił zapytać co to znaczy, że mnie nie przeraża... Odpowiedziałam, że nie wiem, nie ciągnęłam już tej drugiej rozmowy. Dziewczyny, pomocy. Czuję, że rozstaniemy się w niedzielę jak się spotkamy, czuje, że ja to zrobię, pomóżcie i powiedzcie, czy naprawdę nic już nie mogę zrobić? Tak żebym po fakcie nie wpadła na genialny pomysł co można było, nie chcę potem sobie nic wyrzucać... Nie dałam mu tych dwóch tygodni... ale dwóch poprzednich zupełnie nie zauważył i nie docenił, a ja mam nerwy w strzępach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj nie wytrzymałam, zadzwoniłam koło 22... Był na meczu i powiedział, że "jakoś nie było potrzeby dzwonić". Jak to k..wa zabolało. Powiedział zdenerwowany, że jakim prawem mam pretensje, że nie dzwoni, skoro sama mogłam zadzwonić. I że zauważył, że od tygodnia tylko on inicjuje kontakt i mu to nie pasuje. Daj człowiekowi przestrzeń na myślenie, nie zgłaszaj pretensji, żyj w zawieszeniu, waruj przy słuchawce i uśmiechaj się przez łzy tyle czasu... to jeszcze Cię zjebią :( Chyba za wczesnie wyszła ta rozmowa, bo potem porozmawialiśmy. O tym, że on wciąż nie jest pewien i nie może mi nic konkretnego powiedzieć, o tym, że jest mi trudno do niego dzwonić kiedy czuję w jego głosie chłód, to wolę poczekać, aż sam zadzwoni... O tym, że się boję, że to się robi coraz trudniejsze, że mi w głowie też się zmienia (po co to powiedziałam? Przecież wciąż tak samo mi zależy...), że coraz trudniej żyć w zawieszeniu i że na pewno już do niego nie pojadę póki jest taka sytuacja, bo spanie z nim by mi zupełnie odebrało szacunek do samej siebie. Byłam chłodna i pewna siebie, chociaż w środku krzyczało we mnie, że nie jestem gotowa na to zupełnie, że za wcześnie :( Powiedział, że przeraża go, że nie umie mi nic konkretnego odpowiedzieć, a przecież właściwe słowa powinny przyjść naturalnie i od razu i on się tego boi. Ja powiedziałam, że mnie już nie przeraża. Potem jeszcze zadzwonił zapytać co to znaczy, że mnie nie przeraża... Odpowiedziałam, że nie wiem, nie ciągnęłam już tej drugiej rozmowy. Dziewczyny, pomocy. Czuję, że rozstaniemy się w niedzielę jak się spotkamy, czuje, że ja to zrobię, pomóżcie i powiedzcie, czy naprawdę nic już nie mogę zrobić? Tak żebym po fakcie nie wpadła na genialny pomysł co można było, nie chcę potem sobie nic wyrzucać... Nie dałam mu tych dwóch tygodni... ale dwóch poprzednich zupełnie nie zauważył i nie docenił, a ja mam nerwy w strzępach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj nie wytrzymałam, zadzwoniłam koło 22... Był na meczu i powiedział, że "jakoś nie było potrzeby dzwonić". Jak to k..wa zabolało. Powiedział zdenerwowany, że jakim prawem mam pretensje, że nie dzwoni, skoro sama mogłam zadzwonić. I że zauważył, że od tygodnia tylko on inicjuje kontakt i mu to nie pasuje. Daj człowiekowi przestrzeń na myślenie, nie zgłaszaj pretensji, żyj w zawieszeniu, waruj przy słuchawce i uśmiechaj się przez łzy tyle czasu... to jeszcze Cię zjebią :( Chyba za wczesnie wyszła ta rozmowa, bo potem porozmawialiśmy. O tym, że on wciąż nie jest pewien i nie może mi nic konkretnego powiedzieć, o tym, że jest mi trudno do niego dzwonić kiedy czuję w jego głosie chłód, to wolę poczekać, aż sam zadzwoni... O tym, że się boję, że to się robi coraz