Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

TheCherryGirl

Obżerasz się? Wchodź!

Polecane posty

Gość Delilia
Bulimik/kompulsywna osoba ciągle myśli o tym co zjeść. Anorektyk ciągle myśli o tym czego nie zje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niekoniecznie, czasem To nie jest moja teoria, to zdanie z książki, która bardzo mi pomogła: "Jak pokonać wilczy apetyt". I wydaje mi się, że ono najtrafniej opisuje MÓJ problem...Staram się pisać tutaj głownie o moich odczuciach, bo wiem, że nie mam prawa generalizować ani oceniać innych...Tak więc wg mnie określenie "subjektywna utrata kontroli nad procesem odzywiania" to jest trafne podsumowanie...Ja kiedys mianem "napadu" określałam zjedzenie paczki ciastek, bo dla mnie to BYŁ napad, coś czego nie kontrolowałam, bo wcale nie chciałam tych ciastek zjeść, po prostu COŚ mnie ciągneło do tego...Ale tak jak mówię, to jest tylko MOJE personalne odczucie... Delilia Wszystko o czym piszesz to prawda. Ja przeszłam terapię grupową i też otworzyłam oczy na wiele spraw zw.z rodziną. I byłam pewna, że to koniec, że teraz będę już zdrowa. Ale okazało się, że to dopiero początek. Jestem na początku swojej drogi...I pewnie rozejrzę się za pomocą terapeutyczną, bo widzę, że sama nie daję sobie rady...Bo u mnie jest tak: albo białe, albo czarne. Albo radze sobie idealnie, albo całe dnie się opierdalam i wpierdalam wszystko co widzę... Kurcze, chciałabym po prostu się uwolnić od jedzenia...Ale prawda jest taka, że ciągle szukam wymówek, żeby tego nie robić: bo nie zasługuję na zdrowie, bo dzięki temu ze jem mogę powiedzieć JESTEM CHORA, JESTEM UZALEŻNIONA i to usprawiedliwa mój brak odpowiiedzialności za samą siebie...Ogólnie to kręcę się w kółko od lat hah

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
TheCherryGirl, Mam ogromna nadzieje, ze poszukasz pomocy. Jej ja pamiętam jaka ja czułam się zmęczona tym wszystkim. I teraz właśnie tez jestem trochę ... mam dola od paru dni dlatego... wpadłam na ten topik. Już dawno nie miałam dola. Zaczyna się wiosna i nagle znowu wróciło moje przerażenie, ze nie jestem dosyć szczupła ... wiec zaczęłam się objadać wieczorem kurcze blade. Bardzo trafnie mówisz o tym, ze trwanie w chorowaniu to podświadomie usprawiedliwienie się za brak odpowiedzialności za swoje życie. Kurcze jak już tak trzeźwo o tym wszystkim myślisz, to rzeczywiście już jesteś na początku swojej nowej drogi ! Ja zrozumiałam, ze tak naprawdę trwając w chorobie, podświadomie chciałam, żeby moi rodzice się w końcu mną ZAJĘLI ! I dupa ... oczywiście ... rodzina w ogóle mi nie pomogła się z tego wykaraskać. Dopiero jak sobie sama znalazłam terapeutę, i poprosiłam ich o pomoc w finansowaniu terapii. Ale rozmów o tym było ZERO. Albo takie udawane rozmowy, żeby się usprawiedliwić, ze coś tak się jednak pytają... ale to było powierzchowne totalnie... A druga rzecz mówisz o życiu albo na CZARNO albo na BIAŁO. To cecha, którą z reguły wszystkie mamy ( uzależnione od jedzenia ) bo jesteśmy perfekcjonistkami. Na samym początku mojej terapii zajęłyśmy się właśnie tym. Pamiętam, kiedyś moja psy spytała się mnie, na ile według mnie wyglądam w skali od 1 do 10. I kurcze, okazało się, ze wcale nie uważam, ze wyglądam na 0. Pamiętam chyba, ze na początku czułam, ze wyglądam na 5. I potem poprosiła mnie, żebym próbowała tak oceniać różne rzeczy w moim życiu jak czuje, ze coś jest do dupy. Okazywało się, ze jak zaczynałam oceniać, to wcale nie oceniałam na 0. Często coś było na 5 albo powyżej. Bardzo mi to pomogło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochane:) Czytając zawsze te wpisy uswiadamiaja mi wciąż ze ja jestem chora ... Jak sobie radzę? Kolejny dzien bez Napadów :) więc korzystam z tego i powoli zaczynam także dietę :) kolacja tylko o godz 16-17 wczoraj sie udało a jak bedzie dziś nie mam pojęcia.. Nie chce nastawiac sie na niewiadomo co ale dzięki wam zdałam sobie sprawę ze jestem chora i muszę walczyć:) chce walczyć :):* Może tak.. Nastawiam sie ze napady bedą ale chciałabym by pojawiały sie mniej a nie tak jak ostatnio codziennie... Wskazówka malejąca na wadze także mnie cieszy:) A jak u was?:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat!
