Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lea99

Do samotnych - czy pogodzilyscie sie z tym, ze byc moze od konca zycia bedziecie

Polecane posty

Gość kacha8883333
sylwester - wiadomo, kolezanki mezatki lub w parach...... a ja jak zwykle w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
hej jak poświąteczna atmosfera? Ja mam dolą dziś jakiegoś.. Przypomniały mi sie te noce sylwestrowe gdy nie byłam sama.. Tegorocznego sylwestra spędza w tłumie ale wiem że tak naprawdę samotna.. Nie wiem zatem czy wobec siebie nie byłoby po prostu uczciwsze spędzenie go w domu.. Mimo wszystko wszystkim samotnym życzę choć na chwilę poczucia wspólnoty w tę noc..i dobrego humoru..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Cześć Jesienna, jak to się mówi, święta święta i po świętach. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że samotny Sylwester, to najgorsze, co możesz zrobić. Wiem, bo przerabialam. Lepsze wyjście na imprezę pod chmurką, niż picie szampana w samotności. Miłej zabawy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
hej Nieprawdziwy..( dziwnie mi sie pisze taka ksywkę ;) Ja na święta nawet nie przegięłam z jedzeniem tylko dopadł mnie jakis wirus co fruwał chyba ogólnie ..osłabienie, wymioty,ale tylko 1 dzień sylwester nie będzie pod chmurką..ale i tak wśród w większości nieznanych mi ludzi.. więc może pozostanie zaprzyjaźnić się z barkiem bliżej :D - aby nie przesadzić i przyzwoicie sie upić ;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Cześć Dziewczyny :) ja spędzę jutrzejszy wieczór sama w domu - nie z wyboru, po prostu nie mam dokąd pójść, z kim się spotkać. Planuję napić się winka, obejrzeć jakiś film i pójść wcześnie spać - o ile za ścianą nie będą się odbywały żadne szalone imprezy. Dziś jeszcze niespecjalnie się tym przejmuję, ale jak siebie znam - pewnie jutro sobie też troszkę popłaczę ;) Cóż, w zeszłym roku też siedziałam sama, może pora się przyzwyczajać. Jesienna78 - idź na tę imprezę, jeśli będzie nieciekawie - zawsze możesz przecież wcześniej wrócić. A z drugiej strony - może to właśnie dobrze, że będzie tyle nieznajomych osób - jest szansa, że kogoś poznasz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
hmmm :) nick całkiem przypadkowy :) może lepiej by brzmiał - nieprawdziwa pseudonimka? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna, koniecznie idź na tego sylwestra. Tak jak mowi May: zawsze możesz wrócić, nikt przecież nie będzie Cię trzymał na siłę, jestes dorosłą kobietą, która ma prawo robić to, co chce i jak bedzie chciała to wyjdzie wcześniej. Ale jest okazja do poznania kogoś, moze nie pzrez duże "K", ale moze dobrego znajomego? Kto wie... Też miałam doła, chyba wszystkie przez to ostatnio przechodziłyśmy, przynajmniej od świąt, czy sie mylę;)? ja miałam potwornego. Dzisiaj sie doleczałam z niego i jak juz postanowiłam, ze dość tego uzalania sie nad sobą przypadkiem (?) weszłam na wróżby "Claudii", gdzie napisano, ze nie poddaję sie przeciwnościom losu. I pomyślałam sobie: "do jasnej anielki, właśnie że zadzwonię". Zadzwoniłam i od słowa do słowa zaprosił do siebie na sylwestra. Ten sam, co to zaprosił na wesele, potem zamilkł, a ostatnio płacił za mnie i mielismy obejrzeć film (mieliśmy, bo "jakoś" - nie wiem jak - nie wyszło). MAm gdzieś czy to ja się wprosiłam do niego (ostatecznie to on zaprosił, więc dlaczego niby sie wprosiłam? głupie myślenie małej zahukanej dziewczynki), czy to on ma jakiś cel (poprawienia sobie własnego ego?). Mam ochotę dobrze się bawić i poflirtować, bo tego ostatniego