Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kimczi

tak od soboty...

Polecane posty

Hej! Kiniutka- nie moze byc Ci glupoio, bo kazdej z nas zdarza sie poplynac :) Jakby nie patrzec ja nadrobilam 5-6 kg, wiec nie zamartwiaj sie tylko walczymy dalej. A ze czasem zdarzy sie gorszy dzien lub kilka dni- trudno. Wiadomo lepiej jest bez nich, ale jestesmy tylko ludzmi :) Fajnie, ze wybierasz sie do dietetyka- napisz jak wrazenia :) Papryczka- ja tez nie umiem plywac! Od dziecka mialam z tym klopoty. W podstawowce tata chodzil jako opiekun z moja klasa na basen, ale wszelkie proby nauczenia mnie plywania konczyly sie placzem. To samo z ratownikami. Kiedys chodzilam co tydzien z kolezanka na basen (jeszcze w gimnazjum). Ona tez nie umiala plywac (nadal nie umie) i nie wstydzilysmy sie isc po deske do plywania :) Teraz moj chlopak stiwerdzil, ze nauczy mnie plywac, bo on plywa bardzo dobrze. Ja mam tak, ze po prostu boje sie wody. Panikuje i juz. Poza tym kompletnie nie umiem oddychac, kiedy "plyne". Zawsze wciagam nosem wode i jest panika. Ba! Ja nawet pod prysznicem, kiedy chce umyc twarz zatykam sobie nos! Moze jednak kiedys sie przekonam, ale jeszcze dluuuga droga przede mna. Moj chlopak stwierdzil, ze kupi mi zatyczke na nos i dzieki temu latwiej sie naucze plywac, bo on wlasnie tak sie nauczyl. Nie wiem czy bedzie to pomocne, ale jak juz sie zdecyduje isc na basen to zobacze (poki co moim pretekstem jest brak kostiumu). Powiem Ci, ze ja nigdy sie nie znalam na rozmarach jeansow, wiec w sumie nie wiem jaki to rozmiar 29 itd. :) Ale fajnie, ze sa mniejsze. A co do lekcji!!!! Myslalam, ze wczoraj rozmiose doslownie wszystko. Godzina 18.45! Ja z wywieszonym (wiadomo) wpadam do domu po tym tankowaniu. Ogarniam ostatnie rzeczy, ktore gdzies tam sie walaly. Czekam na nia i co? Nie przyszla!!!! No cholera jasna mnie wziela. Znowu nic ani telefonu ani smsa- nic!!! Ja do niej nie dzwonilam, bo i tak by nie odebrala. JEzeli ona bedzie miala czelnosc zadzwonic lub napisac jeszcze raz to powiem jej co o tym wszystkim mysle. Znalazlam wczoraj takiego chlopaka. Wydaje sie, ze jest kompetenty, bo po pierwsze napisal ksiazke i uczy wedlug niej, ale jak nie chcesz to nie, a po drugie ma swoja strone internetowa, wiec brzmi to i wyglada powaznie. Tej dziewczyny nawet nie chce na oczy widziec. 3 razy pod rzad nie przyszla i tylko raz dala znac, ale i tak w czasie kiedy powinna juz byc. Ja poki co uciekam, bo niedlugo przychodza znajomi. Ale moze jeszcze wpadne na chwile, a jesli nie to na pewno jutro rano! Paaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór :) W sumie nie mam dziś najlepszych wieści, ale cieszy mnie fakt, że nie zaliczyłam takiego ciągu jedzenia jak przedwczoraj i potrafię pozytywnie myśleć (pewnie dzięki temu, że się nie ważę), co więcej już nic więcej nie jem, bo wiem, że jest dieta i jutro znów będzie dzień, który będę chciała, by był taki piękny jak wczoraj. Dzisiaj popłynęłam w czasie gotowania obiadu, bo zawzięcie nic nie tykałam, mimo głodu, dopóki nie zauważyłam makaronu. Zjadłam odrobinkę - tak dla smaku. Później się wciągnęłam i tak się nim zapchałam, że ledwo wcisnęłam w siebie obiad. Ale mało tego jak już zjadłam ten makaron, to uznałam, że nie ma sensu odkładać sobie wafelków i jakiś tam czekoladek miętowych na kiedy indziej (mama oczywiście się z tym rozłożyła jak gotowałam), tylko zjem od razu. Zjadłam 5 wafelków (Pryncypałki, czy jakoś tak, mega kaloryczne) i na pewno więcej niż 10 tych "czekoladek" miętowych. W gruncie rzeczy to takie jakby paluszki czekoladowo - miętowe, ale też dosyć kaloryczne. Poza tym zjadłam dziś na śniadanie bułeczkę z ziarnami z salami i wędzonką oraz parówkę z ketchupem, zaraz później wafelki z tej krajanki co wczoraj (początkowo 5 sztuk różnych rodzajów, później dojadłam 2 pozostałe + 1 wafelek w czekoladzie) no i jeszcze Danio brzoskwiniowe ;/ Później ten makaron, wafelki i czekoladki, no i na koniec obiad, czyli sporą miseczkę zupy krem pieczarkowej (na śmietanie) i chyba 5 grzanek o smaku czosnku i pietruszki (jedna ma 70kcal ;/). Ruszam zaraz jak chwilę odetchnę posprzątać podłogę w pokoju, a tak ok. 21 może zmobilizuję się na godzinkę aerobiku. Już nawet nie wierzę, że jest możliwość spalenia tylu kalorii, żebym chociaż na 1500 kcal wyszła, ale chcę poćwiczyć dla własnej satysfakcji i odczucia, że jednak nadal jestem na diecie u się nie poddałam! Też bym z chęcią poradziła się dietetyka w kwestiach diety (wiadomo zawsze łatwiej jak ktoś Cię regularnie kontroluję), ale niestety póki co mnie na takie "szaleństwa" nie stać, więc muszę radzić sobie sama :D kimczi - ja nawet chciałabym się nauczyć pływać, choć kiedyś się przed tym wzbraniałam, ale potrzebowałabym czasu i cierpliwego nauczyciela, a już tyle znajomych się oferowało i nawet na basen z nimi nie dotarłam ha ha Ale wody na twarz to ja też nie lubię, więc nie jesteś sama :) Z tymi jeansami sama nie wiem jak to wypada, ale raz jest ta "profesjonalna" rozmiarówka, a raz standardowa. Wydaje mi się, że standardowe 40 w przypadku spodni wypada tak jak 31 jeansowe, ale tylko takie moje spostrzeżenie :) No a z tą dziewczyną!!! Masakra... Ja nie wiem jak można być tak niesłownym i nieodpowiedzialnym. Dobrze, że zmieniliście nauczyciela, bo przecież ile można pozwalać sobie na taki brak szacunku, a to że w ogóle nie daje wcześniej znać to już w ogóle bezczelność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Papryczka ja Cie podziwiam, za te cwiczenia! Jak uczylam sie do egzaminow i zjadlam cos kalorycznego to tez wskakiwalam na steper, o dreczyly mnie wyrzuty sumienia. Teraz niestety z powodu wago do jakiej doszlam musze zaczynac "cale myslenie dietowe" od nowa. Ale to nic wazne, zeby znowu sie pojawilo. Wczoraj posiedzielismy ze znajomymi. Zjadlam sporo sushi, bo zrobilismy go na prawde duzo. Juz myslalam, ze nic z tego, bo ryz zapomnialam przykrecic ryz, a nie moze byc w gotujacej sie wodzie, ale na szczescie nic mu nie bylo. Kolezanka przyniosla jeszcze takie "kule". Tutaj sprzedaja ja caly grudzien. Cos takiego jak nasze paczki, ale sa ciezsze i jakies bardziej zbite- zjadlam 2. Teraz wlasnie wrocilismy od znajomych, bo zaproponowali, zebysmy wpadli na kawke i ciasto. Tak wiec zjadlam kawalek jablecznika w ramach "sniadania". Dzis na obiad tylko zupa pieczarkowa i na tym chyba dzien zakocze. Tak sobie dzis myslalam, kiedy sie tu zwazyc. Postanowilam, ze "ten dzien" bedzie 1go pazdzienika. W takim razie mam 2 tygodnie, zeby zgubic chociaz 2 kg i mam nadzieje zobaczyc 50kg (najlepiej 49). Z ta dziewczyna to tragedia. Wkurzona jestem do teraz. Zadzwonilam dzisiaj do tego chlopaka. Odebrala jego zona, bo on mial wlasnie lekcje i powiedzialam jej, ze napisze maila. Mail wyslany i czekam na odpowiedz. Mam nadzieje, ze nas "wezmie" i jakos to wszystko sie ruszy. Wiadomo, ze slowek itd, moge i raczej musze uczyc sie sama, ale rozmawiac sama ze soba nie bede. Poza tym nawet gdybysmy rozmawiali we dwoje to i tak nie wylapiemy wszystkich bledow, a nauczyc sie jezyka ze zlymi nawykami to najgorsze co moze byc, bo pozniej ciezko sie ich pozbyc. Poki co musze czekac na odpowiedz. Ja zmykam sie farbowac, bo odkladalam juz to chyba miesiac i nie moge patrzec na swoje wlosy. Przez to, ze wczoraj bylam w pracy jakos nie odczulam w ogole tego weekendu. Napisze jeszcze maile do szkoly i troche poleniuchuje, zeby zebrac sily na kolejny tydzien. Trzymajcie sie i do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej :) U mnie dziś pozytywny dzień. Co prawda jestem teraz objedzona, więc jakoś ciężko mi uwierzyć, że faktycznie było ok, ale ćwiczyłam :) Może najpierw moje menu: śniadanie 1 - 1 i pół kajzerki z salami, wędzonką i szprotem w sosie pomidorowym, latte karmelowe śniadanie 2 - 2 śliwki (jakieś takie zielone, większe niż węgierki), tiramisu takie w kubeczki (tylko 200kcal) przekąska - 2 parówki z ketchupem obiadokolacja - kilka wafelków przełożonych dżemem jeżynowym (w sumie to jeszcze jak czekałam za ryżem zjadłam), cały woreczek ryżu (więc 360kcal już z tego tytułu wpadło) z jabłkiem prażonym ze słoika Na tym planuję zakończyć, chciałabym jeszcze tak ok. 21 pobiegać chociaż z 15minut, a najlepiej 30. Wczoraj oczywiście nie ćwiczyłam, zmobilizowałam się tylko do pozamiatania podłogi. A dzisiaj rano trochę sprzątałam w kuchni, później spacerek do sklepu po te jabłka (ok. 30 min łącznie) i aerobik wraz z hula hop godzina, do tego brzuszki, przysiady, "rowerek", skłony, jakieś wymachy i inne tego typu ćwiczonka, więc jestem zadowolona. Wczoraj chyba dopadł mnie PMS, bo jakoś za tydzień powinnam dostać okres. Tak