Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hi-za-ga

wdowa

Polecane posty

Gość fili-pinka
Za młode na co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bwtiiW
Witajcie No i znowu mamy weekend..., ja juz rozmyslam ze mąz by napalił w kominku bo kazdy zimowy weekend tak zaczynalismy..., bylo winko i dlugie rozmowy, no i bliskosc, O LOSIE LOSIE co zes mi uczynił.... Napiszcie co porabiacie kobietki...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Wieczór mroźny odrobinę, w tej chwili -3 stopnie. Po wczorajszym wieczornym deszczu, nocnym mroziku i opadach śniegu przy samochodzie miałam roboty co niemiara. Skrobanko i omiatanie , nic przyjemnego. Samochód jest dość wysoki i najgorszy do zrobienia jest dach. Jak na złość nie pojawił się na parkingu nikt znajomy. Bardzo powoli doprowadzałam samochód do stanu używania, ponieważ bałam się zgrzania. Dzisiaj miałam imieniny mojej Mamy.Gdyby żyła to świętowalibyśmy dzisiaj wieczorkiem. Byłoby dobre jedzonko, bo Mama była super gosposią mimo, że sama była wychowana w domu ze służbą. Część jej sekretów przejęłam ale i tak nie wszystko potrafię tak jak ona. Nigdy nie nauczyłam się robić drożdżowego ciasta. Ale do rzeczy. Po nocnych opadach na cmentarzu biało, cicho, czysto i chyba cieplej jak w mieście. Grób Mamy jest w środku sektora więc musiałam się tam przekopać. Nie ruszałam śniegu z płyty. Delikatnie pozdejmowałam "czapki" z lampionów i pozapalałam wkłady. Bardzo lubiłam w przeszłości, jeszcze z mężem, patrzeć jak płoną znicze w śniegowych pierzynkach. Pogadałam chwilę z Mamą, pożaliłam się i trzeba było wracać do męża. A jak już byłam u moich najbliższych to zahaczyłam o ciotkę i innych bliskich. Tak mi zeszła prawie godzinka na cmentarzu i w dodatku na świeżym powietrzu. Dobrze, że był mrozik i sypki śnieg więc buty dzisiaj suche. W domciu szybko się przebrałam, szybko filiżanka kawusi, potem obiad, no i teraz jestem u nas. Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką ze Szczecina, opowiadała mi, że ten śnieg i mrozik sparaliżował komunikację drogową w całym mieście i to w godzinach szczytu powrotów z pracy. U nas tak groźnie na ulicach nie było. Jezdnie mocno nasolone przedstawiały raczej szaro-bure bajora. Bryzgi z pod kół samochodów leciały równo. A co tam u Was Kochane? Będę krążyć jeszcze w wirtualnym świecie jakiś czas i jeszcze do nas zaglądnę. Pozdrawiam wszystkie Babeczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej- u mnie szpital w domu. Moja mama ma zapalenie oskrzeli, wiec jest u mnie, syn kaszle-do lekarza nie chciał pójśc, pojechał na parę dni do Wrocławia i już wczoraj wrócił. Ja cały tydzień z katarem chodziłam a teraz już zatoki mi sie odezwały- jednak czapeczka na głowę to konieczność. Jedynie córka po zawodach w Zieleńcu jest zdrowa. Ale z pracy sie urwałam dzisiaj wcześniej. Już nie miałam siły. A teraz trochę choruję. Myślę przez weekend się wyprowadzić na ludzi. Ale masa ludzi jest chora. I wiecie w takich sytuacjach słabości odczuwam najdotkliwiej brak męża. Mam paru przyjaciół , do których można zadzwonić ale czasem ich też nie chcę nadużywać. Trudne jest to życie codzienne. Cała masa obowiązków, których nie ma z kim podzielić. A ja też rano z samochodem walczyłam, wieczorkiem padał deszcz, później mróz a potem śnieg-ok 3 cm lodu w niektórych miejscach miałam na samochodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Reenka, choraczko niedoleżana przed Świętami! Będzie się za Tobą ciągnęła ta infekcja jak za przeproszeniem "smród po gaciach". Ja też leczyłam się tak trochę na raty. Dwa dzionki w domu i wyjście, kolejne dwa w domu i wyjście. Na dobre mi to nie wyszło. A że mężów nam brak to fakt. Mój mąż opierniczyłby mnie jak Święty Michał diabła i pokazałby którędy droga do sypialni do łóżka. Ale my Baby już tak mamy, że jak same nie "pomacamy" jakiejś sprawy to ona nie będzie załatwiona tak jak być powinna. My wszystko musimy i w dodatku same. Kiedy my zaczniemy mówić, że wszystko MOŻEMY a nie musimy? Pozdrawiam wszystkie zdrowe a chore szczególnie. Dzieweczki grypa szaleje a u nas w dolnośląskim szczególnie ostro a z nią nie ma żartów. ZDRÓWKA Kochane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak jest Andi-ale tamto przeziębienie mi minęło a teraz od syna załapałam. Wiem, ze trzeba leżeć. I tak robię teraz. Synowi właśnie powiedziałam, że jutro robia zakupy, sprzątanie i obiadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkie za młode- dlatego tutaj jesteśmy -nie można sobie poradzić z tęsknotą. I chociaż wyrzucic to z siebie można i ktoś zrozumie. Bo w codziennym życiu każdemu się wdaje to prostsze niż jest naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Witam ! Trochę późno się zrobiło, ale postanowiłam jeszcze zajrzeć. Reenko życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Mój syn też ma zatoki obecnie , pierwszy raz - jest na antybiotyku. Przez święta był przeziębiony, nie poleżał i teraz się odbiło. Córka też już odchorowała, odpukać mnie na szczęście nie bierze- kto by odśnieżał, a za oknem śniegu co nie miara i dalej sypie.Jutro chcę na cmentarz pojechać , bo szczególna okazja, ale nie wiem jak to będzie , czy odśnieżą. Spokojnej nocy życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kobietki. U mnie w domku tez maly szpital bo i synek na antybiotyku i mlodsza corka- ale najgorsze juz opanowane- mysle ze w poniedzialek juz pojda do szkoly i przedszkola. Wczorajszy dzien maialam pod znakiem studniowki corki, fryzjer zakupy zawiezc i tak pol dnia minelo, dzis zaraz wezme sie troszke za porzadki a po poludniu mam zamiar sie przejsc z moim laptopem do znajomego informatyka zeby obejrzal bo cos siadlo z ekranem. A codziennosc jest uwazam okrutna, mimo że mi na dniach stuknie 3 lata wdowienstwa nieraz placze bo prawie na kazdym kroku brakuje mi meza, jego porady, wesolosci, planow ktore zawsze roztaczal i nie wiem czy to kiedys sie skonczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Witam was ,u mnie znowu zaczęło sypać ,mam już dość tego śniegu bo trzeba co chwile odśnieżać przed domem.A mnie zaczynają ręce odmawiać posłuszeństwa,bo miałam 2 lata temu operację na cieśnie nadgarstka no i znowu się to odzywa na nowo.Syn starszy jak jest w domu to odsnieża ale zazwyczaj to ja to robię.Ale na cmentarz i tak się wybiorę chodzby nie wiem jak sypało bo nie byłam tam cały tydzień,i mam wyrzuty sumienia z tego powodu.