Gość Poważny temat! Napisano Marzec 6, 2012 O Boże:( Czuje w każdej z Was siebie! Dużą część siebie:( Boże:( Czytam wasze słowa ze łzami w oczach... Nie jestem osobą, która płacze, lamentuje, non stop wzrusza się, ale czytając Was mam w sobie takie mocne emocje, odnajduję siebie, wsparcie w jakimś sensie... Wspomniałaś problem z kasą... własnie... ja często myśle, jakby tak przeliczyć na zł. ile kasy już przejadłam...:( Dziewczyny, musimy coś z tym zrobić. Ja uważam, że wszystko tkwi w psychice (i tu TheCherryGirl- spójrz na przewroptność Twoich ywpowiedzi, zresztą, moich też- podchodzimy do tego od strony psychologicznej, zdajemy sobie sprawę z podłoża, ze skutków itd. naszego problemu a jednoczesnie nic z tym nie mozemy zrobic/ nie robimy:( A Twoj chlopak nie zauwaza problemu? Czy moze- nie chce widziec? Ja nigdy nie wymiotowalam, moze dlatego tak to sie odbilo na mojej psychice. Ja mysle, ze u mnie problem tkwi w tym,ze bylam bardzo biednym dzieckiem, ojciec alkoholik, mama harowala na nas, a mnie wychowywala ulica wlasciwie, blok, sasiedzi, wszyscy bylismy jak jedna wielka rodzina... Mysle,ze jedzenie sprawialo mi przyjemnosc, jedyna wowczas i tak wytworzylo sie w mojej psychice coś jak bodźcowanie Pawłowa... Ach. Probowalyscie chodzic do psychologa? MUSIMY WZIAC SIE W GARSC!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 6, 2012 Treningi to dni próbne haha przecież nie o sporcie :D ja i sport to tak śmiesznie brzmi.. :)) A ja raz miałam ze wrócił sie po coś za jakaś chwile do domu a ja już w trakcie nakładania sobie jakiś dziwnych rzeczy na talerz.. Myślałam ze sie spale ze wstydu!! Ale on teraz myśli ze u Polaków to normalne tak mu wytlumaczylam :D ze w Polsce sie je bardzo tłuste i obfite śniadania :D nie może niestety i tak tego pojąć:) bo jemu nie przeszło by takie coś przez gardło.. Niestety dla mnie to normalne, czasami miewam ataki rano i naprawdę potrafię zjeść niesamowite ilości.. A co do mojego związku.. To oszukiwanie samej siebie.. Nie kocham go.. Wiem o tym doskonale. Ja kocham tylko jesc. Nie wiem czy ten związek przetrwa. Nie mam pojęcia. Kochalam kogoś Naprawdę w Polsce, ale ucieklam od tego. Za bardzo mnie znał, nie radzilam sobie z tym. Jak tak piszecie jakie były wasze początki to może i ja co nie co opowiem, nie musicie czytać, poprostu muszę sie wglebic w ten problem. Jak to sie zaczęło.. Chyba od zawsze.. Miałam młodych rodziców, wpadli bardzo młodo, ojciec dzieciak w głowie miał tylko imprezki.. Znikal z domu nie było go po tydzień i dwa.. A ja widziałam jak mama cierpi, gdy wracał.. Chciał jakoś to odkupić, zawsze kupował mi torby słodyczy, chipsow i takich tam nie zdrowych rzeczy.. A ja wtedy zawsze dawałam sie przekupić.. Siadalam i pochlanialam to wszystko i wtedy mu wybaczalam. Jak byłam chora także znosil mi torby ze slodyczami , i traktowalam to wtedy ze sie o mnie troszczy, często udawalam chorobę by moc dostać słodycze.. Zaznaczając jeszcze ze moja rodzina słynie z wielkiej cukierni, więc miałam dostęp do tego.. Potem jak zobaczyłam ze wszystkie dzieci kupują coś w sklepikach tez tak chciałam, ale mama wolała mi zrobić kanapkę więc od najmłodszych lat zaczęłam im kraść pieniądze i kupowalam wszystko! Wszystko co chciałam! Potrafiłam kupic na przerwie 5 paczek dużych chipsow i podjadalam je cała lekcje.. Wtedy nie myślałam o papierkach, zostawaly czasem w plecaku, zawsze miałam awantury skąd mam kasę na to.. Szkoda ze nikt nie zauważył dlaczego jem tyle. Zjadalam wszystko co było w domu, mama po szafach z ubraniami chowala słodycze ale ja wszystko znalazłam!! Czasami Potrafiłam zjeść wszystkie smietany nawet, tak bez niczego.. Czemu oni nie zdali sobie sprawy ze jestem chora?? Zawsze uważali ze mam spust do jedzenia i tendencje do tycia.. Potem już byłam starsza, i zaczęłam jesc w samotności lub np z koleżanka.. W moim życiu także zagoscila bulimia, ale w tym okresie miałam tez próby samobójcze i poprostu trochę siedzialam w zakładzie psychiatrycznym, och pamietam ze tam tez miałam kompanki do jedzenia!! Zarlysmy razem.. Na początku wszystkiego