mi się nic nie chciało i nie miałam energii, że ruszenie się z domu było wyzwaniem, ale dziś jest już lepiej. Z racji tego, że okres powinien być już niedługo to na pewno nie zważę się tydzień po ostatnim piątkowym ważeniu. Myślę, że zważę się za minimum za 2 tygodnie jak nie za miesiąc. Pamiętam, że na początku odchudzania w ogóle mnie do tego nie ciągnęło, ważyłam się raz na ruski rok i to też bez jakiegoś szału. To pewnie dlatego, że jak już się ważę to wolę robić to nago lub w samej bieliźnie, żeby nie podwyższać wagi, a wtedy byłą zima, więc nie chciało mi się rozbierać :D Oby z tym chłopakiem się wam udało, a tą dziewczyną się nie przejmuj - z takim podejściem to ja jej "kariery" nie wróżę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Papryczka ladnie "idziesz" z cwiczeniami! Super! Zaczynam mnie mocno mobilizowac! Ja niestety tez odczuwam juz dzialanie PMS. Chociaz musze przyznac, ze w tym miesciacu jest lagodniejsze. Mnie dzis caly dzien bolala glowa. Tak mnie wkurza ta pogoda tutaj, ktora zmienia sie co 5 min. Jednak nie bylam sama, bo 2 kolezanki w pracy tez narzekaly, ze boli je glowa od samego rana. Polknelam po jakis 2 h tabletki, ale tak zupelnie przeszlo mi dopiero kolo 18tej. Juz niech ta pogoda sie stabilizuje, bo nie moge normalnie funkcjonowac. Dzis zjadlam dopiero o 12tej, bo wczesniej nie bylam w stanie nic przelknac- kanapka z wedlina, ogorkiem i papryka. W drodze z pracy bylam juz mega glodna, a ze wstapilismy po zakupy do sklepu w ktorym sa najlepsze croissanty to nie moglam sie na jednego nie skusis. Pozniej obiad- zupa pieczarkowa. Niby w przeliczeniu na kalorie zle nie bylo, ale nie podoba mi sie ten brak zorganizowania. Jutro i w srode tez bede miala troche zmarnowany dzien, bo jutro musze jechac do biura podpisac jakies papiery, a w srode koniecznie jechac do biura rachunkowego- bylam tam juz 2 tyg temu a piatek, ale kiedy zobaczylam w kolejce 6 osob zwatpilam i wyszlam :) Ten chlopak odpisal, ze nas "wezmie". W niedziele mamy lekcje probna- okresli sobie nasz poziom, dogadamy sie w kwestii formy lekcji itd. Mam nadzieje, ze bedzie ok, bo ile mozna?!?!?! Wczoraj policzylam, ze borykamy sie z tym wszystkim od kwietnia!!!!!!! Pol roku zmarnowane przez brak jakiegokolwiek zaangazowania. Mowie Ci, ze ja juz na prawde myslalam, ze to my robimy cos zle, ale zawsze bylismy wszedzie przed czasem i bylismy przygotowani. Pozostaje mi czekac i miec nadzieje, ze ten facet okaze sie kompetentny. Uciekam, bede jutro!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh dziś mam tak zły dzień, że chyba zaraz wezmę prysznic i pójdę spać zanim tata z siostrą wrócą. Tata kupił psa, doskonale wiedząc, że się psów boję (szczególnie, że to owczarek niemiecki - mały, bo mały, ale wyrośnie), bo w dzieciństwie nasz własny pies prawie oka mi nie wygryzł. Od tego ogólnego stresu moja choroba zaczęła nawracać :( Do tego sporo dziś zjadłam (na pewno powyżej 2000 kcal, więc nawet nie piszę co, bo konkretnych posiłków nie było), bo ciągle coś podjadałam, znów mi się nic nie chciało, ale o dziwo się zmobilizowałam i zaliczyłam godzinę aerobiku plus hula hop, 45min na rowerze, 30min joggingu i jakieś ćwiczenia, więc jutro zakwasy będą hardcorowe, a już dziś robiąc brzuszki ledwo się podnosiłam. Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień i chociaż ruszę się z domu. To chociaż dobrze, że masz jakąś alternatywę z tymi lekcjami - oby się w końcu ruszyło, no i z dietą też nie jest źle, bo z tego co widzę niewiele jesz, a zorganizowanie nie zawsze zależy od nas samych, więc się nie przejmuj :) Pewnie jak zacznę zajęcia też mi się wszystko rozreguluję, szczególnie, że często późno kończę, a okienka niewiele mi dadzą, bo do domu nie wrócę i nic porządnego nie będę mogła zjeść ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tam na początku nie dokończyłam myśli :D Chodziło mi o to, że pójdę zaraz spać zanim tata wróci z psem, bo nie chcę się kłócić, a wiem, że tak się to skończy, bo dziś jestem po prostu na "nie", a do tego tata będzie zmęczony, bo zaraz po pracy jechał kawał drogi po tego psa. Z siostrą też zdążyłam się pokłócić o byle co ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Z tymi lekcjami to tragedia. Mam nadzieje, ze teraz wszystko sie ustabilizuje, bo caly czas meczy mnie to, ze tyle czasu zostalo zmarnowane. Ojjj jesli chodzi o psa to doskonale Cie rozumiem. Ja tez bardzo boje sie psow- nawet tych malych, a o duzych nawet nie wspomne. Kiedy bylam mala ta pies mojego wujka ugryzl mnie w noge. Moze nie jakos bardzo, ale blizne na lydce mam do dzis i strach pozostal. Ja nie moglabym miec psa w domu, bo on po prostu by mnie zjadl. Mowilam kiedys mojemu chlopakowi, ze gdybym ja zostala z takim psem sama i by na mnie warknal to nie zareagowalabym skarceniem go tylko panicznym strachem. Doskonale cie rozumiem. Szkoda tylko, ze bedziecie miec takiego duzego psa, bo do mniejszego podchodzi sie mimo wszystko inaczej. Rozumiem, ze to juz pewne, ze pies zostaje? Ja tez czekam, az wszystko sie troszeczke u mnie wyreguluje. Mam nadzieje, ze nastapi to w czwartek. Za chwile jade do biura oddac samochod, wiec tez troche sie zejdzie. Jutro jade rozliczyc tych znajomych, bo chce miec to juz w koncu z glowy, ale dojazd w 1 strone zajmie mi godzine, czyli okolo 2,5-3h mam jutro z glowy. JEsli chodzi o dzisiaj to w pracy tradycyjnie. Jedynie przestalam jesc sniadania, ale od czwartku musze to koniecznie zmienic. Na obiad bedzie dzis ten caly kapsalon, czyli nie bedzie niskokalorycznie, bo frytki nawet pieczone swoje kalorie maja, a nie wspomne o sosie. Zastanawialam sie co zrobic na obaid jutro, ale doszlam do wniosku, ze to planowanie na nic sie zda, bo i tak pewnie stwierdzimy, ze zjemy cos szybko na miescie, zeby nie tracic czasu na myslenie w sklepie i stanie przy kuchni. Ciekawa jestem czy odezwie sie jeszcze ta dziewczyna od jezyka. Mam jej ksiazke z cwiczeniami, ktora odbijalam, wiec powinna sie odezwac. Moze zrobi nam niespodzianke i pojawi sie jutro jak "co srode". Z drugiej strony gdybym cos takiego zrobila byloby mi wstyd i wolalabym juz w ogole sie nie odzywac. Sporo pocwiczylas wczoraj! Gratuluje! Mam pytanie czy hulahopem krecisz w 2 strony? Ja umiem krecic tylko w 1 i to tez nie caly czas, bo co kilka sekund ten hulahop mi spada. A w planie zajec z uczelni masz duzo takich dlugich okienek? Kiniutka- gdzie jestes??? :) Trzymaj sie i do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dziś kalorycznie słabo, ale nie przejmuję się. Nie ćwiczyłam też, bo nie miałam czasu, cały dzień coś załatwiałam, a na koniec kupiłam sobie spodnie, a drugą parę kazałam odłożyć w sklepie, bo nie przypuszczałam, że od razu "napalę" się na dwie, ale po prostu nie mogłam zrezygnować, skoro trafiły mi się jeansy w odcieniu, który za mną chodził, a nigdzie takiego nie widziałam, więc od razu je kupiłam, a te, po które jechałam mi odłożyli. Tylko do jutra, a ja nie wiem, czy na jutro będę miała już na nie kasę, ale mówił, że w razie co mogę zadzwonić i "przedłużyć" odłożenie. I spodnie w rozmiarze 29!!! Najlepsze, że chyba te ćwiczenia sporo dają, bo jak ostatnio je przymierzałam to weszłam w 30 i tak nieśmiało myślałam o 29, a tu się okazało, że 29 jest mi lekko luźne w biodrach, a 28 idealne (biorąc pod uwagę fakt, że na pewno się rozejdą) z tym, że 28 są od razu krótsze i już niefajnie w nich wyglądałam, bo nie były zmarszczone na dole i nie zakrywały moich nieproporcjonalnie chudych kostek. Ale te co kupiłam są dopasowane, a te drugie co odłożyłam są wielkości 28 (bo porównywałam), ale za to dłuższe, bo rozmiar 29 jest dłuższy. generalnie coś tam z tymi rozmiarami mieli pomieszane, bo jak przymierzyłam 30 z tych co kupiłam były mi ciaśniejsze, coś jak 28 :D Poza tym muszę się streszczać, bo jutro idę do pracy (tam gdzie ostatnio) na kilka dni, najdłużej i tak do końca września, bo później mam zajęcia, ale i tak się cieszę, bo jakiś grosz wpadnie. Pies zostaje - nawet nie było innej opcji, tata specjalnie porządną budę dla niego zrobił, zapłacił za niego niemało i jechał po niego 60km w jedną stronę. Pominę już fakt, że pies jak się okazało ma chorobę lokomocyjną ;/ Niby mały, niegroźny, ale i tak się go boję, bo jakiś taki narwany - kota mi nawet dziś przegonił :( Co do hula hopa - kręcę tylko w jedną, w drugą chyba mi nie idzie, ale nie spada mi znów tak często. Pamiętam, że swego czasu najdłużej kręciłam 15min bez spadnięcia, później już mi się nawet nie chciało kręcić. Wczoraj też mi się udało tak dłużej, a taka norma to koło 5min na luzie :) Okienek trochę mam, ale jakoś to ogarnę, jak przepiszę niemiecki to już będzie super, bo największe 6cio godzinne okienko odpadnie :) Kiniutka coś nam uciekła... Pisz co u Ciebie i się nie krępuj, u nas też rewelacji nie ma. Poza tym jestem ciekawa, czy byłaś u tego dietetyka? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej! jestem , jestem tylko jakoś weny nie mam na pisanie ;-( za dużo zajęć , po za tym w sobotę impreza do białego rana a potem od razu do pracy, myślałam że zasnę na stojąco także po powrocie do domu od razu zaliczyłam łózko i wstałam dopiero następnego dnia rano. jeżeli chodzi o dietę to od poniedziałku jakoś się trzymam, chociaż nie jest rewelacyjnie np. wczoraj wsunęłam dwa( duże :-) kawałki jabłecznika, mama upiekła a to jest moje ulubione ciasto, ale to było w ramach deseru i do wieczora już nic nie jadłam. u dietetyka byłam i żałuję, nie dowiedziałam się nic nowego a wydałam tylko 120 zł. No więc odchudzać nie mam się z czego ponieważ 42kg mojej wagi stanowią mięśnie, woda i kości a tylko 8kg to tłuszcz czyli i tak poniżej normy( norma jest od 10-30kg) więc jeśli będę chudła to i tak z mięśni a tego oczywiście nie chcę( tak powiedziała pani dietetyk) bo to w konsekwencji będzie prowadziło do jo-jo jeśli chodzi o te moje napady i parcie na słodycze, kazała wprowadzić więcej produktów pełnoziarnistych ( ja praktycznie nie jadam chleba makaronów ryżu, kaszy) i to jest błąd ponieważ są to produkty o niskim indeksie glikemicznym i nie powodują takich skoków insuliny jak np. owoce. błędem było również to że na drugie śniadanie jadłam tylko owoc ponieważ powodują one właśnie gwałtowny wzrost a następnie spadek insuliny i stąd większa ochota na słodkie( można zjeść owoc ale np jako dodatek a nie posiłek, czyli np jemy kromkę jakiegoś ciemnego pieczywa albo nawet wazę i do tego dodatkowo zjadamy np jabłko) tak samo jest oczywiście ze słodyczami, powiedziałam że nie potrafię zjeść jednego czy dwa cukierki tylko wciągam całą paczkę no więc pani dietetyk powiedziała że jest to normalne, bo słodycze to nagły wzrost a następnie spadek insuliny, i w konsekwencji ochota na kolejnego cukierka. co więcej... to chyba wiemy wszystkie 5 regularnych posiłków, ostatni 3 godz przed snem, na obiad chude mięso, ryby, czerwone mięso tez powinno znaleźć się w naszym menu( ja nie jadam) po za tym jeden obiad w tygodniu powinien być wegetariański, no i z grubsza to chyba tyle...ach i jeszcze moje zapotrzebowanie kal( bez jakiejkolwiek aktywności, w stanie spoczynku) wynosi 1200kcal jeżeli włączyć do tego aktywność dnia codziennego( czyli normalne czynności nie mówię tu o sporcie) to mogę spożywać 1800kcal ale oczywiście co innego jest wciągnąć to na raz a co innego rozłożyć sobie na pięć regularnych posiłków. także widzicie same nic nowego i nic ciekawego się nie dowiedziałam, po za tym że włączę do mojej diety więcej pieczywa( w ramach 2 sn) no i dodatkowo jakieś ciemne kasze, możne ryż i zobaczę czy przyniesie to jakieś efekty. papryczka jeśli chodzi o psa to współczuję, szkoda że twój tata nie wziął pod uwagę twoich uczuć i twoich lęków, bo jednak to nic przyjemnego wyjść na podwórze i odczuwać strach przed zwierzakiem. ja osobiście bardzo lubię psy, sama mam dwa ale są to yorki i to jeszcze w dodatku okropne pieszczochy. kimczi kurcze naprawdę współczuję z tymi lekcjami, jak widać znaleźć osobę konsekwentną, odpowiedzialną która poważnie podchodzi do tego co robi naprawdę nie jest łatwo, więc trzymam kciuki żeby wszystko w końcu się ułożyło. uciekam, umówiona jestem do fryzjera a potem prosto do pracy , zajrzę jeszcze wieczorem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! U mnie dziś bez rewelacji. W pracy byłam od 8 do 18, czego się nie spodziewałam, bo normalnie zakład czynny jest do 14, ale jak mają więcej zamówień to się robi "nadgodziny" - mnie to z jednej strony na rękę, bo płacą mi od godziny, ale mogli uprzedzić wcześniej, a tak to raz, że nie przygotowałam tyle jedzenia i po powrocie do domu rzuciłam się na to, co miałam było pod ręką, a dwa, że wszystkie moje plany poszły w łeb i nawet nie mam już czasu ani sił na ćwiczenia. Poza tym ciągnie mnie do wagi, ale wiem, że teraz byłoby to jak samobójstwo, bo okres tuż tuż, dużo ćwiczyłam w ostatnich dniach, że czuję wszystkie mięśnie, a do tego jeszcze do niedawna byłam zapchana ogromną porcją makaronu - nie wchodzę na wagę i już!! Muszę być konsekwentna, a jutro przygotuję się już na cały dzień w pracy, bo coś czuję, że będzie powtórka. Jednak dieta bez planowania nie funkcjonuje, przynajmniej w moim przypadku. Co do dzisiejszego menu - śniadanie było porządne, bo jak obliczyłam to ok. 650kcal (kromka chleba ciemnego, bułka pełnoziarnista z dodatkami, sałatka z pomidora, natki i cebuli, parówka), ale później w pracy tylko 20 śliwek (wczoraj jak je myłam to liczyłam, stąd wiem ile ich było - brzmi to pewnie kosmicznie, ale najeść się nimi nie idzie, szczególnie, że to były węgierki) i mały rogalik z czekoladą. Po pracy zjadłam porcję lodów czekoladowo - śmietankowych, po czym od razu 2 kromki chleba orkiszowego z masłem i jakimś "przekładańcem". Niedługo później planowany obiad - makaron z twarogiem białym chudym i cukrem (za każdym razem jak robię sobie to danie obiecuję sobie, że to ostatni raz, bo szału nie robi, szczególnie, że ser chudy jakiś taki niezbyt dobry w smaku, ale później mnie nachodzi... i zamiast kupić "pełnowartościowy" ser zawsze wybieram chudy, w "porywach" półtłusty). Pociesza mnie tylko fakt, że zaliczyłam 30-minutowy jogging i jakoś tak lepiej się czuję - nie mam już takiej potrzeby wchodzenia na wagę :) Jak dam radę zrobię jeszcze brzuszki (wczoraj zaliczyłam 50 brzuszków - z zakwasami, przed północą!...). Kiniutka - dobrze Cię widzieć. Z psem niestety moje zdanie się najwidoczniej nie liczyło. Jak tata coś sobie wbije do głowy, to nie ma zmiłuj. Najgorsze, że nikt z rodziny nie rozumie mojego lęku, bo przecież "jak można się bać takiego pieska" i śmieszy ich jak reaguję, kiedy ten tak agresywnie się do mnie zbliża. A dla mnie to jest straszne (szczególnie, że reaguję tak nerwowo już teraz, kiedy on jest względnie mały), musieliby chyba sami doświadczyć na własnej skórze tego, co ja, żeby zrozumieć i chociaż nie oceniać. A teksty w stylu, że "on jest jeszcze mały i boi się bardziej od Ciebie" są zupełnie nie na miejscu i prowadzą tylko do kłótni. Ojj jabłeczniczek - nie martw się, ja się zdeklarowałam, że na sobotę zrobię jabłecznik, makaroniki i pączki (szczególnie, że przychodzą znajomi rodziców), więc będę miała wyżerkę... Aż się boję! Hmm z dietetykami różnie bywa - trzeba trafić albo iść do kogoś z polecenia, ale w twoim wypadku chyba miał rację - przedstawił niepodważalne fakty, skoro tak wyszło z badań. Wydaje mi się, że Twój problem tkwi gdzieś w psychice - u mnie to jest i to i to, ale jestem na tyle "dziwna", że zastępuję sobie sama obydwu lekarzy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak papryczka zgadze się z tobą ze cała moja ta dieta , to jak siebie postrzegam i te napady obżarstwa to wszystko tkwi w mojej głowie i muszę to wszystko sobie poukładać i po prostu sama sobie pomóc, zdaję sobie sprawę że jem za mało różnorodnie, muszę wprowadzić do swojego menu więcej produktów bo teraz bazuję głownie na nabiale i chudym mięsie ( jogurty naturalne, serki wiejskie, jaja, twaróg, piersi z kurczaka, ryby, no i oczywiście warzywa i owoce) ale zdecydowanie brak produktów pełnoziarnistych typu chleb czy kasze. no i po za tym jem za mało ( moje porcję naprawdę nie są duże)ale z drugiej strony jest we mnie taki strach że jak zjem więcej to zaraz będę tyła...oj głupie to moje myślenie bo co z tego że dwa czy trzy dni jem mało i bardzo dietetycznie jak kolejnego dnia pożeram dosłownie wszystko co w konsekwencji prowadzi do tego że i tak tyje, więc zdecydowanie lepiej byłoby jeść więcej i regularnie . papryczka chylę czoła :-) za ćwiczenia, ja absolutnie nie mogę się zmobilizować a jeśli chodzi o ćwiczenia w domu...odpada, pewnie poddałabym się po dwóch dniach... ja mam taki słomiany zapał do wszystkiego, potrafię szybo się na coś napalić ale i równie szybko z tego zrezygnować. jeśli chodzi o prace po godzinach to doskonale cie rozumieniem , bo u mnie to standard( szczególnie w sezonie) najgorsze było to, że gdy danego dnia miałam jakieś swoje plany lub byłam z kimś umówiona i naprawdę zależało mi żeby skończyć pracę normalnie to wtedy jak na złość musiałam zostać dłużej, tyle tylko że u mnie jest to ciężkie do przewidzenia ponieważ dużo zależny od tego ilu jest klientów, wiadomo że jak jest dużo ludzi to po prost trzeba zostać i pomóc. moje menu: śn. activia