Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Daria;)

KLUBIK KUREK DOMOWYCH

Polecane posty

mojemu synkowi na biegunke pomagały jagody albo smecta . Ja dziś na obiad robiłam kopytka i do tego gulasz z sarny i surówka . A teraz siedze w domku z dzieciakami bo siostra mi podrzuciła swojego 4-letniego synka :) także mój Mati ma towarzystwo kuzyna do zabawy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ano zobaczymy czy zacznę odczuwać bardziej boleśnie kopanie małego ;) daria, a może to jeszcze ząbki i ta biegunka, czy już nie? vic, gdzie dorwałaś sarnę? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakaś osamotniona się ostatnio czuję, no jak bym mocno chciała, to bym sobie towarzystwo znalazła, mogę pojechać do rodziców. Ale to też chyba trochę mi hormony szaleją ;) i dlatego, kumpela w ciąży miała się odezwać, przyjechać do mnie i tak już ze 2, 3 tygodnie się nie odezwała ;). Mąż się stara jak może, ale całe dnie go nie ma, no coś za coś, bezpieczeństwo finansowe, ale pracuje za dwóch.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurczę jednak fajnie mieć siostrę, jednak więź jest największa, a jeszcze jak mała różnica wieku, to już w ogóle :). Właśnie vic, jaka jest różnica wieku między tobą, a twoją siostrą? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej sarne mam właśnie od znajomego siostry ,który poluje i non stop coś daje albo sarne albo dzika:)a między mną i siostrą są tylko 2 lata różnicy:) mam jeszcze jedną siostrę 5 lat starszą ale z nią widujemy się rzadko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idealnie 2 lata różnicy :). Ja niestety nie mam siostry, za to mam 3 braci ;). Ale musze przyznać, że właściwie dopiero od niedawna czasem brakuje mi siostry, wcześniej jakoś niezbyt :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja zawsze chciałam mieć starszego brata:) wiadomo brat zawsze obroni a do tego miałby kolegów:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej:) dzisiaj u mnie z małym zdecydowanie lepiej. Mysle że ta biegunka to jakiś wirus, chociaż od ząbków też może być, ale to chyba jak się przebijają albo mają przebić, a synek ma już wszystkie na obecną chwilkę. Co tam u Was? Potelka ja też ubolewam nad tym że nie mam bliskiej kobiety z którą byłabym silnie związana, której mogłabym się zwierzać itd. Ostatnio tzn. od ciąży bardzo zakolegowałam się ze znajomą ze szkoły. Widujemy się kilka razy w tygodniu, chodzimy z dzieciakami na spacery itd. Między naszymi synkami jest tylko 2 miesiące różnicy, ale niestety ona niedługo się wyprowadza do radomia, więc pewnie nasza znajomość z czasem umrze śmiercią naturalną albo bardzo się rozluźni:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć! :) daria, to mamy podobnie, bo moja dobra kumpela też się w styczniu wyprowadziła do Radomia ;), co prawda na razie działa, że tak powiem na 2 domy, więc bywa dość często w Warszawie, ale to już nie to samo, nie ma tyle czasu na spotkania, jak przyjedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dzisiaj spadek nastroju, czuje się przytłoczona wszytkim i denerwuje mnie to że mój mąż pojedzie sobie na cały dzień do pracy a ja musze o wszystko zadbać, mam czasami tego dosyć. Ktoś powie, że nic nie robie tylkosiedze w domu, to gówno prawda. Dzisiaj np. musze iść zapłacić za gaz, jestem umówiona do telekomunikacji na podpisanie umowy o przedłużenie internetu, musze iść do biura avonu po katalogi bo znowu zapomnieli mi przysłać, w międzyczasie muszę się zajmować