Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lea99

Do samotnych - czy pogodzilyscie sie z tym, ze byc moze od konca zycia bedziecie

Polecane posty

Gość kiedys bylam dzika
Ojca mialam wspanialego, w ogole malzenstwo moich rodzicow bylo udane (moj tato zmarl 10 lat temu), gorsze stosunki mialam z surowa matka, choc teraz jest bardzo ok. Poprzedni moj zwiazek- zrozumialam, dlaczego pociagnelo mnie w strone wlasnie tej adrenaliny, szalenstwa...skonczylo sie bardzo zle, dlatego moj obecny zwiazek jest totalnym przeciwienstwem tego co mialam wczesniej. Zwiazek w ktorym nie ma klotni, awantur, jest szacunek, cieplo, troska...dlatego tak bardzo nie moge zrozumiec dlaczego to sie konczy, cos co tak pieknie wyglada, cos co mi w zupelnosci wystarcza...mimo, iz moj obecny partner rani mnie strasznie tym, ze chce to skonczyc ( ja nie wierze w uzdrowicielksa moc separacji), nigdy nie powiem zlego slowa o nim jako o czlowieku...co jest ze mna nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Jesienna swietnie piszesz:) Dokladnie tak jest tzn tez tak to widze, ze to powtorki relacji z domu, wlasnie ta niepewnosc etc. Ja np prawie nie widzialam mojego ojca przez wiekszosc dziecinstwa i w sumie jak pozniej go czesciej widzialam to juz bylo po ptakach do tamtej pory zdazylam w sobie wyrobic zachowania opiekuncze wobec kobiet i facetow. Bo jako najstarsze dziecko siedzace z mama w jakis sposob przejmowalam te role. No zreszta zakrecone, ale tez sadze ze to z tego wynikaly moje wybory i problemy. Tylko co z tym zrobic? Zreszta gdzie poznawac ludzi z ktorymi mozna porozmawiac interesujaco, zaprzyjaznic sie i dobrze czuc. W net nie wierze, a z samotnych wyjazdow raczej tez nie widze szans trafienia na dobre miejsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Kiedys bylam dzika - ale on cokolwiek chyba wyjasnil???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
czerwona lela- tak wyjasnil, ze nie wie co czuje, ze musi sam pozbierac sie do kupy, ze ''to'' nie jest to czego szuka w zyciu... Gdyby to sie jeszcze odbijalo jakimpkolwiek chlodem, przepascia...ale wszystko jest tak jak powinno byc...ja po przejsciach takich a nie innych z poprzedniego zwiazku (przemoc psychiczna, fizyczna), czulam sie jakbym pana Boga za nogi zlapala, dostajac tak dobrego, cieplego czlowieka, ktory na dodatek poczatkowo wpatrzony byl we mnie jak w obraz, po paru miesiacach zareczylismy sie, snulam w glowie plany...za 2 lata slub, potem kto wie moze nawet i dziecko, myslalam, ze w koncu udalo mi sie spotkac ta osobe...tym bardziej nie moge zrozumiec tego wszystkiego...poprzedni zwiazek -patologia- skonczylo sie czego nie zaluje...terazniejszy zwiazek dla mnie ukoronowanie moich oczekiwan- konczy sie...bo co bo za dobrze? I jak mam poradzic sobie sama?czy kiedykolwiek uda mi sie cos stworzyc stalego, z kims kto na serio powie, chce cie na cale zycie?zostan moja zona? nie mam juz 25 lat zeby sie po raz kolejny dla kogos poswiecac, zaufac, teraz juz sie boje...a w tyhm wieku?ja tego po prostu nie ogarniam:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Z tym inwestowaniem uczuc zaczynaniem wsyztskiego od poczatku etc rozumiem doskonale. W sumie nigdy nie wiadomo jak sie potoczy dalej w czasie. Ale tak jak piszesz niestety coraz mlodsze nie ebdziemy, ani fizycznie ani psychicznie. Przykro ze tak to sie u Ciebie konczy ze Ty sie dobrze czujesz a on chce odejsc. Domyslam sie ze drazylas temat i dowiedzialas sie co dokladnie ma na mysli? Zreszta co by nie bylo jelsi on nie uznaje ze mozna to zmienic to bedzie raczej ciezko cos z tym zrobic. A probowalas wlasnie cos zmieniac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
