Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niewiemczemu

TOTALNIE SAMA, BEZ RODZINY I PRZYJACIÓŁ

Polecane posty

Gość gośćP1
Strasznie mi przykro jak czytam o osobach tak samotnych jak ty. Uważam że nikt nie powinien być sam , ale wiem również że to nie takie proste znaleźć kogoś odpowiedniego. Jakbyś chciała pogadać, co jakiś czas będę tu zaglądał, odezwij się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiemczemu
to ja autorka topicu jak strasznie że tyle jest podbnych osób,jak strasznie że nikt nie znalazł rozwiązania...mam już 42 lata topic założyłam dawno temu, u mnie bez zmian tylko zdrowie gorsze i moje i matki i w pracy się posypało, cofnełam się bardzo daleko nic pozytywnego w życiu mnie nie spotkało, nie mówiąc o miłości i bliskości czy przyjaciołach. Nic w życiu za darmo nie dostałam, a to za co nawet zapłaciłam i tak mi się teraz odbiera, jedyne co miałam...pracę...no ale ponoć życie zabiera nam coś żeby zrobić miejsce na coś nowego...oby tak było..kolejne święta spędzone z psem i nieakceptującą mnie matką-obok w pokoju i nieakceptującą mnie siostrą w Kanadzie..c*****o drogie panie i panowie jednym słowem. dobrze że pies jest. a ja nadal nie wiem jak swoje życie zmienić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćAriadna
Niewiemczemu, masz mame i siostre. Dlaczego cie nie akceptuja? Co sie dzieje w Waszej rodzinie, ze zyjecie obok siebie a nie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiemczemu
do gośćAdrianna kochana długo by pisać a ja nie jestem wylewna, nie jest dobrze w mojej rodzinie i relacje nie są takie jak powinny być, pewnie z mojej winy też, wiem, żę nie spełniłam oczekiwań matki, a matka nie spełniła moich oczekiwań nigdy, na żadnym etapie mojego życia nie była dla mnie dobra, teraZ mnie przypadła rola opieki nad nią a nie mojej siostrze żyjącej sobie wygodnie w Kanadzie. To ja muszę opiekować się matką staruszką już, mało we mnie empati wobec osoby która bardzo mnie krzywdziła w przeszłości, teraz oczekuje opieki i ja zapewniam ją jak potrafię, ale pogodzić się z tym nie potrafię widząc jak bardzo przez to zaniedbałam swoje zycie :-( Nie chcę się żalić bo inni pewnie mają gorzej..ale są tez tacy którzy zrobili mniej lub nic a mają o niebo lepiej niż ja...to czasem boli w takie dni jak dziś. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam 40 lat i jestem w troche lepszej sytuacji bo mam rodzicow i siostre.roznie sie uklada iedzy nami,ale chyba lepiej niz u Ciebie autorko. jednak w takie swiąteczne dni brakuje bliskosci drugiej osoby. podobnie jak Ty nie ma znajomych ani przyjaciol. Tylko praca(zrezta kiepska pod kazdym wzgledem) i dom. i tak wkolko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja jestem facetem , szczęśliwym małżonkiem 40+ . Ożeniłem się dość wcześnie, bo miałem 20 lat. Mam dwoje już dorosłych dzieciaków. Powiem wam że nawet nie macie pojęcia jak dużo fajnych chwil was omija. I nie mam zamiaru was jeszcze dołować. Chciałbym wam powiedzieć że warto próbować znaleźć tą właściwą osobę, życie jest wtedy bardzo kolorowe. Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić że mógł bym być sam. Życie mija zbyt szybko i naprawdę warto dzielić je z kimś kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja jestem facetem , szczęśliwym małżonkiem 40+ . Ożeniłem się dość wcześnie, bo miałem 20 lat. Mam dwoje już dorosłych dzieciaków. Powiem wam że nawet nie macie pojęcia jak dużo fajnych chwil was omija. I nie mam zamiaru was jeszcze dołować. Chciałbym wam powiedzieć że warto próbować znaleźć tą właściwą osobę, życie jest wtedy bardzo kolorowe. Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić że mógł bym być sam. Życie mija zbyt szybko i naprawdę warto dzielić je z kimś kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja jestem facetem , szczęśliwym małżonkiem 40+ . Ożeniłem się dość wcześnie, bo miałem 20 lat. Mam dwoje już dorosłych dzieciaków. Powiem wam że nawet nie macie pojęcia jak dużo fajnych chwil was omija. I nie mam zamiaru was jeszcze dołować. Chciałbym wam powiedzieć że warto próbować znaleźć tą właściwą osobę, życie jest wtedy bardzo kolorowe. Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić że mógł bym być sam. Życie mija zbyt szybko i naprawdę warto dzielić je z kimś kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja jestem facetem , szczęśliwym małżonkiem 40+ . Ożeniłem się dość wcześnie, bo miałem 20 lat. Mam dwoje już dorosłych dzieciaków. Powiem wam że nawet nie macie pojęcia jak dużo fajnych chwil was omija. I nie mam zamiaru was jeszcze dołować. Chciałbym wam powiedzieć że warto próbować znaleźć tą właściwą osobę, życie jest wtedy bardzo kolorowe. Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić że mógł bym być sam. Życie mija zbyt szybko i naprawdę warto dzielić je z kimś kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja jestem facetem , szczęśliwym małżonkiem 40+ . Ożeniłem się dość wcześnie, bo miałem 20 lat. Mam dwoje już dorosłych dzieciaków. Powiem wam że nawet nie macie pojęcia jak dużo fajnych chwil was omija. I nie mam zamiaru was jeszcze dołować. Chciałbym wam powiedzieć że warto próbować znaleźć tą właściwą osobę, życie jest wtedy bardzo kolorowe. Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić że mógł bym być sam. Życie mija zbyt szybko i naprawdę warto dzielić je z kimś kochanym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Wybaczcie jakiś chochlik się wkradł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZZZ
Przez samotność czuję się bezwartościowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Każdy ma jakąś wartość w sobie. Każdy w sobie ma to "coś" , wiecie o czm mówię. Tylko nie każdy potrafi w nas to dostrzec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZZZ
Tylko, skoro ja nie potrafię tego u siebie dostrzec to jak mają to zauważyć inni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Ja u siebie też tego nie widzę, a jestem 20 lat po ślubie i czuję że jestem nadal kochany przez moją żonę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZZZ
Gratuluję. Ja nie chcę się zadręczać tym, że jestem i będę sama. Mam świadomość, że prawdopodobnie zostało mi jeszcze drugie tyle życia. Chciałabym przeżyć tą część "fajnie". Niestety nie wiem jak "coś" zmienić, żeby cieszyć się tym co mam i to mnie dołuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam 40 lat więc pisanie do mnie o tym ,ze wiele stracilam nie zakladajac rodziny jest troche nie na miejscu,bo to jak kopanie leazacego. owszem toretycznie mam szanse kogos poznac ,ale na zalozenie pelnej rodziny czyli 2 + 1 lub więcej nie mam juz szans. przez samotnosc czuje sie coraz mniej wartosciowa. troche jak taki "odpad" spoleczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam czasem wrazenie, ze moja samotnosc to kara, ktora place, szkoda tylko, ze nie wiem za co. Ile razy bylo tak, ze juz myslalam sobie, ze cos sie zmieni, zaczynalo byc dobrze, a potem okazywalo sie, ze tylko po to, aby potem zostalo mi to niespodziewanie odebrane, zebym jeszcze bardziej cierpiala. Cos na zasadzie machanie kielbasa przed nosem glodnemu psu i chamskie odebranie jej. Niech sie piesek chwile pocieszy, zobaczy co moze miec i co maja