dzieckiem wkraczającym w okres buntu które co jakieś pół godziny wpada w histerię, muszę ugotować obiad, nastawić pranie (potem powiesić, poprasować i poukładać, przydałoby się posprzątać w łazience, trzeba poodkurzać, pomyć podłogi no i te moje studia.............. Moja sytuacja nie sprzyja studiowaniu, nie mam kiedy się uczyć więc w roku akademickim zarywam z reguły nocki, a potem chodze nieprzytomna i wściekła jak osa. Kurcze gdybym miała jakąś pomoc, mojej matce a raczej babci mateuszka nic by się nie stało jakby go wzięła czasami na spacerek, chociaż raz-dwa w tygodniu, albo druga babcia też mogłaby go pobawić, codziennie przejeżdża "obok" nas jak wraca z pracy i nigdy nie ma czasu. Przykro mi jest jak widzę u moich koleżanek jak im mamy pomagają. Mama tej mojej koleżanki robi jej zapasy do zamrażalnika, jakieś pierogi, gołąbki, bigosy, kotlety i inne rzeczy do odgrzewania, oprócz tego jak do niej przyjdzie to na kilka godzin i nie po to żeby poplotkować tylko bawi się z wnuczkiem, coś uprasuje, ugotuje czy nawet pozmywa żeby moja koleżanka mogła w tym czasie napić się kawy i po ludzku odpocząć. Ja mam wielki żal do mojej mamy i czuję że przez to że tłumie w sobie wiele negatywnych emocji zaczynam się robić coraz bardziej nerwowa i wyżywam się potem na mężu wieczorem jak wróci z pracy. Wiem, że nie mogę mieć do niego pretensji że dużo pracuje bo robi to dla nas ale wkurza mnie to że on sobie pojedzie do pracy, potem wróci, zje obiad, pobawi się z małym i tyle go widze, bo już jest po 22, mały idzie spać i potem w nocy jak do niego wstaje po kilka razy i od rana jazda do obowiązków bo trzeba zrobić zakupy, pójść do pediatry, załatwić coś, ugotować, posprzątać i tak w kółko. PIsałam kiedyś że myślę nie iść na etat właśnie z tego powodu, bo nie wiem jak to wtedy by miało wyglądać. Ja po 8h pracy potem musiałabym zrobić w domu wszystko to co rozkładam sobie na cały dzień, wtedy to już w ogóle chodzilabym na rzęsach. Dlatego do pracy myślę iśćjak synek się usamodzielni w sensie jak będzie mógł się sam umyć, ubrać, zjeść (zrobić sobie kanapki) czyli jak będzie miał ok.5 lat. NIe moge się pogodzić z tym, że moja mama mnie tak olała. Inaczej byłoby gdyby nasze stosunki zawsze były chłodne, ale wcześniej ja bardzo dużo jej pomagałam. Jak mieszkalam z nią to sprzątałam w całym mieszkaniu (u niej też), prałam, prasowałam, robiłam zakupy, gotowałam i pomagałam jej we wszystkim kiedy tylko zawołała, ząłatwiałam jej różne sprawy urzędowe, przepisywałam leki, byłam przekonana że jak urodzi się wnuczek to będę mogła liczyć na minimalną pomoc, a ona jest ciągle na mnie zła. WYobraźcie sobie że jak do niej dzisiaj rano zadzwoniłam to mi powiedziała że ma pretensje do mnie że już jej tak nie pomagam we wszystkim jak kiedyś, że teraz tylko widze męża i synka. POkłócilyśmy się i nie wiem jak to dalej będzie. Ale na miłość boską! Ona musi zrozumieć że ja mam teraz swoją rodzinę, masę obowiązków, studia i nie mam czasu latać do niej (ponad 2km) żeby jej usługiwać. Teraz widzę jaka byłam głupia że liczyłam na jej pomoc... Ale nigdy nie zapomnę tego jak mały płakał po całych dniach, mąż w pracy, ja z zapaleniem piersi (gorączka) i moja matka która nawet się nie zapytała czy dobrze się czuję. Mam w sobie tyle żalu do niej że jestem bliska zerwania z nią kontaktu. Mój mąż uważa że ona w ogóle mnie nie kocha tylko dzwoni jak coś chce, przykro mi bardzo, ale to chyba jest prawda... Teraz jak sama jestem mamą nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko nie mogło na mnie liczyć. Zawsze będę przy synku jeśli tylko będzie mnie potrzebował. Z moją babcią (która mnie wychowywała do 12 r.