Nie do konca wiem co zmieniac, siebie trudno zmienic by stac sie kims innym i chyba nie o to chodzi? po prostu '' w tym caly ambaras zeby dwoje chcialo naraz''..ja z bagazem negatywnych doswiadczen po prostu juz wiem, co jest dla mnie wazne, za czym tak naprawde tesknie, on te cechy posiada, aczkolwiek poniewaz jest sporo mlodszy, nie dostal jeszcze po dupie by moc docenic to co ma...tak ja to widze... dziewczyny jak dlugo po ostatni zwiazku jestescie same?jak sobie z tym poradzilyscie w pierwszych chwilach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Nie mialam na mysli zmienia siebie bo to jak piszesz nie o to chodzi, bardziej o kwestie jakis no niewiem wspolny wypad gdzies gdzie sie nie bylo, jakas wspolna aktywnosc ktorej nie bylo do tej pory:) Ja jestem od ponad poltorej roku sama w sumie niedlugo dwa lata. W pierwszej chwili nie bylo zle bo zabralam sie za prace, staram sie o tym nie myslec planowalam rozne rzeczy i zapowiadalo sie sporo zmian w moim zyciu ktore jakby mi to zagluszyly. A pozniej wyszlo jak wyszlo. A teraz to sama nie wiem, obawiam sie z samotnosci palma mi odbija nawet nie mam z kim o tym porozmawiac. zreszta jakbym miala nie pisalabym na necie o tym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
Bylismy niedawno na wakacjach i bylo ...super...a i tak wszystko sie wali...masakra jakas... Dla pocieszenia napisze wam historie mojej mamy, od 11 lat jest sama, od momentu jak zmarl moj tata, miala przelotny zwiazek- jednak nieudany, toksyczny. Niedawno poznala przez portal randkowy faceta, 6 lat starszego, oboje zreszta sa juz kolo 60tki...zobaczyla sie z nim raz, sympatycznie ale bez isier, za drugim razem on przyjechal do niej- i wybuchlo:)po latach samotnosci i zalu moja mama spotkala milosc:)oboje sa pelni nadzieji, niedlugo moja mama wyjezdza do niego...to tak na pocieche, ze jednak w kazdym wieku milosc sie moze zdarzyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
A to bardzo pozytywna sprawa:) W sumie sama mam historie w rodzinie gdzie po smierci zony ponad 70 czlowiek ozenil sie jeszcze raz i sa szczesliwi:) Wiem ze niby nie mozna niczego przekreslac, ale przykladow kiedy to sie jednak konczy mniej pozytywnie niestety jest wiecej przynajmniej ja tak zaobserwowalam:) I tak jeszcze wspomne, bo sama kiedys mialam dwa razy taka sytuacje ze faceci odeszli ode mnie bez slowa, wiec wiem jak to meczy taka niewiedza co sie stalo kiedy sie myslalo ze wszytsko sie dobrze uklada. Lata mijaja i niby juz dawno mi to przeszlo, a jednak wciaz czasem sie zastanawiam o co chodzilo. Wiec zycze Ci ze nawet jelsi nie uda sie wam uratowac tego zwiazku( co mam nadzieje jednak nastapi) to ze przynajmniej bedziesz wiedziala dokladnie co sie stalo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Ja juz drugi rok.. to na pytanie jak długo jestem po rozstaniu Samo rozstanie było burzliwe, wstydze sie do dzis jak jego zakończenia. Powinnam choć ja trzymać fason. Ale do dziś,mimo że MAM ŚWIADOMOSĆ, że to był toksyczny związek, tęsknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Dzika, a moze on jest niedojrzały? Ile jest lat różnicy między wami? Moze z jego strony była to fascynacja starszą dziewczyna, dojrzalszą, a nie miłość? Ty,po przejściach, wiedząca czego chcesz od związku przestraszyłaś go planami- ślub, może dziecko. A ten stwierdził, że chce jeszcze poszaleć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