Życzę cieplej soboty i duuuuużo zdrówka dla tych którzy są chorzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie wszystkie razem i każda z osobna! Szczególnie ciepło pozdrawiam wszystkie przeziębione i chore. Widzę, że jestem w mniejszości, bo jestem wolna od wirusa. Jeszcze w październiku się zaszczepiłam przeciwko grypie i nawet katar mi nie dokucza. Nie chcę uprawiać tutaj propagandy, ale od wielu lat się szczepię i to naprawdę pomaga. Raz się nie zaszczepiłam i było fatalnie. Mój nieżyjący już Tata miał w starszym już wieku, bo grubo po 60-tce , powikłania pogrypowe, w wyniku których nastąpiło uszkodzenie mięśnia sercowego. Trzeba było zakładać rozrusznik .Po tym doświadczeniu Mama wyciągnęła odpowiednie wnioski i szczepi się co roku i nie choruje. Andi, to pojadanie słodyczy i owoców również mi nie jest obce. Jednak muszę się tego mocno wystrzegać, bo ja mam tak, że jak zacznę pudełko lub torebkę słodyczy, to muszę zjeść je do końca. Efekty widać w talii, spodnie i spódnice stają się ciasne! Potem muszę bardzo długo pracować nad zrzuceniem tych kilogramów. Przyjęłam więc taką taktykę: nie kupuję i nie przechowuję w domu żadnych słodyczy. Nie piekę ciast. Jeśli mnie ktoś poczęstuje, nie odmawiam. Niedawno miałam okazję pojeść pysznych faworków, ale w towarzystwie mam jeszcze jakieś hamulce i nie przesadzam. W domu pewnie wszystkie bym zjadła. U nas na "bliskim" wschodzie tez jeszcze prószy. Nie wychodziłam jeszcze dzisiaj z domu i nie odśnieżałam samochodu. Zrobię pewnie, tak jak nasi drogowcy: odsnieżę, kiedy przestanie padać. Jeszcze na koniec podzielę się z Wami taką oto refleksją: nasz wątek "wdowa" na tle innych wątków na kafe naprawdę utrzymuje wysoki poziom. Nie ma wulgaryzmów, różnych obrzydliwości, kpin i błędów ortograficznych. No, czasem się zdarzą jakieś literówki, ale widać, ze staramy się dbać o styl i poziom naszych wypowiedzi. Bardzo mnie to cieszy, bo to wiele mówi o Was, moje kochane. No i nie ma polityki, a mogę się założyć, że mamy odmienne poglądy i prędko byśmy się pokłóciły. A nie warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane Babeczki! Od kilkunastu minut mam wolną sobotę. Ale tak to już jest z emerytkami, że wszystkie dni tygodnia to wolne soboty albo niedziele a jak już przyjdzie wolna sobota to one zasuwają jak nakręcone. I tak właśnie było dzisiaj ze mną. Posprzątałam, pierwszy raz w tym roku całe mieszkanie, zjadłam obiad, upiekłam ciasto i wreszcie mam czas dla siebie. Siedzę w towarzystwie filiżanki kawy , telewizora i komputera. Zapomniałam, mam przed sobą salaterkę rodzynek i podjadam. Smutna40tko, przypomniałaś piękny okres w moim życiu. Maturalna klasa, studniówka, to były czasy. Byłam piękna i młoda i zdawało mi się, że jak tylko skończę 18 lat to zawojuję świat. Od tamtej pory minęło ponad 40 lat. Aż wstyd pisać ile. Mniejsza z tym. Ważne jest to co w nas. Piękne wspomnienia i jeszcze piękniejsze tęsknoty. Z moim mężem byliśmy parą od mojej X klasy w LO. On chodził o rok wyżej, ponieważ był starszy ode mnie o rok. Marzyliśmy podobnie jak nasze dzieci o naszym dorosłym już życiu. Niektóre marzenia zdołaliśmy zrealizować. Niektóre odeszły w niepamięć. Muszę przerwać pisanie, bo mam telefon z zagranicy od syna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to Kochane, pogadałam sobie z dzieciakami (ładne dzieciaki ponad 40 letnie). Żyją sobie, pracują i dobrze im tam. Nie zamierzają wracać. Kolejny raz zapraszają, żeby do nich przyjechać ale ja jeszcze nie dojrzałam do wyjazdu. Jak zdecyduję się na wyjazd oni opłacą mi podróż i odbiorą mnie z lotniska. Mnie póki co dobrze jest tutaj. Mam blisko do męża, mamy i tutaj znam