inni, narobi nadziei, ale nie zadlugo, zeby czasem nie poczul sie zbyt dobrze, bo to tylko pies. Mialam tak przez ostatnie lata, pierwszy raz kogos pokochalam, na poczatku bylo fajnie, potem ten facet zaczal mnie traktowac i tu juz doslownie jak psa. Obiecywal, ja posiwecilam prawie wszystko co mialam, przeprowadzilam sie za granice ( ale mieszkalam sama ), a on zaczal traktowac mnie coraj gorzej, w koncu po latach zostawil jak psa, nawet nie mial odwagi powiedziec tego w twarz. Zniknal i udaje martwego. W moje 30ste urodziny nawet glupiego smsa nie przyslal. Czekal tylko te lata, zebym stracila najlepszy czas mlodosci, czekal az zostawie swoj kraj, zostane bez znajomych, owinal wokol palca, wiedzial, ze mam tu tylko go. W dodatku stracilam prace. Po tym znalazlam nowa, ale niepelny etat, mam tutaj tylko to. I mieszkanie na zadupiu, ktore wynajelam zeby mial do mnie blisko. Myslalam, ze bedzie tylko tymczasowe, bo kiedys razem zamieszkamy w domu, ktory razem wynajmiemy. Ostatnia kolezanka jaka tu mialam wydarla sie na mnie na spotkaniu, kiedy chcialam sie jej wyzalic po tym jak mialam dola, bo stracilam prace. Nie mam pojecia o co jej chodzilo, kontakt sie urwal i nawet nie mam ochoty wiecej jej juz widziec. ona tez singielka od wieelu lat, ale totalny odludek, chyba zdziwaczala juz do reszty, boje sie ze niedlugo i ja taka bede. Paradoksem w tym wszystkim jest to, ze facetom sie podobam, lubia flirtowac ze mna, ale na tym sie zawsze tylko konczy. Co z tego, ze jestem ladna, szczupla, glupia tez nie jestem, skoro nigdy nikt nie chcial mnie jako swojej prawdziwej kobiety? To jest jakas kpina losu. Łatwiej byloby mi sie z tym pogodzic, gdybym np nie dbala o siebie, byla gruba, miala garbaty nos czy brak górnej jedynki, cokolwiek. Ale jak wytlumaczyc fakt, ze slyszalam w zyciu tyle komplementow, widze reakcje mezczyzn, jestem mega otwarta, bo za granica poprostu trzeba takim byc. W szkole zawsze bylam dusza towarzystwa, zawsze mam o czym pogadac z kazdym, nawet z tymi co sie z boku trzymali, i co? Gowno, po zakonczeniu szkoly i tak nie zostala ani nawet jedna znajomosc. W pracach tez poznawalam setki ludzi. Po co to? Skoro ostatnie wolne dni praktycznie przespalam, ogladalam jakies badziewia w necie i jadlam. Im dluzej nic nie robie tym gorzej sie czuje, nawet nie chce mi sie isc jutro do pracy, ktora jest w zasadzie jedynym co mnie trzyma teraz przy zyciu i gdzie moge spotkac kogos, kto chociaz zamieni pare słow. Co z tego, ze mam pieniadze odlozone. Marze o wyjezdzie zagranicznym, nie mam z kim. Mieszkam w kawalerce, ciasno jak cholera, ale po co mam wynajmowac wieksze mieszkanie, zeby placic wiecej? Zawsze myslalam, ze odkladam na przyszle wspolne mieszkanie, cele, chcialam miec tez cos do zaoferowania na start. Co mnie jeszczemeczy to to, ze moja siostra ma juz dwojke dzieci, meza, a ja ciagle slysze jakies podteksty "kiedy ty..." i szczerze nie mam juz sil udawac, wymyslac a nawet wmawiac im, ze ja chce jeszcze poczekac, po co mi maz tak wczesnie, nie chce dzieci, jest mi dobrze tak jak jest , bo jest mi wstyd przyznac, ze jestem nieudacznikiem, ze nikt mnie tak naprawde nigdy nie chcial. Gdyby wiedzieli, ze posiadanie prawdziwej milosci to moje najwieksze marzenie. Ale cholernie wkurzaja mnie te pytania i wieczne tlumaczenie sie, do tego stopnia, ze powoli ograniczam z nimi kontakty. Wystarczy, ze sama sie borykam z tym problemem i nie potrzebuje jeszcze sluchac od rodziny. Musze przed nimi tez udawac, ze mam tu jakies zycie, na szczescie nie pytali jak spedzilam 30te urodziny., bo musialabym klamac. Nie chce ich litosci. Ale ma tez