Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Katarynka17

MonaVie - jakie są wasze opinie?

Polecane posty

mam coś dla dziecka - fajne miśki do zabawy duże mogą służyć także jako osłona do łóżeczka, link poniżej, trzeba tylko skopiować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego moczyć? Niemoczone orzechy zawierają inhibitory enzymów. Zabezpieczają one orzechy przed wczesnym kiełkowaniem. Inhibitory, które dostaną się do naszego organizmu wraz z orzechami blokują nasze enzymy trawienne dodatkowo pokarm zawierający inhibitory może powodować powiększenie trzustki. Orzechy mają ciemną skórkę, to ona jest właśnie ochraniaczem wszelkich wartości odżywczych, pewnym kożuszkiem, który chroni orzech przed utratą tego co ma najcenniejsze. Orzechy włoskie jesienią jemy obierając z tych gorzkich, żółtych skórek!! Aby rozebrać suszony orzech z kożuszka, należy go moczyć. W zależności od tego, jak gruba jest ta skórka, np. migdały 6 godz., orzechy nerkowca 1 godz. Plusów jest dużo począwszy od przepłukaniu z brudu, uwolnionych enzymów, poprzez miękkość orzecha (dla tych z źle funkcjonującym uzębieniem, albo przy jego braku), możliwość łatwego pokrojenia czy zblendowania, a nawet ugniecenia widelcem na pastę. Moczone orzechy są szybciej trawione- dają więcej energii co przyspiesza regenerację i nie obciąża zbędnie organizmu. Poza tym orzechy pistacjowe moczymy również z tego powodu by wypłukać z nich sól. Nadają się wtedy również na pasztet, czy do wypieków słodkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele osób korzysta z popularnych sokowirówek (podstawowe modele kosztują już kilkadziesiąt zł, choć są też modele droższe), jednak ich wadą jest to, że nie wydobywają prawidłowo całego soku z miąższu. Zatem część Twoich owoców i warzyw, zamiast w szklance, ląduje w koszu na śmieci. Natomiast jedynym urządzeniem, które naprawdę skutecznie wydobywa sok z warzyw, jest wyciskarka. Wyciskarka to urządzenie zwykle znacznie droższe (jej cena potrafi sięgać nawet do 5000 zł, ale na szczęście bywają też modele cenowo porównywalne z sokowirówkami), jednak pozwala ono uzyskać dużo więcej soku i składników odżywczych. Odpady pozostałe po wyciskaniu są niemal zupełnie suche, a więc nic się nie marnuje. Sok jest natomiast znacznie bardziej klarowny niż przy użyciu sokowirówki, która wychwytuje zdecydowanie mniej błonnika. Dodatkową zaletą wyciskarki jest to, że pozwala przechować sok przez cały dzień, zapobiegając utlenianiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Warto spróbować, byle nie przesadzić "Błonnik nie jest absorbowany przez organizm, ale jest bardzo sycący. To dobry wybór w przypadku osób starających się zrzucić wagę" - podkreśla Natalie Digate Muth z American Council on Exercise w serwisie health.com. Dietetycy rekomendują spożywanie od 25 do 35 gramów błonnika dziennie - dotyczy to kobiet i mężczyzn. Przy czym większość z nas dostarcza sobie go mniej niż 15 gramów - mówi Sonthe Burge, dietetyczka, członkini Academy of Nutrition and Dietetics. Jeśli starasz się stracić na wadze, twoje dzienne menu powinno zawierać około 30 g błonnika - doradza. W jaki sposób to zrobić, gdzie szukać włókna? Znaczne jego ilości kryją się w nieoczyszczonych zbożach. Już 1 łyżka otrąb pszennych zawiera 2 g błonnika. Pięć niepozornych łyżek do jogurtu czy zupy zaspokoi więc co najmniej jedną trzecią już podwyższonej normy. Z powodzeniem możesz sięgnąć też po suszone owoce, np. suszone śliwki (16 g błonnika w 100g) - zazwyczaj wystarczą już 3, 4, aby uporać się z jelitowymi zastojami. Spore ilości błonnika siedzą również w strączkach - 100 g czerwonej fasoli ma go nawet 25 g. Od włókna przewraca