Delilia- Czy możesz jeszcze opisać, jak wyglądała Twoja terapia, jakie zadania wykonywałaś, jakie pytania Ci zadawała psych. i do czego one prowadziły? Cieszę się, że wyszłaś z tego, jestem z Ciebie dumna! TheCherryGirl- faktycznie zrobiłaś duży krok do przodu, bo potrafisz okreslić swoje miejsce w chorobie, nazwać swoje uczucia, a to baaardzo dużo. teraz musi być tylko lepiej! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Delilia Pieprzona logika...Najpierw myślisz sobie, że nie jesteś wystarczajaco szczupła,a potem się objadasz...Skąd ja to znam. Myśl "jestem gruba" była dla mnie (jest?) najczęstszym "zapalnikiem". Najczęściej było tak: wychodziłam gdzieś, przygotowywałam się, czułam się dobrze sama ze sobą, potem na mieście/w szkole widziałam ładniejszą, szczuplejszą, lepiej ode mnie ubraną dziewczynę i cały mój dobry humor szedł się jebać...I wtedy jadłam: z frustracji, bo nie jestem najlepsza, żeby siebie ukarać, żeby poczuć się na chwile dobrze ze sobą samą. Tak, jestem perfekcjonistką (byłam?). Albo coś jest idealne, albo nie ma prawa istnieć. Albo jem "idealnie", trzymając się wszystkich zasad, które sobie narzuciłam, albo wpieprzam jak swinia marnując wszystkie swoje dotychczas osiągnięte rezultaty... GrubAla Jak sie trzymasz? :) Ja też mam kolejny dzien bez napadów! W sobotę znow zażarłam, a potem płakałam jak dziecko, prosząc Boga, Opatrznośc, nie wiem, to COŚ u góry, o pomoc. I błagajac,żeby mi pomógł (pomogło), bo sama nie daje rady, bo czuję się taka cholernie słaba i nic niewarta... Od tamtego czasu nie mialam "typowego" napadu ze słodyczami, wczoraj trochę się przejadłam, ale zdrową zywnościa (oliwki, warzywa). I czuje się jakbym była na odwyku. Całe ciało mnie boli, mam bóle głowy, śpie źle... Pocę się, mój zoładek szaleje. Dzisiaj w nocy w ogole nie spałam i trochę sie obawiam, ze mogę zajeść, bo wcześniej tak właśnie robiłam: jadłam, żeby dodać sobie energii...(p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988
Cześć dziewczyny ja bez napadow, ale jem dużo :/ wczoraj 2 pączki ze słodyczy (dobrze ze 2 poprzestałam), podjadałam jakies warzywa, kanapki. zjadlam duzo kalorii ale to sukces dla mnie ze nie wpadlam w ten stan gdy jem jem i jem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem kurwa uzależniona... Udało mi się wytrzymac te 2 dni bez napadów...Jednak koniec sielanki. Mój chory umysl...Nie potrafię przestać myslec o jedzeniu. Po prostu snuję fantazje, co bym zjadła, wyobrazam sobie siebie jak idę do sklepu, kupuję, a potem zagłębiam się w jedzeniu...Budzę się rano i myślę co bym zjadła. Wczoraj mój chłopak powiedział, że wychodzi. A ja ucieszona jak mały piesek. Bo mam trochę pieniędzy, to i mogę się nażreć. Nie pomyślałam nawet o tym, że: -przytyłam -obiecywałam sobie solennie, że koniec z żarciem, że nigdy więcej -wielokrotnie cieszyłam się tak na jedzenie, a potem czułam tylko rozczarowanie -chłopak moze wrócic w kazdej chwili i zastanie mnie jedzącą -nie mam pracy i potrzebuję kasy -jak zjem to będę czuła się źle... Po prostu od razu jak wyszedł rzuciłam się do spiżarki, prawie zawału dostałam, jak zadzwonił i mówi, że mam zejść na dół. A ja cała ujebana z czekolady. Więc szybko myć zęby, ręce, twarz, guma do żucia. Żeby żadnych śladów nie było...Potem jak wracałam do oczywiście wstąpiłam do sklepu. Czekolada, krem czekoladowy, ciastka. I w domu obżarstwo. Wypatrywanie go przez okno, żeby zdążyć ogarnąć miejsce zbrodni. Potem oczywiście tragiczne samopoczucie, biegunka, prawie zwymiotowałam. Nic to. Resztę słodyczy do szafy i będzie na jutro (dzisiaj). Dzisiaj? Chłopak wyszedł. Na chwilę. Ja do szafy po słodycze...No i wpieprzylam na chama, a teraz zwijam się z bólu. Moje jelita szaleją, mam skurcze jakbym miała urodzić. To wzięłam loperamid. Zawsze tak robię, kiedy jem to potem łykam loperamid, żeby mnie nie przeczyściło jak będę z chłopakiem. Panie i Panowie, oświadczam, że mam PROBLEM. A jak uwierzę, że nie mam to potem jest jeszcz gorzej :( Co u Was? Mam nadzieję, że trzymacie się lepiej niż ja...Ja czuję się jak totalne gówno, jak odczłowieczona istota, która jest rządzona przez POKARM. Ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie !!:) U mnie powolutku, udało mi sie złapać prace więc mało czasu na myślenie o jedzeniu..:) jem Hmm w pracy rano mam sniadanko i jest ful wypas :) ale zjadam tak spokojnie jajeczniczke pomidorki i fasolke to takie typowe angielskie sniadanko :) potem mamy lunch powiem ze wszystko jest :) ale jem tez dietetycznie, jakaś rybka i kuskus.. Dziś pozwoliłam sobie na loda na deser bo odmawiam sobie te pyszne torty itd :D W domu na kolacje pieczywo wasa i jakaś chuda wedlinka :) jem regularnie, nie wydaje na jedzenie:) tylko ewentualnie na ta kolacje, ale cześć wydatków odeszła, ciężka praca więc ruchu dużo i waga sama spadła a ja jedząc normalnie nie myśle o napadach ;) boje sie wolnego dnia, ale pewnie przespie ze zmęczenia ten dzien hihi Poprostu będę jadła regularnie dzięki tej robocie, zdrowo i pozwalała sobie także na to co lubię i myśle ze tak pociągnie, chce.. Trzymam kciuki i za was, chociaż widać Cherry u Ciebie nie ciekawie:/ obys znalazła prace !! A jak tam dziewczyny u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988
co u was? :( ja mam dola i ide do sklepu. nie mam napadow wielkich od kilku dni, ale chodze glodna.. kupie sobie pieczywo i warzywa, mam tez ochote na czekolade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosna choroba
Rozumiem, tez tak mam,ze czuje sie piekna, ladnie trzymam diete, a kiedy wyjde na miasto, okazuje sie, ze nie jestem juz tak ladna, silna, szczupla jak w 4 scianach. Moja pewnosc siebie znika. Szukam schronienia, w NIM. W jedzeniu. I jest dobrze. Ja i ono. Nie jestem sama.A potem, jak juz wszystko wpakuje w siebie, znow zostaje pustka. I zal. Zlosc. Bol. Strach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adama
Mnie chyba uda się zaliczyć pierwszy dzień od bardzo dawna bez słodyczy. Kusiło mnie, żeby iść do sklepu, ale się powstrzymałam. Zrobiłam sobie trochę twarogu z jogurtem i miodem. Też mam zwaloną psychę - jak jestem w pracy, czy poza domem, to nie mogę się doczekać, aż zamknę się w mieszkaniu, najlepiej z ulubionym jedzeniem. Wtedy czuję się swobodnie i bezpieczna. Potrafię usiąść przed tv i bezmyślnie wciągać żarcie, baton za batonem. :( Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdy widze slodycze to kwicze..
u mnie problemem sa slodycze ,wczoraj np.zjadłam czekolade z karmelem ,pół paczki misków,prazynki ,gofra-normalnie masakra -potrafie ograniczyc sniadanie ,obiad ,kolacje ale tych przekletych slodyczy nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosna choroba
jak to jest, ze my czasami same planujemy objadanie, np. po stresujacym dniu? Same sie chyba nakrecamy..nie planujemy,ze wezmiemy kapiel,zaparzymy aromat. herbate, dla nas relaksem jest jedzenie. Jestem plytka. Czasem, zobacze,ze ktos je cos pysznego,poczuje zapach i to jest impuls to kompulsu. Jestesmy b.wrazliwe na zapach,itp. A jedzenie jest wszedzie. Nasze receptory sa chyba b. Czule na smak slodki, slony i wystarczy odrobina i chcemy wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, super, że piszecie :) GrubAla Jesteś moją bohaterką;) O takim czyms wlasnie marzę: jedzeniu regularnie, bez stresu, rozkoszowaniem się zdrowym jedzeniem... kajjja1988 Jak tam, poradziłaś sobie wczoraj, czy skończyło się na obżarstwie? zalosna choroba Hah, ja wczoraj po wpieprzeniu paczki ciastek i rogalików zdałam sobie KOLEJNY RAZ sprawę, jak bardzo się oszukuję...Zjadłam pewnie z 1000 kcal, humor nie poprawił mi się ani odrobinę, poczułam tylko wielkie rozczarowanie...Jak to? Przecież pokładałam tyle nadziei w tym jedzeniu, miało mi poprawić nastrój, uspokoić, a jest jeszcze gorzej.Tylko za każdym