ż.) jest bardzo źle, lekarze mówią że nie zostało jej już dużo, nie przeżyjęjak ona umrze, wtdy już całkiem będę sama... a teraz to chociaż babcia wspiera mnie telefonicznie. Przepraszam że się tak rozpisałam ale m usiałam się wyżalić a w realu nie mam komu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dzisiaj spadek nastroju, przed chwilką napisałam długiego posta który mi zginął. Ogólnie pisałam że czuje się samotna i że przytłacza mnie nawał obowiązków i spraw do załatwqienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o jednak widze ze post ten długi też się pojawił, coś się dzieje z tym forum... albo z moim komputerem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, czasem od razu post się nie pojawia, tylko po jakimś czasie, trzeba chwile poczekać. Ech szczerze ci współczuję...a co twoja mama odpowiada, jak mówisz, że może by z małym wyszła, czasem wpadała pomóc coś? Wyobrażam sobie, że siedzenie non stop z dzieckiem i wiele innych rzeczy na głowie, to wcale łatwe nie jest. Ale staraj się na mężu nie wyładowywać, bo chyba celowo nie zostaje dłużej w pracy? A nie możesz np. rachunków płacić przez internet? Wiesz czasem ludziom w pewnym wieku, zresztą w każdym, coś się w głowie przekręca...ja znam dużo kobiet, różnych ciotek, które mając ledwo 50 parę lat już się uważają za takie stare, że tylko przy nich trzeba chodzić, już nie mają siły na nic, a są zdrowe, ale najchętniej to by już tylko w kościele, albo przed tv cały dzień siedziały. Nie wiem skąd, to się bierze, chora mentalność. Ale wiesz czasem też się trochę błędnie myśli, np. że nie mogę iść do pracy, jak dziecko ma powiedzmy 2 lata, różnie z tym jest, czasem kobieta właśnie dużo lepiej "działa", jak ma już totalnie masę wszystkiego na głowie. Wtedy też nie przeszkadzają jakieś bzdury typu trochę kurzu, kilka nieumytych naczyń, co siedząc w domu razi. Po prostu człowiek skupia się na najważniejszych rzeczach i nie zadręcza się bzdurami, a jak 2 letnie dziecko zje na obiad czasem kanapki, to też nic mu się nie stanie. Jak to się mówi kobieta jak chce być idealna, to robi się często nerwowa i sfrustrowana. Mi też się swego czasu zdawało, że nie dam rady studiować +pracować...bzdura...miałam super wyniki i w pracy i na studiach, do tego to była praca bardzo wyczerpująca, jeszcze miałam czas pojechać do rodziców/przyszłych teściów, pomóc rodzinie i czasem poimprezować...owszem nie miałam dziecka, ale byłam szoku że tak dobrze sobie radziłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z drugiej strony nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ja będę miała taką samą sytuację, jak ty, jak mały się urodzi. Ja staram się dużo rzeczy załatwiać przez internet, żeby też bez sensu gdzieś nie latać w ciąży, a już teraz dużo można przez net, od biedy nawet zakupy spożywcze można zamówić i przywiozą, jeszcze nie zamawiałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potelka dzięki za wsparcie:) Ale wiesz mi już nie chodzi o zmęczenie fizyczne bo z tym sobie radzę, chodzi mi o jakieś wsparcie emocjonalne, o rady, rozmowe itd. Jak mówie mamie że mogłaby wyjść casami z wnuczkiem na spacer to ona odpowiada mi pytaniem czy druga babcia z nim wychodzi i jak mówie że nie to mówi że skoro tamta nie wychodzi to czemu ona ma wychodzić, więc skoro ona tak do tego podchodzi i jak ma