ci się w żołądku, bulgocze, kotłuje i czujesz raczej dyskomfort, nie przyjemną sytość? Warto pamiętać, że z błonnikiem nie należy przesadzać. W tym przypadku więcej wcale nie znaczy lepiej. Zwiększenie jego dawek do 50-60 g dziennie powoduje biegunki, wzdęcia i bóle brzucha, a to ani nie jest przyjemne, ani nie jest receptą na zdrowe odchudzanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za mały, krzywy, leniwy... Obawy o stan przyrodzenia przejawiają nie tylko nastolatki, ale panowie w każdym wieku. Najczęściej nieuzasadnione, a odbierające spokojny sen i radość z seksu. Normy bywają szerokie, niewielkie odchylenia zwykle są akceptowalne lub uleczalne. Rzecz w tym, by problemy diagnozować, a ten pierwszy krok to wyzwanie największe. Pewnie byłoby najłatwiej, gdyby o swoich wątpliwościach mężczyźni rozmawiali między sobą (bez puszenia się, ściemniania, kolorowania), także z partnerką, a gdy to nie pomaga, z lekarzem, seksuologiem. Niestety, najprostsze rozwiązania czasem zawodzą. Mężczyzn blokuje wstyd, tradycja, źle pojmowana godność. Poniżej odpowiedzi na często zadawane pytania: anonimowo, na naszym forum, w dziale porad. Nie zastąpią jednak konsultacji specjalistycznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Według seksuologa Daniela Cysarza ustalając przeciętny rozmiar prącia najlepiej kierować się wynikami, w których pomiaru dokonywali niezależni badacze, personel placówki, a nie sami posiadacze penisa, bo wówczas trudno o obiektywizm. Przeciętny polski członek w spoczynku ma 8-9 cm, 13-14 cm we wzwodzie. Obwód zazwyczaj mieści się w przedziale 11-12 cm. Odstępstwa o 3- 4 centymetry to wciąż norma. O wadzie rozwojowej i tzw. mikropenisie mówi się dopiero w sytuacji, gdy penis podczas wzwodu osiąga jedynie 6-7 cm. Penisy powyżej normy raczej nie są traktowane jako niepokojąca anomalia, jednak trzeba przyznać, że zdarzają się znacznie rzadziej, niż można sądzić po przechwałkach niektórych panów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To, że twój penis w spoczynku przypomina zasuszoną śliwkę, wcale nie oznacza, że w momentach kluczowych przegrywa z bardziej imponującym przyrodzeniem. Badania amerykańskie pokazały, że o ile rozmiary luźnych członków różnią się bardzo, o tyle wielkość penisów w stanie erekcji jest u wszystkich mężczyzn bardzo zbliżona. Przyrost wynosi średnio 60proc., ale może być bardzo różny. Co to oznacza w praktyce? Luźny 9-centymetrowy penis pacjenta może w czasie erekcji przybrać nawet 10 cm. Tymczasem bywa, że organ o początkowym kapitale 15 cm rośnie o zaledwie 2,5 cm. Brytyjski seksuolog i androlog Kenneth Purvis, autor przewodnika "Podbrzusze Mężczyzny" podzielił męskie organy na dwa rodzaje: wyskoczki i wyprostki. Te pierwsze wyglądają imponująco dopiero "zachęcone". Wyprostki natomiast to penisy zawsze wypełnione częściowo krwią. Gdy dochodzi do erekcji, trudno jednak zaobserwować zmianę wielkości. I się wyrównuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie z tzw.elit mlm maja wiedzę ale niestety to za mało,żeby przetrwać.Muszą często "przeskakiwać"do innych bajek.Oni tym żyją i wierzą,że to wkońcu bedzie ten strzał w tzw.dychę i zarobią miliony.Prawda jednak jak na razie jest inna.realia rynkowe,nawyki konsumentów itd.powodują,że tylko dochodzacy nowi gracze dostarczają "tlenu" do przeżycia.Dlatego jak już sytem dochodzi do masy krytycznej(brak nowych zainteresowanych)wtedy powstaje nowy pomysł i zabawa zaczyna sie od nowa.Nowe obietnice,entuzjazm,szkolenia,marzenia,czasami zastrzyk finansowy itp.niestety ale nadal brak marki.Czesto te same twarze tylko w klapie inny znaczek:)Najlepiej na mlmie mozna zarobić samemu otwierając