z musli ob. dwie łyżki makaronu z twarogiem ( jakbyśmy się umówiły, tyle tylko że ja od zawsze twaróg jem chudy i bardzo lubię) jabłko k. jajko na twardo i surówka z czerwonej kapusty. dobra uciekam bo zmęczona jakaś jestem po pracy chociaż dzisiaj klientów niewiele :-) ale jak widać i siedzeniem człowiek może się zmęczyć :-) :-) no i po za tym jak czytam o tych słodkościach które będziesz robiła to aż kiszki mi marsza grają bo od godz 18 jestem już tylko o wodzie a tym jajkiem za bardzo jednak się nie najadłam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ooo jak fajnie, ze jestesmy wszystkie! Kiniutka- to w sumie ten dietetyk za duzo nowosci nie powiedzial. Chociaz z drugiej strony skoro BMI jest w porzadku to za duzo nie pomoze, a powie tylko o rzeczach, ktore wiemy. Swoja droga zawsze mnie dziwi to BMI, bo np. u mnie jest prawidlowe od 45 do 57kg!!! Nie oszukujmy sie, ze roznica jest duza i przy 45 wygladam ok, ale przy 57 zaczynam sie toczyc...Pozostaje nam walczyc samym ze soba i tak jak napisalyscie z nasza psychika. Niestety ciezko jest przestac sie obzerac, bo czasami wystaczy gorszy dzien i wcinamy cala czekolade, a skoro juz ja zjadlysmy to dzien stracony i mozna zjesc jeszcze 2. Papryczka- chyle czolo za cwiczenia :) Mam nadzieje, ze sama sie zmoilizuje :) Widze, ze tez sporo siedzialas w pracy. Ja niestety u siebie tez mam tak, ze czasami musze zostac dluzej. Denerwuje mnie to strasznie, bo dowiaduje sie o tym np. 2.5h przed koncem. Nigdy nie mam ze soba nic wiecej do jedzenia, bo to bez sensu codzienie szykowac sobie cos np. na 3 przerwy skoro standardowo mam 2, a raz na kilka tygodni zostaje do tej 17. :/ Niestety w tym tygodniu znow czeka mnie pracujaca sobota co rowna sie z brakiem jakiegokolwiek wypoczynku. Dodatkowo w niedziele o 10 mam pierwsza lekcje z tym nowym chlopakiem, wiec musze byc przytomna i w sobote musze cokolwiek powtorzyc. Do tego dochodzi sprzatanie, zakupy itd. Ale co zrobic :) JEszcze troche i na pewno bede miala mniej pracy, wiec musze wytrzymac. Papryczka- ja mam zawsze w domu walke o twarog!!! Ja moge jesc w sumie poltlusty, moj chlopak zawsze chce tlusty i czasami bierzemy na zmiane- raz taki raz taki :) Mnie od wczoraj boli glowa! Wzielam juz tyle tabletek i nic. Tak mnie denerwuje ta pogoda... Niech juz bedzie albo cieplo albo zimno, a nie tak jak teraz. Wychodze z pracy o 14.30 i jest cieplo, dojezdzam do domu i wieje, pada i jest zimno. Po pierwsze nigdy nie wiesz jak sie ubrac, bo i tak bedzie Ci na zmiane zimno i goraco, a po drugie zmiany cisnienia na prawde sprawiaja, ze glowa eksploduje. Cos w tym jest, bo moja znajoma tez od poczatku tygodnia walczy z bolem glowy i nawet mojego chlopaka 2 razy w tym tygodniu bolala, co nie zdarza sie zbyt czesto. Moje dzisiejsze menu: sniadanie- kanapka z wedlina i ogorkiem przekaska- jablko obiad- kotlet z piersi z kurczaka (niestety smazoy i w panierce) z ziemniakami i surowka "deser"- 2 kawalki ciasta (ja nazywam go "pekanowiec"- jest z orzechami i czekolada- pyszny i na pewno kaloryczny). Dobra ja uciekam, o lewdo zyje. Widze, ze na jutro do pracy musze sie zaopatrzyc w jakies tabletki od bolu glowy na wszelki wypadek i no-spe. Do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinutka
oj kimczi strzał w dziesiątkę..to jest dokładnie mój tok myślenia... no skoro zjadłam już dzisiaj te dwa cukierki ( a w ogóle nie planowałam) to zjem już całą paczkę bo przecież i tak dzień zawalony a potem, dopcham się jeszcze czekoladą na która nawet zbytnio nie mam ochoty ... tylko że od dwóch cukierków człowiek nie przytyje a cała paczka zapewne w bioderka pójdzie :-) niestety pogoda nas nie rozpieszcza ja też dzisiaj strasznie zmarzłam w pracy, także teraz siedzę pod kocykiem, popijam ciepłą herbatkę a zaraz wskakuje pod mega gorący prysznic, muszę się rozgrzać bo zmarzlak ze mnie straszny, w ogóle uwielbiam ciepło a to lato niestety nas nie rozpieszczało także przydałoby się jeszcze trochę słonecznych i ciepłych dni, mi wprawdzie ból głowy nie doskwiera ale czuję się jakaś ospała i taka bez chęci do życia :-( nawet dwie kawy nie postawiły mnie na nogi. jeśli chodzi o moje dzisiejsze menu to: śn. activia z musli 2śn. kromka żytniego z sałatą, pomidorem. polędwica ob. pół woreczka kaszy gryczanej, plaster( naprawdę nieduży, tak dla spróbowania) pieczonej karkówki, duszone pieczarki k. kromka żytniego z plastrem sera białego a teraz gorąca kąpiel i łóżeczko...tego właśnie mi potrzeba:-) :-) Do jutra ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny! Strasznie zabiegana jestem. Dziś niespodziewanie skończyłam wcześniej i aż nie wiem za co się zabrać najpierw tak więc będzie skrótowo. Wczoraj klęska totalna, dziś miało być lepiej, ale niestety. Nieregularna, całodzienna praca, zbliżający się okres (jeszcze go nie ma, ale brzuch mnie teraz zaczyna boleć, poza tym dosłownie przed chwilą naszła mnie straszna ochota na coś słodkiego, którą zaspokoiłam dodatkowo dlatego, że się wkurzyłam i mam wszystkiego dość), stres, brak snu - to wszystko nie wpływa dobrze na dietę, ale walczę dalej. Najbardziej dumna jestem z siebie, że jak dotąd nie weszłam na wagę. Chcę jeszcze poczekać przynajmniej do czasu jak będę po okresie. Ale wczoraj jadłam chyba najbardziej kaloryczny obiad w mojej historii - ok. 1000kcal. Poza tym oczywiście było śniadanie, jedzenie w pracy (ponad 1000kcal na pewno). A co do obiadu zjadłam 2 ziemniaki i takie małe opakowanie śledzia w sosie śmietanowym (tylko 280g - tak naprawdę 1 kawałek ryby i reszta dodatków, wiec nie było nawet jak podzielić tego na 2 dni), który miał bagatela niecałe 900kcal, tak więc teraz zapominam, że coś takiego w ogóle istnieje, dla własnego dobra. I właśnie po tym obiedzie czułam się tak źle zarówno psychicznie jak i fizycznie, że o mały włos nie weszłam na wagę (zawsze mnie korci, kiedy wiem, że kalorycznie przegięłam, a do tego zero ruchu - to akurat z braku czasu, bo do 19 byłam w pracy, a później piekłam jeszcze chleb i po 21 wybrałam się do sklepu), ale powiedziałam sobie nie i zrobiłam gorącą kąpiel. Dziś jest podobnie, bo nie jadłam planowo, do tego brak czasu na ćwiczenia, biegi, czy aerobik. Na śniadanie 2 kromki pełnoziarnistego chleba (tego, który wczoraj piekłam) z serem żółtym, sałatą, pomidorem i ogórkiem,w pracy serek brzoskwiniowy, banan, jakiś cukierek i trochę rodzynków, ale jak wróciłam doszły 2 kromki wspomnianego chleba z margaryną, gorący kubek i przed chwilą 3bit, a jeszcze mam dziś w planach dość kaloryczną obiadokolację ;/ Na domiar złego odkąd zaczęłam pracę nie mam kiedy się wyspać i totalnie "odpływam" w pracy. Gdyby nie mocna kawa, która choć trochę otwiera mi oczy i pomaga w miarę normalnie funkcjonować (ba ona ratuje mi życie w takich chwilach, kiedy nie kontroluję zamykających się oczu i chcąc nie chcąc wyłączam się), pewnie już dawno by padła. Pociesz się kimczi, ze ja jutro też idę do pracy, an szczęście tylko do 12. Ehh no i nadal mam ochotę na coś słodkiego, ale muszę się opanować i pokonać "przedokresowe" zachcianki :) Trzymajcie się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Na szczescie nie ide jutro do pracy!!!!! Nie wiem co sie ze mna dzieje, bo czuje sie ostatnio bardzo slaba :/ Dzis po pracy nie bylam jakos super zmeczona, a gdy przyszlam do domu oczy doslownie mi sie zamykaly i musialam na chwile sie polozyc. Glowa tradycyjnie mnie znow boli do tego doszedl okres i skurcze. Jutro pojde chyba po jakies witaminy i obowiazkowo wprowadzam do menu wiecej warzyw i owocow. Nie ma wykrecania sie od robienia obiadu i jedzeniu na miescie. Mam nadzieje, ze dzis sie wyspie i jutro bede normalnie funkcjonowac. Moje dzisiejsze menu: sniadanie- brak 2sniadanie- jablko i kawalek jablecznika od kolezanki 3sniadanie- kanapka i energy drink (z nimi tez musze skonczyc) przekaska- 2 mini rozki francuskie z jablkami To poki co tyle. Wiem, ze bez szalu, ale wierzci mi, ze nawet mi sie jesc nie chce. Jutro musze zrobic jakies przemyslane zakupy i zaczac normalnie sie odzywiac, bo widze, ze cos jest nie tak. Poza tym zaczely mi wypadac wlosy i to dosc konkretnie, wiec to kolejny powod. Jutro mijaja mi 2 lata zwiazku :) Moze nie jest to jakos super duzo, ale ja tam sie ciesze jak glupia :) Na jutro planuje porzadne sprzatanie, zakupy, a na obiad gulasz. Nie wiem co prawda jak wyjdzie ztym gulaszem, bo wolowina musi sie sporo gotowac, ale mam nadzieje, ze wyrobie sie ze wszystkim i zostanie troche czasu. Ja uciekam sie wykapac i chyba poloze sie wczesniej spac. Trzymajcie sie i do jutra (mam nadzieje, ze bardziej optymistycznie) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh a ja jestem załamana. Dowaliła mi moja "wspaniała" koleżanka, która jakby celowo pisze do mnie tylko, żeby się czymś pochwalić (i tak wiecznie narzeka, co jest wkurzające patrząc na jej szczęśliwe życie i zero problemów, poza tymi wymyślonymi). Tym razem już nie o faceci pisała, tylko że dostałą pracę... 