muszę sie nauczyć. Moze wlaśnie on jest po to, zebym sie tego nauczyła i zwabiła;) przeznaczonego mi księcia z bajki;))) Choć - o przewrotności kobieca! - idę z nastawieniem czysto koleżenskim. Bo szczerze mówiąc na myśl, ze 34 pod rząd sylwester miałabym spędzić w domu... Dziewczyny, zdaje sie musimy poczytać książkę pod wiele mówiącym tytułem "Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam gdzie chcą" (oczywiscie, niegrzeczne w granicach normy;)) I tego nam wszystkim życzę: zdrowego egoizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Samych dobrych chwil w tym roku dla topikowców:) Odespaliście już wekend, sylwestra? Ja wróciłam niedawno ze spaceru, chyba 2 godziny przeszłam szybszym marszem, piękna pogoda, absolutnie wiosenna -nie zimowa. Mój sylwester sie udał, dobrze się bawiłam, tylko czy może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego w takich chwilach zamiast zanurzyć się w tu i teraz, do człowieka wraca przeszłość..?Wcale nie zapraszana.. Ale mimo wszystko zabawa się udała, a u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Hej Dziewczyny :) Sylwester całkiem ok :) Dobrze, że mamy długi weekend, można troszkę odpocząć, odespać :) Mam dla was super film do obejrzenia :) Widziałam go wczoraj, bardzo optymistyczny i z pozytywnym przesłaniem. Angielskiego tutułu nie pamiętam ale po polsku brzmi zdaje się "Druhny". Historia o 30 singielkach :) zapraszam do obejrzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś do bani
Druhny są super :) Główna aktorka jest rewelacyjna. Ja oglądałam dziś "Wesele Muriel" - do pośmiania i wzruszenia, polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tehkos
a ja mam 31 lat i zero perspektyw na zycie z druga połowka na miłosc!!!przerasta mnie to kiedys jeszcze miałem nadzieje ale nawet on mnie zawodzi ,jest do bani!!!chyba zestarzeje sie sam!!! maskara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Daj spokój, 31 lat dla faceta to młody wiek. Gorzej ma kobieta, choćby że względu na plany macierzyńskie, rodzinne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
oooooo, odkopał się nasz stary wątek! hej Pseudonim :D ciekawa jestem co u dawnych stałych bywalczyń topiku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Hej May :) U mnie po staremu :p fajnie, że nasz temat nie zaginął w odmętach internetu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość revilo
pogodzic sie z samotnoscia chyba ciezko - zawsze jednak mamy iskierke nadziei..no coz ale zaakceptowac ja trzeba. nie ma nic gorszego niz czlowiek wiecznie narzekajacy na wlasne zycie... potem bliscy sie odwracaja... bo kto chce by jakas maruda zepsula zabawe? ja jestem np bardzo towarzyska i zabawowa... non stop ktos dzwoni by sie spotkac - az nie wyrabiam - i to moj sposob na zapomnienie... choc i tak jest mi ciezko ale komu w tych zabieganych czasach nie jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
Zastanawiam sie, czy nadal ktos tu zaglada...od kwietnia troszke wody uplynelo a topic mnie zainteresowal, przeczytalam wszystkie 11 stron...szukalam tematu o samotnosci po trzydzistce...dlaczego? nie jestem singielka ale zanosi sie na to, ze zaraz bede...boje sie strasznie...odkad skoczylam 21 lat ciagle jestem w jakims zwiazku, od ponad 3 lat zdawaloby sie, ze w bardzo szczesliwym zwiazku- z mojego punktu widzenia...lecz nie z punktu mojego sporo mlodszego ukochanego...wczesniej kupe lat spedzilam w toksycznym zwiazku, ktorego poczatki byly jakze namietne i pelne dzikosci...szybko okazalo sie, ze tkwilam przy