trudniejsze, że mi w głowie też się zmienia (po co to powiedziałam? Przecież wciąż tak samo mi zależy...), że coraz trudniej żyć w zawieszeniu i że na pewno już do niego nie pojadę póki jest taka sytuacja, bo spanie z nim by mi zupełnie odebrało szacunek do samej siebie. Byłam chłodna i pewna siebie, chociaż w środku krzyczało we mnie, że nie jestem gotowa na to zupełnie, że za wcześnie :( Powiedział, że przeraża go, że nie umie mi nic konkretnego odpowiedzieć, a przecież właściwe słowa powinny przyjść naturalnie i od razu i on się tego boi. Ja powiedziałam, że mnie już nie przeraża. Potem jeszcze zadzwonił zapytać co to znaczy, że mnie nie przeraża... Odpowiedziałam, że nie wiem, nie ciągnęłam już tej drugiej rozmowy. Dziewczyny, pomocy. Czuję, że rozstaniemy się w niedzielę jak się spotkamy, czuje, że ja to zrobię, pomóżcie i powiedzcie, czy naprawdę nic już nie mogę zrobić? Tak żebym po fakcie nie wpadła na genialny pomysł co można było, nie chcę potem sobie nic wyrzucać... Nie dałam mu tych dwóch tygodni... ale dwóch poprzednich zupełnie nie zauważył i nie docenił, a ja mam nerwy w strzępach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
przepraszam, że tyle razy, kafe zwariowała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie rozumiem... po co zrywac skoro Ci zalezy..?? I jeszcze ze Ty masz zerwac.. mysle ze to nie jest dobry pomysl, sama nie wiem. Wydaje mi sie ze powinnas byc tak "po srodku" - sama nie wiem dokladnie jak to wyjasnic (moze pozostale dziewczyny sie wypowiedza) , wydaje mi sie ze nie powinnas zrywac, ale i nie rzucac mu sie na szyje i blagac zeby nie odchodzil. Faceci maja dziwna konstrukcje, ktra nam kobietom tez ciezko ogarnac. Przytocze Ci historie kiedy spotykalam sie z pewnym kolesiem i wkurzalo mnie ze czuje sie przy nim niepewnie bo nie czulam w 100% ze zalezy mu tak jak powinno, wiec troche go przycisnelam, no i wtedy sie wszystpko skonczylo - z jednej strony zalowalam ze nie dalam mu "rozwinac przy sobie skrzydla" bo wiem ze w jakis sposob mu zalezalo, a z drugiej strony bylam z siebie dumna ze mu sie nie narzucalam - tak wiec sama widzisz, nie ma wyjscia idealnego, ale nalezy znalezc takie przez ktore najmniej bedziesz cierpiec. Wiadomo - kazda sytuacja jest inna, nie wiem jak u Ciebie, ile jestescie razem itd ale nie warto podejmowac pochopnych decyzji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
Jest ciężko. Nie powinno się tak dziać ale jak na złość jest to powszechne. Ludzie głupieją, markting im pierze mózgi, gubią się i sami nie wiedzą czego chcą. W środku czują, że kochają daną osobę ale niesieni burzą mózgu (lub fferomonami) popadają w wątpliwości czy to aby na pewno to i czy nie ma czegoś lepszego. Zamiast doceniać co mają zaczynają tym gardzić. I im bardziej mają to na wyciągnięcie ręki tym łatwiej jest im na to pluć i bezpiecznie snuć dyrdymały... Madziula dobrze Ci pisze. Bądź pośrodku o ile jest to możliwe. On ewidentnie czerpie satysfakcję z tego, że Cię odtrąca i mimo to widzi, że Ci zależy. To go buduje dlatego widok Ciebie silnej i niewzruszonej może go "trochę" wkurzać ;) Myślę, że gdybyś z nim zerwała od tak, krótką piłką, nieźle by się zdziwił :D :D :D I czasami to jedyna metoda na to by się partner opamiętał i zrachował co dla niego się tak naprawdę liczy... No ale jest to ryzykowne. Jaki jest jego znak zodiaku???