Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

TheCherryGirl

Obżerasz się? Wchodź!

Polecane posty

Gość hahahahaahahahahaha
to i tak to 75 kg to malo jak na takie jedzenie , u mnie by bylo ze 100 chyba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dam rade tak zrobic niestety
zobaczcie, ile kcl ma czekolada, orzechy, gotowe dania. da sie uzbierac taka ilosc kcl, jedzac caly dzien, oczywiscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za co to wszystko
ja niesttey też sie zawiodłam na sobie, od rana wszytsko cacy porządny koktajl owocowo-szpinakowy mniam, kawa, znowu wielka szklana koktajlu,a teraz wracałam z pracy i jakiś taki smutek mnie ogarnał i zajechałam do sklepu :-O a wcale nie byłam głodna :-( ja chyba siebie po prostu nienawidzę, bo mojka psychika świadomie zabija moje ciało. Wpierniczyłam bułkę z serkiem wiejskim, 3 Horalki (takie wafelki, coś jak princepolo)i duży Twix :-O Niby niedużo ale zaprzepaściłam 3 dni na sokach i koktajlach :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj miałam kompuls...Kompletnie nie rozumiem WTF. Czuję się, jakbym na siłe próbowała wmusić w siebie coś DOBREGO, jakbym sama siebie usiłowała przekonać, że tego potrzebuję...Wcale nie miałam ochoty jeść, byłam najedzona po dobrym śniadaniu (duszona cukinia), najedzona i spokojna. Jednak ten wewnętrzny przymus, to coś we mnie zaczęło do mnie gadać: przecież potrzebujesz tego, nażryj sie znów, zjedz, bla bla bla, P.nie ma w domu, możesz jesc bez ograniczeń, jesteś sama, czekolada jest taka pyszna (tak tak jest pyszna, ale nie gdy jesz ją na siłę, prawie żygając)... To jest jedna wielka iluzja, ot co. Jedno wielkie GOWNO. Nic tu nie jest prawdą. Jedzenie obiecuje nam to, czego nie może nam dać. To jest kłamstwo. Bullshit. Mój wczorajszy kompuls: -10 tostów z konfiturą (mega słodka, 50g/100g cukru), miodem, maragaryną i serkiem do smarowania -2 duże czekolady -budyń czekoladowy wszystko wpieprzone w ciągu 1h. Efekt? -nagły skok cukru we krwi-drgawki, kłopoty z oddychaniem, poty, ogólne rozdygotanie -ból żołądka, mdłości -chęć ZNIKNIECIA z tego świata A potem...Masakra. Wyszłam na zakupy, żeby się jakoś przewietrzyć,a w moich jelitach WOJNA, BURZA I SZTORM. Ledwo zdazyłam do WC, tak bardzo mój organizm chciał pozbyć się syfu, który w niego wpakowałam...OMG. Najgorsze jest to, że pomimo, że wiem jak będę czuła się po kompulsie, boję się, że znów to powtórzę. I to wkrótce. Zero zaufania do samej siebie w kwestii jedzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość walcze z kompulsami od dawna
TheCherry, czytam Twoje posty i tak dobrze Cię rozumiem.. to uczucie po kompulsie, zniknac, po prostu zniknac, czasem juz odechciewa mi sie zyc.. walcze z kompulsami od kilku miesiecy, zdarzaja mi sie rzadko, nie sa duze, ale sa. nie chodzi o ilosc, ale o to ze jedzenie ma nade mna kontrole :( są takie dni gdy mysle o zarciu.. non stop :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To chyba forum dla mnie ... Chociaż wiem ze jest nas wiecej.. A czy slyszalyscie ze to także jest bulimia tyle ze bez wywoływania wymiotow ...? Tak gdzieś udało mi sie dowiedzieć.. Już od dawna chciałabym sobie pomoc ale nie potrafie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GrubAla, podoba mi się Twoja stopka ;) Widac w niej duzo optymizmu :) Dokładnie, chodzi o subiektywne poczucie utraty kontroli. U każdej osoby jest to inne. Ja na przykład napadem obżarstwa nazywam ten