jesienna miedzy nami jest 11 lat roznicy...wiem sporo, ale to ja wlasnie zawsze bylam ta ''dzika''strona, lubie sie bawic, nie jestem typowa 36 latka, on z koleji dojrzalszy niz przecietny 25latek, to przy nim sie uspokoilam, zmiemnilam...ale fakt, mysle, ze to kwestia dojrzalosci, ja juz swoje przeszlam, dostalam swoje po dupie, on moze musi pewnych rzeczy doswiadczyc i przezyc by byc moze kiedys w przyszlosci zrozumiec i wspomniec, ze mial kiedys z ta starsza fajny, dobrze rokujacy zwiazek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Dzika, pewnie można gdybać czemu tak się dzieje, że odchodzi. A chyba na siłę nie ma co zatrzymywać faceta, bo to poniżające i na dłuższą metę nie zda egzaminu. Może na sam koniec niech powie, ale tak szczerze co się dzieje, czemu o n chce odejść/bo to pozbieranie sie do kupy to trąci dla mnie wykrętem i tak jakby on jakaś traumę przeżył w tym związku czy co??sorry/ Powiedz, że nie chcesz mu robić wyrzutów, ale chciałbyś dla siebie wiedzieć, dla swojego samorozwoju. A co do postów wyżej, ja Cie Lela rozumiem- wiedza, której nie umie sie wprowadzić w zycie moze rodzić frustracje. Nie wiem jak to zmienić, może jakies warsztaty, psychoterapia? One pomagają pokazac np. nasze schematy tkwiące latami w głowach a jednoczenie przkroczyć fizycznie bariery w nas tkwiące. A potem juz praca nad soba, praca... Mi Lela moze palma mi nie odbija, ale zauwazyłam,że robię się taka..sam nie wiem jak to okreslić..jak jezdżąca po tym samym torze zabawka..jak bez treningu ciało - każda kosteczka zastała..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Totalny kaszalot
"Ani nie czekam na ksiecia, bo sama nie jestem ksiezniczka, ani nie robie nic "w tym kierunku", bo co tak naprawde mozna zrobic? Uwazam, ze ludzie powinnni poznawac sie naturalnie, a nie zamieszczajac anonse na portalach randkowych, gdzie trzeba wrzucic dobre zdjecie, napisac dobra reklame samej siebie i czekac, az laskawie ktos po drugiej stronie zobaczywszy zdjecie stwierdzi, ze warto do mnie napisac. Sorry, ale to nie dla mnie. " Hmmm cóż, gdzie ja poznawałam facetów ? 1. Dyskoteki 2. kluby 3. Była era portali randkowych 4. czasem mnie zaczepiaja na ulicy Zwykle miałam partnerów poznawanych na dyskotekach, no ale rozumiem że zadna opcja cię nie zadowala. Łatwo siedzieć w miejscu i biadolić, bo robienie coś w tym kierunku to ponizej twojej godnosci. Preferujesz naturalne poznawanie się. Sorry nie te czasy. Zreszta znam wiele małzeństw poznanych przez portal randkowy. Powiem więcej w tą sobotę idę na wesele kolejnej takiej pary. Mój znajomy poznał wybrankę na portalu katolickim i sobie bardzo chwali ten serwis. Nie pasuje ci taka sytuacja w której się znalazłaś ? Postaraj się to zmienić. Twój los jest w twoich rękach i to tylko ty posiadasz klucz do zmiany sytuacji. Mogłabyś biadolić jakbyś robiła wszystko w kierunku poznania kogoś a nie wychodziło, ale tobie się niechce nic. Przez wielkie N. Zrób coś z tym. Może na jakieś warsztaty na początek się zapiszesz. No cokolwiek. Jeszcze jedna uwaga. Jestem sama od 3 lat. Wielu