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Pieprzony skorpion :((( Po tym, co mu wczoraj powiedziałam, dziś dużo się odzywa, dużo pisze, jest jakby cieplejszy, bada teren, a ja zupełnie nie wiem, jak się zachowywać. Odpowiadam, ale jestem oschła. Nie wiem, czy robię dobrze, wszystkie strategie poszły się je...ć. Komplementował mnie dziś, powiedział, że jestem dzielna, i temu podobne... Ale boję się, że jak teraz się uspokoję, to znów zafunduje mi dzień bez kontaktu i znów mnie rozłoży, boję się nastawiac na lepszy czas :( Madziula, myślę o odejściu bo mam dosyć słyszenia, że nie myślał jeszcze o tym, kiedy się spotkamy, że nie miał potrzeby ze mną rozmawiać... Nie czuję się ani piękna, ani kochana, boję się, że marnuję czas, przestaję wierzyć że on w końcu powie mi ze WIE że mu zależy.. i że ja mu wtedy w to uwierzę :( Nie chcę rozstania, nie mam na nie jeszcze siły, ale nie wolno dać się tak traktować. Dobrze, ze mu wczoraj powiedziałam to, co powiedziałam... Może chociaż doceni to że jestem wobec niego w porządku. Co to znaczy być pośrodku, miła, oschła, oddalona? Jak będę oschła, on poczuje się odepchnięty i jeszcze bardziej zwiększy dystans. Jak będę taka jak teraz - znów będzie sobie na zbyt wiele pozwalał, raniąc mnie. To nie podziałało. Ja nie wiem, on kiedyś cierpiał na depresję, teraz też ma ze sobą jakiś problem, podejrzewam u niego depresję. Ale mówiłam o psychologu, on wie, zachęcałam, wspierałam, powiedziałam że jak będzie gotowy, on wie, że powinien. Ale to nie jest wytłumaczenie tego, co robi... me mee, zdziwiłby się mocno gdybym teraz ja powiedziała dość, już, teraz, koniec. Ale jeżeli to zrobię, to po to, by odejść, nie po to, by się opamiętał. Nie mam siły już czekać na telefon, rozstanie ma mi ułatwić życie, ukoić nerwy, w końcu być PEWNĄ jutra :( Dziś był idealny, nie mam siły na tę huśtawkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
"wszystkie strategie poszły się ebać" -to dobrze! "nie wolno się dać tak traktować" -owszem ale to nie musi zawsze byc rozstanie, acz na pare dni a zwłaszcza jeden, dwa-leczy skoro to wasze pierwsze break'i Długo już jesteście? (razem) Pośrodku to znaczy w takim jakby zawieszeniu, aż do wyjaśnienia. Oczywiście tylko tak ogólnie bo są chwile, że trzeba zareagować albo w prawo albo w lewo. (albo w drzewo) Miła? Nie musisz. Oschła? A po co. Oddalona? Broń Boże. A jaka teraz jesteś? Nieco rozbita?Zdezorientowana?Nieporadna i tak naprawdę bezsilna. Depresja... zaś ona. Pół świata ma.(reszta ma nerwice albo dwubiegunówkę, paranoję i natręctwa). Współczuję. Ciężko żyć z depresantami więc chyla "łatwiej" będzie z antyperspirantami :D Wiesz... zerwiesz żeby z nim nie być, a chcesz być więc po co zrywać? Niezłą lekcję od życia zbierasz- ja wiem to. Chcesz być pewno-Twoje prawo. Ale czasami się zastanawiam jak bytuje u nas powiedzenie, że w życiu nigdy nic pewnego (prócz śmierci i podatków) w konfrontacji z lukierkowym, słodko pierdzącym "każdy powinien być pewny jutra". W tym kraju? A innych? Niby, że lepiej? Wszędzie to survival połączony z monotonią. Wiadomo, że powinno być to i sramto ale NIE JEST! Huśtawkę masz bo masz babskie hormony, które