5 minut od domu, podczas gdy ja stałej pracy poszukuję od ponad roku i wiecznie przygrywam. Na domiar złego na innym forum (temat dolegliwości, która mnie jakiś czas temu nękała) zrobiło się totalne bagno, jakieś podszywy, teraz również pode mnie, bo nie miałam tam zaczernionego nicka aż nerwy puszczają. No i akcja pies wciąż mnie męczy :( Na dodatek moja dieta przeżywa kryzys - zjadłam cheeseburgera (takiego z biedronki), później kilka kostek czekolady i 2 makaroniki, które ledwo co upiekłam. Jeszcze tylko jabłecznik chwilkę w piekarniku musi być, robię lukier i chyba znów kąpiel i spać, bo mam wszystkiego dość. Muszę jutro znaleźć chwilę dla siebie, a w niedzielę odpocząć i wsypać się porządnie, bo zwariuję. Jutro czuję, ze będzie ciąg dalszy kryzysu dietowego, bo możliwe, że dostanę okres no i znajomi rodziców przychodzą, wiec pewnie się z nimi napiję, bo zawsze mnie namawiają na drineczka, a ja przez dietę rezygnuję - teraz po prostu już mi wszystko jedno. O jezu! A w ogóle ja myślałam, że tego ostatniego posta napisała kiniutka - widzicie jaka padnięta jestem ;/ No i super - jeszcze kawałek gorącego jabłecznika z mega dużą ilością lukru zjadłam. Weszłam na wagę - 66,9kg. Jestem załamana, nie wiem, czy mi się chce dalej odchudzać, bo moje wysiłki na nic :(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ojj Papryczka ja tez wiem jak takie cos potrafi wkurzyc... Niestety tez mam takiego znajomego. Kiedys byl moim dobrym przyjacielem, ale to jak sie zmienil jest dla mnie szokiem. Po liceum dostal od razu dobra prace, pozniej przeszedl do konkurencji i oczywiscie nigdy "nie zapomnial" sie tym pochwalic. Caly czas mowil tylko i wylacznie o kasie. Niedawno kupil mieszkanie i tez musialam wysluchiwac jaka to okazja, co oni tam nie robia, ostatnio, ze zakonczyli 2miesieczny remont itd... Nie pisze tego z zazdrosci tylko po prostu wkurza mnie czasem, ze niektorzy ludzie dostaja wszystko praktycznie w prezencie od losu, a Ty musisz sie starac 100razy wiecej, a i tak nic z tego nie wychodzi albo nie tak jakbysmy chcialy. Prosty przyklad z Twoja praca albo z moimi lekcjami... Chcesz cos zrobic i wiecznie cos, bo albo sie nie da ze wzgledow czasowych albo ktos nawali i mozna wymieniac i wymieniac. Podszywami sie nie przejmuj. Niestety tacy ludzie sa, byli i beda. Nie wiem czemu ma to sluzyc, bo ja tez udzielalam sie na roznych forach, a jezeli w jakim temcie nie mam co pisac to po prostu nie pisze, a nie bawie sie w glupie podszywy. Czy ludzie dowartosciowuja sie w ten sposob albo maja radoche, bo napisza cos glupiego pod czyims nickiem. Wkurza to, bo chcesz sie czegos dowiedziec lub komus odpowiedziec to musisz pisac, ze to na gorze to nie ty i przebijac sie przez durne posty, ktore zasmiecaja temat. Nie mozesz byc zalamana i nie rezygnuj! Przypomnij sobie jak bylo podczas roku akadamickiego. Duzo sie uczylas, zdarzaly sie wpadki, ale mimo wszystko chudlas. Niedlugo zacznie sie rok, wszystko sie powoli ustabilizuje i podejdziesz do tego spokojniej. Teraz zwalilo Cie sie na glowe troche rzeczy, ale to minie. Mam nadzieje, ze to jednodniowe zwatpienie spowodowane PSM i po prostu tak szybko jak sie pojawilo tak szybko minie. Ja rowniez dzis bede "grzeszyc" jedzeniowo. Rano polecialam po zakupy i troche sie zeszlo. Teraz skonczylam sprzatanie i czekam z myciem podlogi, bo moj chlopak robi gulasz i co chwile idzie do mieszac. Wczoraj wieczorem zjadlam sporo chipsow :/ Po calym tygodniu pracy, zmeczeniu itd. nie moglam sie powstrzymac. Wyspalam sie w miare mimo, ze od rana sasiad wiercil w scianie, ktora "nas dzieli", a drugi rozwalil tv jak szalony, zeby zagluszyc tego pierwszgo. :/ Menu: sniadanie- croissant z serem w ziolach obiad (za jakis czas dopiero)- gulasz wolowy Wieczorem dojdzie sporo rzeczy, bo upieklam brownies, mamy jeszcze wino i ser na krakersy. Dietetycznie wiec nie bedzie :/ Planuje wziac sie od jutra, bo juz sama ze soba zle sie czuje. Trzymaj cie cieplo, glowa do gory i do jutra (lub pozniej) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze nie wiem czemu, ale posty nie wyswietlaja sie w takiej fomie jak je napisze. Zawsze zostawiam wolna linijke jak zaczynam pisac o czyms innym, a jak sie zaladuje to wszystko jest napisane praktycznie ciagiem. :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj ciąg dalszy - niewyspanie, a co za tym idzie jedzenie bez ładu i składu, bez liczenia kalorii, na wieczór, "bo przecież skoro wczoraj sobie pozwoliłam, to jak jeszcze tylko dziś sobie pozwolę, to od razu nie przytyję" uhm ale powtarzając sobie to wytłumaczenie codziennie w końcu przytyję. Już dziś kupiłam te spodnie, co ostatnio odłożyłam sobie w sklepie i ledwo się w nie wbiłam, więc muszę wziąć się za siebie. Od jutra definitywnie, czas najwyższy poukładać sobie życie - oby rozpoczęcie roku mi w tym pomogło. O koleżance i wczorajszym wkurzeniu przez nią już zapomniałam, może dlatego, że dziś nie dotarła do mnie żadna "wspaniała" nowinka z jej życia. Faktycznie nie o typową zazdrość chodzi, a o mimowolne porównywanie swojego życia z jej. Bez takiego kontrastu powiedziałabym, że jest ok (bo przecież ile ludzi ma gorzej), ale tak... Nagle w jednej chwili staję się nieudaczniczką, która zapomina o tym do czego udało jej się samej dość, tylko dzięki ciężkiej pracy, a nie szczęściu, przypadku, czy pomocy rodziców. Ehh no staram się, już na tym forum nic nie piszę (w sumie bywałam tam głównie dlatego, żeby pomagać nowym, doradzić, czy podzielić się swoim doświadczeniem), aczkolwiek ciężko mi przeboleć ten cyrk, co ktoś tam robi i oczernia mnie przy okazji. Staram się nie być załamana, ale dziś to samo. "Przyjaciel" mnie olewa (pewnie nie było go na fb i nawet jeszcze nie odczytał moich wiadomości, a zadzwonić niestety nie mogę, bo żona - powoli zaczyna mnie to męczyć ;/), do "koleżanki" przecież nie napiszę, a do tego napisał do mnie po ponad 2 latach znajomy. Myślałam, że kontakt urwany, a ten ni z gruchy ni z pietruchy pisze, oczywiście standardowo o jednym - on jest dokładnie taki sam typ jak ten "zimny drań", poza tym też ma dziewczynę. Sama nie wiem o co dokładnie mu chodziło, może jestem zbyt podejrzliwa, ale nie ufam ludziom, a wolałabym sobie nie komplikować życia jeszcze bardziej. A ten PMS... Okresu nie ma nadal, zmienne nastroje są, ogólne rozbicie i niechęć do wszystkiego. Dzisiaj chyba pokonałam samą siebie z jedzeniem - czuję się tak bardzo źle :( Śniadanie skromne, w pracy tylko jabłko, ale do domu wróciłam mega głodna. Najpierw zjadłam 2 makaroniki, a później rzuciłam się na 2 kawałki jabłecznika z lukrem. Chwilę później się zdenerwowałam, bo okazało się, że jest za mało mleka do pączków i nie mogę ruszyć z robotą (a chciałam uwinąć się z tym w miarę szybko i jechać po te spodnie), a najlepsze jak się później okazało mleka starczyło, a i tak w międzyczasie tata pojechał już na zakupy i mleko mi dostarczył. W każdym razie zanim zabrałam się za robotę zjadłam bułkę z serem żółtym i jakąś polędwicą, później chyba znów jabłecznik (już nawet nie wiem, ile go zjadłam). Byłam zapchana, ale jak tylko usmażyłam pączki musiałam przecież spróbować, więc zjadłam takiego gorącego, tłustego, że aż mi pół dnia później niedobrze było, ale mimo to zjadłam drugiego pączka, bo jeden był z powidłami, a drugi z konfiturą. Po pączkach obiecałam sobie, że do końca dnia już nic nie zjem, a jak wrócę poćwiczę. Wróciłam po zakupach cała przemarznięta, akurat znajomi u rodziców byli no i na stole pełno jedzenia takiego kolacyjnego, a zrobiłam się już głodna, no i miałam ochotę na coś słonego, ale trzymałam się (tzn, zjadłam tylko mały talerzyk sałatki z kurczakiem, bo aż mnie ssało)... Dopóki nie weszłam do pokoju - tam miałam odłożone 2 pączki "na jutro". Zjadłam mniejszego, później poszłam po bułkę z serem i salami oraz mega porcję sałatki. Przed chwilą zjadłam tego drugiego pączka. Naprawdę czuję się źle nie tylko psychicznie, ale głównie fizycznie, jestem niewyspana, jest mi zimno, mam całe "pozacinane" ręce (od pracy, bo tam ciągle jakimiś kartkami się zatnę jak je wyrównuję lub składam lub cokolwiek innego - ostre to takie...), mam katar, boli mnie kręgosłup, i zaczyna boleć gardło :(:( Do tego ta rozmowa ze znajomym trochę wytrąciła mnie z równowagi. Nie wiem co będzie jutro, nie chcę się