Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

TheCherryGirl

Obżerasz się? Wchodź!

Polecane posty

mimo wszystko się wyżalę, bo jest mi strasznie źle.. :( od kilku dni siedzę w domu, a jak wyjdę z 4 ścian, to tylko na kilka minut, i ciągle, ciągle jem ;( nic mi się kompletnie nie chce, przytyłam kolejne 3kg i czuje do siebie straszny, masakryczny, przeogromny wstręt ;( nie mam pojęcia, skąd ta chandra, I don't know ;( Pewnie nie raz miałyście dużo planów, zamiarów, które nie raz chciałyście wprowadzić w życie, ale kończyło się na planowaniu... Ja już od dawna wybieram się do fryzjera, zapisuje na tańce... ale w końcu TO zrobie, musze!!!! i proszę Was, odwiedzajcie częściej forum.. czuję taką pustkę bez Was :(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedzenioholiczka
Ehh nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi, tylko kilka pierwszych, ale od razu wiedziałam, że macie dokładnie to samo co ja :( Obecnie jestem na diecie, ale i tak co parę dni zdarzają mi się kompulsy, po czym obiecuję sobie poprawę, ale już nawet na głodówki nie mam sił, więc kończy się na zmuszeniu się do ograniczenia jedzenia. W każdym razie z dnia na dzień jest coraz gorzej, mniej więcej od świąt moja dieta nie przynosi rezultatu, walczę już tylko o utrzymanie tej wagi, którą mam, bo nie chcę wracać do tego co było (schudłam ok. 8kg). Najgorsze jest to, że jak wejdę do sklepu kupuję tonę jedzenia i wszystko to trzymam w pokoju (w szafce nocnej i w szafce w biurku, niegdyś stało jeszcze na komodzie, a i w lodówce jest parę moich "prywatnych" rzeczy), więc jak mam gorszy dzień, a ostatnio wszystkie są gorsze, to zaczynam sięgać po to wszystko. Zaczyna się od cukierka, a kończy na wielkiej paczce chipsów i czekoladzie, do tego zawsze jakieś kanapki. Oczywiście nie muszę chyba podkreślać, że nic z tego, co gromadzę w pokoju nie jest zdrowe. Gdyby tego nie było może byłoby mi łatwiej, ale zanim wyjem zapasy, już kupuję niezliczone ilości nowych, bo nie potrafię w sklepie przejść obojętnie koło jedzenia, szczególnie kiedy jestem głodna. Teraz np. z chęcią zjadłabym tyle rzeczy, że nie potrafię ich wymienić, ale obiecałam sobie, że dziś nie, że muszę coś zmienić... Ale nie potrafię przestać myśleć o jedzeniu, które jest tak blisko mnie :( Dziewczyny ja nie znam sposobu jak z tego nałogu wyjść, bo na dłuższą metę jeszcze nigdy mi się to nie udało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak mi siły jjuż...