ludzi, którzy nikogo nie mieli powiedzą "szczęściara, bo poznała smak miłości " Niestety błedne myślenie. Zostałam tak poraniona, że nie wiem czy kiedykolwiek się pozbieram ale fakt mi by było łatwiej pogodzić się z saotnoscią. nie ufajac nikomu, nie wierząc już w prawdziwą miłość często rozmyślam że po co mi jakis facet. Życie płata rózne figle i jak mam trafic na : - alkocholika - człowieka z którym bedę się non stop kłócić - kogoś kto ma mnie tylko do seksu - kogoś kto bedzie udawał kim nie jest by zaciagnać mnie do ołtarza a po slubie pokazuje prawdziwe oblicze - kogoś złośliwego co rujnuje mi psychikę - kogoś kto nie umie rozmawiac i zawsze jest jego racja To juz wolę być sama. Miłość ? (drwiacy usmiech ) a co to takiego ? Ja juz w nia nie wierzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny!Zagladacie jeszcze?May, pseudonim, jesienna, dzika? Jestem w podobnym polozeniu co wy.mam 35 lat. Dzika mam pytanie(jesli nie masz nic przeciwko) : w jakim kraju mieszkasz, gdzie jest taka mozliwosc studiow finansowanych przez panstwo-jest to super sprawa.Jesli masz mozlwosc odpisz prosze Sciskam was goraco .buzka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odswiezam watek..
...bo od jakiegos czasu zdaje sobie sprawe, ze nie kocham faceta z ktorym jestem - a jestem z nim tylko dlatego, ze boje sie, ze juz nikogo nie spotkam...czy jest mozliwe poznanie jakiegos do rzeczy faceta majac 36 lat? mam wrazenie, ze nie - a w kazdym razie nie w Polsce...i juz sama nie wiem co zrobic. Dawniej bym powiedziala - rzuc go - wazne byc w zgodzie z samym soba ale....ja chce miec dzieci - chce miec rodzine - i nie zostalo mi na to duzo czasu - za kilka lat bedzie za pozno - sama juz nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też okropnie
boje sie samotnosci. Mam 26 lat, pierwszego i jedynego faceta mialam przez 5 miesiecy. Skonczylo sie bardzo zle, moja depresja. I dalej jestem sama, od prawie dwóch lat. Boje sie samotnosci, samotnej starosci, samotnego umierania. Nie umiem sie z tym pogodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _takta tam78
Cześć dziewczyny, mam nadzieję, że te z Was, które zaczynały tę internetową rozmowę, znalazły swoje szczęście - ukojenie - czy to udało się Wam pogodzić z tym, jak jest, czy to - nastąpiło to, co wydawało się niemozliwe. Związek dla związku na pewno nie jest sensem i celem życia. Nie wszystkim pisane jest bycie z kimś. Nie jest to łatwe, że znalazło się w tej grupie "jedynek". Ale życ się da. Czasem nawet cieszyć. A czasem jest ciężko. Czasami samotność doskwiera. Odzywa się ze swoimi pytaniami bolesnymi, trudnymi. Lepiej chyba jednak przygotować się na samotność niż z nią desperacko walczyć. Zaakceptować niż buntować się. Chyba tak jest łatwiej, inaczej można zwariować, popwaść we frustrację, samoużalanie się, zgorzknieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hlapu
witam jestem facetem przystojnym mam 33 lata mialem laske jakies 12 lat i 10 lat jestem samotny. czy z tym sie można pogodzic /? raczej apatia kompletna , jest rozwiązaniem , tak jak musimy godzić sie z odejsciem ciezko pisac ,,,,,,,,,, pogodzic sie z samotnoscia ? samotnośc zabija jak dragi czy rak powoli ale na amen,,,,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aasddfdss