stan, w którym istnieje tylko jedzenie i ja, która stara się w nim wręcz UTOPIĆ. Kiedy nic innego nie jest juz wazne. Nieważne, że za chwile mam prace i muszę czuć sie dobrze, nieważne, że za godzine bede zdychać z przeżarcia, nieważne. Ważne jest tylko jedzenie. Ten kęs i następny. I ciągle mało mało mało mało...To jest wręcz śmieszne. Ja kiedy jem, nawet nie skupiam sie na tym co jem, tylko myślę o tym, co zjem następne... To dziwne, jak bardzo jedzenie może przejąć kontrolę nad nami. Ale czy my tego NAPRAWDĘ potrzebujemy? Czy potrzebujemy JEDZENIA? NIe sądzę. To jest raczej substytut...Milości, szacunku, satysfakcji, radości, zadowolenia z samej siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AGATA----
HEY to moze nie topic dla mnie, bo nie mam problemów z kompulsywnym jedzeniem, ale zaciekawiły mnie wasze wypowiedzi wasze podejscie od strony psychicznej do samych siebie, dziwaczne tłumaczenia obzarstwa, niekontrolowane potrzeby, nienormalne stosunek do jedzniea,jak sie to czyta to ciekzo w to uwierzyc. Wiekosc z was mowi tutaj o głodowkach, pewnie chodzi o to aby sie na maxa oczyscic psychiznie i fizycznie z całego syfu ktory sie zjadło, ale mi sie wydaje ze im wieksza glodowka tym gorsze obzarstwo bedzie pozniej. ja podchodze do tego tak ze jak juz zjadlam nadprogramowa paczke chipsów to nie dobijam sie dalej bo wiem ze juz przesadziłam a u was to wyglada odwrotnie jak zjecie cos nadprogramowego to sie karzecie i za kare wcinacie jeszcze wiecej, to chyba rodzaj samookaleczania.;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Walczmy z tym.. Pomozmy sobie, w grupie razniej.. Ja nie wiem czy wy tak macie ale ja nawet gotujac obiad ciagle jem, nawet to surowe mięso.. Potrafię gotować tak dużo a zostaje mi niewiele... I w miedzy czasie coś na szybko. I już brakuje mi mi miejsca ale jeszcze zjem. Ja już sie wszystkiego tak wstydzę. Nie wiem co to głód bo nigdy go nie czuje, ja poprostu wciąż myśle co zjem... Jem jedno i myśle jak to drugie będzie smakowalo... Nie skupiam sie także na tym smaku tylko... Właśnie nie wiem na czym.. Najgorsze jest jak zjesz coś niewielkiego i nagle przez to zaczynasz jeść i jeść.. To nie jest mi potrzebne.. Nie chce jeść.. Chce sie uwolnić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jest samookaleczanie. Autoagresja. Jak inaczej można nazwać wpychanie w siebie jedzenia pomimo rozepchanego, pełnego, bolącego żołądka, pomimo nieodczuwania żadnej przyjemności z jedzenia?? We mnie są dwie różne osoby. Jest osoba 1: -przy ludziach /chłopak, znajomi, nieznajomi/ się kontroluje, je tylko zdrowe potrawy, liczy kalorie - jest to dla niej zupełnie naturalne, wcale nie myśli o jedzeniu -czasami jednak pojawia się chęć ucieczki /od czego-nie wiem/ i wtedy wszystkie jej mysli skupione są na jedzeniu, co zje jak będzie sama osoba 2: -kiedy jestem sama aktywuje się we mnie jakieś takie widmo, przymus, który każe mi iść do sklepu, kupić żarcie, zamknąć się w pokoju z komputerem i tylko jeść, rzecz za rzeczą...chleb, ciastka, czekolada. -czuje się jakbym nie potrafiła znieść samej siebie, swoich myśli, uczuć, odczuć, emocji, bólu strachu; w jakimś artykule w necie przeczytałam, ze nadmierne jedzenie, opychanie się, jest reakcją na pojawiające się emocje, próbę wypchnięcia ich poza obszar świadomości; i tak to też ze mną jest PUSTKE W MYM SERCU STARAM SIĘ ZAPEŁNIĆ ZARCIEM. Tylko co powinno być w tym miejscu, zamiast żarcia? Chyba miłość do