swój mlm ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak realnie, według Kennetha Purvisa, to ten problem nie istnieje z co najmniej kilku powodów. Wagina dopasowuje się do każdego penisa, całkowita głębokość pochwy to ok. 10 cm, a wrażliwość na bodźce dotyczy jej pierwszych 3-4 centymetrów od ujścia. Daniel Cysarz dodaje (patrz film poniżej), że czasami zdarza się wrażenie niedopasowania, a nawet konkretne dolegliwości z nim związane (kobieta "poobijana" w środku), jednak można sobie z tym poradzić dobierając odpowiednie pozycje i techniki seksualne. Kiedy penis zdaje się być za duży, trzeba zadbać o pełne rozbudzenie i nawilżenie partnerki (to zresztą zawsze jest istotne, jeśli seks ma być udany). Lubrykantem można też posmarować członka. Wybierajcie pozycje, w których nie dochodzi do głębokiej penetracji, można ją swobodnie kontrolować. W przypadku krótkich penisów, działamy dokładnie odwrotnie. Pozycja kolankowo-łokciowa (bądź łatwiejsza jej wersja: "na pieska"), zgięta w pałąk, a także te zalecane przy próbach zajścia w ciążę (uniesione nogi i biodra kobiety) umożliwiają głęboką penetrację nawet przy skromniejszych rozmiarach prącia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak długo, jak rozwija się ludzki organizm, rosną i genitalia. Penis najczęściej osiąga docelową wielkość między 18., a 21. rokiem życia. Nie oznacza to jednak, że wcześniej wystraszony nastolatek nie może się upewnić, że wszystko z nim w porządku. Porady powinien udzielić pediatra, bądź urolog dziecięcy. Jeśli jednak masz rzeczywiście mikropenisa (7 i mniej cm w trakcie wzwodu), wówczas warto odwiedzić lekarza, gdyż jego niedorozwój się leczy. Skutecznie. Najlepiej skonsultować się z andrologiem - możliwe, że będzie potrzebne leczenie hormonalne, ewentualnie pomoc chirurga. Właściwie każdy członek jest lekko przekrzywiony. Skrzywienie jest niepokojące dopiero wtedy, gdy niemożliwe jest wprowadzenie prącia do pochwy i odbycie stosunku płciowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spokojnie. Jesli chodzi o MLM na swiecie jest 7 mld ludzi wiec jest z kim robic biznes. ja uwazam ze MLM to przyszlosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Drętwienie kończyn to objaw, który u wielu z nas budzi szczególnie silny niepokój. Jest jednym z częściej wyszukiwanych haseł w naszym serwisie. Nic dziwnego: zdarza się często, a może sygnalizować poważne problemy ze zdrowiem, w tym zawał, udar, guzy mózgu. Rzecz jednak w tym, że nie musi. Często przyczyna jest banalna i łatwa do usunięcia. Wiadomo, że strach to kiepski doradca, ale zlekceważenie ważnego sygnału organizmu może okazać się fatalne w skutkach. W przypadku drętwienia kończyn nawet rady lekarzy są skrajnie odmienne. Możemy w jednym miejscu znaleźć sugestię, by zaraz wzywać pogotowie, w innym sugestię, by zastanowić się nad własną dietą. Skąd te rozbieżności? Chociaż może trudno w to uwierzyć, obie rady mogą być sensowne. Wiele bowiem zależy od okoliczności, w jakich dochodzi do drętwienia kończyn, a także towarzyszących mu innych objawów. Jeśli panicznie się boisz, że dzieje się z tobą coś złego, możesz zadzwonić na pogotowie, zwłaszcza, że silny niepokój to czasem także objaw problemów. Osoba, która odbiera telefon, będzie w stanie racjonalnie ocenić sytuację. Nie wyśle z miejsca karetki, jeśli nie ma takiej potrzeby, ale zapyta cię o kilka rzeczy i na podstawie uzyskanych informacji doradzi, co robić dalej, na co zwrócić uwagę, gdzie szukać pomocy. Samo drętwienie może być spowodowane przez bardzo wiele czynników: od banalnych do poważnych. W przypadku tych naprawdę groźnych niemal nigdy nie występuje samoistnie, a nawet jeśli