hej dziś już obżarstwo zaliczone :( * duży kefir * płatki * sucha bułka pszenna duŻa * 3 kromki chleba z masłem i serem żółtym *jakieś ciastka maślane dość dużo * CAŁA CZEKOLADA :(\ wszystko za jednym razem :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kassssiaasiaaisa211111
piszę tutaj ponieważ zdałam sobie sprawę że mam podobny problem. Zawsze wiedziałam że mam słabość do słodyczy'ale teraz widzę wyraźnie że to przybiera chorobliwą formę. w zasadzie nie wiem kiedy się to zaczęło. Na pewno jeszcze jak byłam w podstawówce. pamiętam że kiedy jadłam LEGALNIE w domu, przy domownikach coś słodkiego-batona, wafla itp dostawałam ochrzan, i ciale słyszałam że jestem za gruba, i mam się za siebie wziąć(chociaz nie pamiętam żebym była gruba jakoś szczegolnie może nie byłam nigdy szczupła w pełnym tego słowa znaczeniu ale ze znajomych też nikt nigdy mi nie powiedział że jestem gruba)ponieważ nie chciałam w kółko słyszeć że znowu jem słodycze że co ja robie że zaraz będę gruba a moje koleżanki są szczupłe zaczęłam jeść po kryjomu. w domu, jak nikogo nie było albo była tylko babcia w swoimk pokoju i nie widziała... bardzo rzadko było tak że byłam zupełnie sama.. a jak już tak się zdarzyło zawsze biegłam do sklepu kupić sobie colę, chipsy i czekoladę... żeby to "uczcić"...dodam że jedzenie też było świetnym dodatkiem do szkolnego kujona, bez przyjaciół-byłam samotna i nadal trochę jestem...skłądowałam jedzenie a potem papierki chowałam w ksiażki, ubrania generalnie po szafkach żeby nikt nie znalazł. oczywuiście były znajdowane większość ponieważ moja mama odkąd pamiętam przeszukiwała mi szafki, plecak, portfel(nadal to robi)były awantury że jem tyle słodyczy że będę gruba. Dodam że wtedy z perspektywy czasu nie jadłam aż tak wiele-2 batony dziennie lub ew paczka ciastek. był czas kiedy stwierdziła że to już za wiele i ograniczała mi jedzenie, nie mogłam słodzić herbaty, przestała kupować masło orzechowe(którego ja nigdy samego nie jadłam tylko 2 razy w tygodniu na kanapki na śniadanie)a że nie dostawałam kieszonkowego kilka razy ukradłam piniądze mamie... wiem, to żałosne ale ile miałam radości z planowania co sobie za to kupie do jedzenia w szkolnym sklepiku!!:( Problem trwa do teraz, mimo że mam 21 lat. problem narasta, jem w miarę zdrowo, od 14 dni byłam na diecie tzn zdrowo się odżywiałam wykluczyłam cukier z herbaty, słodkie napoje gazowane, słodycze, smażone potrawy...było naprawdę dobrze... ale od przeszłego tygodnia... masakra... piszę ten post po zjedzeniu 2 batonów 3 bit i 1/4 tabliczki czekolady. po prostu w ubiegłą niedziele weszłam do sklepu w takiej panice że nie mogłam się opanować...i się zaczęło... od tamtej pory ciągle lecę po słodycze... zwłaszcza czekoladę. jem dziennie około 1,5 tabliczki:( to straszne, poszukuje siebie że nadal trzymam diete wiec nadal na śnaidania jem mussli z jogurtem naturalnym na obiad duszone warzywa i mięso, nie słodze herbaty;( doszło już nawet do tego że zjadłam ostatnio pół słoika nutelli mimo że tak jak wspominałam nigdy wcześniej tego nie robiłam, nie lubiłam po prostu i bolały mnie po niej zeby... zaczęłam też pić kakao mimo że nienawidzę pić mleka.. Zdałam sobie sprawę że mam poważny problem... zauważyłam że od niedawna jem do oporu, chopć zupełnie już nie mam na to ochoty np głód na czekoladę mam i owszem ale do jakichś 12 kostek a nie do 30 a ja i tak je zjadam... nie wiem co robić, niedlugo przytyję bardzo bo mam powolny metabolizm do tego zaparcia problemy z jelitami... nienawem wraca mężczyzna na którymn bardoz mi zależy z zagranicy-w sierpniou obawiam się że jak mnie zobaczy taką zapuszczoną to nic z tego nie będzie. roszczarowuje sama siebie,. czuje się jak uzależniony śmieć... niedługo lato a ja będę gruba. obecnie ważę 56 kg przy wzroście 168 ale na pewno już przybyło ze 2 kg czuje się okropnie;( wiem że i tak nikt tego nie przeczyta ale musiałam to napisać...przepraszam,...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedzenioholiczka
chciałabym nawet przy moim wzroście 165cm ważyć tyle co Ty, widocznie masz dobrą przemianę materii skoro mimo dużych ilości jedzenia nie jesteś gruba i nie tyjesz, a na pewno nie w takim tempie co ja :( mi wystarczy 1 dzień obżarstwa na tydzień diety, a i tak tyje 1-2kg, by później znów męczyć się i zrzucać, w każdym razie na razie walczę o wagę zaczynającą się od 6 (obecnie ważę 71kg), wiem, że przy moich ostatnich problemach i stresach ciężko będzie mi schudnąć więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kassssiaasiaaisa211111
Nie mam dobrej przemiany materii. wcześniej jadłam słodycze, czasem nawet sporo ale nie były to ilości takie jakie teraz:( nie jadłam wczęsniej "do oporu", jadłam tyle na ile miałam ochotę tzn nigdy nie zjadłam wiecej niż 3/4 czekolady na raz. teraz jem więcej, zaczęłam dodawać też produkty których nie lubiłam-kakao, nutella prosto ze słoika. czuje się fatalnie... wiem że niedługo przytyje do kolosalnych rozmiarów:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat!