Wydawało mi się, że niedawno się pogodziłam, ale to tak rozumowo bardziej. Bo jednak całe ciało krzyczy o odrobinę (co tam odrobinę, ogrom!) bliskości i jakiegoś poczucia bezpieczeństwa, poczucia, że nie jestem sama, że ktoś jest przy mnie.. Prawda jest taka, że z wiekiem robię się coraz bardziej zgorzkniała, sfrustrowana i coraz bardziej chowam się przed ludźmi, bo coraz większy wstyd pokazywać się wszędzie emanując tą cholerną samotnością i nieszczęściem. Niby wiem, że inna osoba nie jest w stanie, nawet gdyby chciała, dać szczęścia, że to trzeba się samemu pokochać itp., ale chyba łatwiej to przychodzi, jeśli sobie nie dowalamy i zaspokajamy swoje potrzeby, a ja mam cholerny głód bliskości, który wiem, że może doprowadzić do tragedii, bo człowiek zdesperowany rzuci się na cokolwiek co ktoś inny zechce mu ofiarować, byle ochłap okraszony nierzadko przemocą, wykorzystywaniem i innymi patologiami, ale opakowany w odrobinę czułości i iluzorycznej bliskości, które szybko się zużyją, a zostanie tylko patologia.. Ale jak oczekiwać od głodnego, że będzie w spokoju i ze skupieniem przemierzał supermarket i z namysłem dokona wyboru najbardziej wartościowych, właściwych dla siebie produktów, weźmie pierwsze co się nawinie obiecując, że po prostu nasyci głód.. Eh.. Nie jestem szczęśliwa, ale być z kimś też nie umiem. Kilkumiesięcznego "chodzenia" z kimś w liceum nie wliczam w "poważne związki", a więc wychodzi, że właściwie w związku to ja nigdy nie byłam. To co było w tym liceum, zawiodło mnie i zostawiło jakieś takie poczucie, że nie umiem.. Nie wiem czy bym teraz umiała, nie poznaję nowych ludzi, albo poznaję i traktuję z dystansem, nie zaprzyjaźniam się, w ogóle nie mam przyjaciół, znajomych unikam, dobrze, że chociaż mam pracę, ale szczerze mówiąc, przychodzę wykończona psychicznie, chociaż praca niby ok, ale w ogóle życie mnie męczy, ludzie mnie męczą i jak wracam do domu, to chcę tylko odpocząć .. od życia. Zawsze byłam typem samotnika, ale jako młoda dziewczyna łudziłam się, że dorosłość sama w sobie wszystko przynależne dorosłości załatwia, czyli jesteś dorosła, automatycznie jakoś samo się dzieje, że nie jesteś już nieśmiała, bierna (bo przecież dorośli tacy nie są; zdarzają się wyjątki - jacyś zdziwaczali, samotni starsi ludzie, ale to mnie nie dotyczy, w mojej rodzinie nie było nikogo takiego i w ogóle to wyjątki jakieś nie liczące się w ogólnej statystyce, więc nawet nie brałam pod uwagę, że mogę się kimś takim stać..), masz męża, dzieci, znajomych z którymi się spotykacie.. Ale kurde im bliżej było 30tki tym bardziej do mnie docierało, że nic takiego się samo nie wydarzy, że wydarzy się jedynie tyle o ile sama się postaram, a zaraz, jak będę postępować tak jak dotychczas, czyli raczej unikać ludzi, izolować się, olewać znajomości, ulegać depresyjnym nastrojom, dołować się jak ktoś powie jakąś pierdołę na mój temat albo nawet krzywo się spojrzy, to efekt będzie taki jak dotychczas - czyli będę nadal taką wieczną zakompleksioną nastolatką, tylko w brzydszym ciele. I tak się czuję - ciągle na cenzurowanym, oglądam się na innych przy podejmowaniu decyzji, które powinnam podejmować samodzielnie, mam ciągłe poczucie winy i wstydu, poczucie nieadekwatności i ciągle nie wiem czego chcę.. Chwilę przed 30tką miałam takie okresy poweru, że czułam wręcz ekscytację z tej zbliżającej się 30tki, bo ogólnie jednak z wiekiem czuję się pewniejsza siebie w porównaniu do tego co było, i generalnie mi ze sobą z jednej strony lepiej, mam