samej siebie, szacunek do samej siebie i to przekonanie, silne i niewzruszone, że pomimo, że moje ciało nie jest idealne w 100% zasługuję na szacunek i miłość. I nikt ani nic nie jest mi w stanie tego odebrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jest samookaleczanie. Autoagresja. Jak inaczej można nazwać wpychanie w siebie jedzenia pomimo rozepchanego, pełnego, bolącego żołądka, pomimo nieodczuwania żadnej przyjemności z jedzenia?? We mnie są dwie różne osoby. Jest osoba 1: -przy ludziach /chłopak, znajomi, nieznajomi/ się kontroluje, je tylko zdrowe potrawy, liczy kalorie - jest to dla niej zupełnie naturalne, wcale nie myśli o jedzeniu -czasami jednak pojawia się chęć ucieczki /od czego-nie wiem/ i wtedy wszystkie jej mysli skupione są na jedzeniu, co zje jak będzie sama osoba 2: -kiedy jestem sama aktywuje się we mnie jakieś takie widmo, przymus, który każe mi iść do sklepu, kupić żarcie, zamknąć się w pokoju z komputerem i tylko jeść, rzecz za rzeczą...chleb, ciastka, czekolada. -czuje się jakbym nie potrafiła znieść samej siebie, swoich myśli, uczuć, odczuć, emocji, bólu strachu; w jakimś artykule w necie przeczytałam, ze nadmierne jedzenie, opychanie się, jest reakcją na pojawiające się emocje, próbę wypchnięcia ich poza obszar świadomości; i tak to też ze mną jest PUSTKE W MYM SERCU STARAM SIĘ ZAPEŁNIĆ ZARCIEM. Tylko co powinno być w tym miejscu, zamiast żarcia? Chyba miłość do samej siebie, szacunek do samej siebie i to przekonanie, silne i niewzruszone, że pomimo, że moje ciało nie jest idealne w 100% zasługuję na szacunek i miłość. I nikt ani nic nie jest mi w stanie tego odebrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ups, dodało się dwa razy. GrubAla, to jest tak, jakbyśmy miały dwa baki na paliwo. Kiedy BAK B jest pusty, czujemy głód biologiczny. To naturalna, fizjologiczna reakcja organizmu-łaknienie pożywienia, po to, aby przetrwać, zregenerować się itp. Normalny, zdrowy głód. Kiedy BAK P, czyli bak "psychiczny", odczuwamy różne potrzeby /miłości, ciepla, zrozumienia, drugiego czlowieka, pasji itp.../. Jednak u nas jest ten problem, że bardzo często nie potrafimy odróżnić głodu P od głodu B. I mieszamy to. Jemy w nadziei, że uda nam się zapełnić BAK P. Jednak chooj z tego, jemy więcej i więcej i NIC. Nie da się. To iluzja, kłamstwo. Możemy zjeść wszelkie słodycze swiata i nadal będziemy chodziły po swiecie z bezdenna dziura w sercu. NIe da się. I tyle. Tylko jaki jest inny sposób radzenia sobie z głodem P? Ja go na razie nie znam. Od dziecka borykam się z problemami obżerania, i nadal nie znam sposobu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na to także nie potrafię odpowiedzieć... Nie znam takiego sposobu.. Może my poprostu nie odnalazlysmy tego "szczęścia".. Może kiedyś.. Czasami właśnie zastanawia mnie bo większość osób gdy tylko ma trochę stresu nic nie je.. A ja , No już chyba wiadomo.. Ja już od dziecka, nawet mama mi opowiadała jak było kiedyś.. Powiedzcie mi czy wy tak macie... Taka jakby zazdrość o jedzenie, taka obawę ze ktoś mi zabierze albo np jak sie z kimś stoluje zdążą mi sie liczyć to co druga osoba je i żeby mi przypadkiem nie zabrała.. To chyba jest coś takiego ze stworzyliśmy związek ja + to. I jestem zazdrosna ponieważ to normalna reakcja w miłości.. Oczywiście łapie sie na tym i staram sie tego nie robić.. To głupie aż mi wstyd jak o tym pisze...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałam dziś nie jeść w ramach przygotowania do głodówki.. No ale wielka pizza skusila, zachęcalo to dalej potem hot dog i musiałam powiedzieć stop po byłam u siostry więc poszłam gotować.. A wiadomo co dzieje sie podczas gotowania.. A jak u was z jedzonkiem? Ja od poniedziałku nic nie będę spozywala i myśle ze sie uda :) bo jeśli nic nie jem nie zachęca mnie to dalej.. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata-------