wychodzić z musu to już lepiej żeby nie wychodziła. Ja nie będę nikogo prosić o spacer czy godzinke zabawy, tylko przykro mi jest bo jak widzę inne babcie, mamy moich koleżanek które aż się palą do tego żeby "porwać" wnusia to robi mi się smutno. Mąż zostaje dłużej w pracy żeby nam nie brakowało potem pieniędzy, ale złości mnie to że cały dom, dziecko, gotowanie, wszystko jest na mojej głowie i raczej tak będzie. On pracuje praktycznie od rana do 18, czasami do 20, jak wraca zje obiad i albo dziecko już śpi, albo zdąży się z nim godzinkę pobawić i mały usypia, najczęściej jest już po kąpieli więc tata nie ma się w czym wykazać jeśli chodzi o opikę nad synkiem. Masz rację że jak kobieta ma więcej na głowie to lepiej się organizuje. Sama wcześniej pracowałam w szkole, studiowałam wtedy na dwóch kierunkach i mialam czas na imprezy czy jakieś wypady ze znajomymi. Ale zupełnie inaczej jest kiedy możesz sobie tak naprawdę odpocząć, odciąćsię od domu i swobodnie gdzieś wyjśćczy wyjechać na kilka dni a co innego kiedy masz małe dziecko. Chcesz odpocząć i nie masz kiedy, a jak masz kiedy to dziecko Ci nie pozwala bo przysłowiowo wyje za uszami. Wiem że pierwsze trzy latka życia dziecka są najtrudniejsze, ale jestem po prostu zmęczona. Wolałabym chodzić do pracy i na te 8h odpocząć psychicznie od tego ciągłego uważania czy się nie uderzy, nie przewróci, nie zachłyśnie, od tej ciąglej odpowiedzialności i stałej gotowości do pomocy, ale nie mam co zrobić z synkiem aktualnie. Bez sensu błoby rozwiązanie żebym oddała synka pod opiekę opiekunce i prawie całą pensje jej dawała, po moich obliczeniach zostałoby mi wtedy na dojazdy do pracy, śniadania i jakieś przysłowiowe waciki. To rozwiązanie jest bez sensu, tym bardziej że trudno o dobrą opiekunke, a bez sensu dziecku co chwilke zmieniać opiekuna jak coś nie spasuje. Żłobka u nas nie ma a do przedszkola przyjmują dzieci powyżej trzech lat tzn. od września w roku w którym dziecko kończy trzy latka. Więc u nas teoretycznie Mateuszek może iśćdo przedszkola kiedy skończy trzy latka w lutym to od wrzesnia na pewno pójdzie, to będzie w 2014 roku. Do państwowego przedszkola nie ma szansy się dostać bo u nas od zawsze jest problem z miejscami, podania składa się już w lutym, jednym z warunkow przyjęcia jest to że oboje rodzice muszą pracować, więc ja jestem skreślona bo przecież będę mogła podjąć pracę dopiero kiedy wyślę małego do przedszkola. Już się z tym pogodziłam że synek pojdzie do prywatnego, zresztą przy dzisiejszych wydziwnieniach w państwowym, koszty w prywatnym są nieznacznie wyższe a często przedszkola prywatne są lepsze pod wieloma względami. Masz rację że jak się siedzi w domu to razi jeden nieumyty kubeczek, lepiej jest iść do pracy i po powrocie nie zajmować się takimi pierdołami tylko skupić się na ważniejszych rzeczach. Tylko chęć pójścia do pracy nie jest niestety równoznaczna z jej podjęciem i zadowoleniem z niej, ale to już całkiem inny temat:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, ja myśl, że też fizycznie wsparcie by ci się przydało czasem, jak każdemu :) Czyli twoja mama mocno ogląda się na twoją teściową, no cóż niektórzy tak mają...ale z tego co zauważam, to rzadko jest tak, ze obie babcie na równi pomagają, nawet jak są blisko, z reguły jest ta która dużo więcej, druga mniej, albo jedna nawet wcale. no ale to też wynika z tego, że ludzie się czasem nie dogadują, a nie to, że nie chcą sobie pomagać. Tzn. ja uważam że niekoniecznie każda kobieta się dobrze