tak się dzieje na początku, szybko dołączają się inne objawy. Większość z nich nie pozostawia nam już wątpliwości, że należy błyskawicznie szukać pomocy lekarza. Kiedy bowiem tracimy kontrolę nad zwieraczami, mamy problemy z poruszaniem czy wyraźny niedowład części ciała, uczucie dezorientacji, pojawiają się trudności z mową (np. staje się bełkotliwa), pojawia się nieporównywalny z wcześniejszym ból głowy, potrzebna jest szybka interwencja specjalisty lub szczegółowa diagnostyka. Takie objawy mogą bowiem towarzyszyć groźnemu dla życia krwawieniu podpajęczynówkowemu i udarowi mózgu ( więcej na ten temat ) guzom mózgu czy wymagającemu długotrwałej rehabilitacji zespołowi Guillaina-Barrégo. Ten ostatni bywa (choć nie musi być) powikłaniem infekcji przypominających grypę, mononukleozy zakaźnej , czy zapalenia wątroby typu B. Jeśli je niedawno przechodziłeś i teraz, zamiast wracać do zdrowia, masz nowe objawy, na pewno trzeba skontaktować się z lekarzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aktywność fizyczna, gorzka czekolada, herbatka z dziurawca, muzykoterapia - oto recepta na dobry nastrój. Kiedy, dlaczego i na co jeszcze Ci pomogą? Wraz z nastaniem jesiennych i zimowych dni pogarsza się Twój nastrój, pojawia się przygnębienie, złe samopoczucie, poczucie beznadziejności, a nawet niechęć do podejmowania działania czy apatia? To najprawdopodobniej znak, że dopadła Cię chandra. Jesienno-zimowa aura, koniec wakacji i powrót do starych lub pojawienie się nowych obowiązków to tylko kilka przyczyn, które mogą odpowiadać za jej wystąpienie. Można z nią jednak skutecznie walczyć. Więcej światła! Aby w ponure jesienno-zimowe dni "nie dać się" chandrze należy przede wszystkim - gdy tylko pojawi się taka możliwość - jak najwięcej korzystać z dziennego światła. Najlepiej spacerować na świeżym powietrzu przynajmniej 30 minut dziennie - nawet, kiedy jest pochmurno - a także nie zasłaniać niepotrzebnie okien w domu czy miejscu pracy. W trudniejszych przypadkach (również w depresji) pomóc może fototerapia, czyli leczenie światłem. Polega ona na wystawianiu ciała pacjenta na oddziaływanie promieni ultrafioletowych pochodzenia naturalnego (helioterapia) lub emitowanych przez specjalne lampy (aktynoterapia) o mocy kilkakrotnie przewyższającej domowe żarówki. Terapia ta jest od lat powszechnie stosowana w krajach skandynawskich, a także na Alasce. Pomimo, iż od jakiegoś czasu cieszy się ona popularnością również w Polsce (na przykład w gabinetach odnowy, poradniach medycyny naturalnej, ale i zakładach rehabilitacyjnych), warto przed jej zastosowaniem zasięgnąć porady lekarza. Choć bowiem niekiedy okazuje się ona bardzo pomocna, część osób nie odczuwa po niej poprawy, a niektórzy w ogóle nie powinni z niej korzystać, ze względu na istotne medyczne przeciwwskazania (więcej na ten temat: Fototerapia na zimową depresję). Specjalista podpowie czy terapia światem będzie dla nas odpowiednia, a ponadto pomoże dobrać odpowiedni rodzaj oraz natężenie światła, a także określi czas, potrzebny do osiągnięcia zamierzonych rezultatów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opiekunowie osób starszych znaleźli się na pierwszym miejscu w rankingu obejmującym zawody, które w największym stopniu mogą przyczyniać się do pojawienia się zaburzeń nastroju. Blisko 11 proc. wykonujących to właśnie zajęcie cierpi na depresję - ujawnia raport. Skąd biorą się problemy natury emocjonalnej? Wymagające siły fizycznej mycie, przebieranie, karmienie (nierzadko z pomocą sondy) osoby starszej - to codzienne obowiązki przypisane do tej profesji (czytaj także: Toaleta obłożnie chorego w domu) Nie ma się co łudzić: pielęgnowanie