biją Ci na czachę. I uwierz mi, kobieta zawsze musi znaleźć siłę. Inaczej nie była by człowiekiem. W ogóle by należała do świata nieożywionego jak skała albo drewno. Pieprzony strzelec. Podobno lubią się pieprzyć więc mnie określenie nie dziwi. Ty zatem nie powinnaś być raczej wodnikiem... ? ;) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Dziś niby się odzywał, ale teraz znów siedzę jak na szpilkach i nie wiem czy jeszcze w ogóle zadzwoni... Dlatego wariuję właśnie i dlatego tak potrzebuję spokoju, zburzył moje poczucie bezpieczeństwa, kiedyś cały dzień mógł się nie odzywać ale wiedziałam że jest zajęty i jak zatęskniłam sama dzwoniłam, teraz moja głowa jest pełna myśli, zastanawiania się co on ma w głowie, czy jeszcze zadzwoni, czy już uznał, że zbyt wiele musi się starać, że ja się nie staram... Ja już nie mogę, szaleję :( Czasem jestem spokojna i pewna, ze zasługuję na więcej, że przecież są faceci, którzy WIEDZĄ że im zależy na swoich kobietach, że taki dom właśnie chcę kiedyś mieć, że z nim się to nie uda, bo on nie wie, a ja się teraz już boję... A potem wchodzę na fejsa, on tam jest i cisza, poważna, rozsądna kobieta dostaje pierdolca bo jej facet się nie odzywa, no ludzie, przecież to mi robi wodę z mózgu. A on nie ukoi, rozmowa nie przyniesie spokoju, bo znów usłyszę "nie wiem, nic nie wiem, nie mogę Ci nic powiedzieć". Widzę, że on też się męczy, dziś powiedział że nie mógł przez to spać. Ale w czym ma mi to niby pomóc.. Jeszcze pogarsza, bo to się nie rusza ani w jedną, ani w drugą stronę... Powiedziałam mu ostatnio, że dopóki tak jest, to nie będę do niego jeździć. Jutro jadę do znajomych na imprezę, posiedzę ze 3 dni, muszę zająć głowę... Teraz czekam na każde słowo, bo gdy się odzywa jest dobry i dba o mnie, chyba wolałabym nie czekać, ale po każdym miłym słowie ten spokój się burzy, pojawia się znów nadzieja, a przecież ja już nie wierzę że on się na mnie zdecyduje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Przepraszam za chaos w wypowiedziach, piszę to co mam w głowie, widać w głowie też już tylko pierdolnik :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Kolejny dzień z jedną wiadomością z rana, teraz nic, cisza, nic, znów to robi, chociaż nie dalej jak przedwczoraj wytłumaczyłam że mnie to boli Jak inaczej to interpretować niż to że w nosie ma to jak ja się czuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość me mee meee
No, wygląda na to, że sobie chłopak pogrywa... Napisałaś kilka dobrych zdań, które ON powinien usłyszeć. Powiedz mu i daj np miesiąc czasu na to by się zastanowił nad sobą. W tym czasie najlepiej byście się nie spotykali bo to go nie zmotywuje do myślenia. Jeśli ma depresję to takim ludziom ciężko podejmować decyzje. Czasami trzeba to zrobić za nich i poprosić by się ustosunkowali. To co pisałaś o zburzonym bezpieczeństwie-to do niego. Nam możesz się zwierzać np z takich rzeczy jak to działają na Ciebie miłe słowa, bo nie sądzę, żeby facet akurat tę część rozumiał. Jeszcze nie zrozumie i pach! Zaś robota, zacznie się manipulacja słowami. A on będzie się wczuwał w jakieś role holywoodzkie. Mieliście jakiekolwiek problemy wcześniej? Z czegoś to wynika??? Aha, no i jaki jest Twój zodiak ? :) Może będziesz go musiała sposobem