Witam wszystkich:) Co słychać? Dlaczego milczycie? Pozdrawiam i ściskam mocno wszystkie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo przyszla MONDRA
i powiedziala co mowic a czego nie mowic bo ja to wkurwia .... TYLE w temacie szkoda !!!! zagladalam TU codziennie i bylo mi z tym lepiej ... i nie przeszkadzalo mi to co kto o sobie mowi .... bo zadna z nas nie jest terapeutka ... no chyba ze ta jedna od siedmiu bolesci ... dziewczyny wracajcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podbijam pytanie!! Dziewczyny- gdzie jesteście, jak Was nie ma?!?!;)) postanowiłam ostatanio z ciekawości rozejrzeć się na innych forach odnośnie naszej przypadłości ( bo nasz topik pokrył kurz:P:P, ehhh) i dziewczyny wyszły (bądź są w stanie kontrolować napady ob.) za pomocą jedzenia DO SYTA (nie ochodziły od stołu głodne), co zahamowało głód do następnego posiłku- oczywiście najlepiej jeść o stałych porach ;), i co niektóre odstawiły kategorycznie zapalniki kompulsów- np. chleb i słodycze (w zależności od tego, kto po czym ma niepohamowany apetyt). I powiem Wam, że wczoraj spróbowałam się do tego zastosować i rzeczywiście nie miałam ochoty jeść :) To fakt, jak zjem kanapki, to mogę ich zjeść kilka, zanim poskromie głód, i jestem zapchana na krótką chwilę, po czym z chwilę znowu jestem głodna ;/ tak więc wczoraj, co prawda zjadłam 4 kromki, bo w lodówce świeciło pustką, ale na śniadanie zjadłam jogurt z płatkami zamiast kanapek i przez dłuuugi czas nie byłam głodna. i na wieczór zjadłam 2 rogaliki, po których musiałam się czymś zająć, żeby nie siegnąć jeszcze po 4 kolejne.. ale zrobiłam taki mini eksperyment i rzeczywiście, jak macie po chlebie i słodyczach takie napady, to kategorycznie na jakiś czas odstawcie- może z czasem w ogóle nie będziecie miały na nie ochoty. albo odstawie co innego, co wywułuje u Was napady;) i też z autopsji- wczoraj zjadłam byle jaki obiad, po którym bolał mnie brzuch przez resztę dnia i chodziłam głodna.. także też zaserwujcie sobie w ciągu dnia ciepły, OBFITY (żebyście się nim najadły, tak jak wspomniałam na początku) posiłek- pewnie jecie, ale dla tych, które nie mają na to czasem czasu... 3majcie się cieplutko i sprawdzcie, czy i Was się to sprawdza ;) - 5 posiłków, w regularnym odstęptwie czasu, po których będziecie NAJEDZONE -odstawienie 'zapalników' napadów kompulsywnych - a, i co równie bardzo ważne!!- w tym czasie nie myście o zadnych dietach, tylko spóbujcie zacząć najpierw od waszej głowy, a spadek wagi bedzie efektem 'ubocznym' ;) pozdrowionka :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc wszystkim! Przepraszam za przerwe w pisaniu, mialam szalenstwo w pracy. Bo przyszla MONDRA - skad tyle agresji? W koncu na forum chodzi o znalezienie skutecznych strategii, zeby przezyc ten koszmar kompulsow. I chyba nikt nikomu nie mowi, co pisac, a czego nie. Beautiful Liar - no wlasnie! Czesto przyczyna kompulsow jest po prostu glod. Sama kiedys czesto probowalam nie jesc po napadach obzarstwa, ale po kilku godzinach robilam sie coraz bardziej glodna, coraz wiecej fantazji o jedzeniu... i kolejny atak! Regularne posilki do syta (nawet z deserami, ziemniakami itp.) bardzo skutecznie lecza. Poza tym wiekszosc z nas ma tak rozjechany metabolizm, ze samo przejscie z tych tysiecy kalorii, ktore w siebie wpychamy, na normalne porcje, sprawi, ze schudniemy - BEZ ZADNYCH DIET ANI GLODOWEK! Mnie uwolnilo od jedzenia to, ze teraz mysle o nim jak o funkcji organizmu, czyms, o co musze zadbac - jak o mycie. 