nastawiać, ale chcę schudnąć Przede wszystkim jutro się wyśpię i w miarę możliwości odpocznę, pomyśle co dalej, zważę się. A najlepiej to chyba, żebym w ogóle się nie budziła. Daję sobie 2 tygodnie - inaczej będę musiała zwrócić spodnie do sklepu, bo się w nie nie wcisnę :( Aaa no i jeszcze pies - jest z nim coraz gorzej, próbuję się do niego przekonać, ale jak dziś zaatakował moją nogę, że poczułam jego zęby no i wyrwał mi z nogi japonkę (co raczej łatwe nie jest jak się stoi, a japonki luźne nie są) to przerażona uciekłam od niego. Tata oczywiście uznał to jako "zabawę" i zlekceważył (ja nie wiem, czy on czeka aż ten pies kogoś naprawdę pogryzie, czy to nadal byłoby dla niego za mało, żeby zrozumieć), ale normalny pies się tak nie bawi, nie jest taki agresywny. I jeszcze coś, bo mi się przypomniało. Postanowiłam wczoraj, że muszę się jakoś rozerwać i jednak pójdę z koleżankami z uczelni na imprezę (oczywiście tej mojej "szczęśliwej gwiazdy" nie zamierzam o tym informować, bo jeszcze będzie chciała się dołączyć, może jeszcze z tym swoim facetem i triumfować), mimo iż będę wtedy po pracy, a prosto z imprezy... do pracy. Niestety pierwszego busa do siebie mam przed 5, czyli, że lepiej mi iść od razu z marszu do pracy na 6 )oczywiście po ogarnięciu się) niż pospać godzinę i iść standardowo na 8. Zobaczymy, czy mój wspaniały plan wypali :D A teraz ledwo żywa uciekam pod prysznic i spać :) A z tymi spacjami - mi też się tak robi, bo oni chyba coś zmienili i nawet jak robisz kilka spacji, żeby był odstęp (bo ja też tak robiłam) to ostatecznie go nie ma ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Kolezanka sie nie przejmuj. Najlepiej ograniczyc kontakty z takimi osobami. Ja wlasnie ograniczylam kontakt z tym znajomym, bo po pierwsze mialam juz dosc wysluchiwania podczas calego spotkania co ile kosztuje, co kupili, kto ile zarabia, pytan ile ja zarabiam itd. Po drugie jego zona chyba za mna nie do konca przepada. Kiedy nie byli jeszcze malzenstwem ona byla o mnie mega zazdrosna, bo sie kumplowalismy. Nigdy do niczego nie doszlo, bylismy po prostu dobrymi kumplami, ale ona nie mogla tego zrozumiec. Skonczylo sie tak, ze nie poszlam nawet na ich slub, bo wiedzialam, ze ona nie do konca chce mnie tam widziec, a nie chcialam psuc jej tego wspanialego dnia swoja obecnoscia. Tak samo wlasnie z tym Twoim "przjacielem". Ja wlasnie z tym swoim musialam ograniczyc kontakty przez jego narzeczona (teraz zone). Nawet dzien przed slubem kiedy sie widzielismy jak dzwonila to klamal, ze wlasnie idzie do domu, a siedzielismy sobie na piwie, zeby jak to ujal "A. sie nie denerwowala". Ja nie wiem jaki jest sens takiego sciemniania. Ja kiedy widzialam sie w tym z ex (rowniez cholernie zimnym draniem) normalnie powiedzialam o tym swojemu chlopakowi. Zachwycony nie byl, ale mi ufa i to wystarczy. Jednak w kazdym zwiazku jest inaczej. Papryczka ja Cie podziwiam, ze Ty tak gotujesz. Jestem moim kulinarnym autorytetem. Ja tez sie juz troche wyrobilam jesli chodzi o gotowanie, jednak pieczenie ciast, ciasteczek, robienie poaczkow itd. nadal mnie troche przeraza. JEdnak nieslugo bede sie musiala zmierzyc z jakims prostym przepisem :) A ile ten pies ma tygodni/miesiecy? Rozumiem doskonale Twoje przerazenie. Dla mnie tez takie "zabawy" sa nie do przejscia. Nigdy nie dalabym psu dla zabawy gryzc reki, bo po prostu im nie ufam i nie jestem pewna czy za chwile czegos nie strace. Idz na imprezke i rozerwij sie. Kiedys zrobilam tak samo jak Ty:) Bylo to pare lat temu, ale fajnie wspominam ten czas. Stalam sobie jako hostessa w Warszawie. Prosto po pracy pojechalam na 18tke kolezanki, a pozniej o 5 rano w pociag, szybkie odswiezenie i 10h stania w sklepie :) Wiadomo bylam zmeczona, ale jestem w stanie duzo wytrzymac, zeby miec co wspominac :) U mnie dzis srednio. Tradycyjnie o godzinie 7 obudzilam sie z takim bolem glowy, zeby bylo mi az nie dobrze (dla odmiany bol byl po drugiej stronie, zeby nie bylo zbyt monotonnie). Polozylam sie jeszcze spac, wzielam tabletke, ale za duzo nie pomoglo. Kolo 12 znow usnelam do 15 i o godzinie 19 kiedy zaczealo padac nagle przestala mnie bolec ta glowa sama z siebie. Jest co prawda zimno i pada, ale wole zeby bylo tak caly czas i normalnie funkcjonowac niz tak jak bylo do tej pory czyli na zmiane raz zimno raz cieplo. Dzis mialam tez pierwsza lekcje z tym nowym nauczycielem. Chlopak okazal sie w porzadku. Wydaje mi sie, ze rozumie o co nam chodzi co najwazniejsze ma swoj program, jednak jesli chcemy cos dodatkowego to mozemy mu o tym powiedziec i wtedy on przygotuje odpowiednie materialy. Poki co sie nie zachwycam, bo rozplywalam sie nad poprzednimi nauczycielkami i nic z tego nie wyszlo. W srode bedziemy miec pierwsza normalna lekcje. Pewnie byl zdziwiony, bo przez cala godzine zadawalam pytania :) Moje menu: sniadanie- 2kanapki (1- serek z ziolami 2- ser zolty, szynka i ketchup) obiad- gulasz z ziemniakami pozniej- kinder bueno. Mam jeszcze tzw. "pekanowca", wiec pewnie sie skusze. W sumie sama nazwalam tak to ciasto, ale jest pyszne. Czekoladowe z orzechami. O ile nie lubie rzeczy orzechowych jesli mocno nimi pachna (jakos zapach orzechow mi nie podchodzi)to to ciasto jest gednialne- pewnie dlatego, ze tych orzechow jest troche, a glownie jest czekoladowe. Ja uciekam, bo znow padam przez ta glowe. Kiedy caly dzien sie tak snuje z kata w kat i spie kilka godzin pozniej czuje sie jakbym 12 h pracowala fizycznie. Trzymaj sie cieplo! Jutro zaczniemy nowy tydzien, nowe wyzwania i postanowienia :) Miejmy nadzieje, ze bedzie lepiej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dziś katastrofa, nawet przestałam przejmować się tym co waga pokazuje, bo po prostu ostatnio przeginam i czuję się grubsza. W ogóle cały dzień jestem w piżamie, nic mi się nie chciało. Do tego nie ćwiczę. Jednak z czasem człowiek przyzwyczaja się do bycia na diecie i ćwiczeń i jak tego zabraknie źle się z tym czuje i mimo dnia bez perfidnego obżarstwa, a za to bez planu i takiego trochę nieogarniętego czuje, że popełnia błąd. To oczywiście demotywuje. U mnie dziś 3 taki dzień - 3 odkąd się zważyłam po przerwie, ale najważniejsze, że w końcu dostałam okres. W sumie tak wcześnie odczuwałam PMS, że czekałam na niego jakby się spóźniał, a to się okazało, że dostałam go 28 dnia cyklu. Dzisiaj jestem rozbita, pospałam do 10:30, ale obudził mnie ból brzucha, o dziwo do przetrwania w porównaniu z takimi jakie miewałam. Staram się wszystko ogarnąć, ale w 1 dzień ciężko nadrobić zaległości z tygodnia. Zaraz kończę sprzątanie, później pranie. Planuję jeszcze na wieczór popcorn i program o dietach, który oglądam, bo na film pewnie nie starczy mi czasu, a mam trochę do obejrzenia :D Może ten program znów obudzi we mnie chęć walki, bo jutro planuję się podnieść, mimo iż z góry wiem, że nie będzie idealnie, bo zostały jeszcze pączki i jabłecznik - na pewno się im nie oprę. A i wyspać się muszę, bo jak źle zacznę tydzień to nici z imprezy, bo znów codziennie będę niewyspana. Poza tym zgłosiłam się do "akcji październikowej" organizowanej przez tą dziewczynę, która prowadzi bloga, co kiedyś podawałam do tego linka - może to mnie zmotywuje, dziewczyna ma naprawdę świetny pomysł :) Dziś nie ćwiczyłam, bo okres, ból brzucha, ból piersi, do tego jeszcze ból gardła i zęba. Najgorsze, że na sam widok psa zaczął pobolewać mnie brzuch - on naprawdę rośnie z dnia na dzień i na coraz więcej sobie pozwala, a nikt mu nie zabrania, więc z takim wychowaniem tylko czekać aż kogoś zaatakuje :( Nie wiem nawet dokładnie ile on ma tygodni, bo słyszałam 2 wersje, ale pewnie jakoś ok. 2 miesięcy będzie miał. Co dzisiaj jadłam? Bułkę z salami i sałatą, parówkę z ketchupem i później się zaczęło. Kawałek jabłecznika, pączek, 2 makaroniki. Na obiad sporą porcję bigosu (jeszcze nałożyłam sobie dokładkę), później chyba znów 2 makaroniki i kawałek jabłecznika i przed chwilą kolejnego pączka. Jeszcze będzie popcorn ;/ Jutro rano się zważę i odtąd co tydzień będę się ważyć, bo za długo zwlekać z tym też nie można. Wypiszę sobie gdzieś te dane i na bieżąco, regularnie będę kontrolować. Może to zmobilizuje mnie na tyle, że zobaczę efekty. No i muszę wbić się w te spodnie co wczoraj kupiłam! Koleżanka na razie się nie odzywa, a i ja póki co nie zamierzam. Przypuszczam, że ona tak prędko się nie odezwie po ostatniej rozmowie na fb, kiedy wyraźnie dałam jej do zrozumienia, że nie podzielam jej "szczęście", zbywam ją i poniekąd jestem zła, że jej się tak wszystko udaje, albo może bardziej jestem zła, że mi o tym w taki dumny sposób mówi. Żona tego mojego "przyjaciela" nic o mnie nie wie