chorym, socjopatycznym czlowieku, ale nie potrafilam odejsc, mimo, iz pod koniec nie bylo mowy o milosci, byla za to nienawisc i obrzydzenie...wtedy poznalam jego-moja obecna milosc-jakze roznego od tych wszystkich facetow jakich znalam...z wielka obawa ale polynelam uczuciowo, pozwolilam by zauroczenie stalo sie prawdziwa miloscia, zaufalam mimo roznicy wieku, bo bardzo pragnelam kogos normalnego, milego..dzis on mi mowi, ze to nie jest to, ze co z tego, ze ja jestem szczesliwa skoro on nie potrafi...ze musi odnalezc siebie...grunt usuwa mi sie spod nog, tak bardzo kocham jego cieplo, to jakim jest czlowiekiem, to ze jest nam dobrze razem...mamy jeszcze niecale 2 miesiace mieszkac razem a potem ''separacja'', zyje nadzieja, ze cos sie zmieni, choc przeczucie mowi inaczej. Boje sie samotnosci, snu w pojedynke, niemoznosci obdarowania kogos swoimi uczuciami-mam ich tak wiele, tak pragne kochac i byc kochana...i mimo iz dawno nie bylam sama rozumiem dziewczyny wasze mysli, bol, bo jestem ''z tych'' co nie chca byc same, choc nie za cene wszystkiego...patrze na zdjecia znajomych na portalach i mysle, co ona ma takiego, ze potrafila stworzyc trwaly zwiazek, dom? ani wybitnie ladna, ani wybitnie madra, ani o wybitnie szlachetnym sercu- taka przyslowiowa pani x...nie chce byc sama:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna78
Ja powoli zaczynam się godzić. No własnie- - ja to taka ani ładna - stwierdzone na podstawie informacji zwrtonych, ani za mądra - to już moje oceny. I co? Ja jako taka X nie mam nic- rodziny, domu -czytaj-domowego ogniska. Sama użeram się z zyciem. Byłam w 2 związkach, ktore były chore, teraz to wiem. Ostani tak mi dał do wiwatu, że z dziewczyny energicznej, patrzącej z jakiś tam opytmizmem na świat zrobiłam się nieszczęsliwą kobieta. I po co mi to powtarzać? Faceci patrzą na śliczną buzię, na pewien błysk w oku. Ja nie mam już nic. Ostanio tak z ciekawosci zalogowałam sie na pewnym portalu. Moje spostrzeżenia potwierdziły się - kto tam liczy na rozmowe?Na poznanie się? Od razu ocena czy ty nadajesz sie do łożka i do pokazania kumplom czy nie? Szkoda słów. Trzeba uczyć się żyć tak, by byc niezależną, dać radę podnieść co rano, skupiwszy uwagę na innych sferach życia odciagnac ją od swej nędzy. Tak ja juz obstawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Rowniez utknelam sama w tym roku stuknela mi 30. Zawsze bylam w jakis zwiazkach az do ostatniego trwajacego pare lat ktory niestety nie wypalil z roznych powodow. Po drodze dostalam tyle razy po tylku od zycia, w zwiazkach faceci uwieszali sie na mnie. Wiekszosc sprawiala szukajacych mamusi co wychodzilo po pewnym czasie. Generalnie faceci poza nielicznymi wyjatkami zachowywali sie wobec mnie nie fair. denerwuje mnie to ze moze nie jestem pieknoscia, ale mam talent, mam cos w glowie, a w relacjach z facetami zawsze mi nie wychdozilo. W koncu nagromadzenie roznych czynnikow doprowadzilo do tego ze nie tylko nie mam faceta ale i znajomych. Czasem z kims poklikam na necie ale od miesiecy nie rozmawialam z nikim twarz w twarz. Boje sie ludzi, zawiodlam sie na przyjaciolach, i znajomych. W ten sposob stuknela mi 30, i w sumie po poczatkowej fazie zalamania cala sytuacja, kiedy postanowilam ze naucze sie zyc totalnie bez ludzi i oleje wszytsko na czym mi wczesniej zalezalo a wiazalo sie z ludzmi. Kiedy poczulam ze wsyztsko mam za soba, zrobilo mi sie lzej i naprawde calkiem niezle sie trzymalam zajeta realizowaniem swoich projektow. Ale wytracily mnie ostatnio rozmowy z ludzmi na necie, to mi