a czy jest opcja ze mozeszcie sobie z gory zaplanowac co zjecie tego dnia, czyli spisać na kartce liste posiłków sysących , smacznych, w normlanych porcjach. Chyba jest to jakis sposób. Jesli sie zje dodatkowy batonik, to po prostu sobie to darowac, powiedziec okej nic sie nie stalo, to tylo batonik, wazne ze był smaczny i tyle. Moze to jestt ten pierwszy krok do tego aby zaczac szanowac swoje ciało. Z tego co sie orientuje, kubki smakowe na języku wymieniają się co 21 dni, wiec jesli ktos ma problem ze smakiem to trzeba zrobic sobie 21 dni pzrerwy od danych produktów, wtedy byc moze odczuje go na nowo w pełni, albo sie od niego odzwyczai. Nawyk u czlowieka tez sie tworzy dopiero za 21 razem po zrobieniu czegos, moze warto wziasc pod uwage te wskazówki. Chociaz wiadomo teoria i praktyka.... roznie z tym bywa. Polecam wam kupić w kiosku gazete -miesiecznik Sens (na okładce Halinka Młynkowa ;)), akurat w tym numerze jest na temat autoagresji w zwiazku z karaniem sie, oraz artykuł o schudnieciu raz na zawsze, ktory jest bardzo ciekawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm wiesz jak to jest z teoria... Ja kiedyś tak miałam ze zawsze prowadziłam dziennik i pisałam tam co zjadlam i o której godzinie to pomagało ale to była dieta :) tymbardziej ze zakładała do niego czasami dziewczyna mojego ojca hah więc wstyd by mi było gdybym cóż zjadla.. Czasami miałam tak Ze poprostu znajomi mi już mówili ze jestem za chuda a mi dawało to satysfakcję i zaczynalam jesc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość walczę cały czas walczę
hej doskonale Was rozumiem, mogę się podpisać pod każdym Waszym zdaniem. Od końca października zaczęłam walkę z obżeraniem się i odchudzaniem. Cholernie się bałam napadu bo jak zaczęłam jeść to nie umiałam skończyć i na drugi dzień po napadzie jadłam znów. Tym razem od października nie miałam napadu ale bywają dni, że myślę o jedzeniu non stop i muszę sobie mówić stanowczo stop jeśli widzę, że jem za dużo. Wcześniej szykowałam sobie jedzenie i w między czasie już podjadałam, żeby wszystkiego spróbować. Sytuacja z czwartku poszłam do mc donaldu na kawę i zjadłam bułkę swoją przygotowaną z domu. To było moje śniadanie i byłam najedzona i idę na autobus do pracy... ale po drodze zobaczyłam kolejkę ludzi do budki z pączkami ( tłusty czwartek), nie byłam głodna, i nie lubię pączków ogólnie za słodkim nie przepadam.. ale stanęłam w tej kolejce, już wiedziałam jakie kupię, czułam, że muszę się napchać. Jednak po chwili zaczęłam sama ze sobą w głowie rozmawiać, że po co mi to, schudłam, że wcale nie jestem głodna bo zjadłam śniadanie, że będę czuła się źle bóle żąłądka, wzdęcia.. i odeszłam z tej kolejki. Kolejka mnie uratowała przed napadem. Takie sytuacje od października były czasami.. to wszystko siedzi w głowie. Jak mam takie akcje, jak czuję, że muszę się napchać to powtarzam sobie w głowie, że masz jeść jak normalny człowiek,że po tym jak się najem będę czuła się dużo gorzej. Poprostu jak czuję, że to się zbliża, to w głowie rozmawiam sama ze sobą i ogólnie wychodzi tak, że stwierdzam, że takie napchanie się nie jest normalne. I postanowiłam, że będę jeść tylko i wyłącznie wtedy kiedy będę głodna i najgorsze u mnie to jedzenie za dużo. Teraz jak bardzo jestem zdziwiona, że spokojnie wystarczą mi małe porcje, żeby nie czuć głodu fizycznego... a wcześniej jadłam do bólu żołądka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość walczę cały czas walczę