zawsze sie pozbywalysmy ale pózniej ktoś powiedział opiekuna i sie skończyło... Pilnowali nas i bla bla bla.. I w sumie chyba wtedy skończyłam z wymiotowaniem.. Bo zaczęły sie inne problemy.. Alkohol i narkotyki.. Narkotyki Hmm palilam sobie marihuanę i wtedy na legalu mogłam sie najesc, potem miałam "fazę" na grubsze, brałam amfetamine i trzymalam figurę, nie musiałam jesc.. Podobało mi sie to.. Amfetamina, kokaina, extaza.. I alkohol. Naszczescie miałam problem z policja, wszyscy zareagowali ze mogę sie w to wciągnąć (ponieważ ja uważałam ze tylko korzystam z życia i próbuje) tak więc miałam nakaz chodzenia na terapie! Cudowna była ta kobieta! Kochalam ja! Wciąż o niej myśle, nie potrafię o niej zapomnieć.. Niestety ona chyba zapomniała o mnie ( fakt faktem tez mnie uwielbiala, nawet nazwała córkę moim imieniem):) Potem poznałam swoją wielka milosc i moje życie wróciło do "normalności" został jeden nałóg ale raczej zawsze on starał sie mi pomoc, zdrowe diety a potem po kilku latach ucieklam od niego, to była toksyczna milosc.. I już od tamtej pory coraz gorzej zatracam sie w jedzeniu! Przepraszam zanudzilam a jeśli to czytacie myślicie ze jestem jakaś chodząca patologia.. Lecz jestem normalna dziewczyna.. Poprostu miałam dużo problemów, nieradzilam sobie z życiem.. Czasami myśle ze wcale niezaluje tego ze kiedyś jako tak naprawdę mała dziewczynka stałam na tym skrzyżowaniu dróg, i kiedyś mając swoje ukochane dziecko będę potrafiła ja uchronić przed tym strasznym światem.. Będę wiedziała jak sie zachować, jeśli bedzie miała jakiś problem.. Fakt faktem byłam wtedy dzieckiem, za wcześnie to wszystko, byłam sama z tym wszystkim, to była chęć ucieczki i chęć zwrócenia uwagi na siebie.. Zawsze czułam sie taka nie chciana, przy kłótniach z mama często wyrzuciła mi takie słowa (zniszczylas mi życie bo sie urodzilas, ciesz sie ze Cię nie oddalam do domu dziecka) To bardzo bolało, jednak nie mogę nic złego powiedzieć bo była dobra mama tylko chyba nie miałam aż tyle miłości której potrzebowalam, bo mam tez brat, on był takim kochanym oczkiem w ich głowach.. A ja taka sie czułam ze tylko robię im od kiedy jestem same problemy, a i tak maja ich dużo miedzy sobą.. Nie mam patologicznej rodziny, poprostu byli młodzi.. Jednak już nigdy nie będę miała z nimi takiej więzi, owszem jesteśmy przyjaciółmi, rozmawiamy o wszystkim. Ale nigdy nie przeszło mi przez gardło kocham Cię, czy tak podejść poprostu i sie przytulić.. Poprostu traktuje ich jak kolegę i koleżankę.. To smutne, bo może dlatego ze ja potrafię przytulić tylko lodówkę? Aż mi sie smutno zrobiło, zepsulam sobie głowę pisząc o tym, ciekna mi łzy.. Jeszcze nigdy o czymś takim nikomu nie mówiłam.. Chyba bedzie lepiej jak już skończę i tak pewnie tego nikt nie czyta.. Wydaje mi sie ze jestem wyprana z jakichkolwiek uczuć..:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 6, 2012 Przepraszam, zasmiecam tylko forum... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat! Napisano Marzec 6, 2012 GrubAla- ściskam Cię mocno! Wcale nie zaśmiecasz forum! Trzymaj sie, wierzę, że wyjdziemy z tego! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 6, 2012 Bardzo chce, chociaż z jednej strony nie.. Nie wiem już sama, nie widzę innej możliwości odskoczni od życia.. Bo na tym świecie istnieje tylko jedzenie, które pozwala poczuć mi sie bezpiecznie, zaspokoić potrzebę miłości, daje mi wsparcie.. Ale także niszczy mnie.. To najgorszy nałóg! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ZESTAWJUNIOR Napisano Marzec 7, 2012 fajnie znaleźć się wśród osób, które przechodzą to samo, bo nie jest w stanie zrozumieć ten, kto sam na to nie choruje! Ja jestem pgodzona ze swoim nałogiem, u mnie wygląda to tak: że raz w tyg. "zezwalam" sobie na atak, bo odwlekanie go w czasie i tak nic nie daje, i tak musi nastąpic!Raz w tyg. i to daje mi siłę funkcjonować przez 6 dni normalnie! a 7 mogę popłynąć, odstresować się, poczuć" dobrze".nawet jak mam dzień obżarstwa, to jem produkty w miarę zdrowe, czyli chudy nabiał, warzywa. w końcu i tak mi nie zależy co!, byle żreć, i tak nie czuję smaku, a ilości są wielokrotnie większe niż normalnie.Dzięki takiemu podejściu nie tyje:) tyle chociaż dobrego. Problem istnieje, ale ma mniej negatywnych konsekwencji. Wyrzuty sumienia też są, ale jakby mniejsze. Mam nadz. że z czasem uda mi się całkiem wyeliminować napady. A co do metod zastępczych typu, sport inne zajęcia, to u mnie odwlekały atak o 2,3 dni a przez te dni chodziłam sflustrowana i zła, byłam poprostu na "głodzie" . U mnie wygląda to tak, może moja wypowiedź będzie jakąś podpowiedzią dla innych. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988 Napisano Marzec 7, 2012 zestaw, napisz jak wygląda taki "zdrowy" napad? tykasz wtedy słodycze, czy faktycznie tylko warzywa i nabiał? ja też próbuję się zapychać wtedy warzywami, ale chęć na slodkie jest ogromna... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ZESTAWJUNIOR Napisano Marzec 7, 2012 napad wygląda tak jak normalny!tyle że zdrowy:D ja od 2 tyg. nie jem słodyczy wogóle!!!!!zauważyłam że jak wytrwam tydz.bez nich, to już z górki, w tej chwili organizm nawet się nie domaga, tak jakby zapomniał jak smakują!, co cieszy mnie niezmiernie. do tej pory zawsze zaczynało się na jednym cukierku, a kończyło na 2 czekoladach kilku batonach ciastkach, zaresztą znacie to Wszystkie. Dla mnie receptą jest nie jest ich wcale!mam jeszcze kilka zasad których się trzymam, a mianowicie,ostatni posiłek o 19(białkowy)później nic już nie jem, po kolacji myję zęby i to mnie powstrzymuje bardzo skutecznie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat! Napisano Marzec 7, 2012 Znów dziś się czuję rozerwana, dusza mi krwawi... Dziewczyny, co zrobić by pogodzić się z samotnością? Jak żyć? Jak dziś się czujecie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
TheCherryGirl 0 Napisano Marzec 7, 2012 GrubAla bardzo poruszyła mnie Twoja historia...Cieszę się, ze napisałaś. Ale to chyba przede wszystkim dobrze dla Ciebie samej. Z doświadczenia wiem, że aby pogodzić się z przeszłością, trzeba ją rozgrzebać i przepracować... Poważny temat! Ja mieszkam z chłopakiem a i tak jestem cholernie samotna. Tzn. kiedy jestem z nim, mam go obok, jest w miarę ok, czuję się spokojna, jakby zaspokojona...Jednak kiedy tylko wychodzi, zmieniam się. Potrzebuję jakiegoś substytutu jego miłości...Dlatego jem. Ze strachu przed byciem sam na sam ze sobą! Dzisiaj zrobiłam to samo..On wyszedł do pracy, a ja do sklepu..Jem jem i ciągle jestem nienasycona. Mam tą czarną dziurę w sobie, moge wepchac w siebie całe jedzenie świata i nigdy sie nie najem. Chłopak jutro wyjeżdża.Na 4 dni. Jak się o tym dowiedzialam, to sie popłakałam. Nie chcę zostawać tyle sama...Boję się. Próbuję sobie wmowić, że nie będę jadła, że się postaram, ale sama w to nie wierzę... Dzisiaj obudziłam się w nocy z cholernym bólem żołądka, z przeżarcia. Byłam przerażona. I taka strasznie smutna...Pochyliłam sie sama nad sobą, nad tym, co sama sobie robię. A jednak nie byłam w stanie obiecać mojemu ciału, że nigdy więcej go nie skrzywdzę. Naprawdę nie wiem, co musiałoby się stać, żebym była w stanie z czystym sercem powiedzieć: "Nigdy więcej tego nie zrobię." Za każdym razem kiedy się objadam jest coraz gorzej, tzn. czuję sie coraz gorzej. I dalej nie potrafię przestać, dalej to robię. Zaczęłam tyć, czuję, jak się powiększam. A jednak dalej w to brnę. Tak, jest w tym przewrotność. Ogromna. Świadomie siebie krzywdzę, ściągam na siebie zle samopoczucie, przygnębienie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988 Napisano Marzec 7, 2012 cherry girl, Twoje napady ilosciowo nie sa az takie obfite, takze kochana, spokojnie.widze jednak ze sa to glownie slodycze? jak dzis twoj napad wygladal? sprobuj zaplanowac jadlospis na te 4 dni. zaplanuj 3 glowne posilki i pozwol sobie na 2 przekąski slodkie w ciagu dnia, zeby cukier podniesc. i znajdz sobie konecznei zajecie na te dni. z dosiwadczenia swojego moge powiedziec, ze ja mam napady gdy... sie nudzę :| ostatnio przeczytalam ksiazke, bylo juz za pozno by isc do bibilioteki, nie mialam nic nowego w