razem powtarzam ten sam schemat! I doskonale rozumiem co masz na mysli mówiąc o zapachach itp. Dla mnie ogromnym zapalnikiem jest zapach kawiarni-kawa, pieczywo, ciastka, lody. Jak przechodzę obok kawiarni to mnie szlag trafia. Tylko to jest patologia: nie wejdę do kawiarni i nie porozkoszuję się dobrą kawą z dobrym ciastem...Ja planuję, ze pójde do sklepu, nakupie najtańszego shitu i po prostu bede bezmyslnie to wpierdalać...Do momentu, aż się prawie pożygam. CHORE.Tak samo nie mogę nawet tknać słodyczy, bo jak zjem odrobinę to moje ciało szaleje, domaga się więcej więcej więcej,wtedy nie myślę już o niczym innym...To jest taki nasz rytuał:jedzenie zastępuje relaks, odprężenie, jedzenie jest uniwersalnym substytutem WSZYSTKIEGO /przynajmniej dla mnie/. adama Udało Ci się wytrzymać wczoraj? Czy też się poddałaś? Ja przez ostatnie dni codziennie jadłam słodyczne, na przykład wczoraj: -3 rogaliki z czekoladą -ciastka z czekoladą, paczka 125 gram -chleb tostowy, chyba 2 kromki z kremem czekoladowym I do tego wieczorem piłam, i potem zjadłam jeszcze Long Chicken z Burger King... Dzisiaj za to czuję się struta, alkoholem i nadmiarem cukru, boli mnie głowa, mam ochotę na kwaśne rzeczy, a to znaczy, że organizm jest kompletnie zakwaszony...Więc zjadłam grapefruita i piję wodę, na razie nawet nie mam ochoty się objadać. Może to dlatego, że chłopak jest w domu i nie mam po prostu możliwości... Łudziłam się, że nie przytyłam aż tak bardzo przez te ostatnie 3 tygodnie /waga waha się o 2 kg w dół i górę/, ale za to: -przybyło mi w obwodach -ciało jest opuchnięte i aż boli -nie mieszczę się w spodnie, ogólnie cokolwiek ubiorę czuję się jak baleron -mam takie napuchnięte ramiona, aż WIDAĆ tą wodę ukrytą w tkankach! Na razie jest ok, ale się boję,czuję ten strach przed przyszłością, że sobie znów zrobię krzywdę...W ogóle to co ja robie to jest tragedia. Wczoraj się nawpieprzałam, potem pogoniło mnie do toalety, więc zjadłam 2 loperamidy, a potem jeszcze 2. Przecież to patologia jakas jest... Trzymajcie się :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Puszysciutka, Przyznam, ze nie do końca rozumiem takie wpisy jak Twój. Przychodzisz, mówisz, ze się tego pozbyłaś i wychodzisz. Co ten wpis ma na przynieść ? No bardzo się cieszymy dla Ciebie. Ale może gdybyś podzieliła się Twoim doświadczeniem to Twój wpis miałby jakiś większy sens dla osób na tym topiku. GrubAla, Cieszę się ze znalazłaś taki tryb życia ( praca ), który pozwala Ci na poczucie się silniejsza. To super, od razu czujesz się pewniejsza siebie i nie masz powodu do napadów. Pamiętam takie momenty, wydawało mi się wtedy, ze w końcu oddycham :) Chce tylko podkreślić, ze mam przyjaciółkę, która ma wolny zawód. Pracuje ona dwa tygodnie w miesiącu. Przez 2 tygodnie pracy jest super. Nie ma problemu z jedzeniem, Nie myśli o tym i trzyma się dobrze. Kiedy wraca do domu i nie pracuje przez 2 tygodnie popada w totalny dol, objada się i nie ma na nic ochotę I tak co miesiąc już kilka lat Pisze to bo wydaje mi się ( ale może się mylę !!! ), ze to bardzo dobrze, ze jak się czymś zajmiemy to zapominamy o jedzeniu ale tak naprawdę w głębi nas to nic zmienia i jak tylko poczujemy się mniej silne to wszystko WRACA. Tez miałam takie okresy, gdzie czułam, ze „daje rade, ze jestem kompetentna i udawało mi się przez miesiąc albo więcej żyć ( wydawało mi się ) normalnie. Ale potem wypadał jakiś problem i uginałam się pod jego ciężarem jakbym była z waty i okazywało się, ze cale moje poczucie winy i bezsilności nadal we mnie siedziało. Moim zdaniem to jest przekonanie o nas, które siedzi głęboko w naszej psychice i tylko tym sposobem można się z tego wyleczyć. Lecząc psychikę. TheCherryGirl, Kochana, przykro mi, ze znowu tak wpadłaś w tryb „nie mogę wytrzymać bez napadów Pewnie czujesz się naprawdę słaba ( psychicznie i fizycznie ) Chce Ci tylko powiedzieć, ze bardzo lubię Cie czytać