starzejącego się człowieka obciąża nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie. Dlaczego? Takie osoby zazwyczaj nie są w stanie wyrazić swojej wdzięczności. Są albo zbyt schorowani, albo już samo poleganie na pomocy z zewnątrz w najbardziej podstawowych aspektach egzystencji jest dla nich trudne. Opiekunowie nie mają co liczyć na poprawę stanu zdrowia podopiecznych, która mogłaby być dobrą motywacją. I taka nagroda za poczynione starania zazwyczaj nie nastąpi. Można za to oczekiwać, że zamiast poprawy nastąpi pogorszenie. Towarzyszenie innym w chorobie i postępującej utracie sprawności, zarówno na poziomie ciała, jak i - co często jeszcze bardziej bolesne, intelektu - na tym przecież oparty jest ten zawód (czytaj także: Choroba Parkinsona u osób starszych; Depresja u osób starszych). Eksperci twierdzą, że to brak pozytywnej informacji zwrotnej potwierdzającej, że praca została dobrze wykonana, powoduje, że opiekuni osób starszych tak często sami rozwijają zaburzenia nastroju. Jeśli należysz do tej grupy zawodowej lub prywatnie zajmujesz się starzejącym się bliskim pamiętaj, aby dbać o swój stan emocjonalny, nie pozbawiać się czynności, które są dla ciebie źródłem przyjemności. Warto mieć na uwadze, że aby skutecznie pomagać innym, tym bardziej tym będącym w ciężkim stanie, musimy najpierw zatroszczyć się o siebie i swoje potrzeby. Inaczej na dłuższą metę się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kelnerzy Wciąż się mylą, są niezdarni, opieszali, zajmują się nie tym, co trzeba - a klient zamiast się relaksować, czeka. Zazwyczaj nie mamy najlepszego zdania o obsłudze w obiektach gastronomicznych. Jak to jest po drugiej stronie? Wcale nie tak różowo - twierdzą eksperci. Kelnerzy zajmują drugie miejsce pod względem zapadalności na zaburzenia nastroju. Około 10 proc. z nich relacjonuje, że w ostatnim roku zdarzył się im epizod depresyjny. Wśród kobiet ten procent jest jeszcze wyższy i wynosi 15 proc. Skąd te liczby? Stosunkowo niskie zarobki i klienci, którzy bywają aroganccy - to nie jedyne powody. Od kelnerów wymaga się panowania nad swoim zachowaniem, prezentowania postawy świadczącej o kulturze osobistej. Zawsze i niezależnie od tego, kto ma rację. W końcu klient nasz pan. Nawet ten, z którego wprost kipi złość. Kelner jest wizytówką lokalu - odpowiada twarzą za efekty pracy kucharzy, managerów, właścicieli i innych. To on zbiera laury, ale też często spija nawarzone niekoniecznie przez siebie piwo. Psycholodzy zaznaczają, że nieustanne kontrolowanie emocji, także na poziomie reakcji mimicznej, gestów ciała - a tego oczekują zazwyczaj pracodawcy od obsługi - bardzo obciąża naszą psychikę. W podobnej sytuacji, twierdzą, są np. zawsze opanowane i uśmiechnięte stewardesy na pokładzie samolotów. To nie anioły spokoju. Niewerbalnie muszą one przekazywać inne odczucia niż rzeczywiście im towarzyszą. To wymaga intensywnej wewnętrznej pracy, która z zewnątrz pozostaje niewidoczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejni "pomagacze". Pracownik społeczny to zawód pochłaniający 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Często osoby zajmujące się pomocą dzieciom czy rodzinom, w których pojawia się przemoc nie potrafią "zostawić" swojej pracy z momentem przekroczenia progu domu - przecież problemy podopiecznych nie znikają po godzinach. Myślą, współodczuwają. Niestety nieustanne empatyzowanie może skutecznie odebrać siły. Pracownicy społeczni mają tendencję do poświęcania się, a w efekcie zapominają o sobie - zaznaczają eksperci. Wszak inni mają gorzej, to im należy się pomoc. Wszyscy "pomagacze" miejcie się na baczności, podstawowa zasada, o które wielu z was