domu, na serial ochoty nie mialam wiec zjadlam sobie czekolade i paczke wafelkow. jadlam to chyba z 1 h, ale jakos tak zabijalam czas serfujac po necie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat! Napisano Marzec 7, 2012 TheCherryGirl- :( Czy Twoj chlopak wie o Towim problemie? Jestes bardzo madra, wrazliwa osoba. Nie wiem jak Ci pomoc, myslalas kiedys nad tym, co by Ci pomoglo? To uzaleznienie, jak narkotyki, alkohol... :(:(:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 7, 2012 Znam te bóle kochana.. Ja nabawilam sie wrzodow żołądka.. Czasami jak mój żołądek nie wytrzymuje dostaje bardzooooo wysokiej temperatury pomieszanej razem z bolami.. Nie mogę sie podnieść. Czasami jak wiem ze będę miała atak poprostu biorę wcześniej tabletki na żołądek i nic mnie nie boli.. Zawsze rodzina sie ze mnie śmiała, czasami widzieli jak zamawialismy kfc, brałam tabletki i zabieralam sie za robotę.. Nie wiem czemu ale ja mam zawsze akcje bardziej na fastfoody.. Moje zamawianie Przeciętne z kfc jeśli byłam sama w domu wyglądało mniej wiecej tak: Cały pojemnik hot wings, oczywiscie ostro, bardzo ostro! Tam mniej wiecej ze 30 sztuk. 3 razy duze frytki. 3 Kanapki z plackow ziemniaczanych z serem. Za salatkami nie przepadam ale I tak zjadalam. Litry coli I duzo sosow.. Czekajac na dostawe podjadalam co mialam w domu. A I po takim jedzonku dopiero przychodzila ochota na slodkie. Zazwyczaj Jesli mam ochote na slodkie to zjadam puszkę mleczka zageszczonego slodzonego... Tak wyglądało moje menu na samotne wieczory.. Teraz już nie praktykuje, kończyło sie na potwornych bólach i było mi bardzo nie dobrze.. Ale z tabletkami na żołądek jakoś dawałam radę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
TheCherryGirl 0 Napisano Marzec 8, 2012 kajjja1988 :) Tak, w porównaniu do niektórych napadów, o których czytałam w internecie to nie jest tak źle. Tym niemniej licząc kalorie, które zjadłam, łapię się za głowę...Ostatnio dochodzi to do ok.3 000 kcal. Głownie ciastka i czekolada. Jak się nie najem tych słodyczy to mnie nosi, trzęsę się w środku, jak narkoman! Kiedyś, jak planowałam sobie posiłki i jadłam regularnie, to nie miałam napadów. Ale wtedy miałam silną motywację. Teraz mi jej brak, po prostu jakos tak żyję bez celu... I tu masz rację, że napady powoduje NUDA, u mnie rozumiana jako brak celu..Kiedy nie mam co ze sobą zrobić, po prostu jem. Ogólnie jedzenie stało się dla mnie uniwersalną ucieczką od wszystkiego. Od bólu, samotności, samej siebie. Takie panaceum na wszystko... Poważny temat! Tak, on wie. Wielokrotnie wypłakiwałam mu się w rękach, kiedy jedzenie znów mnie pokonało. Tzn. nie wie, jakie ilości pochłaniam, ale zna mniej więcej problem-wie dlaczego jem, powiedziałam mu też, że jem kiedy go nie ma, chodzę do sklepu, kupuje żarcie i pochłaniam w domu. Niestety nie jestem w stanie poinformować go o ilościach, jakie spożywam...Czasami to takie szopki odwalam...On bardzo lubi słodycze, więc w szafie jest ich dużo (kiedyś proponował mi, że będzie je chował, ale się nie zgodziłam, powiedziałam, że jak będę chciała jeść to pójde do sklepu i kupię ;) )...No więc ja jem te jego słodycze, np. pół paczki chipsów, tyle ile zostało, a potem idę i kupuję nową paczke i robię "podmianke", żeby się nie domyślił, że zjadłam JEGO słodycze...OMG. Kiedyś zrobiłam tak z jego czekoladowym jogurtem, potem chciałam go odkupić, idę do sklepu, patrzę, a tam NIE MA tego co on zawsze je! Ale się nastresowalam..Na szczęscie się nie domyślił podmianki xD Pytasz, co by mi pomogło...Chyba pokochanie siebie.Chciałabym traktować siebie z miłością, być dobra dla siebie. W codziennym życiu codziennych sprawach. Bo na razie traktuje siebie jak kat i jest to dla mnie 'normalne', tak się nauczyłam. W moim umysle silnie zakodowana jest tendencja do -krytykowania siebie -obwiniania siebie za wszystkie niedociągnięcia /np.jak mojemu chłopakowi nie smakuje posiłek, mimo, że się b.starałam/ -wyrzucania sobie słabości, wrażliwości, ogólnie tego, że CZUJE i MAM POTRZEBY... No i podniesienie samooceny i wiary we własna