uswiadomilo jak cholernie brakuje po prostu kogos z kim moge porozmawiac o czymkolwiek co nie zalicza sie do szarej codziennosci, a w sumie o tym tez. Wpieniajace to jest ze jak juz ma sie wrazenie ze ma sie dobra skorupke to przychodzi moment kiedy ona peka, a moglo byc tak wygodnie. Z checia pisalabym sie na dobrowolna eutanazje. Nic mnie nie trzyma przy zyciu poza tym co dzialam sama dla siebie do szuflady. Inna denerwujaca kwestia, ze kiedys bylam radosna pelna energii kobieta, a teraz co sie ze mna stalo ze wpisuje tutaj takie posty:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Lela ja cie doskonale rozumiem. Mam pare dobrych koleżanek- bo niestety- może będę jak karatynka co to samo smęci- z facetami chyba nie ma przyjaźni. Próbowałam zeby nie było. Dobrze sie gadało, ja nie oczekiwałam niczego poza własnie koleżeństwem. I co?Poznał ładna buźkę i tyle go widziałam/ słyszałam. Czuję sie rozgoryczona, już nawet nie tym konkretnym przypadkiem, ogólnie życiem. Ostanio spotkałam sie z moja kumpela ze szkoły. Ma dwoje dzieci, choć ja chyba nie miałam nigdy instynktu macierzyńskiego, pobawiłam sie z młodszą i tak mi fajnie sie ja trzymało na kolanach, przytulało. Pomyślałam, że ja nigdy pewnie nie będę miała dziecka, rodziny. Ja wiem, ze nie mozna zwalać osobistych niepowodzeń na swiat, bo zapewne swoj wkłąd mam w to że moje zycie wygląda tak a nie inaczej. Tylko złość się włacza gdy próbuje zmieniać stan dla mnie niedobry a tu mur i mechanizmy rządzące światem...Jak to mówia? Nie dla psa kiełbasa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Jesienna widze z Twoich postow ze podobna sytuacje mamy w niektorych aspektach:) Tez nigdy nie mialam instynktu maciezynskiego, w sumie nadal nie czuje zadnego, ale mniejwiecej jak i Ty jak zdaza mi sie spotkac ze znajomymi jeszcze z czasow liceum ktorzy maja szczesliwy zwiazek dom dziecko etc to tez mi sie przykro robi ze nawet i z tym dzieckiem nie bede niczego takiego miala. Z przyjazniami z facetami tak jest zreszta nie tylko, czesciej moje "kolezanki/przyjaciolki" zachowywaly sie tak jak napisalas. Z facetami najczesciej konczylam na problemach ze chcialam sie zatrzymac na stopie kumpelskiej co od samego poczatku zaznaczalam, kibicowalam ich zwiazkom czesto, ale w koncu nadziewalam sie na chwile kiedy konczyli swoje zwiazki etc, i chcieli zmienic nasze relacje. Poza tym znajomosci z okresu jeszcze studiow mi sie jakby to powiedziec zestazaly, drogi sie rozjechaly nie mam juz o czym rozmawiac z tymi ludzmi, jeszcze dolozyl mi sie wyjazd z powodow finansowych. Wiec siedze odcieta od swiata, komunikujac sie z ludzmi tylko na necie. No zreszta nie bede tutaj narzekac chociaz mam ochote sie wygadac. Ale sama sie zwyczajnie zastanawiam co robic w takiej sytuacji. Tak jak wyzej piszesz tez zdazalo mi sie logowac na jakis portalach, ale Ci ludzie szukaja tzw. "ladnej dupy" jak to zauwazylas, albo niema o czym z nimi gadac. Wiem ze mam nie najpopularniejsze zainteresowania etc, no ale za kazdym razem jestem zaskoczona jak bardzo sie to mija z innymi. A moze samotne siedzenie juz mi zoralo psychike nie wiem:) No i jeszcze ja sie martwie o przyszlosc, z praca mi kiepsko idzie, ale licze ze jakos w koncu to ogarne, chociaz i tu wale glowa w mur. Bardziej mnie zastanawia to ze nawet jak sie na siebie zarabia uczciwie przecietna place w tym kraju to i tak jest ciezko. Wyjazdy dla singli sa drogie zwyczajnie, nie wiadomo gdzie sie podziac samemu. A o plynacym czasie i wizji starosci gdzie jedynym rozmowca zostaje lekarz, to nawet nie wspominam:) Niby 30 to w skali zycia(zakladajac 80) poczatek, ale nasza kultura takie wzorce nam serwuje, ze jesli bedac 20latkiem nie ulozy sie sobie zycia to jest sie na straconej pozycji, bo liczy sie tylko mlodosc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienna78