i pewnie się nie dowie, bo on woli to unikać. Poza tym jakoś nie mam z nim kontaktu, więc myślę, ze ta wielka "przyjaźń" rozleci się jeszcze przed naszym najbliższym spotkaniem, które nie wiadomo nawet kiedy będzie. Fajnie, że z lekcjami w końcu jakaś nadzieja - oby w końcu się udało :) Też zawsze średnio lubiłam smak orzechowy, ale w pewnych rzeczach się do niego przekonałam, a w niektórych go uwielbiam jak chociażby w cieście zwanym snickers bądź orzechowiec - to może nawet coś na styl twojego pekanowca :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba taka "przybita" i "przygnębiona" byłam głównie przez nieumytą podłogę w pokoju i w ogóle taki nieład tu panujący (bałaganem tego nie nazwę, bo wystarczyło zmienić pościele, pochować ubrania do szafy, pochować kilka drobiazgów, umyć podłogę i już), bo teraz od razu lepiej się czuję i postanowiłam nawet, że jak się odchudzać to od dziś - popcornu nie było, po pączku już nic nie jadłam, tylko 2 albo 3 herbaty wypiłam :D Mam nadzieję, że uda mi się najpóźniej o 23:30 położyć spać, żeby nie powtarzać błędów z zeszłego tygodnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ja dzis na szybko. Musze dokonczyc kilka spraw zwiazanych ze szkola (napisac 3 prace :/) dlatego tez nie mam za bardzo czasu. Dodatkowo wyszlam dzis z pracy 2h pozniej i stalam w korku, wiec kilka godzin z glowy. Oczywiscie rano masakrycznie bolala mnie glowa. Na szczescie kolo 10 przeszlo, ale meczylam sie bardzo. Menu: sniadanie- musli z jogurtem (wciskane na sile) 2sniad- jablko (tez wciskana na sile, bo jeszcze zle sie czulam)+ kawa 3sniad- kanapka z wedlina i ogorkiem obiad- tortilla. Poki co to tyle. Przepraszam, ze dzis tak krotko, ale musze to wszystko ogarnac do konca tego tygodnia. Do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Ja w ogóle uważam, że lepiej przejść na takie krótsze posty, a ewentualnie jak któraś z nas znajdzie więcej czasu (np. w week) napisać bardziej szczegółowo, a to dlatego, że sama niedługo zaczynam studia i wiem, że z jednej strony będzie mnie tu ciągnęło, a z drugiej nie dam rady zawalać nocek na odpisywanie, nie mniej jednak zawsze chcę dać znak, że jestem, a później się rozpisuję i godzinka w plecy :) Ja dziś zakończyłam już pracę, nawet ta kobieta mnie o tym nie poinformowała, tylko taka inna poszła się jej zapytać. Oni tam są po prostu śmieszni. Najpierw szefostwo przychodzi i informuje wszystkich, żeby przyjść w sobotę (chodzi o tą zeszłą), a w tym tygodniu zostawać chociaż 2h dłużej, po czym dziś się dowiadujemy, że jednak się nie spieszy z tym zamówieniem (pomijając fakt, że nie szefostwo, a zwykli pracownicy wiedza najlepiej, ile tego jest do zrobienia, ile czasu to zajmuje i na kiedy to, toteż każdy się z tej kobiety śmieje, bo ewidentnie chce "zaoszczędzić" wywalając ludzi z nadgodzin, a później nie wiadomo kto i kiedy jej to zrobi) i co my tu jeszcze robimy. Skoro z tym się nie spieszy, to w takim razie ja już tam potrzebna nie jestem, a i z jednej strony dobrze, bo na imprezę pójdę w spokoju i trochę odpocznę jeszcze przed zajęciami na uczelni. Tylko teraz znów będę musiała prosić się o pieniądze, bo sami nic nie powiedzieli. Zresztą tak jak pisałam nawet nie od niej osobiście dowiedziałam się, że dziś jestem ostatni dzień, a tej kobiety, która poszła jej się o mnie zapytać nie było sensu pytać o wypłatę, bo to nie jej działka. Wracając do tematu - tabelka z danymi dotyczącymi mojej wagi (co tydzień) zawisła na regale. Dzisiaj rano 66,1kg i mały sukces, bo kalorycznie ok (muszę popracować tylko nad "jakością" jedzenia, bo jednak tabliczka czekolady to nie to samo co porządny obiad, a kalorycznie podobnie), co prawda już mnie teraz ssie, ale dam radę. powinnam po prostu wcześniej chodzić spać. Menu: śniadanie 1 - 3 małe kromki pieczywa pełnoziarnistego z salami, serem żółtym + sałata i serkiem topionym camembert w pracy - kawałek jabłecznika, jabłko, pączek "obiad" - pół pączka, parówka z ketchupem kolacja - jogurt Miałam dziś inne plany, ale nie było sensu robić obiadu jak do 19 nie byłam aż tak głodna. Jutro planuję wziąć się ostro za ćwiczenia, ale zobaczymy jak będzie. Uciekam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Krotsze posty to dobry plan :) Gdy nie mamy czasu mozemy pisac sam jadlospis, a gdy mamy go wiecej mozna sie rozpisac. Wiadomo, ze kazda z nas cos robi i nie zawsze ma czas. Dziwnie wyszlo z ta praca. Chociaz powiem Ci, ze u mnie jest podobnie. Planingi tejfirmy nie nadaja sie do niczego. Co innego planuja co innego wychodzi. Dzis na szczescie skonczylismy normalnie, ale slyszalam od samego rana, ze tak na prawde nie wiadomo. I jak masz normalnie pracowac skoro nie wiesz kiedy skonczysz itd... Pomijam juz fakt, ze jak ktos ma sie zorganizowac jesli ma dziecko? Np. zostawiasz dziecko z opiekuna/babcia/ciocia i mowisz, ze konczysz o 15, a tu nagle Ci wyskakujao 14.55, ze jednak do 17. O ile z babcia czy ciocia nie ma problemu to jednak z opiekunka owszem. Sama kiedy opiekowalam sie dziecmi i o ile praca byla super i dzieciaki rowniez to kiedy dowiadywalam sie przed wyjsciem, ze musze zostc nawet 1h dluzej bylam troche wkurzona, bo jak kazdy mialam swoje plany. Takie wlasnie sa uroki pracy w takich miejscach i nic sie nie da z tym zrobic. Chociaz musze powiedziec, ze niedaleko mnie wybudowali super biurowiec. Maja ta silownie, trenera (ktory np. po pracy biega z pracownikami i cwicza) jednak kiedys widzialam jak o godzinie 21szej w sobote wyszedl facet w garniaku po zamowiona pizze. Oni tam pracuja non stop. Nie wazne czy sobote, niedziela, swieto. Tez przekichane, a praca pewnie fajna... Ale coz zrobic masz projekt/zamowienie i trzeba je zrobic. Ja podziwiam ludzi ktorzy decyduja sie na taka prace. Jak dla mnie jest to dobre na jakis czas, ale na pewno nie na cale zycie. Chcialabym kiedys miec prace taka, ktora oczywiscie lubie, ale ktora nie wymaga ode mnie spedzania weekendow w biurze :) Ostatnio cos mi sie wydaje, ze chyba troche schudlam. Nie chce jednak wchodzic na wage, zeby sie nie zdenerwowac. Generalnie ostatnio jem troche mnie (przede wszstkim nie wcinam codziennie tyle slodyczy jak jeszcze 2 tygodnie temu), ale nie sa to jakies super pelnowartosiowe posilki. Mam nadzieje, ze stopniowo uda mi sie osiagnac chociaz regularnosc jedzenia i dzieki temu schudne. Menu: sniadanie- musli z jogurtem 2sniad- serek orzechowy 3sniad- kanapka z wedlina i ogorkiem obiad- pizza domowa- moj chlopak mial dzis wolne, wiec zajac sie obiadem. Kiedy dowiedzialam sie, ze bedzie pizza od razu pomyslalam, ze mrozonka, ale na szczescie nie. Coz, moze nie jest to jakas super dietetyczna rzecz, ale zjadlam tylko 2 kawalki, wiec mam nadzieje, ze nie jest zle. Dzis juz nic wiecej nie planuje. Uciakam i do jutra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dziś spokojnie :) śniadanie - 2 kromki chleba z ziarnami z serem żółtym i salami, kiełbaska z ketchupem mały poślizg - 2 kawałki jabłecznika, a zaraz potem 5 ciasteczek z ciasta francuskiego z nadzieniem łososiowo-szpinakowym przekąska - banan, puszka Nestea brzoskwiniowej (ta ma najmniej kcal) obiadokolacja - miseczka zupy krem z pomidorów z ryżem i pietruszką, 4 "paszteciki" (plasterek sera camembert zawinięty w ciasto francuskie - boskie i warte grzechu!) No i mój pierwszy mały sukces - biegałam dziś pół godziny, mimo iż nogi bolały mnie jak nigdy i to po 5 minutach! Jestem pewna, że to wina okresu... Coś czuję, że ta kobieta nawet jutro nie zadzwoni i nie będę wiedziała na czym stoję ;/ Wtedy znów zadzwonię do niej w czwartek i zapytam co z pieniędzmi... Do czego to doszło, żeby jeszcze się prosić o własne, ciężko zapracowane pieniądze. A w poprzedniej pracy, kiedy już sklep upadał, było to samo. W sumie wolałabym jeszcze popracować, bo pochodziłam dziś po sklepach zobaczyć płaszczyk i koszulę, które wypatrzyłam na stronkach butików - oczywiście obydwie rzeczy są świetne i muszę je mieć. Do tego sprawdziłam, czy upatrzone butki i marynarka nadal są i coraz mniej, byleby chociaż na końcu miasta były to pojadę, ale w week, bo dopiero wtedy będę mieć pieniądze na cokolwiek. Na pewno schudłaś, bo ostatnio nie miałaś przecież żadnych wpadek - zobaczysz jak wejdziesz na wagę miło się zaskoczysz :) Ja też na to liczę, teraz z tygodnia na tydzień, bo moja lista mnie do tego motywuje - głupio by przecież było co tydzień wpisywać tą samą wagę lub (odpukać) większą, szczególnie, że lista jest na widoku. Taka domowa pizza moim zdaniem nie jest wcale jakaś "szkodliwa" w diecie, szczególnie jak jest z dietetycznymi dodatkami, czy na cieście pełnoziarnistym. Co do kalorii wątpię, żeby