Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pawłowa Mama

Autyzm

Polecane posty

Gość karto229
Witajcie, Widzę, że straszna cisza tu nastała. Ja się też nie odzywałam, bo przed świętami czasu zbrakło, a potem już weny do pisania. Niestety w święta złapaliśmy grypę -ja z mężem, a dziś dopiero dorwało synka...a tak już liczyłam na przedszkole, bo przez te ferie świąteczne mamy dość siedzenia w domu :O No ale przedszkole poczeka, musimy się wykurować. Poza tym u nas sprawy w toku. 8 stycznia mamy już ostatnią wizytę w poradni. Ostatnio badała nas psycholog i pedagog, wersja jest jedna - zaburzenia rozwoju ze spekrum autyzmu. Więc u nas w zasadzie jest już wszystko jasne. Teraz tylko pani doktor wyda diagnozę i będziemy mogli łatwić terapię. Zostały nam jeszcze wizyty i badania u genetyka i neurologa, ale to załatwimy w przyszłym tygodniu. Poza tym cieszę się bo ciągle mamy postępy rozwojowe. Synek nauczył się odróżniać kształty i już klocki i sortery nie są problemem, kombinuje, dopasowuje - dosłownie z dnia na dzień pojął o co chodzi - jestem bardzo szczęśliwa :) Te puzzle co mamy w domu też są już opanowane. W zasadzie to teraz nie wiem czy on odstaje już mocno od swoich rówieśników, bo motoryka mała super się rozwinęła i zdolność kojarzenia także. Gdyby tylko mowa coś drgnęła....ahhhhh. W zasadzie gdyby mówił to w ogóle byśmy nie robili z niczym problemu...... bo zachowań autystycznych też jest nie wiele..... Aha....i widzę że ruszyło pokazywanie w przestrzeni, sam jeszcze nie za bardzo pokazuje, ale jak go o coś spytam to ładnie wskazuje rączką gdzie coś jest, w którym kierunku. Widzę postępy ogólnie....cały czas coś nam dochodzi. Wczoraj rozlał picie to sam wziął ścierkę i starł podłogę :) Robi się taki poważniejszy i mądrzejszy :) Cieszę się :) Selemianka - myślałam że takie postępy u Was to dzięki terapii, a z tego co piszesz, to po prostu samo coś ruszyło. Nie wątpię w Twój wkład, ale uważam, że Twój synek poszedł do przodu, bo rozwinęła się mowa...a za tym idzie ogólny rozwój. Mój gdyby mówił to w ogóle nie byłoby żadnej akcji a autyzmem myślę.... ale nie mówi mimo że od małego starałam się bardzo go stymulować, zawsze mu dużo czytałam, mówiłam, uczyłam.....a i tak nic nie ruszyło. Jak widać nie zawsze się ma na to wpływ. Chyba po prostu na wszystko przychodzi czas..... Co u Was dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Darciaa- żeśmy się zgrały :) Super, że macie przedszkole :) Na początku nigdy łatwo nie jest, u nas 3 tygodnie były kiepskie, ale potem, super :) Zobaczysz jak mały ruszy :) U nas będzie problem z przedszkolem integracyjnym :( byłam w tym przedszkolu i mają tylko jedną grupę integracyjną i to dla dzieci 5-6 letnich....więc mój jest za mały :( Niby jest w planach otwarcie drugiej grupy dla dzieci młodszych, ale dopiero od września...i też nie wiadomo czy mojego przyjmą bo jest spoza rejonu. Ale pani kazała mi złożyć podanie...zobaczymy. Ale dla mnie w sumie najważniejsza jest terapia..... żeby to zacząć jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehe;)nooo,wyczucie mamy:) Ciesze sie,ze u Was takie postepy,:) jak synus bedzie dostymulowany to i mowa ruszy!!! U nas tak wlasnie sie dzieje,tez jest krok do przodu;) Maly jak wezmie ksiazeczke ze zwierzatkami to mowi "I-ha", "bee"...:):):) jest kontaktowy,radosny, adekwatnie do sytuacji sie smieje lub smuci... ehh,oby ten rok byl obfity w radosne nowiny!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Darciaa- oby oby! Wreszcie miałam czas, żeby przeczytać cały topik. I kilka wniosków wyciągnęłam. Mianowicie, myślałam o diecie i tych wszystkich testach metabolicznych i myślę, że odpuszczę. Mój synek nigdy nie miał problemów z przybieraniem na wadze, ani żadnych innych problemów zdrowotnych....intuicja mi podpowiada że u nas nie w tym tkwi problem i nie tu należy szukać rozwiązania. W zasadzie od początku dla mnie największym zmartwieniem były jego deficyty rozwojowe niż same zachowania autystyczne....więc u nas to chyba chodzi po prostu o prawidłowe dostymulowanie. Analizuję to wszystko, ponieważ niedługo mamy wizytę z panią psychiatrą i chciałabym się przygotować. A Was chciałabym jeszcze zapytać o terapię behawioralną, bo o takiej wspomniała nasza psychiatra. Nie znowu taka nowa - Ty pisałaś o tym, że nie jesteś jej zwolenniczką. Możesz mi napisać dlaczego? I w ogóle na czym polega ta terapia? U nas na pewno będzie potrzebne wspomaganie rozwoju i SI - chociaż w to ostatnie też do końca nie wierzę.... Poza tym chciałam Wam jeszcze napisać, że nie jestem do końca zadowolona z tego diagnozowania w poradni. Ostatnia wizyta nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, uważam, że przez godzinę to można sobie jedynie pogdybać na temat dziecka a nie wyciągać realne wnioski. Panie generalnie podpisały się pod opinią psychiatry - bo to ona ma ostatnie słowo....ale odniosłam wrażenie, że pani psycholog to widziała autyzm w każdym zachowaniu mojego synka. Pisałam Wam, że mały ostatnio zaczął bawić się z nami w chowanego i chowa różne przedmioty w różne miejsca...i pani stwierdziła, że to jest schemat...... dla mnie schemat to jest wtedy, kiedy jest jeden przedmiot i jedno miejsce i jest on wielokrotnie powielany....natomiast nasze zabawy trwają chwile i są z różnymi przedmiotami i różnymi miejscami.... Wychodzi na to że dziecko wg pani psycholog nie