zapomina głosi, że skutecznie dawać wsparcie może tylko ten, kto zaspokaja własne potrzeby emocjonalne oraz zapewnia sobie wystarczającą ilość odpoczynku. No chyba, że chcecie skierować się w stronę wypalenia zawodowego, depresji, a nawet chorób ciała. Dotyczy to także kolejnych na liście. Kto to taki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lekarze Ratują życie, wyciągają nas z mniejszych lub większych problemów zdrowotnych. Lekarze, pielęgniarki, terapeuci czuwają nad naszym dobrostanem fizycznym i psychicznym. To duże obciążenie i odpowiedzialność, za które wielu specjalistom przyjdzie przypłacić własnym zdrowiem. Grożą im nie tylko zaburzenia nastroju i choroby. Obserwujemy też wyższe wskaźniki prób samobójczych i samobójstw w tych grupach zawodowych. Badania przeprowadzone przez australijską organizację przeciwdziałającą depresji Beyond Blue wskazują, że kobiety pracujące w służbie zdrowia są ponad dwa razy bardziej zagrożone samobójstwem niż inne panie. Jeśli chodzi o panów ryzyko to jest większe o 25 proc. Śmierć, trauma, cierpienie pacjentów i ich rodzin - to ich chleb powszedni. Często specjaliści, żeby być w stanie skutecznie leczyć i nie kierować się niejednokrotnie mylącymi emocjami, chronią się znieczulicą. Nie zmienia to jednak faktu, że na co dzień mają styczność ze światem, w którym króluje choroba. Pacjenci nie przychodzą przecież pochwalić się im, jak dobrze im się wiedzie, a wręcz przeciwnie. Umiejętność stawiania trafnej diagnozy i zaordynowania skutecznego leczenia może być zaburzona, gdy chodzi o ocenę swojego własnego, a nie pacjentów, stanu zdrowia. Specjaliści, tak oswojeni ze zdrowotna mizerią, po prostu mogą nie zauważyć, że sami potrzebują pomocy. Niekoniecznie dobrze radzą sobie także ci, do których zwracamy się z prośbą o pomoc w problemach natury emocjonalnej. Historia zna wiele przypadków niezwykle cenionych psychoterapeutów, którzy pomogli rzeszy ludzi uwolnić się od zaburzeń psychicznych, którzy w pewnym momencie, ku zaskoczeniu otoczenia, sami targnęli się na własne życie. Często z powodzeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Artyści Przyjęło się uważać, że zaburzenia emocjonalne częściej występują u osób, których działalność związana jest z twórczością. Czy kreatywni, artyści i inni "twórcy" rodzą się obdarzeni cechami, które predysponują ich do takiego rodzaju problemów, a może sam charakter ich pracy kieruje ich w bezlitosne ramiona depresji? Przyczyny mogą być złożone, a styl życia oparty na braku stałych dochodów, nieregularnych godzinach pracy i izolacji może pogłębiać trudności w radzeniu sobie. Około 9 proc. osób należących do tej kategorii relacjonowało, że w ostatnim roku doświadczyło epizodu depresji. "Co ciekawe, wśród osób związanych z rozrywką i sztuką często obserwuje się chorobę afektywno dwubiegunową" - mówi Deborah Legge, doradca personalny w serwisie health.com. Zaburzenia maniakalno - depresyjne, bo o nich mowa, polegają na naprzemiennym występowaniu epizodów depresji, czyli spadku nastroju, oraz manii, czyli ponadprzeciętnego jego wzrostu. Jak to wygląda w praktyce? Otóż osoba dotknięta zaburzeniem raz nie ma siły na nic, towarzyszy jej wszechogarniający smutek, nie widzi sensu w jakimkolwiek działaniu. Po jakimś czasie natomiast czuje się niczym heros, który mógłby przenosić góry. W euforii chwyta się kolejnych zadań i projektów, pracuje niemal bez chwili wytchnienia. Długość trwania manii i depresji oraz ich natężenie jest zależne od danego przypadku i stanowi o ostatecznej diagnozie. Czasem zdarza się , że epizody nadaktywności i przejściowe, krótkie okresy depresyjne znacznie zwiększają efektywność i jakość