5 posilkow i duzo zdrowych przekasek (warzywa, orzechy) to super pomysl. Damy rade! zycze Wam wszystkim milego wieczoru. Beautiful Liar - mam nadzieje, ze chandra troche zelzala. Jedzenioholiczka i Kasia - witajcie! Trafilyscie w dobre miejsce. Kasia - mam podobna przeszlosc jedzeniowo-rodzinna. Jakie matki sa czasami glupie! Takie ograniczanie jedzenia przynosi wrecz odwrotne skutki. usciski - BB

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No witajcie !! Długo mnie nie było także, trochę jestem busy, dziś jedynie udało mi sie zrobić offa , oczywiście spedzilam ten mój dzien na leżeniu i jedzeniu, bo poprostu tak dawno nie było tego ze sama sobie to zaplanowalam bo poprostu musiałam sie zrelaksować, może nie są to takie ilości jak wcześniej :) Nawet jak tak tego dawno nie miałam to nie czuje sie z tym dziś aż tak tragicznie, bo poprostu wiem ze będę miała teraz spokój od napadu przez najbliższy czas... Wsumie to poszły w ruch dwie czekolady toblerone, 2 paki chipsow, dwie zupki serowe, musli na mleku, paczka michalkow, truskawki, dwie butelki coli.. Jeszcze czeka arbuz i pierogi z kapusta i grzybami.. Hmm chyba tak poprostu musi byc, od czasu do czasu... Na codzień uwierzcie nie mam juz na to czasu, a jak wracam jestem tak padnieta ze nie chce mi sie nic robić tylko spać. A jak u was dziewczynki? :):* The Cherry a co z Tobą?? Wogole Nie widzę Twoich postów... Pozdrawiam serdecznie!!:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat!
Witam dziewczyny! :) Widze tutaj straszne pustki... Aż strach pomysleć dlaczego... Dziewczyny, czy topik umiera powoli, czy może dalej będziemy kontynuować nasze rozważania, dzielić się naszymi emocjami? Pozdrawiam i mam nadzieje- doczekam się odzewu z waszej strony:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku, właśnie sobie uświadomiłam, że mam to samo. Zawsze sobie tłumaczyłam, że to tylko nudzenie się w domu albo w pracy, ale faktycznie to jest zajadanie stresów! Niestety mam tak, że w każdych krytycznych momentach mojego życia tyję, dopijam do 62 kg, a jak niedawno udało mi się rozplątać swoje życie, to schudłam aż do 53 kg. Spora różnica co? Właśnie mam taką sytuację, że waga jest ta górna, mam normalną figurę i nawet jestem dumną posiadaczkę dużych piersi. Co z tego jak nie cierpię swojego sflaczałego brzucha i wolałabym wrócić do pięknego ale płaskiego jak deska ciała :/ ale to nawet nie jest problem, najgorsze jest poczucie winy po napadzie obżarstwa. Właśnie zjadłam zapiekankę i mam wrażenie, że mogłabym zjeść jeszcze ze 3. Najgorzej jest z kanapkami, zrobię dwie, ale zaraz dorabiam kolejne a na koniec dopycham się jeszcze czymkolwiek, co znajdę. I to poczucie obrzydzenia do samej siebie.... No cóż, chyba czas rozwiązać problemy, a obżarstwo zniknie, przynajmniej mogę to traktować jako lampkę ostrzegawcza. Chociaż jak sobie radzić z tym w przyszłości, no jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamadzidziusia
jest nas więcej z tym problemem, wymieniajmy się doświadczeniem, emocjami. razem łatwiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kochane:):* Jeszcze żyje ! A widzę ze tu pustki ! Uważam ze trzeba rozkręcić ! U mnie jak to u mnie czasem dobrze, czasem złe :/ Tęskni mi się za Polska więc czasem daje sobie popalic, narazie walczę z uzależnieniem od Kfc i innych fastfodow :/ czasami aż cieżko mi przejść dalej ehhh Jak tam u was?? Piszcie coś !:) Pozdrawiam :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana w 49
pozwolę sobie do Was dołączyć, choć mnie problem objadania się już praktycznie nie dotyczy. uważam jednak, że to ciągle we mnie tkwi - i mam nadzieję, że już nie uruchomi się ponownie. jak miałam 15 lat, chciałam schudnąć. głupio się za to zabrałam. kompulsy zaczęły się i z powodu diety i z powodu fatalnych po dziś dzień relacji z rodzicami. nie akceptowali mojej muzyki, pasji, stylu. długo by opowiadać... nieważne. w każdym razie, jakichś przerażających napadów nie miałam, podejrzewam, że plus-minus do 1000kcal. jednak potem głodziłam się, źle się czułam, a nawet okaleczałam się. nienawidziłam siebie i dotąd siebie nie lubię. do tego w sytuacjach stresowych wyciskałam sobie wągry i krostki na twarzy, po czym nienawidziłam się jeszcze bardziej. było fatalnie... z powodu samookaleczeń głównie oraz kłopotów z nauką, zaburzeń odżywiania i naprzemiennych faz agresja/dół trafiłam do psychiatry. diagnoza: borderline. NIGDY nie będę wyleczona w 100%, teraz jednak dzięki wieloletniemu braniu leków (dobranie ich było bardzo trudne!), różnym formom terapii (najlepiej sprawdza się sport i arteterapia u mnie) jestem w miarę stabilna. teraz w razie wilczego głodu zjem jabłko albo parę kawałków chrupkiego pieczywa i jest dobrze. niestety, nie jest idealnie. nadal mam zaburzenia odżywiania, w moim przypadku po tylu latach wcinania cukru (dżem prosto ze słoika, cukier, cukierki, czasem ciasta - czekolady nie lubię) mam w tej chwili ortoreksję z wahnięciami w stronę anoreksji. jestem także w niezbyt zdrowym związku (kocham kogoś, on mnie "po swojemu też', ale "nie jest monogamiczny"... dopowiedzcie sobie resztę - dla mnie on jest jedyny, ja dla niego nie), relacje z rodzicami nadal złe. z powodu mojego związku od pół roku mam problem z alkoholem. jeśli chcecie, mogę coś więcej powiedzieć o sobie, choć pojawiam się tu jako osoba wyleczona z kompulsów. moja rada brzmi - choć ciężko się dostać na nfz, idźcie do psychiatry, bo często kompulsy towarzyszą innym zaburzeniom. nie zniechęcajcie się. ja dostałam właściwą (?) diagnozę dopiero po ok 2 latach... a leki bardzo pomagają na napady na jedzenie. sama wiem, że zupełną stabilność będzie mi bardzo, ale to bardzo trudno osiągnąć, być może nawet nie uda się to nigdy. leczę się jednak nadal. mam pracę. jestem także na studiach doktoranckich. mam swoje hobby i to kilka, które rozwijam. od lat trzymam wagę - bardzo niską i pewnie za niską (42kg/160cm), odżywiam się zdrowo, choć mam słabość do węglowodanów - chleba, bułek, kasz, makaronów. do słodkiego już nie. wyjście z kompulsów jako takich, tak, żeby już ich nie mieć, zajęło mi w sumie około 2 i pół roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana w 49
aha - obecnie mam 29 lat. zgodnie z nickiem - jestem zakochana w 49latku..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hop hop do gory