skuteczność...Jeżelibym uwierzyła, że jestem ok, że to, że nie jestem idealna nie znaczy, że nie mam prawa do życia..Bo tak do siebie własnie podchodzę...Jestem perfekcjonistka, każdy błąd, niedociągnięcie cholernie mnie boli, boję się krytyki i oceniania. Wydaje mi sie, że wszystkie jestesmy wrażliwe. I wszystkie potrzebujemy tej Miłosci WŁASNEJ, potrzebujemy kochać same siebie bez względu na wszystko. Może wtedy udałoby się nam zapełnić te dziury w sercach i poczułybyśmy się w końcu PEŁNE, bez potrzeby obzerania się? GrubAla Mnie zastanawia tylko jedna rzecz...Dlaczego jemy nawet jak juz chce nam się zygać i zoladek pęka??? Dla mnie TA rzecz jest najbardziej niezrozumiała..Większość ludzi kiedy je, je do momentu napchania się, ale nie przeżarcia, czyli dalej dobrze czują się sami ze sobą, sa najedzeni ale nie umieraja z bólu i mdłości...A my jemy do momentu TOTALNEGO przeżarcia...Moja teoria jest taka, że ja chcę siebie ukarać. Więc jedzenie automatycznie staje sie dla mnie przyjemnością /na początku kiedy jem rozładowuje napięcie, czuję się bezpiecznie i dobrze/ a potem karą /za to,że pozwoliłam sobie znowu na zarcie, że zjadłam duzo, że jestem słaba itp/ A co do fast foodów to też miałam takie epizody...Tylko zdychałam już po pierwszym zestawie...Czyli jakaś duza kanapka i frytki i cola, do tego jakieś McFlurry...Boze, pamiętam to jak dzis, leżałam na łozku i modliłam sie,zeby umrzeć, bo to jedzenie uniemożliwiało mi oddychanie..Albo płakałam z bezsilności i strachu...Widząc tego potwora w sobie, to zwierze. Wielokrotnie mi się to zdarzyło. Wielokrotnie obiecywałam sobie, że nigdy więcej tak się nie upodlę. I następnego dnia szłam i robiłam to samo, wiedząc, że będę cierpieć, że zaraz ten posiłek będę chciała wyżygać. Taka pojebana logika ja pierdole... :/ Jak sie dzisiaj czujecie? Ja jak samotne dziecko zostawione same sobie. I nie mam pojęcia jak się sobą zaopiekować...Dlatego piszę tutaj, żeby przynajmniej przez chwilę poczuć się częścią czegoś, blisko kogoś, kto ma taki sam problem co ja... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
TheCherryGirl 0 Napisano Marzec 8, 2012 http://www.youtube.com/watch?v=QI44Y2psqUk Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 8, 2012 No ja dziś w domu i już mnie zbiera na glody.. Pojadlabym i dalej spać.. A No i oczywiście mam dziś w głowie ze jak będę szła tam gdzie mam iść, to będę miła taki sklep z Polska żywnością i myśle ze nakupuje sobie serowych chitosow i mleczko.. Aż mi sie nie chce siedzieć tak sama ze sobą, Czuje ze jestem w dwóch osobach.. W głowie gadają mi dwie osoby, ze tak powiem ze one sie kłócą.. I nie tylko w kwesti jedzenia.. Ale słyszę ze one kłócą sie o wszystko.. Jedna jest dobra, pełna miłości i zaufania ale smutna.. A druga jest zła, zazdrosna i pełna nienawiści.. Ale jeszcze nie wiem która chce jesc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
TheCherryGirl 0 Napisano Marzec 9, 2012 GrubAla tak jakbyś mnie opisywała ;) "Nie chce mi się siedzieć samej ze soba", "Są nas dwie".... Jak u Was? Ja od wczoraj planowałam zrobić sobie 4 dni bez jedzenia, takie odtrucie. Stwierdziłam, że skoro mojego ukochanego nie ma w domu to jakoś to wykorzystam i może przeprowadzę detoks ;) I powiem Wam, że nawet uwierzyłam w to, że się uda. Jednak kiedy pojawiły się wątpliwości, od razu wielki napad...Zjadłam chyba z tonę kremu czekoladowego z chlebem lub waflami ryżowymi, no i ogólnie chodziłam za jedzeniem, czułam się po prostu NIENAŻARTA. Zawsze muszę przesadzić w jedną albo drugą stronę...Przeraziło mnie to, co ze sobą robię-odczułam bardzo wyraźne objawy "przedawkowania" cukru-przyspieszone bicie serca, drgawki, napady gorąca, duszności...Jednak zrobiłam jakiś krok do przodu bo zmotywowałam się do wyjścia na spacer, przeszłam chyba z pół wybrzeża Barcelony...A teraz zjadłam zdrowy posiłek, duszoną cukinię. Czułam głód i fizjologiczną potrzebę zjedzenia czegoś,ale chciałam sobie odmówić, ukarać siebie. Mam z tym problem....Mój ośrodek głodu-sytości jest kompletnie popierdolony i nie wie co ma robić...Tak naprawdę