i jak zaczniesz się leczyć, to poczujesz się pewnie zajebista dziewczyna bo piszesz w fajny, głęboki, emocjonalny sposób. Kiedy ja zaczęłam myśleć o sobie „jestem chora ( co mi zajęło parę lat ) myślałam, ze zacznę wychodzić z tego gówna. Otóż nie Wydawało mi się, ze jestem taka szczera ze sobą, jeśli umiem się do tego przyznać, ale to była tylko świetna wymówka. Gdyż mówiłam o sobie fakt - , ze jestem chora ale NIC z TYM NIE ROBIŁAM przez PARĘ "ŁADNYCH" LAT ! I tu wykazywałam się Nieodpowiedzialnością . Zaczęłam być Odpowiedzialna za swoja chorobę dopiero jak zaczęłam ja leczyć Takie moje doświadczenie. Z moim wiosenny pieprzonym kryzysem jakoś sobie radze. Wcześniej jak miałam kryzys to nikogo nie widywałam, zamykałam się w sobie i żarłam. Teraz ubrałam się ładnie :) Poszłam do kosmetyczki na jakiś zabieg. Wyszłam do ludzi. Przez parę dni znów jadłam „normalnie. Wczoraj trochę pofolgowałam wieczorem u mnie teraz to tylko wieczorem. Ale nie kupuje i nie jem słodyczy od jakiś 2 tygodni i coraz mniej mnie do nich ciągnie. Zjadłam dużo sałaty, ryżu, grzybów w panierce, z 50g orzechów i trochę chleba z miodem. Nie powiem, żebym na drugi dzień ( czyli dzisiaj ) czuła się fantastycznie ale to taki nie najgorszy napad ;) Przedtem gdybym czuła się objedzona miałabym wrażenie jakieś okropnej porażki i żarłabym od rana następnego dnia. Teraz czuje się odpowiedzialna za to co zrobiłam i dzisiaj będzie godzina biegania a potem może trochę brzuszków. Poważny temat ! - Na samym początku moje pierwsze zadanie to było ubierać się ładnie. Czułam się jak takie gówno, kiedy zaczęłam moja terapie, ze czasami zdarzało mi się iść na terapie w dresie ( ja w dresie chodziłam tylko po domu ! ). To był pierwszy krok. Dbać o swój wizerunek. Potem już chodziłam coraz ładniej ubrana jak wychodziłam i czułam się coraz lepiej. - Druga rzecz, prosiła mnie, żebym zrobiła drzewo genealogiczne mojej rodziny ( akurat mam ogromna rodzinę wiec było co rysować ). Razem rozmawiałyśmy o tym. Zdałam sobie sprawę jak chore były osoby z mojej rodziny i jakie są tego konsekwencje dla każdego z nich ( i dla mnie ). - Jak nie umiałam się z czymś uporać, robiłam sobie listę za i przeciw. To te pomagało. - Przeczytałam kilka rewelacyjnych ( choć nie do końca łatwych książek ). Nie łatwych, bo wymagają od nas, żebyśmy się zastanowili nad swoim życiem „Biegnąca z wilkami - Clarissa Pinkola Estes 7 nawyków skutecznego działania - Stephen R. Covey „Style charakteru Stephen M.Johnson ( już nie wydaja tej książki, można znaleźć w bibliotekach albo na aukcjach ) REWELACJA ! "Dzieciństwo i Społeczeństwo - Erik H Erikson No i dużo, dużo spotkań analizy moich relacji z rodzina; moich nieświadomych przekonań o sobie Duzo pracy ! Warto. Czuje się silniejsza. I wiem, ze tylko ja sama mogę sobie pomoc wiec czuje się odpowiedzialna za siebie i moje ciało. Życzę Wam powodzenia !!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosna choroba
Ja tez mam tak, ze jesli ladnie sie ubiore, a zwlaszcza jesli zaloze nowa, ladna bielizne czuje sie lepsza, silniejsza i nie chce sie staczac jedzac, pakujac w siebie jedzenie. Nie chce tracic uczucia zadowolenia ze swojego wygladu poprzez obzeranie. Tylko, ze czesto chodze byle jak ubrana, bo mi nie zalezy, bo nie ma dla kogo, bo i tak jestem gruba i brzydka Nasz wyglad...Z jednej strony chcemy skonczyc z kompulsami, by ladniej wygladac, bo one nas wyniszczaja, a z z drugiej- kompletnie nam na nas samych nie zalezy. Podczas planowanego objadania tez kupuje najtansze produkty, tylko zeby sie nazrec (bo to nie jest jedzenie), byle duzo (biedronka u mnie kroluje pod tym wzgledem) : litrowe najtansze lody, tanie czekolady, chipsy, sery. Pisanie tutaj mi pomaga. Mozna przekazac swoje mysli, troche sie oczyscic. Piszcie. Czytanie innych wzmacnia, wiem, ze nie jestem w tej chorobie sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat!