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Hej Wszystkim !! Długo mnie nie było.. Mam bliska koleżankę, tez chora na kompulsy. Taka wieloletnia przyjaciółkę właściwie, która, mnie totalnie olała, bo zaczęłam się dopraszać o więcej zainteresowania moja osoba. Ona na to - ze ona jest chora, wiec nie mogę na nią liczyć. A leczyć się nie chce. I tak kontakt się urwał. I na MAKSA skojarzyło mi się to z tym forum. Sa tu osoby, które po prostu chcą sobie pisać o chorobie a wcale z niej nie chcą wychodzić. I nie umiałam znaleźć tu swojego miejsca. Z jednej strony NIE DA SIĘ, nie CHCIEĆ takiej osobie pomoc ! To jak jakby przejść obok człowieka, który upadł nie podając mu reki. Z drugiej niechciana chęć pomocy daje nieprzyjemne skutki. Choć mam nadzieje, ze na dłuższą metę jednak daje jakiegoś kopa. Cholera wie.. Nie chce mi się tu kłócić. Ze ta MONDRA a ta GŁUPIA. Chce iść do przodu ( pracować nad sobą / leczyć się ) i radzić sobie z moim ŻYCIEM Otwieram wiec następujący topik - "Bulimia/Kompulsywne jedzenie/ED - dla leczących się - Wspierajmy się !!" http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5303420 Mam nadzieje, ze Was tam odnajdę !!! Chooooooooodźcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, Poważny temat, mówiłaś coś a propos mojego nicku.. ze jest ładny. Dziękuję :) 🌻 Skąd się wziął ?? Miałam już jeden nick - na posty o odchudzaniu się - i chciałam mieć inny na posty o problemach z odżywianiem. Klasyczne kłamstewko osoby chorującej na zaburzenia jedzenia ;) Wstyd przed tymi co się odchudzają, żeby przypadkiem nie odkryli, ze mam problemy z odżywianiem. No wiec wzięłam pierwsza część tamtego nicku i dodałam inna końcówkę. Wyszło ładnie :classic_cool: See ya kobietki !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ginger16
Ahh nareszcie z tego wyszłam :D A dlaczego? Żuciłam diety na długi okres .. 3 miesiace chyba.. jak dla mnie to kupa czasu..! I co ? na poczatku było trudno nie myslec o żarciu bardzo trudno.. ale przestałam sie przejmowac.. Ja wam dobrze radze , po prostu zróbcie sobie przerwe, w koncu kompulsy wam sie znudza, bo nie bedzieciie odczuwały potrzeby by napchac sie np przed dieta zeby miec zapas, zeby "ostatni" raz sie nażrec.. gówno prawda.. potem znowu bedziecie zarły,..wiec te wszystkie diety to dupa, no moze nie dla zdrowego człowieka.. a wy dziewczyny wpierw musicie sie z tego wyleczyc a potem dopiero brac sie za siebie.. ja wyszłam z tego i teraz co? Ani jednego kompulsu nie miałam nic! A na diecie jestem 2 tygodnie , zdrowej diecie! I waga powoli leci w dół nigdzie mi sie nie spieszy, bo takie myslenie jest zgubne uwierzcie :D Jestem zdrowa, ciesze sie zyciem i jest good :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dziewczyny. Piszę pierwszy raz o sobie na forum. U mnie problemy z jedzeniem trwają od zawsze, odkąd pamiętam..koniec podstawówki chorobliwe odchudzanie, z 55 do 39kg (złe emocje w rodzinie, szczuplejsza siostra, nieszczesliwa milość...), w gimnazjum odbiło się z powrotem do 57kg, od tego czasu niby moja waga się NIE ZMIENIA, waha najwyzej o 2kg w górę/dół, ale te NAPADY:( właśnie jestem po pochłonięciu połowy lodówki, miałam zjeść kanapkę z pomidorem, skończyło się na słodkich bułach, lodach, ser, dżem, ciastka, czekolada, dosłownie wszystko... nienawidzę siebie. Czy też tak macie, że jecie tylko gdy jesteście same? Teraz są wakacje i po prostu nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu, gdy będę z kimś. 4 dni sama = 4 dni CIĄGU. Wiem, że jak wyjadę na miesiąc, to przez miesiąc