dosc tej presji, tego, ze jestem traktowana jak nastolatka, wszystko inne co robilam bylo zawsze nie dosc dobre, tak jakby dla nich tylko jedynym co powinnam osiagnac jest pier.. posiadanie meza i dzieciaka. Teksty "co ja tam wiem o..." no tak, bo przeciez skoro nie mam dziecka to co ja tam moge wiedziec o zyciu. Nie jestem traktowana powaznie przez nikogo. Moglabym pisac jeszcze godzinami, tyle tego we mnie siedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Gość 21:20 wybacz mi jesli cię uraziłem nie miałem takiego zamiaru. Chodziło mi o to że warto próbować. Pewnie zdaża się tak że czasem poznajecie kogoś ale przez to ze macie niską samoocenę z góry uważacie że pewnie nic z tego nie wyjdzie i wycofujecie się zanim jeszcze poznacie tą osobę , zamiast dać sobie szansę. Bo wycofać można się później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:18 tylko nie generalizuj, nie kazda samotna ma niska somoocene. Prawie kazda osoba ma jakies kompleksy, a w kontaktach z druga osoba tego nie pokazuje i stara sie nadrabiac czyms innym. Wyobraz sobie, ze mozna byc pewnym siebie, znac swoja wartosc, a mimo wszystko czuc sie zle, bo nikogo to nie obchodzi. Zanizanie wlasnej samooceny wlacza sie automatycznie kiedy ludzie wokól daja jasno do zrozumienia, ze cos z toba nie tak, jestes mniej warty/glupszy/nic nie osiagnales, bo nie masz meza i dzieci, a ci co to maja stawiaja siebie ponad toba. Uwazaja, ze ty nie masz prawa odwolac np spotkania, nie mozesz odmowic pomocy, byc na kazde zawolanie itd bo przeciez ty masz czas i i tak "nic nie robisz", czego nie mozna powiedziec o nich samych, bo ich odwolanie czegos/brak odzewu/ignorowanie ma zawsze niezawodna, wrecz swieta wymowke, wytlumaczenie ponad wszystko- bo ja mam rodzine/dziecko/jestem taka zabiegana, a ty nie, wiec nie masz nawet prawa sie zloscic, ze nawalilam. Wiekszosc spotkanych ludzi, ktorzy maja dzieci jasno dawalo do zrozumienia, ze ja jestem w ich oczach mniej warta/ mniej przeszlam/ mniej wiem/ moje zdanie jest malo warte/ moje potrzeby sa nic nie warte- bo ja sie nie poswiecam rodzinie/dzieciom, bledne kolo. Takjakby jedynym wyznacznikiem czyjejs wartosci bylo tylko posiadanie wlasnej rodziny, nic poza tym. I to dziala jak automat, jezeli ktos uslyszy, ze jestes singlem. Do tego ja nie mam prawa narzekac, bo przeciez powinnam sie cieszyc, ze jestem zdrowa, mloda, wolna, moge robic co chce. Jak bede miala dzieci to sie dopiero dowiem co to znaczy problem/ odpowiedzialnosc za kogos/blablabla. Wielu wrecz sie oburza jak ktos taki smie narzekac i robic problem z samotnosci. Komentuja w stylu o co ci chodzi, " ja mam meza, ale nie wyobrazam sobie, zeby nie pobyc troche samej/lubie samotne wypady itp. Szkoda tylko, ze ci ludzie sa na tyle ograniczeni, ze nie widza zasadniczej roznicy. Ona sobie pojdzie sama do kina, czy wyjedzie na tydzien. Ale ma swiadomosc tego, ze potem wroci do meza i mu wszystko opowie. A ludzie samotni chocby byli na koncu swiata i tak po powrocie nie beda mieli komu nawet jednego zdjecia pokazac. Wmawianie idiotyzmow pt "wyjdz do ludzi", a w czym to ma pomoc i jak zalatwi problem? Z kolezanka zbuduje dom? Kolezance ugotuje obiad czy bede sie przytulac? Albo jeszcze lepiej, wyjde do ludzi, gdzie 99% od dawna ma swoje rodziny, wsparcie na kazdym kroku i nie wie nawet co to znaczy nie miec do kogo ryja otworzyc, gadac sam do siebie, albo do kota i poslucham ich opowiastek jak to fajnie spedzili na dzialce ostatni weekend grillujac i popijajac piwko. Czesc z nich nawet probuje sie dowartosciowac w ten sposob, ze im sie udalo i czasem z litosci zaprosza jakiegos