Ad. kolezanek/'przyjaciolek' - te poznane w pracy gdy zaczynałam, na studiach/ w liceum - znajomości i przyjaźnie utrzymują się nadal i raczej nie widzę w tych relacjach żadnych pogrywek, jak opisane poniżej/ a moje przyjaciółki sa ślicznymi, mądrymi dziewczynami - oczywiście wobec nich odczuwam zazdrość -ale taka pozytywną -chęć bycia na ich miejscu, ale bez zawiści. Natomiast zdarzało mi się przy rożnych okazjach poznać dziewczyny, które ewidentnie poprawiały sobie moją osobą samopoczucie. Np. poszłyśmy na piwo, gdzie ja, ta mało atrakcyjna, byłam fajnym tłem dla niej. A potem że tak dobrze sie jej ze mną spędziło czas / włącznie z komunikatami-' jednka ja jestem atrakcyja:D/ Nie umiem nawet podać wyraźnych zachowań wskazujących na taki stan, TO SIE PO PROSTU WIDZIAŁO, ODCZUWAŁO a na koniec nie miało ochoty na ową znajomość i już.Czułam się wykorzystana. Nie pamiętam już- w psychologii społecznej opisana sytuacja ma swoją definicje i nazewnictwo. Co do pracy -mam nadzieję, że finanse unormują się, bo mało takie jak my mamy stresu w życiu. A jakie relacje utrzymujesz z byłym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
To swietna sprawa ze masz tak dobre przyjaciolki:):):) To wazne zeby miec kogos komu mozna zaufac:) A opisana sytuacja ze jest sie tlem, taaak tez mi sie zdazyla ale nie chcialam tego dostrzegac przez dlugi czas dopiero kiedy spotkalo mnie ze strony tej dziewczyny pare niemilych sytuacji otrzezwialam. Tak juz mialam wierzylam w ludzi i przyjazn, wolalam sadzic ze jesli ktos sie niefajnie zachowal to jego problem nie moj:) Do zcasu... Co do zwiazkow, to z tym ostatnim rozstalam sie w przyjacielskich stosunkach, i w sumie rozmawialismy ze soba pozytywnie po kolezensku, ale juz ma nowa kobieta, zycze im wszytskiego dobrego, i nieczuje sie tam juz na miejscu wiec raczej kontakt sie urywa, chociaz bez zadnych spiec nieprzyjemnych. A Ty jak mialas ze zwiazkami, jak to wychodzilo i sie konczylo? Bo wnioskuje z opisu ze kontaktow raczej nie utrzymujesz? W ogole masz jeszcze jakies checi poznawac gdzies facetow czy tez sie boisz kolejnej porazki straty czasu i nerwow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podglądaczka78
W moim życiu były dwa związki. Ja nie ukrywam- nie byłam może do końca dojrzała do poważnego związku, swoje winy znam,ale wiem też co złego doznałam z drugiej strony. Pierwszy - luby wyjechał za granice za kasa-pomagałam mu jak umiałam zaaklimatyzować się - miałam takie możliwości. W tym czasie jego ex podwoziła mu firaneczki od mamuni z kraju, słoiczki itp, wspomagała biedaka na obczyźnie dobrym słowem a może i nie tylko :D Więc zrozumiał, że kocha jednak te Muze i do niej wrócił. Muza jak to Muza-musi mieć warunki do bycia a ten nie miał bo dopiero wyłaził z długów:D Wiec jak wyniuchała że on bida i sie na obczyźnie nie dorobił -dała noge:):). Ex luby chciał wracać potem do mnie ale niee, won! / i jeszcze nawet nie potrafił wprost sie przyznać do tego co zaszło, to juz mnie rozbawiło, zwalając winę na nią pośrednio/ Ja przeżyłam co swoje, odchorowałam a że nie chciałam być sama to sobie znalazłam faceta co to wydawał sie dojrzały, opiekuńczy, chciał ze mna spędzac czas. Tylko szybko wyszło szydło z worka, że pan nie potrafi panować nad emocjami co przekładało