pracy osoby. Czasem sprawiają, że zaciąga ona liczne kredyty, podejmuje zobowiązania, którym nigdy nie będzie mogła sprostać. I tu zaczyna się problem. W wielu przypadkach zaburzenia nastroju wśród artystów pozostają niezdiagnozowane lub są nieleczone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Synowa dzwoni do teściowej i pyta: - Mamusiu, a jak się dziecko zesra to przebiera ojciec, czy matka? Teściowa odpowiada: - Oczywiście, że matka! Na to synowa: - No to Mamunia się zbiera i przyjeżdża, bo synuś tak się nap****olił, że do kibla nie trafił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widać,ze monaviści przeszli do ataku tego forum i tematu;) powyższe wywody pasuja do tematu jak kwiatek w g......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widzę, że komuś zależy na podtrzymaniu tego forum na pierwszym miejscu bo sztucznie podciąga w górę wrzucając informacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nauczyciele Mają wakacje, ferie, wolne weekendy - mogłoby się wydawać, że życie nauczyciela to istna bajka. Jest jednak druga strona medalu. To jeden z bardziej stresujących zawodów - wynika ze statystyk. Połowa nauczycieli przyznaje, że zdarzało im się myśleć o rzuceniu pracy z powodu nadmiernego stresu - informuje guardian.co.uk. Ponad 40 proc. kadry nauczycielskiej rezygnuje z pracy w przeciągu 5 pierwszych lat od rozpoczęcia kariery - wskazują badania przeprowadzone na nauczycielach w Wielkiej Brytanii. Jak jest na naszym rodzimym gruncie? Zawód nauczyciela nie cieszy się prestiżem, a wymaga wiele: radzenia sobie z niekoniecznie zdyscyplinowanymi uczniami, ich rodzicami, spełniania wymagań kierownictwa szkoły, sprostania napiętemu programowi nauczania. Gdzie jest miejsce na misję szerzenia wiedzy? Eksperci zaznaczają, że po jakimś czasie pracy w trudnych warunkach nawet nauczycielom z powołania zaczyna brakować motywacji. Szczególnie, że wynagrodzenie często jest niewspółmierne do wkładanego wysiłku. Co grozi nauczycielom? Wahania nastroju, wyczerpanie, stres, depresja czy nałogi - to niektóre z konsekwencji, które mogą się pojawić, gdy równowaga zostanie naruszona. Aby ich uniknąć, kadra nauczycielska powinna dbać o swoje samopoczucie i szukać wsparcia, tak w doświadczonych kolegach po fachu i przyjaciołach, jak, o ile zajdzie taka potrzeba, u specjalistów zajmujących się pomocą psychologiczną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Walcie sie wszyscy
Prawda jest taka ze wszyscy jestescie debilami. Hejterzy, gimbusy, monavisci i cala ta masa ludzi. Zadne szanujacy sie gosc ktory zarabia w MLM czy jakimkolwiek biznesie nie siedzi na Kafe. na kafe siedza same odpady i tyle. Dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracownicy administracji publicznej mogą cierpieć z powodu wysokich oczekiwań petentów i małej kontroli nad całością postępowaniem- twierdzą specjaliści. To ich najczęściej spotykamy na pierwszej linii frontu i to oni muszą radzić sobie z wszelkimi naszymi zażaleniami, skargami i frustracjami. A że niejednokrotnie jesteśmy odsyłani od okienka do okienka zazwyczaj nie mamy już wiele cierpliwości. Obrywa się pani siedzącej po drugiej stronie. Tymczasem ona jest tylko czubkiem góry lodowej, nie ma wpływu na to, jak wygląda całe postępowanie, jak funkcjonuje system.