singla, zeby popatrzec sobie i pocieszyc jak to dobrze, ze oni nie maja takiego c*******o zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:18 tylko nie generalizuj, nie kazda samotna ma niska somoocene. Prawie kazda osoba ma jakies kompleksy, a w kontaktach z druga osoba tego nie pokazuje i stara sie nadrabiac czyms innym. Wyobraz sobie, ze mozna byc pewnym siebie, znac swoja wartosc, a mimo wszystko czuc sie zle, bo nikogo to nie obchodzi. Zanizanie wlasnej samooceny wlacza sie automatycznie kiedy ludzie wokól daja jasno do zrozumienia, ze cos z toba nie tak, jestes mniej warty/glupszy/nic nie osiagnales, bo nie masz meza i dzieci, a ci co to maja stawiaja siebie ponad toba. Uwazaja, ze ty nie masz prawa odwolac np spotkania, nie mozesz odmowic pomocy, byc na kazde zawolanie itd bo przeciez ty masz czas i i tak "nic nie robisz", czego nie mozna powiedziec o nich samych, bo ich odwolanie czegos/brak odzewu/ignorowanie ma zawsze niezawodna, wrecz swieta wymowke, wytlumaczenie ponad wszystko- bo ja mam rodzine/dziecko/jestem taka zabiegana, a ty nie, wiec nie masz nawet prawa sie zloscic, ze nawalilam. Wiekszosc spotkanych ludzi, ktorzy maja dzieci jasno dawalo do zrozumienia, ze ja jestem w ich oczach mniej warta/ mniej przeszlam/ mniej wiem/ moje zdanie jest malo warte/ moje potrzeby sa nic nie warte- bo ja sie nie poswiecam rodzinie/dzieciom, bledne kolo. Takjakby jedynym wyznacznikiem czyjejs wartosci bylo tylko posiadanie wlasnej rodziny, nic poza tym. I to dziala jak automat, jezeli ktos uslyszy, ze jestes singlem. Do tego ja nie mam prawa narzekac, bo przeciez powinnam sie cieszyc, ze jestem zdrowa, mloda, wolna, moge robic co chce. Jak bede miala dzieci to sie dopiero dowiem co to znaczy problem/ odpowiedzialnosc za kogos/blablabla. Wielu wrecz sie oburza jak ktos taki smie narzekac i robic problem z samotnosci. Komentuja w stylu o co ci chodzi, " ja mam meza, ale nie wyobrazam sobie, zeby nie pobyc troche samej/lubie samotne wypady itp. Szkoda tylko, ze ci ludzie sa na tyle ograniczeni, ze nie widza zasadniczej roznicy. Ona sobie pojdzie sama do kina, czy wyjedzie na tydzien. Ale ma swiadomosc tego, ze potem wroci do meza i mu wszystko opowie. A ludzie samotni chocby byli na koncu swiata i tak po powrocie nie beda mieli komu nawet jednego zdjecia pokazac. Wmawianie idiotyzmow pt "wyjdz do ludzi", a w czym to ma pomoc i jak zalatwi problem? Z kolezanka zbuduje dom? Kolezance ugotuje obiad czy bede sie przytulac? Albo jeszcze lepiej, wyjde do ludzi, gdzie 99% od dawna ma swoje rodziny, wsparcie na kazdym kroku i nie wie nawet co to znaczy nie miec do kogo ryja otworzyc, gadac sam do siebie, albo do kota i poslucham ich opowiastek jak to fajnie spedzili na dzialce ostatni weekend grillujac i popijajac piwko. Czesc z nich nawet probuje sie dowartosciowac w ten sposob, ze im sie udalo i czasem z litosci zaprosza jakiegos singla, zeby popatrzec sobie i pocieszyc jak to dobrze, ze oni nie maja takiego c*******o zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:18 tylko nie generalizuj, nie kazda samotna ma niska somoocene. Prawie kazda osoba ma jakies kompleksy, a w kontaktach z druga osoba tego nie pokazuje i stara sie nadrabiac czyms innym. Wyobraz sobie, ze mozna byc pewnym siebie, znac swoja wartosc, a mimo wszystko czuc sie zle, bo nikogo to nie obchodzi. Zanizanie wlasnej samooceny wlacza sie automatycznie kiedy ludzie wokól daja jasno do zrozumienia, ze cos z toba nie tak, jestes mniej warty/glupszy/nic nie osiagnales, bo nie masz meza i dzieci, a ci co to maja stawiaja siebie ponad toba. Uwazaja, ze ty nie masz