sie na policzek, wyzwiska etc., owszem chciał ze mna spędzać czas ale głownie po swojemu itp.To wszystko było chore i ja nie umiałam sie uwolnić od tego, zajęło mi 3 lata zanim zrozumiałam, że trzymają mnie przy nim chore relacje, ze cos powtarzam. I jak pisałam wyżej - po tym związku stałam sie inna kobietą - wróciły kompleksy, cały czas w głowie brzmią jego 'komplementy' ad mojej osoby itp., nie mam już tej energii, wiatru w żagle.. Ostatnio odwaga było własnie zalogowanie sie na portalu,ale to jednak nie dla mnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienn78 miało byc ;)
.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
Wiec jednak ktos tu jest:) Mam dziewczyny niestety podobnie do was...zerowy instynkt macierzynski, choc podejrzewam, ze gdybym miala stabilizacje uczuciowa i finansowa to pewnie zdecydowalabym sie na dziecko i kochala je na zaboj...obce dzieci mecza mnie, to male wampiry energetyczne;) choc dokladnie tak jak wy, gdy patrze na udane zwiazki moich znajomych to uklocie w sercu...co takiego ze mna nie tak, ze nie potrafie zbudowac z nikim fajnego trwalego zwiazku, rodziny, domu? Moj obecny zwiazek jest wg mnie udany, nic nie wskazuje na to, ze jest cos nie tak, dla mnie to- o czym marze...a jednak moj partner chce odejsc...i choc nie widze winy w sobie, probuje jej sie doszukac, dlaczego nie potrafilam go na tyle uszczesliwic by chcial ze mna budowac przyszlosc?czy to tylko kwestia roznicy wieku? Mam dosc...36 lat i nic kompletnie nic...rok temu rozpoczelam studia dzienne, mieszkam za granica i mam tu mozliwosc studiowania dziennego i dostaje za to kase na zycie od panswta...te studia to jedyna konkretna rzecz w moim zyciu, cos co mnie trzyma na ziemi, reszta jest taka mglista...nic trwalego...mysle sobie, w tym wieku powinnam miec meza, jakis kredyt na dom, jakies pieluchy i te sprawy...i choc nigdy nie bylam typem kury domowej, jednak za stabilizacja uczuciowa tesknie calym sercem... jesienna wspomiasz, ze faceci tylko na ladne buzie leca...to nie prawda, moze jacys tani pozerzy, ci ktorych ja znam (zwiazki moich przyjaciol) maja normalne przecietne zony, normalne dziewczyny, ktore ani nie sa sex bombami ani gwiazdami, zwykle dziewczyny, ktorym po prostu udalo sie miec fajny trwaly zwiazek.. Moja mama ostatnio powiedziala mi, ze dopoki nie zrozumiem dlaczego przyciagam okreslony typ faceta, tak bedzie nadal...ale jak to zrozumiec????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys bylam dzika
moj poprzedni dlugoletni zwiazek byl taki chory, agresja i patologia...to jedyne co moge powiedziec o tylu utraconych latach...i cofniecie sie w rozwoju do ameby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesienn78 miało byc ;)
'Moja mama ostatnio powiedziala mi, ze dopoki nie zrozumiem dlaczego przyciagam okreslony typ faceta, tak bedzie nadal...ale jak to zrozumiec????' Dobrze ci powiedziała, masz mądra mamę. W tych patologicznych dajemy i bierzemy nie zawsze świadomie. Przestudiuj sobie w jakich schematach w domu żyłaś, jaki był twój ojciec, jakie z nim miałaś relacje. Ja np. drugi zwiazek bezbłędne po pewnym czasie rozszyfrowałam co mi daje - nieustanna adrenaline przez brak pewności zachowania exa, moje uczucia to była powtórka z dzieciństwa, powtórka z moich relacji ojciec- córka. Dlatego teraz m.in boje sie wchodzic w nowy zwiazek, boje się, ze nie będę umiała mimo megaostroznosci uciec od faceta z którym powtorze te jazde. Ba, w ogóle rozpoznac i nie dopuścić do znajomosci.. To jedna z mozliwosci jak mozemy czerpać nieświadomie z relacji dmasko-męskich..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona lela