większą samoświadomość i spokój (czasem), bardziej interesuje mnie robienie czegoś dla siebie, a już nie tylko ciągłe czekanie, aż ktoś przyjdzie i sprawi, że moje życie będzie wreszcie ciekawe, mam poczucie sprawstwa i świadomość, że jak coś chcę to muszę to zrobić sama, bo nawet jeśli ktoś za mnie to zrobi, to to nie będzie to.. (tyle, że najczęściej jeszcze mi się nie chce nic robić..) No i kobiecość, mam wrażenie, że w pewnym sensie, pod tym względem jakoś rozkwitłam, mam bogatszą wyobraźnię erotyczną, choć nie sprawdzam na ile to tylko wyobraźnia ;), ale czuję, że coś się zmieniło, że nawet częściej, wydaje mi się, widzę zainteresowanie w oczach młodszych chłopaków heh, ale może mi się wydaje, może widzę to co chciałabym widzieć, bo .. sytuacja jest ogólnie niewesoła - zapuściłam się i to jak cholera. Najbardziej chyba psychicznie - to nie dbanie o własne potrzeby, te o których wspomniałam - bliskości, czułości, bezpieczeństwa, towarzystwa i innych (dziwne, że jednocześnie czegoś potrzebuję i nie robię nic żeby to dostać, najwidoczniej nie chcę aż tak bardzo jak mi się wydaje, bo jednak jak człowiek chce to szuka sposobu, a jak nie chce to szuka wymówek i u mnie to chyba właśnie tak jest - niby czegoś chcę, a ciągle szukam wymówek, żeby nic nie robić w tym kierunku..), przytyło mi się, mam kilkanaście kg nadwagi, chodzę z wiecznie ponurą miną, czasem jestem wręcz wściekła, zauważyłam, że ludzie krępują się do mnie podchodzić, rozmawiać ze mną, denerwują się w mojej obecności, naprawdę nie przesadzam, tak jest, wiem o tym, ale wierzcie mi, że nie potrafię sie szczerze uśmiechnąć, technicznie po prostu nie umiem heh. Generalnie - jak miałam lepsze dni (które jednak zdecydowanie rzadziej się zdarzają niż te posępne) cieszyłam się, że oto nadchodzi 30tka, ja teraz taka pewna siebie (co prawda z wiekiem zdarza mi się być pewną siebie znacznie częściej niż kiedyś, ale chyba w porywach optymistycznych projekcji wydawało mi się, że już taka cały czas będę..), "rycząca 30tka" hehe, która będzie flirtowała, miała romanse, rwała malolatów, albo chociaż ich lekko "szczuła" seksapilem dojrzałej kobiety w kwiecie możliwości heh, co ją (czyli mnie ;)) szalenie dowartościuje i wreszcie sobie odbije to ponad 10lecie totalnego celibatu, niewiary w siebie, bycia kopciuszkiem, a tu.. stuknęła ta magiczna 30tka i jak narazie mam od tego czasu dołek cały czas. Przytyło mi się jeszcze bardziej (nie ma to jak czekolada po powrocie z pracy, na osłodzenie stresującego dnia), od koleżanek z pracy (które są nota bene w wieku mojej mamy) usłyszałam, że w nowej fryzurze wyglądam jak.. starsza pani XD, i zjazdu ciąg dalszy.. Miałam się czuć pewna siebie, atrakcyjna (nawet pomimo nadwagi, ale co tam, czy Karolina Szostak albo Joanna Liszowska, nie są atrakcyjne?? widocznie porównując się do tych pań miałam za wysokie o sobie mniemanie, cóż..), czasem czuję się z sobą naprawdę dobrze (wcześniej nigdy się tak nie czułam), jestem zadowolona ze swojego wyglądu, a czasem oglądam jakieś zdjęcie, albo ktoś mi coś mówi takiego, że patrzę na siebie i widzę największego paszteta jaki kiedykolwiek chodził po ziemi (no do cholery w wieku 30 lat być porównywanym do starszej, zmęczonej życiem pani?? :( w sumie zawsze mi lat dodawano, najwięcej od 7 do 9). Im dalej po 30tce (już miesiąc będzie) tym więcej dołów. Eh, nie miałam gdzie tego z siebie wyrzucić.. tak