zauważyłam, że może to absurdalne że jem ze zmęczenia. Najczęściej napadu boję się w piątek, jak wracam wykończona z pracy...to w jedzeniu chyba daję ujście temu całotygodniowemu zmęczeniu. Teraz nie mam nadwagi ważę 56 kg - 5 kg / 169 cm, ale jak tylko zjem za dużo to zaraz ćwiczę i mam manię liczenia kalorii i ważenia się. Jak zobaczę że wskazówka wagi poszła ciut do góry, to już mam humor zły bo wiem, że będę musiała zjeść mniej :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość walczę cały czas walczę
*ważę 56 - 57 kg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez miałam takie okresy "dbania o siebie" i czasami nawet długo to trwało ale wraccalo ... Zycze Szczescia I wytrwalosci ;) Dasz rade! Wszyscy damy rade!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GrubAla, wiem o czym mowisz...Taka zachłanność o jedzenie...Znam to doskonale. Ale odkąd zaczęłam to dostrzegać i widzieć, że to jest jakieś takie patologiczne, coraz mniej to odczuwam. Ale wielokrotnie wpadałam we wściekłość, gdy mój chłopak na przykład wziął moje jedzenie, albo gdy podjada mi z talerza. Ogarnia mnie furia...Ale to jest chyba taka obrona... Co do planów posiłków, owszem, staram się planować, mieć lodówkę pełną zdrowych, sycących rzeczy (kurczak,warzywa, tuńczyk, oliwki). Ale czasem mój racjonalny umysł po prostu się wyłącza. I wtedy wpadam w ten stan, że nie interesuje mnie już nic innego, tylko jedzenie. Jakby sen na jawie. Od pewnego czasu jednak widzę, że kiedy siebie obserwuje, widzę swoje potrzeby, to podczas jedzenia już tak nie odpływam. Czuję, że to co robię jest nienaturalne i że siebie krzywdzę. I czuję dyskomfort w związku z tym. Coraz częściej też widzę, że jedzenie nie daje i nigdy nie da mi satysfakcji, jednak przyzwyczajenie jest tak silne, że jem pomimo tego...Bo tak zwykłam robić, i takie jest moje bardzo silne przyzwyczajenie. Właśnie dlatego chciałabym być wolna. Zeby nie być w tak patologiczny sposób przywiązana do jedzenia. Żeby nie tkwić w związku, ktory mnie rani i sprawia, że czuję się jak śmieć....Ta metafora jest tu wyjątkowo trafna. Związek z jedzeniem. Miłość do jedzenia. Kiedy jedzenie sprawia, że cierpimy, obiecujemy sobie, że nigdy więcej nie pozwolimy mu dać się skrzywdzić. Jednak w końcu wracamy do naszego "oprawcy", tak jak pobite kobiety wracają do meżczyzn, którzy je skrzywdzili. Bo ten patologiczny zwiazek, to COŚ jest tak silne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
walczę cały czas walczę: Co to za życie, kiedy caly czas musisz walczyc z samą sobą? kiedy musisz raz po raz pokonywać ta część siebie, która chce jesć?? Tez tak mam. Kiedy przez parę dni uda mi się zachować czystość /tzn. nie mam typowych napadów obżarstwa, jedynie czasem zjem odrobinę za dużo, do momentu sytości, a nie umiarkowanej sytości/ i TAK ciagle musze walczyć z myślami ("jesc jesc jesc jesc jesc cokolwiek slodkie tluste byleby było jesc jesc jesc i ZAPOMNIEĆ, odleciec") i pilnowac siebie. To pochłania ogromne ilości energii.Aktualnie mieszkam z chłopakiem, za granicą. I czasem jest tak, że przez to moje zaabsorbowanie jedzeniem nie mam po prostu siły na seks z nim, na rozmowę, na nic. Całe moje zycie kreci się wokół jedzenia...Teraz już jednak widzę inną drogę, na szczęście. Tylko czasami tak trudno jest mi nią podązac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość walczę cały czas walczę