organizuje, jak ma mało czasu, to trzeba po prostu sprawdzić na sobie...dlatego ja uważam że trzeba chociaż jakiś czas popracować i zobaczyć, jak to by wyglądało, oczywiście nie chodzi mi o zostawianie rocznego dziecka w żłobku i za wszelką cenę pójście do pracy, ale tak ogólnie mi chodzi, że warto spróbować. Fajnie jest mieć dużo czasu, go sobie dowolnie organizować, ale jednak mi się dużo czasu rozłazi, nie mówię tylko o kafe ;), ale są czynności, które robię na mocno zwolnionych obrotach i nie sądzę że jak bym, to robiła szybciej, to by jakość ucierpiała, przed ciążą też tak miałam. Fajnie mieć czas na rozmyślania, ale jak ma się za dużo, to jednak zaczyna się szukać dziury w całym, niby banały, ale przynajmniej ja to tak odczuwam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potelka zgadzam się z Tobą całkowicie, że jak się ma więcej czasu to się szuka dziury w całym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny:) co tam u was słychać? jakie plany na dziś? ja dzis większość dnia chyba spędze w domku bo maluch coś mi się przeziębił i jest zakatarzony:-o gdyby była ładna pogoda to moglibyśmy wyjść ale jak od rana pada deszcz to nie bardzo.Już mu kupiłam sól do inhalatora i mam nadzieje,że szybko mu przejdzie.Wyskocze tylko szybko do sklepu po produkty na spaghetti :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny! :) Co tam u Was? :) vic, jak synek, co porabiacie w domku? :) Ja dziś od rana poza domem, dopiero niedawno wróciłam. Najpierw badania laboratoryjne w przychodni, a później pojechałam do koleżanki też w ciąży, miło się gadało i się zeszło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to dobrze, że lepiej :) a nie wiem jak moje badania, jutro odbiorę wyniki, standardowa morfologia i badanie ogólne moczu, bez szału ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej:) Ja wczoraj cały dzień byłam poza domem właściwie, musiałam kilka spraw załatwić, zrobić zakupy, pojść do fryzjerki itd. Spotkałam się z koleżanką i jej synkiem i załatwiałyśmy różne rzeczy na zmianę a druga zostawała z dziećmi. Nie wiem co to będzie jak ona się wyprowadzi, będę musiała wszędzie chodzić z dzieckiem, już to przerabiałam więc wiem że wszędzie się da pójść z małym, ale najgorzej jest iść z dzieckiem do fryzjera i do ginekologa, ale jak trzeba to też się da. Co tam u Was? Jakie plany, co na obiadek? Ja znowu zrobie leczo, bo ostatnio jak robiłam to mi dobre wyszło, a produkty potrzebne mam więc nie ma problemu. BYłam dzisiaj już na mini zakupach z synkiem bo dzisiaj wyjątkowo wstaliśmy ok 7, ostatnio już odwykłam od takiego wstawania bo od jakiegoś czasu synek śpi do 8, a czasami nawet do 9. W nocy nadal budzi się 2-3 razy (np jak usypia o 22 to budzi się potem ok.1, ok 4 i ok 6-7). Ale tak szczerze mówiąc to uż tak się przyzwyczaiłam do tego nosnego wstawania że już mi ono tak nie przeszkadza. Wolę już wstawać w nocy i potem pospać rano do 8, niż żeby synek spał całą noc ale wstawał o 5 bladym świtem, a wiem że niektóre dzieci tak robią. Wiadomo najlepiej byłoby gdyby spał np od 20 do 8 rano, ale pogodziłam się już z tym że nasz synek nie będzie tak spał. Vic jak tam Twoj Mateuszek? POtelka jak wyniki? odebrałaś już?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria widzisz