prawa odwolac np spotkania, nie mozesz odmowic pomocy, byc na kazde zawolanie itd bo przeciez ty masz czas i i tak "nic nie robisz", czego nie mozna powiedziec o nich samych, bo ich odwolanie czegos/brak odzewu/ignorowanie ma zawsze niezawodna, wrecz swieta wymowke, wytlumaczenie ponad wszystko- bo ja mam rodzine/dziecko/jestem taka zabiegana, a ty nie, wiec nie masz nawet prawa sie zloscic, ze nawalilam. Wiekszosc spotkanych ludzi, ktorzy maja dzieci jasno dawalo do zrozumienia, ze ja jestem w ich oczach mniej warta/ mniej przeszlam/ mniej wiem/ moje zdanie jest malo warte/ moje potrzeby sa nic nie warte- bo ja sie nie poswiecam rodzinie/dzieciom, bledne kolo. Takjakby jedynym wyznacznikiem czyjejs wartosci bylo tylko posiadanie wlasnej rodziny, nic poza tym. I to dziala jak automat, jezeli ktos uslyszy, ze jestes singlem. Do tego ja nie mam prawa narzekac, bo przeciez powinnam sie cieszyc, ze jestem zdrowa, mloda, wolna, moge robic co chce. Jak bede miala dzieci to sie dopiero dowiem co to znaczy problem/ odpowiedzialnosc za kogos/blablabla. Wielu wrecz sie oburza jak ktos taki smie narzekac i robic problem z samotnosci. Komentuja w stylu o co ci chodzi, " ja mam meza, ale nie wyobrazam sobie, zeby nie pobyc troche samej/lubie samotne wypady itp. Szkoda tylko, ze ci ludzie sa na tyle ograniczeni, ze nie widza zasadniczej roznicy. Ona sobie pojdzie sama do kina, czy wyjedzie na tydzien. Ale ma swiadomosc tego, ze potem wroci do meza i mu wszystko opowie. A ludzie samotni chocby byli na koncu swiata i tak po powrocie nie beda mieli komu nawet jednego zdjecia pokazac. Wmawianie idiotyzmow pt "wyjdz do ludzi", a w czym to ma pomoc i jak zalatwi problem? Z kolezanka zbuduje dom? Kolezance ugotuje obiad czy bede sie przytulac? Albo jeszcze lepiej, wyjde do ludzi, gdzie 99% od dawna ma swoje rodziny, wsparcie na kazdym kroku i nie wie nawet co to znaczy nie miec do kogo ryja otworzyc, gadac sam do siebie, albo do kota i poslucham ich opowiastek jak to fajnie spedzili na dzialce ostatni weekend grillujac i popijajac piwko. Czesc z nich nawet probuje sie dowartosciowac w ten sposob, ze im sie udalo i czasem z litosci zaprosza jakiegos singla, zeby popatrzec sobie i pocieszyc jak to dobrze, ze oni nie maja takiego c*******o zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:18 tylko nie generalizuj, nie kazda samotna ma niska somoocene. Prawie kazda osoba ma jakies kompleksy, a w kontaktach z druga osoba tego nie pokazuje i stara sie nadrabiac czyms innym. Wyobraz sobie, ze mozna byc pewnym siebie, znac swoja wartosc, a mimo wszystko czuc sie zle, bo nikogo to nie obchodzi. Zanizanie wlasnej samooceny wlacza sie automatycznie kiedy ludzie wokól daja jasno do zrozumienia, ze cos z toba nie tak, jestes mniej warty/glupszy/nic nie osiagnales, bo nie masz meza i dzieci, a ci co to maja stawiaja siebie ponad toba. Uwazaja, ze ty nie masz prawa odwolac np spotkania, nie mozesz odmowic pomocy, byc na kazde zawolanie itd bo przeciez ty masz czas i i tak "nic nie robisz", czego nie mozna powiedziec o nich samych, bo ich odwolanie czegos/brak odzewu/ignorowanie ma zawsze niezawodna, wrecz swieta wymowke, wytlumaczenie ponad wszystko- bo ja mam rodzine/dziecko/jestem taka zabiegana, a ty nie, wiec nie masz nawet prawa sie zloscic, ze nawalilam. Wiekszosc spotkanych ludzi, ktorzy maja dzieci jasno dawalo do zrozumienia, ze ja jestem w ich oczach mniej warta/ mniej przeszlam/ mniej wiem/ moje zdanie jest malo warte/ moje potrzeby sa nic nie warte- bo ja sie nie poswiecam rodzinie/dzieciom, bledne kolo. Takjakby jedynym wyznacznikiem czyjejs wartosci