Jesienna to faktycznie mialas bardzo przykre doswiadczenia:( I wiadomo ze nikt swiety nie jest ze z czasem sie dojrzewa, ale sa bledy i bledy. Dopracowywanie wzajemnych relacje wspolne docieranie sie dojrzewanie to zwyczajna kolej rzeczy jak mi sie wydaje. Wiec jakby nie ma w tym nic niezwyklego. Za to zdrady i przemoc... nie to juz lezy w naturze czlowieka a nie wynika z jego niedojrzalosci i docierania sie wzajemnie. Ja naturalnie tez popelnialam mase bledow, chociazby w doborze partnerow, ale niektore rzeczy nie sa widoczne od poczatku, a innych sie dopiero uczy. Ja zwykle konczylam na tym ze we wczesniejszych zwiazkach ktorym niewatpliwie brakowalo bo mlodosc brak doswiadczenia rzadza sie swoimi prawami. Napotykalam sciane w postaci braku jakby kreatywnosci z drugiej strony, a ostatecznie wychodzilo coraz wiecej roznic i poza sporadycznymi sytuacjami w stylu zdrad, to zwykle rozpadalo sie bo ja robilam za mame, wszytsko opieralo sie na mnie oni tylko liczyli na to co ja zrobie co ja powiem. Wsparcie z ich strony bylo mizerne, chociaz na poczatku wydawalo sie ze bedzie okej. W ostatnim zwiazku podobnie, nasze plany sie nie pokrywaly nie potrafilismy ich dograc, a tez zwiazek opieral sie w wiekszej mierze na mojej osobie, chociaz czlowiek bardzo w porzadku ale na przyjaciela/kumpla nie partnera niestety. Zaczelam sie rpzez to zastanawiac co ze mna jest nie halo, bo wiadomo nie jestem jakas pieknoscia , ale tu sie rozbija o moj charakter, sadze ze potrzebuje silnego faceta ktory nie bal by sie ze mna wspoltworzyc czegokolwiek. A przyciagalam zawsze sama slabsze jednostki. Oczywiscie mam swoje mieciutkie wnetrze, ale nie epatuje nim na prawo i lewo. Zreszta jesli nie jest sie klasyczna slicznotka to wydaje mi sie nie ma sensu zgrywac mieciutkiej kobietki. Poza tym nie lubie takich gierek wole szczerosc:) Co by nie bylo i tak, te wszytskie moje analizy nie zmienia mojej sytuacji, nie mam jak poznawac nowych ludzi, a nigdy na sile sie do zadnych nie pchalam:) Tak jeszcze wydaje mi sie Jesienna ze ten ostatni Twoj zwiazek kiedy facet Cie traktowal w tak fatalny sposob na tyle odbil sie na Twojej psychice ze jak sama piszesz do tej pory przypominasz sobie jego "komplementy". To na pewno jest bolesna rana i nie latwa do wyleczenia, ale sproboj sie tego pozbyc pomysl sobie o tym ze przeciez to sa slowa osoby z ktora niechcialabys byc. Ze to Ty przeciez tez wybierasz, i tak naprawde to nie ma znaczenia czy to bylas Ty czy inna kobieta dla niego on kazda tak samo by traktowal. Sama jak wspomnialam nie mialam takiej sytuacji ale widzialam w towarzystwie podobne, i to po prostu no sa tacy ludzie, niezaleznie od tego kim jestesmy. Kiedys bylam dzika - Twoja mama dobrze mowi, ale co zrobic z odpowiedzia jak sie juz ja zna? No wlasnie?:) A dowiedziec sie jaki typ rpzyciagamy i dlaczego wystarczy sie przyjzec samej sobie, to czesto jest zasada rpzeciwienstw. Zreszta swiat nigdy nie byl miejscem dla tych cieplych otwartych jednostek w koncu za takie podejscie dostaje sie po tylku, chociazby wlasnie w zwiazkach gdzie faceci dominuja i mysla ze tak wlasnie powinno to wygladac. I nie wiem czemu tak u Ciebie wyglada obecna sytuacja zwiazkowa, ale to czasem zwyczajnie sie zdaza ze ludzie odchodza wypalaja sie czy cokolwiek. Jesli jest sie przyjaciolmi w zwiazku to sie ma swiadomosc tego dgzie lezy problem i czy sa szanse na rozwiazanie nas zadowalajace:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×