każdy kąt. Śnieg zamierzał padać, spadło kilka płatków i dalej nic. Mróz wysuszył ulice i chodniki i przynajmniej nie ma burej brei. Wczoraj na Snackerze znalazłam fajny przepis na drożdżowe ciasto. Bardzo łatwy, czyli taki w sam raz dla mnie, drożdżowego beztalencia. Jak je sprawdzę, to wrzucę Wam przepis. Dzisiaj upiekłam babki jogurtowe. Jedna blaszka dla mnie a druga dla brata i bratowej. I jak tu trzymać wagę, kiedy wieczory jeszcze ciągle długie a szczęki chcą pracować.. Oby do wiosny. Nie będziemy tak dużo czasu spędzały w domu to i mniej będziemy pichcić i wpychać w siebie. Moje chore internetowe Koleżanki, jak Wasze samopoczucie. Mam nadzieję, że w poniedziałek będziecie już w pełni dyspozycyjne. Życzę Wam tego z całego samotnego serca. Miłego wieczoru wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Andi jak przeczytałam Twoj post to i u mnie wróciły wspomnienia moich lat mlodzieńczych. Męża poznalam po liceum w pomaturalnej szkole, najpierw robiłam te studium w bialymstoku a na sam dyplom juz na koncowke drugiego roku przenioslam sie z kolezanka blizej mego miasta, i z mojej strony i z jego to byla milosc od pierwszego zobaczenia, para zostalismy doslownie w pare dni po poznaniu - On byl z innego miasta niz moje ale praktycznie codziennie zesmy sie widywali, bo jak wczesniej wspominalam mąż grał na gitarze i spiewal i dołączyl do moich znajomych do zespolu w moim kosciele i w tygodniu były proby, w niedziele msza i wychodzilo że codzie a jak skonczylismy szkole to juz na wakacje zamieszkal u mnie bo mojej mamie szkoda sie zrobilo że jezdzimy do miasta po srodku zeby sie zobaczyc, wracalam potem w nocy a ze mielismy warunki to i zamieszkal ze mną, zaraz w grudniu zareczyny i po 10 miesiacach od poznania ślub, pierwsza corke urodzilam 2 lata po ślubie, po 6 latach nastepna cora i po 18 latch naszego malzenstwa urodzil sie synek- nie ma dnia żebym nie żalowala że mąż nie moze z malym sie bawic, wychowywac że nie moze byc autorytetem dla malego a napewno by byl- eh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hisako pochwaliłaś nasz topik a ja jak przeczytalam moj poprzedni post to az za glowe sie zlapalam ile pogubiłam i nieskladnie ale to tylko dlatego że sie spiesze żeby malemu robic kolacyjke, ale i tak masz racje że jestesmy babki z klasą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aleksandro ja tez caly tydzien nie bylam na cmentarzu ale jutro po kosciele pójde na spacer i koniecznie na grob męża. Co do chorób, to ja sie nie szczepie ale chyba jestem bardzo odporna- bo odpukac odkąd zostałąm sama to jeszcze żadne choróbsko, grypsko mnie nie dopadło i mam nadzieje ze tak bedzie, a dzieciaki moje juz lepiej moze jutro z nimi jakis maly spacerek saneczkowy zrobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To do mnie Filipinko Twój śnieg przyszedł. Dziwne Andi , że u Ciebie nie pada. Cały dzień dzisiaj pada. A ja już lepiej sie czuję, zatoki przeczyściłam no i poleżałam. Jednak co racja to racja,że jak choroba to trzeba poleżeć. Tyle, że teraz zimno mi wyskakuje koło nosa. Mam dobrą maść to może zadziała i w poniedziałek nie będę straszyć. Teraz szukam wyjazdu na narty w lutym. Trochę muszę pogrzebać w necie ponieważ jest to już niedługo i najlepsze oferty są zajęte. Miałam dobre miejsce zarezerwowane ale znajomi chcą z nami pojechać no i dla nich nie