narzekasz, ze ci mama/tesciowa nie pomagaja, ale sama wybralas takie zycie: siedzisz w domu z dzieckiem. Gdybys pracowala, zareczam, ze obie babcie bylyby bardziej chetne do pomocy. Zrobilyby golabki, poszlyby na spacer z wnukiem, zebys mogla isc do lekarza. A tak... :( Nie krytykuje cie, to twoj wybor i twoje zycie. Ale widzisz, ze nie jest latwo. Cos za cos - wszyscy mysla, ze nic nie robisz i nie wierza, ze robisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juulliieettaa3333
!Podstawowy blad to to ze maz nic nie robi,tak go nauczylas,widze ze nie ma zadnych obowiazkow,a np moglby on po pracy zaplacic za gaz albo cos,piszesz ze jak pojdziesz do pracy to wszystko spadnie na ciebie a on co pan i wladca?%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest tak że mąż mi nie pomaga, widzę że ktoś poczytał sobie kilka ostatnich wpisów i na ich podstawie stwierdził że mój facet to jakiś cham który zachowuje się jak pan i władca. Boże, nie chce mi się tlumaczyć po kolei, od początku jak wygląda moje życie. Mój mąż jak najbardziej chce mi pomagać, a raczej dzielić obowiązki, ale teraz po prostu fizycznie go nie ma, bo pracuje od 8 praktycznie do 20 ostatnio, więc jak wraca to zje, i jak zdąży to wykąpie małego, pobawi się z nim i układa go do snu. Ale jak ma wolne to sprząta, robi zakupy, wychodzi z dzieckiem na spacer i robi wszystko to co ja, nie siedzi przed tv. Wcześniej jak miał mni ej wymagającą pracę to ja właściwie tylko zajmowałam się dzieckiem a on albo częściowo albo calkowicie przejął inne obowiązki, no wiadomo że dzieckiem też się zajmował. Przecież nie mogę mieć do niego pretensji o to że zarabia i pracuje, napisałam tylko że czasami mu się obrywa, ale trochę nuiesprawiedliwie. Co do babć to myśle że to czy ja pracuję czy nie nie ma tutaj znaczenia bo jeśli chciały by to by się wnuczkiem interesowały, a jak nie chcą to się nie interesują. Jak ja zadzwonię to wtedy się zapytają jak tam mały i tyle, a widzą się z nim wtedy jak my do nich pojedziemy. Do pracy nie mam jak iść, wiedziałam o tym od początku, zresztą nie jest to dla mnie jakimś wielkim problemem. Tylko czasami mam gorszy humor, tak jak wtedy co kilka postów wyżej wylałam swoje żale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdybym miała wybrać czy iść teraz na caly dzień do pracy i dziecko zastawić z opiekunką/babcią to wolałabym "siedzieć" z nim w domu dopóki nie pojdzie do przedszkola. Jestem bardzo szczęśliwa że mogę być przy synku w p[ierwszych latach jego życia i że to ja głównie się nim zajmuję. Zaraz napiszecie że matka pracująca też jest przy dziecku, że liczy się jakość a nie ilość czasu z dzieckiem itd, ok, nie mam nic do mam które pracują, ale ja wolę zajmować się wychowywaniem dziecka zanim nie pójdzie on do przedszkola, a pojdzie jak skończy 3 latka. POza tym u mnie nie ma żłobka, na pomoc babć nie mam co liczyć, a nie pójde do pracy po to żeby zarabiać na opiekunke. NIe piszcze tych głupot że sama sobie jestem winna bo siedze w domu itd CZego niby jestem winna? chyba troche źle mnie odebralyście, może ten post w którym żalę się na to ile to ja mam na głowie z boku wydaje się trochę dramatyczny, ale to po prostu wtedy mialam gorszy humor, jak każda z nas, czasami sobie ponarzekam. Ale naprawdę to nie chciałabym być w żadnej innej sytuacji i uważam że teraz jest najlepszy okres mojego życia. NIedługo synek pójdzie do przedszkola, ja do pracy i będę się czuła spełniona wtedy już pod każdym względem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To że jestem też fizycznie czasami zmęczona wynika też z tego, że nie mieszkamy w małym mieszkanku np. dwupokojowym tylko mamy duży, dwupoziomowy dom, wielkie podwórko na którym jest spora