bylo tylko posiadanie wlasnej rodziny, nic poza tym. I to dziala jak automat, jezeli ktos uslyszy, ze jestes singlem. Do tego ja nie mam prawa narzekac, bo przeciez powinnam sie cieszyc, ze jestem zdrowa, mloda, wolna, moge robic co chce. Jak bede miala dzieci to sie dopiero dowiem co to znaczy problem/ odpowiedzialnosc za kogos/blablabla. Wielu wrecz sie oburza jak ktos taki smie narzekac i robic problem z samotnosci. Komentuja w stylu o co ci chodzi, " ja mam meza, ale nie wyobrazam sobie, zeby nie pobyc troche samej/lubie samotne wypady itp. Szkoda tylko, ze ci ludzie sa na tyle ograniczeni, ze nie widza zasadniczej roznicy. Ona sobie pojdzie sama do kina, czy wyjedzie na tydzien. Ale ma swiadomosc tego, ze potem wroci do meza i mu wszystko opowie. A ludzie samotni chocby byli na koncu swiata i tak po powrocie nie beda mieli komu nawet jednego zdjecia pokazac. Wmawianie idiotyzmow pt "wyjdz do ludzi", a w czym to ma pomoc i jak zalatwi problem? Z kolezanka zbuduje dom? Kolezance ugotuje obiad czy bede sie przytulac? Albo jeszcze lepiej, wyjde do ludzi, gdzie 99% od dawna ma swoje rodziny, wsparcie na kazdym kroku i nie wie nawet co to znaczy nie miec do kogo ryja otworzyc, gadac sam do siebie, albo do kota i poslucham ich opowiastek jak to fajnie spedzili na dzialce ostatni weekend grillujac i popijajac piwko. Czesc z nich nawet probuje sie dowartosciowac w ten sposob, ze im sie udalo i czasem z litosci zaprosza jakiegos singla, zeby popatrzec sobie i pocieszyc jak to dobrze, ze oni nie maja takiego c*******o zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
coś jest z kafeterią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Tak coś dzieje się z kafeterią . Mi też wysłało 4 takie same odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
Wracając do tematu, nie generalizuje. Wiem że każdy człowiek jest inny , każdy odbiera świat w troche inny sposób. Ja jestem bardzo tolerancyjny i uważam że każdy ma prawo żyć jak chce i nikt nie powinien się do tego wtrącać. Kiedyś uważałem że większość ludzi samotnych poprostu wybrało taki los i nic nam do tego, ale coraz częściej przekonuję się że tak nie jest, że nie są samotni z wyboru, że za tym uśmiechem jest smutek i cierpienie z tego powodu. Ja nigdy nie mógłbym być sam, nie wyobrażam sobie takiego życia, zawsze dążyłbym do poznania kogoś, ale to ja . To wolny kraj , przynajmniej do tej pory był , i każdy może zrobić ze swoim życiem co zechce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
gość wczoraj Bardzo mi przykro że życie aż tak cię doświadczyło. Ten facet okazał się beznadziejnym i nieodpowiedzialnym dupkiem, który patrzy tylko na czubek własnego nosa. Dla niego potrzeby innych nie mają kompletnie znaczenia, liczy się tylko on i jego potrzeby. Szkoda że wcześniej nie spostrzegłaś jaki on jest naprawdę, albo spostrzegłaś tylko miałaś nadzieję że on jednak jakimś cudem się zmieni, niestety tak się nie stało. Rozumiem cię ..... Mogę ci tylko powiedzieć że nie wszyscy faceci są tacy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiemczemu
gość 23:18 samo sedno!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćP1
niewiemczemu dziś Widzę że jednak mam rację , oczywiście są różne charaktery i różne powody samotności. U jednych jest to niska samoocena u innych skłonności przywódcze co też skutecznie odpycha potencjalnego partnera..... Jednego jestem pewien, czym więcej nieudanych związków w waszym życiu, tym większy wasz dystans do ewentualnych partnerów, zwątpienie w sens starania się skoro i tak nic nie wychodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×