to ja nie znam siebie kompletnie, mam duży problem z rozróznieniem kiedy jestem NAPRAWDĘ głodna, a kiedy nie...No i przekłada sie to potem na napady. Chciałabym to uregulować, zacząć jeść regularnie. Kurcze no...Chciałabym być po prostu dobra dla siebie, robić to, co jest dla mnie dobre i zacząć siebie doceniać..Tak cholernie trudno jest mi pochwalić siebie za coś, poczuć się dumną z samej siebie. Dzisiaj łaziłam przez 3h a i tak nie jestem w stanie sobie za to podziękować, jakoś tak siebie pogłaskać.. :( Piszcie, jak się czujecie. Czekam na Wasze posty. Dobranoc Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
ag77 0 Napisano Marzec 9, 2012 Przeczytałam ten wątek, mnie udało sie uciec od kompulsywnego jedzenia. Jak? Dobry psychiatra lub psycholog. Same możecie nie dać rady. Nie jadlam albo umieralam z przejedzenia, wymiotowalam. Udało sie, tez dzięki lekom, glownie jednemu. Pozdrawiam was Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajjja1988 Napisano Marzec 9, 2012 a czy wy tez macie tak, ze nie lubicie jesc w towarzystwie? ja nie znosze wspolnych posilkow... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość jdgdghgb Napisano Marzec 9, 2012 czesc dziewczyny czytam Was od czasu do czasu ale nigdy nie napisalam. mialam problem z kompulsami, i udalo mi sie wyjsc na dosc dlugo, niestety wszystkow wrocilo i znowu nie moge sie pozbierac. tez nie cierpie jesc w towarzystwie, tez mie to nurtuje dlaczego mimo ze wszystko mnie boli to wciaz jem??? ruszac sie nie moge, czasem mam takie trudnosci z oddychaniem ze boje sie ze umre w czasie snu, jesli juz w ogole zasne... zalosne... nie mowiac juz o wielkiej opuchliznie na twarzy nastepnego dnia i calym obrzeknietym ciele... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 9, 2012 Rozumiem was, mnie przeraża myśl o tym ze np muszę iść na wesele... Nawet gdybym chciała coś zjeść, to nie mogę.. Ręce mi sie tak trzęsą ze potrafię wylewać sobie po twarzy.. Więc nie jem nic.. A na drugi dzien tak bardzo żałuje ze nie jadłam tych dobrych rzeczy..:D Co u was?:) U mnie.. Wczoraj bez napadu.. Miał byc ale, poszłam do sklepu i chodziłam jak zaczarowana i wydałal wszystkie pieniądze na dodatki.. Typu okulary, opaski itd :D nawet nie chciało mi sie potem jesc, może tez dlatego ze przymierzalam ciuchy :( I o dziwo byłam w sklepie polski, i kupiłam tylko zdrowe rzeczy :) Poprostu zajelam sobie jakoś czas, i mnie nie ciągnęło :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat! Napisano Marzec 9, 2012 Trzymajcie się dziewczyny! U mnie średnio... Co u Was, jak samopoczucie? Pozdrawiam mocno i zyczę dobrego weekendu! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 9, 2012 Postęp !!!! Jestem dumna z dzisiejszego dnia, Siedzę cały dzien w domu, i tak mi przysla ochota sie poprostu najesc jak świnia.. Wyszłam szybko do sklepu, szlam tak szybko jak zaczarowana, myślałam sobie ile paczek sobie kupię chipsow i co jeszcze, i nagle pod sklepem dostałam olśnienia.. Mówię sobie, ale po co? Przecież wcale nie muszę tego jesc i wróciłam sie do domu i kupiłam dwie nektarynki:) Byłam o krok od tego, i udało sie :)) Jak u was? Pozdrawiam, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Poważny temat! Napisano Marzec 9, 2012 Gratuluję Ci:) Jesteś dzielna! Ja w miarę, zjadłam do 19 kolację, to już sukces, poćwiczyłam, to drugi sukces:) Czyli w tym tygodniu dobrze sie trzymałam, nie jak świnka:) Trzymam za nas kciuki!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GrubAla 0 Napisano Marzec 10, 2012 Gratulacje I dla Ciebie:) ja musze teraz wprowadzic pewne Zmiany..:) Zdrowe jedzenie, cwiczenia I brak kolacji.. Moze wtedy waga spadnie.. Milego dnia:):* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