może się bawić tak samo. Natomiast wiem, że zdrowe dzieci mają też fazy na jakieś tam swoje zabawy i jest wszystko ok..... Poza tym nagraliśmy całą masę filmów i ani pani psycholog ani pedagog ich nie obejrzała, bo miała to zrobić tylko pani doktor. Jak dla mnie to ich diagnozowanie to jest palcem po wodzie pisane....i myślę, że jeśli chce się coś w dziecku zobaczyć, to się to zobaczy. Moim zdaniem za mało mają obiektywizmu. I co jeszcze....zabrakło mi diagnozy funkcjonalnej. Ale panie nie skupiały się na deficytach rozwojowych tylko na autyzmie.....moim zdaniem powinno to być wzięte w całość. Ale ja jestem pogodzona z faktem, że mój synek potrzebuje terapii i stwierdziłam, że olewam to wszystko, niech tam piszą w papierach, że ma autyzm....ja swoje wiem. Teraz sen z powiek mi spędza terapia....gdzie się dostaniemy i jak to będzie wyglądało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karto wlasnie dzieki SI mozna dziecko dostymulowac.Ja własnie wierze w SI,bo naszych dzieci mózgi są jeszcze na tyle plastyczne,ze mozna lewą pólkule "poruszyc". A terapia behawioralna, to taka "tresura" ,uczenie dziecka na pamiec,wymuszanie,jesli zrobi cos dobrze,to dostanie nagrode,ale tylko cząstke,zeby zmusic do pracy... Ja zrezygnowałam.... Dostrzegam pewne podobienstwa miedzy naszymi dziecmi,Moj tez idzie bardziej w kiernku słabego rozwoju niz autyzmu.Podobnie jak Twoj sie wolno rozwija,nie ma schematów,autostymulowania, itp...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzis dzownilam do Vega Medica w W-awie i bedziemy robic na poczatku lutego badanie na peptydy w moczu.Moze sie okaze,zemaly wcale diety nie potrzebuje...OBY!:) Nie taka Znowy Nowa??????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Witam po świętach! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Muszę się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Mój syn przechodzi metamorfozę. Jeszcze miesiąc temu nie pokazywał paluszkiem, nie przynosił zabawek, nie interesował się domownikami a teraz pięknie wskazuje nosek, oczy, żyrandol, kubek...., przynosi zabawki i ubóstwia tatę. Co najważniejsze zaczyna ponownie mówić, na razie mama, baba, czasami lala. Nie jest to do końca świadoma mowa, ale tak jakby ponownie zaczął gaworzyć. Po długim okresie milczenia każde jego słowo to miód na moje serce. Któregoś razu gdy wyszłam z pokoju podbiegł do drzwi i stukał w nie sylabizujęc w dłuższych odstępach ma, ma. Po wizycie w Nintu psycholog stwierdziła, że widać u małego pewne deficyty rozwojowe, ale ma on też masę zachowań nie typowych dla dzieciaczka z autyzmem. Wiem, że mój mały nie potrafi się odnaleźć w większej grupie osób i w nowym miejscu, nie zwraca wówczas uwagi na nas, nie rozumie poleceń i jest nadpobudliwy. Zapewne też warto by było posłać go do przedszkola. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Plamiasty to cudnie :) u nas masakra, synowi wychodzą chyba zęby, drze się o wszystko, najchętniej na rękach byłby u mnie, ech..poza tym wszyscy u mnie choruję, więc nie mam czasu w tyłek się podrapać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Dziś jesteśmy po szczegółowym badaniu słuchu i pod błoną bębenkową w obu uszach mały ma płyn. Dostał skierowanie do szpitala w Kajetanach z rozpoznaniem przewlekłego, wysiękowego zapalenia ucha środkowego. Konieczny jest drenaż uszu w znieczuleniu ogólnym. Tym razem chyba już go nie ustrzegę przed narkozą. Ale może problemy z uszkami są przyczyną jego deficytów. Czy ktoś z Was wie coś na temat tego zabiegu? Będę wdzięczna za info. Dziś mieliśmy też wizytę u logopedy - porażka!!! Lekarka to starsza kobieta, która szkołę kończyła ze 40 lat temu. Chyba pierwszy raz widziała u siebie 1,5 roczne dziecko. My jej mówimy, że mały przestał mówić a ona daje mu mikrofon i każe mówić, powtarzać samogłoski. To pierwsza i ostatnia wizyta u tej Pani. Nie taka znowu nowa-my też przechorowaliśmy całe święta. Wszyscy mieli wysoką gorączkę i męczący kaszel , a u małego doszły jak zwykle wymioty przy temperaturze i wychodziły kły. Pediatra myślał, że to przez zęby mały ma taką gorączkę ale jak usłyszał, że w domu wszyscy chorzy stwierdził grypę. Na szczęście mamy to poza sobą. Dużo zdrowia dla całej rodziny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Plamiasty, my też po pierwszej wizycie w IPiFS mieliśmy rozpoznanie wysiękowe zapalenie i straszyli nas drenami, ale kazali obserwować, bo to pojawia sie i znika, a już na pewno pojawia się podczas katarów. po 3 miesiącach było już ok, w lato była znaczna poprawa. Teraz ma katar więc pewnie płyn się zebrał, ale ja na razie daruję sobie dreny, nawet moja pediatra mówi, że to taka specyfika i że podobno 85% dzieci miewa płyn w uszach, a ponieważ jest to bezobjawowe dlatego rzadko "wychodzi". Oczywiście może prowadzić do niedosłuchu jak będzie ciągle zalegało, ale trzeba to monitorować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Rzeczywiście mały dopiero od wczoraj nie "fluka" i jest bezpośrednio po chorobie. W lewym uchu płynu było niewiele, a w prawym bardzo dużo. Przed planowanym zabiegiem w Kajetanach mają odbyć się powtórne badania więc może się coś wyjaśni. Nigdy wcześniej nie chorował nam na zapalenie uszu i nie obserwowaliśmy żeby mu coś dolegało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Cześć Kobietki :) Plamiasty - cieszę się z postępów u Was :) I jak najbardziej polecam przedszkole, mały na prawdę się uspołeczni i się "wyrobi" wśród ludzi. Mój zrobił się bardzo śmiały, z każdym się przywita i w grupie osób fajnie funkcjonuje. Nie potrafi jeszcze zainicjować zabawy, ale wszystko z czasem....Dla mnie najważniejsze, że on dostosował się do programu przedszkolnego i bawi się w kółku, jak dzieci siedzą na podłodze i słuchają opowiadań pani, to on z nimi....idzie za grupą i słucha się pani, to znaczy że się socjalizuje. Co do tego drenażu uszu, to synek koleżanki miał taki zabieg i wspominają to nie ciekawie. Poza tym przez dłuższy czas po zabiegu jeszcze płyn się wylewał z jednego ucha i ciągle leczyli się antybiotykami. Ale synek koleżanki miał liczne zapalenia ucha i ciągle nawracające infekcje górnych dróg oddechowych - u nich były wskazania do tego zabiegu. Na Twoim miejscu bym się jeszcze wstrzymała, tym bardziej, że badanie było robione po chorobie, kiedy organizm jeszcze nie do końca dobrze funkcjonuje. Myślę, że możesz to badanie powtórzyć latem, kiedy nie ma katarusów i kaszlów. Wtedy chyba wyjdzie najbardziej miarodajne. My też robiliśmy badanie słuchu, ale niestety mój synek nie pozwolił się do końca zbadać. Mamy zrobione jedynie badanie ucha środkowego - nie pamiętam nazwy- i wyszło ok. Natomiast sam słuch nie został do końca zbadany :O I zastanawiam się czy nie musimy tego powtórzyć... Co do logopedy...porażka! Nie wiem jak można do 1.5 rocznego dziecka wymagać powtarzania sylab do mikrofonu.....My chodzimy do fajnej logopedy, która zawsze dostosowuje się do mojego synka, robią to co go interesuje i ona wtedy próbuje od niego coś wymagać...ale to jest współpraca bardziej na warunkach mojego dziecka. Nie znowu taka nowa - zdrówka dla Was, niestety przechodziliśmy to samo...ale chyba jak większość rodzin...strasznie dużo ludzi teraz chorowało/choruje. U nas po staremu. Jutro będziemy mieli ciężki dzień, bo czeka nas wyjazd na badania. Ostatnia już wizyta w poradni, pobranie krwi u genetyka i na końcu EEG. Mam nadzieję, że mały zaśnie i badanie się uda. Trzymajcie kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Czy podając tran Kirkmana podajecie dzieciaczkom witaminę D? Do pediatry idziemy w przyszłym tygodniu i zastanawiam się czy podawać synkowi czy nie, bo w tranie jest sporo witaminy D. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Czy podając tran Kirkmana podajecie dzieciaczkom witaminę D? Do pediatry idziemy w przyszłym tygodniu i zastanawiam się czy podawać synkowi czy nie, bo w tranie jest sporo witaminy D. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Karto229- dziękuję za ciepłe słowa. Mój synek na przedszkole jest jeszcze za mały, ale rozglądam się za żłobkiem, żeby go wysłać chociaż na parę godzin w tygodniu. Na razie często chodzę z nim na salę zabaw, bardzo mu się tam podoba, biega, szaleje ale nie potrafi się na niczym skupić na dłużej. Prawie nie zwraca na mnie uwagi, a jak go wołam to zero kontaktu. Podobnie jest w innych nowych miejscach i tam gdzie jest dużo ludzi. Ogólnie to jest bardzo śmiały, zaczepia inne dzieci i nikogo się nie boi. Ale obycia w nowych miejscach nie ma, chodzi swoimi ścieżkami i nic do niego nie dociera. To mnie najbardziej martwi! Co do uszek to porozmawiam jeszcze z pediatrą. Trzymam kciuki za jutrzejsze badania! Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój ma okres teraz mama i mama byłam z Nim w pracy, 2 miesiące temu jeszcze szedł do wszystkich a dzisiaj u mnie na rękach i mama mama. Owszem uśmiechał się, dawał cześć, przybijał piony, ale przytulony do mnie, objął za szyję, i główka do główki. podobało mi się to :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Plamiasty - u nas też bywały takie reakcje na nowe miejsca, gdzie mały biegał bez szczególnego zainteresowania czymkolwiek, ale kontakt zawsze był i zawsze się słuchał, tylko, że czasami się buntuje jak coś zakazuje ;) Ale ogólnie z nowymi miejscami nie mamy problemu, wręcz przeciwnie, mały lubi jak gdzieś jedziemy i coś się dzieje :) Ale tak do 2 roku życia było kiepsko np z pobytem u moich rodziców, gdzie mu nie pasowało, że nocujemy nie w domu...ale dziś uwielbia jeździć do dziadków i świetnie się u nich czuje. Tak więc wszystko się z wiekiem zmieniło i to bez szczególnej ingerencji i starań z naszej strony. 0 My po wizycie u logopedy. Pani poszła nam na rękę i zaproponowała 2 wizyty pod rząd, czyli nie 30 minut a godzina. Super, bo przez pół godziny to nie wiele można było zrobić. I umówiłyśmy się, że zostawiam u niej synka na ten czas i ona sama z nim pracuje. Zgodziłam się, choć miałam duszę na ramieniu czy mały nie będzie płakał i czy w ogóle będzie chciał z panią pracować. Ale wyszłam i po godzinie wróciłam i pani powiedziała mi, że jest dziś bardzo mile zaskoczona, bo mały super współpracował. Układali puzzle, uczyli się odgłosów zwierzątek, pani pokazywała mu obrazki i kazała wskazywać co na nich jest. Mówi, że nie wszystko robił, ale ponad połowę i najważniejsze że znacznie poprawiła się koncentracja :) Jestem z niego dumna! że tak ładnie współpracował :) oby tak dalej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Nie taka znowu nowa- dzięki, wstrzymam się z wit. D i zobaczę co powie pediatra. Też bym tak chciała żeby mój poza mną świata nie widział, na razie to on idzie do wszystkich. Raz w parku poleciał do siedzących na ławce pijaczków i bez oporów wgramolił się im na kolana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój w obcym miejscu też tak ma, że się nie boi niczego, np w centrum handlowym - jak pies ze smyczy. Ostatnio się to poprawiło znacznie, z czego bardzo się cieszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Plamiasty nie martw sie,MOj do niedawna tez do wszystkich szedł, czułam,ze nie jestem dla nieg wazna..ale odkad duzo wiecej czasu z NIM spedzam,przytulam,ciagle całuje...zmienil sie,nasza więz bardzo sie umocnila;) Owszem w przedszkolu zostaje,choc ma dni,ze trzyma mnie mocno za reke i pilnuje,zebym nie wyszla...wychodze z bólem i nie moge sie doczekac,kiedy po Niego wróce..w domu sie nie moge na niczym skupic,bo mysle,co ON tam robi,czy nie płacze...Ale Panie Go uwielbiaja,dusza towarzystwa, usmiechniety,ładnie sie bawi. Narazie zajec w grupach nie realizuja,bo wszystkie dzieci chore,dzis było 3!!!! Jutro bedzie mniej,bo moj Igus tez sie rozchorowal;(;( zapalenie krtani...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Darciaa- pocieszające, mam nadzieję, że i mój w końcu się zmieni. Ja spędzam z nim całe dnie i poświęcam mu maksimum uwagi. Na razie to tata jest w jego centrum zainteresowań, śmiejemy się, że zakochał się w tatulku. Jak mąż wraca z pracy to przeważnie tylko do niego się przytula, przynosi mu zabawki i go zaczepia. Ale to też jest już postęp. Myślę, że istotne było zrezygnowanie z telewizji. W obecności małego tv jest zawsze wyłączony. I tatuś ma więcej czasu dla małego i mały nie rozprasza się np. reklamami. Kiedyś gdy usłyszał reklamę to potrafił przybiec do tv z drugiego pokoju. Super, że Twój tak szybko aklimatyzuje się w przedszkolu! A Ty się musisz do tego przyzwyczaić i będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to wszystko co piszecie to są bardzo dobre oznaki, to zaczepianie, przywiązanie, wtulanie :) ja ostatnio podziwiam mojego synka za inicjatywę, za to, że jest pomysłowy, niestety potwornie broi, ja już nie mam siły, ledwo się odwróce to wyciąga wszystkie gary, za chwilę mąkę, wysypuje mąkę do garów i miesza, za chwilę wszystko w mące :/ muszę w końcu zabezpieczenia na szafki kupić do kuchni. OStatnio wlazł na pudło z praniem w łazience, odkręcił wodę, nalał do kubka, wziął szczotke i zaczął myć zęby, przy okazji płucząc buzię i ładnie wypluwając, nie mogłam Go tego nauczyć a tu sam się nauczył :) lubi rybki magnetyczne, myślałam, ze będzie miał z tym problem, ale nie, super łowi, przekłada, ogólnie bardzo fajnie się bawi Z rzywiązaniem też lepiej, np. często się przytula, zasypia wieczorem odwrócony do mnie obejmując mnie za szyję, czekałam na to bardzo długo :) 23 stycznia mam kolejną obserwację w Synapsis, ciekawa jestem co powiedzą, na pewno, że mało mówi :/ (naliczyłam ok. 35 słów, ale większość po swojemu np. bebum to buty)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIe taka znowu nowa-u Was to jest super:) jak mały tyle słowek juz mówi,to zobaczysz jak sie rozgada;)Nie nadazysz odpowiadac napytanie;))SUPER:))) u nas to idzie wolniej,ale mimo wszystko nie stoi w miejscu........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plamiasty
Karto229- jak po badaniach? ??? Daj znać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Jestem jestem i już donoszę :) Mieliśmy wczoraj bardzo ciężki dzień, ale wszystko się udało i poszło zgodnie z planem. Jestem dumna z mojego malca, że był taki dzielny! Na początku wizyta w poradni i diagnoza. Rzeczywista diagnoza: Całościowe Zaburzenia Rozwoju ze spektrum autyzmu i rokowania dobre - diagnoza na papierze - autyzm dziecięcy, rokowania niepewne. Generalnie pani doktor pojechała po całości i wpisała nam wszystko co się dało. Pełną gamę rehabilitacji: pedagog, psycholog, logopeda terapeuta SI, fizjoterapeuta, neurologopeda. Nawet wpisała nam potrzebne środki pomocnicze w postaci odpowiedniego sprzętu komputerowego z odpowiednim oprogramowaniem edukacyjnym. Na papierze to wygląda fatalnie i idzie się załamać jak się to czyta, ale najważniejsze dla mnie jest to, że ja wiem, że nie jest do końca źle. No ale niestety łatka jest już przypięta i muszę moje dziecko nazywać autystykiem, żeby dostać się na terapię i żeby dostać orzeczenie o niepełnosprawności. Poza tym na wizycie pani doktor powiedziała, że obejrzała wszystkie filmy, a dostarczyliśmy ich naprawdę dużo i stwierdziła, że do 2.5 roku mojego synka nie widziała u niego żadnych niepokojących zachowań. Problem zaczął się od lutego 2011 roku i ona wtedy zauważyła u niego, że on "poleciał w dół". Zapytała, czy coś ważnego się wtedy działo....i idealnie się to zgodziło w czasie z wyjazdem mojego męża na pół roku, został oddelegowany służbowo. Okazuje się, że niestety zniknięcie taty wywołało w naszym dziecku bardzo niekorzystny bodziec, który spowodował zaburzenia. Ja pamiętam, że właśnie wtedy zaczęłam z nim chodzić po lekarzach, bo działo się źle i mówiłam o tym, że być może on tak reaguje na brak ojca....ale nikt mnie wtedy nie słuchał. A on wtedy zaczął zatykać uszy, obgryzał paznokcie, zrobił się niesłuchany i po prostu inny..... Psychiatra stwierdziła, że zaburzenie jest - nie ma co się oszukiwać, ale nie jest ono głębokie. powiedziała, że już filmy z jesieni tego roku świadczą, że mały sam zaczyna się z tego wygrzebywać. To był moment pójścia do przedszkola. I na ten czas ona widzi u niego progres, czyli skok rozwojowy! I dlatego powiedziała, że rokowania są dobre i że uda nam się do z tego wyszarpać. Tylko musi mieć wspomagany rozwój, żeby najważniejsze- ruszyła mowa. Podstawy do budowania słów są, bo on gada po swojemu....więc trzeba być dobrej myśli. Tak więc jedno wielkie UFFFF! Teraz czeka mnie ganianina po tych wszystkich urzędach i z papierami i mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Oprócz tego czekaliśmy na wizytę godzinę i mieliśmy okazję poobserwować kilkoro innych dzieci czekających na wizyty. Były to dzieci z pełnym autyzmem i uwierzcie mi, że to od razu widać! Była dziewczynka 2.5 roku, jeszcze nie zdiagnozowana...rodzice kompletnie nieświadomi problemu....ale dziecko chodziło i nie widziało ludzi...mój synek próbował się z nią bawić wspólnie przy stoliku, ja do niej mówiłam, a ona ani razu na mnie nie spojrzała, tylko brała wszystko do buzi i gryzła, była nieobecna, odosobniona, to od razu było widać. Mało tego....mama zakazała jej gryźć kredkę to wpadła w taką histerię...i uwierzcie mi, że to nie był zwykły płacz z buntu, sprzeciwiający się...to była agresja, odgłosy takie, że serce ściskało, to dziecko wpadło w furię, wściekłość żywą....i to trwało jakieś 10 minut. Mój mały się tego wystraszył, patrzył na nią i zrobił podkuwkę, łzy mu stanęły w oczach....był tą sytuacją bardzo wystraszony. To była okropna sytuacja i rodzice byli bezradni...bardzo im współczuję :( Po wizycie w poradni mieliśmy pobranie krwi u genetyka, poszło bardzo sprawnie. Pani synka zagadała i zakręciła go tak, że nie protestował, patrzył jak mu wbija igłę, zdziwił się, że boli, zapłakał, ale chwilę potem był spokój i po wszystkim. Myślałam, że będzie dużo gorzej! Wyniki mają być za 1.5 miesiąca.... Na końcu neurolog i porażka. Ludzi tłum....znowu czekaliśmy, mały wył z wyczerpania....no ale weszliśmy i patrzę.... że tam w ogóle nie było warunków do tego, żeby dziecko zasnęło. Zwykła leżanka, nie było opcji, żeby się z nim położyć. Poza tym histeria się zaczęła jak pani młodemu założyła taki czepek - plątaninę jakiś żyłek i sznurków z opaską podtrzymującą żuchwę...potem podpięła do tego elektrody, a następnie kable....boże dziewczyny, jak to wyglądało...jak operacja u Frankensteina! Mały się wił z płaczu, wpadł w taki ryk, że nie mogłam go w ogóle utrzymać, a co mówić o spaniu. Ale w końcu mąż wkroczył do akcji i małego posadził sobie na kolanach zaczął mu śpiewać i mówić bajkę...uspokoił się i zasnął! Ale warunki tam były super, za drzwiami rejestracja i dzwoniące telefony, masa ludzi, biegające dzieciaki...kosmos. Ja jestem w szoku, że on tam zasnął. Nie wiem co wyjdzie z tego badania bo on szlochał przez sen i podrygiwał z tego zmęczenia i płaczu... pani mu świeciła jakąś lampą w oczy....i to trwało półgodziny i kazała go budzić. Budzenie też było rejestrowane.I to wszystko. Najważniejsze, że udało nam się to zrobić. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba powtarzać tego badania, bo się potnę. Jak patrzyłam na śpiącego synka w tych kablach i z tą opaską na buzi jakby był skrępowany i wyglądał jak jakiś psychopata leczony prądami...to mi łzy poleciały. Okropne to było. Opis badania ma być za 2 tygodnie i 31 stycznia mamy wizytę u neurolog z wynikami. Z tym, że psychiatra poleciła nam zmianę neurologa, bo jednak ta pani u której byliśmy i ja nie byłam z niej zadowolona - ma nie najlepszą opinię... przepisaliśmy się już do innej pani doktor, eeg i tak trzeba było zrobić, ciekawa jestem czy ta druga pani zleci nam dalej rezonans czy nie. Zobaczymy. Tak więc powoli mamy z górki...Teraz najważniejsza terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Jestem jestem i już donoszę :) Mieliśmy wczoraj bardzo ciężki dzień, ale wszystko się udało i poszło zgodnie z planem. Jestem dumna z mojego malca, że był taki dzielny! Na początku wizyta w poradni i diagnoza. Rzeczywista diagnoza: Całościowe Zaburzenia Rozwoju ze spektrum autyzmu i rokowania dobre - diagnoza na papierze - autyzm dziecięcy, rokowania niepewne. Generalnie pani doktor pojechała po całości i wpisała nam wszystko co się dało. Pełną gamę rehabilitacji: pedagog, psycholog, logopeda terapeuta SI, fizjoterapeuta, neurologopeda. Nawet wpisała nam potrzebne środki pomocnicze w postaci odpowiedniego sprzętu komputerowego z odpowiednim oprogramowaniem edukacyjnym. Na papierze to wygląda fatalnie i idzie się załamać jak się to czyta, ale najważniejsze dla mnie jest to, że ja wiem, że nie jest do końca źle. No ale niestety łatka jest już przypięta i muszę moje dziecko nazywać autystykiem, żeby dostać się na terapię i żeby dostać orzeczenie o niepełnosprawności. Poza tym na wizycie pani doktor powiedziała, że obejrzała wszystkie filmy, a dostarczyliśmy ich naprawdę dużo i stwierdziła, że do 2.5 roku mojego synka nie widziała u niego żadnych niepokojących zachowań. Problem zaczął się od lutego 2011 roku i ona wtedy zauważyła u niego, że on "poleciał w dół". Zapytała, czy coś ważnego się wtedy działo....i idealnie się to zgodziło w czasie z wyjazdem mojego męża na pół roku, został oddelegowany służbowo. Okazuje się, że niestety zniknięcie taty wywołało w naszym dziecku bardzo niekorzystny bodziec, który spowodował zaburzenia. Ja pamiętam, że właśnie wtedy zaczęłam z nim chodzić po lekarzach, bo działo się źle i mówiłam o tym, że być może on tak reaguje na brak ojca....ale nikt mnie wtedy nie słuchał. A on wtedy zaczął zatykać uszy, obgryzał paznokcie, zrobił się niesłuchany i po prostu inny..... Psychiatra stwierdziła, że zaburzenie jest - nie ma co się oszukiwać, ale nie jest ono głębokie. powiedziała, że już filmy z jesieni tego roku świadczą, że mały sam zaczyna się z tego wygrzebywać. To był moment pójścia do przedszkola. I na ten czas ona widzi u niego progres, czyli skok rozwojowy! I dlatego powiedziała, że rokowania są dobre i że uda nam się do z tego wyszarpać. Tylko musi mieć wspomagany rozwój, żeby najważniejsze- ruszyła mowa. Podstawy do budowania słów są, bo on gada po swojemu....więc trzeba być dobrej myśli. Tak więc jedno wielkie UFFFF! Teraz czeka mnie ganianina po tych wszystkich urzędach i z papierami i mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Oprócz tego czekaliśmy na wizytę godzinę i mieliśmy okazję poobserwować kilkoro innych dzieci czekających na wizyty. Były to dzieci z pełnym autyzmem i uwierzcie mi, że to od razu widać! Była dziewczynka 2.5 roku, jeszcze nie zdiagnozowana...rodzice kompletnie nieświadomi problemu....ale dziecko chodziło i nie widziało ludzi...mój synek próbował się z nią bawić wspólnie przy stoliku, ja do niej mówiłam, a ona ani razu na mnie nie spojrzała, tylko brała wszystko do buzi i gryzła, była nieobecna, odosobniona, to od razu było widać. Mało tego....mama zakazała jej gryźć kredkę to wpadła w taką histerię...i uwierzcie mi, że to nie był zwykły płacz z buntu, sprzeciwiający się...to była agresja, odgłosy takie, że serce ściskało, to dziecko wpadło w furię, wściekłość żywą....i to trwało jakieś 10 minut. Mój mały się tego wystraszył, patrzył na nią i zrobił podkuwkę, łzy mu stanęły w oczach....był tą sytuacją bardzo wystraszony. To była okropna sytuacja i rodzice byli bezradni...bardzo im współczuję :( Po wizycie w poradni mieliśmy pobranie krwi u genetyka, poszło bardzo sprawnie. Pani synka zagadała i zakręciła go tak, że nie protestował, patrzył jak mu wbija igłę, zdziwił się, że boli, zapłakał, ale chwilę potem był spokój i po wszystkim. Myślałam, że będzie dużo gorzej! Wyniki mają być za 1.5 miesiąca.... Na końcu neurolog i porażka. Ludzi tłum....znowu czekaliśmy, mały wył z wyczerpania....no ale weszliśmy i patrzę.... że tam w ogóle nie było warunków do tego, żeby dziecko zasnęło. Zwykła leżanka, nie było opcji, żeby się z nim położyć. Poza tym histeria się zaczęła jak pani młodemu założyła taki czepek - plątaninę jakiś żyłek i sznurków z opaską podtrzymującą żuchwę...potem podpięła do tego elektrody, a następnie kable....boże dziewczyny, jak to wyglądało...jak operacja u Frankensteina! Mały się wił z płaczu, wpadł w taki ryk, że nie mogłam go w ogóle utrzymać, a co mówić o spaniu. Ale w końcu mąż wkroczył do akcji i małego posadził sobie na kolanach zaczął mu śpiewać i mówić bajkę...uspokoił się i zasnął! Ale warunki tam były super, za drzwiami rejestracja i dzwoniące telefony, masa ludzi, biegające dzieciaki...kosmos. Ja jestem w szoku, że on tam zasnął. Nie wiem co wyjdzie z tego badania bo on szlochał przez sen i podrygiwał z tego zmęczenia i płaczu... pani mu świeciła jakąś lampą w oczy....i to trwało półgodziny i kazała go budzić. Budzenie też było rejestrowane.I to wszystko. Najważniejsze, że udało nam się to zrobić. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba powtarzać tego badania, bo się potnę. Jak patrzyłam na śpiącego synka w tych kablach i z tą opaską na buzi jakby był skrępowany i wyglądał jak jakiś psychopata leczony prądami...to mi łzy poleciały. Okropne to było. Opis badania ma być za 2 tygodnie i 31 stycznia mamy wizytę u neurolog z wynikami. Z tym, że psychiatra poleciła nam zmianę neurologa, bo jednak ta pani u której byliśmy i ja nie byłam z niej zadowolona - ma nie najlepszą opinię... przepisaliśmy się już do innej pani doktor, eeg i tak trzeba było zrobić, ciekawa jestem czy ta druga pani zleci nam dalej rezonans czy nie. Zobaczymy. Tak więc powoli mamy z górki...Teraz najważniejsza terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Jestem jestem i już donoszę :) Mieliśmy wczoraj bardzo ciężki dzień, ale wszystko się udało i poszło zgodnie z planem. Jestem dumna z mojego malca, że był taki dzielny! Na początku wizyta w poradni i diagnoza. Rzeczywista diagnoza: Całościowe Zaburzenia Rozwoju ze spektrum autyzmu i rokowania dobre - diagnoza na papierze - autyzm dziecięcy, rokowania niepewne. Generalnie pani doktor pojechała po całości i wpisała nam wszystko co się dało. Pełną gamę rehabilitacji: pedagog, psycholog, logopeda terapeuta SI, fizjoterapeuta, neurologopeda. Nawet wpisała nam potrzebne środki pomocnicze w postaci odpowiedniego sprzętu komputerowego z odpowiednim oprogramowaniem edukacyjnym. Na papierze to wygląda fatalnie i idzie się załamać jak się to czyta, ale najważniejsze dla mnie jest to, że ja wiem, że nie jest do końca źle. No ale niestety łatka jest już przypięta i muszę moje dziecko nazywać autystykiem, żeby dostać się na terapię i żeby dostać orzeczenie o niepełnosprawności. Poza tym na wizycie pani doktor powiedziała, że obejrzała wszystkie filmy, a dostarczyliśmy ich naprawdę dużo i stwierdziła, że do 2.5 roku mojego synka nie widziała u niego żadnych niepokojących zachowań. Problem zaczął się od lutego 2011 roku i ona wtedy zauważyła u niego, że on "poleciał w dół". Zapytała, czy coś ważnego się wtedy działo....i idealnie się to zgodziło w czasie z wyjazdem mojego męża na pół roku, został oddelegowany służbowo. Okazuje się, że niestety zniknięcie taty wywołało w naszym dziecku bardzo niekorzystny bodziec, który spowodował zaburzenia. Ja pamiętam, że właśnie wtedy zaczęłam z nim chodzić po lekarzach, bo działo się źle i mówiłam o tym, że być może on tak reaguje na brak ojca....ale nikt mnie wtedy nie słuchał. A on wtedy zaczął zatykać uszy, obgryzał paznokcie, zrobił się niesłuchany i po prostu inny..... Psychiatra stwierdziła, że zaburzenie jest - nie ma co się oszukiwać, ale nie jest ono głębokie. powiedziała, że już filmy z jesieni tego roku świadczą, że mały sam zaczyna się z tego wygrzebywać. To był moment pójścia do przedszkola. I na ten czas ona widzi u niego progres, czyli skok rozwojowy! I dlatego powiedziała, że rokowania są dobre i że uda nam się do z tego wyszarpać. Tylko musi mieć wspomagany rozwój, żeby najważniejsze- ruszyła mowa. Podstawy do budowania słów są, bo on gada po swojemu....więc trzeba być dobrej myśli. Tak więc jedno wielkie UFFFF! Teraz czeka mnie ganianina po tych wszystkich urzędach i z papierami i mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Oprócz tego czekaliśmy na wizytę godzinę i mieliśmy okazję poobserwować kilkoro innych dzieci czekających na wizyty. Były to dzieci z pełnym autyzmem i uwierzcie mi, że to od razu widać! Była dziewczynka 2.5 roku, jeszcze nie zdiagnozowana...rodzice kompletnie nieświadomi problemu....ale dziecko chodziło i nie widziało ludzi...mój synek próbował się z nią bawić wspólnie przy stoliku, ja do niej mówiłam, a ona ani razu na mnie nie spojrzała, tylko brała wszystko do buzi i gryzła, była nieobecna, odosobniona, to od razu było widać. Mało tego....mama zakazała jej gryźć kredkę to wpadła w taką histerię...i uwierzcie mi, że to nie był zwykły płacz z buntu, sprzeciwiający się...to była agresja, odgłosy takie, że serce ściskało, to dziecko wpadło w furię, wściekłość żywą....i to trwało jakieś 10 minut. Mój mały się tego wystraszył, patrzył na nią i zrobił podkuwkę, łzy mu stanęły w oczach....był tą sytuacją bardzo wystraszony. To była okropna sytuacja i rodzice byli bezradni...bardzo im współczuję :( Po wizycie w poradni mieliśmy pobranie krwi u genetyka, poszło bardzo sprawnie. Pani synka zagadała i zakręciła go tak, że nie protestował, patrzył jak mu wbija igłę, zdziwił się, że boli, zapłakał, ale chwilę potem był spokój i po wszystkim. Myślałam, że będzie dużo gorzej! Wyniki mają być za 1.5 miesiąca.... Na końcu neurolog i porażka. Ludzi tłum....znowu czekaliśmy, mały wył z wyczerpania....no ale weszliśmy i patrzę.... że tam w ogóle nie było warunków do tego, żeby dziecko zasnęło. Zwykła leżanka, nie było opcji, żeby się z nim położyć. Poza tym histeria się zaczęła jak pani młodemu założyła taki czepek - plątaninę jakiś żyłek i sznurków z opaską podtrzymującą żuchwę...potem podpięła do tego elektrody, a następnie kable....boże dziewczyny, jak to wyglądało...jak operacja u Frankensteina! Mały się wił z płaczu, wpadł w taki ryk, że nie mogłam go w ogóle utrzymać, a co mówić o spaniu. Ale w końcu mąż wkroczył do akcji i małego posadził sobie na kolanach zaczął mu śpiewać i mówić bajkę...uspokoił się i zasnął! Ale warunki tam były super, za drzwiami rejestracja i dzwoniące telefony, masa ludzi, biegające dzieciaki...kosmos. Ja jestem w szoku, że on tam zasnął. Nie wiem co wyjdzie z tego badania bo on szlochał przez sen i podrygiwał z tego zmęczenia i płaczu... pani mu świeciła jakąś lampą w oczy....i to trwało półgodziny i kazała go budzić. Budzenie też było rejestrowane.I to wszystko. Najważniejsze, że udało nam się to zrobić. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba powtarzać tego badania, bo się potnę. Jak patrzyłam na śpiącego synka w tych kablach i z tą opaską na buzi jakby był skrępowany i wyglądał jak jakiś psychopata leczony prądami...to mi łzy poleciały. Okropne to było. Opis badania ma być za 2 tygodnie i 31 stycznia mamy wizytę u neurolog z wynikami. Z tym, że psychiatra poleciła nam zmianę neurologa, bo jednak ta pani u której byliśmy i ja nie byłam z niej zadowolona - ma nie najlepszą opinię... przepisaliśmy się już do innej pani doktor, eeg i tak trzeba było zrobić, ciekawa jestem czy ta druga pani zleci nam dalej rezonans czy nie. Zobaczymy. Tak więc powoli mamy z górki...Teraz najważniejsza terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karto229
Jestem jestem i już donoszę :) Mieliśmy wczoraj bardzo ciężki dzień, ale wszystko się udało i poszło zgodnie z planem. Jestem dumna z mojego malca, że był taki dzielny! Na początku wizyta w poradni i diagnoza. Rzeczywista diagnoza: Całościowe Zaburzenia Rozwoju ze spektrum autyzmu i rokowania dobre - diagnoza na papierze - autyzm dziecięcy, rokowania niepewne. Generalnie pani doktor pojechała po całości i wpisała nam wszystko co się dało. Pełną gamę rehabilitacji: pedagog, psycholog, logopeda terapeuta SI, fizjoterapeuta, neurologopeda. Nawet wpisała nam potrzebne środki pomocnicze w postaci odpowiedniego sprzętu komputerowego z odpowiednim oprogramowaniem edukacyjnym. Na papierze to wygląda fatalnie i idzie się załamać jak się to czyta, ale najważniejsze dla mnie jest to, że ja wiem, że nie jest do końca źle. No ale niestety łatka jest już przypięta i muszę moje dziecko nazywać autystykiem, żeby dostać się na terapię i