ma miejsca. A ja mojego męża też znałam od 18roku życia. Szmat czasu jak to sie mówi. I dlatego nam ciężko. Byłyśmy całe życie z tym jednym facetem, który sobie odszedł i teraz zmagać się musimy z tym wszystkim. Wiecie najtrudniej chyba było mi zorganizować to życie od nowa w zakresie domowo-porządkowym. Te trzy lata to akurat lata wielkich przemian u mnie w domu: mąż zmarł, najpierw córka, potem syn zdawali matury, dostawali się na studia, robili prawa jazdy- czyli jedne z najważniejszych wydarzeń w ich życiu. I już jego nie było. Teraz mieszkają poza domem ale mają blisko /24kmkm/ więc często przyjeźdżają. W tym czasie jeszcze dwa ukochane psy odeszły - żeby nie powiedzieć zdechły-. No i w tym wszystkim trzeba było stworzyć nowy układ sił w domu. Zawsze wcześniej wszystko było zrobione, przygotowane, nic zepsutego nie było itd. A teraz mówią , że się czepiam bo chcę mieć też wszystko zrobione.A nie da się. I to jest moment, w którym trzeba coś odpuścić. A nie zawsze mi to wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna wiesz, że ja też dopiero teraz jestem tak naprawdę chora od tego czasu- a nawet jak mój mąż chorował to ja nie chorowałam wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Reenko, w Zieleńcu i na Czarnej dosypało równo a u nas nic. Może będzie padać w nocy. Mam nadzieję, że podglądasz I Zieleniec i Czarną online. Nawet teraz jeszcze są na stokach amatorzy białego szaleństwa. Uświadomiłam sobie, że za tydzień po raz 3 będę sama robić badanie techniczne naszego samochodu. W 2010 jeszcze przed pójściem do szpitala na badania zrobił to po raz ostatni mąż.Później pod jego dyktando robiłam wymianę bębnów hamulcowych, szczęk i wszystkiego z tym związanego. Miał na takie cele specjalną kasę i instruował mnie ile i skąd mam wziąć na jakąś opłatę. Po ubiegłorocznym badaniu musiałam wymienić amortyzatory. Nie naciągnęli mnie, bo to się wyczuwało. Rzeczywiście, za dużo na nas spadło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dużo spadło, a jeszcze sobie dokładam. Zachciało mi się nowego biura, zagospodarowania pola i jeszcze o budowie myślę- taką agroturystykę chciałabym zrobić. Już sobie narysowałam projekt. Tylko o pozw na budowę muszę wystąpić. Nie usiedzę- a potem stękam,że dużo obowiązków. ups-ale chyba tak muszę. Coś musi się dziać koło mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Hej,dziewczyny u mnie sypie non stop ,już zaczyna mnie mdlić od tego odśnieżania.A ja się przyznam że męża poznałam jak miałam 17 lat i tak tyle lat ze sobą byliśmy.Na cmentarzu byłam ,jaka tam cisza i pięknie biało ,chociaż nie wiem czy to miejsce można nazwać piękne.Dobranoc,do jutra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli u mnie u reenki u aleksandry to nasi mężowie to takie mozna rzec nastoletnie miłości - a jak u innych kobietek było? reenka - zazdroszcze ci tych twoich pasji, ciągle robienia czegos, ja czasami jak mysle o swoim życiu - szczególnie teraz to że jest jakies bezplciowe, nie mam jakis swoich pasji, planow, no niby priorytetem jest u mnie wyprowadzic dzieci na ludzi ale teraz jakos mi to jest za mało, żebym miala pare latek mniej to zmienilabym prace - mam jakies tam marzenia ale jego nie zrealizuje juz, tam gdzie mysle mimo że wiek jest nie ograniczony to jednak tak do 35 to gora chociaz wiem że bym poradzila bo liczy sie sprawność a ja od małego przez ojca ciągana to tenis to karate to biegi i tak mam do dzis że jak śnieg zawali i nie moge pobiegac to chora jestem- no ale metryczki nie oszukam - to takie jakies tam ze środka wygrzebane myśli. Dobrejnocki wszystkim, tym ktorym śnią się mężowie to niech sie przyśnią i do juterka kobietki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ReJana