miała tyle, co zamawiana lub więcej co porządny obiad - noc chyba, że ktoś zje całą :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Pewnie za bardzo się nie rozpiszę, bo muszę się jeszcze wykąpać i pójść do sklepu po sałatę i paprykę do sałatki :) Byłam wczoraj na imprezie. Generalnie ok, znów poznałam strażaka ha ha coś mam do nich szczęście. Nie podobało mi się tylko zachowanie "koleżanek", z którymi byłam. Najpierw zostawiły mnie samą w klubie, po czym wróciły, bo stwierdziły, że w innym klubie wcale nie było lepiej - oczywiście słuchać starszej, bardziej obeznanej w tym temacie koleżanki nie chciały. Ja się nie przejęłam, bo już nie raz byłam na imprezie sama i potrafiłam się mimo to dobrze bawić i sama o siebie zadbać, ale ja nie jestem taka jak one, jak z kimś idę to z nim jestem do końca... Na koniec zostałam z jedną koleżanką, której "załatwiłam" faceta do tańca, po czym poszłam usiąść z tym strażakiem, a jako, że koleżanka tańczyła z jego kolegą myślałam, że nie muszę jej pilnować, szczególnie, że ona jakoś średnio interesowała się mną. Po powrocie na parkiet nie było jej, kolega strażaka nie wiedział gdzie jest, pisałam i dzwoniłam do koleżanki, żeby podała mi nr do tej, która ze mną została, ale się nie odezwała aż do teraz, więc przepraszam bardzo,a le takiego dziecinnego zachowania znosić nie będę. Może się jeszcze obraziły no to już byłby szczyt! W rezultacie i tak ja wyszłam na tym najgorzej, bo zostałam w klubie sama, a busa do domu miałam dopiero przed 5, ale ja sobie zawsze radzę sama i nie potrzebuję "opiekunki", która zaprowadziłaby mnie na dworzec. Wręcz przeciwnie - świetnie się czułam, zrobiłam sobie spacerek przez miasto, śmiejąc się jak głupia do siebie i wiesz co? Poczułam, że moje odchudzanie naprawdę ma sens i chcę to robić dla siebie, dlatego nie zjadłam batonika, którego wzięłam ze sobą w razie "w" :) Wróciłam do domu, poszłam spać, z pracy dzwonili, żebym przyszła po wypłatę, bo na razie nie potrzebują pomocy z pracą. Wracając do imprezy - nawet ten strażak musiał już lecieć, bo strach go obleciał, że się spóźni na służbę, czy coś. Masakra naprawdę ci faceci coraz gorsi, pominę już fakt, że o rok ode mnie młodszy i prędzej aj go bym musiała odprowadzić... Co do menu - wczoraj troszkę poszalałam, nawet dokładnie nie pamiętam co jadłam, ale tak z grubsza napiszę. WCZORAJ śniadanie 1 - 2 kromki chleba pełnoziarnistego z serkiem topionym , kiełbasą i ketchupem, parówka z ketchupem śniadanie 2 - 4 śliwki, jagodzianka (nieplanowana, ale tatuś kupił - wzięłam i tak mniejszą) śniadanie 3 - parówka z suszonymi pomidorami zawinięta w ciasto francuskie obiad - 6 dość dużych pierogów ruskich z cebulką smażoną przekąska - malutki kawałek jabłecznika Z ćwiczeń to tylko skakanka, dałam sobie wycisk niemały. Ja nie wiem jak kiedyś mogłam non stop skakać na skakance - wczoraj wymiękałam bardziej niż po biegach ;o W sumie skakałam z małymi przerwami, ale obliczyłam, ile mniej więcej przeskoków muszę zrobić, żeby wyszło, że skakałam 10minut bez przerwy - generalnie zajęło mi to jakieś 25minut, ale samego skakania było ok. 10 minut :D Mam nadzieję, że z czasem poprawię ten wynik, najważniejsze, że chyba daje rezultaty, bo jak wstałam czułam straszne zakwasy w łydkach! DZISIAJ śniadanie - płatki z mlekiem przekąska - 2 chrupki od siostry i kubeczek lodów szarlotkowych Na obiad planuję sałatkę z kurczakiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Sorka, ze mnie tyle nie bylo, ale to przez genialne planingi mojej firmy. Do tej pory bylo tak, ze po mojej zmianie przychodzila zmiana nocna. Niestety ktos stwierdzil, ze juz sie to nie oplaca, bo powoli konczy sie sezon i zmiana nocna przyszla do nas. Jednak nikt nie przewidzial faktu, ze pogoda caly czas sie zmienia i zamowienia moga byc w jednym tygodniu mniejsze, a w kolejnym moze ich byc 4 razy tyle. Dlatego wlasnie od srody wszyscy byli wielce zdziwieni, ze przyszlo tyle zamowien i sie nie wyrobimy. Pracowalam codziennie 12h i doslownie padalam na twarz. Myslalam, ze dam rade napisac cos wczoraj, ale po przyjsciu do domu poszlam ostatkami sil do sklepu, pozniej pod prysznic i usnelam zanim zdarzylam wziac kompa. Na szczescie wybronilam sie przed pojsciem do pracy dzisiaj, bo nie dalabym rady. Martwi mnie jedynie to, ze przyszly tydzien moze byc podobny. :/ Poza tym ja juz chyba nie daje rady w tej pracy psychicznie. Na prawde jestem wykonczona za kazdego dnia po przyjsciu do domu. Nigdy nie mialam tak, ze nie mam sily nawet pozmywac lub ugotowac czegokolwiek, a co dopiero posprzatac. Kombinuje, zeby za pare tygodni wyciagnac od swojej firmy "kartke", ze nie maja dla mnie pracy. Pozwoli mi to isc na jakis czas na zasilek. Co prawda siedzenie na zasilku nie jest moim celem zyciowym, ale pozowli mi to na jakis odpoczynek i na baaardzo intensywna nauke jezyka, zeby juz nie wracac do tej firmy. Mam nadzieje, ze sie uda, bo zyje dobrze z dziewczynami z biura i mam nadzieje, ze kartke otrzymam. Powiem Ci, ze troche szkoda, ze Twoje kolezanki tak sie zachowaly. Ja tez jestem zdania, ze skoro z kim przychodze na impeze to lokal zmieniamy razem lub wychodzimy do domu rowniez razem. Zawsze dziwi mnie takie zachowanie, bo ja gdy wychodze na zewnatrz mowie to kolezance, zeby wiedziala gdzie jestem. Niestety moze sie zdarzyc, ze ktos ma jakies zle intencje i skoro kolezanka wie, ze wyszlam na 15min, a nie ma mnie juz godzine to moze to oznaczac, ze sie zasiedzialam, ale tez, ze sie zle czuje lub mam jakis problem. Dla mnie takie zachowanie jest nieodpowiedzialne. Poza tym niegdy nie zostawilabym kolezanki, zeby musiala czekc o 5 rano na busa!!!!! Jednak fajnie, ze mialam pozytywne przemyslenia na temat swojego odchudzania. Co do strazaka to masz z nimi szczescie :) Szkoda jedynie, ze okazal sie taki "bojacy". Chyba wiedzial wczesniej kiedy idzie na sluzbe, no ale coz... Od srody jakos trzymam sie z normalnym jedzeniem. Moze nie wszystko jest dietetyczne, ale jest calkiem ok. W srode i czwartek sniadania w pracy byly bez zmian (doszedl jogurt na ostatnia przerwe), a na obiad bylo spagetti. Wczoraj nie mialam sily nic gotowac i w sklepie kupilam jakies bulki serowe, podgrzalam je i zjadlam z ketchupem. Szalowe niestety nie byly, ale chociaz nie bylam glodna. Padlam kolo godziny 21, a wstalam o 9.20... Jednak wyspalam sie i jest to jedyny plus tego wszystkiego. Zaraz musze leciec do sklepu, bo lodowka jest pusta. Pozniej troche ogarnac i tyle. Wczoraj jeszcze ostatkami sil zadzwonilam do babci, bo miala imienimy. Oczywiscie od razy byl szal, zeby weszla na skypa i musialam wypic z babcia piwo :) Jednak skoro babcia prosi nie mozna odmawiac i popijalam sobie piwko, bacia winko, reszta jakies swoje trunki i byla chociaz namiastka obecnosci na imprezie :) Przy okazji dzwonil do mnie wczoraj moj "eks"- zimny dran. Byl akurat niedaleko i chcial wyskoczyc na kawe lub piwko, ale bylam tak zmeczona, ze nie dalam rady. Slyszalam, ze nie jest zbyt szczesliwy z tego powodu, wiec powiedzialam mu, ze ide do pracy jeszcze jutro. Cos mu sie chyba za bardzo nie wiedzie, bo jak pytalam jak tam to wykrecal sie od odpowiedzi i powiedzial, ze nie jest to rozmowa na telefon. Zastanawia mnie fakt, czemu on nagle znalazl sobie we mnie posredniczke swoich problemow... Pewnie nadejdzie taki dzien w ktorym powiem mu, ze ja jakos normalnie z nim gadam i nikt o jakis tam sytuacjch nie wie, a on nie dosc, ze traktowal mnie niezbyt fajnie to jeszcze opowiadal jakies tam rzeczy swojemu koledze... Ciekawa jestem jego miny i odpowiedzi. Jednak jestem cierpliwa i poczekam :) Dobra ja uciekam do sklepu, ogarnac i w koncu zrobic cos ze soba. Przydalby sie chociaz jakis porzadny peeling i w koncu zrobic porzadek z paznokciami. Swoja droga na prawde nie lubie robic sobie paznokci. Traktuje to jak przykry obowiazek. Kiedy widze u kogos ladne zadbane paznkcie to wstyd mi, ze mi na prawde nie chce sie ich robic i jakos sie zmuszam, zeby jako tako wygladaly. :) Musze wybrac sie kiedys na porzadny manicure i pedicure, zeby chociaz kosmetyczka nadala im ksztalt taki jak chce (ja mam bardzo szerokie paznokcie i nie potrafie zrobic wszystkich tak, zeby jakos spojnie wygladaly). Mam jeszcze watpliwosci i blokade przed pedicurem, ale jakos sie musze przelamac. Mysle, ze wtedy bedzie mi latwiej zachowac i ladny ksztalt ,bo sama nigdy nie bylam do konca zadowolona z tego ktory stworzylam sama. Wpadne pewnie jeszcze wieczorem i wtedy napisze jak dzien wygladal jedzeniowo. Papryczka kiedy masz w ogole poczatek roku? W przyszlym tygodniu? Do pozniej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×