więc, odnośnie tematu - nie, nie pogodziłam się z tym, że być może (ja bym powiedziała, że z dużą dozą pewności) do końca życia będę sama. Ale to nie zmienia faktu, że analizując na chłodno fakty, wychodzi, że będę i już. Jak ktoś powiedział, szaleństwem jest w kółko robić to samo i za każdym razem oczekiwać innego efektu :)) Jeśli jestem sama 11 lat (a tak naprawdę czuję się jakbym była sama od zawsze) i zachowuję się całe życie wg jednego schematu, to nic się nie zmieni. I chyba mi się nawet nie chce, żeby coś się zmieniło. Będę sobie klepać ta swoją biedę, coraz bardziej smutna, coraz bardziej zgorzkniała, coraz bardziej strasząca ludzi swoją posępną miną.. Nie oczekujcie logicznych wniosków tej wypowiedzi, przyznam, że co mnie aktualnie bolało, to przelałam. Cholera no.. niech mi ktoś powie, że jestem ładna, bo już w ogóle nie wyjdę z domu.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dlaczego tak?
Z tego jak piszesz wygląda, że jesteś całkiem rozsądną dziewczyną. Człowiek jest istotą stadną, więc twoje potrzeby są jak bardziej normalne. Aby nie powielać dotychczasowego schematu samotnego życia przez kolejne 11 lat, albo co gorsza całe życie, spróbuj na siebie spojrzeć z boku, może jest coś czego nie zauważasz na pierwszy rzut oka, a odstrasza to innych. Dużo już opisałaś, zrzędliwosc, typ samotnika, kiepski nastrój... Jeżeli nie potrafisz się obiektywnie ocenić, poproś znajomych/przyjaciół żeby powiedzieli jak cię odbierają. Szczerość do bólu wskazana :) Możesz nawet wybrać się do psychologa, to nic strasznego, a możesz wiele zyskać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ktoś tutaj jeszcze zagląda???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja się też dołączę do tematu, chociaż do 30-tki brakuje mi 2 lat. Nigdy nie byłam w żadnym związku. W ciągu całego życia zainteresowało się mną 2 facetów, z tym, że żaden z nich mi nie odpowiadał. Żeby nie było, że oczekiwałam księcia z bajki - nie, nie... Istnieją tacy, którzy podobają mi się fizycznie i intelektualnie, ale niestety ja nie mam u nich szans. Przyzwyczaiłam się już do myśli, że będę sama, zaczynam też organizować sobie życie w pojedynkę. Staram się zaakceptować ten fakt, ale przykro mi, kiedy spotykając jakąś dawną znajomą, ta patrzy na mnie z politowaniem jak na odrzutka społecznego. Doszłam do wniosku, że najlepiej się z nikim nie widywać. Siedzę sama w domu, nic mi w życiu nie wyszło i czuję ogarniający mnie bezsens istnienia. I to właśnie ów bezsens istnienia i brak chęci do życia jest najgorszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam jeszcze gorzej. Spróbowałam coś zmienić w moim życiu, wyszłam do ludzi. Poznałam faceta o 12 lat starszego, kawalera bez zobowiązań. To co mnie teraz dobija to fakt, że nawet "stary dziad" mnie nie zechciał. I jak tu być optymistą??? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszyscy są zajęci i nie mają czasu. Moja dobra koleżanka od jakiegoś czasu nie ma dla mnie czasu bo zapisała się na tysiące kursów i szkoleń że nigdy jej nie ma. Jest wiecznie zalatana, i wiecznie jest na wyjazdach. W tym roku widziałam się z nią przelotem może 4 razy a jest lipiec! i opowiadała mi że do końca września ma już każdy weekend zaplanowany i zapchany. W sumie nie mogę być zła bo fajnie że układa sobie życie bardziej jestem zła na siebie że jestem taka d**a wołowa i u mnie nic się nie dzieje. Pozostałe koleżanki mają mężów i dzieci więc te to już w ogóle nie będą miały czasu gdzieś do roku 2035 bo ich życie to tylko planowanie dnia rodzinnego. Poza tym nie chce mi się słuchać opowieści o tym jaką to kupkę zrobił dziś Potruś i co mężowi zrobiła na obiad bo jakoś mnie ten klimat nie kręci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Hej, kiedyś pisałam tutaj sporo. Widzę, że dziewczyn, z którymi wtedy rozmawiałam już od dawna tutaj nie ma. Mam nadzieję, że to dlatego, że spotkały swoje drugie połówki i temat przestał ich dotyczyć :) U mnie niestety nic się nie zmieniło i chyba faktycznie najwyższy czas pogodzić się z tym, że tak już zostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
teraz jak czlowiek jest mlody to jeszcze w miare jest ok ale z czasem bedzie gorzej,ani geby do kogos otworzyc ,4 sciany i samotnosc,do bani z takim zyciem,rodzenstwo,rodzina i znajomi nigdy nie zastapia wlasnej rodziny i bliskosci drugiego czlowieka,nie oszukujmy sie,pasje pasjami,ale ilez mozna,cale zycie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
To fakt, że brak bliskiej osoby bardzo doskwiera, ale nie musi oznaczać zamknięcia się w czterech ścianach ;) Ja co prawda nie mam żadnych szczególnych pasji czy hobby, ale na nudę w życiu nie narzekam. Po prostu przyzwyczaiłam się do organizowania sobie czasu i wychodzenia z domu w pojedynkę. Zgadzam się jednak, że to nie jest żaden lek na samotność, to dwie zupełnie różne sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aasddfdss -> pięknie napisane, przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem to co napisałaś :) Jeśli chodzi o mnie to jestem przed 30tką i czuję się bardzo samotna. Nie mam faceta, nie mam nawet znajomych, w wolnym czasie siedzę w domu. Miałam facetów ale wszystko moje związki to jedna wielka katastrofa. Teraz sobie myślę, że po prostu źle wybierałam, nie tych co trzeba. Bo kilku było naprawdę fajnych ale coś mi nie pasowało w nich i dlatego olewałam ich po jakimś czasie, szukając jeszcze kogoś innego, kto mi będzie bardziej odpowiadał. I tak trafiałam na debilów jakichś, co kolejny to lepszy. Niestety mądrość przychodzi po czasie, gdy już jest za późno, bo w w moim wieku już raczej nikogo ciekawego nie poznam. Do tego wypaliłam się, czuję się tak jakbym wyczerpała swoje zasoby miłości, nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi. Zakochiwałam się w niewłaściwych facetach, marnując czas i energię i się w końcu wypaliłam. Więc nawet jakbym teraz poznała kogoś fajnego, to by mi się nawet nie chciało go poznawać, bo tyle razy się już zawiodłam na facetach, że już po prostu jestem zmęczona związkami. I znowu kilka lat zmarnować na poznawanie kogoś, a potem się okaże, że to jednak jakiś idiota. Dlatego chyba będę sobie żyła sama, choć ciężko jest. Czuję, że marnuję najlepsze lata :( Pogoda piękna, a ja siedzę w domu jak stara baba. Nie mam nadwagi ale miewam ataki niepohamowanego obżarstwa, kiedy potrafię zjeść bardzo dużo. Myślę, że to na tle nerwowym i z rozpaczy, z samotności. A potem się głodzę, i tak na zmianę, raz głodzenie, raz obżarstwo. Kompletnie nie wiem co mam robić w wolnym czasie. Próbuję coś czytać, jakieś książki, ale nie mogę się skupić. Filmów nie oglądam bo nie lubię, muzyki nie słucham. Nic mi się nie chce, najchętniej bym tylko spała :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×