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fachowcy Wzywamy ich, gdy coś idzie nie tak. Czym charakteryzują się "naprawiacze"? Nieregularne godziny pracy, w niektórych przypadkach nocne zmiany bądź konieczność interweniowania o najdziwniejszych porach dnia i nocy, praca w izolacji, wynagrodzenia zależne od ilości zleceń - to niektóre z czynników, które sprawiają, że osobom wykonującym zawody związane z naprawami częściej puszczają nerwy. No i, jak dodają eksperci, praca fachowca niejednokrotnie obejmuje nie tylko naprawy, a sprzątanie naszego bałaganu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doradcy finansowi Przychodzą i nie tylko chcą od nas wyciągnąć informacje o zarobkach, ale także nakłonić nas do zakupu proponowanego przez nich produktu, który ma uchronić nasze finanse, ba także przyszłość, przed katastrofą. Tymczasem większość z nas nie lubi ani mówić, ani rozkładać na czynniki pierwsze domowego budżetu. Szczególnie z obcymi. Jak się okazuje, dla tego drugiego też nie jest to komfortowa sytuacja. Doradcy finansowi mają więc zazwyczaj twardy orzech do zgryzienia. Być może dlatego załapali się do pierwszej dziesiątki najbardziej zestresowanych. Co leży u podłoża takiego stanu rzeczy? "To duża odpowiedzialność zajmować się pieniędzmi innych. Tym bardziej że w końcu nikt nie ma kontroli nad tym, co stanie się na rynkach finansowych" - mówi Deborah Legge. "W wykonywanie tego zawodu wpisane jest poczucie winy. Kiedy klienci tracą swoje oszczędności zazwyczaj swoje pretensje kierują do doradców, którzy takie działania im zalecili" - dodaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sprzedawcy Ostatnie dziesiąte miejsce na liście przypadło sprzedawcom. Dlaczego ta profesja sprzyja depresji? Powodów jest bez liku. Wymóg coraz to wyższych rezultatów, presja na wyniki, w wielu przypadkach dochód uzależniony od osiągnięć, nieregulowany czas pracy - to niektóre z możliwych przyczyn. Praca sprzedawcy często wiąże się z ciągłym przemieszczaniem się, podróżami. Bycie w rozjazdach może utrudniać relacje z bliskimi i przyjaciółmi. To z pewnością nie jest profesja dla wszystkich, zazwyczaj wymaga stalowych nerwów, wytrzymałości organizmu i gotowości Oczywiście żaden zawód nie powoduje automatycznego pojawienia się zaburzeń nastroju. Nawet wykonując najbardziej stresujące profesje możemy cieszyć się dobrym stanem psychicznym. Dbajcie o siebie niezależnie od miejsca pracy, w którym przyszło wam pracować. I pamiętajcie, tajemnicą dobrej pracy jest zapewnienie sobie odpowiedniej ilości braku pracy w postaci wieczornego relaksu czy urlopu. A jeśli to nie działa? Może czas zastanowić się, czy na pewno robię, to co lubię lub w takim miejscu, które umożliwia mi realizowanie potencjału. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ledwo co otwierasz oczy, a już wiesz, że poranek nie będzie łatwy. Resztkami sił zwlekasz się z łóżka, przygotowujesz się do wyjścia, a poziom twojej energii osiąga stan krytyczny. Krytycznie niski. I pomyśleć, że to dopiero początek całodniowych zmagań. Sprawdź, dlaczego z takim trudem przychodzi nam rozpoczęcie nowego dnia. Dzwoni budzik, co robisz? Oczywiście, przestawiasz go o kolejne parę minut. Wykradasz chwilę snu, w końcu im dłużej tym lepiej. Wiele osób przyznaje, że codziennie alarm przywołuje ich do pobudki co najmniej kilka razy zanim rzeczywiście wstaną. Czy taka taktyka ma sens? Według specjalistów to najgorsze co możesz zrobić. Gdy organizm przygotowuje się do pobudki, sen staje się płytszy. "Podczas tych 10 czy 20 dodatkowych minut możesz przegapić czas płytkiego snu i znów zapaść w ten głębszy. A wtedy o wiele trudniej będzie ci wstać" - mówi dr Neil Stanley w serwisie dailymail.co.uk. Jakie jest rozwiązanie optymalne? Po prostu bądź realistą i nastawiaj budzik na tę godzinę, o której rzeczywiście zamierzasz wstać. W ten sposób możesz zyskać nawet kilkadziesiąt minut pełnowartościowego snu i nie przeoczysz najlepszego momentu, żeby podnieść się z łóżka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×