podejść :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Wczoraj wieczorem sms ze streszczeniem całego dnia - rzeczywiście wypchany po brzegi, dodatkowe zajęcia w pracy, duża presja, nowy projekt, potem koncert na który i tak się spóźnił... Po koncercie dzwonił raz, na 20 minut, potem drugi raz... a w nocy trzeci raz. Tak sobie, tak o, bo potrzebował. Oszaleć można... Porozmawiam z nim, jutro się najprawdopodobniej zobaczymy, ale zupełnie nie wiem co mam mówić, jak mówić, na co się zgadzać a na co nie, mam sitko zamiast mózgu. Powiem mu, że nie czuję się bezpieczna, chociaż już raz mu to powiedziałam - o rany jaka to rozpacz była, że on nie umie związku budować, że jest taki chujowy, że jak on ma się mną zająć jak sam sobą nie potrafi... To już nic takiego nie mówię, ale jak tak pomyślę na zdrowy rozsądek - to mam, kurwa, prawo tak mówić! Skoro tak jest, do ciężkiej cholery! Jesteśmy razem ponad rok - z czego 3 miesiące przerwy były, bo wyjechałam na praktyki za granicę, on wspierał przy walce o ten wyjazd (na siłę go uczelni wydarłam), a tydzień przed nim odszedł, do dziś spieramy się kto miał rację. Cały mój wyjazd trwały pertraktacje, rzeczywiście zrozumiałam jego argumenty, byłam paskudna dla niego - zraniona po poprzednim związku niekoniecznie chciałam angażować się w drugi. Od powrotu jestem inna, zaangażowana, wiem czego chcę - chcę jego. Mówił, że odszedł, bo nie czuł się bezpiecznie i nie mógł mi ufać. Ha ha ha... Teraz to mi się wyć chce. Po powrocie odbudowaliśmy wszystko, staraliśmy się obydwoje i dużo rozmawialiśmy, ale jesteśmy dwa nerwusy i jest dużo emocji - jak się kochamy, to pod niebo, a jak kłótnia to tak, że talerze fruwają. Teoretycznie nie było żadnego wydarzenia, które mogło nim wstrząsnąć i wywołać w nim wątpliwości. Oprócz tego, że był miesiąc temu na imprezie, uchlał się tak, że nie pamięta co i z kim robił, przyznał się że urwał mu się film i NIE WIE czy nic nie zbroił, dwa dni był kryzys bo myślałam czy mu ufam czy nie... Zaufałam, a tydzień później już zrobiła się ta dupa, która trwa do teraz. Tyle historii w skrócie, nie wiem, czy coś z tego ułatwi Wam interpretację sytuacji... Ja jestem wagą, on skorpionem. Dziś podchodzę bez emocji, nie spałam pół nocy, odezwały się problemy z żołądkiem, smutno mi, męczę się, tracę do niego zaufanie, tracę wiarę we wszystko... a on mi znów powie, że "nie wie". To niech się kurwa dowie, ile można tak wisieć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koszmar jakiś
Powiedziałam mu właśnie, że będę ze znajomymi na urodzinach kolegi w mieście, w którym teraz przebywa... Nie zaproponowałam, żeby poszedł ze mną, bo to miasto jest zaraz obok mojego i przyjechał do niego na tydzień, a nie słyszałam jeszcze, żeby mnie tam zapraszał, zawsze jeździłam tam jak ono był do niego... Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Wciąż nie zaproponował spotkania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on powinien do Ciebie przyjezdzac:) ja to ciemno widze przykro mi on jest jakims aroganckim dupkiem jak dla mnie spotyka sie kiedy mu wygodnie dzwoni kiedy ma taka opotrzebe a Ty boisz sie do neigo zadzwonic bo moze go to wyprowadzic z rownowagi to nei jest zdrowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×