Witam! A ja miałam dziś szczęśliwy dzień, mimo tego, że nic szczególnego się nie zdażyło. I pomimo tego, że za oknem ponuro i słoneczka jakoś dawno nie było. Nie pasuję tu trochę do Was, bo wszyskie wdowy tutaj bardzo tęsknią za swoimi mężami, ja natomiast nie i dlatego żadko piszę. mnie brak tylko Taty, który umarł kilka dni, przed moim mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jak tu realizowac wlasne plany, skoro ciagle nie ma czasu? pochlania mnie praca, czasami az za bardzo. I mysle nawet ze jestem pracoholiczka, a to niedobrze. Meza poznalam na studiach, bylismy na jednym roku, chociaz on byl o 3 lata starszy. Ale nie od razu bylismy razem, ja mialam kogos i on tez. Po pierwszym roku wyjechalismy na oboz studencki. No i tam sie to wszystko zaczelo.... Studniowka? Cudowny byl to czas. Ta mlodosc, te emocje, ta wiara w moc przenoszenia gor...Wspomnienia sa piekne. I fajnie ze sa. I fajnie, ze sa zdjecia, ktore zatrzymaly czas. Andi, od dawna staram sie MUSZE zamienic na MOGE, z miernym efektem, niestety. Ale kiedys, kiedy mi sie to uda, bedzie to niewatpliwy sukces. Udalo mi sie rzucic palenie, wiec uda sie i to. Gleboko w to wierze. Wszystkie chorujace, trzymam kciuki za powrot do zdrowia. Co do podjadania...proponuje zamienic ciasteczka na orzechy i migdaly. Nie dosc, ze to zdrowe tluszcze nienasycone, to w dodatku smaczne. Spokojnej niedzieli Wam zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Cześć wszystkim,mnie to chyba muskuły urosną od tego odśnieżania,dzisiaj zamiast poleżeć dłużej w łóżku bo niedziela to trzeba było odśnieżać.Syn poszedł wczoraj do babci spać i na mnie to spadło.Na razie się trochę przejaśniło i nie sypie oby jak najdłużej.Mam dzisiaj córkę z jej chłopakiem na obiedzie,więc idę dokończyć go.Miłej niedzieli wam życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kobietki. Aleksandro z tym odśniezaniem rozumiem cie bardzo dobrze z tym że ja mam tylko zjazd do garażu do odsnieżania i jak tylko sypie śnieg juz myślę że znowu robotka, nie zazdroszcze odśnieżania wiekszej posesji bo naprawde to ciężka robota, wcześniej bralam ktorąś z corek ale wole sama jak popatrzyląm jak im to idzie:). dziś mialam taka przygode - z samego rana po kościele poleciałam sama na cmentarz. Przy grobie męża zgubilam komórkę, pomyślalam że może gdzies po drodze, nawet sie wróciłam w miejsce skad dzwoniłam do corki ale cos mi podpowiadało że to musialo byc na cmentarzu, ile ja sie naszukalam, ile śniegu przewalilam, zrezygnowana mowie do męża żeby se jaj nie robil że jemu na co moja komórka, że jak chce mi cos powiedziec to przeciez we snie może i juz prawie że sie pogodzilam ze zgubą i pomalu odchodzilam - patrze a tu koniuszek wystawał ze sniegu, jak bym odeszla i nie wygrzebała to pewnie było by po komórce, podziekowałąm męzowi i przeszczęśliwa wrociłam do domu. Czekam dziś na męża we śnie, ale pewnie sie nie przyśni bo bardzo dawno mi sie nie śnil. Dzień spędzilam z dzieciakami u rodziców, fajnie mają, spokojnie im życie płynie na emeryturze, mimo że nie zawsze było u nich rożowo, glównie za sprawa ojca bo zawsze musialo byc jak on zarządzil, teraz już jest o wiele spokojniejszy, wybierał sie na kijki to mama pomagala mu szukac cieplejszych spodni, sprawdzala jakie buty nałożył - szkoda że ja nie doczekałam takich czasów jak dzieci by odeszły na swoje zeby sobie tylko z mężem czas spedzac - zal niesamowity