działka, mini sad owocowy, ogród, plac zabaw i tzw. część rekreacyjna (grill, altanka itp). Więc "roboty" jest dużo nie tylko w domu, ale przede wszystkim wokół. NIe popadajmy więc w skrajności, że mój mąż powinien po pracy zrobić wszystko wokól domu, posprzątać, zająćsię dziekciem, ugotować itd. Przecież nie może mnie we wszystkim wyręczać bo co ja bym wtedy robiła? To równie dobrze ja mogłabym iść do pracy a on mógłby "siedzieć" w domu. Mnie teran wokół domu poza warzywkami praktycznie nie obchodzi, on się wszystkim zajmuje (koszenie trawników, przycinanie, zamiatanie, grabienie itd.) W zimie on codziennie odśnieża spory teren, rozpala w piecu, rąbie drzewo, dokłada węgla itd. Poza tym ciągle zajmuje się jakimiś remontami w domu albo na podwórku bo mieszkamy w tym domu dopiero od dwóch lat i stopniowo wszystko poprawiamy i przerabiamy. Nawet glupio by mi było wiedząc że on pracował przez12h, plus dojazd kazać mu np. o 22 gotować obiad czy robić coś innego. Nie chcę też bez końca wyliczać co on robi ale jeśli akurat chodzi o kwestie podzialu obowiązków to nie ma z tym problemu, zresztą nawet jakbym mu powiedziała żeby o 24 ugotował obiad to by ugotował, ale nie chcę go wykorzystywać, a to że czasami jestem zła czy zmęczona to normalne. Kurcze mogłam nic nie pisać bo teraz wyszło na to że ja się zacharowywuję na śmierć a mój facet leży odłogiem. Zapewniam Was że tak nie jest:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na marginesie rachunki w 90% on załatwia, tak samo zakupy. Pisząć na myśli że muszę iść na zakupy miałam na myśli pójście do osiedlowego sklepiku po bułki, albo pójście do dziecięcego po ubranka albo jakąś zabawke, zakupy w większych sklepach robi zawsze tak mniej więcej raz w tygodniu mój mąż, piszę mu liste i on kupuje, oczywiście dzwoni do mnie co 10 minut i pyta się czy takie, albo pyta co kupić jak czegoś nie ma, ale ja nigdy w życiu nie szłam z siatkami z zakupami jak nie raz widzę inne kobiety które chodzą jak wielbłądy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, napiszę coś niepopularnego i wbrew dominującym obecnie trendom ;). uważam że jak kobieta zostaje z dzieckiem w domu i nie pracuje na etat, to naturalną koleją rzeczy jest, że to ona znaczną większość czynności w tym domu wykonuje...nie chodzi o jakies równouprawnienia, inne ideologie, tylko o normalne podejście zdroworozsądkowe...dla mnie to jest chore, jak facet wraca po pracy do domu i ma gotować obiad, sprzątać, prać, itp...oczywiście miło jak się "poczuwa", szczególnie, jak coś sam z siebie zrobi...ale jak kobieta jest w tym domu i uważa, że facet po pracy ma robić wszystko, bo ona nie jest kuchtą/sprzątaczką, to jest dla mnie jakaś paranoja. jak oboje pracują, to wiadomo że to siłą rzeczy musi wyglądać inaczej. Mój mąż, że tak się "poczuwa", choć coś ugotuje bardzo rzadko ;). Ale powiem tak bez najmniejszego wahania, jak bym miała wybierać, to 100 razy wolę sytuację, kiedy facet zapewnia bezpieczeństwo finansowe, stabilizację też emocjonalną...niż gdyby miał wszystko robić w domu, a kasy by było tyle, że ledwo by się dało przeżyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny:) jak tam minął weekend ? ja w sobote byłam na grillu do 1 w nocy a w niedziele od 8 rano do 19 pracowałam.Teraz to praktycznie co weekend pracuje a maluch siedzi z babcią. A pod koniec września już na stałe do pracy :) także też mi została już końcówka wakacji więc póki mogę to korzystam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×