będę jeść normalnie, zdrowo, gubiąc 2-3 kilo, które zeżarłam przez te kilka dni. Dlaczego nie mogę tak jeść, gdy jestem sama???? Najśmieszniejsze jest to, że gdyby nie ten problem, miałabym się za najszczęśliwszą osobę pod słońcem: nowy kochany facet, studia, które lubię, znajomi, ciekawe wyjazdy, wszystko niby super. Nawet nie ma problemu, który mogłabym zajadać!! Ok, często jem, gdy pojawia się mały problem, np gdy jest sesja, nawet gdy powinnam się pakować na wyjazd, czego wybitnie nie lubię, wolę JEŚĆ, uciekam w jedzenie!! Przez to nienawidzę być sama.. wiem, że nie zwalczę obżarstwa w samotności, więc tym razem z góry się poddałam i pozwoliłam sobie na te 4 dni obżarstwa, jutro ostatni...brzydzę się siebie. Od jutra na miesiąc prawie zapomnę o problemie, a potem gdy znów parę dni będę sama, zacznie się z powrotem. Czy tak będzie już zawsze?? Aha, jeszcze jedno. ON o niczym nie wie. Czasem śmieje się, że lubi patrzeć, jak jem, ale przy nim nigdy się nie obżeram. Lubię wspólne posiłki, wspólne gotowanie... Nie wiem, czy mu powiedzieć. To chyba nie najlepszy pomysł, co o tym myślicie????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapomniałam dodać, oczywiście CHCĘ BARDZO Z TEGO WYJŚĆ. Ale to trwa już tyle lat... gdyby chociaż dało się ograniczyć kompulsy do np raz na pół roku. Ja mam ze 2 w miesiącu, oczywiście nie regularnie, ale mniej więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ruda_27
Dziewczyny a próbowałyście jakiegoś środka na łaknienie? Ja się wyleczyłam i sporo kobitek też :) Poczytajcie o :zelixa adipex meridia chamują łaknienie, całkowity brak napadów, u mnie nawet długo po odłożeniu leku. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5149336&start=120

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana w 49
nadal mam skłonności do objadania się wieczorem. to nie jest duże objadanie, najczęściej chrupkie pieczywo, parę kawałków, albo jakieś owoce.. zwykle do wina, piwa.. nie wiem, jak z wagą, dawno się nie ważyłam, a potem w ciagu dnia odmawiam sobie, ile dam radę... póki co, zjadłam 125g białego sera o 7 rano i jeszcze nic więcej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do góry z tym tematem
piszcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozwaliło mnie
Mam to samo , ale jak czytam ile jecie jedzenia na raz , to nie moge uwierzyc , że mozna tyle jesc . Moze jednak nie mam takiego problemu co wy , trzymam kciuki za was , walczcie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sereczek
też mam ten problem.. czuje sie taka samotna w tym wszystkim, niby jestem towarzystka, otwarta, ale nigdy nie mówie o moich uczuciach, z wszystkim próbuje sama sobie radzić, ale nie potrafię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakochana w 49
piszcie, proszę, bo czuję się strasznie samotna, choć popadłam w drugą skrajność, ograniczam jedzenie obsesyjnie... a przez miłość, coraz bardziej nieszczęśliwą, "znikam".... tak, to straszne ile się potrafi/potrafiło zjeść... z dziwnych rzeczy... potrafiłam makaron na sucho... sam dżem... albo mrożone warzywa bez rozmrażania... a najlepsze było makaron gotowany i wrzucony na patelnię z mnóstwem ketchupu... to była istna masakra, kupowałam te najtańsze, samo świństwo.. na szczęście od bardzo dawna już to jest za mną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×