MARYSKA23 0 Napisano Marzec 10, 2012 hej dziewczyny mam chyba to samo ciągle bym coś jadła.np.zjem obiad konkretny z dokładką a po 15-stu minutach mam taką ochotę na słodkie że mało nie zwariuję jeżeli nie mam nic w domu to biorę się i piekę ciasto które zjadam w ciągu dnia a w między czasie jeszcze coś obrócę bo jak ja to mówię mam ochotę na inne smaki.mam 162 i ważę 72kilo nie wygląda to najlepiej i muszę coś z sobą zrobić.zjadłam tylko bułkę i normalnie już bym coś futrowała,ale muszę się powstrzymać tylko jak długo godzine lub dwie a potem dalej to samo a jak już pękam to zawsze sobie mówię że to ostatni raz i tak w kółko.co zrobić?poradzę sobie sama czy potrzebuję pomocy? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
TheCherryGirl 0 Napisano Marzec 10, 2012 GrubAla, Poważny temat! BRAWO :) Naprawde fajnie przeczytać, że mozecie jakieś postępy zanotować. To dla mnie bardzo pozytywne i pozytywnie mnie nastraja na dzisiejszy dzien.. GrubAla Ja wielokrotnie byłam na właśnie w takiej sytuacji, że szłam do sklepu jak w transie, a potem nagle ZONK...PO CO ja tam w ogole ide? Przecież nawet nie mam ochoty na to jedzenie! Nawet nie jestem glodna. Ale zazwyczaj coś mnie popychało dalej i tłumiłam te myśli, WMAWIAJĄC SOBIE, że przeciez JA TEGO POTRZEBUJE, jestem uzależniona...Czyli tak jakby to moje przyzwyczajenie brało górę, wybierałam coś , co już znam. Przecież wybór "wolności" i niejedzenia byłby czymś nowym,nieznanym, wolałam więc wybrać to, co już znam: przygnębienie po zjedzeniu, poczucie winy, te myśli, że jestem gruba itp.... Ja jestem na krawędzi, tzn. coś się we mnie budzi i czasami rezygnuję z jedzenia, czasami ulegam...ale zawsze się staram siebie obserwować i siebie nie wyłączać, chociaż czasami jest to naprawdę trudne...Mam po prostu ochotę uciec w żarcie, bo to mi się dobrze kojarzy-ze spokojem, poczuciem bezpieczeństwa, schronieniem. Teraz jednak staram się myśleć też o przyszości i przeszłości, czyli: jak się będę czuła po jak się czułam przedtem kiedy jadłam pod wpływem uczuć ile kalorii zjem Czasami jednak mój system TURN OFF bez mojej woli, po prostu "zasypiam" i budzę się jakiś czas potem z papierkami w rękach i z ta przygniatającą świadomoscia, co właśnie wpieprzyłam... MARYSKA23 Znam doskonale to, o czym mówisz...To uczucie głodu, "ssania"..Ale niestety nie jestem w stanie Ci podać jednej, uniwersalnej rady. Może Twoje posiłki nie są odpowiednio zbilansowane, czyli jesz coś ale Twoje ciało nie wie,że dostało posiłek? Może potrzebujesz czegoś bardziej treściwego, np. oliwy z oliwek, jakiegoś dobrego tłuszczu? Ciało musi "czuć", że dostało pożywienie, a do tego niezbędny jest tłuszcz. Jest udowodnione naukowo, że kiedy jemy węglowodany (chleb, cukier, owoce itp), to ciało wcale nie czuje się "pełne" i możemy jesc do usranej smierci i tak się nie najemy. Potrzeba czegoś "tresciwego":bialko, warzywa, tłuszcz....No a jeżeli POMIMO jedzenia "dobrego" pożywienia nadal czujesz się głodna, to raczej na pewno będzie jedzenie kompulsywne, emocjonalne... Jak dzisiaj u Was?:) PZDR Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia Napisano Marzec 10, 2012 Kochane dziewczyny... Rany,wpadłam na ten topik wczoraj. I czytałam Was z wielkim wzruszeniem. Nie będę ( na razie przynajmniej ) rozpisywać się dłużej o mojej historii . Chce Wam tylko powiedzieć, ze za mną 15 lat bulimii. Trochę inaczej niż kompulsy bo wymiotowałam ale stan ducha dokładnie taki sam jak to co opisujecie o sobie.. :(:(:( Z bulimia było o tyle okropnie, ze byłam tak słaba po wymiotach, ze już nie mogłam czasem nawet wstać z łóżka przed popołudniem. Dziewczyny - jestem po 2-letniej terapii indywidualnej z przekochana madra terapeutka, która specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania. W mojej terapii zrozumiałam pełno rzeczy,miedzy innymi to DLACZEGO SIEBIE NIE KOCHAM i NIE SZANUJE. Kiedy się przejadamy chcemy zajechać jakieś duże EMOCJE, które wydaja nam się nieświadomie tak potężne, ze nie umiemy stawić im czoła. Po PRZEJEDZENIU na chwile nie czujemy NIC. Zastanawiałam się nad sobą przed 15 lat codziennie - tak jak Wy tutaj ( robicie taka autoanalizę ). Mnie autoanaliza NIC nie przyniosła. Dopiero jak ktoś z zewnątrz pomógł mi żądając mi dobre pytania, zrozumiałam, ze moja rodzina wcale nie jest taka "normalna" jak mi się wydawało. Zrozumiałam, ze ZŁOŚĆ i SMUTEK, które odczuwam i które KIEROWAŁAM PRZECIWKO SOBIE ( napady obżarstwa ) były tak naprawdę złością skierowana do moich rodziców. Uwolniłam ta złość. Poznałam ja ! Bylo trochę hardcorowo przez kilka miesięcy z moimi rodzicami. Ze starającej się, uśmiechniętej, zamkniętej w sobie córeczki stałam się wkurwiona córką pełną wyrzutów. Udało mi poznac się PRAWDZIWA NATURE mojej złości i mojego smutku. Nie ma co, nie było to mile dla nikogo... ale to była moja PRAWDA. Potem uspokoiłam się. Wybaczyłam rodzicom. Oni sami nie mieli wspierających, opiekuńczych, kochanych rodziców ( jak matka może śmiać się z córki, ze ta jest grubsza od niej ?? ). Kiedy uwolniła się prawdziwa natura mojej agresji przestałam kierować ja na siebie i bulimia ZACZĘŁA ZNIKAĆ. Po drodze przestałam wymiotować i wpadłam trochę jak Wy - w kompulsy. Mam ich coraz mniej. z 5 w miesiącu. z każdym miesiącem coraz mniej. I staram się nie obwiniać wtedy siebie za to. są tez dużo mniejsze niż kiedyś. kiedyś spokojnie z 10.000 kcal. teraz może z 2000. To ciężka praca. Praca, żeby zbudować siebie na nowo. Rodzice nie umieli na tyle dać mi poczucia bezpieczeństwa oraz miłości, żebym czuła się fajna, szczęśliwą osoba. Ale kiedy zacznie się pracować z terapeuta, okazuje się, ze można to poczucie własnej wartości zacząć budować samemu. Jesteście jeszcze młode ( większość z was chyba jeszcze na studiach z tego co czytam ). Nie traćcie czasu na radzenie sobie samemu z taka ogromna doza negatywnych EMOCJI. One was zżerają ... męczą ... dołują... obwiniają ... Byłam najpierw na terapii grupowej. Płaciłam komiczne pieniądze. Nic mi to nie dało. Potem miałam okres totalnego załamania. Psychiatra stwierdził u mnie depresje. Powiedział, ze będę prawdopodobnie brać lekarstwa antydepresyjne do końca życia. Brałam Prozac przez 6 miesięcy i rzuciłam to gówno. Stłumiło to moje emocje ale czułam się jak warzywo !!! Juz nawet seksu mi się nie chciało... PRZECIĘTNA TERAPIA INDYWIDUALNA trwa około 2 lat. Sam terapeuta musi przejść swoja własną terapie, przez taki właśnie okres, żeby moc praktykować. Daje super efekty. Teraz są terapeuci, którzy specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania. Takich szukajcie. Ja spotkałam 3 terapeutów zanim wpadłam na moja kochana terapeutkę. :) Nie kapitulujcie. Jeśli jeden Wam się nie spodoba, spróbujcie znaleźć innego. Możecie poprosić waszych rodziców o pomoc finansowa w terapii ! Ja opowiedziałam wszystko moim rodzicom... po 15 latach UDAWANIA. Pomogli mi finansować moja terapie na początku. Moja historia jest hardcorowa, miałam za soba 15 lat udawania i rzygania. Im krócej to u was trwa tym łatwiej będzie wam zacząć z tego wychodzić. Nie siedźcie same z całym tym balastem na waszych żołądkach ... Wystarczy wygooglowac "terapeuta zaburzenia odżywiania" i pobuszować, żeby znaleźć pomoc dla siebie. Ta będzie jakiś bardo duży krok, żeby ukazać dla siebie samej szacunek :):) Relacje z moimi rodzicami ułożyły się. Moja terapia ma się ku końcowi. Acha ... próbowałam również głodówki. Zawsze po niej,, ZAWSZE.. !!!! są jeszcze większe kompulsy .. Nie polecam... Jesteście warte tego, żeby odżywiać wasze ciało zdrowo i cieszyć się sobą. Gdzieś w Was siedzi normalna zdrowa psychika, która chce cieszyć się życiem. Zapoznajcie się z nią ... :) Myślę o Was ciepło :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Delilia Napisano Marzec 10, 2012 Kurcze nie mam polskich znaków na kompie i słownikiem wpisałam parę błędnych wyrazów ;) Kiedy się przejadamy chcemy ZAJESC a nie zajechać.. ktoś z zewnątrz pomógł mi ZADAJĄC a nie żądając, Płaciłam KOSMICZNE a nie komiczne. Trzymam za Was kciuki i ciesze się, ze wpadłam na ten topik. Fajnie piszecie. Osoby z problemami odżywiania to z reguły bardzo ciekawe, wrażliwe osoby. Jak tylko poczują się silniejsze to maja duży potencjał do wykorzystania :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość niekoniecznie, czasem Napisano Marzec 10, 2012 wg teorii autorki, anorektyczka ktora skusi sie na liśc sałaty i potem czuje sie winna tez ma problem z kompulsami... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach