Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość krejzolka 4445

hej przeciwnicy malzenstwa, jak wam sie zyje w konkubinacie?

Polecane posty

Ja też nie mam dziecka- ale wiem, że jak już się ono pojawi to jest trochę więcej załatwiania formalności kiedy rodzice nie są małżeństwem, np. przy wyborze nazwiska itp.. Ale jest to zupełnie do unormowania, więc powód kategoryczny do brania ślubu to nie jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka z płotka
tak, ale nie można się czepiać słowa mąż- mąż to mąż

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli ktos traktuje malzenstwo
jak niewole , faktycznie nie powinien brac slubu. Jaka niewola? to Pakistan? Jestesmy po slubie wiele, wiel lat i zawsze czuismy sie wolnymi ludzmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tam oczyma wyobraźni konkubinę widzę zawsze z czarnym paskiem na oczach, a konkubenta z siekierą w dłoni. To odium, jakie nałożyły na związki niezalegalizowane nałożyły czasy, gdy hajtano się dla świętego spokoju i spełnienia oczekiwań społecznych musi odejść wraz z wyrazem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alebezedura
autorko a właściwie skąd takie pytanie? ja żyję w małżeństwie, jestem bardzo szczęśliwa i nie zamieniłabym tego nigdy na konkubinat, ale nie interesuje mnie to czy ktoś inny bierze ślub czy nie... ludzie z różnych powodów ślub biorą lub nie biorą i nic nikomu do tego ;) a durne jest to, że wiele osób żyjących "po bożemu" potępia konkubinaty, i dokładnie odwrotnie - ludzie żyjący w konkubinacie mają tych po ślubie za otępiałą masę... Ludzie, trochę tolerancji... a w sumie starczyłoby trochę inteligencji co by spróbować zrozumieć, ze nie jesteśmy identyczni ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A "konkubent" kojarzy mi sie z lysym brzuchatym 40-latkiem bijacym dzieci konkubiny lopatka :o Ja juz wole "kochanek" jak mi ktos zaproponowal, ale tez ma pejoratywny wydzwiek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HAHA-JAK FACET STANOWCZO
ZAPRZECZA MAŁŻEŃSTWU-TO CHOĆBY NA GŁOWIE STANĘŁY I TAK SIĘ Z NIMI NIE OŻENI! musiałby je na tyle kochać by stwierdzić ,że może nawet wtedy dla nich i poglądy zmienić,cóż w tej sytuacji albo są na jego warunkach albo von....haha ile jest takich wątków z cyklu: byliśmy ze sobą tyle lat a on raptem poznał jakąś lafiryndę i za parę miesięcy byli już małżeństwem! nic go nie trzyma NAWET NIE CHCE MU SIĘ WALCZYĆ O STARY ZWIĄZEK BO PO CO NIE MA ŻADNYCH ZOBOWIĄZAŃ NIC GO NIE HAMUJE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie tyle samo jest tych tematow, co "maz zauroczyl sie w kolezance z pracy", "moj maz mnie zdradza", "maz to pijak, co robic, mamy dzieci".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a macie dzieci
zwane bękartami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Calluna: Jakbym Pani w urzędzie powiedziała, że w moim imieniu papiery dostarczy "Kochanek" to już sobie wyobrażam jej minę...:) Niestety oficjalnie "Partner" się sprawdza... A te skojarzenia z brzuchatymi konkubentami lejącymi zastraszone konkubiny i gromadę dzieci to przez TV- zawsze jak jest wzmianka o jakiejś awanturze w patologicznej rodzinie używają zwrotów np. "konkubent Alicji K. po całonocnej libacji poturbował konkubinę..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co prawda jestem mężatką, ale w konkubinacie żyło mi sie zupełnie dobrze :) tylko ta nazwa głupia :o kojarzy sie z patologią...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieci zwie sie sie po imieniu, a slowo bekart odnosi sie wylacznie do pozamalzenskich dzieci krolewskich. Sadzisz, ze jakas niegrzeczna krolowa siedzi na Kafe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alebezedura
jedno z czym się zgadzam to, że często jest jednak tak, ze facet niby ślubu nie chce, żyje na "kocią łapę" 10 lat a jak kogoś pozna to po roku ślub... czyli jednak to nie fakt ślubu był dla niego problemem ale osoba była nieodpowiednia... Oczywiście nie ma reguły, bo tak jak ktoś napisał - mąż też może się zakochać w koleżance z pracy i odejść lub zdradzać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polly - nie, przez ksiazki :) W ksiazkach konkubent to zazwyczaj zapijaczony fatygant samotnej mamusi. W normalnym zyciu zwiazek nie sformalizowany, ale nie patologiczny, zwie sie zwiazkiem partnerskim. Takie kwiatki jak "konkubent", "bekart" slysze (czytam :D) WYLACZNIE od tryskajacych jadem "szczesliwych" mezatek i narzeczonych z kafeterii :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, ale w oficjalnych dokumentach pokutuje ten konkubent ja już bym wolała wspomnianego wcześniej kochanka choć u mnie osoba konkubenta i osoba kochanka to dwie różne osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochanek też się źle kojarzy- mnie akurat z jakimś "skokiem w bok" bardziej niż stałym związkiem... Ojoj chyba brakuje ładnego określenia i pozostanę konkubiną :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dorotka-psotka
jak ktoś jest chetny to moge sprawdzic jak sie zyje:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka z płotka
rudzielec- pójdź w me ramiona a ile lat ma dziecko? moje 3,5

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dorotka-psotka
Dzieci do babci ja tez je mam:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka z płotka
no to chodźcie, ja mam szerokie i tolerancyjne ramiona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mów mi Pami od Pamela
Mnie i partnerowi ślub nie jest do niczego nie potrzebny, ale dla dziecka ślub weźmiemy na pewno. Temat mamy nawet już przegadany :) Dlaczego? - Przede wszystkim w najbliższym otoczeniu mam osobę (moja przyjaciółka ze szkolnej ławy jeszcze ;) z którą znamy się ponad 25 lat). Pomimo, że obie jesteśmy już po 30-tce, oni nigdy nie stworzyła stałego związku. Pochodziła właśnie z takiej rodziny, szczęsliwej ale ślubu nie mieli. Po latach jak ona była już pełnoletnia szczęsliwy ojciec z dnia na dzień odszedł do innej Pani. Tak czy inaczej na jej przykładzie mogę podać swoje argumenty - nie chcę by dziecko czuło się gorsze, że pochodzi z innej rodziny niż koleżanki - nie chcę dać innym dzieciom powodów do naśmiewania się z dziecka. W rodzinie mam dzieci, choćby siostrzeńców i widzę jakie dzieci potrafią być okrutne i że taki "błahy" powód to dla nich pretekst do zaczepki. Po za tym wystarczy włączyć Tv - skoro dzieciaki potrafią nauczycielowi kosz na głowę wsadzić i psa zakatować to potrafię sobie wyobrazić, że nie są na tyle wrażliwi, by przebierać w słowach. Niech jeden wypierdek rzuci coś takiego jak "bękart", jak się przyklei do dzieciaka będzie ciężko się tego pozbyć :( Oczywiście dzieciaki są różne i nie twierdzę, że wszystkie to potwory, ale zawsze znajdzie się jakiś gagatek, który sam z patologii pochodzi a innym wmawia, że są gorsi. -na wywiadówkach czy innych spotkaniach nie chcę tłumaczyć Pani, dlaczego mam inne nazwisko niż dziecko (a co za tym idzie okazja do podsłyszenia tego przez innych rodziców). Nie wierzę, że to dzieciaki z siebie są złe, zazwyczaj przynoszą słownictwo i przejmują zdanie rodziców. - wiem, wiem, zaraz wszystkie powiecie, że Wasze dzieci są szczęśliwe - nie neguję tego. Ale ja mam swój przypadek i to przyjaciółkę, którą widziałam w różnych sytuacjach i wiem ile wypłakała łez przez rodziców, rówieśników także... A do szkoły chodziłyśmy już x czasu temu. Po prostu chcę mojemu dziecku tego zaoszczędzić, nawet jeśli wszystkie te przykłady byłyby mało prawdopodobne, to dla samego poczucia bezpieczeństwa, bym ten papier podpisała. Bo i tak problemów wychowawczych będzie sporo do rozwiązania. Po co mam dziecku tłumaczyć, w szkole na spotkaniach kim jestem bo mam inne nazwisko, pocieszać dziecko jak ktoś będzie z niego śmiać, tłumaczyć dziecku, że nie jest gorsze. SKORO MOGĘ PÓJŚĆ DO URZĘDU W 30 min ZAŁATWIĆ SPRAWĘ i TYCH WSZYSTKICH DYLEMATÓW NIE MIEĆ?? ZAOSZCZĘDZĘ SOBIE I DZIECKU NIEPOTRZEBNYCH PRZEŻYĆ - wytłuściłam bo to moja puenta i zarazem odpowiedź na Wasze wszystkie późniejsze argumenty ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dorotka-psotka
przygarniesz wszystkich?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka z płotka
napisałam o tolerancyjnych ramionach, więc utulę i Ciebie dziecko trochę racji masz w tym dłuuuuuuuugim wywodzie, ale jest XXI wiek konkubinat na porządku dziennym a dzieci coraz bardziej swiadome w dodatku chcą same o sobie decydować ja im tego prawa nie odbiorę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka z płotka
gdzie sa samce w tej dyskusji? bo zaraz zrobię się lesbijką- same baby przytulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm, mojej jednej przyjaciolki rodzce tez nie mieli slubu i ani ona, ani jej rodzenstwo nie czulo sie gorsze. Rodzice nie rozstali sie, zyli szczesliwie az do smierci. Jej brat i siostra wzieli slub, a ona i jej druga siostra nie. Wszyscy maja dzieci :) Moja bardzo bliska kolezanka i jej siostra zyly w szczesliwej rodzinie, malzenstwie. Mama zajmowala sie domem, a tata pracowal. W weekendy wyjezdzali cala rodzina. Kiedy miala 27 lat, jej tata odszedl do kolezanki z pracy, mezatki. Rozwiodl sie i wyjechal za grancie. Mama musiala pojsc po raz pierwszy do pracy i kiepsko sobie z tym radzi. Tak wiec nie ma reguly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×