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! To i u nas zima. W nocy posypało i cały świat wypiękniał. Niedziela, mniejszy ruch samochodowy i pieszy, wszędzie czyściutko, biało. Śnieg przykrył wszystkie śmieci i brudy. Taka pogoda powinna zawsze być na Boże Narodzenie. Byłam u męża, u mamy i innych bliskich. Dzisiaj byłam z bratem. Mimo mrozu -7 stopni nie odczuwało się zimna. Z przyjemnością pochodziliśmy blisko 2 godziny, oczywiście nie cały czas po cmentarzu. Dzień przeleciał mi "po japońsku" czyli jako tako. Trochę popisałyśmy na GG z jedną z naszych Babeczek. Trochę podziergałam na drutach, trochę poczytałam i już Rozlewisko. Smutna40tko, życie we dwoje na emeryturze jest cudowne.My pocieszyliśmy się sobą ponad 5 lat. Nigdzie nie trzeba się spieszyć. Jeśli emocje to tylko takie, które sami powodowaliśmy. Pełen luz. Bezpieczeństwo finansowe.Wyjazdy bliższe i dalsze w różnych okresach roku bez potrzeby brania urlopów. Jednym słowem sielanka.Wieczorem hasło, pół godziny pakowania i rano wyjazd a kolacja np. nad morzem. Kiedy spotykaliśmy się ze znajomymi to pytali nas czy się nie nudzimy albo czy nie mamy siebie dosyć. Powtarzałam wszystkim, że jest tak dobrze, że aż się boję o tym mówić. Początek marca 2010 roku uświadomił, że nic nie może wiecznie trwać. Diagnoza, jedna operacja, za 8 dni druga i za kolejne 8 trzecia spowodowały osłabienie organizmu. A potem było już tylko gorzej. Rodzice Smutnej40tki teraz odrabiają czasy młodości. Krótko po ślubie rodzą się dzieci. Pracujemy, prowadzimy dom, codzienne obowiązki nie pozwalają nam na myślenie o sobie. Na emeryturze wszystko jest inne, spokojniejsze. Możemy więcej czasu poświęcić sobie. Jesteśmy lepsi dla swoich partnerów życiowych a w zasadzie nie lepsi. Więcej czasu poświęcamy ich zainteresowaniom, potrzebom,samopoczuciu. Jesteśmy dla siebie serdeczniejsi. I wiecie Kochane co Wam powiem? Jedyna rzecz, jaka nie udała się Panu Bogu to STAROŚĆ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś się dzieje na naszym forum. Od 20,47 nie ma mojego wpisu. Gdzieś krąży w wirtualu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betiiW
Smutna mnie tez to przeraza ze nie bedziemy razem kiedy przyjdzie emerytura, jeszcze z tydzień przed smiercia moj mąż zastranawiał sie jak to bedzie za 20 lat..., obliczył ze bedziemy mieli po 60 lat, bedziemy dziadkami..., bedą wnuki i ze tez bedzie fajnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
andi- wpis sie znalazł, czyli nic w przyrodzie nie ginie:) betti- my z mężem czesto lubiliśmy obserwowac takich staruszkow jak sobie kustykali gdzies w parku czy byli w restauracji czy gdziekolwiek indziej i mąż obiecywał że my tez tak będziemy razem sobie spacerowac, trzymajac sie pod rączke - eh. Andi starość by sie mogla udac Panu Bogu żeby chociaz zadbał by spędzac ją we dwoje a tak to nie wiem, bedzie bardzo bardzo smutno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×