Piszcie, piszcie, będzie nam łatwiej. Delilia- nie będę komentowała Twojej wypowiedzi, bo opis Twoich doświadczeń jest dla mnie klarowny i czuję jakbyś czytała mnie. Chciałam tylko odnieść się do zdania: "Pisze to bo wydaje mi się ( ale może się mylę !!! ), ze to bardzo dobrze, ze jak się czymś zajmiemy to zapominamy o jedzeniu ale tak naprawdę w głębi nas to nic zmienia i jak tylko poczujemy się mniej silne to wszystko WRACA. " to prawda i dlatego problem tkwi w tym, by uleczyć swoją duszę... Dzięki za podzielenie się doświadczeniami. Czy uwazasz,ze jeszcze masz napady? Czy calkowicie wyleczylas sie? Gdzie tkwiło zródło Twojej choroby? Jak myślisz? POZDRAWIAM DZIEWCZYNY, STARAJMY SIE!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988
Cheery, u mnie wciąż takie kontrolowane napady jesli tak to mozna nazwac.. wczoraj zapchalam sie mlekiem tzn nie obzeram sie bez pamięci, ale jak wpsominalam jem duzo :/ dzis obiad u mamy 2 daniowy.. potem ze 3 kawalki ciasta, a brzuch rośnie.. najwazniejsze ze mam zajęcie i troche mniej mysle o zarciu ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heeej! Ja miałam dwa dni wolnego i przyplatala sie choroba:/ I niestety co idzie za choroba? Czytając moje wpisy wiecie ze jak byłam mała tata kupował mi słodycze i tak mi zostało.. Wczoraj jak mój wychodził do pracy, stwierdzilam ze pójdę kupic coś i wyszłam z nim po papierosy.. Kupiłam dwie paki chipsow i leżąc nazarlam sie nimi, papierki wyladowaly na ziemi a ja cała w okruchach i resztkach zasnelam i nagle słyszę głos... A to on!! Wrócił z lekami!!! Popatrzył na papierki na mnie cała w okruszkach i kawałki chipsow na łóżku! Myślałam ze umrę!! Wstyd!!! Echhhh No ale to tylko w ten ranek sobie pozwoliłam potem jadłam normalnie... Dziś zdrowo.. Łosoś ze szpinakiem mniaaam, i gorąca czekolada z kumpela:) No ale wciąż myśle o tym jak on mnie tak zastał... Jak świnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Poważny Temat ! Cieszę się, ze mogę coś wnieść pisząc o moim doświadczeniu :) Czuje, ze masz naprawdę ochotę z tego gówna wyjść ! To fajne :):):) Słuchaj, troszkę inaczej do tego podchodzę bo ja byłam chora na bulimie. Właściwie to rzygałam przez 15 lat. Potrafiłam robiąc to 3 razy dziennie prawie codziennie. Z przerwami kiedy się głodziłam i uprawiałam dużo sportu. Byłam absolutnie Wyczerpana. Czyli dla mnie moje aktualne „napady, mimo tego, ze sa to uważam je za „sukces. Aktualnie w 2012 miałam 2 kryzysy. Jeden w styczniu po świątecznym folgowaniu. I aktualny, „wiosenny... mniej więcej od tygodnia. Mimo tego, ze kryzysy jeszcze sa czuje się dużo silniejsza. Nie czuje się całkowicie wyleczona ale podkreślam, moja terapia jeszcze nie jest zakończona. Zakończył się pierwszy etap mojej terapii czyli ANALIZA tego co nieświadomie o sobie myślę i skąd to się wzięło. Drugi etap, to budowanie siebie na nowo zdając sobie sprawę, ze to co o sobie myślałam, to tylko to, czego mnie o sobie nauczono. Ale to nie jest „prawda. To nie jest to, co w głębi myśli o sobie, moja zdrowa lecz stłamszona psychika. Mój aktualny cel, to traktować siebie, tak jak mnie nigdy nie traktowano czyli dawać sobie miłość; respektować się; troszczyć się o moje emocje; wchodzić w związki, które są dla mnie dobre; odciąć się od ludzi, którzy są toksyczni i maja gdzieś moja osobę i moje szczęście. W moim wypadku, pracuje tez nad tym, żeby cieszyć się sobą i moimi talentami. Do tej pory, nieważne jak dobrze bym czegoś nie zrobiła zawsze byłam z siebie niezadowolona. Wiec w sumie nic nie sprawiało mi przyjemności. I czułam się beznadziejna, gorsza niż inni. Kiedy przeanalizowałam relacje z moimi rodzicami zauważyłam, ze mogłabym im przynieść gwiazdkę z nieba nigdy ich tak prawdziwie, szczerze, entuzjastycznie nie zadowolę !!! Owszem czasem są ze mnie „dumni ale zawsze mam wrażenie, ze nigdy nic nie