żeby dostać orzeczenie o niepełnosprawności. Poza tym na wizycie pani doktor powiedziała, że obejrzała wszystkie filmy, a dostarczyliśmy ich naprawdę dużo i stwierdziła, że do 2.5 roku mojego synka nie widziała u niego żadnych niepokojących zachowań. Problem zaczął się od lutego 2011 roku i ona wtedy zauważyła u niego, że on "poleciał w dół". Zapytała, czy coś ważnego się wtedy działo....i idealnie się to zgodziło w czasie z wyjazdem mojego męża na pół roku, został oddelegowany służbowo. Okazuje się, że niestety zniknięcie taty wywołało w naszym dziecku bardzo niekorzystny bodziec, który spowodował zaburzenia. Ja pamiętam, że właśnie wtedy zaczęłam z nim chodzić po lekarzach, bo działo się źle i mówiłam o tym, że być może on tak reaguje na brak ojca....ale nikt mnie wtedy nie słuchał. A on wtedy zaczął zatykać uszy, obgryzał paznokcie, zrobił się niesłuchany i po prostu inny..... Psychiatra stwierdziła, że zaburzenie jest - nie ma co się oszukiwać, ale nie jest ono głębokie. powiedziała, że już filmy z jesieni tego roku świadczą, że mały sam zaczyna się z tego wygrzebywać. To był moment pójścia do przedszkola. I na ten czas ona widzi u niego progres, czyli skok rozwojowy! I dlatego powiedziała, że rokowania są dobre i że uda nam się do z tego wyszarpać. Tylko musi mieć wspomagany rozwój, żeby najważniejsze- ruszyła mowa. Podstawy do budowania słów są, bo on gada po swojemu....więc trzeba być dobrej myśli. Tak więc jedno wielkie UFFFF! Teraz czeka mnie ganianina po tych wszystkich urzędach i z papierami i mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Oprócz tego czekaliśmy na wizytę godzinę i mieliśmy okazję poobserwować kilkoro innych dzieci czekających na wizyty. Były to dzieci z pełnym autyzmem i uwierzcie mi, że to od razu widać! Była dziewczynka 2.5 roku, jeszcze nie zdiagnozowana...rodzice kompletnie nieświadomi problemu....ale dziecko chodziło i nie widziało ludzi...mój synek próbował się z nią bawić wspólnie przy stoliku, ja do niej mówiłam, a ona ani razu na mnie nie spojrzała, tylko brała wszystko do buzi i gryzła, była nieobecna, odosobniona, to od razu było widać. Mało tego....mama zakazała jej gryźć kredkę to wpadła w taką histerię...i uwierzcie mi, że to nie był zwykły płacz z buntu, sprzeciwiający się...to była agresja, odgłosy takie, że serce ściskało, to dziecko wpadło w furię, wściekłość żywą....i to trwało jakieś 10 minut. Mój mały się tego wystraszył, patrzył na nią i zrobił podkuwkę, łzy mu stanęły w oczach....był tą sytuacją bardzo wystraszony. To była okropna sytuacja i rodzice byli bezradni...bardzo im współczuję :( Po wizycie w poradni mieliśmy pobranie krwi u genetyka, poszło bardzo sprawnie. Pani synka zagadała i zakręciła go tak, że nie protestował, patrzył jak mu wbija igłę, zdziwił się, że boli, zapłakał, ale chwilę potem był spokój i po wszystkim. Myślałam, że będzie dużo gorzej! Wyniki mają być za 1.5 miesiąca.... Na końcu neurolog i porażka. Ludzi tłum....znowu czekaliśmy, mały wył z wyczerpania....no ale weszliśmy i patrzę.... że tam w ogóle nie było warunków do tego, żeby dziecko zasnęło. Zwykła leżanka, nie było opcji, żeby się z nim położyć. Poza tym histeria się zaczęła jak pani młodemu założyła taki czepek - plątaninę jakiś żyłek i sznurków z opaską podtrzymującą żuchwę...potem podpięła do tego elektrody, a następnie kable....boże dziewczyny, jak to wyglądało...jak operacja u Frankensteina! Mały się wił z płaczu, wpadł w taki ryk, że nie mogłam go w ogóle utrzymać, a co mówić o spaniu. Ale w końcu mąż wkroczył do akcji i małego posadził sobie na kolanach zaczął mu śpiewać i mówić bajkę...uspokoił się i zasnął! Ale warunki tam były super, za drzwiami rejestracja i dzwoniące telefony, masa ludzi, biegające dzieciaki...kosmos. Ja jestem w szoku, że on tam zasnął. Nie wiem co wyjdzie z tego badania bo on szlochał przez sen i podrygiwał z tego zmęczenia i płaczu... pani mu świeciła jakąś lampą w oczy....i to trwało półgodziny i kazała go budzić. Budzenie też było rejestrowane.I to wszystko. Najważniejsze, że udało nam się to zrobić. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba powtarzać tego badania, bo się potnę. Jak patrzyłam na śpiącego synka w tych kablach i z tą opaską na buzi jakby był skrępowany i wyglądał jak jakiś psychopata leczony prądami...to mi łzy poleciały. Okropne to było. Opis badania ma być za 2 tygodnie i 31 stycznia mamy wizytę u neurolog z wynikami. Z tym, że psychiatra poleciła nam zmianę neurologa, bo jednak ta pani u której byliśmy i ja nie byłam z niej zadowolona - ma nie najlepszą opinię... przepisaliśmy się już do innej pani doktor, eeg i tak trzeba było zrobić, ciekawa jestem czy ta druga pani zleci nam dalej rezonans czy nie. Zobaczymy. Tak więc powoli mamy z górki...Teraz najważniejsza terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karto to teraz faktycznie juz z górki pojdzie...Terapie naprawde duzo dają!!!TRZYMAM MOCNO kciuki,zeby wyniki były w porzadku!!! Nasz polska słuzba zdrowia jest żenująca,My dzis mamy badanie słuchu Bera na NFZ,jestem ciekawa jak to bedzie wyglądało.... Mały zaczał DUZO słowek powtarzac,jeszcze sam nie potrafi nazwac przedmiotów,ale powtarza za mną:) jestem pełna nadzieji,ze mowa ruszy..... Poki co nie chodzi do przedszkola,bo do konca nie jest zdrowy i w domu sie nudzi. Dam znac po badaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×