TheCherryGirl ---bardzo trafnie to wszystko opisujesz. Ja jak stałam w tej kolejce po te pączki to nie myślałam" kupię sobie 1 pączka, zjem dla smaku i wystarczy" tylko oglądałam wystawę i myślałam, żeby zjeść jak najwięcej, żeby każdego spróbować, nie liczył się smak liczyło się nawpieprzanie i ilosć, zjeść tych pączków jak najwięcej. A za chwilę, jakaś racjonalna część mnie wołała " jedz jak człowiek, nauczy się kurwa normalnie jeść, nikt nie zachowuje się tak jak Ty, poza tym wcale nie jesteś głodna" efekt końcowy - wyszłam z kolejki. Nie lubię być w domu bo wtedy najbardziej boję się, że zjem za dużo. W pracy w towarzystwie jem jak człowiek. Kolega w pracy ostatnio powiedział mi, że mało jem i że pewnie na jedzenie mało wydaje :/ cóż miałam powiedzieć... Teraz bardzo się pilnuję i z jedzeniem i wagą... ale cały czas wiem, że może się zdarzyć, że jedzeniu ulegnę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuje sie tak Samo jak Ty... O tym samym mysle.. Teraz tak na poprawe humoru czy wyobrazasz sobie gdybysmy sie razem "stolowaly" wydaje mi sie ze bysmy sie pozabijaly :D hyhyhy Tak wpadam w panike gdy ktos podjada mi z talerza.. Kiedys zdarzylo mi sie ze zjadlam cos wspollokatora bo nie moglam sie powstrzymac a to bylo cos co lubie, myslalam ze umre ze wstydu :) Jak bylam mala dziewczynka wypilam paliwo, I bylam tak zachlanna by mi kuzynka nie zabrala ze wypilam caly baniak :D heh oczywiscie potem nie bylo zaciekawie :D Jak mija niedzielny dzien?:) Ja bardzo sie denerwuje jutrem.. Tak sie boje poniewaz obiadanie trwalo bardzo dlugo I Juz zapomnialam jak to jest dbac o siebie I zyc poza toksyczna miloscia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nomi9090
czesc dziewczyny ja mam podobny problem tzn mam czas taki ze np przez tydzien lub dwa nie moge sie opanowac tylko jem non stop i tylko mysle co zjem zaraz nic sie nie liczy wtedy nie chce mi sie nawet cwiczyc !!!!!!!!!!! pozniej nagle łapie orient zeby się pozbyc uczucia ciezkosci przeczyszcam sie i jakis czas zdrowo jem i kontroluje sie cwicze i po jakim czasie to samo ;// i najwiecej slodyczy :(((((( od jutra znow prubuje 5 zdrowych posilkow i cwiczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nomi9090 ---- Witaj. Powiem szczerze uważaj ! Całe życie miałam tak samo, ze ocknelam sie po dwóch tygodniach... Lecz ostatnio nie mogłam sie wydostać... Oj bardzo długo... Bardzo , kilka miesięcy :/ życzę powodzenia z dieta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nomi9090
wiem wiem zauwazylam juz dawno , ze im dluzej ten okres trwa tym trudniej sie zmobilizowac ale trzeba walczyc :( wiem ze potrafię tylko mam ciągłe wyrzuty sumienia , ze zmarnowalam juz tyle czasu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie tak.. Ty zaczynasz od jutra dietę a ja leczniczą głodówkę, tak więc dawaj czasami znać jak Ci idzie :) mam nadzieje ze damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U Mnie już 10 stopni na plusie tylko patrzeć jak będę musiała sie rozebrać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×