jest wystarczająco dobre dla nich. Takie nastawienie do swojego dziecka, powoduje, ze mamy ciągle wrażenie, ze nadal potrzebujemy swoich rodziców i tworzy się z nimi TOKSYCZNA więź. Dla nich to dobrze, bo z reguły to są ludzie, którzy są „słabi psychicznie, i nie potrafią dać swoim dzieciom odfrunąć. Nam, nie daje to wiec to możliwości stać się dojrzałymi emocjonalnie osobami. I ciągle czujemy się potrzebujący jak dzieci... ! Nie możemy tego w sobie znieść ... .ze jesteśmy tak potrzebujące ... i jak tylko pojawia się potrzeba emocjonalna ( miłości / intymności / poczucia bezpieczeństwa / czułości) czujemy się słabe i ŻREMY, żeby tylko kurwa tego nie odczuć. Bo wywołuje to okropny STRACH. Lepiej NIC NIE CZUĆ JAK SIĘ OBEŻREMY - NIŻ CZUĆ TEN PRZERAŻAJĄCY STRACH i SMUTEK... ... Ale PRAWDA jest TAKA, ze potrzeby, które odczuwamy są NATURALNE ! Tylko nauczono nas, ze mamy być samowystarczalne, idealne i niepotrzebujące ... Dużo dużo w mojej terapii mówiłam moich emocjach. Tacy ludzie jak my nie umieją mówić o swoich emocjach. Nasi rodzice z reguły nie troszczyli się o to jak się czujemy. Z reguły jak patrzymy się na nasza przeszłość, w końcu odkrywamy, ze czułyśmy się bardzo samotne... ... Ja stałam się grzeczna, cicha dziewczynka, która starała się sprawiać jak najmniej problemów swoim rodzicom. Moja Mama jest osoba „depresyjna jest typem „masochistycznym i „symbiotycznym. Zupełnie nie byłam tego świadoma przez 30 lat ! ... ale moja Mama zawsze wywoływała nie otwarcie, różne kłótnie i później obwiniała mnie i mojego Ojca za to. Ja czułam się winna za jej depresje. Przez 10 lat robiła z siebie ofiarę przychodząc do mnie i użalając się na mojego Ojca. Ja w „obronie mojej Matki kłóciłam się z moim Ojcem jak pies z kotem. To było straszne dla mnie. Byłam kłębem nerwów. Rzygałam wtedy parę razy dziennie... Zamknęłam się w sobie. Nie wychodziłam z domu. Kiedy na terapii, zdałam sobie sprawę z tego, ze to KURWA nie moja pierdolona sprawa oświadczyłam mojej Matce, ze nie chce już słyszeć ani słowa na mojego Ojca. Moja Matka skierowała wtedy swoja złość na mnie. Nagle przez jakiś czas cale zło, które ja spotykało było NAGLE moja wina... już nie Ojca... Mój Ojciec za to kiedy przestałam na niego wrzeszczeć, okazał się dużo fajniejszym facetem, niż wizerunek jego, który kreowała moja Matka. Moi rodzice to bardzo niedojrzali ludzie. Nieodpowiedzialni. Jak są jakieś problemy w domu nie rozwiązuje się ich. Jedyny moment w domu, kiedy jesteśmy razem, niby „bliscy sobie to „DUŻA KOLACJA. Hmm... ... ... ... ... Rodzice moi traktują wychowywanie dzieci, trochę w materialny sposób. Kiedy mówiłam mojej Mamie, ze nie czułam, ze mnie kochała zawsze mówi mi, ze "jak to", przecież kupowała mi dużo zabawek choć nie miała wtedy na nie pieniędzy, mówi mi o tym, ze płaciła za moja szkole, ze wysyłała mnie na wakacje. A co z ciepłem, czułością, poczuciem bezpieczeństwa ??? Ale przez 15 lat, kiedy na kolacje jadłam 10 razy więcej niż oni, a byłam chuda wszyscy zamykali oczy, udawali, ze nie widza bo to „nie była ich sprawa, i nikt nic nie zrobił, żeby mi pomoc. Kiedyś moja Matka znalazła w mojej szafie duży garnek pełen moich rzygów ... ( nie chciałam wtedy robić tego w toalecie, żeby nie usłyszeli ). Udała, ze nic się nie stało ... ... ... Kiedy zostałam zgwałcona, nikt nie zareagował. Kiedy powiedziałam im po 15 latach, ze jestem chora na bulimie i wykrzyczałam mój BÓL powiedzieli mi: - jak mogę tak do nich mówić ... Pisza to wszystko bo jest tylko jedno źródło naszej choroby. Nasze rodziny i ich nastawienie do nas. Ich nastawienie do nas kreuje to co potem my myślimy o sobie. To trudne do zaakceptowania. Dla mnie to było bardzo trudne !!! Przez 2 lata terapii próbowałam zmienić moich rodziców. Ale w końcu zaakceptowałam, ze NIE MOGĘ NA NICH LICZYĆ. Staram się już nie obwiniać moich rodziców. Mieli obydwoje pojebane rodziny ... Czasem pośmiejemy się z czegoś; czasem pogadamy o jakiś nieważnych tematach; czasem jest trochę przyjemnie. I wiem, ze na więcej nie mogę liczyć. Mieszkam teraz za blisko nich. Przebywanie wśród ludzi, którzy nie potrafią czule i ciepło kochać oraz cieszyć się z bliskich relacji jest BARDZO MECZĄCE. Myślę, ze miedzy innymi dlatego mam teraz „napad. Szukam aktualnie mieszkania daleko od nich. Moja terapeutka uważa, ze to bardzo ważny krok. Dlaczego się tak rozpisałam o tym ??? Dlatego, ze chce, żebyście zrozumiały, ze tak naprawdę w głębi was JESTEŚCIE SILNE. Czujecie się słabe, bo wam dano do zrozumienia, ze nie jesteście „ważne. To trudne o zaakceptowania ... Kiedy zaczynamy się leczyć, odkrywamy te wszystkie nieprzyjemne emocje, od których UCIEKAMY JEDZĄC... Ale tylko będąc uczciwe wobec siebie i zapoznając się z nimi możemy stać się w końcu DOROSŁE EMOCJONALNIE.. a nie ZAJADAĆ EMOCJI PRZESTRASZONEGO WEWNĘTRZNEGO DZIECKA... Kiss kobietki ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
GrubAla Zastał Cie taka - i co zrobił ? Nic ... ... ? ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość knb
wlasnie objadam sie chlebem z maslem tak mnie wzięlo ze hej!!!!!i to bialym chlebem 5 kromka leci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Czy uważacie, ze to ważne, żeby pisać tu co jemy ? Może zastanówmy się jakie emocje pojawiają się kiedy zaczynamy odczuwać potrzebę jedzenia... ? To chyba ważniejsze niż nasz "jadłospis"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poprostu mówił ze to przecież takie niezdrowe dla mojej diety itd bla bla... A potem poprostu sie śmiał ze mnie... I właśnie zupełnie zapomniałam ze zjadlam tez prawie całe pudło chalwy z jego kraju nie do dostania tutaj, zły był...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Gdybyś była moja córką... przytuliłabym Cie mocno moocno. Pogłaskała po głowie i powiedziała, ze bardzo Cie kocham. Ze widzę, ze chyba przezywasz trudny okres i chce być przy Tobie i Ci pomoc. ... ... ... Co w tym złego, lub śmiesznego, ze moje dziecko ma problem ? ... Kto tu powinien czuć się zawstydzony swoim zachowaniem ? Nie Ty... Kiss GrubAla kochana :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia
Czy to dziwne, ze czujesz się taka słaba... jeśli chałwa ważniejsza jest niż Twój problem ... ? Dobra kochane... ciepło Was pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiula8824
Witam dziewczyny, mogę dołączyć do waszego topiku? Kiedyś próbowałam założyć swój ale nie było wielu odzewów, wiec zrezygnowałam, a wczoraj przypadkiem weszlam na wasz...trochę czytałam ale nie wszystko jeszcze...doczytam potem Ja mam ten sam problem...jak przychodzi ten moment to nieważne co jem, choć najlepiej żeby to było coś słodkiego lub słonego- o bardzo wyrazistym smaku, pochłaniam wszystko byle by tylko jeść...wtedy czuje się lepiej, ale później poczucie winy wstydu i bezradności...tak jak większość z was wiem o swoim problemie już od jakiegoś czasu, ale wstydzę się komukolwiek powiedzieć, dlatego ostatni raz podejmuję próbę walki z tym świństwem i diety jednocześnie... przygotowywałam się już wcześniej psychicznie do tego...wczoraj pozwoliłam sobie ostatni raz na takie obżarstwo: po południu pochłonęłam -obiad: smażona pierś z kurczaka - okropnie duży kawałek + ziemniaki 2 gałki + surówki 500 gram - 1,5 litra lodów - 2 snikersy - 2 batony musli - kilka kawałków ptasiego mleczka -tabliczka czekolady -2 kanapki z szynką i ogórkiem chyba tyle choć nie jestem pewna, zresztą czy to mało? wszystko to zjadłam między 16 a 20 bo później padłam ale dziś koniec, dieta i zero słodyczy, tzn nie całkowicie sobie odmówie bo wg mnie to głupota bo to co zabronione jeszcze bardziej kusi ale raczej będę unikać słodyczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×